Miłość
Miłość ma wiele obliczy. Bywa zwodnicza. Bywa szczera. Bywa piękna. Bywa bolesna. Bywa pełna zawodu. Bywa nawet czasami źródłem zawiści i furii. Towarzyszy jej wiele uczuć, które tak często uniemożliwiają pojęcie jej prawdziwej natury. Dla wielu śmiertelników jedynym zaś źródłem wiedzy na jej temat są ludowe powieści. Legendy, mity i ballady snute przez wędrownych trubadurów w służbie jednej z bogini miłości... a czasami obu. To te często abstrakcyjne wręcz teksty pobudzają umysły prostego ludu w zaściankach. To te opowiadania ubarwiają ponure noce w karczmach. To te dźwięczne śpiewy zmuszają serca młodych dam na licznych dworach do zatrzymania się na krótką chwilę. Tak właśnie kształtuje się pojęcie miłości w umysłach mieszkańców Herbii.
I tu wchodzicie wy! Waszym zadaniem w tym konkursie jest napisanie mitu, legendy lub pieśni obrazującej to, czym w waszym odczuciu jest miłość. Czy będzie to opowieść o zdradzie i porzuceniu? Czy też o nieszczęśliwej i zakazanej miłości? A może wzniesiecie się ponad cielesne powłoki i poruszycie temat z innej, bardziej platonicznej strony? Cokolwiek jednak zobrazujecie baczcie by było to w formie zdatnej do rozpowszechniania waszego poglądu na miłość przez naszych wędrownych bajarzy! W ramach zaś dodatkowego wyzwania proponujemy abyście w swojej pracy zawarli odniesienie lub wręcz umieścili jako jedną z bohaterek którąś z naszych bogiń miłości. Te dwie skłócone niewiasty niewątpliwie zasłużyły na to bo o nich śpiewać i gaworzyć ku uciesze rozkochanego tłumu.
Prace ślijcie do godziny 23:59 dnia 23 lutego. Na skrzynki Melawena i Sherdsa.
Sherds pisze:Kochani, wraz z Melem postanowiliśmy, że tym razem oddamy głos ludowi i to on zadecyduje, które prace zasługują na podium. Poniżej zostaną umieszczone prace w kolejności losowej. Zadaniem głosujących (głos może oddać każdy użytkownik, poza uczestnikami konkursu ) będzie przyznanie każdej pracy punktów (od 1 do 6), przy czym nie można oddać dwa razy takiej samej ilości punktów. Uczestnicy z największą ilością punktów staną na podium.
Przykład:
Spoiler:
6. Praca h
5. Praca e
4. Praca r
3. Praca b
2. Praca i
1. Praca a
Wasz werdykt przesyłacie na skrzynkęHERBII, a czas macie do piątku, 28 lutego, do godziny 23:59.
Przy okazji, chciałbym oficjalnie poinformować, że oprócz fabularnych nagród, za brąz, srebro i złoto przyznane zostaną pamiątkowe medale, jak zwykle przygotowane przez naszą kochaną Aishele. Dziękujemy <3
Oto tegoroczne walentynkowe prace konkursowe:
Praca numer 1
Spoiler:
Pewnego dnia młody wojownik zakochał się w bardzo pięknej młodej kobiecie i oboje postanowili wyjść za siebie po uzyskaniu zgody rodziców.
Ponieważ tak bardzo się kochali, wiedząc o niebezpieczeństwach wspólnego życia, postanowili udać się do wiedźmy z plemienia, aby ta przygotowała zaklęcie, które sprawi, że ich miłość będzie wieczna i niezmieniona.
Czarownica rzekła wtem do wojownika:
– Idź w góry Północy i wejdź na najwyższy szczyt. Szukaj tam najsilniejszego, najodważniejszego i największego jastrzębia ze wszystkich. Musisz go upolować i przyprowadzić tutaj.
Następnie zwróciła się do pięknej dziewczyny:
– Wybierz się w góry Południa, gdzie znajdziesz najpiękniejszego z orłów, który nosi się ponad chmury. Upoluj go i sprowadź żywego.
Po kilku dniach wędrówki po górach wojownik i dziewczyna osiągnęli swoje cele i wrócili z pięknymi ptakami do wiedźmy.
– Co powinniśmy z nimi zrobić? – zapytali ją.
– Te ptaki są piękne i silne, prawda?
– Tak – odpowiedzieli jednogłośnie. – Są najwspanialsze na świecie.
– Widzieliście, jak lecą bardzo wysoko i bardzo szybko? – spytała ponownie starucha.
– Tak. Latają wyżej i szybciej niż żaden inny ptak – odparli.
– Bardzo dobrze. Teraz chcę, żebyście przywiązali je do siebie nogami.
Wojownik i dziewczyna zrobili to, o co prosiła ich czarownica. Później, zgodnie z instrukcjami, wypuścili związane ptaki. Biedne próbowały lecieć. A ponieważ były ze sobą powiązane, przeszkadzały sobie wzajemnie, nie mogąc rozłożyć skrzydeł. Jedyne co robiły to potykanie się o siebie i ranienie szponami, czołganie po ziemi.
– Widzicie, co dzieje się z tymi ptakami? Związane nie są w stanie latać, gdy osobno przemierzają świat.
– Żadna magia nie zwiąże dwóch dusz, bo wszystko, co ogranicza duszę, umiera prędzej czy później. Prawdziwa miłość nie umiera nigdy.
Praca numer 2
Spoiler:
Pani na Kalos
— jak Piękno Dobro pokochało, czyli mit o narodzinach Osureli —Gdzie rzeki nurt nizinę tnie,
Gdzie łany zboża w rannej mgle
Do nieba dążą, srebrząc się,
Gościniec zbiega w dół i mknie
Ku wieżom miasta Meriandos.
A kiedy blady wstanie świt
Wędrowcom zda się, że to zwid:
Na tafli jeziora zamku szczyt -
To wyspa jest Kalos.
Tam łanem rośnie lilii kwiat,
Odwieczne fale goni wiatr,
Na fali biały łodzi ślad,
Lub barek, co przez wodny trakt
Zdążają ku brzegom Meriandos.
I tylko czasem pośród drzew
Zamiera cichy wiatru wiew
I słyszą ludzie słodki śpiew –
To pani na Kalos.
Od lat na wieży swojej trwa,
Tkaninę cienką pilnie tka,
Kolorów sto w jej dłoniach gra,
Nie patrzy w okna gdzie światło dnia
I widok miasta Meriandos.
Przestrzegał ją tajemny głos
Że jeśli spojrzy chociaż raz
Potężnej klątwy spadnie cios
I zginie pani na Kalos.
Więc tylko lustra jasne szkło
Obrazów jej pokaże sto
Gdy zechce widzieć wszystkich co
Cienistym traktem w dzień i w noc
Zdążają tam, do Meriandos.
Szlachetny pan, wiejski gbur,
Żebrak wyschnięty niby wiór
I panien barwnych długi sznur
Nie spojrzą nawet na Kalos.
Pewnego ranka gdy księżyc zbladł
I brzask rumieńcem zdobił świat
Do okna jej jak promyk wpadł
Odbity w zbroi słońca ślad –
To rycerz gnał do Meriandos.
Jak mleko biały jego koń,
Na złotym mieczu pewna dłoń,
Błękitne oczy jak jeziora toń
To on, sir Kagathos!
Rzuciła pani płótno w kąt,
Wrzeciono jej wypadło z rąk,
Słoneczny blask poraził ją,
Ujrzała jeźdźca pośród łąk,
Spojrzała w dół, na Meriandos.
Zerwana nić jak cienki włos,
Zwierciadło pęka w drobin stos,
Klątwa nade mną – krzyczy w głos
Pani na Kalos.
Burzliwą noc dał potem wiatru bóg;
Na czarnym niebie czarny kruk,
Nie straszny pani gromów huk,
Opuszcza swego zamku próg,
I patrzy wciąż na Meriandos.
Nad jeziora schodzi stromy brzeg,
Znajduje łódź w wilgotnej mgle,
Na burcie pisze imię swe –
„Pani na Kalos”.
Zaszumiał traw jeziornych chór,
Przeleciał ptak z poszumem piór,
Plusnęła woda wokół burt,
Już niesie panią silny wiatr,
Na brzeg, gdzie miasto Meriandos.
Schyliły się konary drzew
I coraz ciszej brzmiał jej śpiew
Aż w końcu śmierci chłodny wiew
Otulił panią na Kalos.
A kiedy miasto zbudził świt,
Rycerz i dama, i kto żyw
Nad Gwiazd Jezioro wszyscy szli;
Kim była, tego nie wie nikt
W urokliwym mieście Meriandos.
Kagathos w zamyśleniu stał
I rzecze: „Sulon ją w łaskach miał,
Urodę wielką i wdzięk jej dał,
Pani na Kalos...
Praca numer 3
Spoiler:
-Czym jest miłość?
-Moim zdaniem nie jest to proste kocha czy nie kocha. Gdybym miał powiedzieć co cenię z miłości najbardziej powiedział bym że ludzi. Ekhm... Ludzi, którzy padali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, nie miałem co jeść, kiedy byłem sam. I co ciekawe to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga się nam rozwijać. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem. I dziękuję jej miłości. Dziękuję jej, miłość to śpiew, miłość to taniec, miłość to miłość. Wielu ludzi pyta mnie o to samo, ale jak ty to robisz?, skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam, że to proste, to umiłowanie życia, to właśnie ono sprawia, że dzisiaj na przykład pomagam bezdomnym, a jutro... kto wie, dlaczego by nie, oddam się pracy dla niej i będę ot, choćby sadzić... znaczy... marchew.
W końcu istnieje wiele rodzajów miłości, Ona darzy nią wszystkich. Dba o wszystkich. A to forma najwyższej miłości. Nie przelotnej a stałej nie samolubnej a miłosiernej. Kochającej bezwarunkowo.
Praca numer 4
Spoiler:
Mordred wyciągnął się wygodniej na krześle, sącząc piwo z kufla. Miał szczęście, że udało mu się znaleźć miejsce siedzące - ze względu na mróz na zewnątrz, karczma była dość zatłoczona.
Mimo to, gdy w drzwiach pojawił się barwnie odziany minstrel, tłum rozstąpił się by zrobić przejście dla bajarza. Ten, wstąpiwszy w głąb karczmy wspiął się na stół i zwrócił do zebranych.
- Kochani! Dzisiaj święto miłości! Co zatem powiecie na historię o bardzo szczególnej miłości?
Tłum przyklasnął i ktoś podsunął bardowi piwo. Mordred uznał, że w sumie też może posłuchać. <3
Historia ta, wydarzyła się ponoć na początku Drugiej Ery, gdy bogowie powierzyli patronom większą władzę i odpowiedzialność. Wtedy to Ukir, którego uwagi bywały równie celne jak jego strzały, zwrócił się z pytaniem do Osureli.
- Siostro, powiedz mi jak to jest. Jesteś patronką miłości i małżeństwa, jednak nigdy nie miałaś choćby jednego kochanka, podczas gdy Krinn miała ich chyba tysiące.
Osurela skrzywiła się na wzmiankę swojej kuzynki, jednak pytanie zaskoczyło ją. Kochała swoje rodzeństwo i część swoich kuzynów, jednak nigdy nie zaznała miłości romantycznej, której przecież była patronką. Po raz pierwszy od stworzenia, Osurela zaczęła zastanawiać się, czy dobrze pełni swoją funkcję.
Szukając odpowiedzi na to pytanie, zstąpiła do świata śmiertelników, by przyjrzeć się im z bliska. Przemierzyła Herbię wzdłuż i wszerz, od krańca do krańca i właśnie gdzieś podczas tej podróży, poznała śmiertelnika imieniem Malik i po raz pierwszy zakochała się. Podania nie wspominają pochodzenia Malika, mówią jedynie, że był rzemieślnikiem. Osurela przyjęła na siebie postać zwykłej kobiety o prostym imieniu - Ori. Odtąd, spędzała z Malikiem każdą wolną chwilę a gdy obowiązki wzywały ją do świata bogów, jej serce wypełniało się słodką tęsknotą, jakiej nigdy nie znała. Jedyną łyżką dziegciu w beczce miodu, była Krinn. Pani pokus, stanęła przed patronką miłości z kpiącym uśmiechem.
- Sądzisz kuzynko, że zdołasz zatrzymać go dla siebie? Śmiertelnicy są przewrotni i w swoim krótkim życiu szybko się nudzą. Ich miłość jest ulotna. Wystarczy obnażyć przed nimi kawałek ciała i cała ich wierność idzie w zapomnienie.
- Co ty możesz wiedzieć o miłości? - Butnie odparła opiekunka piękna - Znasz tylko marne miłostki i nigdy nie rozumiałaś czym jest przywiązanie. Ja wiem, że Malik się ode mnie nie odwróci.
- Skoro tak jesteś pewna jego wierności, dlaczego ukrywasz przed nim swoją naturę? - Zakpiła Krinn odchodząc, na co Osurela nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Czyżby naprawdę bała się, że uczucia Malika zmienią się, jeżeli pozna prawdę?
Osurela odepchnęła jednak od siebie te wątpliwości i nadal pozwoliła nieść się niesłabnącej fali miłości u boku swojego śmiertelnego kochanka.
W tym czasie, Krinn, czy to ze znudzenia, czy z chęci dopieczenia rywalce - a zapewne z obu przyczyn - wykorzystała czas gdy Osurela musiała odstąpić od boku Malika i wrócić do swych obowiązków i przyjmując postać powabnej kurtyzany, zaczęła uwodzić Malika. Ku swemu zdziwieniu otrzymała jednak uprzejmą odmowę. Zirytowana, wychwytywała więc chwile gdy Osurela będzie nieobecna i przyjmując coraz to nowe, zmysłowe, wyzywające czy wręcz wyuzdane formy próbowała zwabić kochanka Osureli do swego łoża. Na próżno jednak. Każdą nowa postać i każdą sztuczkę, Malik odpierał z mniej lub bardziej uprzejmą stanowczością. Dla Krinn było to nie do pojęcia. Ten śmiertelnik był wierniejszy od psa!
Zaczynało ją to złościć ale i... pociągać. Nie kochała go, ale pożądała tylko dlatego, że był nieosiągalny.
Osurelę natomiast, czekało innego rodzaju zaskoczenie. Malik zwrócił się do niej z nietypową nieśmiałością.
- Ori... Nie wiem dlaczego, ostatnio nie mogę opędzić się od nieznajomych kobiet ale chcę być tylko z tobą. Dlatego by raz na zawsze to oznajmić chciałbym... Żebyś została moją żoną.
Osurela nigdy nie doznała podobnego uczucia. Jednoczesne fale szczęścia i przestrachu odebrały jej głos. Ona, patronka małżeństwa, nagle poczuła się przytłoczona wizją ślubu. Poczuła nagła potrzebę poukładania sobie tego wszystkiego, dlatego odparła głosem drżącym w bardzo nieprzystojny jej sposób.
- Daj... Daj mi nad tym pomyśleć.
Malik tylko uśmiechnął się i odparł - Oczywiście.
Osurela pośpiesznie oddaliła się i gdy tylko zniknęła kochankowi z oczu, zniknęła też z materialnego świata by ochłonąć i rozważyć całą sytuację.
Niestety, sprawa małżeństwa została wkrótce zepchnięta na dalszy plan. Oto wojna wybuchła między ojczyzną Malika a jej sąsiadem i wraz z wieloma innymi, Malik został wcielony do armii.
Spotykając wówczas Osurelę, Sakir zwrócił się do niej z politowaniem. - Nie lepiej ci było siostro, wybrać sobie kochanka z jednego z nieśmiertelnych planów? Śmiertelnicy padają na wojnach jak zboże. Nie liczyłbym, że twój ukochany wróci żywy.
Osurela spojrzała na brata z uporem. - Więc wyjawię mu kim jestem. Poślubię go i uczynię równym sobie. Wówczas żadna armia nie będzie mu straszna.
- Nie wolno ci.
Nowy głos zmroził patronkę miłości. Oto sam Turonion zjawił się przed nimi. Osurela chciała utrzymać dziarską butę, ale w obliczu aktualnego boga, poczuła się dzieckiem, którym wobec niego była. Zdołała jedynie nieśmiało wyszeptać - Dlaczego...
- Wojna którą toczą, nie ma jedynej słusznej racji. Nie możesz faworyzować jednej ze stron. To nie byłoby sprawiedliwe.
- Mogę powstrzymać go od walki! Po prostu nie weźmie udziału w wojnie! - Patronka piękna zapewniła boga sprawiedliwości.
- Każesz mu wybierać między miłością do ciebie a miłością do ojczyzny?
Osurela nie potrafiła na to odpowiedzieć. Nie na darmo bóg sprawiedliwości był też bogiem lodu. Jego logika była równie zimna co jego królestwo. Serce Osureli ściskało się nieznanym dotąd bólem żalu, strachu i bezsilności, ale Turonion nie jest znany ze współczucia i wyrozumiałości. <3
- Taa... Wiem z doświadczenia... - Mordred mruknął znad kufla, na co jakiś mężczyzna syknął na niego by nie przeszkadzał. Czarny pancernik tylko przewrócił oczami, ale nie gadał więcej. <3
Pomoc nadeszła jednak niespodziewanie. Sulon, być może chcąc ulżyć swojej córce, zjawił się obok Turoniona.
- Osurelo... Jeżeli jesteś pewna wierności tego śmiertelnika, możesz potraktować go jako swego czciciela. Wówczas, jako patronka, możesz podarować mu jeden cud by go chronić. Wybierz mądrze...
Napełniona nadzieją, Osurela pospieszyła, by utkać cud, który zapewni jej kochankowi bezpieczny powrót. Tuż przed wymarszem, raz jeszcze przyjęła na siebie postać Ori i podarowała Malikowi owoc swojej pracy - wspaniała kolczugę. Lekką jak jedwab i mieniącą się jak najprzedniejsze diamenty. Każde ogniwo było łzą szczęścia, które patronka roniła wspominając chwile spędzone razem, własnoręcznie splecione w niezwykłą zbroję. Fizyczny cud. Miłość i radość w namacalnej formie.
Osurela obiecała sobie, że gdy jej ukochany wróci, wyzna mu prawdę i jeżeli jego uczucia się nie zmienią, poślubi go i uczyni patronem.
Tymczasem Krinn patrzyła z daleka i uśmiechała się, planując kolejną pułapkę.
Mijały miesiące. Wojownicy ginęli tuzinami, jednak nawet w najgorszym boju, Malik jakby cudem, o włos unikał ostrzy i pocisków. Jakby czuwała nad nim niewidzialna ręka. Nikt, może poza samym Malikiem, nie przeczuwał, że tak właśnie było. Jedynym co mu doskwierało, była samotność. Od miesięcy nie miał żadnej wiadomości od Ori. Nie mógł wiedzieć, że listy zarówno jego jak i jego kochanki, były przechwytywane przez Panią Pokus. Co gorsza, kiedy Osurela nie była zajęta boskimi obowiązkami, iluzje Krinn nie pozwalały jej wypatrzyć ukochanego nawet z wysokości boskiego planu.
Tak jak Kusicielka to sobie umyśliła, wojna i śmierć zaczynały ciążyć na sercu Malika. Stres i tęsknota gniotły go nieustannie. Właśnie w takiej chwili słabości, Krinn przystąpiła do niego. Tym razem pod postacią skromnie odzianej wieśniaczki. Tak bardzo odmienną od jej zwyczajowych przebrań.
- Witaj żołnierzu. Wyglądasz na przygnębionego.
- To widać? - Zapytał siląc się na uśmiech. Był on jednak wyblakły i słaby.
- Znam ten wyraz twarzy... To kobieta, prawda?
- To musi być naprawdę widać. - Stwierdził. Tym razem już nie zdołał ukryć zmartwienia na twarzy.
Krinn kucnęła przy siedzącym mężczyźnie i delikatnie zarzuciła mu ramiona na szyję. - Możesz wyobrazic sobie, że nią jestem. Ulżysz sercu i ciału...
Oddech Malika przyspieszył. Oczy zaczęły błyszczeć jak w gorączce i ręka sięgnęła by dotknąć twarzy kobiety.
Nagle zacisnął oczy i zęby. Pokręcił głową jakby otrząsał się ze snu. Zdecydowanym ale delikatnym ruchem, zdjął jej ramiona ze swojego karku, wstając pospiesznie.
- Nie... Dziękuję, ale nie... Mam narzeczoną... Nie... Przepraszam... - Wybełkotał, oddalając się niemal biegiem.
Krinn przez dłuższą chwilę stała osłupiała. Ten śmiertelnik znowu ją odrzucił. Nawet zmiażdżony samotnością i tęsknotą.
Gniew i urażona duma zapłonęły w niej. Czyżby naprawdę miałaby przyznać wyższość swojej kuzynce? Nigdy się na to nie zgodzi. Nie mogła jednak otwarcie zaatakować tego śmiertelnika. Byłoby to równoznaczne z wypowiedzeniem wojny Osureli, a Garon dowiódł do czego prowadzą starcia między bóstwami. Krinn nie pójdzie w jego ślady, ale nie pozwoli Osureli wygrać.
Pospiesznie wracając do krainy bogów, uknuła prosty lecz perfidny plan. Znalazła Osurelę i stanęła przed nią, przybierając maskę tryumfu.
- Zobacz, ile warta jest wierność którą tak głosisz. - Krinn rzekła, przywołując iluzoryczny obraz, wedle którego udało jej się uwieść Malika - Wystarczy, że przez kilka dni brakuje im ciepłego ciała i jakiekolwiek sie nada.
Osurela stała osłupiała. Zbyt porażona widokiem rzekomej zdrady, by zakwestionować jej prawdziwość. Gdy tylko odzyskała władzę w ciele, natychmiast odwróciła wzrok i uciekła z dala od strasznego widoku. Jej serce wezbrało bólem i nieszczęściem. Poczuła, że coś pali ją na twarzy. Gdy otarła policzek dłonią, zobaczyła na palcach łzę. Gorącą i ciężką z bólu i żalu. Z gniewem strząsnęła ją na ziemię a ta spadła... Z boskiego planu aż na Herbię. Spadała ciągnąć za sobą smugę światła, niczym tycia, spadająca gwiazda. Ta właśnie łza spadła wprost na pierś Malika. Jedna łza żalu, wystarczyła by roztrzaskać cudowną kolczugę. I w tym właśnie momencie, jakby za sprawą złośliwości samego Garona, strzała przeleciała nad polem bitwy i przebiła serce Malika.
Ze swej wysokości, Osurela zobaczyła śmierć kochanka i za późno pojmując swój czyn, wybuchnęła falą nieustającego płaczu. Nie zauważyła, że Krinn stanęła obok niej.
- Po pierwsze, pokazałam ci iluzję. Po drugie - gdyby należał do mnie, ja nie dałabym mu zginąć. - Wycedziła, zostawiając kuzynkę szlochającą na ziemi. <3
- Cholera... Nawet mnie jest jej szkoda...
Tym razem sąsiad Mordreda nie uciszał go. Pokiwał tylko głową, ukradkiem przecierając oczy. <3
Z oczami wciąż czerwonymi od płaczu, Osurela stanęła przed Usalem.
- Oddaj mi Malika. - Zażądała.
Ciemnoskrzydły patron, powoli podniósł wzrok znad zwoju z imionami zmarłych i odpowiedział tylko - Nie.
Osurela zacisnęła pięści i tupnęła nogą, jak dziecko któremu się odmawia. Zbyt rozdarta wewnętrznym bólem, by zwracać uwagę na godność jaką powinna zachować. - To mój narzeczony!
Usal z kolei, nawet nie zmienił wyrazu twarzy. Obojętny i niewzruszony jak woskowa maska. - To ty go odrzuciłaś.
Choć wypowiedziane głosem beznamiętnym jak sama śmierć której patronował, słowa Usala uderzyły Osurelę jak spoliczkowanie. Jednak blady patron ciągnął dalej, z nietypowa dla siebie nutą przygany. - Dochował ci wierności w pokoju i wojnie. Wpatrzony tylko w ciebie, był ci oddany każdą myślą. A ty, nie upewniwszy się nawet czy znasz prawdę, odwróciłaś się od niego przy pierwszej wątpliwości. Co to za miłość, która rozsypuje się przy pierwszej przeszkodzie, nie sprawdzając nawet czy ta przeszkoda istnieje?
Skarcona i zrozpaczona, Osurela uciekła, pozostawiając Usala z jego zwojami. Był jednak ostatni promyk nadziei. Ostatnia osoba, która mogła jej poradzić. Osurela, ruszyła przed oblicze boga mądrości.
- Postąpiłaś pochopnie córko... - Sulon odparł wysłuchawszy jej zgryzot. - Niech to będzie dla ciebie lekcja. To co czułaś przy boku Malika, to co czułaś wobec jego domniemanej niewierności i to co czujesz teraz, pozwoli ci lepiej zrozumieć sferę której patronujesz.
- Ale ojcze... Jak mogę spełniać swoje obowiązki, skoro widzę i czuję tylko rozpacz?
Sulon pogładził swoją długą brodę patrząc uważnie na swoją stroskaną córkę. Wreszcie przemówił. - Dałaś swojemu kochankowi cud, który własnoręcznie wykonałaś. Był dowodem twojej miłości. Dosyć kruchym dowodem - dodał mimochodem - ale miał moc. Jeżeli zdołasz odtworzyć ten cud. Jeżeli udowodnisz, że nauczyłaś się na błędzie i potrafisz naprawić strzaskaną miłość, porozmawiam z Usalem by w drodze wyjątku, zwrócił ci kochanka.
Osurela jednak smutno pokręciła głową. - Ojcze. Moje szczęśliwe wspomnienia, zostały zatrute bólem. Nie mam już łez dość czystych, by stworzyć drugą taką zbroję.
Sulon skinął w zrozumieniu. - Trwała miłość nie jest łatwa. Bywa bolesna i wymaga trudów i wyrzeczeń. Naprawienie miłości raz zniszczonej, bywa cięższe niż jej wyhodowanie. Jednak śmiertelnicy to potrafią i starcza im na to nawet ich krótkie życie. Dlaczego tobie miałoby się to nie udać?
Pokrzepiona, Osurela poczęła myśleć jak wykorzystać rady ojca. Myślała długo i uparcie aż wreszcie zrozumiała. To śmiertelnicy byli jej kluczem.
Powiada się, że kiedy łzy szczęścia poślubionych kochanków, spadną na ołtarz Osureli, zbiera je ona, by z okruchów ich i radości odbudować własną.
Wiecznie przeciwna jej Krinn, odciąga śmiertelników od trwałości związków, spowalniając pracę Osureli. Ale patronka miłości jest wytrwała i będzie pracować na własną miłość, choćby do skończenia świata. <3
- Trzeba mu oddać, opowiada całkiem interesująco. - Pomyślał Mordred wychodząc z karczmy. Było już późno i miał ochotę się przespać. Jedna rzecz nie dawała mu jednak spokoju.
- Byłaś niezwykle cicho Mandy. - Zagadnął. - Żadnych komentarzy i kąśliwych uwag. To do ciebie niepodobne.
- Wymyśliłam dwadzieścia osiem sposobów na zamordowanie Krinn, jeżeli się do ciebie zbliży - Odparła jego kochanka z dziwną radością, w której Mordred zauważył nutę histerii.
Czarnowłosy westchnął. Miłość jest trudna.
Praca numer 5
Spoiler:
Mówi się, że pewna rodzina cieszyła się szczególnymi względami Osureli, bogini wszystkiego co piękne. Na znak swojego patronatu, jedna z córek tej rodziny otrzymała pierścień, klejnotem jaki ten w sobie skrywał, była szczęśliwa łza bogini. Rodzina Anvrass nie tylko cieszyła się przychylnością bogini, lecz i ludzi, byli uzdrowicielami, dlatego szanował ich każdy. Jednak tam gdzie docierały wpływy Osureli, tak samo mogły dotrzeć wpływy Krin, która nigdy nie pozostawała jej dłużna. Również obserwowała ową rodzinę i obie córki. Nie ingerowała, dopóty nie zaciągnął się na służbę w domostwie wojownik imieniem Ailor. To właśnie jego upatrzyła sobie Krinn gdy tylko przekroczył próg domostwa. Nieświadomie stał się powiernikiem jej woli skierowanym na młodszą z sióstr. sobie młodszą z dziewcząt Marceę, tą która otrzymała łzę bogini. Każdy z domowników docenił służbę rycerza, zwłaszcza gdy wykazał się niezwykłym męstwem i oddaniem w stosunku do domowników. Przysięga znaczyła dla niego więcej niż życie.
Nie był on jednak jedynym z adoratorów Marcei, był też inny. Szlachcic, bogaty i szanowany. Mało kto wie teraz jak się nazywał, lecz to właśnie jemu oddano Marcee wedle wszelkich praw i decyzji, to właśnie on miał być jej mężem. Ludzie mieszkający w tamtym rejonie, twierdzili, że ta idealna para wspólnie zmieni świat. Dzięki wkładowi Krinn, Marcea kochała ich obu i mimo zgody na ślub ze szlachcicem, nie potrafiła zapomnieć o Ailorze. Podarowała mu więc pierścień ze łzą jako znak swojej prawdziwej miłości. Ailor w rozpaczy opuścił służbę tej rodziny, podobnież jak i Marcea która miała zamieszkać ze szlachcicem. Krinn jednak się nie poddała.
Dalsze ich losy są niezbyt jasne, rozmyły się w historii. Wiadomo jednak, że Ailor nie mógł zapomnieć o swojej ukochanej i zamierzał spędzić z nią dalsze życie. Krążą plotki o tym, że dwójka zaznajomionych z nim kowali wykonała dla niego obficie opłacone zlecenie, po którym wyruszył a wszelki ślad, zarówno o nim jak i o jego wybrance całkowicie zaginął…
Szlachcic natomiast nigdy nie rozpłynął się w powietrzu jak ta dwójka...
Praca numer 6
Spoiler:
Jak coś jest w kwadratowym nawiasie, znaczy że śpiewane w tym samym czasie.
Cytaty są śpiewane głosem męskim, reszta głosem żeńskim, każda zwrotka innym a refren hurem.
--------------------------------------------------------------------------------------
Opowiem wam historię, zbliżcie się waść,
O pewnym rycerzu co serca lubił kraść,
Imieniem Sławomir, liczko ma gładkie,
Wysoki i silny, bogaty na dokładkę,
Lecz nie daj kobieto się zwieść w jego pułapkę,
Gdyż bez serca jest on!
Och Sławomirze!
Och czemu, och czemu ty?
Och Sławomirze!
Przez ciebie lecą mi łzy.
Pierwszą za żonę miał urodną Agatę,
Co pasła stadnie krowy łaciate,
Razem mieszkali pod laskiem,
Zanim powiedział on:
"Wyruszam na bitwę, wrócę pojutrzejszym brzaskiem!"
I tyle widziała go!
Och Sławomirze!
Och gdzie jesteś, gdzie jesteś ty?
Och Sławomirze!
Wróć do mnie, wróć do mnie miły!
Drugą żoną była Zygfrylda,
Bogata dziewucha spod kowala szylda,
Zwiedzała szlacheckie progi,
Nie bała się trwogi,
Lecz wpadła w nałogi,
Kiedy zjawił się on!
Och Sławomirze!
Och przez ciebie, przez ciebie to!
Och Sławomirze!
Zabierz to, zabierz to zło!
Trzecią żoną była Małgosia,
O dobrym sercu choć bała się łosia,
Wszyscy ją znali,
Wszyscy kochali,
Lecz gdy mąż odszedł, wspólnie uznali,
Iż powiesiła się!
Och Sławomirze!
Och bez ciebie, bez ciebie nie mogę żyć!
Och Sławomirze!
Czemu nie mogłeś tu ze mną być!
Przy grobie Małgorzaty,
Siada szlachcic bogaty,
I rzecze tedy słowa te,
"Ku pomście Agaty i Małgorzaty oraz Zyfryldy też,
nie daj sprawcy zapomnieć, uświadom, niech zrozumie, niech wie!"
I serce zaczęło mu bić.
[Och Sławomirze!
"Zawiniłem, zawiniłem to fakt"]
[Och bez ciebie, bez ciebie nie mogę żyć!
"Przez me błędy, me błędy umrę dziś!"]
[Och Sławomirze!
"Ruszam ku drzewie na trakt"]
[Czemu nie mogłeś tu ze mną być!
"Będę mógł z tobą na zawsze być!"]
Nadszedł czas na wyniki!
Wszystkim uczestnikom chciałbym serdecznie podziękować za udział w zabawie. Dziękuję również naszym jurorom, którzy podjęli się trudnego zadania ocenienia prac. Nie przedłużając już, oto długo wyczekiwane przez was wynik tegorocznego konkursu walentynkowego:
Tario: 7 punktów Septo: 11 punktów Draco: 13 punktów Callisto: 15 punktów - trzecie miejsce Mordred: 17 punktów - drugie miejsce Juno: 21 punktów - pierwsze miejsce Gratulacje!
Trójka najlepiej ocenionych prac otrzyma pamiątkowe medale. A oprócz tego, mamy dla was fabularne upominki:
Juno - otrzymujesz magiczną igłę i złotą nić z wyspy Kalos. Obszyta nią chusta lub ubranie zyska niezwykłe właściwości, bo zacznie budować miłosne uczucie u każdego, komu je podarujesz i nosić je na sobie będzie. Rozkochany w tobie amant zrobi wszystko, by zaskarbić sobie twoją przychylność. Czy odwzajemnisz to silne uczucie, zależy wyłącznie od ciebie. Jak również to, do czego wykorzystasz obdarowanego. Powiadają bowiem, że w życiu liczy się tylko miłość i można dla niej zrobić wszystko. Masz szansę, by przekonać się gdzie leży granica. Albo oddać się gorącemu i namiętnemu romansowi, bądź związać się z kimś na wieki.
Mordred - w twoje ręce wpadnie rzecz niewielka, lecz potężna, bo rzekomo naznaczona przez samą Osurelę. Biała jak północne śniegi kryształowa łza umieszczona na srebrnym sygnecie. Naturalnie występujący w wysokich górach minerał, zwany potocznie Łzą Osureli zyskał swą nazwę z prostego faktu - przypomina idealnie obłą kropelkę lśniącej łzy. Czarodzieje i przyrodnicy dociekają w jaki sposób mogły powstać kryształy o tak nietypowym pokroju. Znane za to powszechnie są jego właściwości, bowiem stanowi rezerwuar energii magicznej o dużej pojemności. Egzemplarz, który otrzymasz, jest jednak nietypowy. Według załączonej doń krótkiej instrukcji, kryształ absorbuje z okolicznych żywiołów odrobinę energii wyłącznie w momencie szczerego wyznania miłości.
Callisto - do ciebie przyfruną dwa nietypowe ptaszki. Kolorowe papużki nierozłączki upatrzą sobie w tobie towarzysza i nie opuszczą aż do śmierci. Te dwa urokliwe zwierzątka, pochodzące najpewniej z dżungli Królestwa Archipelagu, mogą być bardzo gustowną i egzotyczną ozdobą dla mieszkania bądź żywym dodatkiem do wyjściowej kreacji, bowiem papużki te kochają przesiadywać na ramionach osoby, z którą czują się związane. Ich szczególną cechą jest to, że perfekcyjnie odczytują emocje właściciela. Podzielą jego gniew, radość bądź smutek, emanując nimi na swój własny, ptasi sposób.
Cała reszta uczestników konkursu otrzymuje kuferek słodkich, kakaowych ciasteczek wraz z listem miłosnym od tajemniczego adoratora. Może spróbujecie odkryć jego tożsamość?
Jeżeli posiadacie więcej niż jedną postać, napiszcie tutaj, w temacie, do której z nich powędruje nagroda oraz koniecznie powiadomcie o tym swojego prowadzącego, który przy najbliższej okazji "wręczy" wam ją w grze!
Papużki przekazuję na Callisto. Nie mogę się doczekać, aby podzieliły jej "gniew, radość bądź smutek, emanując nimi na swój własny, ptasi sposób." Królewska toga będzie teraz często prana!