"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"
Onyksowa figurka wielkości flaszki wódki, przedstawiająca bez wątpienia demona. Humanoidalna istota, o imponującej muskulaturze, obwieszona łańcuchami na których dyndają liczne klucze i kłódeczki. Głowę koronują dwa zawinięte w przeciwne kierunki rogi, a czerwone oczy zdają się lekko połyskiwać. W ręku trzyma otwartą księgę, w której widać schemat jakiegoś zaklęcia – może to sugerować, że ów demon para się magią wyższą. Błoniaste skrzydła na jego plecach, rozpostarte są jak do lotu i również dzięki nim całość prezentuje się okazale.
Działanie:
Posążek przyzywa nic innego, jak lubieżnego inkuba, który jest w istocie znawcą literatury wszelakiej, bibliotekarzem i samozwańczym kolekcjonerem książek. Z chęcią odpowie na każde pytanie związane z tą dziedziną, dorzucając do każdej wypowiedzi swoje mądrości. Poprowadzi on też dowolną bibliotekę lub harem, w zamian za odzyskanie wolności.
UWAGA: Po uwolnieniu, w okolicy mogą zacząć znikać książki. Dziwnym trafem, Inkub może mieć je w swojej kolekcji.
Droga Mateczko Herbio. Ten staruch Żerca nie opisał w wyglądzie obuwia. Zakładam zatem, że nosi na nogach jakieś typowe dla plebsu buciki z tego, co było pod ręką i przemierza w nich pół kontynentu. Trochę ubogość. Rozwiązaniem są...
Trzewiki ze skóry Tapedżara.
Wysokie za kostki, wykonane z charakterystycznej, szarej skóry Tapedżara buty łączą w sobie piękno wykonania z wygodą i praktycznością. Twarda, gruba na półtora centymetra podeszwa zabezpiecza stopę i doskonale sprawdza się tak na trakcie, jak i głęboko w dziczy. Poddana obróbce termicznej, wygarbowana, zaimpregnowana i odpowiednio przeszyta skóra zapewnia wysoki stopień nieprzemakalności. Równocześnie ich krój pozwala na satysfakcjonującą swobodę ruchów przy równoczesnej ochronie dla stawów. Całość już na pierwszy rzut oka daje się rozpoznać jako arcydzieło sztuki szewskiej ze swoim pięknymi a przy tym praktycznymi przeszyciami wzbudzając skrytą zazdrość wśród ludzi znających się na żeczy. Solidność obuwia zapewnia również jego wytrzymałość i odporność na korozję, przetarcia i warunki środowiskowe przez co zachowają idealny stan przez długie lata.
4. Dla Jedeusa:
Spoiler:
Sztylet z srebrnych monet.
Jest to sztylet wykonany z drobnych, starych, srebrnych monet nieznanego pochodzenia, w których znajdowały się otwory. Wpleciono w nie drut utrzymujący kształt małego sztyletu, który nadal jest w nim obecny. A następnie całość została solidnie nagrzana do tego stopnia że monety lekko stopiły się z drutem utrzymującym ich kształt, następnie skuta tworząc w ten sposób solidną formę. Nie jest on zdecydowanie robotą zawodowca można wręcz powiedzieć że ktoś próbował stworzyć improwizując broń. Została ona zaostrzona jednak w bardzo fachowy sposób, posiada obusieczne ostrze. Czubek został jednak przekuty na tyle że można tym sztyletem skutecznie dźgnąć. Całość jest na tyle wypolerowana i ładnie wyglądająca że można uznać go za ozdobę. Posiada kształt typowego sztyletu. Długość całkowita sztyletu to około 30 cm.
"Okrągły pojemnik wielkości połowy kobiecej pięści, wykonany z drewna koloru sadzy. Widnieją na nim fantazyjne, opalizujące kształty, których nie sposób opisać ludzkimi słowami, wzory były wykonane niczym arcydzieło muzyczne, spokojne i stonowane, lecz budzące podziw nawet wśród najbardziej opornych i ślepych na piękno. Sam pojemnik sprawiał wrażenie zaklętego, jednak to jego zawartość potrafiła przyprawić o zawrót głowy najbardziej nieugiętych mężczyzn. Puder zawarty w środku był całkowicie biały i przesiąknięty magią, każdy kto zobaczył osobę, która pokryła nim twarz widział swój ideał piękna. Puder natychmiast traci swoje właściwości przy najmniejszym kontakcie z wodą.
Z pewnością jest bardzo cenny.
Historia tego przedmiotu nie jest jasna i najprawdopodobniej była trzymana w tajemnicy przez bardzo długi czas, niektórzy mówią, że powstawał on na potrzeby działań infiltracyjnych podczas wojen, podobno zmieniał on osoby w doskonałe kopie osób, których krew weszła w kontakt z tym magicznym proszkiem.
Inni zaś mówią, że jest to całkowicie nowy wynalazek i używają go ekskluzywne kobiety do wynajęcia oraz damy na dworach…"
Chyba odpowiedni prezent dla Josephine
7. Dla Leevakka:
Spoiler:
Nawet najpotężniejszy bohater zmuszony jest czasem opuścić swoich towarzyszy. W twoim życiu ta chwila właśnie nadeszła. Porzucasz wszystko i gnasz na złamanie karku wiedziony jakąś irracjonalną potrzebą. Jest to silniejsze od ciebie, wiesz także, że możesz liczyć wyłącznie na siebie. Inni tylko by cię krępowali. Źle się z tym czujesz, jednak w głębi serca wiesz, że jest to prawda; są przecież sprawy, w których nikt cię nie wyręczy.
Twoje zadane musi poczekać. Losy twojego świata, wieloletnie poszukiwania okazują się mało ważne; cel, do którego konsekwentnie dążysz może jeszcze poczekać.
Chwila poświęcona sobie i swoim potrzebą pozwoli ci lepiej zrozumieć otaczający cię świat. Wiesz, że takie właśnie jest życie i nie możesz tego zmienić, jesteś tylko sobą. Kruchą istotą, żywym organizmem. Elfy, ludzie, krasnoludy. Wszyscy stają się bezbronni – ulegają wzbierającym w nich zewowi. Królowie, chłopi, mieszczanie. Żebracy i bandyci. Najwięksi magowie oraz wielcy mistrzowie. Kim jesteś ty, by próbować tego uniknąć?
Ulegasz. Wiesz, że zajmie to tylko chwilę. Chwila – być może pozbawiona nawet bólu – i znów odnajdziesz swój wewnętrzny spokój.
Czujesz wzbierające, przenikające cię na wskroś fale. Zimny pot zrasza ci czoło.
Wreszcie dobiegasz. Ostatkiem sił kopiesz w lite drewno, które odskakuje z głośnym łoskotem. Czujesz obecność innych, odwiedzających to miejsce przed tobą. Subtelną aurę, przenikającą wszystkie zakamarki. Słyszysz jak do ciebie szepczą. Wiedzą, że już za chwilę cząstka ciebie dołączy do nich. Nie byłeś pierwszym, który to zrobił, nie będziesz także ostatnim...
Ściągasz portki i siadasz z westchnieniem ulgi. Drzwi od wychodka zatrzaskują się za tobą z szyderczym trzaskiem, tłumiąc odgłosy towarzyszące twojemu wyzwoleniu.
Jesteś wolny.
Lekko nadpsuty gulasz nie był najlepszym wyborem twojego życia, jednak masz to już za sobą. Cenne doświadczenie zawsze okupione zostaje wielkim cierpieniem.
Twoja ręka wędruje w bok i zaciska się na długim, stalowym przedmiocie, którego chwilę wcześniej tam nie było. Ze zdziwieniem obracasz głowę. Czyżby był to...
Tak!
Twoim oczom ukazał się legendarny, poszukiwany przez pokolenia awanturników, artefakt. Kuta, żelazna klina, wytrzymały jelec ze stali księżycowej. Wytarta od często używania rękojeść, wyryte na której runy zatarły się już niemal zupełnie. Zaciskasz wokół niej dłoń – wydaje się stworzone właśnie do dzierżenia przez ciebie. Słyszysz subtelną, podniosłą pieśń; marsz wyśpiewywany tysiącem męskich głosów. Niewiele myśląc, wyrywasz broń z krępującego ją więzienia. Klinga zaczyna żarzyć się szkarłatem. Czujesz bijące od niej ciepło.
Berło Króla Sedesów należy teraz do ciebie.
Czujesz drzemiącą w nim moc, podświadomie wiesz, że płomień pojawi się w obliczu wrogów – spopieli ich, czy wyłącznie ostrzeże cię o ich obecności? Wszystko zależy od tego, jak dobrze poznasz jego możliwości. Pozwól mu zgrać się ze sobą, a być może dorównasz nawet samemu Królowi...
Zdajesz sobie sprawę, że broń ta warta jest na czarnym rynku sporą sumkę. Być może udałoby ci się wytargować nawet pięćset błyszczących gryfów.
Co zrobisz z Berłem?
Czy podejmiesz wyzwanie? Czy spróbujesz sięgnąć po koronę Króla?
Uważaj jednak.
To wysoko postawiona poprzeczka.
Spoiler:
8. Dla Sherdsa:
Spoiler:
Gdy Nivienn drogą będzie szła
Albo nocą smacznie spała
Lub też czary rzucać będzie
Znajdzie mnie, nawet w pędzie
Czapkę karmazynowatą
Na zimę, jesień i lato!
Leżącą odłogiem gdzieś tam
Wspaniałą do stroju madam!
Puchem białym oczy cieszę
Pomponem mym radość niesę
A czasem, na twoją głowę
Przyzwę i ciastka połowę!
Taką to magiczną czapkę
Dostaniesz dzisiaj na gwiazdkę!
Prawdziwa! Żadna atrapa!
Dla drugiego Herbii trapa!
Posłaniec przynosi podłużną kopertę. Jest w niej poskładany bilecik, gęsto zapisany równym i bardzo przyzwoitym pismem. Tak przyzwoitym, że każde słowo brzmi jak szczera, naprawdę najszczersza prawda. Bez żadnej podpuchy.
Kiedy trzymając w dłoniach tę pożółkłą karteczkę wypowiesz następujące słowa: "Kasza manna, wódka, śledzie? Dość! Na wyspy droga wiedzie!" (spokojnie, to nie zaklęcie!), bez szemrania wpuszczą Cię na najbliższy statek płynący w stronę Archipelagu. Za darmo i z honorami. A zakonny przełożony da Ci zaległy urlop, choćby Oros najechały demony.
Po dopłynięciu na miejsce masz zapewnione dwa tygodnie wypoczynku z zakwaterowaniem w uroczym pensjonacie dla pielgrzymów Trzy Gracje na Wyspie Drzewa (najdalej wysunięta na wschód i zdecydowanie najpiękniejsza wysepka w okolicach Kattok).
Wygody:
- Noclegi w wygodnym hamaku, w pokoju zamykanym na klucz, w pięknym otoczeniu i miłym towarzystwie.
- Przyjazny klimat, ciepła woda w sam raz do kąpieli, niesamowita przyroda (zalecamy zabrać lekkie odzienie!)
- Urozmaicony jadłospis, skomponowany z lokalnych przysmaków (mleczko kokosowe, banany, perłowe jagody, wędzone syrenie ogonki etc.). Całe wyżywienie gratis!
Atrakcje:
- "Ogrody koralowe i ich magia" - pływanie z syrenami i/lub rekinami (w zależności od tego, co w danym momencie będzie dostępne).
- Nauka poławiania pereł we Wschodnich Wodach pod okiem doświadczonych mistrzów.
- Warsztaty wyplatania spódniczek z morskiej trawy.
- Nauka tradycyjnych tańców Elfów Wschodu.
- Tradycyjne tatuowanie: możliwość oglądania wiekowej mistrzyni A'huaiti przy pracy; dla odważnych możliwość oddania się w jej ręce i zyskania niepowtarzalnej ozdoby na całe życie!
- Zwiedzanie pozostałości starożytnej cywilizacji trolli (ukryte w dżungli ruiny zachwycą każdego!).
- Oprowadzanie po najmłodszym, lecz obecnie najpotężniejszym sanktuarium Sulona na całej Herbii (gigantyczne drzewo, które w ciągu jednej nocy rozsadziło niewielką kapliczkę to coś, czego nie ogląda się codziennie!).
- Romantyczny wieczór na Wyspie Grot, oglądanie słynnej różowej łuny.
- Zakupy na Wonnym Rynku w Eroli.
- Zwiedzanie Bursztynowej Winnicy (degustacja, możliwe zakupy po okazyjnych cenach).
- Wieczór z duchami - degustacja lokalnych środków odurzających.
- Dzień z piratami! Poczuj się jak jeden z morskich złoczyńców! Razem z pijanymi rumem kamratami obrabuj królewski okręt, a później zabaw się i odpocznij w tawernie na pirackiej wyspie Karmenie!
- "Życie seksualne dzikich" czyli zmysłowa wyprawa do Dżungli Tuk'kok i przygoda, o jakiej śniło się jedynie lubieżnym autorom "Pięćdziesięciu lyc sakirowca"...
- Opcjonalnie: możliwość szkalowania leśnych elfów z niejakim Mancinellą na czele. Jeśli dopłyną na wyspy akurat w tym terminie.
Nie wahaj się, wyrusz już dziś!
11. Dla Hrabiego Wąsa:
Spoiler:
Gwiazdy nad traktem mrugały intensywnie, gdy iskry z ogniska gasły na ich tyle. Jaskrawo było, nadto.
- Żaden pokój - powiedział krępy starzec - ani tym bardziej kapitulacja. Cóż to bowiem są za pojęcia? Tfu!
- Na własne oczy widziałem, jak diabelskie sidła wykrzesują z Aidana ostatni oddech! - podjął rudzielec z opaską na oku. Spędzono ich z frontu, drżących przed istotą diabelną, rozbito szyki, pognano w szpaler przed lasem.
- Hrabio! Jak dobrze, że tu jesteś, dzięki niech będą Bogom. - zawołała Edwina Augustyńska z Crestlandów. Biegła trzymając swoją spódnicę wysoko uniesioną. Hrabia pomyślał mimochodem, że ma strasznie chude nogi i wąskie biodra. Jak taki chuderlak mógł się poruszać? Przecież ble wiatr ją porwie.
- Pani, Ty żyjesz... Co się stało? - zapytał poruszony hrabia.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, wymknęłam się ze stolicy. Bestia znikąd mordowała wszystkich. Mnie czekałby taki sam los. Musimy czym prędzej udać się do Książęcej Prowincji. Do Jakuba! - powiedziała szlachcianka, ignorując wszystkich dookoła poza hrabią - Chcę żebyś poszedł ze mną.
- Wydaje mi się, że będziemy potrzebować wyjaśnień. - wtrącił starszy generał, którego sadło wystawało spod przymałej kolczugi. Ostatnimi czasy chyba nie lubił być ignorowany.
- Toż to zdrajca! - krzyczał rudzielec, a z nim inni zgromadzeni. Atak demona na pałac podzielił wielu, lecz wszyscy zgodni byli, co do tego, że książę Jakub był wrogiem. Nie mogli upatrywać w nim sojusznika. Nawet jeśli plugawy mieszaniec spustoszył Keron, zaś przerzedzone siły korony odpierały ataki ożywieńców.
- Pomijając potwora w pałacu, walczymy tu z pierdolonymi chodzącymi trupami, które przyszły z Nowego Hollar! Więc pytam, co dalej? - podsumował dotychczas milczący siwowłosy rycerz o ciemnej karnacji.
- Znajdźmy źródło problemu. - odparł mentorsko hrabia D'arzul.
...
Korytarz pod ziemią kończył się cienkimi drzwiami, które nie chciały się od razu otworzyć. Dopiero jak naparli nie jeden raz wspólnymi siłami to się otworzyły. Jak się okazało, po drugiej stronie były ukryte za szafą, która wywróciła się z hukiem pod siłą nacisku. Znaleźli się w lochach, co łatwo było stwierdzić po wiszących łańcuchach i małych celach z kratami. Na środku korytarza stali zakapturzeni akolici i garstka wyróżniających się długouchych. Otaczali czarną wyrwę w powietrzu, ale teraz odwrócili się w stronę hałasu.
- Kurwa, no nie. - wtrącił pod nosem ktoś z tłumu.
...
Ludzie zrywali się, nasłuchując zgrzytania okiennic. Przywierali do brudnych okien, nie pewni, co widzieli. Bohaterów, czy oprawców?
W pałacu panował iście szampański nastrój. Wino lało się strumieniami, pieczeń szarpano łapami, zapominając o nadwornej etykiecie.
- Kazał jej przestać, ale jeno roześmiała się w twarz i rzekła jemu, aby się oddalił. Tedy on zamachnął się i trącił szpikulcem prosto w jej pierś. Wymoczki padły od naszych ostrzy i koszmarów z wyrwy. Uratował nas. - ogłosił na ile tchu miał w piersi dostojnie odziany senior.
Ździebko pomylony prezent dla równie pomylonego elfa spoczywa na dnie ozdobnego, drewnianego kuferka. Z zewnątrz wygląda on jak każdy taki pojemnik, choć już na pierwszy rzut oka można zauważyć, że jest to istny popis stolarskiej sztuki, a wszelkie okucia, klamry, narożniki i skoble wykonano z należytą pieczołowitością.
Po otwarciu skrzynki kluczem w kształcie jelenia, zawartość okazuje się ukryta pod pergaminowym zwitkiem, ostemplowanym, choć pozbawionym jakiejkolwiek pieczęci.
Zwięzły okólnik pisany był najwyraźniej w języku starokerońskim, co wyjaśniałoby brak pewnych liter. Pod listem skrywa się butla z turońskim absyntem, dzieło saran-duńskich mincerzy – miedziana moneta wielkości małego bochenka z koroną na rewersie oraz najnowszy wyrób lokalnych mistrzów balwierstwa: idealnie odwzorowana replika Pierwszych Wąsów Keronu, gotowa do przyklejenia nad górną wargą po zaaplikowaniu odrobiny żywicy.
Bibeloty zdają się pozornie bezwartościowe, jednak po bliższej ewaluacji nawet najbardziej tępy hochsztapler wyczułby subtelną, magiczną aurę bijącą od wszystkich przedmiotów, więc może warto byłoby powstrzymać się przed ich pośpieszną utylizacją...
14. Dla Septo:
Spoiler:
Drogi Septo,
niech Cię duch tegorocznej Wiwerny pobłogosławi szczęściem w fabule. Jako prezent ode Mnie dostajesz mój drogi:
— urk-huńskiego zęba (walutę). Orzeł czy reszka? O tym będzie decydować los. Jeśli wyrzucisz awers, moneta magicznie zamieni się w to, czego aktualnie twoja postać najbardziej w danym momencie potrzebuje. Być może będzie to wychodek, być może przepustka lub nawet myśl w głowach strażników, że w sumie to ciebie nie chcą aresztować. Wyrzucając rewers, zamieniasz się w... orka! Wściekle zielonego, wyrośniętego(aż 2 metry!), niesamowicie silnego (siła zwiększa się do 9), ale spokojnie - tylko na jedną dobę. Potem wracasz do starej postaci, chociaż jeśli nie przypilnujesz swoich rzeczy, nie pojawią się magicznie obok Ciebie
— dzwonek. Jego głuchy, niepodobny do żadnego dzwonka dźwięk, który bardziej przypomina... ryk, a także wywołuje dziwne uczucie deja vu, przywołuje dla ciebie iluzję wiwerny. Nie jest ona do odróżnienia od prawdziwej wiwerny, ale oczywiście nie można jej zabić ani dotknąć. Jest to po prostu sztuczka, którą można wykorzystać do zasiania paniki wśród ludu. Aby ją przyzwać, należy trzy razy potrząsnąć energicznie dzwonkiem. Tak też trzy razy można ją przywołać, po czym dzwonek rozsypuje się w pył, który zaraz delikatny zefirek rozwiewa z dłoni Septo, szepcąc jedno znajomo brzmiące słowo: Tar'ur.
— jak już jesteśmy w temacie wiwern, to ostatnim Twoim prezentem będzie fiolka z substancją wykonaną z jadu z ogona wiwerny, którą to można pokryć łącznie 25 strzał. Jej właściwości są takie same, jak jadu wiwerny, a więc - śmiercionośne
Wszystko to spakowane jest w jedwabny, czarny woreczek przewiązany czerwoną wstążką z karteczką z napisanym nań ozdobnym pismem Septo.
15. Dla Aishele:
Spoiler:
Futerko jego w kolorze brązu i bieli, łaciate niczym krowa, acz rozmiarami za nic bydłu nie dorównuje. Imię jego Rupert Baltazar Goch. Niegdyś znamienity czarodziej, który jeszcze Wielki Mistrz Eckard srał w pieluchy. Jak to często bywa na szczycie, pycha uderzyła do głowi Rupertowi, przez co nie dopilnował spraw ważnych i podczas jednego ze swoich eksperymentów został polimorfowany prosto w dumną postać gryzonia. Świnki morskiej, tak dokładniej. Po tych wielu latach, niegdysiejszy mistrz magiczny pogodził się z faktem, iż zjebał niemożebnie, i opanował tajniki nowego ciała całkiem nieźle. Jednak z poprzedniego wcielenia został mu charakterek nieznośny i rozgadanie godne najstarszych przekupek z Saran Dun. Nikt nie pobije go w ilości słów wypowiedzianych na minutę, na każdy możliwy zaistniały temat. Ponieważ brakuje mu inteligentnych rozmówców, jakoby świnki morskie (te prawdziwe) nigdy nie były zbyt rozmowne, raz wzięty za przyjaciela nie odczepi się przez długi czas. A zamęczyć rozmową potrafi… Choć, będąc sprawiedliwym, trzeba mu przyznać. Gdy jego przyjaciel-rozmówca w tarapaty wpadnie, to mimo skromnej budowy, Rupert Baltazar Goch zrobi wszystko, by wyciągnąć ziomka z tarapatów. Przynajmniej raz.
16. Dla Sylviusa:
Spoiler:
Sylviusie, dla jednej z Twoich postaci święta okazały się wyjątkowo rodzinne. Ogień trzaskający w kominku, zapach świeżo ściętej choinki, stojącej obok suto zastawionego stołu. Dokładnie dwanaście potraw, których bazą są grzyby, kapusta i ryby. Na białym obrusie znajduje się sześć nakryć. Jedno z nich należy do Ciebie, drugie dla niespodziewanego gościa, który prawdopodobnie w ogóle się nie pojawi, zaś pozostałe cztery należą do Twojej rodziny. Nie ważne jak martwi lub też jak boscy są ci, z którymi łączą Cię więzi, pojawi się ten, kogo wybierzesz. Spędzicie nastrojowy, świąteczny wieczór w spokoju, wzajemnym zrozumieniu, zgodni jak chyba nigdy dotąd. Będziesz mieć okazję, by porozmawiać z każdym z nich, powiedzieć to, czego być może nie miałeś okazji do tej pory. A nade wszystko, będziesz miał okazję złożyć życzenia.
Tę noc przepełnia wyjątkowa magia, dlatego jedno z życzeń, które złożysz, spełni się. Może to być życzenie odzyskania zdrowia przez wujka, może to być jedwabna suknia dla kuzynki, która zawsze o niej marzyła, a może ktoś zdecyduje się zrobić to, co uważałeś za słuszne i wyraziłeś nadzieję, że i ta osoba to dostrzeże? Sam wybierz.
Ah, no i oczywiście, czym byłyby święta bez drobnych upominków, które z pewnością przynieśli dla Ciebie inni? Dostałeś ich cztery, wszystkie starannie opakowane w kolorowy papier i obwiązane wstążkami w czerwonych i zielonych kolorach. Pierwszy, to mucha. Elegancka, czarna mucha, która sprawi, że zawsze będziesz gustownie wyglądał. Nie ważne, czy prócz niej założysz wytworny frak, czy worek po kartoflach – z nią możesz wejść nawet na królewski bankiet i nikt nie posądzi Cię o bezguście. Drugim podarkiem są ciasteczka. Ot, korzenne, ale tak pachnące, że każdy się na nie skusi. I każdy poczęstowany spojrzy na Ciebie przychylniejszym okiem. Trzecie jest lusterko. Nie byle jakie! W eleganckiej srebrnej ramce, troszkę podniszczone, które czasem, gdy ma dobry humor, będzie gotowe doradzić Ci, w czym prezentujesz się najstosowniej do okazji. A nawet jeśli nie, to przynajmniej sobie z Tobą pogada. Ostatni prezent, który otworzyłeś, jest niepozorny. Ot, malutki kamyczek, zupełnie jak grudka skały. Nie oceniaj jednak po pozorach. Wystarczy, że bardzo ładnie poprosisz, a zmieni się w minerał, jakiego potrzebujesz. Tylko raz, już na zawsze, ale dokładnie w to, czego sobie zażyczysz. Wesołych świąt!
17. Dla Skirona:
Spoiler:
Skironie,
Twoim prezentem świątecznym jest pęk kluczy, który Emily odnajdzie w fabule. Nie są to jednak byle jakie klucze – dołączono do nich list tajemniczej i nieznanej Ci L., która pragnie wypożyczyć je swojej przyjaciółce A. i prosi o jak najszybszy zwrot po ich użyciu. Z treści listu wynika, że L. jest obsesyjną fanatyczką niejakiego Vincenta Steinmeyera i dorobiła potajemnie wspomniane egzemplarze kluczy, by móc podążać wszędzie jego tropem. Dalej enigmatyczna wzmianka konstatuje krótko, że z jakiegoś niezrozumiałego powodu nielegalne zdobycie kopii było możliwe tylko dzięki zaćpanemu elfowi o parszywej gębie, handlującemu wyjątkowo syfiastym towarem. Niestety wpierw musisz przebrnąć przez stosy akapitów porównujące Steinmeyera do głównego bohatera poczytnego erotyku „Pyęćdzyesyąt lyc Sakyrowca”, a także opisy rozpalenia z powodu faktu, iż zaszczycił L. spojrzeniem na korytarzu, nim dowiadujesz się jakichkolwiek konkretów. Te z kolei przedstawiają się następująco: klucze są od drzwi komnaty Steinmeyera, jego gabinetu, prywatnych pomieszczeń komtura Oros, Lwicy z Oros i paru innych istotnych, a zwykle niedostępnych uniwersyteckich miejsc. Doskonała okazja, by zabawić się w huncwota albo w randkę w ciemno!
18. Dla Yoel:
Spoiler:
Yoel odwróciła twarz od stołu dokładnie na sekundę, a jej oczom nagle ukazał się niedbale zapakowany prezent. Nie miała pojęcia skąd się tutaj wziął. Siedziała przecież w karczmie, zaciągnięta przez jakąś dziewuchę. Była zupełnie zagubiona, a tu pojawił się jeszcze dziwny pakunek. Czerwony materiał był pospinany tysiącem szpilek, aby trzymał się na drewnianej skrzynce, a prowizoryczna zielona kokarda budziła politowanie dla autora. Mimo wszystko ciekawość zjadała diabelstwo, co znajduje się w środku? Jej dłonie prowadził dziecięcy instynkt. Dotknęła tiulowej wstążki, którą pociągnęła pewnym ruchem, aż opakowanie zsunęło się po ściankach prezentu. Skrzynka z drewna bukowego nie była zbyt duża. Nie interesując się wszystkim tym co dzieje się do okoła niej, otworzyła wieczko. Pierwsze co dotarło do niej to zapach pięknej wody perfumowanej. Na początku poczuła woń bryzy morskiej połączony ze słodyczą miodu. Dopiero po chwili poczuła o wiele mocniejsze nuty, tj. różę cynamon i cywet. Zakręciło się jej w głowie, aż poczuła się błogo.
Wtem spostrzegła na wysłanym ażurem dnie prezentu masywną fiolkę, która jaśniała intensywnym pulsujacym błękitnym światłem. Szklaną grubą prawie jak cały flakon szyjkę zamykał drewniany korek zabezpieczony stalowymi zapięciami. Nie miała pojęcia co znajduje się w środku, ale kierowana ciekawością otworzyła prezent. Nawet nie wiedziała czy jest dla niej. Gdy tylko odkorkowała go, z wnętrza wyleciał blask i zaczął tańczyć w powietrzu, aby po chwili schować się w dłoniach Yoel. Nie tworzył żadnego ciepła, przynajmniej odczuwalnego przez jej ciało. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków, choć po chwili przemówił do niej w sposób, którego by się nie spodziewała.
Diabelstwo ujrzało obrazy, jakby śniła na jawie. Niewielki gabinet o piaskowych ścianach i cała aparaturą alchemiczną, w którym goblin w złotym stroju kręcił się między flakonami. Do środka wpadli nagle ludccy najemnicy.
- Zagh'aharze pozdrowienia z Qerel od twojego dawnego wspólnika - zabrzmiał głos jednego z zamaskowanych, który uderzył w szklany sprzęt, a fragmenty aparatury spadły na ziemię z głuchym trzaskiem.
- Zabieramy to co należy do naszego pracodawcy w ramach strat, które doświadczył w wyniku twoich przekrętów - ciemna dłoń mężczyzny wskazała jednemu z jego ludzi flakony podobne do tego, który Yoel znalazła w skrzynce - ogniki czarodziejów zapakować do skrzyń.
Wizja się skończyła. Wystarczyło, aby zrozumieć z kim ma przyjemność przebywać. Ogniki to stworzenia na wyginięciu, które zostały wytępione w większości przez alchemików z zachodu dla bioplazmy magii. Potrafi żyć po wieleset lat. Nie to jednak jest ich szczególną cechą. Każdy z nich stanowi świetny magazyn energii magicznej, potrafią leczyć swojego właściciela z ciężkich ran, ale również usnieżać ból. Ten ogniki jednak jest wyjątkowy. Jego gatunek na terenach Urk-hun zwany jest łagodnym wiatrem. Potrafi odgonić smutki i troski, ukazując swojemu Panu radosne wspomnienia, ale przede wszystkim otaczając aurą ulgi i bezpieczeństwa. Mówi się, że gdy ogniki zostanie darowany drugiej osobie w dobrej wierze staje się jej przyjacielem i będzie chronił ją przed niebezpieczeństwem - nie tylko ostrzegając, ale również poświęcając swoje długowieczne życie, choćby rozładowując drzemiące w sobie pokłady energii.
19. Dla Callisto:
Spoiler:
Twój Mikołaj zasnął gdzieś w zaspie i nie dojechał na czas… Wobec tego otrzymujesz póki co PREZENT ZASTĘPCZY. Uwaga, produkt oprócz goryczy egzystencji może zawierać alkohol – nie dawać dzieciom!
Kolega Meaglin ma wręcz ujemne zdolności artystyczne więc tak czy inaczej nie zaliczy wszystkich zabaw świątecznych, natomiast ludzi na razie nie zna wystarczająco dobrze, żeby zgadnąć kogokolwiek poza mną i Cesarzową.
Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.