Medycyna i uzdrawianie

1
“O leczeniu, chorobach, szpitalach i wiejskich zabobonach, czyli medycyna ludów Herbii”, praca autorstwa Juliusza Vendela, lekarza i badacza zwyczajów ludów całego kontynentu. Trzecia część wspólnego dzieła uczonych Uniwersytetu w Oros, zatytułowanego “Życie Herbian. O egzystencji ras wszelkich”.
Obrazek
Choroby oraz rany nękają wszystkie rasy od dawien dawna. Począwszy od powszedniego przeziębienia, bywającego często nadal przyczyną wielu zgonów, poprzez krzywice, liczne urazy, ospę i gangrenę. Trudno orzec jednogłośnie, kiedy to powstały pierwsze szpitale, ale o wiele łatwiej wskazać, w którym momencie zaczęła wyłaniać się profesja uzdrowiciela i lekarza. Mimo upływu lat lecznice i szpitale zazwyczaj powstają w pobliżu świątyń, będąc od nich zależnymi finansowo. Wierni wspierają kapłanów i kapłanki ofiarowując dary, a ci zatrudniają specjalistów lub sami opiekują się rannymi i chorymi.

Urazy i choroby pojawiały się niezwykle często już w początkach istnienia ras rozumnych. Długie wędrówki w poszukiwaniu jedzenia, walki z dzikimi zwierzętami oraz prowadzenie wojen z wrogami, upadki z wysokości, pożary – wszystko to doprowadzało do sytuacji, w której dla ratowania życia i zdrowia konieczna była interwencja fachowca. Pierwsi mieszkańcy Herbii radzili sobie z chorobami metodami prób i błędów: jeśli złamana noga bolała przy chodzeniu, starano się nie narażać jej na zbędny wysiłek, jeśli po zjedzeniu rośliny cierpieli na bóle brzucha, więcej po nią nie sięgali. Można przyjąć, że dzięki takim zachowaniom wszystkie rasy wykształciły dwie sfery obyczajowe, charakterystyczne dla większości funkcjonujących obecnie społeczeństw. Mowa tutaj oczywiście o grupie zachowań szkodliwych, zakazanych, czyli tabu i tych drugich, należących do grupy działań pożądanych, czyli społecznych rytuałów. W uproszczeniu na to, co szkodzi i na to, co pomaga. U początków dziejów ras rozumnych rolę lekarza najczęściej sprawowali przywódcy lub ich najbliżsi zaufani pomocnicy. Większość chorób leczono za pomocą ziół, masaży, okładów i dobranego jedzenia. Ówcześnie bardziej skomplikowane przypadki, o czym przeczytać można w licznych historycznych analizach akademickich, takie jak ospa, paraliż, psychoza nie były leczone, a chory był zazwyczaj uśmiercany. Miało to zapobiegać rozprzestrzenianiu się chorób. Z czasem leczeniem zajęli się czarodzieje oraz czarodziejki, dla których zdrowie było kolejnym pretekstem do zgłębiania wiedzy tajemnej. Biedniejsi, których z czasem nie stać było na opłacenie uzdrowiciela, szukali łatwiejszych sposobów - i tak narodziło się wiele zabobonów i “cudownych” ludowych metod na wszelkie dolegliwości, jednakże o tym w dalszej części mojej naukowej rozprawy.
Obrazek
Rozwój medycyny i sztuki lekarskiej był, a nawet nadal jest, hamowany powszechnym strachem przed operacjami, a niekiedy samymi postaciami uzdrowicieli. Symbolem rozpoznawczym, którym starsi straszą dzieci, stała się maska tak zwanych lekarzy zarazy, przypominająca dziób ptaka, w który uzdrowiciele umieszczają wonne zioła. Zabiegi budzą powszechną grozę, a chorzy wolą częstokroć śmierć niż poddanie się operacji, przynoszącej niewyobrażalne cierpienia, którego wynik jest niepewny. Stare zapiski oraz badania współczesnych uczonych przynoszą jednak kilka ciekawych informacji. Równie istotne wydaje się badanie grobowców i świątyń – tam wiedzy dostarczają naścienne rzeźby i malowidła. Wiadomo, że u zarania dziejów uzdrowiciele wykonywali zabiegi kastracji i obrzezania (niekiedy jako karę lub inicjację), zdolni byli wydobywać z ciał groty strzał i kolce roślin, zszywać rany, amputować kończyny, trepanować czaszki. Krew tamowano za pomocą tamponów z włókien roślinnych nasączonych olejem, co obecnie jest również stosowane, a krew płynącą z ran zdarzało się tamować rozżarzonym metalem. Używane do tych zabiegów narzędzia wykonane były najczęściej z cyny, brązu i ołowiu. W późniejszym czasie zastąpiono je tworami żelaznymi.

Co ciekawe, przed III Erą zawód lekarza często był sprowadzany do rangi rzemiosła. Założenie Uniwersytetu w Oros przyczyniło się do wyspecjalizowania profesji lekarskiej oraz podniesienia prestiżu tego zawodu. Właśnie wtedy badacze upatrują się powstania znaczących różnic w postrzeganiu leczenia. Osoby bez wykształcenia, które opierają się jedynie na swojej wiedzy praktycznej (przypominając tym samym pierwszych uzdrowicieli), nazywane są łaziebnikami i cyrulikami. Rolę tę może pełnić miejscowa zielarka, akuszerka, kat albo golibroda - znają oni podstawy anatomii, pobierając za wszelkie czynności często niemałe sumy. Powszechni są szczególnie na terenach wiejskich, gdzie gmin nie ma możliwości korzystania z usług miejskich uczonych. Niedługo później narodził się zawód wędrownego uzdrowiciela-chirurga, który przemieszcza się od wioski do wioski, świadcząc swoje usługi. Skostniałym stał się podział na wykształconych lekarzy, wykonujących coraz to bardziej skomplikowane operacje i balwierzy, w których zasięgu pozostają jedynie drobne zabiegi. Uniwersytet przygotowuje absolwentów do stawiania trafnych diagnoz, jak również do posługiwania się bogatym instrumentarium. Wymienić tu należy: gąbki, bańki z rogu, zgłębniki, szpatułki, kaniule, haki, skalpele, trepany i kleszcze do usuwania zębów. Kaniule w formie cienkich rurek najczęściej wytwarza się z pawich lub gęsich piór, łączonych ze zwierzęcym pęcherzem – przyrząd ten służy do wstrzykiwania płynu lub powietrza do jam ciała. Warto wspomnieć, że studia medyczne, a w szczególności chirurgia, były przeznaczone jedynie dla mężczyzn, a zawód częstokroć przechodził z ojca na syna. Obecnie coraz częściej spotykane są lekarki. Częściej jednak kobiety, zazwyczaj kapłanki, zajmują się inną, równie pierwotną dziedziną, jaką jest położnictwo.

Utworzenie sztywnych granic państw i podział Herbii na poszczególne strefy kulturowych wpływów, odcisnęły widoczny ślad na wielu profesjach i zawodach. Różnice kulturowe wpływają także na zajmujących się sztuką uzdrawiania. Ludy Południa wyspecjalizowały się w zabiegach rytualnych, polegających na wprowadzaniu ozdobnych przedmiotów do nosa, uszu czy warg oraz nacinaniu skóry w celu utworzenia blizn o różnym znaczeniu, często religijnym lub świadczącym o przynależności plemiennej. Zwyczaje te, w późniejszych latach, przejęli mieszkańcy Archipelagu. Elfy natomiast udoskonaliły precyzję - od dawien dawna używają cienkich nici, znają metody ucisków punktów witalnych oraz rzucania skomplikowanych zaklęć. Krasnoludom i niziołkom bliżej w tych kwestiach do ludzi, gdyż częściej niż magii zawierzają sprawnym dłoniom i światłym umysłom. Należy pamiętać, że do najważniejszych zadań wykształconych chirurgów należy ratowanie rannych żołnierzy. Niestety mimo ich usilnych starań oraz postępu w dziedzinie medycyny śmiertelność wśród operowanych pozostaje ogromna. Po pierwsze, nadal nie znaleziono żadnych skutecznych środków do zmniejszania bólu podczas operacji, stąd też tak niezastąpiona wydaje się obecność wyspecjalizowanych czarodziejów, zdolnych swoimi czarami uśmierzać ból, wprowadzać w stan śpiączki, uniewrażliwiać niektóre miejsca. Takich magów jest jednak niewielu – dziedzina ta cieszy się znacznie mniejszą popularnością niż magia bitewna, czy użytkowa. Stosuje się zatem mniej wyszukane sposoby znieczulania: obfite upuszczanie krwi, miejscowe oziębienie, podawanie dużej ilości alkoholu lub odurzających ziół, a nawet pozbawianie operowanych przytomności przez uderzenie w głowę. Popularne stało się podawanie pacjentom opium, czyli mleka makowego, działające odurzająco i nasennie, substancja ta jest powszechna także na wsi. Środki te są skuteczne jedynie doraźnie. Najnowsze badania traktują o zjawisku opłakanego w skutkach wstrząsu pourazowego, którego doświadcza się w wyniku odczuwania straszliwego bólu. Operacje przeprowadza się zazwyczaj bardzo szybko, najczęściej ucinając chorą lub niesprawną kończynę. Równie poważnym problemem są zakażenia pooperacyjne, którym trudno zapobiegać. Trwają badania nad wykorzystaniem kwasu i jadu pobieranego od niektórych gatunków zwierząt i bestii – przełomowe wydają się starania szacownego profesora Listera, który pracuje nad odpowiednim nasączeniem opatrunku kwasem celem zapobiegania zakażeniom. W obecnych czasach rozwój medycyny jest ograniczony przez powiązanie badań nad organami wewnętrznymi, w szczególności mowa tutaj o sercu, z zakazaną sztuką nekromancji. Równie problematyczne wydają się być upośledzenia umysłu, na które nie znaleziono skutecznego sposobu. Najpopularniejsze wydaje się się ostukiwanie lub uderzanie w głowę, metoda ta jest jednak kontrowersyjna ze względu na małą skuteczność i dużą umieralność wśród pacjentów.

Pierwsze miejsca czasowej izolacji chorych organizowano już w I Erze. Były to zazwyczaj jaskinie, leśne jamy albo podziemne tunele. Jak już przedstawiłem, od zamierzchłych czasów wykonywano zabiegi medyczne, jak na przykład trepanacje czaszki. Badania znawców anatomii nad szczątkami dowiodły istnienia blizn – ich powstanie nie byłoby możliwe, gdyby pacjent zmarł. Wydaje się zatem być logicznym, że osoba poddana tak ciężkiemu zabiegowi musiała, przynajmniej przez jakiś czas, pozostawać w odosobnieniu pod czujnym okiem medyka. Pierwsze budynki przeznaczone jedynie dla chorych zbudował lud krasnoludów. Umiejscowione one były w wykutych w skale grotach lub w podziemiach. Elfy i ludzie tworzyli pierwsze szpitale przy świątyniach lub miejscach kultu, co ma miejsce także dzisiaj. Trudniejsza do opisania jest sytuacja orków, czy też goblinów. Tam nie istnieje typowa instytucja szpitala – chorzy najczęściej trafiają pod opiekę kapłana lub szamana. Z samodzielnie działających, niepotrzebujących wsparcia kapłanów i magów, szpitali słynie Archipelag. Tam lecznice powstały z inicjatywy bogatych inwestorów dla ich własnego zysku. Prowizoryczne szpitale zwane polowymi lub legionowymi powstają w czasach wielkich bitew. Różnią się one znacząco nie tylko formą, ale także funkcjonowaniem. Przy starciach i ranach zadawanych bronią najbardziej przydatni są wprawni chirurdzy, zdolni połatać rannych żołnierzy. Innym rodzajem lecznicy są leprozoria, w których umieszcza się chorych na trąd lub inne choroby zakaźne, lub te o nieznanym pochodzeniu i sposobie rozprzestrzeniania. Opieka najlepszych lekarzy jest płatna i pozwolić sobie mogą na nią zamożni. Pospólstwem zajmują się zazwyczaj kapłani i kapłanki, studenci odbywający praktyki, wolontariusze lub lekarze, dla których cenniejsze od złota jest ratowanie życia i zdrowia. Chłopi korzystają z usług cyrulików, guślarzy albo znachorek. Należy pamiętać, że w szpitalach i lecznicach przebywają jedynie biedni, dla których nie ma innego ratunku. Bogaci leczeni są we własnych domach. W Keronie i na Archipelagu państwo zapewnia opiekę lekarską dla mieszkańców miast, którzy odprowadzają regularnie podatki. Do miasta mogą także przybyć ludzie ze wsi, jednak na własny koszt.
Obrazek
Rozsądek i zabobon, świat racjonalny, naukowy oraz fantastyczny, magiczny połączyły się w medycynie ludowej w nierozłączną po dziś dzień całość. Wspomniani wcześniej zielarki i cyrulicy, a także wiedźmy i guślarze chętnie sięgają nie tylko przez uznane za przydatne ziołolecznictwo, ale także po czary i klątwy. Medycyna ludowa rozwijała się przez lata niezależnie od uznawanych przez naukę metod, czerpiąc w niezbyt kontrolowany sposób z magii wielkich Czarodziejów. Trudno mówić o porozumieniu między Magami a uznanymi za szarlatanów uzdrowicielami z biedoty. Nie sprzyjają słabo udokumentowane działania lecznicze środków zalecanych przez znachorów, niemożność ich naukowej interpretacji oraz ogromna przepaść kulturowa podsycana wzajemną wrogością. Medycyna na wsi, obecna rzadko, o czym należy wspomnień, znacząco odbiega od akademickich standardów. Warunki życia na peryferiach (ciężka praca, głód, brak kanalizacji, niezachowanie higieny) są przyczynkiem częstych chorób mieszkańców. Zdrowie nadal należy do najważniejszych wartości życiowych, niezależnie od statusu majątkowego, dlatego tak często życzy się komuś zdrowia, a życzenie choroby traktowane jest jako straszliwe przekleństwo. Duże odległości od miast, strach przed lekarzem, a głównie brak pieniędzy powodują, że chłopi wolą leczyć się domowymi sposobami lub sięgać po rady i metody wiejskich medyków pozbawionych klasycznej wiedzy medycznej.

Ludzie ze wsi przyczyn chorób nie upatrują w braku higieny i fatalnych warunkach życia, lecz w ułożeniu ciał niebieskich na niebie, złorzeczeniu ze strony sąsiada lub zwierzętach, mających jakoby przebywać w ich ciałach. Ma to oczywiście związek z praktykami czarno-magicznymi, w których to wiedźmy wykorzystują żaby, węże, robaki, jaszczurki, a nawet żółwie. Zwierzęta te, żerując w jamach ciała, mają powodować chudnięcie, choroby krwi, duszności, osłabienie. Popularnym przesądem jest ten dotyczący przechodzenia nad leżącym lub siedzącym dzieckiem, co miałoby spowodować jego fizyczne lub umysłowe upośledzenie. W obawie przed złymi siłami kobiety ukrywają fakt brzemienności, nie zdradzają imienia dziecka, a na drzwiach węglem lub kredą wypisują słowa takie jak: “w domu nie ma nikogo”, czy paradoksalne “przyjdź wczoraj”. Skuteczne przeciw chorobom bywają specjalnie przygotowane talizmany, ale zdaniem gminu przydatniejsza bywa szczera modlitwa. Choroba kojarzona jest z działaniem demonów, zatem wznoszenie próśb o dobrobyt i silne ciało jest zdaniem chłopów najskuteczniejszym lekarstwem. Dlatego zamiast drogich magicznych talizmanów przygotowanych przez Czarodziejów, korzystają oni z prostych fetyszy, w których umieszcza się fragmenty kapłańskich szat, uświęconą wodę, szczątki po zniszczonych świątyniach i kapliczkach. Oddzielnym przypadkiem są kobiety zajmujące się sprawami kobiecymi, ciążą, spędzaniem płodów, połogiem. Ludzie czują do nich niechęć, często strach, jednak gdy kobieta nie ma wyjścia, zazwyczaj udaje się właśnie do takiej osoby, zwanej babką lub chwaściarką.

Do najpopularniejszych wiejskich medykamentów należą, poza ziołami, miód, ocet, leśne owoce, ale także sadło niedźwiedzia, mieszanki z wysuszonych gadów i płazów. Stosuje się także, uznane przez medycynę, inne sposoby leczenia takie jak stawianie baniek, przykładanie pijawek, masaże, środki przeczyszczające. Mnie, jako badacza, fascynują irracjonalne sposoby, takie jak wysysanie (nie tylko jadu, ale także strachu i złych emocji), zlizywanie bólu, zdrapywanie ran, wytrząsanie gorączki. Sposoby te nie tylko nie pomagają, ale często szkodzą choremu. Równie wątpliwe są sposoby na wygonienie choroby z ciała poprzez nieznośny hałas, duszące zapachy kadzideł, zadawanie ran na przykład poprzez gryzienie lub nakłuwanie.

Podsumowując, pragnę zauważyć, że rozwój medycyny postępuje powoli, jednak prowadzone są różne badania oraz próby leczenia dotychczas chorób i urazów, które były ponad siłami lekarzy. Nie mam jednakże wątpliwości, że medycyna ludowa przetrwa wszelkie czasy postępowości i innowacyjności. Jak widać świat zdrowia to wiele niezbadanych tematów, jak również takich, które nam uczonym wydają się zupełnie irracjonalne. Medycy nie mogą opierać swojego zawodu jedynie na dorobku Czarodziejów, lecz dążyć do rozwoju i zmian na lepsze.

Za uwagi i wskazówki podziękowania dla Callisto i Sherdsa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rzemiosło, nauka”