Organizacje najemników pióra Cezarego Słodziego

1
Obrazek


Wojna kosztuje.


Wojna wyniszcza ludzkie życia i marzenia - wszelkie cele, plany i sny. Jednakże znajdą się tacy, którzy idą w całkowicie inną stronę. Dla nich wojna nie kosztuje nic, bo to właśnie między innymi do nich idą te cenne monety. Swoje sny i plany na wojnie wyrabiając, ryzykują własne życia, bynajmniej heroicznie siekąc i walcząc w imię tego, który tą monetą rzuci. Słów kilka o najemnikach, których co prawda w Herbii wielu. Tutaj jednak skupimy się na zasadniczym wyróżnieniu organizacyjnym.

Wojna, która pochłania kontynent kolejnymi kęsami, rozlewa się po nim jak czerwony barszcz o dziwnym, żelaznym posmaku. Na Archipelagu od wszelakich gildii aż mrowi się niemiłym dreszczem na plecach - szyldy na każdym rogu. Jedni sprzedają, inni zabijają - pieniądz się kręci. Rok za rokiem, najemnicy więc wykształcają ostatnio konkretne organizacje - większe grupy, które są lepiej zarządzane, a do których pomniejsi włodarze i bogatsi kupcy zwracają się chętniej. Marka, jeżeli jest sprawdzona, skłania klientów do siebie - zamiast szukać po karczmach i zaułkach kilku rabów, co to z karawaną pojadą, albo bandytów innych ze wsi przegonią, wystarczy skierować się do zaufanej, polecanej przez znajomych nazwy. Tutaj przedstawione będą otóż dwie, które warto podkreślić, a które wybijają się w codziennych dniach obecnych.

Wojna na Północy skłoniła do ponownego rozkwitu Kompanie Wyzwolenia Północy. Są to grupy oczywiście nie uznawane za najemników, ale żeby podkreślić typowanie dwóch tutaj później przedstawionych, trzeba podkreślić, że na Północy konkurencja jest do tego spora - czarty palą i gryzą. Czart nie gryzie. Czart bije. Na Północy pracy jest dużo - w Keronie od zawsze było go dużo, poprzez wewnętrzne spory i niesnaski, a także niepokoje na południu. Tutaj warto wspomnieć o oficjalnie powiązanej z Zakonem Sakira formacji znanej jako Niebieska Chorągiew, opisanej czynem innego autora, a która ostatnimi czasy powiązana jest niechlubnie z najemnictwem. Ale, kontynuując - oto też i dwie organizacje, o których warto wspomnieć, kiedy mówi się o najemnikach na ziemiach znanej Herbii.





Obrazek



Wietrzni Różowcy

O Różowcach słów kilka, gdzie nie wierzyć wolno, że nazwa ich sugeruje ich delikatność i miękkość. Nazwę swoją zawdzięczają bowiem Róży Wiatrów, symbolowi może nie magicznemu, ale równie wiedzy bliskiemu, co najstarsze zaklęcia. Jako organizacja pojawili się nie wiadomo kiedy, ale wiadomo, że już całkiem dawno, chociaż nikt nie jest w stanie sprecyzować, kiedy pojawili się pod swoim obecnym nazewnictwem. Kierowani przez Shara Laterna, nieznanego z pochodzenia człowieka wyższych sfer, kierują się konkretnymi kodeksami, a ze swoimi pracodawcami ustalają pisemne umowy, które muszą być przestrzegane. Nie są tani, co sprawia, że nie każdy może sobie pozwolić na wykupienie całej ich siły, bo na prawdę rzadko kiedy zdarza się, że Shar Latern zgadza się na kontrakt obejmujący częściowo jego ludzi. Niemniej, są oni nadal podzieleni.

Nie są tani, ale na pewno są warci swojej ceny - jeśli zaś nie są w stanie wykonać zadania, powiadomią o tym swojego pracodawcę, zwracając większą część kosztów ich wynajmu. Niemniej, jak dotąd nie słyszano, żeby zerwali jakikolwiek kontrakt z pracodawcą. Ich organizacja jest niezwykle hermetyczna i trudno dostać się w jej szeregi, oraz poznać ich wszystkie tajemnice. Według plotek niemalże pewnym jest to, że są organizacją religijną, ale nie wiadomo, jakiemu bóstwo z panteonu oddają cześć, ani ku jakim świątyniom chylą głowy. Pod wodzą władcy absolutnego Shara Laterna, Różowcy trzymają się razem i tworzą dla siebie rodzinne otoczenie. Ich oficjalna siedziba mieści się na północy Keronu w Saran Dun, gdzie w potężnej posiadłości przyjmuje się i rozpatruje propozycje wynajmu.

Ich siła wojskowa liczy w Saran Dun nawet stu żołnierzy, z czego większość to dobrze wyszkolona, średniej klasy kawaleria, ubrana zawsze w napierśniki, kolczugi i długie, białe tabardy z pomarańczowymi, pojedynczymi różami. Poza podstawowym ekwipunkiem dochodzi do tego obowiązkowa lanca oraz miecz jednoręczny wraz z tarczą heraldyczną - pozostałe uzbrojenie jest całkowicie dowolne, dając im więcej swobody. Poza kawalerią, znajdziemy tutaj na pewno własne zaplecze gastronomiczne i rzemieślnicze, które podąża za nimi ku wojnie, a także grupę magów, którzy przeszli własne, prywatne szkolenia bojowe w Różowcach - trudno więc tutaj użyć słowa Mag Bojowy, co mogłoby obrazić niektórych formalistów.

Przed walką zażywają nieznane poza ich kręgami mikstury i sera, przygotowywane właśnie przez nich. Świadkowie ich walki zarzekają się, że kiedy Różowcy ruszają do boju, nie widzą nic poza tym - walczą zaciekle, jakby byli czartami, a umierają tak, jakby już widzieli otwierające się na nich boskie bramy ku niebiosom. Wielu także poświadcza, że wraz ze swoimi specyfikami Różowcy zażywają tak zwany Płatek, czyli substancję psychoaktywną.

Nie wiedzieć też czemu charakterystyczną cechą Różowców po przebywaniu w organizacji przez więcej, niż kilka miesięcy, jest zmiana odcienia skóry na ciemniejszy, a jak niektórzy to określają - na miodowy bądź beżowy. Sam Shar Latern nie wypowiada się na ten temat. Jako mężczyzna niezwykle małomówny strzeże swojej organizacji i jej sekretów. Drugi posterunek Różowców znajduje się w Irios, gdzie mieści się ich kolejne biuro. Niemniej, jeśli komuś zależy na czasie i dokładnym kontrakcie, sugerowane jest udanie się do Saran Dun. Jeśli masz wystarczająco dużo pieniędzy, to warto wynająć najemników, którzy Cię nie zdradzą, a którzy budzą na polach bitwy uczucie lęku.






Obrazek
Porzuceni Bogowie Wojny
Organizacja ta różni się niemalże wszystkim od organizacji Różowców. Najemnicy z Porzuconych rządzeni są co prawda twardą ręką Maegora Zabójcy Czarta, ale podzieleni są na kilka mniejszych grup, którymi kierują pomniejsi hersztowie, odpowiadający przed Maegorem, który posiada oczywiście nieoficjalny i nie nadany mu przez nikogo tytuł Mistrza Wojny. Ich posterunki mieszczą się absolutnie w każdym większym mieście Keronu, ale znajdzie się także ich biuro na Archipelagu, oraz w Salu. Tymczasowo posiadali także posterunek na ziemiach Uratai, ale z nieznanych przyczyn szybko go porzucili.

Nie znajdzie się u nich konkretnego wyznania czy wytyczenia rasowego - witani są wszyscy, którzy będą przestrzegać nielicznych, ale stabilnych zasad organizacji. Znajdzie się tutaj kilku krasnoludów, orków, czy nawet diabelstwa, chociaż przeważają oczywiście ludzie. Tych zaś kultura też jest rozbieżna - Salurowie, Uratai, Kerończycy, przybysze z Archipelagu czy jeszcze z innych zakątków Herbii. To samo tyczy się wyposażenia - topory, miecze, włócznie, gizarmy, halabardy, młoty, noże, łuki, kusze, lance, buzdygany, kiścienie - wszystko, co tylko sobie żołnierz wybierze, by z tym przy boku walczyć swoim życiem o monety. A monety bowiem żądzą życiem najemniczym.

Ich liczebność nie jest dokładnie znana, jako, że cały czas się zmienia - ludzie giną, odchodzą i przychodzą. Najbardziej liczny posterunek jednak mieści się w samym Salu - liczby mówią przeważnie o dwucyfrowej kompanii, chociaż niektórzy sugerują więcej. Tam też stacjonuje jeden z najbardziej znanych na Północy zawadiaków - Herszt Samogor, który pochodzi z plemienia Uratai, a który też wysławił się w ostatnich bojach przeciwko Morlis. Sam Maegor przebywa w niewiadomym miejscu na terenach Keronu, na Północ udając się tylko w czasie większych kontraktów. Spowodowane jest to tym, że podczas swoich licznych wojaży nie przeoczono faktu, że jest pół-krwi, czyli splugawiony został przez demoniczne byty. Jakież jest to nieszczęście, tak diabelstwem zostać z nie własnej winy. Ja bym tak nie potrafił, bo to klątwa na całe życie.

Porzuceni nie są bardzo drodzy, bo są bardzo liczni i często niewyszkoleni na miarę weteranów wojennych. Do nich zwracają się najczęściej Ci, którzy chcą zachować swoje porachunki w tajemnicy - Porzuceni bowiem nie wybrzydzają w zamówieniach i umowach. Doszło też do kilku sytuacji, gdzie niektóre ich grupy nie wywiązywały się z kontraktów i je łamały. Są niepewni, ale nadal waleczni i godni monety - tak przynajmniej sądzę ja.

Jeśli zaś mowa o ich zasadach, obejmują one trzymanie się obranej hierarchii i słuchanie przełożonych. Zabrania się także nadmiernego okrucieństwa i brutalności - szczególnie wobec populacji cywilnej na terenów akcji, a co nie tyczy się bezpośrednio przeciwników. Działanie przeciwko organizacji bądź skrzywdzenie swojego towarzysza - kradzieżą, pobiciem, śmiercią bądź gwałtem - jest zazwyczaj kierowane do Maegora. W Porzuconych bowiem kultywuje się obrządek publicznego sądu wewnętrznego, po którym zgromadzenie osądza winnego. W grupie znanej z brutalnych walk i silnej ręki dowodzącej, można się domyślić, że kary są na prawdę srogie i wymierzane bez wahania.
Pióra Cezarego Słodzi herbu Czerwony Kur z Amarantowego Wybrzeża.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Inne”