Złota Era Wysokich Elfów

1
Zapomniana historia I ery w oparciu o najnowsze znaleziska w Nowym Hollar 87 roku III ery. Dziś nikt już nie pamięta odległych dni Ery Bogów. Obrosła ona legendami i mitami, które w większości były wytworem II ery czerpiącej z doświadczeń poprzednich wieków i własnych niepokojów. To co wiemy dziś jest więc efektem półprawd, kłamstw, propagandy i przykrywania faktów piaskiem czasu. Mało kto interesuje się tak odległą przeszłością. Nawet wśród samych elfów wiedza na temat ich dumnego dziedzictwa coraz bardziej bazuje na mitach oraz własnych założeniach, czasami całkowicie prawdziwych i słusznych, jednakże zawsze w ten czy inny sposób rozmijających się z prawdą. Jak bowiem do niej dotrzeć? Obecnie znana nam chronologia I ery to wytwór dość lakoniczny, który opiera się na niejasnych przesłaniach oraz podaniach, tylko niektóre z informacji są potwierdzone w piśmie.
Nowe, zupełnie rewolucyjne światło na historię I ery rzucają odkrycia podczas przypadkowych prac w Nowym Hollar. W trakcie budowania kanału nawadniającego odległe od miasta pola natrafiono na małą, lecz bogato wyposażoną kryptę grobową zakopaną w ziemi. Prowadzi do niej długi na ponad dziesięć metrów korytarz z białego jak śnieg marmuru. Już na wstępie widać niebywałe mistrzostwo elfiej sztuki obróbki kamienia, ponieważ cały korytarz ozdobiony jest wspaniałymi płaskorzeźbami ukazującymi procesję pogrzebową. Prawa strona korytarza pokryta jest postaciami żywymi, zdrowymi, wyraźnie zadowolonymi z życia. Przewodnim motywem jest jak się zdaje rozwój postaci utożsamianej ze zmarłym – począwszy od dzieciństwa aż po sam samą śmierć. Widać na scenerii polowania, bankiety, narodziny dzieci i inne wzniosłe chwile. Nie wiadomym jest czy ten motyw stanowi jakąś uniwersalną formę, czy też odpowiada on personalnie zmarłemu i jego dokonaniom za życia. Lewa strona korytarza natomiast przedstawia kompletne przeciwieństwo. Już sam szyk jest odmieniony, droga nie zaczyna się od wejścia do korytarza, ale od jego końca, tuż przy wejściu do krypty grobowej. Relief zaczyna się od sylwetki zmarłego, która doznaje przekształceń i przechodzi ścieżkę od śmierci, chwil smutnych, nieszczęśliwych i kończy się na narodzinach, w tle zaś widoczna jest bitwa towarzysząca przez całą długość reliefu.
Całość więc zdaje się mieć symboliczną formę cyklu życia oraz śmierci. Dalsze prace potwierdzają tę teorię, gdyż zdruzgotany monolit blokujący wejście do korytarza w swojej centralnej części wyrzeźbione miało koło, od którego odchodziły dwie linie łączące się z reliefami korytarza tworząc jedność. Podobnie posadzka oraz sklepienie usiane jest licznymi zdobieniami, jednak te były kompletnie pozbawione z naszego punktu widzenia sensu. Sztukateria opiewała w rozmaite symbole, prawdopodobnie bożków, bóstw lub alegorii. Rozpowszechnionym, dominującym zdawało się być słońce, oba z księżyc, ogień i woda – co interesujące na każdym z symboli widniała para inkrustowanych oczu. Sam korytarz zaś należało wpierw oczyścić z gruzu i piachu, który został tam z całą pewnością naniesiony przez osoby trzecie. Nie wiadomo jednak czy był to czyn mający na celu uchronienie grobowca przed rabusiami (jeżeli tak to po co cały ten wysiłek w celu upiększenia korytarza, skoro i tak miał być wypełniony piachem i gruzem), czy też, co wydaje się być bardziej prawdopodobne, nastąpiło to w późniejszym czasie.
Drzwi do pomieszczenia grobowego zaskoczyły nawet ekipę badawczą. Kształtem przypominały twarz o pustym obliczu, które było gładkie i całkowicie wykonane z barwionego na czerwień kamienia. Pierwsze próby sforsowania wejścia okazały się być kompletnie nieudane. Prace więc stanęły w miejscu. Wielu badaczy zjechało się w międzyczasie do Nowego Hollar, by móc chociażby spojrzeć na odkrycie. W sprawę zaangażował się sam ród Ao i kilka innych elfich rodów, jak i same władze Akademii Hollar. Przeprowadzając dalsze prace rozkopano ziemię dookoła budowli i odkryto ją całkowicie. Okazało się, że pomieszczenie grobowe, nie licząc korytarza, miało idealną formę czarnej jak noc kuli. Badacze doszli do wniosku, że została ona uformowana w procesie magicznym, o czym miały świadczyć wyraźnie odznaczające się na czarnym kolorze kuli niebieskawe żyłki biegnące po jej zewnętrznej powierzchni. Efekty magicznej transformacji. Wysunięto wniosek, iż grobowiec – a z pewnością jej centralna część – został wzniesiony przy użyciu magii. Można więc śmiało stwierdzić, że sztuka magii nie tylko stała u elfów I ery na wysokim poziomie, lecz była integralną częścią życia i z jej pomocą budowano monumentalne struktury.
Dzięki bliższej eksploracji kuli wykryto na jej powierzchni małe, praktycznie niewidoczne wgłębienia. Okazały się one być wyrytymi inkantacjami i zaklęciami w staroeflickim narzeczu i pokrywały całą kulę. Z pomocą Ithotha Ao i całego grona ekspertów udało się nie tyle rozszyfrować znaczenie każdego ze słów, co wysunąć pewien ogólnikowy ich sens.
Wynikało z tego, że w grobowcu spoczywał potężny władca miasta-państwa o nazwie „Lśniące Spojrzenie Almanalu” i jako równy bogom wspina się po niebiańskich/boskich schodach ku władzy/potędze nad duchem/duszami i niecierpliwie oczekuje ostatniego świtu, lecz za pychę i arogancję został pobity i ukorzony przed obliczem Pana Hollar, Valaesa Złotego.
Inskrypcje zdradziły także sposób na otwarcie drzwi do pomieszczenia grobowego. Należało skropić je krwią wysokiego elfa o czystej krwi. Ithoth Ao podjął się tego zdania i upuściwszy swej esencji na wejście obudziła się zaklęta w nich moc. Twarz otworzyła szeroko zamknięte przez eony usta pozwalając na zbadanie wnętrza. I to ono okazało się skarbnicą wiedzy na temat I ery. Co ciekawe w krypcie nie odnaleziono ciała pochowanego władcy. Zamiast tego w centrum, na wysokim postumencie stał monumentalny posąg elfa skutego w łańcuchy w pozycji agonalnej i błagalne. Inskrypcje wyraźnie informowały, że był to Almanalu. Jego charakterystyka uderza dokładnością i żywą ekspresją ciała. Nawet ubranie zdaje się być załamane niby prawdziwe. Takie przedstawienie osoby, której poświęcony został grobowiec jest wielce zastanawiające i długo zajmowało myśli uczonych. Odczytanie znalezionych na miejscu pism odkryło prawdę. W większości były to kamienne tablice, ponieważ niewiele zwoi oraz ksiąg się zachowało.
Imię władcy, który miał być pochowany w grobowcu brzmiało Almanalu, rządził niewielkim miastem Allu założonym w 367 roku. Znane było jako centrum wysokiej magicznej sztuki, którą kultywował i rozpowszechniał samemu, stąd też wraz z czasem miasto przyjęło nazwę adorującą swojego pana i zaczęto je zwać Lśniące Spojrzenie Almanalu, Pana Gwiazdy Północy. Brak jest wyjaśnień znaczenia tytułu. Prawdopodobnie miał on coś wspólnego z kosmologią elfów bowiem wiemy, że starożytne elfy bardzo szanowały gwiazdy widząc w nich odbicie siebie, własnych idei oraz magicznego świata. Almanalu wdał się on w konflikt nazwany Wojną Mistrzów, którą szczątkowo opisuje jedna z tablic przez hymn lamentacyjny w ten sposób:
Panowie Czterech Krańców świata spotkali się na polu boju i lament straszliwy ogarnął krainę,
brat naprzeciw bratu, syn naprzeciw syna,
Mocy straszliwa spowiła niebo i ziemię, opadły ogień i gniew ich straszliwy nie oszczędził nikogo,
A zwyciężył Pan Wielkich Czarów i przyjął hołd, i zaszczytów słynne imię jego,
Chwała Sarunldarowi, Chwała, wieczna chwała i pogarda dla pokonanych, których imiona przepadły we krwi zabitych i nieskończonej hańbie, Biada waszym miastom i rodom, płaczę nad losem zwyciężonych. Żadne inne teksty z grobowca nie wspominają o Wojnie Mistrzów lub innych mistrzach, lecz niektóre z hymnów bojowych opisują te czasy tak:
I zjawili się mistrzowie, Przybyli liczni chętni władzy, lecz było ich zbyt wielu, Za wielu pragnących władzy, za mało do bycia władanymi, Budując prześcigali się w swym kunszcie, a niewielu ugięło kolana, I przynieśli zgubę własną dumą. Bardzo możliwe, iż chodzi o okres gwałtownej ekspansji elfich osad na przełomie czwartego, piątego i szóstego wieku I ery. Potwierdzają to teksty znane z innych miejsc, które wskazują na wielki niepokój polityczny wywołany przez powstające nowe ośrodki władzy pragnące możliwe jak najszybciej poszerzyć własne tereny.
Ostatecznie Almanalu został pokonany i grobowiec jest tego symboliczną pamiątką tych zdarzeń, stąd posąg zniewolonego elfa. Losy samego Almanalu pozostają nieznane, bardzo możliwe że w czasie wojny jego miasto jak i on sam zniknęli z kart historii raz na zawsze. Jeżeli to prawda i istniał zwyczaj gloryfikowania zwycięstwa nad innymi władcami poprzez budowę pamiątkowych grobowców pochwalnych zwycięzcy powinniśmy znaleźć wiele podobnych struktur rozsianych po całym kontynencie.
Brak dalszych informacji o tym, który odniósł zwycięstwo – Sarunldarze – tym bardziej zaskakuje. O ile to on wzniósł ten symboliczny grób pokonanego wroga to z pewnością czyniąc coś takiego chciałby rozsławić swoje imię. Niestety ta teoria przeczy słowom inskrypcji, które jasno mówią, że Almanalu został pokonany przez Valaesa Złotego, Pana Hollar. Czy to znaczy, że Hollar istniało na przełomie 4/5 i 6 wieku I ery? Te odkrycia mocno to sugerują. Należy mieć na uwadze, że pierwsze wzmianki o Hollar pochodzą z roku 846r I ery i pokazuje je już jako silny ośrodek pragnący dominacji nad innymi miastami-państwami. Można więc z dużym prawdopodobieństwem mówić o Hollar co najmniej już pod koniec 6 wieku I ery biorącym udział w Wojnie Mistrzów. Dlaczego więc inskrypcje na powierzchni kuli różnią się od informacji zawartych na tabliczkach? Jedną z hipotez jest, iż Valaes Złoty i Sarunldar byli ze sobą sprzymierzeni na zasadzie suweren-wasal. Sarunldar wyraźnie ukazany jest w hymnie jako zwycięzca wielkiej wojny, jeżeli przyjmiemy, że Valaes Złoty był z nim w przymierzu to z pewnością jako wasal lub ktoś mu podległy. Chcąc wykazać się wspaniałomyślnością Sarunldar mógł „podzielić” się zwycięstwem przypisując Valaesowi zwycięstwo nad Almanalem, a sobie znacznie większe – wygraną w całej wojnie. Te domysły okazują się być prawdziwe. Rekonstrukcja zniszczonych zwojów daje nam głębsze spojrzenie na Sarunldara, Valaesa i ich zależności. Sarunldar był ojcem Valeasa, który w roku 721 roku przejął po nim władzę i to on, nie Sarunldar kazał wznieść Ideowy Grobowiec (taką nazwą rada ekspertów postanowiła ochrzcić struktury grobowe, które grzebią zmarłego w myśl jakieś idei i w sposób przenośny tak jak to ma miejsce w tym przypadku. Rola grobowca jest ideowa – ma chwalić zwycięstwo władców Hollar i zarazem stanowi przenośnię, swoistą alegorię porażki i losu tych, którzy odważą się przeciwstawić Hollar. Jak na razie nie wiadomo czy zwyczaj ten był rozpowszechniony, czy też stanowił jedynie unikalny sposób wyrażania idei w tym przypadku)
Zwój także zdradza – po odpowiedniej kalibracji daty – moment wybuchu Wojny Mistrzów, lecz pomija jej szczegóły, być może były w pewien sposób hańbiące dla władcy Hollar? Jest to rok 666 I ery. Kończy się w roku 696. Grobowiec ideowy Almanalu nakazano wybudować w 742 roku. Rządy Valeasa Złotego uchodzą za moment wielkiego rozkwitu Hollar i świeci ono liczne zwycięstwa. Elfia rasa przeżywa swój złoty wiek panując lub mając znaczące wpływy niemal w każdym zakątku kontynentu. Valeas Złoty proklamuje w okolicach roku 780 I ery powstanie pierwszego w świecie imperium: Najświętszego Imperium Świtu i Zmierzchu Wysokich Elfów i rozpoczyna budowę monumentalnej, na wpół legendarnej stolicy: Tron Valaesa. Ukończona zostaje około roku 810 I ery i uchodzi wedle przekazów za największe skupisko żyjących istot w jednym mieście wszechczasów. Jego piękno miało być tak wielkie, że sam Sulon zstąpił z boskiego wymiaru i zamieszkał w imperialnym pałacu obok Valeasa. Traktować to należy oczywiście jako legendę oraz mit, zważając na to, że według niego ten sam zachwycony Sulon jeszcze tego samego dnia miał zrównać Tron Valeasa z ziemią za sprawą urazu, którego doznał od Valeasa. Jak widać ten mit krzyżuje się z przyszłym myśleniem, gdzie Valeas i jego imperium mają negatywny wydźwięk.
Wraz z powstaniem imperium Wysokie Elfy wkraczają na ścieżkę dekadencji, zaczynają uważacie siebie samych za niemal równych bogom i otwarcie z nich kpią widząc w nich wymysły z dawnych lat, kiedy byli barbarzyńcami bez obycia. Myśl, że bogowie są niepotrzebni elfom zdobywa coraz szersze poparcie – jej głównym piewcą jest sam Imperator Valeas Złoty, który przybrał przydomek Boskie Odbicie Sulona O Wielu Twarzach. Legendy mówią, że uważał siebie samego za Sulona i w wielu świątyniach mu poświęconych nakazał wznieść własne posągi, którym kazał oddawać cześć. Zdarzenia te pokrywają się z momentem Wielkiej Ciszy – fenomenem, podczas którego kapłani Wysokich Elfów nie są w stanie komunikować się z Sulonem i ten jest na nich głuchy. Valeas zostaje zamordowanym w roku 849 przez wnuka Tinaola o przydomku Straszliwy i nastaje moment załamania władzy. Zaczyna się okres przejściowy, podczas którego wymienia się ponad 21 władców z imienia. Czas ten słabo jest poświadczony, wiele z dzieł zostało zniszczonych, świątynie i miasta podupadają. Złota era elfów powoli zaczyna odchodzić w niepamięć, lecz wciąż są dominującą siłą niszczoną od wewnątrz przez wojnę domową o koronę i sporami religijnymi. Władza nad tronem imperium przechodzi z rąk do rąk i dopiero w 1301 roku na scenę wkracza Inveron Odrodziciel z Zaavral, który podejmuje się prób odbudowy i likwiduje Najświętsze Imperium Świtu i Zmierzchu Wysokich Elfów, które kończy swój żywot po trwaniu przez 521 lat. Inveron powraca do idei rozproszonej władzy powiązanej ze sobą siecią mariaży dyplomatycznych i sojuszy. Jest to ostatnia najstarsza data odszukana w źródłach z grobowca. Oznacza to, że wraz z jego wejściem na tron Grobowiec Ideowy Almanalu przestaje być użytkowanym i prawdopodobnie wtedy został kompletnie zapieczętowanym.
Pytanie powstaje – dlaczego Grobowiec Ideowy był użytkowany?
Odpowiada na to jedna z dobrze zachowanych ksiąg, która okazuje się być wielką skarbnicą na temat kultury starożytnych elfów. Okazuje się, że Wysokie Elfy wierzyły w coś, co można przetłumaczyć enigmatycznie jako energię miejsca. Im dane miejsce posiadało większe znaczenie historyczne, ideologiczne czy jakiekolwiek inne, tym większa jego duchowa wartość, która miała wspomagać w działaniach. Odprawiano w nich zwłaszcza pieśni pochwalne i lamentacyjne celem ukojenia dusz tych, o których pamiętano i ceniono za wielkie czyny. Każdego roku do grobowca Almanalu przychodził kapłan lub czarodziej celem odprawienia rytuałów w imieniu Sarunldara lub jego syna albo też obu jednocześnie. Grobowiec był nie tylko symbolem zwycięstwa w wojnie, porażki Almanalu, lecz także z czasem urósł do rangi ważnego obiektu właśnie za sprawą tych dwóch elementów.
Wierzono, że poprzez takie uczynki dusze zmarłych będą silniej oddziaływać na świat żywych i przychylnie spojrzą na ich poczynania. Im więcej znaczących miejsc poświęconych danej osoby, tym większe znaczenie elfa, tym większa jego moc. Było to wierzenie Wysokich Elfów, że w ten sposób będą w stanie osiągnąć nieśmiertelność po śmierci i odrodzić się jako istota pozamaterialna, którą obrazowano w postaci gwiazd. Zyskać boskość, stać się w pełni wolnymi. Każdy wielki elf o szlachetnym rodowodzie, czystej krwi i magicznych umiejętnościach miał poświęconą sobie gwiazdę i za życia musiał donieść jej wartości swymi czynami. Jeżeli te były nikłe gwiazda po śmierci lub nawet za życia mogła spaść z nieboskłonu i skazać elfa po śmierci na niebyt w odmętach pustki, wiecznego stanu zawieszenia między istnieniem i nicością. Spadające gwiazdy po dziś dzień stanowią zły omen w kulturze elfów. Uchodzą za gniew bogów, utratę przychylności przodków, zwiastun złej przyszłości i tragedii. Zrekonstruowany zwój zawiera poemat poświęcony temu wierzeniu:
Oto spada twa gwiazda, oto blask twej duszy jarzy się strąconym z niebios, odrzuconym
płonąca krew rozrywa firmament, szkarłatny ślad upadku,
a duch twój skazany na męki zamkniętym w ciele cierpi, I nie wzniesiesz się ponad ziemię, ponad śmierć, ponad ból, ponad przekleństwo życia, Niechaj płacz twój poruszy niebo, niechaj twój żal dotknie przodków, Powstań, moja gwiazdo, przebudź się moja duszo, nie skazuj mnie na ciemność.
Aspekty społeczno-kulturowe w oparciu o zapiski z grobowca Krótki zarys struktury społecznej i zwyczajów Jedna ze znalezionych tablic kamiennych o wymiarach dwóch metrów długości i trzech metrach szerokości stanowi cenne źródło wiedzy na temat społeczeństwa starożytnych Wysokich Elfów I ery. Po odczytaniu i zredagowaniu zapisków ukazuję się nam oto taki ich obraz, który w wielu aspektach przetrwał po dzień dzisiejszy i można to uznawać za coś zarówno wielkiego, jak i smutnego. Z jednej strony Wysokie Elfy wciąż – w pewnych aspektach – kultywują swoje dawne obrzędy, z drugiej ich konserwatyzm doprowadził tę rasę do znacznego osłabienia na scenie politycznej.
Społeczeństwo Wysokich Elfów było mocno zhierarchizowane i podzielone na kasty. Władzę sprawowały potężne rody czysto-krwistych Czarodziei, w których czasami nawet dochodziło do kazirodztwa na linii brat-siostra celem osiągnięcia jak najczystszej krwi. Był to jednak element archaiczny zanikający już od trzeciego wieku I ery, aż po jego zdelegalizowanie w szóstym. Nie stwierdzono jednak żadnych potomków z defektami poprzez te praktyki, wręcz przeciwnie – zazwyczaj ich moc była znacznie większa niż w normalnych przypadkach, ale ich umysły były ogarnięte często szaleństwem i niepokojem. Kwestia dziedziczenia władzy w rodzie była skrępowana przez dwa wymogi. Najważniejsze było prawo krwi – następca musiał być obowiązkowo ślubnym i eflim dzieckiem panującego Mistrza rodu o czystej krwi, to znaczy takiej, w której nie było potomków pozbawionych magii. Drugim wymogiem było prawo mocy – dziecko musiało wykazywać się wysokim zdolnościami magicznymi, największymi z całego potomstwa. Mistrz rodu zawsze mógł dobrowolnie wybrać swojego dziedzica, lecz zignorowanie tych praw mogłoby odbić się poważnymi konsekwencjami na arenie politycznej. Zazwyczaj rody, w których Mistrzem zostawał ktoś o słabych zdolnościach magicznych podupadały, były izolowane lub po prostu niszczone przez silniejszych wrogów.
Rody kontrolowały wszystko i łączyły się w większe – najczęściej z najpotężniejszego rodu wywodził się król danego miasta-państwa, ale zawsze musiał być czujny, ponieważ chwila słabości mogła go kosztować życie. Niepisaną zasadą było, że jeżeli jesteś lepszy w magicznych arkanach masz większe prawo praktycznie do wszystkiego.
Jedną z uświęconych tradycji cieszącą się popularnością od piątego do siódmego wieku było Wyzwanie Prawa. Polegało ono na tym, że w każdej chwili członek szlacheckiego rodu, który posiadał prestiż w społeczności i wyróżniał się swoimi wielkimi cnotami mógł rzucić wyzwanie królowi miasta-państwa celem podważenia jego racji. Ta forma jak byśmy go współcześnie nazwali pojedynku wymagała przeprowadzenia dokładnego dochodzenia praw wyzywającego. Gdyby król przyjął Wyzwanie Prawa z kimś niegodnym znacząco ucierpiałby na tym jego autorytet. Dopiero po zatwierdzeniu zdolności wyzywającego do Wyzwania Prawa przez grono starszych złożone z przedstawicieli największych z rodów, dopiero wtem mógł się odbyć pojedynek. Walkę poprzedzały wielogodzinne obrzędy i rytuały mające pokazać siłę, szlachetność oraz mądrość walczących. W mieście królewskim odbywały się trwające przez dwa dni igrzyska na koszt wyzywającego. Podczas nich jeden dzień poświęcony był na sferę duchową, drugi zaś był typową huczną zabawą obfitującą w wino i napoje. To pokazuje, że tylko najbogatsi mogli pozwolić sobie na podjęcie Wyzwania Prawa.
Tylko kiedy zostały spełnione wszystkie te wymagania uświęcone w prawie dnia drugiego po świętych igrzyskach dochodziło do pojedynku. Miał on charakter publiczny i odbywał się na placu dworu królewskiego w asyście najwyższych władz. Walka była na śmierć i życie. Wycofanie się z boju było możliwe, ale wówczas ta osoba byłaby wygnana i odarta ze wszystkich godności, które posiadała. Zwycięstwo króla w Wyzwaniu Prawa sprawiało, że aż do jego śmierci nikt nie miał prawa ponownie zastosować wobec niego tego uświęconego prawa. Przez to wielu ze starożytnych eflich królów specjalnie organizowało Wyzwania Prawa przekupując ważne osobistości w państwie. Odnosząc zwycięstwo władca zapewniał sobie spokój, a z drugiej osoby zazwyczaj zdejmował karę wygnania – co było widziane niechętnie, ale tolerowane – albo zapewniał mu dogodny żywot poza granicami miasta. Jeżeli to wyzywający odniósł zwycięstwo jego obowiązkiem było własnoręczne uśmiercenie przegranego króla w rytualnej formie.
Przegrany władca ostatni raz zasiadał na tronie, który wystawiano na główny plac miasta i każdy z Mistrzów (tak zwano Panów najpotężniejszych rodów Czarodziei) odrzucał jego władzę. Proces ten mógł trwać cały dzień i zwany był Odrzuceniem Panowania. W czasie jego trwania śpiewano pieśni lamentacyjne i rzucano klątwy na ród, z którego wywodził się król. On zaś dostawał wybór – samemu odebrać sobie życie z godnością wobec wszystkich zgromadzonych lub też oddać się w ręce nowego króla. Zazwyczaj monarchowie wybierali pierwszą opcję. Kiedy przegrany król był już martwy upuszczano z niego krew, wlewano ją do specjalnego kielicha nazwanego Krwawą Czarą Hańby i nowy król demonstracyjnie, w sposób uroczysty i dramatyczny wlewał zawartość czary do płonących magicznych ogni. W ten sposób wierzono, że instytucja władzy zostawała oczyszczona przez płomienie i nowy król był wolny od wpływu swojego poprzednika.
Biegłość w magii określała praktycznie każdy element w społeczności. Wysokie Elfy nigdy nie uchodziły za przesadnie religijne, chociaż do piątego wieku I ery żywiły niemalże nabożny, trwogi szacunek do Sulona. Postęp urbanizacji i dominacja na kontynencie znacząco osłabiły siłę wiary. Religia przez całą I erę była dla elfów elementarnym punktem kultury, lecz nigdy już nie tym najważniejszym. Zamiast tego Wysokie Elfy zwróciły się ku magii. Widziały w niej boską iskrę, wielki dar, który należało wykorzystać, stawiając na piedestale siebie jako jednostkę i pragnienie polepszania własnych mocy oraz doskonalenia się. Czasami aż do przesady.
Drugą kastą byli zwykli obywatele, posiadali pełnię praw, swobód, możliwość kupowania ziemi, prowadzenia handlu, zazwyczaj to oni się nim zajmowali, podobnie jak rzemiosłem czy pracą w administracji. Często więc zbijali fortuny, lecz zarazem to i oni obłożeni byli największymi podatkami mającymi być zadośćuczynieniem za ochronę miejskich murów, wojska i wszystkie inne wygody oferowane przez miasto. To oni stanowili w nich większość. Elf obywatel miał obowiązek odbyć edukację, w tym magiczną i reprezentować wysoki poziom znajomości literatury, filozofii, politologii czy innych nauk teoretycznych. Nauka przyrody nigdy nie interesowała w wielkim stopniu starożytnych Wysokich Elfów, uważali przyrodę za z jednej strony coś na wpół świętego, a z drugiej za coś normalnego - służącego im i pomniejszego wobec magii. Kwestię natury i jej miejsca pozostawiano więc w rękach ich „pomniejszych” kuzynów – Leśnych Elfów, które zawsze dla Wysokich były nieco dzikie i nieucywilizowane.
Ideałem Wysokiego Elfa był silny mag o szerokim wykształceniu z nauk teoretycznych. Jedynym wyjątkiem były zdolności artystyczne, które chociaż znajdowały się w kategorii umiejętności fizycznych to elfy widziały za przedłużenie magii i kolejny dowód potęgi umysłu nad rzeczywistością. Szczególnie malarstwo, wielobarwne i bogate znajdowało zrozumienie w społeczności Wysokich Elfów. Sztuka opiewała w motywy mistyczne, magiczne, pełne alegorii i idealistycznych ukazań ideałów za pomocą symboliki. Po dziś dzień wiele osiągnięć starożytnej elfiej sztuki – kamieniarskiej, rzeźbiarskiej i malarskiej – nie zostały przeciągnięte przez żadną z ras. Elfie posągi poza elementem dekoracyjnym spełniały także funkcję kultową. Wykonywano szeroko rozpowszechnione Posągi Modlące. Wierzono, że w posągu – po wykonaniu świętych rytuałów i obrzędów – umieszczona zostaje esencja danej osoby i poprzez posąg można wpływać na duszę tej postaci. Z tego powodu w wielu elfich świątyniach Sulona można znaleźć całe sale wyplenione posągami tych, których było na nie stać. Miały one za zadanie spoglądać w święte oblicza bogów i tym samym łączyć oraz przedłużać więź między bóstwem i elfem, zyskiwać przychylność boskich sił wraz z zapewnieniem ochrony przed złem. Obserwujemy to w podamy już przykładzie Grobowca Ideowego Almanalu, gdzie zamiast ciała pokonanego mamy jego posąg przedstawiony w sposób go wyraźnie upokarzający. Z pewnością – poza wspomnianymi już w tekście elementami – zadaniem takiego działania było dręczenie duszy Almanalu w zaświatach.
Trzecią kastą było chłopstwo, chociaż ten termin nie jest dokładny do opisania tej warstwy. Zazwyczaj znajdowało się pod opieką rodu, który otrzymywał lub dzielił z królem tereny i w zamian za przywileje władzy ród miał dbać o rozwój tych poza-miejskich ośrodków życia, a więc wieś. Elfia wieś to miejsce spokojne, gdzie po uczciwej pracy, za którą otrzymuje się należytą zapłatę od nadzorcy wsi zesłanego przez ród, można oddać się własnym sprawom. Elfi chłop jeśli chciał mógł wykupić uprawianą ziemię tym samym otrzymując możliwość przynależenia do pomniejszego rodu, nie było mu zabronione opuszczać wsi, miał pełne prawo do składania skarg na opiekujący się ród – w tym celu udawał się do najbliższego budynku władzy i miał prawo do sądu. Jeżeli wina stała po stronie rodu zazwyczaj płacił on rekompensatę na rzecz rodziny chłopa lub w skrajnych przypadkach wieś zostawała odebrana rodowi i wracała pod kontrolę władzy królewskiej. Natomiast jeżeli to ród wygrywał sprawę zazwyczaj obarczał przegranego jakimiś dodatkowymi kosztami. Duża część tej kasty podejmowała służbę w armii lub dołączała do kultu Sulona widząc w tych dwóch wyborach szybką możliwość na poprawę sytuacji materialnej i awansu społecznego. Do wszystkich tych kast mogli należeć tylko i wyłącznie elfowie. Starożytni nie uznawali honorowego obywatelstwa za zasługi czy mieszanych związków. W tamtych czasach ludzie, krasnoludy czy orkowie byli prymitywnymi barbarzyńcami prowadzącymi koczowniczy tryb życia, bez pisma i osiągnięć kulturowych. Z perspektywy elfów przyjęcie tych ras nie było w żaden sposób atrakcyjne.
Czwarta, niewątpliwe najgorzej traktowana kasta to niewolnicy, głównie ludzi. Nie mieli oni żadnych praw, byli własnością i tylko zachcianki ich właścicieli decydowały o tym czy przeżyją, czy też nie. Szczęściem w nieszczęściu przesadna brutalizacja względem niewolników nigdy nie była dobrze widziana. Uchodziła za brak manier, oznakę słabej woli i małego rozumu. Jednak to co wiedziano publicznie, a to co czyniono prywatnie to zupełnie dwa odległe światy. Niewolnicy pracowali tam, gdzie elf nie mógł lub nie chciał – w kopalniach, przy oczyszczaniu kanałów, ich kopaniu, czasami na budowlach, ale tylko do wznoszenia nieskomplikowanych konstrukcji jak mury. Starożytne Wysokie Elfy wysoko ceniły architekturę widząc w niej odbicie swoich idei i doskonałości i niechętnie widziano niewolników na budowlach ważnych, monumentalnych budynków. Tym zajmowali się obywatele – wykwalifikowani robotnicy.
Największą trudność interpretacyjną sprawia kwestia miejsca religii w starożytnym społeczeństwie. Z pewnością najwyższym bogiem dla elfów był Sulon i aż do wieku piątego I ery miejsce religii było bardzo silne w kulturze. Z czasem jednak, zwłaszcza po Wojnie Mistrzów i następnie podczas rządów Valeasa Złotego wpływy kultu Sulona słabną. Sam kult był luźno zorganizowaną instytucją, którą zwano po prostu Świątynią Sulona, żyjącą w symbiozie z władzą królewską. Świątynia zawsze trzymała się na uboczu polityki, co było raczej zasługą tego, że posiadała silny autorytet i żadne ośrodki władzy się jej nie sprzeciwiały. Wielu uważa, że to właśnie religia doprowadziła do urbanizacji Wysokich Elfów. To wokół pierwszych kompleksów świątynnych powstawać miały miasta – władza królewska zaś wypłynęła z wnętrza kultu mając za zadanie godzić spory ziemskie, ponieważ kapłani Sulona nie mogli zajmować się sprawami codziennymi wiernych. Pierwszymi królami elfich miast-państw byli więc najwyżsi z kapłanów Sulona.
Wojna Mistrzów doprowadziła do centralizacji rozsianej władzy poszczególnych miast w wyniku ich podboju, a Valeas Złoty prowadził polityką ograniczającą wpływy świątyni i szerzył z jej punktu widzenia herezję jakoby sam był Sulonem. Wraz z kresem złotej ery Świątynia Sulona podupadła, wielu elfów zaś zaczęło odwracać się od swojego stwórcy, ponieważ ten znacząco ograniczył swój kontakt z kapłanami w wyniku – jak się uważa – Valeasa, ale prawdy nikt naprawdę nie zna. Koncept Sulona zmieniał się na przestrzeni wieków, od drugiej połowy piątego wieku aż do śmierć Valeasa Boskiego w Sulonie widziano Najwyższego Stwórcę i często kompletnie ignorowano wszystkich innych bogów będących jedynie pewną częścią aspektu samego Sulona. Osurela dla starożytnych elfów żyjących w złotej erze i epoce Najświętszego Imperium nie była oddzielnym bytem boskim, ale cząstką Absolutnego Sulona, jego żeńską częścią. Sulon miał w sobie zawierać każdy element świata żywych i martwych. Był on zwany Wielką Jednością. Z tego też powodu starożytni wykształcili liczne bożki wraz z bóstwami. Mogły nimi być rzeki, góry, lasy czy nawet nienaturalnego kształtu głazy, pojęcia abstrakcyjne i ideowe: wszystko co miało w sobie coś, co pobudzało do głębszej refleksji. I chociaż oddawano im cześć jako osobnym istotom to w założeniach teologicznych były one tym samym – Sulonem. Sam Valeas zaczął w pewnym momencie widzieć siebie samego jak inkarnację Sulona z krwi i kości. Ażeby jeszcze bardziej się upodobnić do Sulona kazał sobie stworzyć specjalną maskę, która była płaska i pozbawiona oblicza, wedle podań nigdy więcej nie widziano Valeasa bez maski. Wielu z potężnych elfów czasów imperium pretendowało do boskiej roli. Jednym ze znanych nam tytułów na dworze Valeasa był: Aznakiel, Pan Boskiego Czasu. Nosił go jeden z synów Valeasa. Ta koncepcja z czasem doprowadziła do osłabnięcia Świątyni Sulona, a wraz z jej tępieniem do kompletnego chaosu w sferze religijnej. Okres przejściowy w historii Najświętszego Imperium Wysokich Elfów to rozbicie idei Sulona jako Wielkiej Jedności i z powrotem stał się on Sulonem, niezależną boską istotą jak to miało miejsce do piątego wieku I ery. Od jedenastego wieku Sulon Wielka Jedność jawi się dla elfów jako mit, a dla nie-elfów jako symbol arogancji i bezbożności Wysokich Elfów. Imię Valeasa i nazwa Najświętszego Imperium Świtu i Zmierzchów zaczynają być postrzegane negatywnie jako akt skierowany przeciwko Sulonowi, boskiemu porządkowi oraz ładowi. Chcąc odzyskać przychylność boga elfy podejmują wielki wysiłek i w czternastym wieku I ery Sulon ponownie zdaje się komunikować ze swoimi dziećmi. Ostatecznie i tak ich opuszcza pod koniec ósmego wieku drugiej ery.
Świątynie poświęcone Sulonowi budowano na specjalnych platformach lub wysokich naturalnych wzniesieniach. Zasada była prosta – im wyżej tym bliżej do boga. Ważnym elementem religijnym były ofiary płynne, czyli libacje. Przed wejściem do miejsca świętego należało obmyć twarz, ręce oraz nogi. Mycie twarzy symbolizowało, że stajemy przed Sulonem z czystym obliczem, oczyszczenie rąk, że nie jesteśmy winni popełnienia zbrodni i umycie bosych stóp oznaczało pokorę wobec dzieł Sulona, po których się stąpa. Nie wolno obyło chodzić w obuwiu po terenie świątynnym. Jedynie król miał ten przywilej, a i tak musiał na tę okazję zakładać specjalne buty. Każda świątynia miała przed wejściem kwadratowy trawiasty dziedziniec, na środku którego musiał rosnąć wielki dąb. Dopóki rósł świątynia cieszyła się błogosławieństwem. Jeżeli dąb za jakąś sprawą obumierał świątynia traciła swój boski status i musiała się przenieść. Wewnątrz świątyni – na podwyższeniu – zawsze stał posąg Sulona – wyobrażano go sobie jako elfa o głowie pozbawionej twarzy trzymającego w prawej dłoni liść dębu, a w lewej okrągłą tarczę, na której – zależenie od upodobań – umieszczano sylwetki niższych bóstw podległych Sulonowi. Przed posągiem dokonywano nabożeństw, rytuałów i wszelkich uroczystości. Nie-elfom wstęp do świątyni z posągiem Sulona był kategorycznie zabroniony. Jeśli doszłoby do takiego świętokradztwa kapłani musieli odprawić liczne nabożeństwa mające ukoić gniew boga oraz wyczyścić dokładnie całą świątynię wodą zmieszaną z ziołami. Posadzki w świątyni zawsze posiadały specjalne żłobienia do spływu płynnych ofiar układające się w wymyślne wzory, bardzo często będących odbiciem konstelacji gwiezdnych. Najczęściej do libacji wykorzystywano wino, nad którym wymawiano zaklęcia i je pito lub wylewano. W przypadku ważniejszych świąt żłobienia wypełniano oliwą lub inną cieczą łatwopalną i zapalano. W świątyniach istniały specjalne pomieszczenia do przechowywania tzw. Modlących Posągów. Zostało o nich napisane we fragmencie poświęconym ideałowi elfa, dlatego też nie ma powodu do powielania tekstu. Skarbiec świątynny, prawdopodobnie drugie najważniejsze miejsce po ołtarzu z posągiem było umieszczone w katakumbach lub ukrytym pomieszczeniu. W nich składowano dary wotywne jak i wszelkie kosztowności ofiarowane świątyni. W teorii były to bogactwa Sulona, w rzeczywistości bardzo często używane do bardziej przyziemnych spraw kapłanów.
Hierarchia świątyni nie była skomplikowana. Najważniejszy był Mówca Sulona – zazwyczaj był to kapłan wybierany na wielkim zgromadzeniu. Pełnił on tę funkcję dożywotnio i miał bardzo mało wpływów, jego siła pochodziła od prestiżu Świątyni Sulona i własnej. To on koronował królów miast. Za czasów Imperium Valeasa stał się on zakładnikiem władzy wydając dekrety w jego imieniu i usprawiedliwiając działania korony. Drugimi najważniejszymi osobami byli Opiekunowie Ołtarzy, czyli kapłani zarządzający daną świątynią miejską posiadającą monumentalny posąg Sulona. To oni brali udział w wielkim zgromadzeniu wybierającym Mówcę Sulona. Za nimi stali zarządcy mniejszych świątyń – czyli kaplic. W nich zazwyczaj brakowało dostojnych posągów Sulona i były tylko mniejsze terakotowe figurki, a sama kaplica miała jedynie jedną celę modlitewną. Kaplice stały na rozdrożu dróg, w świętych gajach, odludziu, we wsiach oraz w biedniejszych dzielnicach miejskich. Zarządcy kaplic nie posiadali żadnego specjalnego tytułu i byli zwykłymi kapłanami, sługami Sulona odzianymi w biel. W tym miejscu kończyła się hierarchia kultu Sulona, przynajmniej ta nam znana. W świątyniach oraz kaplicach pracowali chłopi oraz obywatele jako kucharze albo wszelka pomoc jakiej potrzebowano, każdą kwestię zatrudnienia pracowników placówka ustalała we własnym zakresie. Niewielu członków wielkich rodów Czarodziei podejmowało się ścieżki wiary. Naturalnie im kaplica była bogatsza tym mogła sobie pozwolić na większy personel lub rozbudowę i przekształcenie się w świątynię, jedynym formalnym wymogiem było wzniesienie monumentalnego posągu Sulona, który według teoretycznych szacunków mógł mierzyć nawet do dziesięciu metrów. Zwykle kapłani pozyskiwali finanse od rodów, które w zamian za opiekę otrzymywały liczne święte dekrety, błogosławieństwa i zapewnienia przychylności od Sulona, te zaś profity rody wykorzystywały we własnych rozgrywkach politycznych. Niektóre z najpotężniejszych rodów utrzymywały dziesiątki kaplic i wiele świątyń tym samym mając niemal monopol na święte odpusty będące ważnym elementem ceremoniału życia władzy, kultu i administracji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dział Archiwum”