Re: Karczma "Borsucza Nora"

16
Drzwi karczmy otworzyły się skrzypiąc niemiłosiernie, jednak pośród wszechobecnego gwaru, raczej mało kto zwrócił na to uwagę. Znacznie ciekawszą rzeczą było to, kto przekroczył ów próg drzwi. Był to przeciętnej postury i wysokości elf, co rzucało się w oczy niemal od razu z racji tego, że mało kto zapuszcza się do takiej nory, a ponadto, co by nie mówić, było to ludzkie miasto. Na dodatek nie należał on do zwykłych, mieszkających w Meriandos elfów, gdyż był przywdziany w lekką zbroję i miał ze sobą broń. Dużo broni. Na jego tłowiu spoczywał, opierając się na cięciwie, dwumetrowy łuk, o niecodziennej, fioletowej barwie, wychylający się z nad zasłony kruczoczarnych włosów o kilkadziesiąt centymetrów, przez co o mało nie zahaczył nim o próg drzwi, mimo, iż wszedł lekko pochylony. Ponadto, nosił zaczepione na plecach dwie, skrzyżowane włócznie.

Nie przyszedł tu jednak, aby zaspokoić swoje potrzeby, czy pragnienie. Po powrocie z traktu granicznego, został wysłany przez dowódcę swojej grupy, aby zbadać miasto, wysłuchać jakichś plotek, a nuż może nawet dowiedzieć się czegoś przydatnego. Karczma wydała mu się do tego miejscem wprost idealnym.
Słowa Talena nadal pobrzmiewały mu w głowie, gdyż jeszcze przed chwilą był razem z nimi, zanim zdecydował się rozdzielić. Zamierzał jak najszybciej uporać się z zadaniem, i powrócić do grupy, zanim stanie się coś nieprzyjemnego, o co łatwo będąc posiadaczem dłuższych uszu.

Przystanął tuż przy wejściu, rozglądając się skrupulatnie po karczmie, i osobnikach w niej przebywających. Większą uwagę przykuł naturalnie do osób, które patrzyły w jego stronę co najmniej wrogo. W końcu zdecydował się spiąć mięśnie prawej nogi, i popchnąć swoje ciało na przód, w kierunku jednego ze stolików, który wydawał mu się być w najlepszym stanie, z pośród okolicznych. Zajął miejsce na zaniedbanym krześle, i jeszcze raz, rozejrzał się, choć tym razem zdecydowanie mniej dokładnie.

Nie było wątpliwości. Karczma była w stanie, który trudno określić inaczej niżeli beznadziejny. Niemniej jednak, nie odpychało to w żaden sposób chłopaka. Wręcz przeciwnie. Cieszył się, że wreszcie wszedł do jakiegoś cieplejszego miejsca z dachem nad głową, doceniając jego oczywiste walory, których trudno było uświadczyć na zewnątrz, w taką pogodę.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Karczma "Borsucza Nora"

17
Na jej twarzy malowało się coś w rodzaju znużenia skrzyżowanego ze sporą dawką irytacji. Przekraczając próg karczmy wiedziała dokładnie jaki będzie jej kolejny ruch. W samym rogu, za murem pustych kufli i półmiskiem pieczystego, krył się Czarnobrody, który na widok kobiety natychmiast stracił humor. Wytarł tłuste dłonie w koszulę i powoli zaczął się podnosić z ławy. Nie dane mu jednak było zrealizować swojego chytrego planu. Tajemnicza postać szybkim i pewnym krokiem pokonała odległość dzielącą ją od wejścia do blednącego na twarzy nieszczęśnika, po czym delikatnym ruchem dłoni wskazała mężczyźnie miejsce za stołem. Sama usiadła obok.
- Twój pewniak nie był tak niezawodny, jak mówiłeś – rzuciła bez zbędnych wstępów.
- No… no… No może miał gorszy dzień? Może ostatnia wyprawa nie była tak owocna, jak planował?
- Nie interesuje mnie powód jego porażki, a fakt, że zmarnowałam przez ciebie dużo czasu. Za dużo.
Czarnobrody podrapał się po karku. Wiedział, że spory zarobek przeleciał mu przed nosem.
- Wybacz… - wydukał niechętnie. – Może następnym razem uda się coś…
- Nie będzie następnego razu – spojrzała na mężczyznę surowo dając mu do zrozumienia, że jednak powinien się zbierać. Lekko zmieszany podniósł się z miejsca i ruszył w stronę starych znajomych koczujących kilka stołów dalej, gdzieś między śpiącym na blacie człekiem, a uzbrojonym elfem.
- Cholera, ten Dan znów mnie wystawił – rzekł do kompanów. – Ta elfia panna mogła nam sypnąć nieco groszem i to za co? Za jakieś zielone roślinki, czy tam inne grzybki. Szkoda gadać… Jeszcze piwa!

***

Arissa wiedziała, że niepowodzenie jej misji może skutkować kilkoma dodatkowymi dniami spędzonymi w Meriandos, na co wybitnie nie miała ochoty. Zamówiła kielich wina, by choć na chwilę odsapnąć i spokojnie przemyśleć swoją sytuację. Skoro Czarnobrody zawiódł, a w samym mieście nie mogła liczyć na to, że znajdzie interesujące ją przedmioty, to może jednak warto by było przemyśleć mały wypad na Zachód? Westchnęła. Podparła dłonią brodę i ze znudzeniem rozejrzała się po karczmie. Jej wzrok spoczął na niezwykłym łuku, o równie niezwykłej barwie…

Re: Karczma "Borsucza Nora"

18
Chłopak niczego nie zamawiał. Szkoda mu było pieniędzy na drogie, miejskie żarcie, o piwie i innych używkach nie wspominając. Obserwował z kim warto by było porozmawiać, od kogo wyciągnąć jakieś informacje, nie wyciągając przy tym broni. Wtem nagle, do karczmy zawitała pewna kobieta. Trudno było nie zwrócić na nią uwagi. Tym jak głośna była, idealnie wpasowała się w pasujący w karczmie gwar. Zielone oczy chłopaka od razu powędrowały w jej stronę i zawisły na niej przez jakiś czas. O dziwo była to elfka, co jeszcze bardziej zniechęcało go od oderwania od niej wzroku. Przeleciał ją wzrokiem od stóp do czubka głowy, zwracając uwagę na każdy szczegół. Śliczna była. Chłopak momentalnie się w niej zauroczył. Nie mniej jednak, tak szybko jak uczucia uderzyły mu do głowy, równie szybko przypomniał sobie gdzie się znajduje, a każda chwila nieuwagi może go tutaj kosztować nawet życie. Z wysiłkiem i wielką niechęcią oderwał wzrok od burzy jej długich, rudych włosów. Poruszył lekko niemal każdym mięśniem swojego ciała w niewidoczny sposób, aby sprawdzić czy na pewno wszystko znajduje się na swoim miejscu i przypadkiem nie uciekło od niego, wraz z lepkimi palcami osób trzecich.
Obrzucając wzorkiem innych siedzących, spostrzegł, że nie tylko w jego centrum uwagi znalazła się długoucha przybyszka, toteż i jego wzrok ponownie ruszył za resztą. Patrzył jak na obraz, a w jego wnętrzu zrodził się żal, z powodu niemożności skupienia całej uwagi na niej, a zamiast tego na potencjalnych zbirach, gotowych go albo okraść, albo zabić, albo jedno i drugie. Kiedy tak się zastanawiał, następną myślą jaka nawiedziła jego głowę była myśl o tym, co tak ładna i delikatna kobieta, a do tego elfka robi w takiej obskurnej dziurze pełnej prawdopodobnie najgorszych szelm z Meriandos? Żywe kolory jej ciała, a zwłaszcza włosów kontrastujących ze spróchniałym drewnem za jej plecami sprawiały, że przykuwała spojrzenia jak płonąca pochodnia w lochu. Musiała sobie zatem umieć radzić w obliczu niebezpieczeństwa powodowanego przez takie szumowiny, albo nie zdawać sobie sprawy z tego, gdzie się w tym momencie znajduje, co raczej było wątpliwe. Niezależnie od tego jak było naprawdę, zamierzał mieć ją na oku. Podczas gdy większa część uwagi gości karczmy kierowana uprzednio na Hoffmana teraz skupiła się na nieznajomej, mógł nieco odetchnąć widząc, że stracili nim zainteresowanie. Dzięki temu będzie mógł w spokoju posiedzieć i poobserwować to co się dzieje, samemu pozostając niejako w cieniu, a możliwe, że nawet uda mu się podsłuchać pewne ciekawe rzeczy z rozmowy nieznanej mu jeszcze z imienia elfki z pozostałymi ludźmi. Siedział nadal w spokoju, oczekując rozwoju wydarzeń.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Karczma "Borsucza Nora"

19
Dyskretnie studiowała krzywiznę łuku, który tak ją zaintrygował. Wprawnym okiem próbowała ocenić, jakie właściwości może ukrywać, a zabawa ta sprawiała jej całkiem dużo radości. W chwilę później dostrzegła, że sama również stała się obiektem obserwacji. Wypiła ostatni łyk wina, decydując się na powolne opuszczenie karczmy.
- Mosze jesze jeno? – odezwał się męski, podpity głos. Tuż przed nią wyrósł pospolity z gęby jegomość, którego lepiej nie spotykać w ciemnym zaułku.
- Nie, dziękuję – odpowiedziała bez emocji.
- Nie no, weeeśśś! Jesze jeno! Ja stawiam – nalegał.
Elfka odstawiła pusty kielich na stół i podniosła się z ławy.
- Hej, poczkaj! No, nie bądź taka!
Mężczyzna chwycił ją za nadgarstek, próbując tym samym powstrzymać kobietę od odejścia. To przechyliło szalę goryczy, bo już chwilę później patrzył jej prosto w oczy, gdy ta przytykała do jego brzucha niewielki sztylet.
- Nie radzę – wyszeptała, uśmiechając się dla zachowania pozorów.
- Hej, ej! No so ty…
- Zamknij się – wycedziła przez zęby. Kilka ciekawskich par oczu zwróciło się w ich stronę. Niektórzy powolnymi ruchami sprawdzali, czy ich broń jest na swoim miejscu. Atmosfera zrobiła się dziwnie gęsta.

Re: Karczma "Borsucza Nora"

20
Chłopak nie zwracał uwagi na jej zaciekawione spojrzenia. Czasami nawet dla niepoznaki unikał jej wzroku, jakoby w ogóle go to nie interesowało. Nie bronił się jednak w żaden inny sposób przed jej wzrokiem.
Tymczasem, rozwój wydarzeń, którego tak oczekiwał nadszedł szybciej niż przypuszczał. Zauważywszy po odmowie poczęstowania trunkiem, że dziewczyna zamierza opuścić przybytek, sam zaczął się zastanawiać czy nie pójść za nią. Godziło by to bowiem w jakość wykonania jego misji, którą mu powierzono. Niemniej jednak, jego wątpliwości rozwiały się tak szybko jak przyszły.

Spostrzegłszy lekki, niemal niewidoczny dla niego z tej odległości poblask ostrza przystawionego do brzucha moczymordy, przez jego zaciśnięte zęby przedarł się z cichym świstem strumień powietrza, doprawiony o nieprzyjazny grymas. Zamieszanie, które spowodowała, i które mogło urosnąć niebotycznie, nawet do poziomu wcielenia chęci gości karczmy do mordowania elfów w życie, skłoniło Hoffmana do podjęcia działania.

Oczywistym dlań wydawało się, że nie ma już tu czego szukać, ze względu na jeszcze bardziej nieprzychylne nastroje pozostałych ludzi wobec długich uszu. Wstał, odsuwając krzesło z głośnym szuraniem, acz nie na tyle głośnym, by przebić się bardziej przez wszechobecny gwar. Ruszył pewnym i nieco szybszym krokiem w stronę elfki. Kiedy znalazł się już wystarczająco blisko awanturnika, spojrzał mu prosto w oczy i nachylając się lekko, złapał go za nadgarstek ręki, która trzymała dziewczynę mocniejszym chwytem.
- Ta Pani już wychodzi, prawda? - powiedział cichym głosem, spoglądając z ukosa na dziewczynę, chcąc, aby wspólnie jak najszybciej opuścili karczmę, nie wzbudzając przy tym żadnej awantury, która w tym momencie wisiała na włosku
Motyw
Motyw bitewny

Re: Karczma "Borsucza Nora"

21
Mężczyzna spojrzał na dłoń elfa i powędrował wzrokiem w górę. Gdzieś pomiędzy pijanymi myślami przebiegła kolejna, zdecydowanie rozsądniejsza. Powoli zwolnił uścisk, puszczając kobietę wolno.
- No już dobra, dobra – rzucił niechętnie. Perspektywa wypicia w spokoju lichego piwa przemawiała do niego bardziej, niż poobijane gnaty. Wykonał leniwy krok w tył, robiąc tym samym miejsce dla wychodzących cudzoziemców. Dziewczyna niemal niezauważalnym ruchem ukryła sztylet w pochwie przy pasie i ruszyła w towarzystwie czarnowłosego łucznika w stronę drzwi. Świeże powietrze omiotło jej twarz, przynosząc uczucie ulgi.

- Nie przepadam za tym… lokum. Jest niczym ciemna plama na planie miasta – powiedziała po chwili i zwróciła się w stronę nowo poznanego. – Dziękuję za pomoc. Dobrze wyczułeś moment. Wnioskuję, że nie jesteś w tej okolicy pierwszy raz?

Re: Karczma "Borsucza Nora"

22
Rozluźnił uścisk dłoni, i oderwał ją od nadgarstka mężczyzny, nie opuszczając jednak ani na chwilę swojego wzroku. W końcu, kiedy dziewczyna ruszyła jako pierwsza, zrobił kilka kroków do tyłu, odwracając się następnie, aby odprowadzić ją do wyjścia.

Jego włosy zafalowały pod wpływem zrywu wiatru. Nie zamierzał się jednak zatrzymywać. Atmosfera w środku była zbyt gęsta, a wielu podchmielonych awanturników z pewnością nie miałaby nic przeciwko zabiciu nudy, robiąc to samo z długouchymi.
- Chodźmy - rzucił po elficku, po czym ruszył swobodnym krokiem w bliżej nieokreślonym kierunku, mając nadzieję, że elfka podąży za nim
Aby jak najdalej od nich... - pomyślał, odwracając na chwilę głowę w kierunku przybytku, który opuścił
Po chwili, gwoli odpowiedzi na jej pytanie, mówił dalej nie odwracając się w jej stronę. Rozglądał się od czasu do czasu na boki, jakoby czegoś poszukiwał.
- Pierwszy. Zazwyczaj omijam miasta szerokim łukiem. Nie jestem jednak wybredny. Dach nad głową to zawsze miłą odmiana.

Po przejściu pewnego dystansu, na tyle dużego, aby móc zgubić ewentualne zagrożenie rozchodzące się z karczmy, zatrzymał się. Odwrócił głowę w jej kierunku, która mimowolnie pociągnęła za sobą resztę ciała, patrząc w jej oczy, o podobnym kolorze.
- Dobra, tyle powinno wystarczyć. Nawet jeśli chcieliby nas ścigać, to tutaj już raczej nie zajdą. Ale ostrożności nigdy za wiele.
Nie trudno było zauważyć jak jego spięte i pobudzone do działania mięśnie, teraz rozluźniają się w łagodny sposób. Trudno było jednak się domyślić, czy było to powodowane większym poczuciem bezpieczeństwa, czy może łagodnym obrazem elfiej kobiety, jaki został wymalowany niespełna metr od niego, w który wlepiał teraz swoje zielone oczy.
Jego ciało zgięło się powolnie w pół, a spadająca z pleców kurtyna ciemnych niczym noc włosów, opadała bezwładnie w stronę podłoża, zasłaniając ramiona. Zamiast nich, na plecach pojawiła się zgięta w pół lewa ręka, podobnie jak druga gdzieś na brzuchu.
- Jestem Hoffman Ua Shaledin. Miło mi Panią poznać. - przemówił łagodnym głosem, po czym zamilknął
Nie prostował się, ani nie podnosił głowy ze wzrokiem wbitym w ziemię, a może buty kobiety -trudno było to określić - zupełnie jakby czegoś oczekiwał.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Karczma "Borsucza Nora"

23
Zmierzyła pochyloną sylwetkę Hoffmana z góry na dół. Pełnym gracji dygnięciem odpowiedziała na jego uprzejmość, po czym uniosła głowę.
- Mnie również miło, Hoffmanie Ua Shaledinie. Jestem Arissa Ahraerail’eath i, jak widać, lubię wplątywać się w różne niebanalne sytuacje. Mój krótki pobyt w Meriandos chyba zaczyna wykraczać poza to, co sobie zaplanowałam.

Kobieta rozejrzała się po okolicy, jakoby próbując określić gdzie dokładnie przebywa i jak daleko musi iść, by dotrzeć do wynajętego na kilka dni pokoju. Zresztą, w obecnej chwili wszystko było lepsze od dalszego przebywania w dusznej, śmierdzącej karczmie.

- Wybacz wścibskość, ale… Cóż sprowadza Leśnego Elfa do miasta, skoro zwykł je omijać szerokim łukiem? – odezwała się w końcu, poprawiając odruchowo płaszcz. Jej myśli mimowolnie poszybowały w kierunku Czarnobrodego i sprawy, której nie udało się załatwić. Powoli zaczęła się przyzwyczajać do myśli, że w najgorszym wypadku będzie musiała wrócić do domu z pustymi rękami.
- Zatrzymałeś się gdzieś niedaleko? Pytam, bo sama pomieszkuję o tam, w północnej części – wskazała kierunek ręką. – Będę się musiała tam jakoś przedostać i nie wiem, czy jest ci to po drodze…

Re: Karczma "Borsucza Nora"

24
Dopiero po usłyszeniu imienia dziewczyny zaczął się powoli prostować. Jego oczy ponownie, jak za sprawą uroku były wpatrzone w jej twarz i ani myślały o tym, aby się od niej oderwać. Był autentycznie zauroczony, co starał się ukrywać jak tylko mógł, lecz z pewnością było to do zauważenia w miarę wprawnemu oku.
Ale JA, tego nie lubię... - podirytował się lekko w duchu - Przez to ja nie mogłem wyciągnąć od nikogo żadnych informacji. Gdyby nie jej podburzenia do awantur, mógłbym dowiedzieć się czegoś ciekawego. Mi to w raj, w końcu nie ma jak towarzystwo pięknych kobiet, zwłaszcza, kiedy jedyną inną alternatywą jest przebywanie wśród przesiąkniętych na wskroś smrodem alkoholu moczymord i lumpów. Niemniej jednak... Talen mnie zabije. Chociaż może, paradoksalnie... uda mi się dowiedzieć czegoś ciekawego od niej? Może nawet... uda mi się ją zrekrutować? Z pewnością jest to dla nas bardziej korzystne wyjście.
Odpływając w rozmyślaniach, został ponownie przywrócony do mentalnej przytomności przez kolejne pytanie jakie mu zadała.
- Zważaj na słowa. - odpowiedział pospiesznie, omal jej nie przerywając, przeszywając jednocześnie mroźnym spojrzeniem - Jestem Shaledinem, a nie elfem.
Ostatnie słowo było wypowiedziane z pewnym niesmakiem, można nawet odnieść wrażenie, że pogardą. Przyczyna jego poruszenia pozostawała bliżej nieznana, jednak widać było, iż dziewczyna nadepnęła mu tym na odcisk.
- Wracając do Twojego pytania. - kontynuował o wiele bardziej monotonnym, a nawet ospałym głosem - Jestem tu na rozkaz, nie z przyjemności. Nie mieszkam tu, nie wiem gdzie się zatrzymam i niewiele mnie to obchodzi.
Podążając wzrokiem w kierunku, który wskazywała jej dłoń, po chwili odpowiedział.
- Zdaje się, że nie mam wyboru - mówił teraz spokojnym, lecz bynajmniej, nie tak znudzonym głosem jak poprzednio i bez jakiejkolwiek łaski - W końcu mój plan zebrania informacji w karczmie legł w gruzach. W każdym razie, nie traćmy czasu.
Kończąc mówić, ruszył jako pierwszy we wskazanym kierunku.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Karczma "Borsucza Nora"

25
Poszukiwanie jakichś konkretnych informacji? I do tego nie z własnej woli, ale na czyjś wyraźny rozkaz? Arissa zmrużyła delikatnie oczy, a po jej twarzy przebiegł ironiczny uśmiech. Wpatrywała się chwilę w odchodzącego Hoffmana. Jego natura , przynajmniej w pierwszym osądzie, zdawała się być dość kapryśna. W jednej chwili szarmancki ukłon przerodził się w chłodne spojrzenie i nudnawą odpowiedź. Co jeszcze ma w repertuarze tajemniczy czarnowłosy? Ruszyła za nim, utrzymując tempo jakie narzucił. Doświadczenie nauczyło ją, by nie ufać komuś, kto bezrefleksyjnie poddaje się poleceniom innych i nie wykazuje szczególnej troski o własny los. Tacy przynosili kłopoty. W końcu sama całkiem nieźle radziła sobie z ludźmi narzucając im swoją wolę, dzięki czemu wiedziała, jakie to potrafi być niebezpieczne.

- Zawsze masz jakiś wybór. Sam też zdecydowałeś, że chcesz mi pomóc. Zatem tak po prawdzie sam zrujnowałeś swój misterny plan. Jeśli jeszcze raz usłyszę choć odrobinę aluzji odnośnie mojej osoby, a twojej porażki, to dostaniesz po gębie – to mówiąc uśmiechnęła się niezwykle uroczo. Tak, Arissa bywała wredna.

- Nie zajmę ci już dużo czasu. Muszę przemyśleć sobie jeszcze kilka rzeczy i zdecydować co zrobić dalej – zmieniła temat. – Kiedyś byłam w Meriandos i udało mi się znaleźć sporo cennych składników do moich eksperymentów. Tym razem sprawa okazała się być nieco bardziej pogmatwana. Powiadają, że roślina, której poszukuje rośnie gdzieś na ziemiach Leśnych Elfów, co nieco komplikuje sprawę, bo ja, choć podróżowałam dużo, akurat tam nie byłam ani razu. W takim układzie będę musiała wrócić do Hollar lub znaleźć kogoś, kto byłby mi przewodnikiem…

Re: Karczma "Borsucza Nora"

26
Z pewnością, postawa młodego elfa mogła być odebrana jako postawa kapryśnego dziecka, o dziwacznych poglądach i upodobaniach. To i owszem, kłopoty trzymały się chłopaka jak mało kogo, co z resztą widać, z każdym krokiem, który stawiał na ścieżce życia. Nie dało się również ukryć, że Hoffman nie należy do osób bystrych. Wystarczyła dłuższa rozmowa, aby przekonać się o tym doskonale.

- Owszem. - odpowiedział znienacka po dłuższej chwili ciszy
- Każdy ma wybór, to prawda. Jednak kiedy się już wybierze, trzeba dźwigać tego konsekwencje. Akceptować zyski i straty, albo postarać się je zmienić, aby wyjść na swoje.
Idąc dalej, usłyszawszy wyraźną groźbę w ust dziewczyny, lekko się uśmiechnął, jakoby usłyszał dobry żart.
Ostra jest... coraz bardziej ją lubię.
Czuł, że nie powinien pozostawić tego bez odpowiedzi, jednak chciał wpierw usunąć ze swej twarzy ten uśmiech, który dopiero co mu się wymalował. Nie mogąc jednak tego zrobić, odwrócił głowę wraz z nim w stronę dziewczyny.
- Będę o tym pamiętał.

Wysłuchał ją uważnie przez dalszą część drogi, zwracając uwagę na każde słowo.
- Jesteś zatem zielarką? - Jego słowa zabrzmiały bardziej jak twierdzenie, niżeli pytanie, to niemniej, najwyraźniej stwierdzanie rzeczy oczywistych leżało w jego naturze
- W każdym razie, wraz z moją grupą zmierzamy w kierunku Fenistei. Możesz się z nami zabrać. Myślę, że nie będzie to problemem.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Karczma "Borsucza Nora"

27
- Tak, zysk lub strata to naturalna konsekwencja wyboru. Niemniej jednak, czy nie na tym polega dorosłość, by świadomie brać na klatę efekty swoich własnych poczynań?

Arissa zamilkła. Nie oczekiwała odpowiedzi, skupiona bardziej na kolejnej kwestii, którą poruszył czarnowłosy. Jej oblicze wyraźnie pojaśniało.

- Zielarka? – spytała z rozbawieniem. Określenie to wydało jej się strasznie pospolite, ale również na swój sposób urocze. – Coś w ten deseń. Interesuję się botaniką i sposobem wykorzystania roślin do wyższych celów. I bynajmniej nie mam tu na myśli herbatek wspomagających trawienie. Niestety pociąga to za sobą konieczność szukania nowych składników w różnych zakątkach świata, nie zawsze bowiem są one sprowadzane przez kupców. Ba! O pochodzeniu niektórych wiedzą tylko doświadczeni… zielarze.

Zachichotała. W jej głowie ciągle wałkował się temat wspólnej podróży. Może rzeczywiście powinna skorzystać z propozycji mężczyzny? W ten sposób nie musiałaby ryzykować samotnej wyprawy w obce rejony. Z drugiej jednak strony nic o nim nie wiedziała, nie mówiąc już o grupie, którą wspomniał.

- Zgoda – odpowiedziała nagle, podejmując szybką decyzję. – Wybiorę się razem z wami w kierunku Fenistei. Możemy się spotkać o świcie nieopodal miejskiej bramy. Zwarci i gotowi, z pełnym rynsztunkiem. Nie lubię tracić czasu na bezsensowne czekanie, aż wszyscy się zbiorą. Pasuje?

Re: Karczma "Borsucza Nora"

28
Hmmm... ktoś taki jak ona... z takimi umiejętnościami... mogłaby się nam bardzo przydać. - zastanawiał się idąc wciąż w tym samym kierunku
To niemniej, nie tracił przy tym na koncentracji i słuchał jej uważnie, wytężając elfie uszy.
- Cóż... w tym momencie zastanawiam się, ile razy już przeszedłem obok kwiatka wartego fortunę. - zironizował jej wypowiedź, bynajmniej nie ukazując tego mimiką twarzy, zachowując w miarę łagodny ton głosu
Słysząc niedługo później kolejny już jej chichot, zaciekawienie nad jego genezą wzięło górę.
- Co Cię tak śmieszy? Powiedziałem coś nie tak?
Niezależnie od odpowiedzi, jej kolejna wypowiedź wprawiła go niemal w osłupienie. Zgoda na dołączenie do wyprawy wraz z jego grupą, po miejscami bardzo szorstkim zachowaniu, nie mogła się obejść bez zdziwienia. Zaprawdę, była to rzadkość, aby ktoś spojrzał na niego tak przychylnym okiem, obdarzając bądź co bądź sporym kredytem zaufania. Toteż dziewczyna coraz bardziej go intrygowała, a zatem również wzbudzała w nim coraz to większą sympatię, i trudno było ten fakt ukryć. Już od dawna przestał traktować ich spotkanie jako pech, a w tym momencie zaczynał je traktować nawet w kategoriach błogosławieństwa. A nuż, może pozyska nową przyjaciółkę?

W tym rozmyślaniu jednak, musiał wreszcie dojść do głosu zdrowy rozsądek. Zatrzymał się, wysłuchując szczegółów.
Jego odpowiedź zapewne nie była tą, której dziewczyna oczekiwała. W końcu to nie on był dowódcą grupy, a zaledwie jej szarym członkiem, toteż nie mógł jednoznacznie decydować o ich dalszym losie. Niemniej jednak, z dość zakłopotanym wyrazem twarzy, po chwili przemówił.
- Mi osobiście, pasuje jak najbardziej. Ale to nie do mnie należy decyzja. Najpierw muszę to skonsultować z moją grupą. Co prawda, wydaje mi się, że nie będzie większych problemów, to niemniej, nie mogę podejmować decyzji w ich imieniu. Mogę zrobić to nawet zaraz, i przekazać Ci później wieści. Możesz również pójść do nich ze mną, albo poczekać do świtu na nasze przybycie. Wybór należy do Ciebie.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Karczma "Borsucza Nora"

29
- Gdybyś często trafiał na jakieś konkretne kwiatki to z pewnością nie byłyby warte złamanego grosza. Ale oczywiście nie da się wykluczyć, że podczas swoich wojaży miałeś sposobność zdeptać coś, co znacząco wpłynęłoby na twoją stopę życiową. A… Czy powiedziałeś coś nie tak? Nie. Po prostu dawno nikt mnie nie określił mianem zielarki. Niektórzy mówią, żem wiedźma. Inni, że guślarka. Jeszcze inni twierdzą, że elfia łuczniczka, a do tego miłośniczka przyrody i biegania nago po łące o wschodzie słońca. Możesz wierzyć w co chcesz, mnie tam plotki nie obchodzą. Kto wie, może w niektórych tkwi ziarnko prawdy? – to mówiąc uśmiechnęła się tajemniczo.

Maszerowali dalej, kierując się do północnej części miasta. Arissa słuchała uważnie Hoffmana, obserwując jednocześnie całe otoczenie.

- Powiadasz, że chcesz się skonsultować z grupą? W porządku, rozumiem. Jeśli to nie problem, to mogę się wybrać z tobą. Chętnie poznam przyszłych towarzyszy podróży. Zatem… prowadź! - wykonała ręką dość teatralny ruch czekając, aż mężczyzna wskaże kierunek.

Re: Karczma "Borsucza Nora"

30
Westchnął.
- Mogłem się tego spodziewać. - przemówił zniechęconym głosem
Wysłuchując dalej, co dziewczyna ma do powiedzenia, lekko spoważniał. Opowiadając o wielu wariantach swojej osobowości, rozbudziła znacząco jego wyobraźnię i zainteresowanie. Szczególną uwagę przykuł do zdania odnośnie biegania nago, choć niemal niemożliwym było zauważenie tego.
- Plotki są dla słabych, i bojaźliwych, którzy prowadzą nudny, monotonny tryb życia. Podobnie zresztą jak bajki i legendy. W końcu, boimy się tego, czego nie rozumiemy. Chyba każda istota na tym świecie posiada swój wizerunek wykreowany przez plotki... Możesz być spokojna, my nie przywiązujemy do nich uwagi... dopóki nie zechcesz zamienić kogoś z nas w żabę - zażartował

Usłyszawszy zgodę na spotkanie z resztą grupy w trybie natychmiastowym, ponownie się uśmiechnął, choć tym razem bardziej do siebie, niemal niewidocznie.
- W porządku. Chodźmy zatem.
Kierunek jego ruchu momentalnie się zmienił, na niemal prostopadły do obecnego. Zmienił go tak szybko, że przez moment kurtyna jego włosów pozostała w tyle, jakby buntowała się przed swoim właścicielem, a pozłocone piórka strzał w kołczanie zatrzeszczały pod wpływem zmiennego wstrząsu.
Motyw
Motyw bitewny
ODPOWIEDZ

Wróć do „Meriandos”