Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

16
Wyglądało na to że wszystko idzie spokojnie a Septo pozna wymiar sądowy Lucio Lar. Płacenie mandatu było wręcz idealną wymówką aby poznać jakiegoś sędziego czy prokuratora. A kto jak nie władza zajmowała się dręczeniem i unieszczęśliwianiem ludzi zawodowo. Mogli by pomóc mu z tym zleceniem. Oczywiście najpierw jednak musiał by wybadać jak wygląda sytuacja "polityczna". Plany jednak lubiły się spierdzielić.

Septo czując nadciągającą Wiwernę postanowił dość szybko wysłać jej prosty komunikat -Nieee- Chyba zbyt prosty. Septo zdawał sobie teraz sprawę z tego że przez jego strachliwość i paranoję jego towarzyszka podjęła działania. Wiwerna zabiła już jednego z nich sprawiało to że Septo nie miał wyboru. Kiedy strażnik odwrócił się w kierunku Wiwerny z mieczem samemu wyciągnął sztylet i zamierzał ciąć go w szyję podcinając jak najbardziej jego gardło, aby umarł w miarę bezpieczny sposób. Ciężko było by mu zaatakować Septo który chciał być za nim. Drugą ręką złapał go za rękę trzymającą miecz aby utrudnić atak. A odwrócenie Gregora oznaczało wystawienie się na atak Wiwerny.

Łucznik mógł zostawić go całkowicie Wiwernie jednak zwyczajnie chciał mieć pewność że nic jej nie zrobi. Wyglądało na to że jakoś dziwnie się leczy. Z jednej strony nie gnije coraz bardziej, lub też nie niszczeje wraz z czasem, z drugiej nie naprawiała zgnicia które już było na niej. Było to to dziwny magiczny stan. Z jednej strony żyła, jadła z drugiej nie. A jego starania aby jakoś to zaleczyć chyba były bezskuteczne. możliwe że będzie musiał podjąć bardziej radykalne kroki. Trzeba będzie coś z tym zrobić. Może to ta druga klątwa zapobiega jej leczeniu? Zapewne będzie musiał załatwić to magią. Septo jednak skupiał się w tym momencie aby zwyczajnie zabić ostatniego strażnika. Nie mógł przeżyć po tym co widział.
Obrazek

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

17
Uciek... — urwał w pół słowa Gregor, odwróciwszy się do Septo. — Co ty robisz!? — warknął, błyskawicznie unosząc tarczę by obronić się przed zabójczym cięciem. Był lepiej wyszkolony, niż mogłoby się Neherisowi zdawać.

W ułamku sekundy strażnik pchnął Septo z całej siły swoją osłoną, tak że ten się wywrócił i uderzył głową o wystające obłe kamienie strumienia. Wiwerna syknęła przeraźliwie. Świat zawirował, poczerniał, zasłonięty pulsującymi czarnymi plamkami, aż w końcu zniknął, tak jak świadomość ogłuszonego łucznika.

***

Obudził się z potwornym bólem głowy. Pierwszy świadomy oddech wcisnął w nozdrza zapach grzyba. Otwarte z trudem oczy nie uraczyły dziennego światła i leśnej zieleni.

Pomieszczenie było ciemne i wilgotne.

Z drobnego zakratowanego okienka, przy załamaniu się ściany z sufitem, wpadała wiązka promieni słońca, która rzucała na przeciwległą ścianę jasny prostokąt. Tak, to była cela, mógł pomyśleć Septo. W kącie leżało wiadro, na którym ucztował rój much. Neheris leżał na bardzo cienkim sienniku, czując wręcz chłód kamiennej posadzki na skórze. Obok leżała miska z lichą polewką i kubeł wody. Ktoś uderzył metalem o metal. Kiedy łucznik obrócił głowę, zobaczył stalowe kraty, mosiężne drzwi i dwie postaci trzymające w dłoni zapalone latarenki

To ten. Kłusownik i niedoszły morderca, panie burmistrzu — rzekła jedna postać. W głosie Septo rozpoznał Gregora. Dopiero teraz przypominał sobie, co tak właściwie się stało.

Urzędnicy już go sprawdzają — odparł burmistrz. — Nagrabiłeś sobie — zwrócił się tym razem do Septo. — Czeka cię mały proces. Może nie zawiśniesz na stryczku, ale posiedzisz tu trochę, a potem będziesz musiał ciężko pracować, żeby spłacić karę, jaką nałoży na ciebie sędzia.

Z wielką chęcią go przypilnuję — powiedział Gregor z wyczuwalną groźbą.

Na pewno zarekwirowałeś jego cały ekwipunek?

Tak, wszystko trafiło do koszar.

A co z tym potworem? Coś wiadomo?

Dziwna sprawa, bo bestia padła, ot tak, sama z siebie, jakby nagle zasnęła. Komendant posłał do lasu kilku ludzi i wysłał kruka do magów z Meriandos, może będą wiedzieli co zrobić.

Dobrze — mruknął burmistrz. — W takim razie wracam do swoich obowiązków. Miej na oku tego więźnia.

I rozeszli się, pozostawiając Septo samemu sobie w zimnej celi. Chłód i wilgoć wdzierały się pod nogawki cienkich lnianych spodni. Poza nimi i ubrudzoną koszulą nie miał zupełnie nic. Na tyle głowy wyczuł dłonią potężnego krwiaka i sklejoną z włosami skrzepniętą krew. W tle słyszał ciche rozmowy innych więźniów. Czasem dobiegały z oddali dziwne jęki, krzyki albo śmiechy.

Nie pamiętał nawet, kiedy zasnął. Obudził się, gdy było już kompletnie ciemno. Przez okienko widział ciemne ulice i błyszczące na nieboskłonie gwiazdy. Usłyszał nagle cichy szelest. Po środku celi wyrosła niewyraźnie zarysowana w ciemności sylwetka i nachyliła się nad łucznikiem.

Septo, to ja, Hex — szepnął półelf. — Czas stąd zwiewać.

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

18
Septo obudził się w zupełnie innym miejscu, śmierdziało tam do tego czuł potworny ból głowy, który sprawiał że nie miał zbytnio siły wstać. Dookoła panował mrok, dość szybko zaczynał sobie zdawać sprawę z tego że trafił do więzienia. - Jak do tego doszło? - Zastanawiał się nie mając zielonego pojęcia co właściwie się wydarzyło. Leżał na ziemi nie mając zbytnio siły aby się podnieść. Usłyszał jednak trzask dostrzegając kraty jak i dwie postacie. Przysłuchiwał się ich rozmowie uważnie. - Burmistrz? Niedoszłe morderstwo? Co się stało? - Myśli kłębiły się w głowie nadal skołowanego łucznika. Z każdą minutą ich rozmowy zaczynał zdawać sobie sprawę jak wielka katastrofa się wydarzyła. - Jestem oskarżony o kłusownictwo i próbę morderstwa. Do tego Wiwerna... Zasnęła? Nie to nie możliwe... -
Usiłował sobie przypomnieć co stało się z nią. Ostatnie co pamiętał to próbował ją ochronić. Chciał zaatakować tego... tego Gregora ale on był szybszy silniejszy, mimo tego że starał się go zaskoczyć ten uderzył go i dalej wszystko się urwało. Nie pamiętał więcej. - Czy ona nie żyje? Co gorsza co teraz. Co ja teraz zrobię jestem w więzieniu. Nawet jeśli się stąd wydostanę to będę poszukiwany. Co z siostrami, czy one wiedzą. Czy nie będą miały przez to problemów. - Septo powoli załamywał się coraz bardziej. Zdając sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji się znalazł. Sprawiło to że skulił się w kącie celi siedząc bez większego celu myśląc co się stało. Bojąc się nawet spróbować skomunikować z Wiwerną z obawy przez jej najgorszym losem. Przypuszczał że nie żyje. Że magiczne powiązanie pomiędzy nim a nią zostało zerwane, że magia która do tej pory utrzymywała ją przy życiu zanikła. A ona mimo własnej woli i w miarę normalnego funkcjonowania odeszła. Sama myśl o tym przerażała i dobijała Septo. Czuł że zawiódł. Do tej pory myślał że Wiwerna spadła z jakiegoś powodu. Teraz jednak nie był już niczego pewien. Stracił wszystko. Siedząc obecnie w samych ubraniach. Nie miał przy sobie nic. Czas jednak płynął a on sam nieświadomy swego zmęczenia zasnął.


Budząc się ponownie po pewnym czasie i słysząc znajomy głos. - Hex? Hex! - Chciał się już poderwać gdy zdał sobie sprawę gdzie właściwie jest. Nadal gdzieś wewnątrz nie docierało do niego właściwie w jakiej sytuacji się znalazł. Nie, on to wypierał broniąc siebie przed absolutnym załamaniem. Teraz już wszystko będzie inne i gdzieś wgłębi siebie zdawał sobie z tego sprawę. Zawsze będzie musiał uważać. Widząc Hexa pokazał jednak w kierunku światła. Chcąc w ten sposób ostrzec go przed strażnikiem. Sam nie wiedział co dalej zrobić był przerażony. Była to jego pierwsza wizyta w celi. Choć słowa Hexa napawały optymizmem. W końcu miał wychodzić. Jednak gdzie? Gdzie ucieknie po tym jak wydostanie się z celi? Co zrobi? Wiwera nie żyła, a do tego była chroniona przez strażników. A tak przynajmniej przypuszczał, do tego cały jego ekwipunek który miał przy sobie był skonfiskowany. Tak Septo czuł że był zgubiony. Sprawiło to że zapytał szepcząc niemal retorycznie.
Gdzie ja się ukryję?
Pozostanie jednak w celi oznaczało proces którego mógł nie przeżyć. Musiał uciekać. W szczególności gdyby magowie jakoś zrozumieli że jest lub był on połączony z Wiwerną. Musiał uciekać, sprawiło to że powoli Septo zaczął wstawać, nie miał przy sobie nic, a jedyne co przychodziło mu do głowy w tym momencie to przemiana w sowę. Mógł by wylecieć. Z drugiej strony obawiał się czegoś jeszcze, a co jeśli stracił moc? W końcu oberwał w głowę, nie słyszał Wiwerny. Septo wewnętrznie był przerażony. Jednak musiał jakoś spróbować uciec. A polimorfia wydawała się jedyną metodą. Musiał się przemienić. Uciec, odlecieć. Zaczął więc próbować się przemienić wiedząc że był tutaj spalony. A do tego czuł że zawiódł. Gdzieś wewnątrz siebie czując że mógł zawieść byt który do tej pory miał dla niego cel, zupełnie jak by stracił jego łaskę. W końcu Wiwerna nie mogła być przypadkiem. Do tego te wszystkie przedmioty, a teraz tak zwyczajnie wszystko stracił.
Obrazek

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

19
Później będziemy się martwić kryjówką. Veriana czeka na zewnątrz. Spróbuje wzniecić w pobliżu pożar, żeby zerwać straż z koszar i utorować nam drogę. Przemkniemy wtedy do środka, zabierzemy twoje rzeczy i biegniemy prosto do portu. Jeżeli zgubimy się po drodze, miejsce zbiórki jest przy doku trzecim. Twój koń stoi w stajni przy tylnym wyjściu, ale nie wiem, czy będzie czas by go stamtąd zabrać. Decyzja należy do ciebie. — przedstawił pokrótce plan i położył rękę na ramieniu Septo, uśmiechając się pocieszająco. — Podążaj za mną. Już czas.

Za kratami okienka zajarzyło się czerwone światło. Pierwszy wrzask, kobiecy, przeszył powietrze jak żyleta, a chwilę po nim odezwało się płaczem dziecko. Natychmiast pojawiły się wołania o pomoc, lamenty i krzyki przerażenia.

Wysoka sylwetka półelfa zmalała i zlała się z mrokiem celi. Przemieniony w mgnieniu oka w czarnego kruka Hex pofrunął w górę, przemknął między kratami okna i zakrakał z drugiej strony. Septo przystąpił do rzucania zaklęcia. Początkowo ból głowy i zmęczenie tępiło jego magiczne zmysły, jednak, w miarę wysiłku, myśli i odczucia stawały się coraz bardziej jasne, klarowne, odsunięte na bok, jak gdyby stawał się obserwatorem własnego umysłu. Czar w końcu zadziałał. Ciało wraz z łachmanami zlało się w szarą, bezkształtną masę, która przez krótką chwilę lewitowało w powietrzu. Z niej wyłoniła się mała, brązowa sówka. Zatrzepotała skrzydłami i wzniosła się w powietrze, podążając za czarnym krukiem.

Wytężony wzrok nocnego ptaka ukazywał okolicę bardziej wyraźną, niż gdyby obserwowano ją ludzkimi oczami. Zarysy budynków były bardzo ostre, choć pozbawione kolorów. W pobliżu buchał kłąb dymu, a u jego podnóża płonęło piętro i dach kamienno-drewnianej chaty. Z góry widać było koszary straży i wybiegające z wewnątrz tuzin mężczyzn z wiadrami w rękach. W okolicy pojawiło się też kilku cywilów i dobrało do najbliższej studni. Rozpoczęła się akcja ratunkowa.

Cały ten rozpalony czerwoną łuną ogni krajobraz zszedł na drugi plan, kiedy dwa ptaki wylądowały wewnątrz budynku koszar straży miejskiej. Hex jako pierwszy powrócił do swojej prawdziwej postaci. Kiedy osiągnął w pełni półelfią formę, schował się w najmniej oświetlonym miejscu pustego pokoju, przylegając do ściany plecami. Później, przymknąwszy oczy i przyłożywszy dwa palce do prawej skroni, odpłynął gdzieś myślami. Minęła chwila, a odezwał się półszeptem:

Jest czysto. Mamy mało czasu. Musimy znaleźć twój ekwipunek i wyjść tylnymi drzwiami.

Pomieszczenie, do którego wlecieli, wyglądało na stołówkę. Na szerokich stołach leżały na wpół upite kufle piwa i niedokończone posiłki strażników. Po przeciwległych stronach pokoju znajdowały się dwoje drzwi. Te po lewej Septo były uchylone, a przez szczelinę przeciskało się światło świec.

Tutaj. — Hex wskazał na dostrzeżone przez Septo przejście i wbiegł do środka. — To chyba magazyn. Bierz co twoje i wiejemy.

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

20
Szarlatan łucznik którego nawet można by i nazwać zaklinaczem. Przysłuchiwał się słowom Hexa na co zdążył jeszcze dość szybko i dość cicho powiedzieć.
Ale wiwern.. a...
Nie było jednak czasu musiał teraz wylecieć na zewnątrz, jednak nie tylko to musiał jakoś wymyślić jak uratować całą sytuację. Jednak najpierw musiał odzyskać ekwipunek. Do tego jego koń, on również wydawał się przydatny. W szczególności gdy powinien oszczędzać siły. Przypuszczał że nie zastanie nic dobrego obok wiwerny. Z tego co mówił strażnik pilnują ją. A ona sama jakby śpi. Nie wiedział jak rozwiązać tą sytuację, jedno jednak było pewne nie zamierzał jej tak zostawić bez wiedzy co się z nią stało. Było to dziwne jednak Septo zdążył się zżyć z tym bądź co bądź potworem. Stała się prawie jak jakiś członek rodziny. A teraz nie wiedział co się z nią dzieje. Bał się nawet wysyłać sygnał w końcu jeśli to pomoże a Wiwerna się obudzi prawdopodobnie jakoś zabezpieczona to może jeszcze zginąć o ile żyje. Było naprawdę wiele ale w tej sytuacji... W końcu jednak udało mu się przemienić w sowę i wylecieć z celi. Był wolny jak ptak. Dosłownie.


Podczas lotu usłyszał głosy osób które prawdopodobnie utknęły w pożarze, nie sprawiało to że czuł się jakoś lepiej. Jednak tak to już w życiu bywało że ktoś musiał ucierpieć aby ktoś inny mógł zyskać. Septo jednak nie czerpał przyjemności z czyjegoś cierpienia. Zwłaszcza zdając sobie sprawę że mógł to być ktoś taki jak Enie. W końcu była w podobnej sytuacji. Septo czuł instynktownie że to złe. Jednak nie miał wyboru. Nie miał nawet czasu, aby zrobić cokolwiek choć coś w nim chciało, aby pomógł tej kobiecie z dzieckiem. Mógł jedynie liczyć że ktoś inny się tym zajmie. W końcu właśnie dlatego to zrobili. Chcieli odwrócić uwagę i to wyładowało się być brutalne ale i cholernie skuteczne. Septo jednak musiał się skupić zmuszając się do brnięcia dalej w tej nieciekawej sytuacji pod presją która tym razem wydawała się dużo większa niż zazwyczaj. Było zupełnie jak wówczas kiedy polował za Vincentim. Jeden błąd mógł doprowadzić do jeszcze gorszej sytuacji. A ta nie była już zbyt kolorowa. Septo zdawał sobie sprawę że był już plecami do muru. Nie było odwrotu.

Wleciał do wnętrza budynku starając się odmienić ponownie do swojej formy, szybko dowiadując się że nikogo tutaj nie ma. Sprawiło to że dość szybko zamierzał ruszyć do magazynu. Starając się znaleźć swoje rzeczy. Doskonale wiedział że ich potrzebuje. Musiały tu być w końcu strażnik o tym mówił. Septo szykował oczywiście jakiegoś podziału na półki, w końcu istniało ryzyko że kiedyś będą musieli je oddać. Musieli więc je segregować, nikt nie będzie pamiętał po czasem nawet kilku latach gdzie kryją się ich przedmioty. Więc gdzieś na literę S powinny znajdować się jego przedmioty. A przynajmniej tak przypuszczał. Łucznik zamierzał je odnaleźć sprawdzić czy jego i jak najszybciej uciekać. Aby następnie wydostać się z budynku, wszystko oczywiście w biegu. W tym przypadku liczyły się sekundy których zbyt wiele nie miał. Do tego jego stan był jaki był. A musiał reagować cholernie szybko i zręcznie. Ubieranie ekwipunku tutaj sprawiło by że tracił by czas, lepiej założyć go w bezpiecznym miejscu gdzie będzie mógł powiedzieć Hexowi coś co zapewne nie spodoba mu się i nie pasuje do ich planu. W końcu Septo musiał zobaczyć co z Wiwerną. Chciał to zrobić mimo tego ze zdawał sobie sprawę że to może być wyprawa w jedną stronę. Mogła to być zwykła zachłanność którą miał w sobie Septo ale z drugiej strony czuł jak by miał stracić cześć siebie. Co prawda żarłoczną część siebie ale jednak.
Obrazek

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

21
Tutaj — powiedział półszeptem Hex, wskazując palcem na stół. — To chyba twoje.

Cały zarekwirowany ekwipunek leżał na blacie, rzucony nieładem, z pomiętymi ubraniami i powywracanymi na drugą stronę kieszeniami. Nikt nie pokusił się o posortowanie przedmiotów, jak spodziewał się Septo. Odnalazł wszystko, co miał tego dnia przy sobie — ubrania, przeszywanicę, broń, miksturę regeneracyjną, mieszek ze srebrem, choć wydawał się nieco lżejszy, magiczną kulkę i tajemniczą Monetę. Wszystko udało się zabrać pod pachę i w wolne ręce.

Wybiegli tylnym wyjściem. Hex zatrzymał się w ciemnym zaułku, pomiędzy dwoma budynkami, gdzie światła lampionów i pochodni nie docierały, a mrok skutecznie krył sylwetki zbiega i jego pomocnika.

Przebieraj się szybko — szepnął i rozejrzał się uważnie po otoczeniu. Ponownie przyłożył dwa palce do skroni i przymknął oczy. — Za chwilę opanują pożar. Nadchodzi patrol. Szukają podpalacza. Chwila… Szukają zbiega. Mamy niewiele czasu. — Otworzył oczy i opuścił dłoń. Zmarszczył czoło w bólu.

Septo również nie czuł się zbyt dobrze. Po powrocie do ludzkiej formy, pod jego czaszką znowu zaczęło pulsować niemiłosiernie, a momentami mroczki przed oczami przysłaniały mu pole widzenia. Odczuwał coś jeszcze. Obecność. Nie była to obecność Hexa, który wyglądał teraz na zmęczonego jak po całodziennej pracy w kopalni. Nie była to też obecność straży, która krążyła gdzieś po okolicy. Neheris czuł powolny, głęboki oddech. Do tego wrażenia dołączył chłód wody. Chwilę później usłyszał cichy szum, z początku bezładny i niezrozumiały, ale z każdą chwilą coraz bardziej przypominający odgłos płynącego strumienia.
* Wtedy też wiwerna podniosła delikatnie powieki. W jarze, w miejscu gdzie stoczyła się walka, oprócz bestii nie było nikogo. Jedynie ponad dolinką, na skarpie, błyskało światło ogniska rozświetlające kilka twarzy strażników. Na ciało gada narzucona była upleciona z grubej liny, podobna do rybackiej sieć, obciążona z czterech stron przytoczonymi z rumoszu głazami. Blokowała ona skrzydła, jednak pozwalała na niewielką ruchliwość głowy i ogona, który z łatwością mógł przejść przez oczko splotu.

A Septo widział i czuł jako i Ona. Czuł jej potężne kończyny, każdy z ostrych pazurów, silne błoniaste skrzydła i szczęki mocniejsze niż kowalskie imadło. Czuł że ma nad nimi władzę. Pierwszy raz w życiu jego towarzyszka dała mu pełną kontrolę.

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

22
Septo Spostrzegł swój sprzęt, na liczenie monet w sakiewce przyjdzie jeszcze pora, w końcu czasu było niewiele. Septo był w nieciekawej sytuacji musiał w końcu uciekać. Miał jednak to czego szukał. Więc nie było się co zastanawiać...

Kiedy padła komenda przebrania się Septo od razu się za to zabrał. Starając do tego zakryć się ubrać a następnie zakryć szarym płaszczem jak powszednio. Septo czuł się dziwnie aż głowa bolała na tyle mocno że aż musiał wytrwać ten ból. Septo jednak nie poddawał się, był teraz przyparty do muru. Wystarczył jeden błąd aby był to koniec. Septo jednak poczuł coś jeszcze. Tak to była ona. Żyła, co jeszcze bardziej determinowało Septo do działania, chciał ją uratować. Wówczas stało się...

Septo przebudził się nagle w innym miejscu, był w Wiwernie, czuł jej ciało, było to zaiste intrygujące doświadczenie. Nie miał jednak czasu. A co gorsza widział że jest uwięziony, ciężkie głazy zostały rozłożone po bokach sieci. Septo wstrzymał się od gwałtownych ruchów. Jednak musiał działać zdecydowanie. Wiwerna była silna jednak oni nie byli głupi. Na pewno dostarczyli wystarczająco kamieni aby nie wyrwała ich bez hałasu. Dlatego też na razie zaczął gryźć sieć użyczonymi szczękami silnymi jak imadło. Wygryzając w ten sposób lukę przez którą mógł by się wymknąć. Starał się jednak być spokojny skupiony ale i czujny. Nie poruszał niczym innym. Gdyby spanikował było by po nim, mimo to świadomość sytuacji wywierała ogromną presję którą starał się opanować. Więc gryzł, lina w smaku zapewne nie była najlepsza. Kiedy wygryzł jedną stronę to zamierzał jeszcze powiększyć rozmiar przegryzionej sieci tak aby przypadkiem nie zahaczyć skrzydłami podczas wychodzenia. Skrzydła oczywiście starał się nie podnosić. Jednak był w obcym ciele z drugiej strony to ciało pamiętało swoje ruchy. Więc wydawało się że jest to wykonalne. Septo jednak był potrójnie ostrożny. A do tego poczwórnie czujny. Zgadywał że co jakiś czas spoglądają co z Wiwerną temu też gryzł raczej z głową która wydawała się być pod siecią udając że niby nadal jest uwięziony. Septo nie chciał ryzykować użyciem magii gdy był w kimś, To wydawało się absolutną ostatecznością.
Obrazek

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

23
Sznur sieci nie był żadną przeszkodą dla ostrych zębów i silnych szczęk zielonej bestii. Włókna konopne rozrywały się bezszelestnie, tworząc coraz większą szparę, która po kilku minutach mogłaby pomieścić tułów stwora. Straż stacjonująca ponad jarem nie spoglądała zbyt często na zniewoloną wiwernę. Najwidoczniej ich czujność nieco wygasła po godzinach obserwacji nibyśpiącej bestii.

... Septo! Septo! — łucznik słyszał półszept, który wydawał się bardzo odległy, jakby dobiegał z wnętrza głębokiej studni. — Musimy uciekać, natychmiast!

*
Otworzył oczy w swoim prawdziwym, ludzkim ciele. Był już ubrany, osłonięty płaszczem, a jego ramię trzymał zaniepokojony Hex, szturchając wychodzącego z transu Neherisa.

Jesteś? Słuchaj, rozdzielimy się, żebym mógł w razie czego odciągnąć uwagę straży. Spotkamy się z Verianą w miejscu zbiórki.

I czmychnął w ciemny zaułek, zostawiając Septo samego sobie. Ponad dachami unosił się dym, rozświetlony pomarańczową łuną ogni. Miasto odżyło. Zawierucha, jaką wyrządziła Veriana, skupiła uwagę mieszkańców i części straży na pożarze. Septo nie był jednak bezpieczny. Zza rogu usłyszał nadbiegający patrol przeczesujący zaułki między budynkami. Ich pojawienie się w zasięgu łucznika było kwestią kilku sekund. Sekund, podczas których nie było zbyt wiele czasu na planowanie.
Spoiler:

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

24
Liny wydawały się nie być żadną przeszkodą dla szczęk wiwerny, jednak spokój który zachował dawał czas którego potrzebowała Wiwerna do uwolnienia. Kto by się spodziewał że to właśnie spokój będzie najważniejszy. Wydawało mu się że już kończył jej uwolnienie kiedy nagle coś usłyszał. Jednak nie tu. To było gdzieś w głębi...

Septo zdał sobie sprawę że był ponownie obok Hexa. Musieli uciekać, to była prawda. Pozostała im tylko ucieczka. Hex zaoferował odciągnięcie uwagi na co Septo skinął głową potwierdzając. Widząc skąd dochodził ogień wiedział że pchanie się tam nie ma sensu. Słyszał również czyjeś głosy. Nie miał czasu jednak zastawiać się czyje są. Ruszył szybkim biegiem, prawie że sprintem w kierunku stajni, zamierzał wejść od tyłu. W końcu na runku pewnie było spore zamieszanie. Ludzie powoli budzili się do nocnego życia z racji pożaru. Dlatego też gdy zniknął za budynkami z ulicy na której był spowolnił idąc już normalnie. Zapewne nie każdy w miasteczku wiedział o jego aresztowaniu. Więc zbyć może uda mu się nieco zamaskować normalnym zachowaniem przy cywilach.

Jeśli udało mu się wyprowadzić Geno to zamierzał nieco okrążyć miasto jadąc, przejeżdżając niedaleko rezydencji Zo'andalów. Ostatni raz spojrzeć z dystansu na sprawę którą spaprał.
Obrazek

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

25
Szybko przemknął między budynkami i niezauważenie przedostał się do stajni. Geno stała pod wiatą, przywiązana lejcami do słupa. Pod jej kopytami spoczywało szerokie korytko z paszą i drugie z wodą. Przynajmniej o jej komfort zadbano lepiej niż o Septo z potłuczoną głową. Klacz, widząc swojego właściciela, parsknęła jakby z wyrzutem, ale prędko po tym przyjaźnie otarła się o łucznika pyskiem. Dała się odwiązać, osiodłać i załadować juki, po czym ruszyła tam, gdzie wskazał jej jeźdźca.

Minęli ciche, pola jęczmienia, owsu i kukurydzy. Po prawej stronie pojawiały się coraz to bogatsze domy i kamienice najznamienitszych tutejszych rodzin. Przez główny trakt przebrnęli bez przeszkód, mijając jedynie kilku prostych chłopów, którzy wyszli na ulice próbując zasięgnąć informacji o zamieszaniu w Lucio Lar.

Podążając za ubitymi ścieżkami obrzeża miasta, nie mógł ominąć jednej z najokazalszych posesji — rezydencji Zo'andalów. Dwupiętrowa willa górowała ponad miasteczkiem, bowiem usytuowana była na najwyższym w okolicy wzniesieniu. Otoczona była niskim, sięgającym do piersi murkiem z białego wapienia, który wił się po zboczach pagórka niczym wąż. Sama posesja podzielona była na kilka tarasów, przypominających w budowie pola ryżowe, opadające w kierunku północno-zachodnim. Na każdym z poziomów wyrastały inne gatunki roślin, równo przycięte i zadbane, pod osłoną nocy może nie zachwycały kolorami, lecz w swoich kształtach świadczyły o perfekcji ogrodnika. Septo, będąc w najwyższym punkcie, miał widok na niemal całe podwórze i dom przyozdobiony licznymi krużgankami, balkonami i z wiszącym na ścianach bluszczem.

I tak się składało, że z jednego dużego okna biło nikłe światło świec. Drzwi obok uchyliły się gwałtownie, a z nich wymknęła na szeroki zadaszony balkon dwójka postaci. Jedna z nich wychyliła się za balustradę, spoglądając na miasteczko, na pożar, który powoli opanowywano. Ich głosy niosły się po okolicy.

A było tak spokojnie. Żadnego incydentu od niemal roku — westchnął męski głos. — Co było przyczyną pożaru?

Prawdopodobnie podpalenie. Niemal równocześnie zniknął jeden z więźniów, ten co go złapano w lesie, kiedy zaatakował ten straszny stwór. Zamek i kraty nienaruszone. Musiał mu pomóc ktoś z dostępem do kluczy — odparł drugi mężczyzna.

Albo nasz więzień jest magiem. Lub otrzymał pomoc od kogoś uzdolnionego. Zleć swoim ludziom przesłuchanie każdego znanego w mieście czarodzieja — skwitował ten pierwszy. — Czy twoi ludzie rozpoznają zbiega na ulicach?

Tak. Kilku strażników i burmistrz widzieli jego twarz. Mamy też rysunek podobizny zbiega.

Dobrze, wystarczy. Dlaczego w ogóle to mnie zbudzono w środku nocy? To mojego wuja biznes się tutaj kręci i to on powinien się martwić pożarami i uciekinierami. Póki stary żyje, mnie interesuje wyłącznie udział w dochodach.

Pan Zo'andal nie lubi, kiedy się mu przeszkadza w czasie odpoczynku.

Ja również.

Yyy... Się rozumie. Przepraszam w takim razie za tak wczesną pobudkę. Powrócę do swoich obowiązków. D-dobrej nocy.

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

26
Septo minął kilku chłopów, jakoś się udało. To nie znaczyło jednak że był bezpieczny nadal był w tym przeklętym miasteczku które zdecydowanie narobiło mu problemów. Czemu przyjechał pod dom sam nie był pewien jednak gdy usłyszał ich rozmowę zapanowała w nim nienawiść. Tak to przez nich. A tak przynajmniej sobie wmawiał Septo. Sprawiło to że sięgnął po łuk napinając szybko cięciwę. Wiedział że jest wykończony głowa nadal bolała. Więc korzystanie z magii mogło mieć odwrotny efekt do oczekiwanego. Dlatego też Septo ujął trzy strzały. Zatrzymał konia, wypuścił przepełnioną nienawiścią i przesadnym naciągiem łuku salwę w kierunku postaci na balkonie, następnie ruszając gwałtownie. Nie wiedział czy to przeżyją, jednak mimo swojego nie najlepszego stanu Septo starał się im zadać cios zaa swojego grobu. A już na pewno politycznego, mieli jego pieprzony portret. Sprawiało to że będzie poszukiwany, może i nie obejmie całego Keronu jednak nadal był w żałosnej sytuacji. Wiedział w końcu że sytuacja jest nieciekawa. Właśnie ta bezsilność sprawiała że miał ochotę zacząć mordować wszystkich strażników, jakoś uratować sytuację. Znał jednak swoje ograniczenia. Przez chwilę zaszarżował polami pozorując ucieczkę w kierunku góry, aby gdy już zniknąć w mroku nocy. I powrócić to aby nieco wolniej nadjechać od nabrzeża w umówione miejsce. Zamach na Zo'andalów mógł odwrócić uwagę od portu. A to właśnie w nim mieli się spotkać. Łuk odłożył na plecy z napiętą cięciwą spodziewał się że nie będzie zbyt łatwo.
Obrazek

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

27
Cichy świst strzał przeszył powietrze. Pod osłoną nocnego mroku i pokonały długość podwórza, trafiając do swojej destynacji. To, czy rozproszona salwa trafiła w postaci na balkonie, Septo mógł się tylko domyślać, zbierając sygnały z otoczenia.

Aargh, kurwa! — Wrzask poniósł się po okolicy, odbił echem od sąsiednich budynków i lasu.

Do środka, szybko! — krzyknął drugi z balkonu. — Straż na podwórze! Szukać zamachowca! Wołać po medyka do panicza Zo'andala — dodał jeszcze głośniej, aż głos mu zaszedł chrypą.

Co się tam dzieje? Livan, dziecko drogie! — Wołał sędziwy głos z wnętrza budynku.

Dalsze krzyki były już mniej zrozumiałe. Septo pędził na swym koniu, zjeżdżając po zboczu pagórka. Wyjechał na rozległe terasy rzeczne pokryte wysoką trzciną. Jak się okazało, nie było to najlepsze miejsce na ucieczkę. Grząski, wilgotny grunt pochłaniał kopyta Geno, spowalniając ją. Niedługo za plecami Septo odezwały się krzyki. Kątem oka ujrzał światła pochodni. Straż rozbiegała się wokół posesji Zo'andalów, nikt jednak jeszcze nie zbiegał w stronę rzeki.

Problemem okazała się za to droga ucieczki, którą obrał sobie łucznik. Grunt zaczynał się robić jeszcze bardziej grząski, zmuszając Geno do nadmiernego wysiłku. Ta jednak nie dawała za wygraną, choć musiała w końcu się poddać. Sapnęła ciężko i zatrzymała się, usilnie próbując wyciągnąć któreś z kopyt z mułu. Przed jeźdźcem ukazał się wysoki wał rzeczny, a na nim kamienne murki, sygnalizujące znajdujący się nań trakt na północ. Nie było doń zbyt daleko. Musiał tylko jakoś ruszyć się z miejsca.

Wtedy też z oddali nadleciała pierwsza strzała. Świsnęła nad głową Septo, który wystawał ponad trawami niczym strach na wróble.

Tam, w dole! Żywcem brać albo zabić!

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

28
Plan, jak to plan, lubił się spierdzielić. Septo sam nie był pewien jak wyszło, czy trafił, czy nie trafił, brzmiało jak by trafił. Jak bardzo nie miał pojęcia. W każdym razie niemal od razu wydał komuś rozkaz pościgu. Septo niewiele wiedział, w końcu ilu ich mogło być? Miał nieco przewagi, jednak pojawił się inny problem. Droga którą wybrał była zbyt grząska. W dodatku zanim Septo się zorientował końcu już naprawdę lgnął. Do tego dystans który udało mu się uzyskać malał, spojrzał jak daleko są.

Dawny zwiadowca nie widział innej metody jak zsiąść z konia aby go nieco odciążyć. Inaczej się nie przeprawi, do tego dzięki temu ciężej będzie go dostrzec w wysokiej trzcinie. Wydawało mu się że bez zbędnego ciężaru jakim był dla niego jakoś pójdzie. Ciągnął więc konia w kierunku traktu.

Sprawa robiła się naprawdę nieciekawa, wówczas Septo zdał sobie sprawę że to czas wysłać sygnał wsparciu powietrznemu w razie czego. Jeśli coś ma go stąd wyciągnąć naprawdę szybko to Wiwerna. Powinna w tym czasie być już wolna dlatego też wysłał prosty sygnał. - Przybywaj potrzebuję cię. Możliwe że bez ciebie nie dam rady uciec. - O zdenerwowaniu Septo który o mały włos nie oberwał nie trzeba raczej wspominać. Może i miał na sobie przeszywanicę jednak kolczugi już nie więc mógł nieźle oberwać. Septo miał nadzieję że i pościg błoto nieco spowolni przez bagno, ciemność i wysoką trzcinę.

Nie poprzestawał jednak tylko na ciągnięciu konia, chwycił za miksturę regeneracyjną i wypił ją całą jak najszybciej. Septo w tym momencie zaczynał się zastawiać czy nie będzie musiał porzucić swojego konia, nie chciał ale nie wiedział czy nie będzie musiał. Wdawanie się w otwartą walkę wydawało mu się nie najlepszym pomysłem, jednak nie wiedział czy nie będzie do tego zmuszony. W końcu mógł nie mieć wyboru.
Obrazek

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

29
Septo zeskoczył na bagnisty grunt, pogrążając się po kostki w błocie. Odciążona Geno rozruszała się nieco. Wyciągnęła prawe przednie kopyto, później tylne lewe, a po chwili, ciągnięta za lejce przez swojego właściciela, uwolniła się z w pełni i mogła dalej podążać ku traktowi, choć nie bez trudu.

Wiwerna nie odpowiedziała na wezwanie Septo. Przynajmniej nie poprzez wymianę myśli. Poczuł za to jej skrzydła wydostające się z sieci ograniczającej ruchy. Czuł też oswobodzone kończyny, które w końcu mogły się poruszać. Potem były jeszcze dwa ukłucia, lekki wstrząs i suchy wiatr bijący w oczy. Nic więcej od niej nie odczuł. Za to w jego ciele, za sprawą wypitej mikstury, zaczęło się dziać coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczył. Krótko po wypiciu doznał przyjemnego ciepła rozchodzącego się od splotu słonecznego. Poczuł swoje pulsujące żyły i tętnice. Ból głowy minął, a bicie serca przyspieszyło. Kończyny lekko zadrżały, wzbudzone przez magiczny specyfik. Obraz przed oczami rozjaśnił się nieznacznie. Łucznik poczuł, jak wyczerpane rezerwy magiczne zaczęły się w szybki tempie odnawiać. Przypływ mocy objawił się wytężonymi zmysłami, odczuciem posiadania nienaturalnej siły i rozpierającą od wewnątrz energią, która choć jeszcze burzliwa i niezrównoważona, powoli zaczynała się stabilizować.

Kolejna strzała świsnęła w powietrzu i przeleciała nad głową uciekającego Septo. Będąc pod samym wałem mógł przyspieszyć tempa. Wdrapawszy się na samą górę po niezbyt stromym stoku, ruszył na północ. Pościg jednak trwał, a na trakt wybiegł drugi oddział straży miejskiej.

Patałachy, strzelać do niego!

Z nieba dobiegł głośny ryk. Bestia pokryta łuską przeleciała wysoko nad Septo i zaczęła krążyć na niebie, niby sęp poszukujący ofiary.

Re: [Wschodnie Wybrzeże] Miasteczko Lucio Lar

30
Wypicie mikstury było tym czego potrzebował. Czuł się teraz znacznie silniejszy i bardziej gotowy do ucieczki. A nawet i do walki, której wolał jednak uniknąć. Wiwerna wydawała się być w drodze, jednak poczuł dwa ukłucia. Nie wydawały się potężnym bólem jednak wydawało mu się że oberwała z jakichś strzał. Co te jednak mogły zrobić pokrytej łuską gadzinie tej wielkości, sama skóra potrafiła być dość pancerna przy takich grubościach. Dlatego też Septo miał wrażenie że jest cała.

Ucieczka trwała jednak w najlepsze wyglądało na to że na trakcie dostrzegł kolejny odział straży. Wydawało mu się jednak że wyszedł już z bagna wraz z koniem po niezbyt stromym stoku. Dlatego też zamierzał wsiąść na koń i ruszyć dalej uciekając, usłyszał jednak czyjś głos. Zdał wówczas sobie sprawę że to nie ma sensu potrzebował nowego planu wówczas olśniło go od razu wiedział co rozbić. Zamierzał zastrzelić tego który wydawał rozkazy. Zabicie nawet i jakiegoś dziesiętnika dawało spore zamieszanie w szeregach. Zmniejszało również ich pewność siebie. Dlatego już słysząc same patałachy od razu odwrócił spoglądając się w stronę tej osoby. Wyciągnął łuk i strzały. Rozpoczynając swą magię mówiąc i nie kryjąc się z inkantacjami. Trzymając jedną strzałę o końcówce dostosowanej do tego co nosił jego przeciwnik, w końcu kiedyś kupił kilka strzał przebijających.
- Reperio vestri finis... Veni frigore ferrum, patientia tua dimittere...
I strzelił do prawdopodobnego dowódcy pościgu. Celując najlepiej w jego głowę. Jeśli jednak miał tarczę to zapewne widział jak tamten chciał się zasłonić. Wówczas celował gdzieś w jego wystające zza tarczy ciało, na przykład taką nogę. Chwilowo poświęcając nawet chwilkę czasu aby dobrze strzelić. Zaraz po tym krzycząc w ich kierunku.
Zawrócicie! -
Septo raczej nie liczył na to że go posłuchają. Choć zdecydowanie mogą mieć problemy w podjęciu decyzji, nawet jeśli ich dowódca jest tylko wkurwiony.

Przeciwnik prawdopodobnie powinien umrzeć od nagłego wyssania ciepła z jego ciała po uderzeniu. Jeśli to nastąpiło a właściwie to jeśli jakoś dotkliwie oberwał zamierzał ich nieco zastraszyć. W końcu słyszał swoją kawalerię która właśnie krążyła nad polem walki. I nie był to mały sęp zwiastujący niechybną walkę a kawał bestii. Dlatego też przeciwnicy nagle mogli zwątpić widząc że Septo przynajmniej przez chwilę nie ucieka. Magia potrafiła przerażać. I to Septo wiedział najlepiej w końcu bał się pewnego przedmiotu który w tym momencie mógł mu pomóc. On jednak nie czuł się jeszcze gotowy aby użyć takich środków. Lucio Lar mimo tego że mogła być nadzieją Saran Dun nadal była miasteczkiem. W dodatku gdzieś względnie na zadupiu. Co sprawiało że strażników nie było tu w setkach, a co najwyżej dziesiątkach. Czy wszyscy ruszyli by za nim? Wątpliwe bardzo wątpliwe biorąc pod uwagę pożar w mieście, jak i to że podejrzewali wspólników. Więc miał w najgorszym i to skrajnym przypadku jakichś 50 strażników którzy go gonią. Zapewne nie wszystkich razem, w końcu obstawa rezydencji ruszyła pierwsza. Co zabawne Septo doskonale odciągnął strażników od rezydencji i miasta. Co prawda nie planował aż takiego brawurowego pościgu jednak Hex i Verana powinni dostrzec brak sporej części strażników.

Nagle dał Wiwernie komendę.
- Dziękuję za pomoc. Leć w kierunku góry, udaj że tam uciekamy, postaraj się ich zgubić. ja wypłynę z portu, powinni ruszyć za tobą kiedy zgubią mnie z oczu. -
To jednak nie był koniec tego co robił, widział że już dość przeciągnął ucieczkę dalsze wyciąganie ich poza miasto sprawiało że mógł dostać z strzały, dlatego też skupił się aby przemienić się w zwierze inkantując.
-Visu ino animalis!
Starając się przemienić w sowę. W końcu była drobna, prosta do zgubienia nocą. Szczególnie gdy będzie leciała nisko. Następnie kiedy się przemienił ruszył lotem w kierunku góry Erial przynajmniej przez chwilę aż zniknął im z zasięgu wzroku, po to aby zawrócić i ruszyć nabrzeżem w kierunku portu. Septo nie był zbyt szczęśliwy, musiał porzucić jednak Geno. Jednak prawdopodobieństwo że uda mu się jakoś dojechać konno do miasta było minimalne. Nie stracił jej jednak na darmo, w końcu po raz kolejny uratowała mu życie sprawiając że sporo strażników jest poza miastem. Septo pamiętał że Hex miał plan. Łucznik doskonale wiedział że z ich trójki to on najgorzej znał się na robocie. W końcu ten strażnik w lesie. Kto by pomyślał że o czegoś takiego zacznie się takie zamieszanie. Septo w mieście zamierzał dosłownie się przyczaić zbyt wczesna przemiana była mu nie na rękę. Hex jak i Veriana powinni go rozpoznać. Podczas lotu Septo oczywiście uważał na zwierzęta. Teraz był mniejszy. A przez to coś innego mogło być zagrożeniem. Jednak Sowy nie miały zbyt wielu wrogów.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”