Re: Las pod Górą [Góra Erial]

16
Elf słuchał z uwagą i uśmiechał się delikatnie. Jeśli słowa Tessy zraniły go w jakikolwiek sposób, nie dał tego po sobie poznać. Z czasem jednak, kiedy zaczynało docierać do niego, że został odrzucony przez kobietę, którą mógł szczerze pokochać, która mogłaby pomóc mu odnaleźć jakiś sens w życiu, przybrał maskę. Wzrok stał się chłodniejszy, uśmiech zniknął. Stary, ciągle kalkulujący kapitan zdawał się wrócić na swoje miejsce. A może ten odsłonięty, wrażliwy Lorhin zasłonił się tarczą? Jeśli nigdy nie wyznawał uczuć kobiecie, nie wiedział też jak się bronić przed odrzuceniem, przed tymi nowymi, nieznanymi i nieprzyjemnymi uczuciami, które właśnie opanowywały jego umysł.
Mężczyźni znoszą odrzucenie na wiele różnych sposobów. Robią dobrą minę do złej gry, udając, że wszystko w porządku; wychodzą nagle, by skierować się do najbliższej karczmy i zalać smutki; wszczynają awantury pełne żalu i obelg, a wychodząc trzaskają drzwiami, po czym godzinami włóczą się po mieście bez celu. Lorhin był inny, bez wątpienia wyjątkowy, nieprzewidywalny. Położył prawą dłoń na dłoni Tessy i mrużąc oczy uśmiechnął się najszerzej, jak tylko potrafił.
Tessa uderzyła głową o ziemię. Potężny prawy sierpowy sprawił, że najpierw twarz, a następnie cała głowa eksplodowały promienistym bólem. Zdezorientowana nie wiedziała, co się stało. Czuła, jakby ktoś wyrwał jej połowę twarzy i uderzył młotem w czaszkę. Przed oczami zrobiło jej się ciemno i na tej ciemności tańczyły iskierki mieniące się wszystkimi kolorami. Nie straciła przytomności - ból nie pozwolił jej na to. Wszystkie myśli w ułamku sekundy opuściły jej umysł, jakby w ogóle nigdy nie istniały, a ona sama od zawsze błądziła w morzu ciemności, przerywanej nagłymi rozbłyskami. Kiedy jej wytrzymało ciało zareagowało błyskawicznie, wytwarzając odpowiednie substancje, dzięki czemu wrócił jej delikatny fragment świadomości otaczającego ją świata, uświadomiła sobie, że siedzi na niej jakaś postać z ogromną siłą zaciskająca obie dłonie na jej szyi, pozbawiając życiodajnego tlenu.
Dopiero po kolejnych cennych sekundach, zdających ciągnąć w nieskończoność, wzrok Tessy wyostrzy się na tyle, by rozróżnić duszącą ją postać. Znane jej intensywnie błękitne oczy będą wpatrywać się w nią bez cienia emocji, niczym dwa szafiry przyczepione do bladej maski z szerokim, groteskowym uśmiechem.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

17
Pierwszą reakcją, gdy tylko zaczęła odzyskiwać świadomość tego, co się dzieje, było aktywowanie Kamiennej skóry. Chwyciła za dłonie przeciwnika, próbując zdjąć je ze swej szyi. Siłując się była w szoku. Po raz kolejny pozwoliła oszukać się. Za bardzo uzewnętrzniła się, pokazała swoje emocje, zbyt bardzo walczyła o ich małą grupę, gdy tymczasem popełniła błąd, nie pozostając wredną, zimną suką obojętną na los pozostałych członków grupy. A teraz towarzysz chciał ją zabić.
Czy naprawdę był z jej świata? Może cały czas grał? A może to ten wymiar tak na niego podziałał, że gdy odrzuciła go, postanowił ją zabić?
Lorhin... — próbowała wycharczeć, spoglądając na towarzysza, któremu tak zaufała.
Wiedząc, że próby perswazji nie zdadzą się na nic, Tessa użyła czaru Płomyk na prawej dłoni, aby poparzyć dłoń Leafsparka, mając nadzieję, że jej magia nie osłabła na tyle, by nie zmusić za pomocą tego zaklęcia do przerwania duszenia.
Gdy tylko poczuje, że uścisk zelżeje, Reyes próbuje uderzyć pięścią w twarz elfa, równocześnie szukając okazji, by zwalić mężczyznę z siebie. Jeżeli zajdzie potrzeba, to będzie okładać pięścią z aktywowanym czarem Płomyk, by siłą ciosu, jak i groźbą poparzenia skóry, zmusić go do wycofania się.
Reyes pomimo swej emocjonalnej klęski nie podda się, w każdej sytuacji walcząc do końca, siłując się, szarpiąc czy to rzucając zaklęciem.
W ostateczności, jeżeli te metody nie pomogą, a Ira ani Warford nie obudzą się, Wiedźma zostanie zmuszona do tego, by rzucić zaklęcie Grzmot, które zostanie utkane na prędce, koncentrując na samej mocy aniżeli kształcie, tak, aby szybko uderzyć i odrzucić przeciwnika.
W żadnym wypadku Tessa nie pozwoli Lorhinowi, by w przypadku, gdy uwolniłaby się z uścisku, wyprowadził pierwszy cios. Reyes rzuci się na niego z pięściami, a jeżeli trzeba to też kopnięciami, zamierzając pozbawić go przytomności. W żadnym wypadku nie chciała go zabijać.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

18
Aktywacja zaklęcia Kamiennej Skóry okazała się skuteczna przeciw duszeniu, niemniej przeciwnik nie miał zamiarn się poddać. Jego zadziwiająca siła uniemożliwiała Tessie całkowicie zdjęcie rąk z jej szyi. Napierał całym swoim ciałem, nie przejmując się tym, iż zaciśnięcie palców na szyi pokrytej kamienną skorupą może okazać się nieskuteczne.
Kobieta pokryła dłoń ogniem, próbując poparzyć rękę wroga i zmusić go do przerwania dalszych prób duszenia. Niestety, Lorhin wydawał się zbyt skupiony na celu. Nawet nie drgnął, nie syknął, nie dał po sobie w jakikolwiek sposób poznać, że poparzenie coś mu zrobiło. Tessa zaczęła uderzać płonącą pięścią w twarz napastnika, co również nie wywołało większego efektu nawet mimo poparzonej skóry na ręce i twarzy. Walczyła dzielnie, szarpała się, lecz zaczynała słabnąć. Wciąż odczuwała skutki uderzenia pięścią i chwilowego duszenia. Nie mając innego wyboru skorzystała ze swojego najbardziej ofensywnego czaru. Utkany na prędce nie miał na tyle mocy, by zadać krytyczne obrażenia, lecz wystarczył, by uderzając w pierś napastnika odepchnąć go do tyłu.
Po lesie przetoczył się odgłos grzmotu. Niezbyt głośny, jednakże wystarczający, aby rozedrzeć martwą ciszę lasu. Tesse natychmiast wstała, w tej samej chwili co Elf. Warford i Ira wciąż spali spokojnie. Srebrzystawa mgła stawała się coraz gęstsza i w końcu przkryła całą polanę, niemal całkowicie topiąc dwójkę śpiących ludzi.
Płonąca Włóćznia rzuciła się na Lorhina, który, najwidczniej nie spodziewając się tego, nie zdążył jeszcze przyjąć postawy obronnej. Dzieliła ich niewielka odległość zaledwie kilku większych kroków

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

19
- Warford! Ira! - krzyknęła w stronę śpiących towarzyszy, obawiając się, że nie wstaną, nie obudzą się, nie żyją, choć dałaby słowo, że słyszała ich oddechy, gdy obudził ją Lorhin.
Reyes wiedziała, że coś jest nie tak. To było niemożliwe, aby przy odniesieniu obrażeń od ognia, ciało elfa nie zareagowało. Nie zobaczyła choćby grymasu bólu, próby zignorowania. Dokładnie tak, jakby Leafspark był postacią nierzeczywistą, nieludzką - tak jak tamte martwe kreatury podczas pierwszego ataku na statek.
Tessa musiała się bronić. Dlatego jeżeli będzie miała do tego sposobność, błyskawicznie sięgnie po swoją włócznię, aby odpierać ataki elfa, a równocześnie samej próbując uderzyć go tak, aby pozbawić go przytomności, nie życia. Stąd uderzała drugim, tępym końcem broni, celując w barki, nogi, ręce oraz głowę. Sama nie zamierzała pozwolić, aby Lorhin ponownie uderzył ją pięścią. Jeżeli ten sięgnie po miecz, nadal będzie się starała atakować i bronić jak zaplanowała.
Gdyby nie udałoby się jej wcześniej sięgnąć po włócznię, chwyci za buzdygan i za jego pomocą będzie walczyć.
Reyes cały czas będzie starała się obudzić towarzyszy, jeżeli za pierwszym razem nie zareagują. Będzie także mówiła do Lorhina, pytając co właśnie odpierdala i żeby uspokoił się. Jeżeli będzie miała okazje pozbawi przeciwnika przytomności.
Ostatnio zmieniony 12 lis 2018, 18:29 przez Tessa, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

20
Czarna włócznia znajdowała się na tyle blisko, że Tessa mogła złapać ją jednym, szybkim ruchem. Ta elegancka i śmiercionośna broń w odpowiednich dłoniach siała niebywałe zniszczenie, niosła śmierć każdemu, kto znalazł się w zasięgu czarnego grotu pokrytego starożytnymi runami. Tym razem jednak to drugi, tępy koniec miał zostać użyty, nie by zabić, lecz ratować.
Lorhin nie reagował na słowa Tessy, pozostała dwójka również. Zaatakował natychmiast, przygotowując się do zatłuczenia towarzyszki gołymi pięściami; nie miał przy sobie miecza ani żadnej innej broń. Wciąż z tym samym, groteskowym, szerokim uśmiechem i zimnym spojrzeniem nie przerywanym mrugnięciami, atakował Czerwonowłosą. A przynajmniej próbował. Walka z doświadczoną włóczniczką za pomocą gołych pięści była prawdziwym szaleństwem. Tępy koniec włóczni, zgodnie z wolą dzierżącej, trafiał w głową, nogi, ręce oraz barki. Jednakże żaden z ciosów nie zniechęcił Elfa, który napierał nieprzerwanie. Z jego czoła zaczęła wolno sączyć się krew, spływająca w dół twarzy i skapująca z brody, na skórze pojawiły się bąble po poprzednich poparzeniach, jednakże żadna z tych rzeczy nie przerywała szaleńczego natarcia.
Coś jednak zaczęło się zmieniać. Tessa do tej pory słyszała jedynie własne krzyki, tępe odgłosy uderzeń i kroki. Teraz mogła jednak przysiąc, że w oddali usłyszała kilkukrotne wycie.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

21
Wciąż broniąc się, zaczęła powtarzać w głowie słowa: "Obudź się, Tessa. Obudź się, do cholery! To niemożliwe, że dzieje się naprawdę!". Utrzymując tę samą taktykę, kobieta zamierza poruszać się tak po polanie, aby zbliżyć się do leżących Iry i Warforda, zamierzając sprawdzić ich stan i ocenić dlaczego nie odpowiadają. Zaniepokojona wyciem w oddali nie będzie zwlekać, wykorzystując swoją przewagę w walce.
Gdy już sprawdzi stan towarzyszy i okaże się, że nie żyją,Tessie nie pozostanie nic innego jak przemieścić się z powrotem do miejsca jej spania i zabranie swojego tobołka, aby następnie rzucić się do ucieczki w przeciwną stronę niż słyszalne wycie, zostawiając za sobą także oszalałego Lorhina.
Jeżeli jednak zobaczy u towarzyszy, iż nadal żyją, Reyes zostanie nadal broniąc się i próbując pozbawić przytomności elfa, równocześnie gotując się na to, co zmierzało w ich kierunku. Będzie broniła reszty.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

22
Elf nacierał nieprzerwanie, jednakże wszelkie próby dosięgnięcia Tessy kończyły się niepowodzeniem. Oceniając stan towarzyszy, Reyes mogła z ulgą twierdzić, że nic im nie jest. Spali głęboko, nie przejmując śmiertelnym zagrożeniem. Oddychali spokojnie, blisko siebie, regenerując siły podczas, gdy ich towarzyszka trzymała na dystans atakującego Lorhina.
Upiorne wycia nasilały się. Teraz dodatkowo dochodziły z wielu różnych stron. Odległość od źródeł dźwięku dawała Tessie informacje, jak daleko znajduje się kolejne niebezpieczeństwo. Wyglądało na to, że w tym tempie to kwestia kilku chwil, zanim z lasku wyskoczy "coś" w liczbie kilku, z pewnością nie mając dobrych zamiarów. Elf ciągle atakował, nie robiąc sobie absolutnie nic z tępych uderzeń włóczni.
Walka trwała dalej. Ani Tessa, ani jej przeciwnik nie dawali za wygraną. Ira i Warford wciąż spali twardym snem. Sytuacja robiła się nieciekawa biorąc pod uwagę szybkość, z jaką nieznane bestie zmierzały w stronę polany. W końcu jednak pojawiły się. Z okrytych mgłą zarośli wyłoniły się ociekające pianą masywne pyski ukazujące szeregi białych zębisk. Duże cielska weszły na polanę, niczym chodzące cienie Zaświatów. Ogary o czarnej sierści, nieco większe od zwyczajnie spotykanych, wbijały błyszczące ślepia w walczących, a właściwie jedynie w Reyes.
Psie demony. Barghesty.
Czerwonowłosa parę metrów po swojej prawej stronie miała śpiących towarzyszy, a kolejne kilka metrów od nich znajdowała się trójka demonicznych ogarów. Od strony Elfa wyłoniły się dwa, natomiast z lewej strony Tessy kolejna dwójka. Szły powoli, grubymi łapskami ostrożnie stąpając po ziemi, jednakże gotowe w każdej chwili rzucić się do ataku. Nie tylko na Płomienną Włócznię. Te po prawej stronie przeniosły wzrok na bezbronnego Wojownika i Czarodziejkę.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

23
Tessa wciąż powtarzała sobie, że musi się obudzić, że to nie dzieje się naprawdę, że to kolejny koszmar, który zdawał się chorą rzeczywistością, jednakże z każdą chwilą nabierała obaw, że zdarzyło się jeszcze coś innego. Odpierała ataki Lorhina, nadal nie zamierzając go zabijać. Była wręcz przeświadczona o tym, że elf nie jest sobą. Patrząc, jak atakował, jak bardzo przypominał bezuczuciowy manekin, który jedynie wściekle atakował pięściami, zdrada nie mogła wynikać z jego indywidualnej decyzji. Może ta mgła podziałała inaczej na niego...?
Słysząc, jak coraz szybciej zbliżają się do niej kolejni napastnicy, Reyes nie pozostało nic innego do zrobienia niż ostatnia próba spacyfikowania Lorhina i obudzenia reszty drużyny. Dlatego Wiedźma uderza mężczyznę tępym końcem w udo, tuż nad kolanem z jednej strony, a następnie z drugiej, od wewnętrznej. Następnie kopie go w brzuch z całej siły, a jeżeli przy wcześniejszych ciosach zgiął się, zamierza kopnąć go w bok głowy, aby natychmiast stracił przytomność. Jeżeli to nic nie da, kopnięcie posłuży do tego, by go odepchnąć na parę metrów, kupując tym samym kilka sekund na doskoczenie do śpiących towarzyszy. Tessa chce kopnąć Warforda w bok, mało delikatnie, aby ten w końcu obudził się.
Wstawajcie, kurwa mać. Lorhin, weź, do cholery, oprzytomnij. Budźcie się. WSZYSCY.
Jeżeli trzeba zasadzi jeszcze jednego kopa w brzuch albo żebra wojownikowi zanim skupi się na bestiach, które pokazały się na polanie. W międzyczasie zakręci włócznią, aby tym razem atakować ostrzem. W drugiej ręce zacznie kształtować Grzmot, uważając także na zachowanie elfa.
Bez względu na to do jakiego kształtu uda jej się uformować zaklęcie, Tessa nie czeka, aż barghesty rzucą się na nią pierwsze. Rzuca Grzmotem prosto w środkowego demonicznego psa z trójki, która była najbliżej Iry i Warforda, i która wyraźnie zainteresowała się nimi. Następnie doskakuje do nich, zamierzając zabić włócznią, szybkimi, celnymi oraz silnymi ciosami, celując w bark, bok bądź łeb.
Jeżeli zdarzy się, że któryś z barghestów pochwyci w zęby włócznię, natychmiast sięga po buzdygan, aby ciosem w łeb lub bark powstrzymać go przed zniszczeniem broni. To samo robi, jeżeli któraś z bestii powali ją. Uderza buzdyganem aż do skutku.
Reyes stara się trzymać bestię przed sobą, nigdy nie zostawiając żadnego za plecami, poruszając się odpowiednio wokół polany. Tessa musiała być zabójczo precyzyjna, a przy tym czujna. Dlatego starała się pilnować zarówno położenie bestii, jak i Lorhina, jak i bezpieczeństwo śpiących towarzyszy. Reyes poruszając się wokół polany stara się być mimo wszystko blisko tej dwójki, aby mieć szansę doskoczenia i obronienia przed zabójczym zacieśnieniem szczęk na ciałach kompanów.
Jeżeli będzie miała okazję, to stara się w czasie walki tworzyć na szybko kolejne Grzmoty, aby ciskać nimi w drapieżniki.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

24
Lorhin podczas walki wykazał jedynie minimalne zdolności bojowe, które i tak była zaledwie kroplą w morzu prawdziwych umiejętności, jakie prezentował do tej pory. Przeważnie przyjmował na siebie wszystkie ciosy, jedynie od czasu do czasu postanowił wykonać drobny unik, który i tak najcześciej kończył się niepowodzeniem; uniknięcie ciosu tak doświadczonej włóczniczki, jaką była Tessa, wymagała nie lada zdolności. Dlatego wymierzone uderzenia w nogę dosięgły celu bez przeszkód, a potężne kopnięcie w brzuch odrzuciło Leafsparka na kilka metrów. Wstawał powoli, co dawało Tessie czas na zajęcie się innymi sprawami.
Kopnięcie śpiącego wojownika podziałało natychmiast. Wyskoczył w ułamku sekundy, zdezorientowany rozglądał się po bokach. Doświadczenie i szkolenie natychmiast przejęły nad nim kontrolę, instynkty aktywowały się, zmysły wyostrzyły do maksimum. Zaledwie parę mrugnięć oka i Warford stał w pozycji bojowej, oburącz trzymając swój miecz. Delikatnie kopnął śpiącą Irę, która podniosła się gwałtownie i również zdezorientowana zaczęła analizować sytuację. Zajęło jej to odrobinę dłużej niż towarzyszowi, jednakże wciąż stała gotowa, w dłoniach dzierżąc kostur, szepcząc zaklęcia, nim barghesty przypuściły atak.
Grzmot wystrzelił z dłoni Płomiennej Włóczni, trafiając środkowego ogara prosto w pysk i uśmiercając go na miejscu. Potężny huk zatrząsł roślinnością, z pewnością słyszalny był na wiele mil. Smuga dymu przez chwilę unosiła się w powietrzu. Trafiony odleciał do tyłu, a powietrze wypełniło się paskudnym smrodem przypalonego ciała. Tessa zamierzała jednak iść za ciosem. Natychmiast doskoczyła do drugiej bestii, która akurat miała zamiar zaatakować. Czarny grot z szybkością błyskawicy przebił jej czaszkę. Awanturniczka przypuściła atak na kolejnego wroga, który pochwycił drzewiec broni w silną paszczę i nie zamierzał puścić. Wojowniczka sięgnęła po buzdygan, za pomocą którego dosłownie wybiła z przeciwnikowi z głowy zamiar dalszego atakowania jej. Bestia przestała się ruszać.
W międzyczasie, gdy Tessa zajmowała się trzecim barghestem, pozostałe ruszyły do ataku. Masywne cielska poruszały się szybko. Jeden zaatakował Warforda, skutecznie unikając ciosów miecza, próbując powalić i ugryźć, drugi natomiast został zwęglony przez zaklęcie Iry, kiedy kula jaskrawego płomienia trafiła w celu. Rzuciło to więcej światła na pole bitwy i ukazało, jak bardzo przerażające są bestie, z którymi walczyli.
Dwie ostatnie, będące wcześniej za Lorhinem, zatoczyły półkole i zaczęły błyskawicznie biec w stronę Reyes akurat, kiedy ta użyła buzdygana. Elf z kolei żwawym krokiem podszedł do jednego z tobołków, wyciągnął z niego sztylet i przyłożył sobie do gardła.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

25
Odrzuca włócznię na bok, zaciskając dłoń na buzdyganie.
Ira, pomóż Warfordowi! A potem zajmijcie się tymi dwoma kundlami! Ja przywrócę Lorhinowi rozum! — krzyknęła do nich, ruszając wprost na Leafsparka i dwa piekielne ogary.
Plan miała prosty – przemknąć obok barghestów, nie wdając się z nimi w walkę. Nie mogła stracić ani chwili, gdy jej towarzysz miał już tak blisko ostrze ku własnemu gardłu. Wykonuje uniki, trzymając broń w pogotowiu i będąc gotową uderzyć na odlew w zwierzę, które miałoby szansę dosięgnąć ją. Chciała jedynie, by zeszły jej z drogi. Kwestia elfa była teraz najważniejsza, dlatego nie zatrzymywała się, jeżeli nie musiała, zamierzając z impetem runąć na kompana i równocześnie wciskając swoją rękę, pokrytą Kamienną skórą pomiędzy ostrze a jego szyję, zasłaniając ją przed śmiertelnym cięciem. Jeżeli uda jej się to, następnie łokciem spróbuje odepchnąć jego dłoń, aby zaraz odebrać mu broń, czy to chwytając dłonią za jego i siłując się, czy to wybijając mu ją z dłoni.
Lorhin, kurwa, oprzytomnij! — krzyknie, wręcz przekazując mu za pomocą swej magii czy też aury ten rozkaz, którym zamierzała wtargnąć i dotrzeć do zakątków umysłu zidiociałego, bezwolnego towarzysza.
Na tę chwilę nie interesowała się, co dzieje się z resztą kompanów; ufała, że poradzą sobie z pozostałą trójką i nie będzie musiała obawiać się o ich życie.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

26
Po wydaniu towarzyszom poleceń, Tessa natychmiast ruszyła w stronę Lorhina, mającego zamiar popełnić samobójstwo. Na jej drodze stanęły dwa barghesty, piekielnie szybkie i silne bestie. Celem Czerwonowłosej było ominięcie ich, co nie należało do najłatwiejszych. Chociaż polana na była z gatunku tych większych, kobieta wciąż musiała przebyć pewną odległość, by dotrzeć do celu. Reyes nie była nadzwyczajnie zwinna, a Kamienna Skóra również spowalniała ruchy. Ponadto ciosy w biegu z tego typu broni nie należyły do zakresu jej specjalności, dlatego próba gwałtownego uderzenia jednego z ogarów skończyła się pudłem. Broń przecięła powietrze, o cal mijając skórę bestii, która dodatkowo wykonała unik.
Dwa barghesty znalazły się za Tessą. Błyskawicznie wyskoczyły do przodu, zaciskając szczęki na jej łydkach, każdy na jednym. Upadła gwałtownie, uderzając twarzą o ziemię. Kamienna Skóra ochroniła ją przed tym uderzeniem, jednakże sprawa miała się inaczej w kwestii nóg. Ogary zaciskały potężne pyski coraz bardziej, w końcu przebijając skórę Czerwonowłosej. Jedną łapę postawiły na jej górnej części uda, a drugą na stopie, dodatkowo przyciskając do ziemi i utrudniając manewrowanie. Miażdżący ból nasilał się, przeszywając ciało Reyes coraz bardziej.
Podnosząc wzrok, mogła ujrzeć Lorhina z tym samym, szerokim uśmiechem. Mężczyzna zaczął cofać się do tyłu, zwiększając odległość. Jednocześnie ostrze sztyletu spotkało się ze skórą na szyi, powodując spłynięcie kilku czerwonych kropel. Nie ciął głębiej, obserwując jak piekielne psy próbują odgryźć Tessie nogi.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

27
Kurwa jego mać! Ira! Warford! Do kurwy nędzy, załatwcie tego jednego ogara i pomóżcie mi, bo zaraz będziemy mieć martwego elfa!
Reyes spogląda kątem oka na sytuację tamtej dwójki, równocześnie nie mając większego wyboru, jak sięgnięcie po czar Dziecka ziemi. Zamierza zrobić podobnie, co w przypadku węży – zacznie wciągać dwa ogary w objęcia Matki Natury, zasypując równocześnie swoje nogi w miejscu, gdzie piekielne psy zaciskały zęby na jej łydkach. Podkopywała pod sobą dołek, kierując ziemię wyżej, zbijając ją, próbując zapchać ich szczęki ziemią, wleźć do nozdrzy, a potem oczu i uszu. Chciała złapać swymi mackami ich przednie łapy, aby unieruchomić w miejscu.
Tessa kalkulowała, że jeżeli zadławi zwierzęta ziemią, to będą musiały ją puścić, zejść, szarpać się w tej ziemistej pułapce. To dałoby jej czas, aby poderwać się na nogi, obrócić z buzdyganem i korzystając z tego ruchu, nadając temu zamachnięciu dodatkowej siły, uderzyć w łeb, od dołu, pierwszego, najbliższego barghesta, aby zaraz poprawić i zaatakować drugiego, próbując silnymi ciosami zabić oba ogary.
Jeżeli buzdyganem nie udałoby się jej zabić, w ostateczności na szybko rzuca czar Grzmotu, aby chociaż odepchnąć bestie od siebie i wtedy przypuścić kolejny atak.
Jeżeli nie uda się Tessie wyswobodzić z pozycji leżącej-odgryzającej nogi, stara się w tej sytuacji sięgnąć buzdyganem którekolwiek z nich, próbując w ten sposób uderzyć, równocześnie wierzgając nogami, mając płonną nadzieję, że udałoby się oswobodzić choć jedną, by zaraz zasadzić kopa w któreś z nich. Buzdyganem celuje na początku w łapę, którą postawiły na jej udzie, próbując co raz bardziej wykręcić się, walcząc o to, by chociaż wstać i oswobodzić się.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

28
Tessa aktywowała czar ziemi, przejmując kontrolę nad żywiołem, który natychmiast zadziałał z wolą rozkazującej i zaczął wdzierać się do wszystkich możliwych otworów w głowach barghestów. Ziemne macki unieruchomiły łapy ogarów, które zrozumiały powagę sytuacji i próbowały odejść, lecz nie było tu możliwe. Wiły się coraz bardziej, puszczając łydki Tessy i odruchowo próbując uwolnić się, tylko po to, by móc potem powrócić do próby rozerwania ludzi na strzępy. I chociaż wierzgały się na różne strony, nie uniknęły losu swoich towarzyszy, nie zdołały uniknąć potężnych ciosów buzdyganem, zadanych przez uwolnioną Tessę,
W tym samym czasie Warford wykonał zwinny unik i odciął głowę atakującego go barghesta. Ira obserwowała teren w poszukiwaniu kolejnych wrogów mogących ukrywać się w zaroślach, nie wykonując wcześniej zaklęcia w obawie przez trafieniem towarzysza. Dołączyli do Tessy tak szybko jak się dało, trzymając w dłoniach bronie i z grymasami na twarzy obserwując Lorhina, nie do końca wiedząc co w ogóle o tym myśleć.
- Ruszcie się, a przebiję sobie gardło - powiedział zimnym, mechanicznym tonem Elf. - Dobiłem targu ze śmiercią i z nim. Zostaniemy odesłani i dostaniemy to, co nam obiecano. On wróci do swojego świata i wszystko będzie jak dawniej. Ale mogę zabrać z powrotem tylko jedną osobę. Pozostała dwójka musi umrzeć, aby nie zaburzać równowagi tego wymiaru. - Wbił nieobecny wzrok w Reyes. - Tesso, najbardziej zależy mi, żebyś to ty przeżyła. Zabij ich, a wrócimy do domu. Inaczej nie mamy najmniejszych szans.
- Nie mówisz poważnie, Lorhin?! - wykrzyczała Ira.
Warford nic nie mówił, tylko powoli przenosił wzrok z Elfa na Tessę.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

29
Stała naprzeciwko Lorhina, nie odrywając wzroku. W rękach ważąc zakrwawiony buzdygan.
Nie mówi poważnie, bo to nie Lorhin. Nekromanta po prostu uderzył w tego, który był z nas najmniej zdeterminowany, odbierając mu przy tym rozum. Z nikim się nie dogadał — powiedziała powoli, ważąc każde słowo, pilnie spoglądając na Leafsparka, badając każde drgnięcie mięśni, jakby wyczekując ze ściśniętym sercem, że ten umrze w mgnieniu oka tak samo jak te kobiety w wiosce – z szerokim uśmiechem na gardle.
Iro, Warfordzie, powinniście wiedzieć, że zanim obudziliście, nie słysząc absolutnie moich wołań, rozmawialiśmy z Lorhinem po tym, jak mnie obudził. Zakończyło się to sierpowym w twarz i próbą uduszenia mnie. Poparzyłam go, uderzałam, ale nie reagował na ból. Atakował pięściami przeciwko włóczni zamiast sięgnąć po miecz i pochlastać mnie. Walczył jak ostatni kretyn. Nie chciał też, żebym przeżyła, a teraz mówi dokładnie co innego. Wniosek narzuca się sam. Iro, wiesz o czym mówię? Warford...?
Spojrzała kątem oka na nich, próbując przekazać im samym spojrzeniem, by byli gotowi działać z nią, unieszkodliwiając Lorhina. Chciała też sprawdzić, czy oni sami zamierzali przeciwko niej walczyć.
Chcę rozmawiać z nekromantą, skoro masz z nim tak dobry kontakt, elfie. Chcesz się bawić w układy? Przemów do mnie, ty pierdolona, tchórzliwa cipo — oświadczyła z całą mocą, wiedząc, że może się tym żądaniem jedynie ośmieszyć, słysząc na koniec jedynie drwiący śmiech. Musiała jednak zaryzykować, stojąc w miejscu.
W razie czego Tessa trzyma jedną z dłoni za plecami, plotąc czar podobny do Grzmotu, który zamiast zabić ma odepchnąć samą energią elfa, w którego jest gotowa uderzyć (w brzuch, nie wyżej), jeżeli postanowi popełnić samobójstwo.
Takie odepchnięcie dałoby czas na doskoczenie do niego i skorzystanie z faktu, że ostrze sztyletu znajdowałoby się w innym miejscu niż przy szyi, tym samym odbierając mu je.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

30
Nikt nie drgnął nawet o cal. Wciąż płonący na środku polany bargherst rzucał pomarańczowe światło na niewzruszoną twarz Lorhina. Ira trzymała wycelowany w niego kostur, z którego wylatywały iskry, lecz sama nie wykonała najmniejszego, ruchu. Nerwowo marszcząc czoło, szukała logicznego wyjścia z tej sytuacji. Wszystko wskazywało jednak na to, że dotarli do etapu podróży, gdzie wszelka logika nie miała najmniejszego sensu. Warford, choć kierował się emocjami, również stał sparaliżowany. Tak jak jego magiczna towarzyszka nie miał zamiaru zaatakować Tessy, jednak powaga sytuacji zdawała się go przytłoczyć. Mimo, że zmarszczona twarz sugerowała złość i intensywne myślenie, wojownik zdecydowanie zgubił się w tym labiryncie zdrad i trudnych decyzji, przyprawionych solidną dawką magii.
Reyes w odpowiedzi otrzymała śmiech. Lorhin wydawał się niebywale rozbawiony. Choć sam dźwięk z pozoru zdawał się być mechaniczny i bezuczuciowy, sprawne ucho Tessy wyłapało w nim nuty realnego rozbawienia. Następnie Elf wykonał coś, czego nie spodziewał się nikt. Upuścił sztylet na ziemię, odwrócił się i z szybkością błyskawicy pobiegł w stronę roślinności. Wstąpiły w niego niebywałe siły, gdyż po zaledwie dwóch oddechach nie było po nim najmniejszego sładu. Trójka towarzyszy znajdowała się teraz na polanie sama. Nie licząc psich trupów.
Mgła zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Płomień trawiący demoniczne truchło słabnął. Powietrze wypełniał gryzący smród palonego mięsa, przyprawiający o mdłości. Nie licząc skwierczenienia płomienia i oddechów wojowników, cisza wróciła na swoje miejsce.

Wróć do „Wschodnia prowincja”