Re: Las pod Górą [Góra Erial]

31
Warto było chociaż spróbować... — powiedziała po dłuższej chwili beznamiętnym tonem, nadal spoglądając w miejsce, gdzie zniknął Lorhin. Przykucnęła, dotykając ziemi i próbując za pomocą zaklęcia, zlokalizować uciekającego mężczyznę. Sięgnęła na odległość kilkuset metrów przed nią, pytając żywiołu, w którą stronę przemieszcza się. Po tym wstanie, wiedząc, że nie ma sensu biec w ciemności za towarzyszem, zostawiając tę dwójkę samej sobie. Ani Ira, ani Warford nie poradzą sobie w tych warunkach, jeżeli przyjdzie im razem pokonać las.
Wiedźma spojrzała w ich kierunku, mówiąc bardzo poważnie:
Dziękuję, że nie postanowiliście walczyć przeciwko mnie, przeciwko sobie, przeciwko... jemu. Będziemy musieli to przedyskutować, a następnie ruszyć skoro świt. Ira, będziemy potrzebowali twojej akademickiej wiedzy i doświadczenia, aby dokładnie określić, co się stało Lorhinowi i kiedy oraz jak można to odwrócić. Jestem przekonana, że jeszcze go spotkamy. Być może już na górze Erial, gdy przyjdzie nam zmierzyć się z nekromantą. Nie zabije go ot tak. Musimy mieć wcześniej plan.
Spojrzenie Reyes padło na porzucone rzeczy Leafsparka. Podeszła do nich, podnosząc jego katanę. Oglądając ją w pokrowcu, myślała nadal nad tą sytuacją.
Zauważyliście wcześniej jakieś dziwne zachowanie u Lorhina? Mieliście inne, dziwne zdarzenia, które moglibyście powiązać z naszym wrogiem?
Czekając na odpowiedzi, wyciągnęła katanę, badając wzrokiem jak i dotykiem jego kształt. W duchu powzięła sobie jedno, czując się zdradzoną jak nigdy wcześniej. Ledwo kontrolowała swoje ciało przed drżeniem z bezsilnej wściekłości. Postanowiła już, co zaraz głośno oznajmiła: — Gdy znajdziemy się już na górze i przyjdzie nam walczyć, zamierzam pójść pierwsza. Zapierdolę tego skurwysyna, choćbym miała sczeznąć.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

32
Ziemia nie miała dla Tessy żadnych informacji. Żywioł opierał się mocy wiedźmy, przypominał kapryśną, zaspaną matronę, która jedynie machała ręką, próbując pozbyć się natrętnej kobiety. Niemniej próba zlokalizowania Lorhina została wykonana, opieszale i niechętnie, ale jednak. Wydawało się, że poszukiwany przez Reyes osobnik wyparował.
Ira skinęła głową, słysząc prośbę o ekspertyzę. Natychmiast zanurzyła się w myślach i rozważaniach, tak jak reszta pragnąc jak najszybciej wyjaśnić sprawę obłąkanego towarzysza. Warford czujnie przeczesywał okolicę, szukając kolejnych zagrożeń. Ciągle zaciskał dłoń na mieczu, jakby oręż był nierozerwaną częścią ciała. Kerończyk nie miał w ogóle zamiaru o tym myśleć, a jednak pokręcił przecząco głową na pytanie Tessy,
- Dziwne zdarzenia? Dla mnie wszystko, co się dzieje jest dziwne. Ale nie wydaje mi się, żebym zauważył coś gorszego. Nie widziałem też żadnych oznak szaleństwa w Lorhinie. Myślę, że zamieszana jest w to jakaś magia - oznajmił, przenosząc wzrok na Irę, która kiwnięciami głowy potwierdzała przypuszczenia.
- Moim zdaniem został opętany. Walczymy z nekromantą, który posiadając takie umiejętności z pewnością jest w stanie kontrolować duchy. Również mógł to być jakiś potężniejszy czar kontroli umysłu. Mamy tutaj kilka opcji, według mnie wszystkie związane są z magią. Nie uważam, aby Lorhin zdradził sam z siebie, zachowywał się zbyt... dziwnie. Jednak nie możemy odrzucać takiej hipotezy, ani opcji, wedle której rzeczywiście dogadał się z wrogiem - mówiła w zamyśleniu, wbijając wzrok w ziemię, jakby leżały tam rozsypane wszystkie wnioski i założenia.
Wypełniona emocjami Tessa przyglądało się katanie Lorhina. Elegancka broń elfów z pewnością została wykuta z najlepszych materiałów przez mistrza kowalstwa. Elastyczna i twarda, ostra jak brzytwa, idealnie wyważona, w odpowiednich rękach niosła śmierć. Wiele kerońskich żołnierzy zginęło od podobnego ostrza. Niektórzy szlachcice kolekcjonowali je, a nawet dla rozrywki ćwiczyli style walki elfich wojowników. Katany najgorszej jakości można było dostać za stosunkowo niewielką kwotę, jednakże istniały takie kosztujące kilka wsi. Tessa mogła nie być tego świadoma, lecz trzymała w dłoniach prawdziwy majątek, którego zdobycie mogłoby kosztować niejedno życie.
- Ostrożnie z tym, bo się skaleczysz - usłyszała dźwięk dochodzący z zarośli.
Cała trójkę odruchowo spojrzała w stronę, z której dobiegły słowa. Zza krzewów wychyliła się najpierw głowa, a potem całe ciało. Osoba, którą znali wszyscy. Mężczyzna, których chwilę temu planował zamordować swoich towarzyszy. Lorhin Leafspark odgarniał blond włosy do tyłu, przeczesując wzrokiem polanę. Patrzył na truchła barghestów, nie ukrywając zdziwienia. Następnie przeniósł wzrok na towarzyszy. Wyglądał tak, jak przed chwilą, a jednak inaczej. Jego twarz była brudniejsza, ruchy luźniejsze, spojrzenie jaśniejsze, a głos żywszy.
- Jesteś cali? Czy ktoś może wyjaśnić mi, co się tutaj stało? - zapytał, patrząc członkom drużyny prosto w oczy.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

33
Nie potrafiła określić tego, co czuła, gdy przyglądając się katanie, usłyszała głos Lorhina. Uniosła jedynie wzrok, wlepiając w niego. Stała jak sparaliżowana, analizując to, co działo się teraz, a kiedy dotarły do niej fakty, zagotowało się w niej.
Gówno się stało — warknęła, ze szczękiem wsuwając broń z powrotem do pokrowca. W paru krokach już stała naprzeciwko niego z miną, którą Leafspark już poznał, gdy ostatnio ze wściekłości rzuciła stołkiem w zamknięte drzwi kajuty. — Wytłumacz lepiej, gdzie ty byłeś i dlaczego po raz kolejny, gdy przychodzi do czyjejś warty, ktoś nas albo atakuje, albo podchodzi. Za każdym, kurwa, razem coś się dzieje. Co masz na swoje usprawiedliwienie? Nic, do cholery, nie słyszałeś?! Wszystkich nas naraziłeś.
Tessa cedziła słowa tak lodowatym tonem, że prawie zakryła fakt, że trzęsła się z wściekłości. Dlatego Lorhin mógł przewidzieć, co się zaraz wydarzy.
Reyes uderzyła (a przynajmniej spróbowała) go pięścią w brzuch, nisko, tuż pod żebra, a jeżeli obroni się, uderzy piętą w jego stopę, próbując powtórzyć pierwszy cios. Jeżeli jej się uda i według przewidywań odczuje te ciosy, odsunie się od niego, wciskając mu równocześnie katanę w ręce.
Musiałam sprawdzić. Nie oddalaj się nigdy bez broni.
Zaraz potem czując, że nie wyładowała swojej złości, Tessa podejdzie do miejsca, gdzie rzuciła swoją włócznię, zręcznie chwytając ją i zwróci się tym razem do Iry:
Zmieniamy pole naszych akademickich hipotez. Chcę wiedzieć, jak to wszystko się stało. To było zbyt rzeczywiste. To nie była zwykła iluzja, to coś, kurwa, więcej. Chcę też wiedzieć więcej na temat magii dotyczącej snów, zwłaszcza kwestii zsyłania ich. Wiesz coś na ten temat?
Reyes czeka na jej odpowiedź, ignorując całkowicie Lorhina, na którego nie chciała dłużej patrzeć, czując także wstyd wynikający z poprzedniej ich rozmowy, kiedy tak wiele zdradziła. Po tym, jak jej wysłucha, skinie głową, oświadczając, że musi ochłonąć, przetrawić to wszystko i chce zostać samej na jakiś czas, dlatego oddali się od nich. Oszacuje, że prawdopodobnie wróci o świcie, a wtedy wszyscy wyruszą. Jej wzrok, głos, cała postawa będzie wskazywać, że nie należy teraz się z nią sprzeczać i że zrobi tak, jak zapowiedziała, nie dając szansy na wybicie tego pomysłu z głowy.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

34
Lorhin badawczo wpatrywał się w Tessę. Starał się ukrywać zdezorientowanie całą sytuacją, lecz zdradzały go oczy. Przeniósł wzrok Warforda i Irę, którzy sami nie wiedzieli jak zareagować i patrzyli na niego dokładnie tak, jak on na kipiącą złością Czerwonowłosą.
- Zostałem zaatakowany - oznajmił. - Chyba. Po prostu... straciłem przytomność. To była jakaś dziwna, lecz potężna magia. Ostatnie co pamiętam to próba położenia dłoni na rękojeści katany, a potem ciemność - tłumaczył się, mówiąc spokojnie i rzeczowo.
Test przeprowadzony przez Płomienną Włócznię okazał się skuteczny, jeśli chodzi o potwierdzenia tożsamości Lorhina. Mężczyzna bez problemu zwinnym ruchem uniknął ciosu w brzuch, a następnie, ciosu piętą. Uważnie obserwował atakującą, nie mając zamiaru oddawać. Od razu domyślił się celu takich działań. Przyjął katanę ze spokojem, paroma spojrzeniami upewniając się, że z bronią jest wszystko w porządku i nie została źle potraktowana znajdując się w dłoniach tej szajbuski Tessy.
Ira pokręciła przecząco głową, kiedy padło pytanie o magię snów. Nawet Highflame nie mogła być specjalistką w każdej dziedzinie, lub nie potrafiła przypomnieć sobie wszystkiego teraz, kiedy dopiero co stoczyli bitwę, a w powietrzu iskrzyły emocje.
Reyes oddaliła się, aby ochłonąć. Zniknęła z pola widzenia towarzyszy, jednak nie na tyle daleko, by nie mogli przyjść jej z pomocą w razie potrzeby. Wystarczyłby jeden, głośny krzyk, a trójka poszukiwaczy przygód w chwilę znalazłaby się przy towarzyszce. Tessie towarzyszyła samotność. Wróciła złowroga, śmiertelna cisza. Nie było wycia wiatru, szumu drzew, odgłosów zwierząt. Tylko przepełniona emocjami kobieta. Przynajmniej przez parę krótkich chwil. W pewnym momencie usłyszała szelest za jednym z drzew. Mając ze sobą włócznię, przygotowana była do obrony i ataku. W tym wypadku obie opcje były zbędne, gdyż kryjąca się zza drzewem postać bardzo szybko zdradziła swoją tożsamość.
Długa, czarna sukienka zdająca się pochłaniać światło. Sięgające do szerokich bioder włosy utkane z same nocy. Oczy, przypominające bezkresną otchłań. Blada cera i ten uśmiech na przepięknej twarzy. Amanda, manifestacja Śmierci.
- Tesso, nawet nie wiesz, jak cieszę się, że żyjesz - powiedziała melodyjnym głosem, które nie tylko nie burzył śmiertelnie spokojnej harmonii tego miejsca, a idealnie z nią współgrał. - Opowiedz mi, jak przebiega twoja wyprawa. Nie mogę przebywać tutaj zbyt długo, inaczej moja obecność zostania zauważona. Nasz czas jest ograniczony. Robisz ogromne postępy. Jestem bardzo zadowolona.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

35
Lorhin, którego miała przed oczami, na pewno był ich towarzyszem. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Nie odzywając się jednak, tłumiąc iskierkę radości oraz ulgi, że nic mu się nie stało, że nadal był z nimi, ruszyła dalej, szukając upragnionej samotności, podczas której mogłaby wyciszyć się oraz przemyśleć parę spraw.
Siadając na ziemi, oparła się o drzewo, zginając nogę w kolanie i trzymając włócznię opartą połowicznie o bark. Kipiało w niej od emocji. Gniew przeważał. Tessa co chwilę zaciskała dłoń na drzewcu, wyliczając ile spraw w tym momencie zdradziła wrogowi. Przeklinała siebie, że nie zwróciła wcześniej uwagi na to, że ktoś wykorzystał osobę Lorhina do zbliżenia się do niej, wyciągnięcia informacji, próby zabójstwa, prowokacji, do wyśmiania w żywe oczy. Czuła zupełne upokorzenie. Pragnęła odegrać się. Nie istniał w tej chwili żaden argument, który odwróciłby ją od zamiaru zabicia wroga. Chciała dostać go w pojedynkę. Kipiało w niej od chęci mordu.
Reyes wiedziała także, że nekromanta wykorzysta towarzyszy przeciwko niej, zwłaszcza Lorhina. Przez głowę nawet przeszło jej pytanie, czy aby przypadkiem tamtej nocy na statku nie odwiedził ją wróg, wcielając się w kompana. Nawet nie chciała tego dłużej drążyć – czuła, że tak rozchwiana emocjonalnie, w gniewie jeszcze uroniłaby kilka łez. Zamiast tego z ciężkim westchnieniem oparła głowę o pień, spoglądając w górę na koronę drzew.
Wtedy usłyszała, że ktoś się do niej skrada. Poderwawszy od razu na nogi, chwyciwszy włócznię i spoglądając w kierunku, z którego dobiegł szelest, wcale nie odczuła ulgi, że tą osobą jest Amanda, Śmierć we własnej osobie. Spięła się, obserwując bacznie każdy ruch. Jej pojawienie się w takiej sytuacji nie mogło być przypadkiem.
Przebiega chujowo. I z czego jesteś zadowolona? Że lada dzień i stracę resztki zdrowego rozsądku? O jakich postępach mówisz? Do diaska, czemu teraz do mnie przychodzisz?! Udowodnij, że to ty, a nie kolejny sobowtór, który będzie chciał mnie zabić. Wiesz, co się właśnie stało? Stałam się głównym celem ataku, bo do tego nie mam już żadnych wątpliwości. — Tessa zasypała Amandę gradem pytań, wpatrując się w nią tak, jakby zaraz miała zaatakować ją znienacka, tak samo jak Lorhin.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

36
Amanda słuchała cierpliwie, jeśli możnaby tak rzec. Nie potakiwała głową, nie okazywała żadnych innych gestów zrozumienia, których najwidoczniej jeszcze się nie nauczyła bądź nie uważała, aby były jej potrzebne. Ciemne oczy wpatrywały się w Tessę, wzrok Śmierci sięgał głębokich zakamarków jej duszy. W końcu Amanda zaczęła powoli iść w stronę rozmówczyni, dając tak bardzo pożądane odpowiedzi.
- Dotarliście tak daleko. W końcu naprawdę zwrócił na was uwagę. To naturalne, że będzie próbował zniechęcić was do dalszej misji atakując najróżniejszymi sposobami. Boi się. Wie, iż jego koniec jest bliski - mówiła spokojnie. Po paru krokach zatrzymała się i przekrzywiła głowę nieco w bok. - Jesteś pełna gniewu i nienawiści. To przeszkadza ci w skupieniu się na celu misji. A może pomaga? Mogę ci pomóc w jedyny sposób, jaki znam. Czy pragniesz mojego błogosławieństwa? Pomogłoby ci, utrudniłoby mu wyszukanie was. Dałoby ci spokojny sen, mogłabyś wyleczyć rany nóg.
Nie zrobiła dalszych kroków, wyczekując odpowiedzi Czerwonowłosej.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

37
Jeżeli wcześniej Tessa miała wątpliwości, czy ma do czynienia ze Śmiercią, teraz rozwiały się, gdy zobaczyła jej wzrok, którym zdawała się przeszywać na wskroś, poznając każdy skrywany sekret.
On nie boi się i wątpię, aby uważał, że to jego koniec jest bliski — zaprzeczyła słowom Amandy, nieco uspokajając się. — On czegoś od nas chce. Odpowiedz mi na pytanie, skąd miałam te dziwne sny? Czy ty miałaś z tym coś wspólnego, czy może on? A może to tylko moje obawy? Dlaczego pokazałaś się teraz tylko mi? A może już rozmawiałaś z resztą? Z Lorhinem chociażby? To wyścig szczurów, prawda? Czy może po wszystkim zamierzasz spełnić wszystkie obietnice, jakie naszej czwórce złożyłaś?
Tessa nadal bacznie przyglądała się Amandzie, zerkając jedynie na stan swoich kaleczonych nóg, którym do tej pory nie poświęciła uwagi na ocenę zranień i ewentualnemu opatrzeniu ich.
To błogosławieństwo na czym polega? Kosztem czego?
Gdzie w tym wszystkim haczyk?, dodała w myślach, czekając ponownie na odpowiedzi na zalew pytań.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

38
Amanda uśmiechnęła się. Sztywno, nienaturalnie, lecz obserwując ludzi dowiedziała się, że reagują oni pozytywnie na przejaw niewielkich, ciepłych gestów, takich jak uśmiechy. Zrobiła kilka kroków do przedu, ciągle wpatrując się w sam środek duszy Tessy. Nie mrugnęła ani razu, jej klatka piersiowa nie unosiła się podczas oddechów. Płynne ruchy burzyły wrażenie, jakoby była marionetką ludzkich rozmiarów, jednakże o ile umiejętności chodzenia można się nauczyć, o tyle bycia człowiekiem już nie.
- Złożyłam wizytę tylko tobie, bo ty potrzebujesz mnie najbardziej. Pokładam w tobie głębokie nadzieje, Tesso. Tak, to jest wyścig szczurów. Musisz go wygrać i wykonać zadanie, wtedy wszyscy wrócicie. Nie zasyłam snów. Moje błogosławieństwo nie ma ceny. Jest darem dla ciebie. Ale musisz podjąć decyzję szybko. Muszę już wracać, on ciągle was szuka - powiedziała, rozglądając się wokół, choć z pewnością wcale nie musiała tego robić.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

39
Tessa taksowała wzrokiem Amandę. Czuła, że ta mówi jedynie tylko to, co chciała słyszeć lub co podejrzewała. Czy jej odpowiedzi zawierały więcej prawdy czy kłamstwa? Wiedźma obstawiała, że skoro Śmierć miała problem z nauczeniem się pewnych nawyków ludzkich, nie posiadała także ich cech, a więc nie potrafiła kłamać. Przemawiała albo wprost, albo za pomocą zagadek. Jak było teraz?
Chyba najbardziej wariuję — poprawiła ją po długiej chwili milczenia. Westchnęła ciężko, cofając broń i rozluźniając się. — A jeżeli zadanie wykona ktokolwiek z tej trójki, wygrywając? Co wtedy? My pozostaniemy? Co za różnica w tym kto będzie pierwszy? Wytłumacz mi to, proszę.
Nie mając zbyt wiele czasu na dalszą rozmowę, Reyes nie rozważała już argumentów przeciwko otrzymaniu tak zwanego błogosławieństwa od Śmierci. Czując, jak opadają z niej emocje, zastępując zmęczeniu psychicznemu, wzruszyła ramionami i dodała w duchu: "Jebać to".
Rób, co trzeba. Przyjmę twój dar, jeżeli to ma pomóc naszej drużynie zniknąć z pola widzenia tego chuja.
Tessa będzie spokojnie stać i czekać na to, co ewentualnie zrobi Amanda, jednocześnie gdzieś tam w duchu modląc się, aby ponownie nie okazała się naiwna, zawierzając kolejnej istocie. Liczyła, że limit złych rozmów i ich przebiegu wyczerpała na ten dzień.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

40
- Nie ma czasu na tłumaczenia - rzekła Śmierć, kręcąc głową. - To bardzo skomplikowane. Ale nikt z żywych tu nie zostanie, nikt nie może.
Następnie, słysząc odpowiedź Tessy, uśmiechnęła się. Można nawet rzec, że cieplej niż zwykle. Wyglądało na to, iż obserwacja ludzi przynosi niewielkie efekty w postaci delikatnych zmian mimiki twarz. Podeszła do Reyes bardzo blisko, po czym pocałowało ją w policzek. Krótko, jednakże wystarczyło to, by Awanturniczka poczuła przeogromne zimno rozchodzące się od jej policzka po całym ciele. Chłód dosięgał jej duszy, serca i umysłu. Osobliwe uczucie zniknęło po chwili, jednak Tessa mogła odnieść wrażenie, jakby w rzeczywistości nie miało opuścić jej już nigdy, siedząc gdzieś w zakamarkach myśli.
- Dziękuję. To bardzo ważne i pomoże nam wszystkim. - Odwróciła się i poszła w stronę drzew. Na moment zatrzymała się, odwróciła i posłała Tessie jeszcze jeden uśmiech, po czym bez słowa zniknęła za drzewem, nic dając się zatrzymać.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

41
Czy sprawa była aż tak skomplikowana, że Amanda nie mogła poświęcić choćby chwili, by powiedzieć coś więcej? Tessa zastanawiała się, czy z niej nie kpi i nie okłamuje jak to było w przypadku wmówienia jej, że na tę misję wyrusza samotnie.
Bez słowa obserwowała ją, jak oddala się, by zaraz zniknąć w ciemnościach. Usiadła z powrotem na ziemi, opierając o drzewo. Z głębokim westchnieniem odchyliła głowę, dotykając nią kory i zamykając oczy. Czy zrobiłam dobrze?, zaczęła zadawać sobie to pytanie, pozwalając, aby to uczucie chłodu nie opuszczało jej. Jeżeli po raz kolejny nikt jej nie przeszkodzi, Reyes zacznie ponownie zastanawiać się nad tym, co wydarzyło się wcześniej, dorzucając do tego wydarzenie z Amandą. Była skołowana, zdezorientowana, a przede wszystkim zła na samą siebie, że nie zorientowała się w odpowiednim czasie, że coś jest nie tak, a pewne oznaki zignorowała. Uczyniła kilka głupot, za które przyjdzie jej zapłacić. Miała nadzieję, że także nie jej towarzysze.
Spoglądając w górę, w korony drzew, wyobrażała sobie jak musiało wyglądać nocne niebo w tej części świata. Uroniła kilka łez, które z irytacją starła rękawem, aby zaraz powtarzając pod nosem "kurwa mać" zacząć doprowadzać do porządku, obejmując kolana ramionami i patrząc przed siebie. Potrzebowała tej chwili samotności.
Jeżeli nic więcej nie wydarzy się, wróci do obozu dwie godziny później, by zaraz, nie tłumacząc się nikomu z niczego, położy się na swoim miejscu, przykrywając kocem i odwracając do reszty plecami. Chciała skorzystać z możliwości snu póki jeszcze mogła.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

42
Tessa siedziala pogrążona w ciszy i samotności. Nie docierały do niej żadne dźwięki z obozowiska, nie tylko dlatego, że oddaliła się od grupy na pewną odległość, lecz również wynikało to z faktu konieczności zachowania ciszy. Wróg wciąż mógł czaić się w zaroślach, gotowy do zaatakowania w każdej chwili. Niemniej jednak, wszechobecna cisza zdawała się działać na korzyść wojowników. Istnienie wiatru zdawało się być jedynie mglistym wspomnieniem. Bez kołyszących się gałęzi i krzewów, natura wokół wyglądała jak zbiorowisko kamiennych rzeźb, od niechcenia pomalowanych odcieniami zieleni i brązu. Nawet niebo przypominało czarny sufit, na którym blado połyskiwały dwa księżyce. Wszystko zastygło w miejscu, czas sam w sobie zdawał się nie istnieć.
Nie dano Tessie zbyt wiele czasu dla niej samej. Minęło zaledwie trzydzieści minut, a zaniepokojeni członkowie drużyny wysłali przedstawiciela. Reyes, nie tylko ze względu na panujący spokój, ale również wyśmienicie wyczulone zmysły, bardzo szybko usłyszała nadchodzącą osobę. Lorhin nie miał nawet zamiaru się skradać, szedł prosto i pewnie, nie przejmując się trzaskaniem gałęzi pod nogami i stawianiem ciężkich kroków, co wyglądało już na celowe działanie. Jeszcze zanim znalazł się w zasięgu wzroku, oznajmił Tessie, że się zbliża. W innym wypadku mógłby niechcący otrzymać śmiertelny cios z magicznego pocisku.
Wyłonił się zza drzew powoli. W zaledwie mrugnięcie omiótł spojrzeniem całe otoczenie, po czym zatrzymał wzrok na kobiecie, dokładnie lustrując jej stan. Przy pasie miał swoją katanę, a twarz nieco czystszą, z pewnością przetartą, lecz tak silnych plam krwi i błota nie będzie łatwo zmyć; zresztą nikt w obozie nie wyglądał lepiej.
- Tesso, jesteś sama zbyt długo, to niebezpieczne. Bez względu na wszystko, nie możemy się rozdzielać - powiedział twardo. - Rozumiem, że stoczyłaś trudną bitwę, ale może nas czekać więcej takich. Jeżeli coś cię gryzie lub niepokoi, powinniśmy to wyjaśnić. - Zbliżył się do niej, stając swobodnie i wyczekując reakcji.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

43
Słysząc, że ktoś się zbliża, Reyes szybko doprowadziła się do względnego porządku. Otarła twarz rękawem, mając nadzieję, że nie zostanie na niej choćby ślad łez. Stojąc w kierunku skąd dochodziły dźwięki, była gotowa zaatakować włócznią, choć w zasadzie domyślała się, że to któryś z towarzyszy poszedł za nią.
Jeszcze ciężej zrobiło jej się na sercu, gdy zobaczyła, że tą osobą był Lorhin. Nie chciała go widzieć, z drugiej jednak strony wiedziała, że Leafspark pozostawał jedyną osobą poza nią w drużynie, która bez problemu mogła odnaleźć się samą w lesie i nie bałaby się oddalić od niej na taką odległość, by nie usłyszeć z ich obozu żadnych dźwięków.
Nie rozumiesz — odparła Tessa, opuszczając włócznię. Nie miała żadnych wątpliwości, że rozmawia z prawdziwym Lorhinem, a nie tylko z jego wcieleniem. Ten sposób mówienia, jakby miał do czynienia z głupią dziewuchą, którą trzeba zmusić do posłuchu, przekazał jej więcej niżby chciała. Po raz kolejny musiała skarcić się w myślach, że okazała się taką idiotką.
Usiadła z powrotem pod drzewem, odwracając wzrok od towarzysza.
Nie rozumiesz też słów, że chciałam być sama. Rzekomo szczycisz się dedukcją zamiast zadawać pytania, a więc sam sobie wszystko wyjaśnij. Odejdź i nie dręcz mnie.
Niepatrzenie na Leafsparka jedynie trochę stłumiło ból. Gdy teraz znajdował się te zaledwie parę kroków od niej, ponownie poczuła jego palce zaciśnięte na szyi, a w uszach usłyszała ten szyderczy śmiech. Tessa zamknęła się, próbując zdystansować się od elfa jak tylko mogła.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

44
Reyes musiała przyjąć do wiadomości, że nie była jedyną upartą osobą w grupie. Lorhinowi nawet przez myśl nie przeszło, aby się ruszyć. Nie drgnął nawet o cal. Stał jak posąg, niemal wpasowując się w zimne, martwe otoczenie. Tylko żywe, jaśniejące oczy, badające każdy najmniejszy gest Tessy, zdradzały jak w rzeczywistości pełen życia był Elf. Nie chciał być surowy, lodowaty lub niedostępny, po prostu przez lata ciągłej walki nabył pewnych odruchów obronnych, z którymi czuł się komfortowo, które chroniły go przed uczuciami. Reyes mogła być tego świadoma - zdążyła poznać towarzysza na tyle, że odbieranie jego postawy jako wyniosłej lub aroganckiej mogło być w tej sytuacji błędne. Lorhin po prostu nie wiedział jak zacząć i starał się to ukryć. Normalnie, w każdym innym przypadku, zacząłby szczerze, prosto z mostu, wręcz brutalnie. W tej sytuacji wszystko się zmieniło. Bitwy, które stoczyli i ogrom spoczywającej na nich presji zmienił każdego, również Lorhina.
Mężczyzna westchnął cicho. W końcu postąpił na przód i zbliżył się o kolejne parę kroków, po czym przykucnął, ciągle patrząc Tessie prosto w oczy.
- Nie mam zamiaru cię dręczyć, ale też nie mogę pozwolić ci zostać samej. Wróg może zaatakować w każdej chwili. Nie rozumiesz tego? Jesteś silna, ale nawet ty nie dasz rady sama - powiedział szczerym głosem. - Masz do mnie jakąś urazę? O to, że zostałem ogłuszony magią, a wróg podszył się pode mnie i próbował cię zabić? Walczymy z potężnym nekromantą, a ja nie jestem magiem. O to ci chodzi? Że jesteśmy dla ciebie za słabi? - Lorhin skorzystał z rady Tessy i rozpoczął dedukcję, jednak zmierzała ona w nieco innym kierunku, a każde kolejne słowo dodawało nieco pikantności w tonie głosu.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

45
Tessa odwróciła wzrok od zarośli, obdarzając Lorhina spojrzeniem dobitnie świadczącym o tym, co uważa na temat kierunku jego dedukcji. Z pewnością nie o to chodziło Reyes.
Zaraz potem wróciła do uporczywego ignorowania elfa, który znajdował się zdecydowanie za blisko niej, aby zaraz z westchnieniem irytacji mruknąć pod nosem bardziej do siebie niż do niego:
Nie odejdziesz tak po prostu i nie dasz mi spokoju, co?
Obejmując kolana ramionami, mając z boku położoną broń, ponownie spojrzała na Leafsparka.
Wkurzyłeś mnie, bo uwierzyłam, że przepadłeś i jeszcze ciebie musimy dopisać do listy wrogów. Gdy zobaczyłam, że jednak jesteś cały, że jedynie zostałeś ogłuszony, myślałam, że jasny szlag mnie trafi, bo to oznaczało, że naraziłeś nas, że to co się stało, to też twoja wina, bo dałeś się podejść, bo poczułam się jak główna ofiara tego skurwysyna. Jestem też wściekła na siebie i na tego nekromantę, ale głównie na siebie. Powiedziałam mu parę rzeczy, parę rzeczy sam zapewne wywnioskuje. Dużo rzeczy sam zobaczył, co z pewnością wykorzysta przeciwko nam. Nie polepszyłam sytuacji. Muszę poukładać myśli, dlatego chciałam być sama, a tymczasem nikt nie chce mi dać chwili samotności. Wystarczy ci takie wyjaśnienie, Lorhin?

Wróć do „Wschodnia prowincja”