Re: Las pod Górą [Góra Erial]

46
Lorhin westchnął.
- Jak mogłem cię wkurzyć, skoro to nie byłem nawet ja? - zapytał głosem człowieka chcącego rozwiązać największą zagadkę świata. - Naraziłem was, to prawda, ale po rozmowie z Irą doszedłem do wniosku, że tak potężne zaklęcie zwaliłoby z nóg każdego z nas, nawet ciebie.
Odszedł parę kroków do tyłu i usiadł naprzeciwko towarzyszki. Rozejrzał się wokół, czujnym okiem przeczesując zarośla w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Nic nie znalazłszy, wrócił do konwersacji, poświęcając Tessie większość swojej uwagi.
- Nie uważam też, że powinnaś być zła na siebie. To wojna, a na wojnie przeciwnik wykorzysta każdą możliwą taktykę, łącznie z manipulacją. Może nie powiedziałaś mu nic ważnego? W końcu odnoszę wrażenie, że on wie już o nas wszystko. Wybacz, ale nie mogę pozwolić ci na samotność nawet w takiej chwili. Jesteśmy coraz bliżej celu i albo brniemy w to razem, albo wcale. Wrócić niestety nie możemy, więc pozostała nam tylko jedna opcja. - Uśmiechnął się delikatnie. - Więc, o czym dokładnie rozmawialiście? Opowiedz mi o wszystkim ze szczegółami, abym mógł ocenić czego się dowiedział i jak mógłby to wykorzystać.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

47
Zacisnęła dłonie w pięści.
Nawet ciebie — powtórzyła za nim, ciskając w niego piorunami. — Co oznacza, że nawet mnie by powaliło? Dlaczego ciągle powtarzasz to "nawet ciebie", jakbym była wyjątkiem od reguły? Skąd wiesz, co mogłoby się zdarzyć, gdyby to mnie postanowił ogłuszyć? Jestem cholernie wściekła, więc nie dawaj mi kolejnych powodów, bym wyładowywała się na tobie. Nie dość, że chujowe poranki ciągle chodzą mi po głowie, to jeszcze do tej listy mogę dopisać ten wspaniały wieczór, gdy nekromanta postanowił mnie przetestować, zamordować albo wyciągnąć ze mnie informacje, albo wszystko naraz.
Po wyrzuceniu z siebie gniewnych słów, skupiła się na najważniejszej kwestii – czy chciała opowiedzieć ze szczegółami rozmowę. Milczała usilnie, czując niepewność. Tamta rozmowa była bardzo osobista, a nie wiedziała czy inna rozmowa, która odbyła się na statku, rzeczywiście odbyła się między nią a Lorhinem, a nie sprytnym sobowtórem.
Nie mam ochoty wdawać się w szczegóły, więc przedstawię to krótko i zwięźle. Obudził mnie, zaczął zachęcać do seksu, nie zgodziłam się, ale korzystając z okazji, że mogliśmy porozmawiać, podałam mu na kartce dane mojego brata, abyś w razie mojej śmierci, wiedział z kim się skontaktować, zaraz potem dostałam sierpowym i zacząłeś... Yghm... zaczął mnie dusić. Uzewnętrzniłam się przed wrogiem i nie zamierzam powtarzać tego, bo nie zdołam drugi raz. Do tego już wie, że jeżeli będzie chciał wykorzystać kogokolwiek przeciwko mnie, to ty będziesz tą osobą. Masz więc jeszcze mniejsze szanse na przeżycie niż wcześniej.
Westchnęła ciężko, usilnie próbując utrzymywać emocje na wodzy.
Ira i Warford opowiedzieli ci cały przebieg walki?

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

48
Lorhin, słysząc oburzenie Tessy, pokręcił głową. Ukrył chęć westchnięcia. Mimo posiadania ogromnych pokładów cierpliwości, nawet jemu mogło znudzić się ciągłe znoszenie humorów towarzyszki.
- Nie miałem nic złego na myśli. Chodziło mi o to, że jesteś potężną magiczką. Jednak nawet ty nie jesteś niepokonana i odporna na wszelkie rodzaje magii, zwłaszcza tej atakującej umysł. Przybyłaś tutaj mazać się w samotności, więc dlaczego uważasz, iż byłabyś w stanie oprzeć się potężnemu zaklęciu umysłu? - W jego oczach zatańczyły iskierki. Spokojny i miarowy ton głosu nie mógł do końca ukryć narastających fal irytacji rozbijających się we wnętrzu Lorhina.
Bardziej niż osobiste wycieczki interesował go rzeczywisty przebieg interakcji z wrogiem. Na moment postanowił oddalić od siebie wszystkie uczucia i oddać władze swej analitycznej, aczkolwiek bezdusznej części osobowości. Z mimiki twarzy, tonu głosu i paru dodatkowych gestów rozmówczyni wyłapywał każdy szczegół, łącząc niczym najznamienitszy rachmistrz liczby. Podrapał się po brodzie i na moment spuścił wzrok, jakby na ziemi znajdowały się porozrzucane kartki papieru ze wskazówkami. Z rozmyślań wyrwało go pytanie Tessy.
- Tak, opisali mi wszystko. Niewiele to nam dało, może poza faktem, iż wróg zdolny jest do przywołania watahy upiornych psów i jakiejś istoty zdolnej podszyć się pod nas. Może być w tym coś dobrego. Oznacza to, że nie posiada dalekosiężnych zaklęć ofensywnych lub nie chciał ich na nas marnować. Z pewnością posiadając informacje o naszych dokonaniach w wiosce wątpię, aby uważał, że grupa barghestów będzie w stanie nas zabić, dlatego uciekł się do podstępu - postanowił mnie obalić zaklęciem, a ciebie zabić za pomocą tamtej istoty. Ale to dziwne... - Na moment ponownie zatonął w rozmyślaniach. Zmarszczki na czole pojawiające się jak grzyby po deszczu dawały Reyes znać, że jej towarzysz naprawdę się stara, a jego umysł pracuje z pełną prędkością. - No bo zobacz. Gdyby był naprawdę taki wszechpotężny, mógłby wezwać armię istot groźniejszych i pozbyć się nas raz na zawsze. Dlaczego tego nie zrobił? Wystarczyłoby przywołanie licha lub demona. Poza tym, mocno zastanawia mnie, dlaczego namawiał cię do seksu? Może to była samowolka tego stworzenia? Jeżeli miało rozkaz zabicia cię, zamiast próby duszenia mogło po prostu wbić ci sztylet w oko. - Przetarł czoło rękawem. - Bardzo mi się to nie podoba. Coś tu nie gra, nawet jak na szalony wymiar samej śmierci. - Nagle jego oczy rozszerzyły się, jakby coś mu się przypomniało. - A dlaczego uważasz, że to akurat ja będę osobą, którą może wykorzystać do zaatakowania ciebie? Nie masz ochoty wdawać się w szczegóły, jednakże one mogą przesądzać o wszystkim i chcę je poznać. W jaki sposób uzewnętrzniłaś się przed nim, dając mu coś więcej niż adres brata? - pytał dociekliwie i Reyes po jednym spojrzeniu na jego twarz mogła dojść do wniosku, że nie odpuści. Płomienna Włócznia nie była jedyną upartą osobą w drużynie.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

49
Im dłużej Lorhin mówił, tym bardziej zaciskała usta, aż miała wrażenie, że zaraz popękają.
Domyśl się — odparła ze ściśniętym gardłem.
Więcej nie zamierzała mu mówić odnośnie tamtej rozmowy. Zamierzając odciągnąć jego uwagę od tej kwestii, podjęła wcześniejsze tematy.
Wróg uśpił też Irę i Warforda. Sprowadził mgłę, która sprawiła, że nie słyszeli mnie, gdy próbowałam ich zaalarmować. Dopóki nie kopnęłam Warforda, leżeli w bezruchu, aż zaczęłam zastanawiać się czy nadal żyją. Ta sytuacja była tak nierealna, tak popierdolona, że rozważałam nawet przez chwilę, iż jest to koszmar, z którego zaraz wybudzę się. Był podobny do wcześniejszych. Cała ta walka była jakaś taka... oszukana, nierzeczywista. Poruszałeś się bardzo wolno, nie odczuwałeś bólu, nie odczuwałeś w ogóle ciosów, prawie jak ci nieumarli, którzy zaatakowali nas na statku; atakowałeś gołymi rękoma przeciwko włóczni. Jestem przekonana, że sprawdzał czy zabiję cię, jeżeli będzie trzeba, czy będę próbować cię ratować. Dostali odpowiedź. Wie, jak zachowam się. Wie też, że jeśli zagrozi tobie, to zrobię coś bardzo ryzykownego.
Przestała obejmować ramionami kolana, aby pokazać elfowi rany na nogach, które były widoczne przez rozcięte materiały spodni i stanowiły dowód na jej głupie posunięcie, gdy barghesty powaliły ją.
Zasiał we mnie niepewność, choć wie, że z całej naszej grupki to tobie ufam najbardziej. Gdyby tak nie było, nie chciałabym zdradzić tobie danych mojego brata. W tej sprawie coś się nie zgadza, tak jak powiedziałeś, a ja nie mam pojęcia dlaczego.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

50
Lorhin wysłuchiwał Tessy w spokoju, nie odzywając się. Powoli kiwał głową, analizując każde słowo, porównując usłyszane informacje z tymi, które już posiadał. Jednak dość interesujący proces zaczął mieć miejsce. Z każdą sekundy oczy Leafsparka nabierały blasku. Otworzył nieco szerzej usta, brał odrobinę głębsze wdechy. Takie szczegóły, choć subtelne, nie mogły ujść uwadze Tessy. Kobieta była właśnie świadkiem nietypowego przejścia, swoistej metamorfozy, kiedy analityczna strona Lorhina została wypierana przez uczucia. Dochodziło do niego wszystko, w końcu zaczynał łączyć fakty.
Wciąż milcząc, powoli usiadł obok Tessy. Przez krótką chwilę przyglądał się ranom na jej nogach,
- Powinnaś to opatrzyć. Pozostał mi jakiś bandaż, zajmiemy się tym po powrocie do obozu - powiedział. - Tessa, nie wiem co do końca powiedzieć. Nie wiedziałem, że ufasz mi aż tak, aby dać mi namiary do twojej rodziny. Szczerze mówiąc myślałem, iż jest wręcz przeciwnie. To bardzo... miłe - spojrzał jej prosto w oczy, lecz nie uśmiechał się. - Wróg będzie wykorzystywał nasze relacje przeciwko nam, dlatego musisz mi obiecać, że kiedy zajdzie taka potrzeba zabijesz mnie bez najmniejszego wahania. Ja...nie potrafię powiedzieć, czy bym był zdolny. Ale musimy być pewni, że wykonamy misję. - Dopiero teraz zdobył się na ciepły, szczery uśmiech. - Jeśli chcesz, możesz dać mi namiary do twojej rodziny teraz. I do ciebie. Jeśli wrócimy cali, z pewnością cię odwiedzę.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

51
Przemyślałam sprawę po tej naszej kłótni, dlatego chciałam, żebyś wiedział. Dlaczego uważałeś, że było odwrotnie?
Przeniosła wzrok z zarośli na twarz Lorhina, studiując jego rysy i emocje w nich wykute. Uśmiechnęła się blado.
Nie zamierzam składać ci takiej absurdalnej obietnicy. Nie zrobię tego, chyba że okaże się, iż od początku robiłeś nas wszystkich w wała. Nie po to robiłam dzisiaj za żywą tarczę, abym potem pozwoliła ci umrzeć. Zrobię wszystko, co będę mogła, ale nie zamierzam ani ciebie, ani reszty zabijać. Naszego zadania też nie skrewię.
Tak samo jak w TukKok – zdawał się mówić jej wzrok. Zaraz potem położyła dłoń na jego dłoni, by następnie oprzeć głowę o jego ramię.
Powiem ci — powiedziała zaledwie, nie zamierzając się tłumaczyć. Ściszonym tonem głosu podała mu imię i nazwisko brata oraz adres, pod którym powinien go odszukać. Następnie wytłumaczyła, gdzie mniej więcej mieszka, ale zastrzegła, że nie wie czy dalej będzie wynajmować poddasze i nie postanowi wynieść się gdzieś indziej. Powiedziała mu także, że na upartego mógłby szukać także jej młodszej siostry lub rodziców, ale w zasadzie dane jej brata wystarczą.
Po wszystkim zamilknie, choć w głowie miała jeszcze wiele pytań. Nie chciała ich jednak zadawać. Wobec tego siedziała blisko elfa i nie poruszała dalszych tematów, jeżeli Lorhin ich nie podejmie.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

52
Lorhin westchnął delikatnie. Nie takiej odpowiedź pragnął usłyszeć od Tessy, ale wiedział też, że wiele nie wskóra. Nie chciał również psuć atmosfery. Najpierw trudna bitwa, a teraz trudna rozmowa, nawet on musiał być wycieńczony psychicznie, a od tej pory wszystko miało się drastycznie skomplikować. Oboje przepełniały emocje i mogły być to ostatnie chwile, gdy odczuwali je w ludzki sposób, zanim prawdziwy chaos zapanuje nad ich umysłami w ferworze nadchodzących walk i wyzwań.
- Cieszę się, że mi zaufałaś. Jesteś... pierwsza. Zawsze miałem cię za zdystansowaną, myślałem, że traktujesz mnie jak zwykłego członka drużyny, jakich z pewnością miałaś wielu. Chyba, że rozdajesz namiary rodziny każdemu napotkanemu samobójcy - powiedział. W jego głosie rozbrzmiewały energia i ciepło oraz szczerość. Ukazywał emocje, które dusił w sobie być może nawet od zawsze. - Musimy przetrwać za wszelką cenę. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale przekonałaś mnie. Do tej pory byłem gotowy na śmierć. Pragnąłem jej. Ale teraz nie chcę umierać. Chcę po prostu wrócić do domu, żywy, wraz z wami wszystkimi.
Ujął jej dłoń w swoją i przechylił głowę tak, by móc patrzeć jej prosto w oczy. Pragnął, by zrozumiała wszystkie jego uczucia, nawet jeśli nie potrafił wyrazić ich słowami.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

53
Nigdy wcześniej nie przekazałam innym towarzyszom informacji o mojej rodzinie. Tak, masz rację, jestem zdystansowana i zawsze staram się traktować innych normalnie, jeżeli nie ozięble, aby w ich głowach nie powstała nawet myśl, że mogą się ze mną przyjaźnić. Wolę, gdy biorą mnie za wariatkę, trzymając się z daleka. Niestety na tej wyprawie coś mi z tym nie wychodzi — odpowiedziała powoli, ważąc każde słowo. Dopiero po chwili skierowała wzrok na Lorhina, odbierając to, co chciał jej niewerbalnie przekazać. Wpatrywała się w niego wystarczająco długo, by mężczyzna wyczuł, że zrozumiała i chciała zadać mu pytanie, na które jednak nie zdobyła się, lecz nie z powodu obawy, ale przeświadczenia, że nie chce usłyszeć odpowiedzi.
Cieszy mnie, że zmieniłeś nastawienie. Gdy dzisiaj, po walce w wiosce naszła nas ta grupa cmentarnych hien, zbyt łatwo chciałeś oddać życie. A może tylko nas sprawdzałeś?
Zbliżyła twarz do Lorhina, aby złożyć krótki pocałunek, muskając zaledwie wargami. Zaraz potem odwróciła wzrok, wracając do swojej poprzedniej pozycji, opierając głowę o jego ramię.
Dlaczego nikt wcześniej ci nie zaufał?

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

54
Mężczyzna wydał przeciągłe mruknięcie, zatapiając się w rozmyślaniach. Pytanie Tessy z pewnością było trafne, lecz znalezienie odpowiedzi na tak czułe pytanie nigdy nie jest łatwe. Wymaga to dokładnej analizy różnych sytuacji, wewnętrznej ewaluacji i próby spojrzenia na siebie oczami innych. Niemniej, Lorhin nie zastanawiał się zbyt długo, zupełnie jakby gdzieś w środku znał odpowiedzieć tylko musiał ją przekuć na słowa.
- Myślę, że nikt nie miał takiej potrzeby. Jestem konkretnym człowiekiem, nie marnuję czasu na zbędne rzeczy. Idę od punktu A do B po najprostszej i najkorzystniejszej dla mnie linii oporu. Traktowałem innych ludzi jak przedmioty, a ostatecznie to ja nim byłem, zawsze skutecznie wykonując to, co zostało zamierzone. Nie ufasz narzędziu. Nie zaprzyjaźniasz się z nim. Jest sztywne, wytrzymałe i zimne, jeśli widzisz, że dobrze sprawuje się, nawet nie zakrzątasz sobie nim głowy. Jeśli się popsuje, to próbujesz je naprawić. Jeżeli nie jest do odratowania, zmieniasz je. To bardzo proste .
Odetchnął głęboko, jakby czując ulgę spowodowaną wypłynięciem na wierzch takich słów. Atmosfera zaczęła robić się specyficzna. Uczucia wisiały w powietrzu. Elf czuł się coraz bardziej komfortowo w towarzystwie Reyes, ale nawet on nie wiedział dokąd taka rozmowa może ich zaprowadzić.
- Powinniśmy już wracać? - zapytał, jeszcze zanim Tessa zdążyła coś odpowedzieć.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

55
Powinniśmy — odpowiedziała mało entuzjastycznie. — Ale nie chcę. Pewnie będą chcieli wyjaśnień, których im nie udzielę. Oby byli tak samo padnięci jak ja i nieskorzy do dalszych rozmów.
Zamilkła, skupiając się na otaczającej ich ciszy. Oddychała głęboko, przymykając oczy i czując zmęczenie całym dniem. Mimo to nie pozwoliła sobie jeszcze na sen, analizując to, co zdradził jej Lorhin. Teraz, gdy wiedziała, jaką nosił maskę, mogła dodać parę elementów do układanki.
Jeżeli przeżyjemy, to zapytam cię o to. W jak wielu rzeczach wykorzystałeś mnie jak narzędzie i w jakim stopniu sam dałeś mi jedynie to, co chciałam. Gubię się w tym, co było prawdziwe. Domyślam się odpowiedzi, ale nie chcę jej teraz usłyszeć. Dopiero za jakiś czas, gdy ten koszmar pozostanie w przeszłości. Na razie trwajmy tak przez chwilę. Tylko parę minut i wracamy, a potem... Potem znowu będę nieznośna — dodała, uśmiechając się blado pod nosem.
Jeżeli Lorhin nie podejmie tematu, Tessa nie zamierza nic więcej dodawać od siebie, korzystając z tej chwili na swój sposób. Potrwa to dobre paręnaście minut zanim uniesie się z miejsca, chwytając za włócznię obok i dając znać, że mogą wracać. Reyes wróci do obozu, trzymając się obok mężczyzny.
Tessa bez względu na to, co chcieliby od niej towarzysze, ignoruje ich, idąc do swoich zostawionych przedmiotów, okrywając się kocem i odwracając do nich plecami, tym samym kładąc się do snu.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

56
- Myślę, że jeśli przeżyjemy i wrócimy, będziemy mieli lepsze tematy do rozmowy niż wykorzystywanie - oznajmił Lorhin.
Trwali w przyjemnej, błogiej ciszy jeszcze przez chwilę. Towarzyszyły im jedynie własne oddechy i bicia serc. Przez tę chwilę czuli się bezpieczni, wzajemnie chroniący się i przeświadczeni, że razem są niepokonani. To mogły być ich ostatnie chwile spokoju. Ich ostatnie chwile razem.
W końcu powstali i spokojnym krokiem ruszyli do obozowiska, w którym na nowo tlił się niewielki płomień. Las, będąc już najprawdopodobniej w rękach wroga, nie rządził się własnymi prawami, a podlegał kaprysom przeciwnika. Drużyna odnosiła wrażenie, jakby w tym wypaczonym miejscu prawa natury były całkowicie zmienione, nagięte do woli nekromanty zamieszkującego Górę Erial. Jeżeli zostaliby zaatakowani przez wilki - o ile jakieś w ogóle istniały - stałoby się to z rozkazu wroga. Skoro ten i tak świadomy był ich położenia, równie dobrze mogliby podpalić drzewa w ogromny napis "Tu jesteśmy" i nie zrobiłoby to żadnej różnicy.
Mimo ostrożnego poruszania się Tessy i Lorhina, Ira i Warford pozostali czujni. Podnieśli się na równe nogi jeszcze zanim przybyła dwójka ich ujrzała. Czarodziejka i wojownik stali bardzo blisko siebie, niemalże stykając się ramionami, trzymając swoje bronie w gotowości. Mieli poczochrane włosy Milczeli, kiedy pojawiła się królowa całej dramy. Jedynie skinęli głową i pozwolili położyć się Reyes w spokoju. Dopiero, kiedy Awanturniczka położyła głowę, zwaliło się na nią całe zmęczenie, zupełnie jakbyś ktoś zrzucił na nią ogromny głaz. Ciało stało się sto razy cięższe i zesztywniałe. Powieki niczym przyłbice zamknęły się same. Nim umysł kobiety przestał rejestrować otoczenie, zdołała wychwycić kilka szeptów dyskutującej trójki towarzyszy.
- ...nie mamy wyjścia...tak trzeba postąpić...
- ...nie da sobie rady...koniec...zabijesz ją...
- ...tak...postaram się...nigdy sobie tego nie wybaczę...

Tessa obudziła się mniej więcej w tym samym czasie, co wszyscy. Pozostali wojownicy mieli płytki sen, a lata doświadczenia pozwoliły im dokładnie wywnioskować, ile godzin spali i ile mogli. Wszyscy wciąż byli zmęczeni i nie wypoczęli dobrze, jednakże te kilka godzin mogło przesądzać o wszystkim. W lesie panował półmrok, jedynie w nielicznych miejscach wątłe promienie słońca oświetlały przestrzeń w nieco większym stopniu. Z jednej strony światła wystarczyło im na tyle, by widzieć dokąd idą, ale z drugiej dostrzeżenie potencjalnych pułapek i chcącego się ukryć wroga mogło być niebywale trudne. Wszyscy podnosili się powoli, rozglądając wokół, przecierając oczy, sprawdzając, czy niczego i nikogo nie brakuje. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Ira spała blisko Warforda i napotkawszy jego spojrzenie, posłała mu uśmiech.
Truchła bestii z nocy zostały rzucone na bok i teraz wydzielały okropny smród. W innym świecie ścierwa przyciągnęłyby masę brzęczących much i innego robactwa, ale tutaj nie latała nawet pojedyncza, ciemna kropka. Drzewa nie szeleściły liśćmi, na gałęziach nie było śpiewających ptaków. Tylko czwórka wzdychających wojowników.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

57
Obudziła się ze świadomością, że trójka towarzyszy wydała na nią wyrok śmierci. Wróciła myślami do jej rozmowy z Lorhinem i tego, co usłyszała zanim na dobre zasnęła. To jej się nie wydawało. Ryzyko, które podjęła, mówiąc Leafsparkowi, dlaczego tak gwałtownie wczoraj zareagowała, wykazało jedynie negatywy. Teraz już wiedziała, jacy są. Elf nie zdał egzaminu na lojalność, a przynajmniej nie jej. Teraz Reyes miała pewność, że ta trójka współpracowała ze sobą od początku w sposób, w który nigdy nie miała szans, wpłynąć. Być może to ona dodatkowo pchnęła Irę w ramiona Warforda. Prawdopodobnie czuli się zagrożeni, gdy jasnym stało się, że Tessie najbliżej jest do Lorhina i razem mogliby stanowić dla nich zagrożenie.
To ona od początku odstawała i to ją chciała usunąć z drogi Ira wysługując się Oliverem. Być może to ona przekonała resztę, że trzeba ją zabić. Warford zapewne poparł to, a Lorhin nie zamierzał jej bronić. To ostanie zabolało najmocniej. Wiedźma aż do tej chwili karmiła się nadzieją, że ta jedna wyprawa zakończy się inaczej niż pozostałe, że statystyki z jej dotychczasowych doświadczeń, choć raz będą zadawały kłam temu wszystkiemu. Znowu myliła się i musiała jakoś wyjść z opresji.
Obserwując kątem oka towarzyszy, sięgnęła do swojej torby, wyciągając część prowiantu, którą zamierzała posilić się. Dla niepoznaki sprawdziła, czy przypadkiem czegoś jej nie brakuje, czy wszystko w środku zgadza się. Potem zwinie koc i wsadzi do środka, nie tracąc na czujności i starając nie pokazywać po sobie niczego, co przyszło jej z łatwością – także potrafiła grać i kłamać, a oni brali ją za głupią i naiwną, jeżeli uważali, że zdołają ją usunąć z drogi.
Rozważała swoje następne posunięcie. Nie pozostawało jej nic innego niż ciche odejście zanim oni zaczną realizować swój plan. To było jedyne wyjście, jeżeli nie chciała ich zabijać. Jedyne, które między wierszami, przekazała jej Śmierć i które sama wcześniej rozważała. Zdrada Lorhina nie pozostawiała jej nic innego.
Jeżeli macie do mnie jakieś pytania odnośnie wczorajszego zdarzenia, to śmiało. Tylko teraz na to odpowiem — zdecydowała się odezwać, kierując do nich pytanie ogólne, zamierzając uśpić ich czujność. — Jakieś wątpliwości? Może ciekawe przemyślenia?
Wiedząc, że igra z ogniem zadając dwa ostatnie, nieco prowokacyjne pytania, Tessa w międzyczasie przeciąga się dla niepoznaki, zaraz potem wstając i poprawiając broń przywiązaną do ubrań, czyli noże i buzdygan. Zaraz potem chwyciła za plecak, narzucając na ramiona. Trzymała włócznię, opierając się na niej. Obserwowała kompanów równocześnie będąc w każdej cząsteczce swego ciała gotową do obrony. Jeżeli Lorhin, jej prawdopodobny kat, zdecyduje się podejść do niej, podniesie dłoń w ostrzegawczym geście, aby nie podchodził. Wyjaśni to słowami, udając zakłopotanie, że nadal ma przed oczami, jak ją próbował udusić.
Jeżeli nie wydarzy się nic szczególnego, a odpowiedź towarzyszy nie będzie skłaniała do podjęcia rozmowy, Tessa bez słowa będzie chciała wyjść z obozu. Tylko na ewentualne zapytanie oznajmi, że musi iść na stronę. Gdyby wyrazili wątpliwości tym, że idzie z całym swoim ekwipunkiem, odpowie, że po wczorajszej fuszerce Lorhina, nie zamierza ruszyć się gdziekolwiek bez swoich rzeczy. W razie dalszych oponowań, zapyta się niewinnie czy powinna o czymś wiedzieć, skoro nie chcą jej wypuścić za potrzebą.
Gdyby udało jej się oddalić od ich obozu, zachowując czujność, aby nie otrzymać ciosu w plecy, Reyes zamierza odchodzić od nich powoli i cicho, a gdy znajdzie się w odległości, gdzie ucho elfa nie wyłapie tego, przyspieszy, aby zaraz rzucić się biegiem w kierunku, który wskaże jej czar Dziecka ziemi jako drogę wyjścia z lasu, w stronę góry Erial. Zamierzała używać magii jak kompasu, a ona nie mogła jej okłamać i zdradzić jak towarzysze.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

58
Pytania Reyes spowodowały wymianę niezręcznych spojrzeń wśród towarzyszy. Śmierdzące truchła były wyjątkowym przypomnieniem tego, co działo się kilka godzin wcześniej, a teraz w dodatku musieli mierzyć się z problemami psychicznymi Tessy. Nikt nie miał ochoty podjąć tematu, a powody pozostawały nieznane. Lorhin patrzył na kobietę z cieniem litości w oczach, Ira natomiast uśmiechała się ciepło, wręcz przepraszająco. Jedynie Warford miał odwagę wypowiedzieć się w imieniu wszystkich.
- Wszystko w porządku, Tessa. Udało nam się wczoraj przeżyć, to najważniejsze. Teraz skupmy się na dalszej drodze.
Pozostali jedynie przytaknęli, po czym wrócili do swoich zajęć. Przeglądali otoczenie, wypatrywali wrogich śladów w zaroślach, zajmowali się ekwipunkiem lub zabrali się za skromne śniadanie. Tessa również zebrała swój ekwipunek i poprawiła bronie, po czym udała się w stronę zarośli. Niemal natychmiast padło pytanie ze strony Lorhina o to, gdzie idzie. Po usłyszeniu odpowiedzi Elf przytaknął, jednakże jego twarz na moment przybrała zaniepokojony grymas.
- Tylko nie oddalaj się za daleko i bądź ostrożna. To bardzo niebezpieczne iść samej
- powiedział Leafspark.

Ira i Warford, którzy akurat dzielili się jedzeniem, spoglądali na plecy odchodzącej towarzyszki.

Jeżeli ktoś ruszył za Tessą, to już jej nie znalazł. Oddaliła się poza zasięg wzroku i słuchu, nic nie wskazywało na to, by któryś z wojowników śledził ją. Ziemia, pod wpływem czaru, porozumiewała się z kobietą bardzo ociężale. Komunikacja była powolna i trudna, ale w końcu kierunek został ustalony i to w nim zaczęła biec Płomienna Włócznia.
Las zdawał się nie kończyć, a uzyskanie odpowiedzi dotyczącej odległości do wyjścia było niemożliwe. Im dłużej Tessa poruszała się, tym bardziej miała wrażenie, że jest śledzona. Czar nie dawał jej żadnych informacji na ten temat, nawet jej silnie rozwinięta percepcja zdawała się zawodzić. Do czasu, aż zaczęła dostrzegać przemykające wokół niej cienie. Szelesty stawały się wyraźniejsze, aż w końcu do jej uszu zaczęły dobiegać groźne powarkiwania. W końcu mogła spostrzec, że w pewnej odległości od niej poruszają się czworonożne istoty, które zaczynają ją otaczać. Trzymały się na odległości, ale co chwilę zmieniały pozycję i podchodziły delikatnie bliżej. W końcu Tessa mogła spostrzec, że wisiała na celowniku watahy wygłodzonych wilków.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

59
Biegła, czując jedynie żal wobec byłej drużyny. Tak bardzo pragnęła, aby ta jedna wyprawa zakończyła się inaczej niż wewnętrznym rozłamem i zdradą! Widząc spojrzenia, jakie między sobą wymienili, nie mogła mieć więcej żadnych wątpliwości, że słowa, które usłyszała tuż przed zaśnięciem, były prawdziwe. Skreślili ją pomimo tego, że co chwilę udowadniała swoją przydatność. Teraz niech sami walczą o przetrwanie, bo Wiedźma już im nie pomoże. Musi myśleć o sobie i o tym po co tu przyszła. Chwytając w pewnym momencie za kawałek drewienka, który cały czas nosiła w kieszonce kamizelki, przysięgła sobie, że nie wybaczy im zdrady. Zwłaszcza Lorhinowi, bo oceniła go lepiej niż na to kiedykolwiek zasługiwał.
Tessa przedzierała się do przodu, narzucając sobie cel oddalenia się od nich jak najdalej, aby nie byli w stanie jej dogonić, gdyby podjęli się tego wyzwania. Musiała także zachować względną ciszę, nie pozwalając sobie na użycie czaru Grzmotu, gdyby zaszła taka potrzeba. Reyes chciała wykorzystać swoją przewagę, że potrafiła chodzić po lasach i była bardzo dobrym piechurem w przeciwieństwie do Iry i Warforda, którzy nie nadawali się w tych warunkach, opóźniając marsz. Jedynie Lorhin miałby szansę nadrobić odległość dzielącą ich, jednak Tessa uważała, że nie zostawi tej dwójki – był tchórzem, który nie zaryzykuje pojedynczej wędrówki i nie rozpocznie sam walki z nekromantą; prędzej zaatakuje znienacka innych niż podejmie otwartą walkę w tej rywalizacji.
Kierując się za pomocą magii w stronę góry Erial, wojowniczka dostrzegała coraz więcej oznak, że ktoś tropił ją. Przez chwilę przestraszyła się, iż była to jej drużyna, jednak szybko te obawy rozwiały się. Zastanawiając się, jak najsprytniej wyjść z tego cało, zużywając jak najmniej sił, rozglądała się szukając wzrokiem innych wilków i próbując ocenić ich ilość oraz czy wyglądały na osłabione głodem, czy wręcz przeciwnie. Szukała także potencjalnego miejsca, do którego mogłaby czmychnąć przed pogonią. Zacisnęła włócznię w dłoni, będąc gotową do walki. Gdy tylko któryś z wilków zbliży się do niej na niebezpieczną odległość, jak zawsze powlecze skórę w kamień, zamierzając także wyprowadzić śmiertelny cios bronią, nie patyczkując się i celując w gardziel bądź bok zwierzęcia.
Tessa uznała, że najlepiej będzie jeżeli podejmie się ucieczki, ponieważ nie wiedziała, ile tak naprawdę zwierzyny ma ją na celowniku. Najrozsądniej było uciekać, dlatego zapamiętując kierunek, w który powinna kierować się, zarzuciła poprzedni czar, przechodząc do biegu i waląc prosto w tę stronę. Zamierzała złamać powoli zaciskający się wokół niej krąg, w razie potrzeby odrzucając wilki samą namiastką czaru, który tkwił w jej głowie, lecz nie potrafiła jeszcze go nazwać (Fala...?). Jeżeli sytuacja rozwinęła się na tyle poważnie, że wataha szybko zbliżyła się do niej na tyle, że nie miałaby szans uciec, zamierzała spleść ten czar, pragnąc powalić je wszystkie, ogłuszyć i przestraszyć, szybko wykorzystując potencjalne efekty i podejmując się dalszej ucieczki dopóki nie dostrzeże bezpiecznego miejsca, do którego mogłaby czmychnąć.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

60
Przygotowana do walki, ruszyła czym prędzej przed siebie, chcąc przerwać coraz bardziej zacieśniający się krąg dzikich zwierząt. Zresztą, przy bliższych oględzinach wcale zwykłymi zwierzętami się nie okazały. Owszem, diabelsko chude, z wyraźnie widocznymi kośćmi i ścięgnami, jednakże to było najmniej przerażającym widokiem. Wśród szarej i brudnej, skołtunionej sierści, wystawały kawałki mięsa. Szarawe, bezkrwiste, przegniłe fragmenty w miejscach pozbawionych skóry. Każdy osobnik miał ubytki w innym miejscu. Dzikie, przekrwione i blade ślepia wpatrywały się dziko w ofiarę. Widok soczystego, żywego mięsa sprawiał, że z pysków skapywały wilkom coraz to większe ilości różowatej, spienionej śliny.
Ruszyły za Tessą, lecz wciąż nie ważąc się atakować jej. Mimo stanu, w jakim się znajdowały, bez problemu dotrzymywały jej kroku, biegnąć po obu stronach i za nią - żaden nie wybiegał naprzód. Trzymały się w bezpiecznej odległości, manewrując między sobą, tak że określenie liczebności zdawało się być niemożliwe. Niemniej, Tessa mogła zakładać, że "eskortowało" ją co najmniej kilkunastu osobników. W przeciwieństwie do niej, nie męczyli się. Wyglądało to trochę tak, jakby pani wyszła ze swoimi pieskami na spacer. Z takim wyjątkiem, iż te pupilki miały zamiar zaczekać jeszcze trochę i rozszarpać kobietę na strzępy.
A przynajmniej taki był plan, dopóki wilki nagle nie zawyły, zaryczały i zacharczały, po czym rozpierzchły się w mgnieniu oka, całkowicie znikając z pola widzenia. Dopiero po jakimś czasie Tessa zrozumiała, dlaczego.
Po około dwóch godzinach podróżowania w stronę Góry, kilka metrów przed nią zza drzewa wyłonił się on. Ni stąd, ni zowąd. Potężna postać, otoczona blaskiem promieni słonecznych. Z początku mogło się zdawać, iż jechał konno, ale końskiego łba ani było widać - część z kopytami była częścią jego własnego ciała, którego integralną częścią był korpus mężczyzny. Perfekcyjnie wyrzeźbione mięśnie, poprzecinane sieciami żył, idealnie podkreślała jasno-fioletowa skóra. Nosił krótko przystrzyżoną, czarną brodę i włosy sięgające do karku. Wzrok przyciągały dwa wystające z głowy, zawiłe poroża. Całkowicie czarne oczy, bez białek, skierowany były w stronę Tessy. Postać przez chwilę ani drgnęła. Gdyby nie wcześniejsze pojawienie się, zdawałaby się być posągiem.
- Co robisz w moim lesie, ludzka kobieto? Wytłumacz się. W innym wypadku czeka cię śmierć - oznajmił donośnym, dźwięcznym głosem, wciąż nie ruszywszy się nawet o cal.
Las, cichy i martwy, umilknął jeszcze bardziej. Kiedy głos tajemniczego mężczyzny przestał wibrować w powietrzu, najgłośniejszymi dla Tessy dźwiękami stały się jej oddech i bicie serca.

Wróć do „Wschodnia prowincja”