Re: Las pod Górą [Góra Erial]

61
Ożywieńcy, przemknęło Tessie przez myśl, gdy uciekała przed wilkami o zgniłych, szarych ciałach. Niepokoiło ją to, że pojawiły się stosunkowo bardzo szybko odkąd odłączyła się od grupy. Czaiły się, czekając, aż opadnie z sił. Nie zachowywały się jak ożywieńce, które spotkała podczas pierwszego ataku na statek Chętną Kurwę. Tamte zaatakowały od razu, prąc w jej kierunku, z kolei te chciały rozegrać to sprytnie. Być może ostatnie wydarzenia uzmysłowiły nekromancie, że nie jest tak łatwym celem, jakby się z początku wydawało.
Albo samą siebie oszukuję, stwierdziła, gdy niespodziewanie wygłodniałe zwierzęta zniknęły, wyjąc z bólu. Zwolniła kroku, rozglądając się czujnie dookoła. Nie wierząc w przypadki, zwolniła jeszcze bardziej aż do regularnego marszu, zaciskając palce na drzewcu. Czuła podskórnie, że cokolwiek wypłoszyło wilki, stanie także na jej drodze.
Gdy nieludzka istota pojawiła się nagle przed nią, zatrzymała się. Milczała z wrażenia, przyglądając się z ciekawością i podziwem. Może nawet fascynacją. Schyliła głowę, z pokorą oddając cześć panu tego lasu. (Nawet nie przyszło jej do głowy, aby to podważać!) Z szacunkiem w głosie odpowiedziała w końcu na pytanie:
Wybacz, że naruszyłam granice lasu. Podróżuję od kilku tygodni. Wyprawę rozpoczęłam na Archipelagu, z wyspy Erola. Cel podróży zawiódł mnie na kontynent i niestrudzenie prę naprzód ku górze Erial. Na początku planowałam z grupą przejść tę drogę trzymając się granicy lasu, jednak pościg za mną i byłymi towarzyszami zmusił nas do przekroczenia granicy lasu i podjęcia próby przedostania się na drugą stronę, aby dotrzeć do celu.
Spoglądając na centaura z bardzo dużym respektem, czekała na jego odpowiedź. Żadnym gestem nie pokazywała po sobie żadnych agresywnych zachowań. Była spokojna i pokorna, bo szanowała od zawsze potęgę Natury i tych, którzy ją reprezentowali.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

62
Postać milczała chwilę. Wciąż nawet nie drgnąwszy, obserwowała Tessę, każdy jej najmniejszy ruch. Tajemniczy mężczyzna z pewnością badał ją, próbując określić zamiary i to, czy mówiła prawdę. W końcu wydał z siebie pomruk zamyślenia i postąpił naprzód, zmniejszając dystans o połowę.
Poruszał się z gracją i wdziękiem, a jednocześnie niewyobrażalną powagą. Zupełnie tak, jakby ogromny głaz lub potężny dąb zaczął tańczyć zwinnie niczym młoda tancerka podczas święta. Jego kopyta dotykały ziemi, nie łamiąc żadnych gałęzi, ani nie pozostawiając śladów na ściółce; kroki nie wydawały dźwięków, zupełnie jakby przybysz był duchem lub iluzją. Co, na obecnym etapie interakcji z Reyes, również nie było wykluczone.
- Ucieczka przed twoim własnym gatunkiem ani nie tłumaczy, ani nie usprawiedliwia naruszania równowagi tego miejsca. Nie jesteś stąd... - Potarł, mrużąc oczy. - Czym jesteś? Dlaczego przebyłaś tak długą drogę, co takiego znajduje się na Górze Erial? Gdzie są twoi towarzysze? Odpowiadaj, ludzkie dziecię! - rzekł władczym tonem, w którym jednak nie powiewała groźba.
W tym momencie Tessa była kimś, kto w brudnych butach wszedł do cudzego domostwa. W innym świecie.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

63
Choć mówienie prawdy komuś z tego wymiaru mogło źle się skończyć dla Tessy, ta z pokorą opuściła wzrok i z wahaniem odpowiedziała. Była zafascynowana, spięta i nieufna, w dodatku spotkanie z tego typu istotą nie wzmogło w niej strachu, że specyfika tego wymiaru wypaczyła nawet centaury. Być może po raz kolejny popełniała błąd.
To prawda, nie jestem stąd, jednak to nie ja zakłócam równowagę tego miejsca. Wysłano mnie z innego wymiaru, abym przybyła tutaj, wytropiła i przepędziła stąd pewnego człowieka, który wtargnął tutaj nieproszony ze świata, z którego pochodzę. Próbuje działać przeciwko wszelkim prawom, naruszając także twój świat. To nekromanta, który w moim świecie jest niewyobrażalnie silny i którego należy powstrzymać. Znajduje się na górze Erial. Od początku próbuje przeciwdziałać mi i moim byłym towarzyszom. Te wilki, które wcześniej podążały moim tropem, to tylko przykład jego działań na ten wymiar.
Skupiła na chwilę swoje zmysły na próbie wyłapaniu gromadzonej magii na górze Erial, na tym, co dzień wcześniej wyczuła Ira.
Nie mam pojęcia, co dzieje się z moim byłymi towarzyszami od poranka. Uciekłam, bo uznali mnie za słabszą. Albo chcieli wykorzystać chwilę, gdy zaatakowano mnie w nocy, aby przekonać innych i wyeliminować póki jeszcze mogli. Staram się dotrzeć na miejsce przed nimi. Muszę, bo tak mi powiedziano i to jest jedyny sposób, abyśmy wszyscy wrócili do domu.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

64
Tessa bez problemu mogła wyczuć magiczną energię emanującą od strony Góry Erial. Złowroga, nienaturalna moc powodowała przewracanie się żołądka. Im dłużej Reyes wczuwała się w energię, tym bardziej odbierała ją niemal jako namacalną. Moc nekromanty objawiała się w umyśle człowieka w postaci okropnych obrazów i wizji; oddziaływała na różne zmysły, niczym zaklęcie iluzji, przez które dana osoba mogła czuć, jakby po jej skórze pełzło obślizgłe robactwo, a nozdrza wyczuwały mieszankę smrodu zgniłych owoców i mięsa. Na szczęście efekt był łatwy do przerwania i nie powodował rzeczywiście fizycznych skutków, a przynajmniej jeśli mag wczuwał się w energię tylko przez chwilę.
Istota wydawała z siebie przeciągły pomruk.
- Żadne z was z nie wróci żywe - oznajmiła złowrogo. - Ty i druga magiczka przysłużycie mi się. Reszta zginie..
W momencie, gdy wypowiadał słowa, spod ziemi wyrosły pnącza, które natychmiast oplotły Tessę. Owinęły się wokół jej szyi, ramion, nóg i tali, mocno ciągnąc w dół i unieruchamiając ją. Z pewnością nie były to zwykłe roślinki. Awanturniczka mogła poczuć się, jakby owinięto ją łańcuchami.
To nie był koniec kłopotów. Zza drzew zaczęły wychodzić wcześniejsze wilki. Morderczym wzrokiem wpatrywały się w swoją ofiarę. Najbliższa bestia znajdowała się zaledwie kilka metrów dalej. Pojawiały się z każdej strony, czasem przemieszczały się, czasem ponownie chowały, więc określenie konkretnej ilości było naprawdę trudne.
Istota z porożem najwidoczniej nie miała zamiaru ryzykować i bezpośrednie uwikłać się w walkę. W momencie, kiedy pnącza zaatakowały, przybysz wycofał się, inkantując pod nosem. Zniknął za pierwszym drzewem, jakby znajdował się tam portal do innego wymiaru.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

65
A więc on także należy do sług nekromanty, pomyślała Tessa z niezwykłym spokojem, gdy pnącza niespodziewanie owinęły się wokół jej niektórych części ciał, unieruchamiając. Nie spuszczała wzroku z wycofującego się centaura zanim na dobre nie zniknął. I tak jak spodziewałam się, on czegoś potrzebuje od nas.
Tessa nie zastanawiała się w tej chwili nad innymi rzeczami niż znalezienie szybkiego sposobu na wydostanie się z pułapki. Wiedziała, że wróg pozostawił wilki na straży, samemu najpewniej rozpoczynając polowanie na byłych towarzyszy. Wiedźma nie czuła w tym momencie żadnych wyrzutów sumienia. Świadomie ściągnęła na tamtych niebezpieczeństwo, chcąc za jednym razem spowolnić ich i odwdzięczyć się za wcześniejsze narażanie jej na śmierć, testowanie, knucie przeciwko niej i decyzję o pozbyciu się jej. To ostatnie przeważyło na tyle, że nie mogła ich uznawać za ludzi, którym powinna dobrze życzyć. Zapracowali na to, aby im się odwdzięczyła ściągnięciem na ich głowę wrogie istoty. Niech teraz poradzą sobie bez niej i niech pokażą jacy są potężni tylko we trójkę. Nadszedł czas na rywalizację w wyścigu na górę Erial.
Dlatego plan Tessy był prosty - zamierzała użyć czaru Płomyk, skupiając go w wolnej dłoni i zamierzając podpalić oplatające ją pnącze, jeżeli tylko zdoła. Jeżeli uda jej się przepalić je, szarpnie mocniej ręką, aby wyrwać ją zupełnie z uścisku, ponawiając czynność przepalania pnączy dalej, dopóki nie uwolni się. Równocześnie uruchamia Kamienną skórę, aby nie poparzyć się od własnego zaklęcia i w razie czego zabezpieczyć przed atakiem wilków. Reyes próbuje wydostać się stamtąd jak najszybciej, a gdy tylko uwolni rękę trzymającą włócznię, także nią będzie wspomagać się.
Czarownica cały czas ma baczność na zachowanie krążących wokół wilków, mając nadzieję, że uda jej się wydostać zanim zaatakują, pomimo tego, że coś jej mówiło, że one miały ją jedynie pilnować.
Jeżeli uda jej się oswobodzić, Tessa szybko obiera kierunek, w który powinna skierować się, aby dotrzeć na górę Erial, i rusza biegiem, będąc gotową walczyć z drapieżcami, atakując w trakcie włócznią.
Jeżeli nie uda się wydostać, Tessa próbuje wolną ręką sięgnąć do noża przy pasie i przeciąć po kolei pnącza. Następnie tak samo zamierzała uciec w stronę góry Erial.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

66
Spętana Wiedźma nie traciła czasu i sięgnęła po jeden ze swoich najmocniejszych atutów - magię. Czar płomienia poradził sobie z pnączami bez większych oporów, tak więc już po chwili Reyes była oswobodzona. Mocno chwytając włócznię, zaczęła biec w kierunku Góry. Nie pozostała jednak sama. Towarzystwa dotrzymywały jej nieumarłe wilki, które nieubłaganie stosowały różne strategie mające na celu spowolnienie i, co oczywiste, pozbawienie kobiety życia. Próbowały okrążania, podgryzania, nawet niewielkich wyskoków. Wszystkie próby spełzły na niczym i coraz to kolejne truchła dołączały do swoistej ścieżki trupów zostawianej przez Reyes,
Biegnąć nieubłaganie, z ciągle aktywną Kamienną Skórą, w końcu pozbyła się niechcianych towarzyszy, którzy najwidoczniej zrozumieli, że przewagą liczebną nic nie zdziałają, więc wycofali się. Tessa dotarła na skraj lasu. Drzewa mocno się przerzedziły. Zapanował półmrok. Wciąż był dzień, około południa, lecz niebo przykrywały ciężkie, czarne chmury. Góra Erial robiła niewyobrażalne wrażenie, blokując wszelkie promienie światła, jakie tylko zdołały się przedostać. Najgorsza jednak była magia. Tessa, jako potężna magiczka, mogła wyczuć silną energię emanującą z wnętrza góry niemal tak, jakby ta dotykała jej. Przesiąknięta zgnilizną moc niemal przyprawiała o zawrót głowy. Wszystkie zmysły mówiły kobiecie, aby ta natychmiast obróciła się na pięcie i uciekała jak najdalej stąd.
W odległości kilkunastu metrów znajdowała się jaskinia, nie będąca niczym innym jak wejściem prowadzącym do samego serca Góry Erial.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

67
Widząc wejście do jaskini, Tessa zwolniła kroku. Rozejrzała się na miejscu, podchodząc do skraju lasu. Nie spuszczała gardy. Przez cały czas miała świadomość, że jej byli towarzysze mogą znajdować się bliżej niż sądziła, pomimo tego, że trasę pokonała w pośpiechu, w większości biegnąc.
Skrzywiła się, czując tak silną i nieprzyjemną emanację magii. Wiedziała, że jest tuż u celu. Dlatego zachowując czujność, podkradła się do wejścia do jaskini, szukając ewentualnej innej obecności. Jeżeli niczego nie znajdzie, postanowi zrobić kilkuminutowy odpoczynek na uspokojenie oddechu, napicie wody, przekąszenie jedzenia. Nie wiedziała, ile jeszcze pozostało jej czasu zanim stanie twarzą w twarz z nekromantą.
Wiedźma, jeżeli zobaczy, że jest bezpiecznie, zrezygnuje z Kamiennej skóry, zamierzając pozostawić jak najwięcej sił na czekającą walkę. Gdy odpocznie, ruszy dalej, podążając drogą wytyczoną przez jaskinię. Będzie szła ostrożnie, gotowa zareagować wykonując uniki. Tessa spodziewała się, że będzie w środku ciemno, dlatego dla ewentualnego oświetlenia drogi zamierzała użyć Płomyka.
Jeżeli ktoś znajdował się przy jaskini albo blisko, zamierza cicho wycofać się i obserwować sytuację, nie zamierzając zdradzić swojej obecności.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

68
Nic nie wskazywało na to, aby w samej jaskini, przynajmniej w niewielkiej odległości, lub wokół znajdowała się żywa dusza. Istniała możliwość, iż przeogromna energia znajdująca się w tym miejscu wpływała na zmysły Tessy, zwłaszcza ten magiczny, niemniej żadne odgłosy nie dobiegały z wnętrza bądź od strony lasu. Wokół panowała znajoma już, martwa cisza, a jedynym źródłem dźwięku w tym całym martwym wymiarze zdawała się być awanturniczka. Nie wyczuwając zagrożenia, Tessa postanowiła zrobić sobie krótką przerwę. Odczuwa wysiłek spowodowany szaleńczym biegiem w Kamiennej Skórze i nadwyrężone zapasy magii, a w dodatku niedobór snu i jego zła jakość, dni spędzone w nieprzerwanym stresie, obciążenie psychiczne i rany z poprzednich walk również dawały się we znaki. Z tych powodów nawet kilkuminutowy odpoczynek wydawał się być zbawienny, nawet jeśli w rzeczywistości taki nie był. Jedzenie smakowało paskudnie, zmysły Reyes napięte były do granic możliwości, a czarna magia zdawała się wdzierać do samej duszy.
W końcu kobieta ruszyła w głąb jaskini. Drogę oświetlała sobie zaklęciem, dzięki czemu nie potknęła się, o co zresztą nie było trudno. Jaskinia wydawała się zwyczajna, zwisające z sufitu i wystające z ziemi skalne sople przypominały kły olbrzymich bestii. Wewnątrz panował chłód, potęgowany przez nienaturalny przeciąg, choć wciąż nie słychać było szumu wiatru. Zwyczajna pochodnia mogłaby już dawno zgasnąć. Kroki Tessy tworzyły ciche echo, które jednak znikało niemal tak szybko, jak się pojawiało.
Po przebyciu kilkuset metrów coś się zmieniło. Nierówna powierzchnia jaskini stała się gładka, jakby wyrzeźbiona ludzkimi dłońmi. Czarny, wygładzony kamień pokrywał nie tylko podłogę, ale też ściany i sufit. Na ścianach z kolei w ułamku sekundy zapłonęły błękitne ognie pochodni. Rzucały silny, zimny blask, znajdując się w odległości kilku metrów od siebie i prowadząc do końca osobliwego korytarza. Tam Reyes mogła się natknąć na jeszcze dziwniejsze zjawisko.
Droga rozwidlała się i prowadziła do trzech różnych korytarzy o wąskich, łukowatych wejściach. Nad wejściami znajdowały się kamienne głowy bestii i monstrów, o których Tessa nigdy nie słyszała, a powyżej rzeźb widniały napisy w języku elfów. Nad pierwszym wejściem widniała głowa bestii z długim pyskiem wypełnionym zębami, trzema oczami i zakrzywionym rogiem, a napis powyżej głosił "serce". Potworna głowa nad drugim wejściem przypominała ludzką, jednakże posiadała dwa rzędy ust pełnych zębisk, pięć par oczu i kilkanaście ogonów skorpiona zamiast włosów; napis nad nią głosił "umysł". Nad ostatnim wejściem znajdowała się głowa z wielkim okiem pośrodku, otoczonym kolcami, przy czym sama głowa z kolei otoczona była kamiennymi falowanymi wstęgami, zapewne mającymi przypominać promienie słońca; napis na górze głosił "dusza".

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

69
Gdy wokół rozjaśniał niebieski blask pochodni, Tessa przerwała zaklęcie Płomyka. Zwolniła kroku, przyglądając się z uwagą upiornym rzeźbom i napisom pod nimi. Poczuła zimny dreszcz, jak przebiegł po plecach. Wiedziała już, dlaczego Śmierć od początku mówiła, że to misja dla jednej osoby.
Pół-elfka postanowiła nie spieszyć się z wyborem. Usiadła na posadzce, trzymając włócznię na kolanach i wlepiając wzrok w każde wąskie przejście, które zdawało się prowadzić do innego rodzaju piekła. Miała wrażenie, że musi wybrać, co straci, nie co podda próbie. Wykorzystując kolejne minuty na potrzebny odpoczynek, zastanawiała się, co powinna wybrać, choć już przy pierwszym rzucie oka, wiedziała, którą drogę obierze.
Gdyby dotarła tutaj razem z resztą swoich towarzyszy, musieliby rozdzielić się. Ira ruszyłaby "sercem", z kolei Lorhin "umysłem". Dla Warforda nie byłaby w stanie określić drogi, być może najwłaściwszą byłaby "dusza" i być może tak właśnie rozdzielą się, jeżeli w trakcie nie pozabijają się lub ta mroczna istota z lasu ich nie dopadnie.
Tessa wybrała "duszę". Podnosząc się powoli, po następnej kilkunastominutowej przerwie (wcześniejsza uświadomiła jej, że te parę minut to za mało) zastanawiała się, co może zastać po drodze, dlatego postanowiła nadal używać Kamiennej skóry. Nie wiedziała, czy przejście będzie najeżone pułapkami, wolała jednak być ostrożną i przygotowaną na wszystko, zwłaszcza, że była tuż, tuż u celu.
Podchodząc do przejścia, obejrzała się jeszcze za siebie, jakby miała spotkać się ze wsparciem, choć mogła zastać jedynie pustą, ocienioną przestrzeń. Nabrała głębokiego oddechu i zrobiła krok naprzód. Pod nosem wymamrotała krótką modlitwę do Śmierci.
Tessa zamierzała przebyć tę drogę powoli oraz ostrożnie, uważając na otoczenie. Korzystała przy tym ze swojej percepcji, mając nadzieję, że jej spostrzegawczość pozwoli na uniknięcie śmiertelnego zagrożenia. Włócznię trzymała w pogotowiu przed sobą.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

70
We wnętrzu tunelu, który wybrała Tessa, nie znajdowała się ani odrobinka światła. Droga zdawała się być jedną wielką ścieżką niekończącej się otchłani. W pewnym momencie zniknął nawet początek - zgasły pochodnie i tylko kierunek, w którym odwrócona była idąca, mówił jej, gdzie ma iść. Jedyne dźwięki jakie zdawały się istnieć w tym mrocznym świecie to własny oddech, bicie serca, cichy stukot kroków i szelest materiału ocierającego się o wąskie ściany. Podróżniczka mogła przejść w ten sposób nawet kilkaset metrów - rzeczywista długość zdawała się niemożliwa do zmierzenia.
W pewnym momencie tunel się skończył. Mrok wciąż nie zniknął, lecz powietrze stało się inne. Mroczniejsze, zdecydowanie chłodniejsze, jednakże skórę Tessy oplótł delikatny wiatr. Wtem, oślepiającym blaskiem rozjaśniały pochodnie rzucając intensywny, błękitno-zielony blask. Awanturniczka mogła zauważyć, że znajduje się w dużej, okrągłej komnacie, do której prowadziło kilka wejść. Komnata zwieńczona była kopułą ozdobioną zatartymi i niemożliwymi do rozpoznania freskami. W dodatku pomieszczenie wypełnione było kamiennymi ławami na podwyższeniu. Werdykt był prosty - Tessa znalazła się na arenie.
Do komnaty-areny można było dostać się trzema wejściami: tym, z którego przybyła Reyes, wejściem po prawej stronie i na przeciwko. Po lewej natomiast znajdowało się ogromne lustro, a nad nim, na podwyższeniu, kilka wielkich, kamiennych krzeseł; choć proste w kształcie, do razu przywodziły na myśl kamienne trony.
W całym pomieszczeniu nie znajdowało się nic więcej, jednakże nim Tessa mogła przeprowadzić głębsze oględziny, jej uwagę przykuł ruch na lustrze. Nie było to niczyje odbicie. Na zaśniedziałej powierzchni zaczęły pojawiać się krwawe napisy w języku elfów, które już po chwili utworzyły pełen napis: "POŚWIĘĆ DUSZĘ, BY OCALIĆ. JEDNA DUSZA, TAKA CENA. WYBIERZCIE".
Zwierciadło ukazało kilka scen. Matka Tessy wracająca wieczorem z zakupów, zaatakowana przez zamaskowanych rabusiów. Ogłuszona, zaciągnięta do krytego wozu, gdzie, po przetransportowaniu za miasto, brutalnie gwałcona, aż w końcu poderżnięto jej gardło. Inny obraz przedstawiał ojca Tessy, podupadłego na zdrowiu, pijącego na umór, płaczącego całymi dniami i nocami, aż w końcu wieszającego się na drzewie. Brat Reyes - w innej historii ukazanej przez lustro - zostaje pojmany przez Syndykat, gdzie, po wielodniowym katowaniu, umiera pozostawiony w ciasnej, ciemnej piwnicy. Siostra Tessy próbuje przetrwać - zostaje prostytutką, która wydaje na świat trójkę ślicznych dzieci, po czym topi je w studni, a następnie zmierza na plażę, by sama oddać się z morzu.
Z oglądania tych [proroczych?] scen Tessę mogły wyrwać nagłe słowa rzucone zza jej pleców.
- Matko! Przestańcie natychmiast! - krzyczał Lorhin, oddalony o kilka metrów, z szeroko otartymi oczami wpatrując się w lustro, nieprzejęty obecnością byłej towarzyszki.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

71
Wpatrując się w fatalistyczne wersje śmierci członków jej rodziny, Tessa zacisnęła dłonie w pięści. Nie przeraziło jej to, co zobaczyła. W głębi ducha przeczuwała, że przyjdzie jej się z czymś takim zmierzyć, gdy wyśniła koszmar o zamordowaniu bliskich i poświęceniu także siebie. Czuła chłód na sercu. Natychmiast odrzuciła precz to, co lustro jej zaoferowało. Nie uwierzyła temu ani na jotę. Być może gdyby ukazało jedynie matkę, uznałaby, że istnieje prawdopodobieństwo tego zdarzenia, ale nie w przypadku pozostałych.
Żadne z nich nie jest tak słabe — skwitowała tylko zanim skierowała uwagę na Lorhina, którego nagła obecność była zaskakująca. Przyglądała mu się beznamiętnie, gdy ten chyba po raz pierwszy pokazał prawdziwe emocje. — Nic im nie oddawaj. Przyszliśmy, aby zabić, a nie żeby poświęcać się.
Rzuciła spojrzenie na lustro.
Idę dalej. Lorhin, z którego wejścia przyszedłeś? Tego samego co ja? — Wskazała palcem na przejście. Uważnie przyglądała się reakcji elfa, będąc gotową na podjęcie obrony, gdyby zamierzał ją zaatakować. Czas, w którym tak szybko ją dogonił, był niepokojąco szybki. Wątpliwe było, aby pokonał trasę przez las razem z Warfordem i Irą. Nie wiedziała, co wydarzyło się, gdy ich opuściła, za to z całą pewnością nie mogła nikomu z nich ufać.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

72
Elf nie odpowiedział na pytanie towarzyszki. Zdawał się być nie tyle głuchy na jej słowa, co w ogóle obojętny na jej obecność. Twarz mu poczerwieniała, oddech przyspieszył. Kilka spływających łez wyżłobiło sobie drogę na brudnej twarzy. Jednak Lorhin nie mazał się długo. Przetarł twarz rękawem, wziął głęboki wdech i dopiero wówczas zdawał się zauważyć obecność Tessy. Cicho powtórzył słowa z lustra.
Wzrok Leafsparka mówił wszystko, jednakże tym, co pobudziło instynkt obronny była mordercza aura emanująca od mężczyzny. Tessa jako doświadczona wojowniczka nie raz spotkała się z osobnikami pochłoniętymi żądzą mordu, takimi, którzy odbiorą życie bez względu na własne. Lorhin w pewnym sensie był teraz taki sam, ale jednocześnie inny. Nie tylko zabiłby nie bacząc na konsekwencje. Sprawiał wrażenie osoby gotowej do wypowiedzenia wojny całemu światu i nie oglądania się wstecz. Jedna decyzja o zadaniu śmierci, której nie byłoby wstanie zmienić nawet przeznaczenie. Lorhin Leafspark był do tego stopnia konsekwentny. A teraz wszystko wskazywało na to, że Tessa miała odczuć to na własnej skórze. Już wcześniej w czasie walki mężczyzna zabijał z chłodną perfekcją. Teraz było inaczej. Choć z pozoru spokojny, w jego wnętrzu szalała burza. Wzrok przebijał każdą cząstkę Reyes lodowatymi soplami. Elf nie był po prostu poważny. Patrzył na towarzyszkę jak rzeźnik na wieprza, którego zaraz zarżnie, gdyż w innym wypadku sam umrze z głodu. Nie planował wdawać się w rozmowy. Nie okazywał smutku i współczucia. Teraz istniał tylko on sam, jego miecz i osoba, która za chwilę miała zostać zaszlachtowana.
Powtórzył jeszcze raz słowa z lustra i wyjął katanę, po czym zaczął powoli zmierzać w stronę Tessy. Mimo, że dzieliło ich kilka metrów. Reyes miała pewność, że dla wyśmienitego wojownika i szermierza taka odległość nie ma najmniejszego znaczenia.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

73
Nie czuła zaskoczenia. Uważnie obserwowała Lorhina, natychmiast przybierając pozycję obronną i zaciskając dłonie na włóczni, którą obróciła raz w dłoni zanim wymierzyła ją w mężczyznę. Jego mordercza aura była porażająca, mimo to spróbowała zachować spokój, otaczając swe serce grubymi warstwami ziemi, żywiołu, którym kierowała się przez całe życie, obdarzając ją niezachwianym i konsekwentnym dążeniem do celu. Tessa mimo to czuła smutek odbijający się w oczach, czujnie śledzących każdy ruch byłego towarzysza.
Nie chciała tego robić.
Nie zamierzała też ginąć z jego rąk, dlatego na tę chwilę próbowała utrzymywać pomiędzy nimi dystans, cofając się powoli i poruszając się dookoła, aby nie dopuścić do sytuacji zapędzenia jej aż pod ścianę komnaty. Pobudziła swoje zmysły do stopnia wyczucia wcześniej ciosów elfa, aby miała szansę wykonania uników, sparowania ciosu bądź wyprowadzenia ataku – tylko w ten sposób mogła uniknąć natychmiastowej śmierci od tak szybkiego przeciwnika, do którego czuła tak wielki respekt.
Wiem, że nie chcesz rozmawiać tylko szybko mnie zaszlachtować, jednak pozwól, że powiem ci jedno i, proszę, wysłuchaj tego: od naszego spotkania w porcie, czułam, że to z tobą przyjdzie mi się zmierzyć. Miałam głęboką nadzieję, że to nie skończy się jak zawsze, że jesteś osobą, której mogłabym zaufać i która nie rzucała słów na wiatr, aby uśpić czujność. Ty zdecydowałeś wczoraj, ja chciałam tego uniknąć. Jeżeli dzisiaj cię zabiję, w taki sposób, to nie ty stracisz duszę tylko ja, bo zrobię to wbrew sobie i wbrew wszystkiemu o co od początku tutaj walczyłam i w co zmusiłeś mnie, abym wierzyła. Czy ty też nie czujesz, że stracisz wtedy coś więcej? – zadała pytanie, na które w gruncie rzeczy nie oczekiwała odpowiedzi, bo pewnie i tak zostanie to przemilczane. — Jeżeli ty mnie zabijesz i uda ci się wrócić do domu, to czy dotrzymasz daną mi obietnicę i opowiesz o moim losie rodzinie? Jeżeli to ja ciebie zabiję, powiedz, co mogłabym wtedy dla ciebie zrobić.
Tessa, o ile udało jej się to wszystko powiedzieć, nie zamierzała dodawać nic więcej. Nie próbowała przekonać go do bezsensowności tego pojedynku; dla niej było to już przesądzone od momentu, gdy poczuła tę powalającą żądzę mordu. Lorhin zapomniał po co tu był i Wiedźma czuła, że nieważne, co powie, nie będzie miało to żadnego znaczenia. To, co zobaczył w lustrze, zupełnie go zaślepiło. Wojowniczka chciała tylko, by podtrzymał daną raz obietnicę. Dopiero wtedy przystąpi do walki z entuzjazmem, który mogłaby podsumować posępnym zdaniem: "Niech i tak będzie".
Mając Kamienną skórę za ochronę, Tessie przyjdzie walczyć, polegając na umiejętności przewidywania ruchów przeciwnika. Kobieta będzie próbowała uników, zadając przy tym pojedyncze ciosy włócznią, które miałyby na celu zranienie go powierzchownie, aby specyficzne właściwości broni, mogły wpłynąć na koncentrację Leafsparka. Łudziła się, że ten pojedynek nie zakończy się prędko. Tu nie miała przewagi, bo elf zaliczył się do bardzo szybkich przeciwników, który mógł dekapitować ją w mgnieniu oka. Musiała przetrwać pierwsze ciosy, może więcej, aby zmęczyć go i dostrzec szansę dla siebie. W międzyczasie, w zasadzie od początku walki zamierza użyć nowego czaru, nad którym zastanawiała się od pewnego czasu, ale nie miała szansy jeszcze go użyć. Walka z Lorhinem zdawała się właśnie tym momentem, aby wyciągnąć asa z rękawa.
Gdy tylko nadarzy się okazja, skoncentruje magię energii i ziemi, aby wypuścić z dłoni falę uderzeniową, która będzie miała za zadanie ściąć elfa z nóg i ogłuszyć. Wtedy zamierzałaby kontratakować, celując włócznię w jego dłonie, barki, boki, aby jak najszybciej wyeliminować go z możliwości używania katany.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

74
Lorhin nie miał zamiaru toczyć żadnej rozmowy. Teraz nadszedł czas, aby przemówiły włócznia i miecz. Słowa Tessy trafiły w próżnię. Nie miała miejsca żadna emocjonalna rozmowa dwójki towarzyszy. Ten świat chciał, żeby się po prostu wymordowali.
Utrzymywanie dystansu i poruszanie się dookoła nie miały żadnego sensu w starciu z takim przeciwnikiem, jak Lorhin. Elf po prostu dostosował swoje ruchy do ruchów przeciwniczki. Poruszał się jak kot, dla którego gonitwa za myszą to zaledwie zabawa, bowiem słabsze stworzenie, w imieniu praw natury, i tak jest skazane na śmierć. Ponadto, Tessa była wolniejsza i mniej zwinna od przeciwnika, a Kamienna Skóra dodatkowo ją spowalniała.
Leafspark znalazł się w zasięgu ataku i rozpoczął natarcie. Wolniejsza i mniej zwinna Reyes wybrała złą strategię, próbując unikać ciosu doświadczonego szermierza dzierżącego tak zręczną broń jak katana, przeznaczoną do kończenia walk jednym szybkim cięciem. Ponadto, poleganie na zdolności przewidywania, nawet z wyostrzonymi zmysłami i doświadczeniem w walkach, miało od samego początku nikłe szanse powodzenia w starciu z osobą władającą własnym stylem walki, który wyewoluował z i tak rzadko oglądanych stylów walki katanami.
Tessa próbowała robić to, co do tej pory wychodziło jej najlepiej - dźgać włócznią. Elf zdawał się bez problemu wykonywać uniki lub odpychać pchnięcia, po czym wyprowadzał swój cios. Skóra z kamienia zapewniała doskonałą ochronę, ale nie idealną. Niemniej wytrzymała o wiele więcej, niż można było się spodziewać... a może to przeciwnik był słabszy? Niemniej Lorhin, stoczywszy w życiu olbrzymią liczbę walki, doskonale znał słabości ludzkiego ciała, a do tego wykazywał się chirurgiczną precyzją. Regularnie łączył to ze swoim stylem walki, pełnym nagłych i nie przewidzianych ataków. Udając chęć wykonania pchnięcia na szyję, ostatecznie ciął udo. Pozorując atak na łydkę Reyes, ciął ramię. Szeroki zamach, z pozoru idealna okazja dla Tessy, ostatecznie kończył się zwinnym unikiem, obrotem i cięciem w przedramię lub nadgarstek. Lorhin nie omieszkał atakować również szyi przeciwniczki. Jeden jego cios, często wykonany na szybko lub częściowo przerwany, nie wystarczył do przebicia Kamiennej Skóry. Jednak, chociaż pod wpływem czaru, kamienna czy nie, to wciąż skóra i po którymś uderzeniu z kolei zaczynała pękać i krwawić.
Walka toczyła się od zaledwie chwili, jednakże była niezwykle dynamiczna i intensywna. Padły w niej dziesiątki uników, ciosów, sparowań i zwodów. Lorhin nie był całkowicie niezwyciężony, Czarna Włócznia trafiła go płytko w lewy bok, oba barki i lewe przedramię. Tessa nosiła ślady również płytkich, lecz krwawiących cięć na obu udach, prawej łydce, lewym przedramieniu, nadgarstku i policzku, i prawej stronie szyi.
Wychodzi na to, że nie nadarzyła się okazja do użycia nowego zaklęcia.

Re: Las pod Górą [Góra Erial]

75
Nie straciwszy głowy od razu w pierwszych sekundach walki, Tessa uznała to za malutki sukces, który dodał jej większej pewności siebie. Może Lorhin chciał ją zabić, ale ona nie zamierzała pozostać dłużną. Nadal nie zamierzała skracać mu życia, jednak to nie oznaczało, że dawny kompan nie straci czegoś w walce, w której zmuszał ją do zmiany celów ataku włócznią, na bardziej śmiercionośne. Zaczęła atakować wyżej, bliżej barków, szyi i twarzy, jednak nie koncentrując się na tym zupełnie, pamiętając o tym, aby przy okazji zadać powierzchowne cięcia na udach, rękach i bokach.
Stąd walczyła najlepiej jak potrafiła nadal polegając na swojej umiejętności przewidywania ruchów przeciwnika i Kamiennej skórze, adoptowała nową wiedzę o przeciwniku tak, aby i jego zaskakujące zmiany kierunku ciosów przestały robić na nią wrażenie. Musiała w bardzo szybkim czasie przyzwyczaić się do jego stylu walki. Pomimo tego że zdawałoby się taktyka nie przyniosła efektów i to ona ledwo uszła z życiem, Tessa wiedziała, że przeciwko takiemu przeciwnikowi, może jedynie zadziałać na czas. Jej siłą była wytrzymałość i doświadczenie, a to oraz obserwacja Lorhina podczas starcia w splądrowanej wsi, mówiły jej, że im dłużej przetrzyma Leafsparka, tym szybciej wykończy go. Już teraz wyglądał na zmęczonego fizycznie. Być może dość szybko zorientował się, że uciekła od nich, i ruszył w pogoń.
Tak zdawałoby się, że Reyes będzie do tego dążyć, jednak kobieta musiała liczyć się także ze swoimi siłami. Miała już je nadszarpnięte, gdy weszła do jaskini, a potrzebowała zachować jeszcze na główne starcie. Lorhin nie był jej ostatecznym przeciwnikiem i nie mogła pozwolić sobie na powolne wykańczanie siebie i jego. Musiała pokonać go sprytem, co nie będzie łatwym zadaniem. Leafspark to obserwator, ale bardzo arogancki i pewny siebie, stąd Reyes chciała, aby podczas walki nabrał przekonania, że nie zaryzykuje i będzie prowadzić walkę na wytrzymałość.
Próbując dotrzymać kroku szybszemu przeciwnikowi, pragnie jak najszybciej nauczyć się jego ruchów, nie zdradzając się ze swych postępów. Musiała odczytać jego ruch zanim ten zorientuje się. Wtedy zamierzała błyskawicznie sparować cios, kontratakować, wyprowadzając szeroki atak włócznią na twarz, który miał zostawić głęboką bliznę od policzka, przez nos, do czoła, nie dbając o to czy też nie pozbawi go jednego oka. Następnie zamierzała nabrać dystansu tylko tyle, aby elf nie dosięgnął jej ostrzem katany. W razie problemu pchnie tępym końcem włóczni w jego brzuch albo przejedzie ostrzem po zewnętrznej stronie jednego z jego ud. Jeżeli uda jej się to wszystko zamierza od razu użyć nowego zaklęcia, zaciskając jedną z pięścią i wypuszczając wiązkę energii związanej z magią ziemi. Fala uderzeniowa miała go uderzyć, odrzucić i ogłuszyć, wprawiając podłoże, na którym stał, w drżenie. Jeżeli to się uda, Tessa zamierza wykorzystać do natychmiastowego zalania Lorhina ciosami, które każde z nich ma zamiar pozbawienia go przytomności. Reyes liczyła, że pod wpływem czaru odsłoniłby się na tyle, aby mogła tępym końcem włóczni uderzyć w bok szyi, pozbawiając przytomności, albo załatwić to bardziej brutalnie, zwalając na ziemię, podcinając włócznią nogi i kopiąc w twarz. Efekt miał być ten sam - przeciwnik pokonany, nieprzytomny, nadal żywy.
Jeżeli jej taktyka nie pomoże w niczym, Tessie nie pozostanie nic innego jak próby przetrwania i wyprowadzania ciosów, które mogłyby zagrozić Leafsparkowi, grając niestety na czas.

Wróć do „Wschodnia prowincja”