89
autor: Tessa
Tessa miała absolutny talent do schrzanienia sprawy w najważniejszym momencie. Ta wyprawa miała być inna, jednak już teraz wiedziała, że położyła misję na całej linii (typowe). Jedyne, co teraz mogła zrobić, to podjąć beznadziejną walkę i umrzeć. Nie miała powodu, aby wyłgać się. Nie leżało też w jej charakterze, aby poddać się. Mogła jeszcze uratować Amandę od konsekwencji swej głupoty.
Poparzenia boleśnie utrudniały ocenę tej fatalnej sytuacji. Mimo to próbowała skupić się na otoczeniu, zmusić każdy mięsień do ponownego wysiłku, do maksymalnego ich wykorzystania. Dała już radę podczas walki z szamańskim trollem w Tuk'kok, więc tu też da z siebie wszystko póki starczy jej tchu. Nie zamierzała poddawać się pomimo oczywistego spadku morale. Nie bała się umrzeć.
Uznając, że nie zaszkodzi dodatkowego aktorstwa w wyolbrzymieniu osłabienia, które odczuwała po oberwaniu zaklęciem i całego włożonego wysiłku w dotarciu do tego momentu, zamrugała kilkukrotnie i poruszyła się, jakby nagle zrobiło jej się ciemno przed oczami i miała upaść. Jednocześnie gorączkowo analizowała, co może zrobić, walcząc z bólem. Wiedziała, że nie pokona nekromanty w uczciwej walce. Teraz najważniejsze było, aby nie dobił Śmierci. Miała jeszcze szansę wyjść z tego, jeżeli uda się zlokalizować przedmiot, dzięki któremu odesłał świadomość Śmierci do jej świata, a tutaj pozostawił resztę. Podczas podróży nie natrafili na żaden ślad świadczący o tym, że ów przedmiot mógłby znajdować się gdzieś indziej. Logika (tak, logika tego wraka człowieka) raczej podpowiadała, że Ananon nie rozstawałby się z nim. Na jego miejscu miałaby go przy sobie. Być może nie miała szansy tego zlokalizować dopóki nie przemienił się w swoją prawdziwą formę. Teraz zamierzała podjąć taką próbę, ale najpierw... musiała go jakoś zwieść.
Kontynuując zamiar udawania bardziej osłabionej niż w rzeczywistości, pozwoliła sobie na skrzywienie warg, gdy poczuła kolejną falę bólu od poparzenia. Dotknęła dłonią tego miejsca, spoglądając oceniająco.
- Nie ściemniaj. Gdybyś chciał mnie zabić, już byś to zrobił - powiedziała powoli, zmuszając się do powolniejszego oddychania. Spojrzała na nekromantę, dokładnie przyglądając i szukając czegokolwiek, co mogło mieć związek z ukradzionym Śmierci przedmiotem. Jeżeli nie znalazła go na nim, ponownie wzrok zaczął lustrować całe pomieszczenie. - Zgaduję, że jestem ci jeszcze do czegoś potrzebna.
Jeżeli nie zabiłeś mnie od razu, aby napawać się swoim zwycięstwem, to chociaż zaspokój moją ciekawość i zdradź, jak bardzo namieszałeś w mojej wyprawie. Chcę znać prawdę, choćbyś miał mnie w tym momencie zabić. Zacznij od Tuk'kok i momentu, jak rozminęliśmy się podczas masakry.
Tessa liczyła, że Ananon połknie przynętę, pragnąc chełpić się przed kimkolwiek zanim podejmie dalsze działania. Bo jeżeli nie przed nią, to przed kim innym? Jeżeli miała rację i dalej była mu do czegoś potrzebna, to jak inaczej nie miałby ją nakłonić niż poprzez podjęcie dialogu? Amanda musiała mieć szansę na przeżycie, na to, by wróg nie wyjął drzewca z jej torsu.
Jeżeli podejmuje dialog, Tessa próbuje nie zdradzić się ze swymi zamiarami zlokalizowania wcześniej wspomnianego przedmiotu. Nadal gra słabszą niż jest, ale nie wpadając w przesadę. Jest gotowa w każdej chwili użyć jedynego zaklęcia, które mogło pomóc, czyli falę uderzeniową, którą zamierzała wypuścić z powietrza, by odrzucić Ananona (na ogłuszenie nie liczyła) i wykorzystać to, by stanąć pomiędzy nim a Śmiercią, a następnie podjąć nierówną walkę, zaciskając dłoń na buzdyganie i zamierzając zdzielić go nim po ryju tego potwora.
Jeżeli nekromanta zamierza zignorować ją i dobić Amandę, wypuszcza to samo zaklęcie, ale tym razem włoży w to więcej siły, uderzając w ziemię, by ta zadrżała potężnie w posadach i wytrąciła go z równowagi. Jej celem będzie także rozdzielenie go z Amandą i zasłonięcie jej sobą.
Jeżeli wypuszczenie zaklęcia to będzie jej pobożne życzenia albo rzucone będzie jedynie powodem do prześmiewczego śmiechu, Tessie nie pozostanie inny wybór niż podjęcie się heroicznego biegu, mając więcej nadziei niż koordynacji ruchowej, że uda jej się dzięki wysokiej percepcji wykonać uniki przed zaklęciami wroga, które prawie na pewno ją zabiją. Oczywiście jej celem będzie rozdzielenie go ze Śmiercią. Wtedy będzie musiała użyć buzdygana, którym zamachnie się w celu zmiażdżenia barku i jeżeli miałaby okazję, to w poprawieniu jego buźki.
Jeżeli nie dojdzie jeszcze do walki, a uda się Reyes zlokalizować przedmiot swej męczeńskiej podróży, gra dalej na czas, tym razem opracowując taktykę do odebrania go. Jeżeli znajdzie ten przedmiot, ale nie na nekromancie, tylko gdzieś w tym pomieszczeniu, rzuca się w jego stronę, podejmując szaleńczy bieg.
W najgorszej wersji wydarzeń, podejmując walkę, Tessa robi wszystko, aby unikać zaklęć i zadać cios buzdyganem. Nie zamierzała odpuszczać, bo w końcu była cholernym Czerwonym Kataklizmem.