W momencie zrywania się z krzesła Tom zareagował wyćwiczonym odruchem - dłoń chwyciwszy rękojeść wysunęła lekko miecz z pochwy, a całe ciało rycerza spięło się, gotowe do parowania. Po chwili ciszy uśmiechnął się wymuszenie - Alkohol i gniew idą w parze. Młody wiek i niedawne sprawy roznoszą Cię od środka, Robercie. Nie unoś się, bo nie rozmawiam z Tobą po to, by Cię rozsierdzić. Ja chcę Ci jedynie pomóc, a także pomóc sobie i wykonać swoje zadanie - próbował przekonywać Niebieski Rycerz, a jego brwi wygięły się razem z całą twarzą, pełną teraz bólu i niewinnego współczucia, które mogłoby się przerodzić nawet w płacz. Gdzieś za plecami Roberta, czyli w miejscu, gdzie siedział krasnolud i czwórka najemnych łbów, zaległa cisza, którą przeciął jedynie dźwięk chowającego się do pochwy miecza. Szept przerodził się w rozmowę, a jakiś rubaszny żart Sorina rozbawił rozmówców.
- Nie martw się. Napijemy się, pogadamy, rozluźnimy. Nie ma powodów do obaw. Szukamy osoby, która jest odpowiedzialna za Twoje nieszczęście, a także kilka innych nieszczęść. Sam król kazał go odszukać, a Ty możesz pomóc nam wymierzyć sprawiedliwość... - zatrzymał się w mowie, ze zmarszczonymi brwiami spoglądając w oczy Roberta, jakby dopiero teraz przypominając sobie o pytaniu, które ten wcześniej zadał, tuż przed wybuchem swojej złości. Pieśń. Robert teraz zaczął myśleć trzeźwiej, ochłonąwszy, przypominając sobie, że faktycznie, pieśń ta szła trochę inaczej. Często używano ją w oberżach leżących w okolicy zamków, bądź podczas wojen, gdzie zwierzęta podmieniano za każdym razem inną symboliką. Sławne były dwa lwie rody z okolic Oros, które ze sobą rywalizowały, a podczas małej wojny dawno, dawno temu, jeszcze przed czasami Wieży i demonów na północy, jeden zniszczył drugi, a bardowie upodobali sobie tę pieśń. Dzięki temu zdobywali względy małych panów ziemskich i lordów, śpiewając o nich jako zwycięzcach, a o ich sąsiadach jako pokonanych, podróżując od zamku do zamku, chowając do sakw coraz to więcej złota. Tak też i teraz odśpiewano pieśń, lecz o jastrzębiu, który jest herbem Gradeonów, teraz właśnie zniszczonych. Kolejne trzeźwe myśli, kiedy Tom wykonał swoją pauzę przypomniały Robertowi o jego pobycie na Archipelagu. W głowie skrzypiało mu dziwnym dźwiękiem, który usłyszał podczas występu grajków. Podczas naciągu ważne jest, by zdobyć dobre oparcie, bo nie ważne, czy jesteś olbrzymem, bo po kilku naciągnięciach możesz stracić siłę w rękach. Tak brzmiały słowa jednego z jego druhów, który tłumaczył mu jak używać poprawnie kuszy - drewniany trzask, naciągnięta cięciwa.
- Biały jastrząb? - wypowiedział na głos Tom, odwracając się z podejrzliwością w stronę małej sceny. Jego oczy rozszerzyły się ze strachem, gdy Robert na niego spoglądał, a sam kątem oka dojrzał buchnięcie dymu, które spowiło scenę. Przekręcił głowę na tyle, by dojrzeć lecący z dużą prędkością podłużny, ciemny przedmiot. Pomimo próby uniku bełt trafił go w okolice mostka i powalił na ziemię, rzucając nim o stół w który uderzył głową. Tylko tyle dało się zrobić - Bić kurwy! - dało się usłyszeć z ust krasnoluda, gdy oczy młodego rycerza zaszły mgłą.
Występ się nie skończył, to wszystko musiało mu się śnić, bo nadal słyszał śpiewy i wesołe głosy. Gdzie więc podziała się karczma? Robert wpatrując się w sufit widział jedynie przeskakujące po jasnym, błękitnym niebie chmury, chociaż zbierało się już na późne popołudnie, sądząc po odległych, pomarańczowych refleksach odbijających się na zaśnieżonych, odległych polach. Trudno było cokolwiek dojrzeć, poza drewnianymi, niskimi ściankami, gdy słońce i ból głowy zamykały mu oczy. Jak dużo musiał wypić?
I tak też wojować przystało,
Raz dwa, rąb, siecz, komu jeszcze tutaj mało?
Ha-iha-tum-bradira!
Widzisz dziewczę chorągiewkę,
Со przy mojej lancy drży?
Zaśpiewam ci o niej śpiewkę,
Ona piękna, tak jak ty!
Jak dziewiczą rosą tęczy,
Wietrzyka z nią igra lot;
Wiezże kogo ona wieńczy?
Martwe drzewce, stalny grot.
Nie wie biedna, że grot luby,
Со w obięciu u niej śpi,
Jest syn śmierci i zaguby,
Potępienia chciwy krwi.
Huczało mu w głowie gromkim, męskim śpiewem. Zdążył otworzyć oczy szerzej, tylko by zobaczyć pochylonego ku niemu, starego jak skały mężczyznę, który siedząc obok niego, otworzył oczy szerzej - Ser Tomie! Panie! Obudził się! - krzyknął ów mężczyzna, ochrypłym gardłem wzywając niewątpliwie Niebieskiego Rycerza.
Ze stukotem kopyt ktoś podjechał do wozu, na którym leżał Robert. Zasłaniając słońce, na koniu jechał powolnie Tom, w tej samej zbroi, z tym samym tabardem, z tym samym mieczem przy pasie. Tyle, że jego twarz wyrażała podejrzliwość i jakby lekką niechęć - Masz zapewne wiele pytań. Ja też parę bym miał, jak tylko dojedziemy do obozu. Jeśli więc chcesz pytać - pytaj teraz, bo drogi jeszcze tylko trochę zostało, a w obozie z prywatności nici - pokiwał głową zachęcająco Tom, przymykając lekko oczy, a wokół szumiał jedynie wiatr i pieśń wielu gardeł, których Robert nie widział, oślepiony światłem i leżący tak, że widział jedynie niebo i kawałek wozu.
[Jezioro Gwiazd] Hołubnica
1Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla