Wschodnia Ściana

1
Obrazek
Przybyli z:
http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=76 ... 845#p21845

Stepy rozlewają się od zachodu, aż do podnóża gór, potocznie nazywanych Wschodnią Ścianą.
Areał ten obejmuje pola na południowy- wschód od jeziora Gwiazd oraz całą okazałość Wschodniej Ściany.

Niedaleko gór, gdzie ziemia staje się twardsza, a żyzne pola ustępują miejsca gęstej roślinności oraz wyżynom, znalazł się wierzchowiec z dwójką bohaterów. Przybyli tu w pościgu za mordercą towarzyszki elfa, który de facto wyparował pośród drzew. Wiadomo wyłącznie, że musiał podążyć w góry, gdyż jest to jedyna możliwa ścieżka z wykorzystaniem wierzchowca.
Rozgoryczeni całą sytuacją w końcu stają na skutek chwilowego wycieńczenia zwierzęcia. Dopiero teraz doszło do nich, jak wielki odcinek, w tak niewielkim czasie, pokonali. Oddaleni od Meriandos o połowę dnia, są zdani tylko na siebie. Cel jest prosty, podążyć dalej za mordercą. Dopaść go i wymierzyć sprawiedliwość. Jeśli uciekł na wschód, nie czeka go nic ciekawego, wszak koszmar nawiedza Fenistee. Pytanie tylko, dlaczego ktoś pokusił się zabić Kyrie? Czyżby ugrupowanie Shaledinów komuś zagrażało?

Re: Wschodnia Ściana

2
Nuada wyhamowała gwałtownie, wbijając kopyta w miękką ziemię. Głośnym parsknięciem oznajmiła wszem i wobec swoje zadowolenie z przerwy w morderczym pościgu, który najwyraźniej dawał jej się we znaki. Arissa poklepała ją po grzbiecie, gdy Hoffman zeskoczył na dół, rozglądając się uważnie po okolicy. Dopiero teraz docierało do nich co tak naprawdę zaszło. Elfka skrzywiła się na wspomnienie poderżniętego gardła. Jak w ogóle mogło do tego dojść? Jak tak liczna grupa dała się zaskoczyć jednemu jeźdźcowi? Pojawił się znikąd, zrobił swoje i zwiał gdzie pieprz rośnie. Z pewnością nie był jednym z tych, co to szwendają się po lasach i czekają, aż jacyś mało ogarnięci podróżni sami wpadną w ich chytre, ohydne łapska. To był ktoś w pełni świadom swych czynów. To musiał być ktoś, kto ich obserwował, wiedział kim są, a do tego znał teren na tyle, by sprawnie uderzyć w najbardziej odpowiednim momencie i równie sprytnie zatopić się w gęstniejącej ścianie roślin. Arissa zsunęła się z siodła, pozwalając siwej klaczy skubać trawę.

- Przykro mi z powodu Kyrie – powiedziała ni to do Hoffmana, ni to do siebie. Zdawała sobie sprawę z tego, że tak paskudna rana wykończy ją szybko. – Nie jest to jednak ani miejsce, ani czas na żale. Jesteśmy cholera wie gdzie, konno tędy nie przejedziemy. Oddaliliśmy się od grupy i najwyraźniej ktoś nas nie lubi. Hoffman, podpadliście komuś ostatnio? Wszak to nie był amator…

Kobieta obdarzyła towarzysza przenikliwym spojrzeniem. Za jej plecami Nuada zaciekle obgryzała soczyste gałązki.

- Wygląda na to, że jesteśmy na siebie skazani, zatem wcześniejsze ustalenia tracą na wartości. Stanowimy duet i wspólnymi siłami musimy się z tego wykaraskać. Spróbujemy dorwać drania, ale… Jeżeli jest coś, o czym powinnam wiedzieć, to słucham uważnie.

Re: Wschodnia Ściana

3
Hoffman nie przywykł do jazdy koniem. Zazwyczaj poruszał się pieszo, podobnie jak reszta jego grupy, zatem przejażdżka była dlań dziwnym doświadczeniem. Być może właśnie wstrząsy powodowane niespokojną jazdą były przyczyną jego zaburzenia spokoju.

W końcu zatrzymali się, a mężczyzna zszedł z konia szybkim i zwinnym ruchem. Pierwszym jego odruchem, zaraz po zetknięciu podeszwy buta z ziemią, było sięgnięcie po łuk. Skarcił się w myślach i czuł się dość głupio na myśl, iż nie wpadł na to wcześniej, przez całą drogę jaką przebyli. Być może to ze względu na to, iż był wpatrzony w siedzącą przed nim elfkę niczym w obrazek.
Niezależnie od tego jak było naprawdę, odzyskał już utracony spokój i nie dopuszczał do siebie żadnych emocji. To nie był na nie czas, ani miejsce.
Z kołczanu ubyło sześć strzał. Nieostre końce dwóch z nich zostały oparte o cięciwę, naciągając ją lekko. Pozostałe zaś, stykały się ze sobą oraz łukiem, wychodząc z pomiędzy palców dłoni Shaledina.
- Niepotrzebnie. Nie takie rany już leczyła. Nic jej nie będzie. - odpowiedział na pytanie, nie patrząc w jej stronę
Przykucnąwszy, chłopak rozejrzał się skrupulatnie po okolicy, w której teraz się znajdowali, zwracając uwagę na każdy szczegół.
- A komu my nie podpadliśmy... - skwitował żartobliwym tonem
Ponownie skarcił się w myślach, tym razem za swoją bierność w działaniu, oraz beztroskę, jaka mu towarzyszyła podczas jazdy. Czuł wręcz wstyd, nie mogąc znaleźć wytłumaczenia dla swojej amatorskiej postawy, która na każdym odcinku jazdy, dawała przeciwnikowi wręcz idealną szansę do ataku.
Niemniej jednak, teraz wrócił do siebie, i ponownie poczuł się pewny. Pewny tego, że nie popełni tych samych błędów.

Po chwili, już stał na małym wzniesieniu, na które wdrapał się w mgnieniu oka, aby mieć lepszy wgląd na okolicę. W każdej chwili gotów był napiąć cięciwę, i uwolnić znajdujące się na nim bliźniacze strzały. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż to on jest teraz bardziej widoczny dla przeciwnika. Niemniej jednak, była to lepsza pozycja do obrony, dająca większe pole widzenia.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Wschodnia Ściana

4
Arissa westchnęła cicho. Lewą rękę zawiesiła na siodle niejako od niechcenia, ciężar ciała opierając na jednej nodze. Obserwowała przez chwilę poczynania Hoffmana, który ze szczytu wzniesienia skanował całą okolicę, narażając się jednocześnie na atak. Westchnęła ponownie. Powiodła wzrokiem w stronę zarośli, studiując tańczące na wietrze liście, śledząc przebieg zielono – brązowych pnączy, karmiąc się kolorami i odcieniami. Nie, tędy nie przejechałby żaden jeździec. Matka Natura pochwyciłaby jego ciało w mocnym uścisku, oplatając go gęstą siateczką niczym wędzoną szynkę. Jedynie droga przez góry zdawała się stanowić kuszącą opcję dla kogoś, kto podróżuje na grzbiecie wierzchowca. Kobieta zmrużyła nieznacznie oczy, skupiona na kierunku, który jej zdaniem powinni obrać. Nie znała tych ziem i nie wiedziała czego mogą się spodziewać za najbliższym zakrętem, ale nie mogła pozwolić sobie na bezsensowne tkwienie w jednym punkcie. Gwizdnęła, po czym machnęła ręką, dając znać swojemu towarzyszowi, że zamierza iść dalej. Pochwyciła wodze i poprowadziła Nuadę kilka kroków naprzód. Druga dłoń pozostawała wolna, gotowa w razie konieczności uderzyć. Cisza. Nic nie zwiastowało, by uciekinier czaił się za najbliższym krzakiem. Prysnął stąd równie szybko, jak się zjawił, a zważywszy na dość trudne warunki i teren stwarzający problemy dla końskich kopyt, nie mógł uciec zbyt daleko. Arissa uśmiechnęła się sama do siebie. Palcami dotknęła wiszącego na jej szyi amuletu. Szybkim susem wskoczyła na siodło, po czym ruszyła jako pierwsza w stronę rozpościerających się przed nimi szczytów.
Spoiler:

Re: Wschodnia Ściana

5
Po osiągnięciu apogeum słońce poczęło chylić się ku upadkowi. Osiągnięcie najwyższego punktu zwiastowało nadchodzącą drugą połowę doby, a co za tym idzie widmo nocy. Nocy jaka z pewnością nie jest bezpieczna, gdy chcesz minąć wschodnie góry i udać się na areał Fenistei.
Dwójka elfów, jednakże była zmuszona dokonać translokacji na dawne, święte ziemie pobratyńców.
Odszukanie mordercy jest priorytetem, celem na wagę przysięgi. Bez jego głowy Hoffman nie ma po co wracać. Warto wspomnieć o stanie psychicznym elfa, mężczyzna wciąż uważa, że jego towarzyszka- Kyrie wyliże się z urazu. Niestety jej stan był na tyle poważne, iż pewnie teraz już nie żyje. Ciężko jest przyjmować wieści o stracie bliskich, ale będąc wojownikiem, Hoffman powinien się tego nauczyć.
Tymczasem Ari dosiadła konia i postanowiła przejąć dowodzenie nad kampanią, stanowczą decyzją ruszyła górskim szlakiem wbrew żądaniom grawitacji. Z pewnością nadpobudliwy elf podąży za nią.
A podczas pokonywania szlaku idzie dostrzec, jak wszechobecne śniegi zaczynają topnieć. Na kontynencie zaczęło robić się znacznie cieplej. Mistyczna zima odeszła, przyszło długo wyczekiwane lato. Skoro lody puszczają, podłoże będzie mokre, a nawet bagniste- warto o tym pamiętać podczas pobytu za wschodnią ścianą.
Nagle znad przeciwka wyłania się nieznana sylwetka, którą dostrzega Ari z wyższej pozycji na wierzchowcu.
Jest to młoda elfka z łukiem na plecach. Właśnie wracała z polowania na obrzeżach lasów Fenistei, gdy została potrącona przez pędzącego po szlaku górskim czarnego jeźdźca. Jeździec gnał ile sił w kopytach karego rumaka, nie bacząc na drobną elfkę. Fortunnie odsunęła się i tylko tracąc równowagę upadła na podłoże. No a teraz widzi kolejnego jeźdźca, jednakże ten jedzie powoli, więc nie powinno dojść do żądnych ekscesów.

Spoiler:

Re: Wschodnia Ściana

6
Arissa zwolniła tempo, dając Nuadzie większą swobodę w powolnym parciu na przód. Klacz ze sporą dawką ostrożności stawiała kolejne kroki na nierównym gruncie. Najgorsze, co mogło ją teraz spotkać, to bolesna kontuzja, która w najlepszym przypadku uprzykrzyłaby jej dalszą podróż. Na to zdecydowanie nie miała ochoty. Kobieta siedziała wygodnie w skórzanej kulbace, obserwując ze stoickim spokojem rozpościerający się przed nią widok. Jej uwagę przykuło jednak nie piękno przyrody, a rysująca się na horyzoncie postać.

- Ktoś idzie – rzuciła w stronę Hoffmana. Na chwilę wstrzymała konia, próbując ocenić prędkość, z jaką porusza się nieznajomy i odgadnąć emocje, jakie mu towarzyszą. Nie zauważyła ani gwałtownych ruchów, ani chaotyczności. – To chyba jakiś podróżny, czy coś. Porusza się dość zgrabnie, pewnie nas widzi i póki co nie wykazuje złych zamiarów.

Arissa cmoknęła, by przymusić Nuadę do kilku kolejnych kroków. Tajemnicza sylwetka zaczęła się wyostrzać. Niewysoka. Właściwie to dość drobna. Bez wątpienia kobieca. Łuczniczka?

- Jakież to szczęście, że śniegi topnieją, czyniąc tym samym miejsce dla cieplejszego i znacznie przyjemniejszego klimatu! – Elfka zagadnęła kurtuazyjnie, przystając jakieś cztery metry przed nieznajomą. Spojrzała na nią łagodnie, próbując dodać jej odwagi, sama wciąż pozostawała czujna. – Witaj, pani. Widzę, że przemierzyłaś już szlak, który my mamy dopiero przed sobą. Wyglądasz na doświadczonego wędrowca, dlatego będziemy niezwykle radzi, gdy zdradzisz nam, jakich niebezpieczeństw powinniśmy się spodziewać podczas dalszej wspinaczki? Znasz może jakieś w miarę bezpieczne miejsce na nocny postój?

Re: Wschodnia Ściana

7
Przeklęci ludzie. Potwory bez uczuć, które manifestują swoją wyższość na każdym kroku. Kary ogier był u szczytu swych możliwości, więc jeźdźcowi coraz trudniej będzie przemierzać szlak, a Feuya przeklęła go pod nosem, życząc aby swojej pogoni dziś nie ukończył.

Zdążyła jeno przytrzymać skrawek swego kaptura, by nie osunął się na jej ramiona. Był to już wyuczony nawyk ruchowy, którego nie mogła się wyzbyć. Dość szybko uniosła się z ziemi, otrzepując swój brązowy płaszcz, a następnie poprawiając swoją zdobycz- sporego królika z rozszarpaną nogą. Kątem oka spostrzegła zbliżające się postacie, jednak nie poświęciła im swojej uwagi i nie zamierzała, chociaż zmierzali w jej kierunku, będąc coraz bliżej. Najwidoczniej się jej przyglądali. "Oby to nie byli wieśniacy z Meriandos. Nie mam zamiaru opowiadać im o śmierci Liliany..."- westchnęła w myśli i spuściła wzrok, przyspieszając kroku w drodze do swojego małego obozowiska.

Gdy kobieta jadąca wierzchem odezwała się, Feuya była zmuszona przyjrzeć się wędrownym. Wysłuchała jej, jednak wolała być oszczędna w słowa mimo łagodnego spojrzenia elfki. Elfki? Feuya zdumiała się, bowiem nie spodziewała się spotkać tutaj jakichkolwiek elfów. Przyjrzała się całej drużynie - Niesamowite...- pomyślała, po czym wzrok swój przeniosła na swą rozmówczynię.
-Słyszałam o Zmorach i Błędnych Ognikach, jednak nie spotkałam ich jeszcze na swojej drodze.- oznajmiła, uspokajając podróżnych. -Nie zapuszczałam się jednak dalej w góry Wschodniej Ściany. - dodała spuszczając wzrok, jednak co odpowiedzieć o schronieniu? Skłamać? Przecież nie wyzna im, gdzie się schroniła.
-Bezpieczne są tylko te miejsca, które są chronione przez nas samych lub przez straszne historie o bestiach chociażby- wyznała w końcu. Sama rozbiła mały obóz w pobliskiej jaskini opuszczonej przez niedźwiedzia. Była pewna, że lokator tam nie wróci, bowiem obserwowała go wiele dni i wiedziała, że został w końcu złapany w sidła mieszkańców. To był duży, dorosły niedźwiedź o brunatnej sierści- piękne trofeum. Na szczęście ludzie są strachliwi i nie wchodzą do niedźwiedzich jam. To właśnie tam, czekał na nią jej towarzysz Athelas, do którego musiała szybko wracać. Feuya spojrzała w kierunku leśnej kniei, za którą po 20 minutach szybkiego marszu trafi się na tą właśnie jaskinię, a następnie na rozmówczynię, próbując po raz kolejny wyczuć jej zamiary. Bo niby po co gromada elfów próbuję przedrzeć się do Lea'Fenistea?
-Długa podróż Was jeszcze czeka?- spytała w końcu, chcąc się upewnić, czy wędrowcy stanowią dla niej jakiekolwiek zagrożenie.
"Człowiek mógłby żyć samotnie przez całe życie. Ale, chociaż sam mógłby wykopać swój grób, musi mieć kogoś, kto go pochowa."

Re: Wschodnia Ściana

8
Mądra niewiasta. Ostrożna, ważąca każde słowo.

Arissa uśmiechnęła się pod nosem, przyznając sama przed sobą, że napotkana dziewczyna robiła na niej dobre wrażenie.
- Zmory i Ogniki… - odezwała się, schodząc z siodła. – Oby tylko takie dziwy dane nam było spotkać po drodze, to będziemy doprawdy szczęśliwymi podróżnikami. Chociaż, tak sobie myślę, że określenie „podróżnicy” jakiś czas temu przestało do nas pasować.

Mówić dalej, czy lepiej ugryźć się w język? Po co opowiadać przypadkowej osobie o tym, co zaszło? Toż to nie jej sprawa. Z drugiej jednak strony, skrywająca się pod kapturem postać była tam, gdzie my dopiero zmierzamy. Pokonała ten sam szlak, tę samą drogę, co my mamy do pokonania, tę samą ścieżkę, którą pędził…

Arissa wydęła lekko usta.

- Raczej długa – odpowiedziała na pytanie. – Co prawda początkowy zamysł był inny. Poszukuję pewnej rośliny, składnika, który jest mi do czegoś wręcz niezbędny. Wyruszyłam z Meriandos wraz z obecnym tu Hoffmanem i jego drużyną, ale… Los postanowił z nas zakpić. Zostaliśmy napadnięci, jedna z dziewcząt została śmiertelnie ranna, a zamachowiec uciekł. Pognał w tę stronę na grzbiecie swojego czarnego rumaka. W taki oto sposób poszukiwanie kwiatków zmieniło się w poszukiwanie napastnika. Powiedz nam, nie przyuważyłaś może kogoś podejrzanego?

Re: Wschodnia Ściana

9
Szczerze zatroskana Feuya przyjrzała się elfiej drużynie. Wydawali jej się milsi i bliżsi niż większość ludzi, których dotychczas spotkała na swojej drodze. Jednakże- pozory mogą mylić i nie należy tracić czujności. Nigdy.

-Jakiś czas temu przejeżdżał tędy szarlatan, którego Kary niemalże ledwo zipał. Nie wróżę mu długiej podróży. Jednakże gdybym wiedziała, że jest naprawdę tak złym człowiekiem na jakiego wygląda, spróbowałabym dogonić go swoją strzałą nie tylko w swych wyobrażeniach- to fakt, przeszło jej to przez myśl, jednak przebyte lata nauczyły ją by nie działać zbyt pochopnie i emocjonalnie. To zawsze źle się kończyło. Westchnęła przeciągle, żałując że nie udało się jej zrobić pożytku ze swego łuku. -Przykro mi. Jednak być może w sprawie ziół będę bardziej pomocna? Wychowałam się z Zielarką, więc jest to temat bliski memu sercu.- wyznała w końcu. Zaiste widziała w oczach elfki zafascynowanie, którego nie widziała już dawno. Doskonale jednak wiedziała, jak mozolne są niekiedy poszukiwania odpowiednich roślin. Sama nie raz błądziła po leśnych ostępach by odnaleźć kilka krzaczków potrzebnych Lilianie. To były beztroskie lata...

-W jakim stanie jest wasza Towarzyszka? W takim bowiem tempie nie dogonicie czarnego jeźdźca.- przyznała odwracając się w stronę z której przybyła, przypominając sobie kierunek, którym tajemnicza postać podążała po czym znów zwróciła się w stronę rudej postaci oczekując jej odpowiedzi.
"Człowiek mógłby żyć samotnie przez całe życie. Ale, chociaż sam mógłby wykopać swój grób, musi mieć kogoś, kto go pochowa."

Re: Wschodnia Ściana

10
Arissa wymieniła z Hoffmanem porozumiewawcze spojrzenie. W jednej chwili stało się jasne, że nieznajoma dama spotkała na swej drodze tego samego jeźdźca, którego oni poszukiwali. Na twarzy elfki wyrósł ładny, życzliwy uśmiech pozbawiony już jakiegokolwiek napięcia.
- Jestem Arissa – skłoniła się lekko. – A ten tutaj to Hoffman. Wnioskuję z twej zdobyczy, że oko masz celne, a rękę pewną. Ten drań nie miałby z tobą szans. Skoro jego wierzchowiec jest już tak zmęczony jak mówisz, to przypuszczam, że jest dużo bliżej, niż się spodziewamy…

Kobieta zrobiła wymowną pauzę. Przesunęła swój warkocz na przód, gładząc go smukłymi palcami. Wysłuchała dziewczyny do końca, wyraźnie zaintrygowana jej zainteresowaniami. Choć sama należała do osób bardzo dobrze wykształconych, a w stosunku do wielu szarlatanów i wiejskich bab zachowywała sporą dozę rezerwy, to nigdy nie dyskryminowała wiedzy tych, którzy nieśli na swoich barkach bagaż doświadczeń wielu pokoleń.

- Znasz się na zielarstwie? To może kojarzysz taką roślinę… -Arissa wyciągnęła z juków swój prywatny notatnik, otworzyła na pożądanej stronie i pokazała odręczny rysunek szczególnej odmiany paproci. Paproci błękitnej, uwielbiającej przyklejać się do otulonych mchem skał. Paproci której kwiat jest dość pospolity, choć wydziela charakterystyczny, niemalże cytrusowy zapach. Elfka wiedziała, że niewiele osób spoza Fenistei mogło go znać. Feuya miała po prawdzie dwie możliwości – albo jakimś cudem dokopała się do przykurzonych zapisków w najgłębszych zakamarkach bibliotek, co sama praktykowała z lubością, albo faktycznie miała szczęście uczyć się od zielarki z prawdziwego zdarzenia, a nie pospolitej baby parzącej na zmianę herbatki z mięty lub rumianku. Arissa pozwoliła nieznajomej przyjrzeć się dokładnie ilustracji. Czekała cierpliwie na odpowiedź, coraz bardziej podekscytowana.
- A co do tej zaatakowanej… - wyszeptała i palcem jednej ręki przejechała znacząco po swoim gardle tak, by gest ten nie był zauważalny dla Hoffmana, dając jej przy okazji do zrozumienia, że tego tematu lepiej specjalnie nie rozgrzebywać.

Re: Wschodnia Ściana

11
Feuya skinęła głową w geście szacunku i powitania, a także w ramach podziękowania za komplement jej umiejętności. Sama jednak się nie przedstawiła- bała się, to oczywiste. Dzięki Lilianie zaznała cudownego, wygodnego życia. Ba! To że żyła, również zawdzięczała tej jednej, starszej kobiecie. A teraz? Pozostała sama, nie wiedząc dokąd iść ani komu ufać.

Z zainteresowaniem przyjrzała się naszkicowanej ilustracji, przytakując delikatnie głową.
-A więc dlatego chcecie przebić się przez Wschodnią Ścianę. Widziałam tą paproć jedynie na rycinach i z tego co kojarzę, powinna znajdować się w okolicach bagien Serathi. Sama jednak nigdy nie odwiedziłam Królestwa Elfów, tym bardziej teraz. To miejsce napawa... niepokojem.- wyznała. Wiedziała, że nie udzieliła rudo-włosej informacji które chciała uzyskać. A nawet jeśli, to informacji tych było za mało by ją uszczęśliwić. Nic więcej jednak zrobić nie mogła.

Spojrzała na Ari, a potem dyskretnie na Hoffmana po czym spuściła wzrok w zrozumieniu. Wiedziała, że nie należy już poruszać tego tematu oraz, że towarzysze na pewno godnie uczcili jej pamięć i wyrazy współczucia Feuy'i nic już nie zmienią.

Przemierzać tak niebezpieczną drogę tylko w celu odnalezienia Błękitnej Paproci? Nigdy wcześniej nie spotkałam elfów, mam jednak nadzieję że nie wszyscy są tak lekkomyślni...- pomyślała cicho wzdychając.
"Człowiek mógłby żyć samotnie przez całe życie. Ale, chociaż sam mógłby wykopać swój grób, musi mieć kogoś, kto go pochowa."

Re: Wschodnia Ściana

12
Chłopak nie rozluźniał swojej postawy, ani też nie opuszczał broni. Zauważywszy wyłaniającą się zza roślinnej poświaty, ukrytą pod płaszczem postać, nie ruszył w jej stronę od razu. Dopiero kiedy kątem oka spostrzegłszy jak jego towarzyszka podróży nie czekając na niego rusza w kierunku nieznajomej im postaci, zerwał się do biegu, szybkimi susami zbiegając ze wzniesienia.

Podczas skracania dystansu pomiędzy dwójką elfów, Hoffman był dość nieobecny myślami. Być może była to sprawka braku zagrożenia, mogącego wywołać u niego nadmierną pewność siebie i spokój ducha. Stan Kyrie jaki zapamiętał przed odejściem, nie wpływał w żaden sposób na jego psychiczną równowagę. Przez tak długi okres czasu jaki spędził wśród shaledinów, nauczył się niezachwianej wiary w swoich towarzyszy, nawet w iście beznadziejnych sytuacjach, przez co mógł oczekiwać od nich tego samego, nie raz unikając dzięki temu śmierci. W końcu jak inaczej mogli by przetrwać surowe, zimowe warunki na dzikich ziemiach, gdyby nie wzajemne zaufanie i wiara w towarzyszy?

Nieznana mu jeszcze z imienia postać, ukryta w ciemnościach płaszcza z pewnością nie wzbudzała uczuć sympatii, a w oczach Hoffmana, wywoływała nawet pewną wrogość. Dopiero gdy spod kaptura dostrzegł jej łagodną, kobiecą twarz o niewątpliwie elfiej urodzie, jego palce rozluźniły ucisk, kierując uwolnione strzały z powrotem do kołczanu z tyłu, za pasem. W ich ślad poszły dwie kolejne strzały, które jeszcze niedawno, spoczywały na lekko naciągniętej cięciwie.
Chłopak nie przerywał dziewczętom w pogawędce, podczas której w końcu i jego łuk wszedł w fazę spoczynku, przylegając luźno do jego pleców, jakby zapadł w sen. Wiedział, że rozmowa nie jest jego domeną, i że odzywając się, może w zasadzie jedynie popsuć swoją sytuację. Dlatego właśnie siedział cicho, wykorzystując poniekąd to, iż Arissa jest w tej rozmowie niejako po jego stronie, mając nadzieję w miarę szybko dowiedzieć się czegoś o mordercy, aby czym prędzej wrócić do pościgu. Typowa, shaledińska zasada - zajmuj się tym czym umiesz, reszty się nie tykaj. Ta myśl przeszła mu przez głowę, kiedy po raz kolejny przerzucał swój wzrok z jednej elfki na drugą. Co prawda, nie podobało mu się to, iż Arissa jako priorytet traktuje mogącą zaczekać roślinkę, niżeli uciekającego mordercę, to niemniej, nie przerywał towarzyszce.
W końcu jednak, usłyszał swoje imię, i niczym za sprawą zaklęcia, poruszył swoim ciałem, które od dłuższej chwili stało nieruchomo niczym zamienione w kamień. Wykonał głęboki ukłon, odsuwając o pół kroku lewą nogę w tył, lewą rękę zakładając za plecy, tuż nad kołczanem pełnym strzał, zaś drugą na brzuchu, pozwalając w tej pozycji swobodnie opaść swoim włosom, które jeszcze cal, a dotknęłyby ziemi.
- Nazywam się Hoffman Ua Shaledin. Miło mi poznać.
Chwilę po przedstawieniu się, wyprostował swoją sylwetkę. Jakby nie patrzeć, jego postawa mimo dość sztywnych ruchów, typowych dla nieco oficjalnych przywitań, nie była nienaturalna. Podobnie jak jego spokojny i przyjazny głos, sugerujący jakoby za fasadą jego kruczoczarnych włosów gościł uśmiech, nadawały mu dość luźnej, a nawet sielskiej postawy. Z pewnością, jednym z wniosków jaki mógł się nasuwać na taki widok było to, iż Hoffman albo nie przejął się losem swojej rannej towarzyszki, albo nawet nie przepadał za nią. Niezależnie od tego, jak było naprawdę, nie wyglądał jakby się śpieszył.

Cierpliwie czekając aż dziewczyny powiedzą to co mają do powiedzenia, odgarnął niedbale zachodzące na twarz włosy, spod których spojrzenie jego zielonych oczu było teraz wwiercone w nieznajomą.
- Cóż... - odezwał się niespodziewanie - Wygląda na to, że dobrze znasz tą okolicę. Czy możesz mi w związku z tym zdradzić, którędy najszybciej będę mógł dogonić wspomnianego jeźdźca?
Kończąc mówić, przerzucił swój wzrok na Arisse, który jak przypuszczał, może zwabić na siebie jednoosobową formą wypowiedzi.
- Zgadza się, lepiej dla Ciebie będzie jeśli teraz się rozdzielimy. To nie Twoja walka, a ta dziewczyna, z pewnością będzie lepszym przewodnikiem ode mnie.
Ponownie, pośpiesznie przerzucając wzrok na dopiero co spotkaną elfkę, nie czekał na odpowiedź Arissy.
- Przepraszam, ale bardzo mi się śpieszy. Będę wdzięczny za pomoc. - kończąc, skłonił się ponownie jednak tym razem bardzo delikatnie i pod niewielkim kątem
Motyw
Motyw bitewny

Re: Wschodnia Ściana

13
Kobieta otworzyła usta po czym zamknęła je szybko, niczym ryba rozpaczliwie łapiąca oddech. Przypatrywała się Hoffmanowi, próbując zrozumieć co też właśnie do niej powiedział.

Czy on zwariował do reszty? Zwariował jak nic. Chce gonić zamachowca całkowicie sam? Nie ma szans… Przyznał, że nie jest wymarzonym przewodnikiem po Fenistei, w takim razie jak niby da sobie radę z czającym się za każdym rogiem złem, które z pewnością przyjmuje bardziej wyrafinowane formy, niż wspominane wcześniej przez rudowłosą Zmory lub Ogniki?

Arissa poczuła lekkie podenerwowanie. Bynajmniej nie był to niepokój, a gniew, który Hoffman w niej wywołał bardziej lub mniej świadomie.

Jak można tak łatwo dawać się porwać emocjom i podejmować decyzje, które rujnują wstępne ustalenia, a do tego stawiają pozostałych w - nazwijmy to - niekomfortowej sytuacji? Ale dobrze. To jego decyzja i nie zamierzam go od tego odwodzić.

- Zgoda – odparła bez emocji, choć wiedziała, że nie musi tak naprawdę dawać żadnego przyzwolenia. – Oby los ci sprzyjał. Uważaj na siebie. Mam nadzieję, że nasze ścieżki się niebawem ponownie skrzyżują.

Skinęła głową, po czym nie czekając, aż elf się oddali, zwróciła się w stronę dziewczyny.
- Jeżeli nadal masz ochotę na dalszą wędrówkę, to mogę ruszać choćby zaraz.

Re: Wschodnia Ściana

14

Czas pożegnania zbliżał się nieubłaganie. Jedyny mężczyzna w grupce elfów, właśnie odchodzi, albowiem w jego mniemaniu łatwiej upoluję mordercę samotnie, niżeli z pomocą kobiet. Nieco szowinistyczne podejście, zwłaszcza iż nie poznał umiejętności swych towarzyszek. Tak czy owak, Hoffman podążył w najgęstsze zarośla, wprost na Fenisteę. Pozostawione na pastwę losu elfki, również nie czekały długo. Zgasiły ognisko i wspólnymi siłami poszły tam, gdzie droga wydawała się najbezpieczniejsza. Był to leśny trakt wzdłuż góry, pannie chciały odszukać niezbędną dla Ari roślinę, jednak w przeciwieństwie do Hoffmana wolały uniknąć bezpośredniego natarcia na areał, gdzie nawet niebo przeciwstawia się elfom. W tym celu podążyły przez wschodnią ścianę na południe, krocząc wzdłuż wyżyn. Droga nie sprawiała im większego problemu, mogły razem porozmawiać, poznać się.
W końcu przyszedł czas, kiedy wschodzący blask księżyca zamigotał radośnie. Promień białego światła tryskał dokładnie w jedno miejsce, obok którego przechodziły. A gdy ciekawość bierze górę, to wiadomo, że coś się wydarzy. Tak też się stało, zaintrygowana bijącą falą światłości Feuya, zwraca się w krzewy, gdzie światło trafia wprost na ścianę górskiej przełęczy. Intrygujące, iż obok ściany znajduje się prowizorycznie zakamuflowane przejście do wnętrza góry. Początkowo przypomina ogniwo pośrednie pomiędzy lasem a górą, dalej kreując typową jaskinię o bogatej roślinności.

Obrazek


I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pochodnie powbijane w ziemię. To jakby, ktoś wcześniej podążał tym traktem. Skoro świat chciał, żeby się tutaj znalazły, grzechem byłoby nie skorzystać z przychylności wskazówek księżyca, dlatego obie elfki wkroczyły w czeluści górskiego tunelu. Początkowo nawet im się podobało, trasa oświetlona pochodniami z lekko mokrym podłożem, na którym rósł świecący na niebiesko grzyb. Air od razu chciała go pozyskać, lecz wraz z przybliżaniem się, Feuya poczuła wewnętrzny niepokój. Czuła że coś lub ktoś je obserwuje i czai się, gdzieś w zakamarku. Finalnie miała rację, gdyż próba sięgnięcia po błyszczący grzyb, kończy się irytującym szelestem po przeciwnej stronie tunelu. Oczy podążają za słuchem, a wtedy ich majestatowi objawia się śliska, jak sam szatan jednostka. Długi, przekuty łuską zwierz. Bagienny wąż dusiciel o długości trzech metrów i posturze tęgiego chłopa. Wyposażony w wielką paszczę, którą chętnie napełniłby jedną z pań. Ohhh, co za zrządzenie losu, że właśnie pełza w waszym kierunku.

Spoiler:

Re: Wschodnia Ściana

15
Interesujące było posiadanie towarzysza podróży. Może jednak posiadanie elfich genów nie jest takie? Feuya nienawidziła swojej elfiej natury, która przysporzyła jej w młodości wielu cierpień i przykrości lecz teraz to właśnie z elfką postanowiła wyruszyć po rzadki roślinny okaz... Ba! Nawet Athelas ją polubił! A to, że chciał ją ugryźć w palec (kilkakrotnie) wynikało jedynie z jego poszukiwań smacznych rzeczy. Być może to ta elfia aura sprawiała, że nie rzucił się na nią z pazurami w obronie własnej. Tak czy inaczej podróż zapowiadała się ciekawie.

Ukryta jaskinia? Świetnie! To nic nadzwyczajnego. Jednak te pochodnie zaczęły wzbudzać w Feuya'i swoisty niepokój. Ktokolwiek tu był- mógł nie być zachwycony obecnością intruzów, jakkolwiek urodziwi by nie byli.

Gdy Ari zbliżyła się do świecących grzybów, Feuya ruszyła kilka kroków na przód, rozglądając się uważnie i przyczajając, równocześnie sięgając jedną ręką po kołczan, a drugą po łuk.
- Ari... Mam złe przeczucia... - rzekła półszeptem lekko odwracając się w stronę towarzyszki. Niemalże w tym momencie jej oczom ukazał się Wąż Bagienny, obślizgły i ogromny, miał bodajże całe trzy metry długości. Szeptanie nie miało już sensu, bowiem tutejszy lokator już wiedział o naszym przybyciu i miał ogromną ochotę zaprosić nas na obiad, jednak nie w roli gości najwyraźniej.

- UWAŻAJ!
W tym momencie Feuya ustawiła się w wykroku przodem do obślizgłej kreatury, sięgając po strzałę i natychmiast naciągając cięciwę. Gotowa do strzału! Szybkość i precyzja były jej mottem. Wystarczyło jednak chwilę przetrzymać. Ocenić słabe punkty zwierza. Jeśli tylko nadarzy się okazja- strzeli. W łeb? Może jego skóra nie jest zbyt twarda dla strzały, która bez problemu ją przebije? Jeśli nie pysk to otwarta paszcza, lub oko. Zależy co nadstawi się jako pierwsze do strzału. Grunt, aby bestia nie podpełzła za blisko Ari.
"Człowiek mógłby żyć samotnie przez całe życie. Ale, chociaż sam mógłby wykopać swój grób, musi mieć kogoś, kto go pochowa."

Wróć do „Wschodnia prowincja”