Re: Wschodnia Ściana

76
Kiedy wrócili z nazbieranymi patykami, Tessa w milczeniu wyciągnęła kolejną porcję jedzenia, powoli przeżuwając i obserwując towarzyszy, którzy wyjątkowo nie mieli nic więcej do powiedzenia. Każdy zdawał się pochłonięty własnymi myślami.
Gdy rozpoczęto ustalanie wart, grymas zaskoczenia przebiegł po jej twarzy. Rzuciła długie, uważne spojrzenie na Warforda. To, co mówił, miało sens, jednak mężczyzna nie mógł wiedzieć, że Reyes jest przyzwyczajona do bezsennych nocy, do przespania dwóch, trzech godzin, by w dzień normalnie funkcjonować.
Chciała już zaprotestować, otworzyła nawet usta, jednak jedno spojrzenie na czarodziejkę, utwierdziło ją w tym, że nie powinna tego robić. Ta propozycja nie wyszła w trosce o nią, lecz o Irę. To u niej w tym dniu wyszły na wierzch słabości. Ona musi się zregenerować najbardziej, a jeżeli Tessa odmówi, ta w poczuciu obowiązku z pewnością nie zechce zostać z tyłu, uchodząc za słabą. Tylko w momencie, gdy Reyes zostanie także wykluczona z pełnienia wart, panna Herleris przystanie na to. Inaczej na drugi dzień Ira padnie ze zmęczenie, a jakoś należało ją dotargać do celu.
Warford, to byłe sprytne, pomyślała, wpatrując się w ogień z cieniem uśmiechu rysującym się w kąciku ust.
Sięgnęła po tobołek, z którego wyjęła koc. Resztę prowiantu schowała. Następnie otulona ciepłym materiałem, ułożyła się do snu, podkładając torbę pod głowę. Przed snem przerwała jeszcze ustalenia towarzyszy odnośnie wart, słowami:
- Jak któreś z was będzie miało dosyć, może mnie spokojnie obudzić. Przejmę jego wartę.
Następnie powoli pogrąży się w śnie, trzymając dłoń na nożu. Włócznię wraz z buzdyganem ułożyła w zasięgu ręki, gotowa w momencie gdy wyczuje niebezpieczeństwo, bronić się.

Re: Wschodnia Ściana

77
Tessa zasnęła dość szybko. Kojące ciepło niewielkiego ogniska skutecznie przeganiało chłód nocy, a wycia wilków, odgłosy robactwa i dźwięki wydawane przez inne zwierzęta budzące się o tej porze z czasem stały się wręcz relaksujące. Mimo wszystko coś ciężyło na Reyes. Nie przebudziła się, lecz również nie regenerowała sił tak szybko, jak normalnie powinna. Nie tylko ona - cała grupa miała wrażenie, iż ściska ich jakaś niewidzialna siła, delikatnie wysysająca z nich energię, którą tak desperacko próbowali zregenerować pogrążeni we śnie. Tessa ponadto popadła w kolejny problem, któremu już raz stawiła czoło - koszmar.
Tym razem stała przywiązana do kamiennego słupa. Wokół były setki innych, zakończonych sylwetkami dzikich zwierząt oraz bestii, których nie rozpoznawała. Przed sobą w równym rzędzie ułożone było dziesięć owych totemów, a do każdego z nich przywiązano osobę. Byli to od lewej: Estevo, Aithne, Jardir, Violet, Herleris, Meruem, Garen, Ira, Lorhin i Warford. Tessa patrzyła w ich zapłakane, przesiąknięte strachem twarze. Zalani łzami krzyczeli do niej, błagali, by ją uratowała, by przestała i tego nie robiła. Przepraszali ją, oznajmiali, jak bardzo żałują wszystkiego i pragną, by wszystko było jak dawniej. Każdy nazywał ją inaczej: skarbem, córeczką, siostrzyczką, przyjaciółką, ukochaną, towarzyszką. Ona sama nie mogła jednak nic powiedzieć, z jej ust nie wydobywał się głos. Szarpała się, lecz łańcuchy, którymi była przywiązana, nie chciały puścić. Słońce zachodziło, rzucając zza jej pleców intensywnie pomarańczowy blask na udręczone twarze. Nagle pojawiła się postać odziana w długie, czarne szaty. W dłoniach trzymała włócznię, którą Tessa znała aż za dobrze - Włócznię Czarnej Krwi. Postać stanęła przed Estevo. Aithne, Jardir i Violet krzyczeli, ale nic to nie dało. Upiór wbił czarny grot prosto w serce Reyes. Następnie robił to samo każdemu przywiązanemu, powoli, nie spiesząc się, wręcz delektując chwilą. Kiedy było po wszystkim, Tessa spoglądała na dziesięć nieruchomych, martwych ciał, z ran których jak wodospad wylatywała krew. Następnie postać w czerni odwróciła się i podeszła do ostatniej żywej, do Tessy. Czerwonowłosa nie widziała ukrytej pod kapturem twarzy, widziała natomiast aż za dobrze unoszącą się broń i grot wycelowany w jej serce. Postać pchnęła.
Tessa zerwała się, zalana potem i oddychając ciężko. Spostrzegła, że Ira, Lorhin i Brad również siedzieli. W obozie coś się stało i po szybkim rzucie oka jasnym było co. Warford stał z uniesionym mieczem, a Dav właśnie wyjmował swój. Obok stały kobiety z wcześniej.
- Powinniście się szykować, w waszą stronę nadchodzą bandyci - powiedziała matka i wskazała kierunek, z którego nadejdzie niebezpieczeństwo.
Córka stała ze skrzyżowanymi ramionami i wykrzywioną w niezadowoleniu twarzą. Gdy tylko napotkała wzrok Tessy, splunęła na ziemię i wymamrotała przekleństwo. Pozostali leżący podnieśli się. Niebo zaczynało różowieć.

Re: Wschodnia Ściana

78
W ustach poczuła żółć. Gdyby nie miała tylu świadków, Reyes zwymiotowałaby na boku resztki z marnej kolacji. Pobladła, z wyraźnie trzęsącymi się dłońmi, próbowała zorientować się w sytuacji. Zanim spostrzegła te dwie kobiety, którym wcześniej pozwoliła uciec, wzrok Tessy przesunął się po twarzach towarzyszy, szukając oznak, że przeszli równie koszmarną noc, co ona. Nie chciała być w tym osamotniona.
Czuła się dotkliwie zraniona. Wciąż w uszach słyszała krzyki i błagania. Chciało jej się wyć.
Wiedźma wyprowadzona z równowagi, zerwała się na nogi. W międzyczasie popędzała resztę, by zrobili to samo. Zebrała najszybciej jak mogła swoje rzeczy i gotowa do drogi, zwróciła się równie ostrym tonem do elfa (a we wszystkim znać było nutę narastającego, niczym nieuzasadnionego dla nich gniewu):
- Lorhin, musimy jak najszybciej ukryć się. Gdzie będzie szybciej - tamte krzewy czy ruiny, nad którymi wczoraj zastanawialiśmy się? Mamy jeszcze szansę uniknąć potyczki. Decyduj. Tylko szybko, do jasnej cholery.
A gdy już to zrobi, jeszcze bardziej popędzany przez Tessę w razie potrzeby, Wiedźma ruszy czym prędzej, upominając resztę. Pozwoli im wyprzedzić siebie, tradycyjnie zamykając pochód, osłaniając towarzyszy z tyłu. Dwoma kobietami, które postanowiły wrócić i ostrzec ich, nie zawracała sobie głowy. Nie było na to czasu. Później rozmówi się z nimi. Zwłaszcza zainteresuje ją kwestia niezaalarmowania ich. Wszyscy zdawali się równie zaskoczeni, że tak blisko nich podkradły się...

Re: Wschodnia Ściana

79
Drużyna nie potrzebowała popędzania. Doświadczenie bojowe i skoki adrenaliny wystarczyły, by już po chwili teren wyglądał niemal tak, jakby żadna grupa awanturników nigdy nie rozbiła obozu. Niemal, gdyż doświadczony, a nawet średnio umiejętny tropiciel odkryje ślady, lecz z tego sprawę zdawali sobie wszyscy.
- Roślinność nie wystarczy, za mało jej i odkryją nas natychmiast - oznajmił Lorhin, który zdążył już dokładnie przeanalizować sytuację. - Proponuję iść w stronę opuszczonej wioski. W najlepszym wypadku nie będzie chciało się im nas gonić, w najgorszym podejmiemy walkę na naszych warunkach.
Reszta potaknęła. Wciąż nie zdejmowano wzroku z kobiet, a gdy ruszono, te znalazły się na samym przodzie. Nie były z tego powodu zadowolone i chciały odejść, lecz Ira stanowczo oznajmiła, że zostają z nimi. Nie ryzykowały, widząc zawzięte miny gotowych do walki awanturników, zwłaszcza Warforda, który przybrał poważny wyraz twarzy.
- A zatem, skąd wiecie, że planują nas zaatakować i dlaczego nas ostrzegłyście? - zapytał Lorhin, kiedy tylko zaczęli szybko maszerować.
- Chciałyśmy uciec do innej wioski, ukryć się przez jakiś czas, ale akurat w niej siedzieli. Pijani zajmowali się jedzeniem i kobietami, więc zakradłyśmy się blisko, po jedzenie, i podsłuchaliśmy ich plany. Ktoś obiecał im góry złota, dziesiątki dziewek i niezliczoną ilość mięsa za wymordowanie was. Zawróciłyśmy, ale musiałyśmy iść powoli i okrężną drogą, po ciemku nic nie było widać i potrzebowałyśmy chwili snu - oznajmiła starsza kobieta.
- A dlaczego nas ostrzegłyście? - zapytała podejrzliwe Ira.
- Jesteście lepszym wyborem niż oni, to wszystko.
- Ich liczebność? Uzbrojenie? - pytał Warford.
- Nie wiem dokładnie ilu, około trzydziestu. Mają miecze i topory. I konie. Nigdy nie było tu tak wielkiej bandy. Jeśli ich zabijecie, to dobrze dla nas. Jeśli zginiecie, przynajmniej będzie ich mniej.
Przez cały czas idąca z przodu młodsza kobieta zaciskała pięści. Czasem odwracała się i rzucała awanturnikom pełne nienawiści spojrzenia, lecz nic nie powiedziała. Wydawała się najbardziej uwziąć na Tessę. Reyes mogła niemal dotknąć tłumionych, morderczych intencji kobiety.
W końcu drużyna dotarła do opuszczonej wioski. Grupa mocno ściśniętych budynków, zarówno domostw jak i stodół oraz sporej ilości zagród nosiła wyraźne ślady plądrowania. Część była całkowicie spalona, kilka zaledwie częściowo. Ślady wskazywały, iż tragedia miała miejsce niedawno, dwa lub trzy dni temu. Gdzieniegdzie wciąż leżały okaleczone ciała zamordowanych wieśniaków lub odcięte kończyny, zmieszane z truchłami bydła i innych zwierząt. Do niewielkiego płotu przybito długim gwoździem niemowlaka, a nieco dalej rzucały się w oczy sylwetki nabitych na pal kobiet.
Nikt póki co nie zareagował na ten widok.

Re: Wschodnia Ściana

80
- Skoro wiedziałyście, że to o nas chodzi, to pewnie tamci wiedzą jak się nazywamy i jak wyglądamy? Wiedzą, kogo dokładnie szukają? - spytała jeszcze kobiet zanim dotarli do opuszczonej wioski. Tessie zależało na odpowiedzi jak najbardziej szczegółowej, dlatego naciskała tak długo, aż uzyska ją zadowalającą.
Zdając sobie sprawę, że mając za plecami polujących na nich wrogów, Tessa już wiedziała, co będą musieli zrobić. Zerkała na swych towarzyszy, chcąc wyczytać z ich wyrazów twarzy, że oni także doszli do tego samego wniosku. Była pewna, że tak. Lorhin najprawdopodobniej właśnie obmyślał najkorzystniejszy dla nich plan działania. Reyes także to robiła.
Gdy znaleźli się w splądrowanej wiosce, wzrok na dłużej zatrzymał się na noworodku. Później na długim gwoździu, wiedząc już, co z nim uczyni, gdy przyjdzie na to czas. Następnie Tessa przyjrzała się reszcie ofiarom z tak bezemocjonalnym wyrazem twarzy, że postronny obserwator mógłby dojść do wniosku, że jest obojętna, że zamiast serca ma bryłę lodu.
Wiedźma ruszyła wzdłuż wsi, przyglądając się zabudowie i próbując ocenić, czy można byłoby wejść na dachy bez obawy, że podłoże zarwie się pod ich ciężarem. Szukała wzrokiem potencjalnych przedmiotów, które mogłyby im posłużyć w zorganizowaniu pułapki. Liny, ostre narzędzia, wozy.
- Zwabimy ich tu. Potrzebujemy informacji, jedzenia, a przede wszystkim koni. Herszta przesłuchamy. Resztę zabijemy. - To zabrzmiało jak rozkaz, gdy Reyes oznajmiła to głośno i wyraźnie, wciąż obserwując rozmieszczenie budynków. Spojrzała na obce kobiety. - Opiszcie go.
Jeżeli nie otrzyma odpowiedzi, Wiedźma zatrzyma się i obróci w ich kierunku, posyłając im nieprzyjemne spojrzenie. Takie, po którym kobiety powinny zacząć mówić.
- Będziemy potrzebować przynęty. Kto z was szybko biega? - zapytała po chwili, patrząc kolejno na swoich towarzyszy i oceniając ich reakcje.
- Zgadzamy się na to wszyscy, czy macie coś przeciwko? - dodała, zachowując pozory, że ktokolwiek ma coś do powiedzenia w tej sprawie.

Re: Wschodnia Ściana

81
- Wiedzą jak wyglądacie i ilu was jest, nie wiem nic więcej - odpowiedziała kobieta, udzieliwszy ostatniego skrawka informacji, jakim dysponowała.
Nie tylko Tessa okazała się nie posiadać serca. Żaden z członków drużyny nie zareagował w jakikolwiek sposób sugerujący posiadanie nawet odrobiny współczucia dla umarłych. Przyglądali się martwych ciałom, porozrzucanym kończynom i rozciągniętym wnętrznościom jakby były zwykłymi przedmiotami, nie będącymi wcześniej fragmentami żywych istot.
Członkowie drużyny rozeszli się na niewielkie odległości, pozostając w zasięgu wzrok, i tak jak Tessa przeszukiwali teren, analizując ich opcje strategiczne bazując na obecnym terenie i dostępności różnych przedmiotów. Wioska jednak okazała się w gorszym stanie, niż z początku wszyscy myśleli. Już kilka pierwszych chwil wstępnych oględzin wystarczyło, by zauważyć absolutny brak narzędzi do walki, nie licząc leżących tu i ówdzie małych, zardzewiałych i tępych nożyków. Narzędzia wykorzystywane w codziennym życiu również były w opłakanym stanie, w większości zniszczone, gdyż broniono się nimi przed napastnikami. Dachy, którym przyglądała się Tessa, pokryte były strzechą i sporą ilością ubytków oraz dziur, sprawiając, że nikt przy zdrowych zmysłach nie wchodziłby na nie. Nie znaleziono lin i wozów.
- Nie widziałyśmy przywódcy - odpowiedziała starsza kobieta.
Na pytanie o przynętę nikt się nie odezwał. Zapadła krótka chwila, podczas której grupa intensywnie analizowała plan Tessy. Deszcz krytyki z pewnością musiał nieco ostudzić zapał czerwonowłosej awanturniczki.
- To bardzo zły pomysł. Nie możemy ryzykować niczyjej śmierci jako przynęty. Poza tym jesteśmy uzbrojeni, więc nikt nie będzie szybki. Musimy też zachować energię - wypowiedziała się Ira.
- Owszem, potrzebujemy tego wszystkiego - odezwał się Lorhin - ale przewaga liczebna jest zbyt duża. Nie powinniśmy mieszać się w walkę, tylko iść dalej i liczyć, że znudzi im się pogoń za nami. Może postanowią tu zostać i odpocząć, a to da nam dużą przewagę.
- Według mnie ucieczka to dobry pomysł, ale równie dobrze można z nimi walczyć tutaj. Mogą nam nie odpuścić. Prawdopodobnie i tak zginiemy, ale ten teren zwiększa nasze szanse, nawet jeśli tylko trochę - powiedział Wardord.
Byli więźniowie nie mieli nic do powiedzenia, obserwując dyskutujących. Kobiety stały z boku, beznamiętnie wyczekując decyzji.

Re: Wschodnia Ściana

82
Reyes skrzyżowała ręce na piersiach, spoglądając kolejno na swych towarzyszy. Tak właśnie przeczuwała, że to powiedzą. Według niej byli w błędzie.
- Jest różnica pomiędzy ucieczką, gdy wrogowie nie zdają sobie sprawy, że znajdujesz się w pobliżu i możesz ich wyminąć, polegając na ich niewiedzy, a ucieczką, gdy wiesz, że prędzej czy później dogonią cię, bo metodycznie sprawdzają wioski i tereny dookoła. Gdyby nie poruszali się konno, można byłoby tego spróbować, ale jeżeli wszyscy wiemy, że będą poruszać się kilkukrotnie szybciej od nas, to nie ulega wątpliwości, że nas znajdą. Jeżeli z taką pieczołowitością zabijają wszystko po drodze, to nie liczyłabym, że znudzi im się lub odpuszczą. Zaproponowano im to, na czym najbardziej im zależy. To wystarczy, byśmy czuli ich oddech na plecach. Zrobimy błąd, jeżeli nie wykorzystamy tego terenu i nie rozegramy tego starcia pod nas. Możemy być sprytniejsi zamiast zdziwionych, że przyjdzie nam rozpaczliwie bronić się na otwartym polu.
Przerwała, aby zaraz popukać się ostentacyjnie palcem w czoło, pokazując dobitnie, co sobie o tym myśli, cedząc słowa:
- Z uzbrojonymi jeźdźcami, którzy nie zejdą uprzejmie z wierzchowców, abyśmy mieli szanse. Rozbiją naszą grupkę i będziemy walczyć pojedynczo. Przypomnę - na jebanym, otwartym polu. Może nie jest to wojskowa konnica, ale to i tak wystarczy, abyśmy byli w dupie. Wtedy liczba zadziała na naszą niekorzyść. Ilu będziemy w stanie zabić z nich? Ira, będziesz w stanie odeprzeć magią rozpędzoną swołocz? Bo oni będą nas widzieć z daleka. Rozbiją nasze ustawienie. Będziemy walczyć z osobna. To jest dopiero chujowa perspektywa, gdy na całą grupę przypadają tylko trzy osoby, które byłyby w stanie wyjść z tego cało. Ty, jako czarodziejka będziesz skończona, gdy tylko któryś jeździec zbliży się na tyle blisko, by odciąć ci elegancko łeb, bo nikt nie będzie w stanie cię kryć.
I skończysz jak Herleris, omal nie wymsknęło jej się.
- Każdy będzie miał innych przeciwników dookoła siebie. W tej wiosce możemy tak się zorganizować, aby zmusić ich chociażby do tego, by zeszli z koni. Można ich zaskoczyć zamiast czekać z założonymi rękoma na to, co nieuniknione, bo w to, że uda nam się uciec - nie wierzę. No kurwa, przepraszam, ale nie wierzę. Może jakbym była sama, może jakby grupa nie była tak duża. Razem z Lorhinem i Warfordem może by się udało. Jesteśmy najsilniejsi kondycyjnie. Zwiększylibyśmy tempo marszu, może przebieglibyśmy kawałek. Z nierówną siłowo grupą nie widzę szans, aby to się powiodło, a możemy niepotrzebnie stracić siły. Dzieli nas od góry Erial szmat drogi - to zbyt wiele okazji na niekorzystne warunki tej potyczki.
A gdyby jeszcze drużyna nie została przekonana, co do racji Wiedźmy, ta mówiła dalej. Zapalczywie, pewna swoich racji.
- Nie widzę ani jednego rozsądnego powodu, dla którego mielibyśmy podkulić ogon i modlić się, że nas nie znajdą. Powtórzę raz jeszcze, że oni posiadają jedzenie, konie i informacje. Wszystko to, co nam byłoby potrzebne, zwłaszcza to ostatnie. Może gdybyśmy złapali ich herszta, zapytali, kto im to zlecił, co im przekazano, rzuciłoby to nieco światła na to, kogo zamierzamy zgładzić, bo póki co poruszamy się w sferze domniemań, obaw, podejrzeniach. Idziemy na coś cholernie niepewnego. Wystarczyłby nam skrawek informacji. Nawet żebyśmy wiedzieli, czy więcej ludzi nie zostało wynajętych, czy bezpośrednio wynajął ich nasz cel, czy ktoś inny. Czy jak dotrzemy na tę zasraną górę, to będziemy mieli przeciwko sobie tylko nekromantę, czy znalazł sobie sojuszników wśród mieszkańców tego świata? Ni chuja wiemy, czego się spodziewać, ale uważam, że warto zaryzykować, jeśli jest jakieś prawdopodobieństwo, że w nasze ręce trafi jakaś informacja, która pozwoliłaby nam chociaż mieć pojęcie, jak powinna wyglądać nasza strategia na starcie z tym skurwysynem. A jeżeli to was dalej nie przekonuje, to spróbujcie chociaż wyobrazić sobie, jak będziemy w dupie, jeżeli udałoby nam się uciec, być blisko Erial i... być w potrzasku pomiędzy nekromantą a tą bandą. Nie chcę ich mieć za plecami, gdy przyjdzie nam z nim walczyć. I zacznijcie myśleć, jak sprytnie wykorzystać te warunki, by ich załatwić. Nie musimy stawać jak pizdy z bronią w rękach i czekać niczym bohaterowie na starcie. W dupie z honorową walką. Załatwmy to brudnymi sposobami, sprytnie, wykorzystując nasze atuty w miejscu, gdzie walka konno będzie dla nich problemem.
Zaczekała chwilę, czekając na reakcje, badając je. Zaczerpując oddechu i zbierając myśli.
- Tak naprawdę to trzeba było posłuchać Warforda, zakraść się tam i poderżnąć im gardła, gdy większość miała spuszczone spodnie. To był nasz błąd, który możemy skorygować. Decydujcie teraz, czy jesteście ze mną, czy spierdalacie stąd.

Re: Wschodnia Ściana

83
Drużyna z uwagą wsłuchiwała się w wywód Tessy, nie zdradzając, co o tym myślą. Nikt nie przerwał pełnych pasji i motywacji słów doświadczonej awanturniczki. Może jedynie Ira skrzywiła się raz lub dwa, otwierając usta z zamiarem sprzeciwu, gdy tylko Tessa uznała ją niemal najsłabszym ogniwem w drużynie, lecz ostatecznie Czarodziejka dała za wygraną i pogrążyła się w myślach.
Po udzielonej lekcji nastała cisza. Każdy z trójcy - Ira, Warford, Lorhin - wpatrywał się w inny punkt w otoczeniu, jakby na brudnych ścianach i przesiąkniętej krwią ziemi wypisane były wszystkie "za" i "przeciw" obecnie proponowanego planu. W końcu pierwszy odezwał się Warford.
- Za dużo mówisz - oznajmił. - To nie tak, że chcieliśmy uciekać, po prostu rozważaliśmy inne opcje. Nikt też nie wspominał o honorowej walce. - Mężczyzna zdawał się lekko poirytowany potokiem słów towarzyszki, wyraźnie uznając go za zbędny. - Potrzebowaliśmy chwilę czasu na namysł, ostatecznie ucieczka i tak nie wchodziła w grę. Myślę, że Lorhin się zgodzi - Spojrzał na elfa, który kiwał głową.
- Owszem. Zaproponowałem odwrót, gdyż logika nakazuje unikanie walki w pierwszej kolejności. Wciąż uważam, że bylibyśmy w stanie ich zgubić, zniechęcić do ataku i zmylić, ale równie dobrze możemy zaryzykować walkę. I tak wątpię, abyśmy wyszli z tego cało - powiedział kapitan.
Ira, do tej pory częściowo pogrążona w myślach, zrobiła się lekko czerwona na twarzy. Zmierzyła Tessę nieprzyjemnym spojrzeniem, niczym kot mysz, która zdaje się nie doceniać istnienia pazurów.
- JEŚLI któryś jeździec zbliżyłby się bliska - rzekła podniesionym głosem Czarodziejka. - Wiem nie tylko jak walczyć z konnicą, ale z całymi armiami. Na Uniwersytecie w Oros dobrze przygotowali nas do takich rzeczy. Studiowałam Magię Bojową i zaliczyłam wszystkie egzaminy pisemne ze strategii, zanim przeniosłam się na Magię Żywiołów. Większa szansa, że upadniesz i sobie rozwalisz twarz, niż że ktoś zbliży się do mnie na odległość miecza. - Wyprostowała się dumnie, nie spuszczając wzroku z Tessy.
Lorhin i Warford kiwali głowami z uznaniem. Reyes, nie pochodząca z kontynentu, mogła nie mieć pełnego obrazu prestiżu jakim dysponowali absolwenci akademii w Oros, zwłaszcza ci szkoleni na magów bojowych, w tych niepewnych czasach zagrożonych atakiem z każdej możliwej strony.
- Dobrze, zatem wszystko mamy ustalone - rzekł Lorhin, przerywając potencjalną kłótnię kobiet. - Tesso, rzeczywiście lubisz dużo gadać, zatem zaproponuj plan jako pierwsza.

Re: Wschodnia Ściana

84
- Aha - podsumowała Tessa, samym tonem pokazując, że nie uwierzyła ani jednemu ich słowu. Nie drążyła więcej tego tematu. Przeniosła uwagę na Irę.
- To wspaniale. Twoje wyniki szkolne mnie jednak nie interesują. Gorzej, że są one dla ciebie punktem odniesienia. Zresztą nieważne. Będziesz miała okazję się wykazać. Jak z twoją magią? Lepiej niż wczoraj?
Zapytana o plan, Reyes przeniosła wzrok na Lorhina, a potem ponownie zaczęła obserwować zabudowania splądrowanej wsi.
- Żeby ich ściągnąć chyba najprościej byłoby zebrać trupy w wielki stos i podpalić. Czarny dym wzbiłby się w niebo, zadymiłoby też wioskę, utrudniając im widoczność. Na pewno zauważyliby to z daleka. Musieliby sprawdzić, kto tutaj jest. Problem ściągnięcia ich tutaj nie jest aż tak istotny. To jak ich wyrżniemy zależne jest od tego, czy jak ich odetniemy, to czy Ira będzie w stanie ich spalić żywcem. Nie pojedyncze cele, ale jak najwięcej za jednym razem. Jak nie, zrobimy to inaczej.
Po rzuceniu luźnych pomysłów, nie zdradzając nic więcej, Wiedźma zaczęła przyglądać się potencjalnym budulcom, które mogłaby wykorzystać magią do zmieniania ich kształtu, by od razu nie rozsypały się przy próbie ucieczki. I ile musiałaby nią manipulować, aby zabezpieczyć ich z każdej strony, wpuszczając wrogów do środka wioski i zamykając ich w miejscu kaźni.

Re: Wschodnia Ściana

85
- Martw się lepiej o siebie - odpowiedziała zimno Ira, wysyłaj towarzyszce wręcz krwiożercze spojrzenie.
Drużyna przez chwilę słuchała planu Tessy, aż w końcu Lorhin pokręcił głową.
- Dym spalonych trupów utrudni widoczność również nam, poza tym będziemy przebywać w niewyobrażalnym smrodzie o wiele dłużej. Nie muszą również sprawdzać, czy ktoś tutaj jest, bo upewnią się o tym tropiąc nas - powiedział.
- Ira z pewnością jest w stanie spalić ogromną ilość wrogów - zaczął Warford - ale nie możemy zakładać, że grzecznie przytulą się i pozwolą upiec się żywcem. Na waszym miejscu nie mieszałbym do planu czegokolwiek zakładającego pozbycie się chociaż małej grupki jednocześnie.
- Muszę zgodzić się z Warfordem - rzekł Lorhin. - Proponuję standardową taktykę polegającą na eliminowaniu pojedynczych celów. Przez zabudowania nie dadzą radę wjechać wszyscy na raz, więc moglibyśmy eliminować ich pojedynczo, atakując z różnych stron i wzbudzając dezorientację. Ira potęgowałaby efekt ciskając niewielkimi kulami ognia, zwłaszcza w łuczników, zmieniając pozycję. - Zwrócił się w stronę Czarodziejki, która powoli kiwała głową.
- To byłoby wykonalne, ale też zbyt ryzykowne. Myślę, że okrążą nas, a wtedy łatwiej wejdą do środka wioski i zaatakują nas gromadą. Mogłabym podpalić część budynków, ale nie wiemy tak naprawdę, czy to coś da i czy sami na tym nie stracimy. Jest też kwestia... ograniczeń magii. Im bardziej walka się przedłuży, w tym gorszej będę pozycji.
Trójka strategów ponownie pogrążyła się w rozmyślaniach. Jeśli Tessa chciała rozpocząć kolejny potok słów, miała ku temu idealną okazję. Podstawowym i w rzeczywistości jedynym dostępnym dla jej magii budulcem była ziemia pod stopami. Wioska była zadziwiająco szeroka. Pomiędzy chatami widniały spore chlewy zagrody i spichlerze, tworząc jedynie wąskie uliczki między zabudowaniami. Można nawet było odnieść wrażenie, iż każda chata posiada od dwóch do trzech dodatkowych budynków, co znacząca wyróżniało tę wioskę od znanych ze świata żywych Tessie.

Re: Wschodnia Ściana

86
Na krwiożercze spojrzenie Iry Tessa zareagowała wzruszeniem ramion.
Na waszym miejscu, co?, powtórzyła w myślach, obracając na pięcie w jego stronę i obrzucając uważnym spojrzeniem. Nic jednak głośno nie powiedziała. Wyglądało na to, że Warford umywał od wszystkiego ręce, nie poczuwał się jako jeden z nich. Właściwie zachowywał tak, jakby w każdej chwili mógł się z tego wypisać. (Jak wtedy, gdy jeszcze przebywał w klatce.) I zapewne miał w tym sporo racji, skoro pochodził z tego świata, nie ich.
Reyes w dalszym ciągu przyglądała się zabudowaniom. Wąskie przejścia i dodatkowe budowle wokół domów sprzyjało potencjalnym planom wprowadzenia zamieszania i przemieszczania się pomiędzy wybranymi punktami.
- Możemy użyć ziemi - oznajmiła w końcu lakonicznie. - Widzieliście, co zrobiłam z wężami, więc już wiecie, że mogę manipulować tym budulcem. Jak będzie trzeba, to ich unieruchomię na tyle długo, by któryś z was odciął im łby. Mogłabym też użyć ziemi, by zmienić trochę to otoczenie. Jak Ira ma się przemieszczać pomiędzy punktami, możemy to tak przygotować, aby ją jak najbardziej zabezpieczyć. Wcześniej używałam tej magii, aby zareagować w szybkim czasie z jakimś możliwym efektem, ale teraz będę mieć więcej czasu na przygotowanie, jeżeli wcześniej ustalimy nasze następne kroki. Możemy nawet przy wejściu do wsi tak ukształtować teren, by zastali dziurę, w którą część z nich wpadnie. Można nawet tam powtykać te zmasakrowane narzędzia chłopów, aby się nadziali. Albo chociaż złamali parę żeber.
Wzruszyła ramionami.
- Możliwości jest wiele. Można ich nawet z każdej strony zamknąć murem z ziemi. Zanim by się przebili, większość by się upiekła żywcem, jakby Ira zrobiła swoje, ale wprowadzenie dezorientacji i uderzania pojedynczo może się lepiej sprawdzić. Musimy się tylko podzielić rolami. Z Highflame wiadomo. Eliminuje najpierw łuczników. Ja będę nas dodatkowo osłaniać, kontrolować, co się z każdym dzieje, spowalniać resztę, abyście mieli czas rozprawić się z jednymi, a potem zajęli drugimi. Gdyby z kimkolwiek coś się działo, może na mnie liczyć.
Tessa, gdy mówiła, nie patrzyła na żadne z towarzyszy. Przyglądała się wjazdowi do spalonej wsi. Na ile można go jeszcze wykorzystać.
- Pozostaje kwestia, jak weźmiemy żywcem herszta. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie czekał z kilkoma ludźmi na zewnątrz, może w trakcie dołączyć, raczej nie sądzę, by rzucił wszystkie siły na naszą garstkę. - Ponownie wzruszyła ramionami. - No i nasze uciekinierki. - Odwróciła się w stronę obcych kobiet, które ich wcześniej ostrzegły. Zmierzyła je wzrokiem. - Jak chcą przeżyć, muszą trzymać z nami. Mogłyby się przydać, ale jak zamierzają cały czas tak wrogo na nas spoglądać, to nie wiem, czy powierzyłabym im cokolwiek. Nic jednak za darmo nie ma. Będziecie z nami współpracować?
Tessa czeka na odpowiedź. Nieznajomych kobiet i reszty, co do jej propozycji. Jeżeli drużyna chciała coś jeszcze omówić, rozmawiają dalej, jeżeli zaś będą chcieli wykorzystać jej magię, do ingerencji w wygląd wioski, Reyes chętnie wysłuchuje sugestii, przechodząc do czynu.

Re: Wschodnia Ściana

87
Grupa w ciszy kontemplowała nad planem Tessy. Najbardziej zajęci myśleniem zdawali się być Ira i Lorhin, zapewne najwięksi znawcy magii w grupie, którzy niejednokrotnie wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Warford wydawał się szybko przemyśleć cały plan, lecz nie odezwał się, zostawiając słowa innym, zamiast tego rozglądał się wokół, w końcu utkwiwszy wzrok na jakimś martwym ciele. Kobiety również przez chwilę cicho dyskutowały nad czymś, a z każdym kolejnym słowem twarz młodszej robiła się coraz bardziej czerwona.
- Uważam, że to dobry pomysł by wykorzystać twoją magię ziemi i zatkać większe przejścia, zostawiając jedynie te mniejsze, na których moglibyśmy skoncentrować uwagę podczas obrony. Pozostają tylko dwie kwestie - powiedział Lorhin, robiąc pauzę dopóki nie zyskał uwagi wszystkich. - Pierwsza dotyczy tego, jak wiele mocy będziesz w stanie przeznaczyć. Wioska jest duża, alejki pomiędzy budynkami w wielu przypadkach są na tyle szerokie, by zmieściły się pomiędzy nimi pojedynczy jeźdźcy. To oznacza, że będziemy musieli zablokować sporo takich miejsc z każdej strony wioski, tak aby nie otoczyli nas całkowicie. Musisz też pamiętać, że tylko szóstka z nas będzie w stanie efektywnie walczyć. I tu przechodzimy do kwestii drugiej. Nie podoba mi się pomysł ciebie w roli wspomagającej. W prawdzie mogłabyś ochraniać Irę, ale po przekształceniu pola bitwy możesz mieć zbyt mało mocy, by prawidłowo nas wspomagać. Nie jestem pewien, czy nie lepiej, aby ustawić się w środku wioski, tworzyć jedynie cztery alejki prowadzące do nas i ustawić się przed każdą z nich, a Dav i Brad wzięliby jedną razem. Ira zajmowałaby się łucznikami i kusznikami, wspomagając nas. - Rozejrzał się po wszystkich.
Dav i Brad przytakiwali powoli, tak samo jak Ira, której ten plan zdawał się nie przeszkadzać. Warford postanowił dorzucić coś od siebie.
- Pomysł z dołami może wypalić. Nie wiem, jak dużą masz moc, ale zmuszenie ich do zejścia z koni znacznie ułatwi nam sprawę - powiedział, zwracając najpierwsz się do Tessy, a potem do reszty. - Będziemy musieli zabijać ich szybko i skutecznie. Najlepiej, jeśli czarodziejka będzie wspomagać nas jedynie małymi kulkami ognia, aby rozproszyć wroga, nie zranić nas i samej nie stracić całej mocy już na początku. Też wolałbym, aby Tessa walczyła w bezpośrednim starciu, chociaż mogłaby pełnić rolę bardziej mobilną. Nie dostałaby swojej alejki z napływającymi wrogami, ale pomagałaby każdemu z nas mocą i włócznią, a w razie potrzeby zapewniłaby szybką pomoc Czarodziejce.
- Mi osobiście podoba się druga opcja - powiedziała w końcu Ira, po czym zwróciła się do Reyes. - Ale ostateczny wybór twojej roli podczas tej bitwy będzie należał do ciebie. Nie znam dokładnie limitu twojej mocy, sama musisz obliczyć, ile stracisz na samych przygotowaniach. Musimy zastanowić się, jak najbardziej strategicznie wykorzystać twoją magię ziemi. - Zaczęła rozglądać się wokół, badając teren i obmyślając szczegółowy plan.
W międzyczasie Tessa poruszyła temat herszta oraz nowych sojuszniczek. Warford i kobiety prychnęli jednocześnie.
- To proste - powiedział wojownik. - Nie weźmiemy go żywcem. Naprawdę wolałbym się nie wdawać teraz w dyskusję o tym. Łatwo się domyśleć, że nasłał go ten cały nekromanta, którego zmierzamy zabić. Nie mam zamiaru ryzykować.
- O nas nie musisz się martwić - rzekła starsza z kobiet. - Poradzimy sobie i nie będziemy wam przeszkadzać. Schowamy się w jakiej chacie, w waszym zasięgu, a w razie czego zaatakujemy z zaskoczenia.
Reszta nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia. Nim rozgorzała kolejna dyskusja na temat planów, Ira, przy niewielkiej pomocy Lorhina i Warforda, opisała teren, wskazując najbardziej strategiczne miejsca do zablokowanie i stworzenia dołów za i przed barierami oraz wokół wioski. Tessa, najlepiej znając swój potencjał magiczny, mogła wyliczyć, iż w zależności od grubości i wysokości ścian oraz głębokości i szerokości dołów straci od trzydziestu do nawet osiemdziesięciu procent swoich zasobów mocy magicznej. Jeśli rzecz jasna postanowi zastosować się w całości do obecnie przedyskutowanego planu.

Re: Wschodnia Ściana

88
Tessa słuchała. Po słowach Lorhina pokręciła głową.
- Takie alejki wymagałyby zbyt wiele sił. Mury musiałyby być wystarczająco grube i wysokie, by miało to sens. Zbyt gruntowne zmiany. Nie wiadomo, czy w ogóle by w nie weszli, gdyby tylko je zobaczyli. Osobiście zastanowiłabym się parokrotnie nad tym. Poza tym wystarczy, że jedno z was nie da rady, aby przebili się, lądując za naszymi plecami.
Tym razem pokiwała głową, zgadzając się z kolei z Warfordem.
- Priorytetem byłyby te doły. Dużo nam da, jeżeli będą zmuszeni z nich zejść już na samym początku. Albo jak w nie wpadną, łamiąc sobie kark. To ograniczyłoby ich pole manewru, więc na tym chciałabym się skupić. Oraz na murkach. Zastanówcie się lepiej, gdzie powinniście mieć dojście, jak przemieszczać, abyście sami nie wpadli we własną pułapkę. Kto z was ma największe doświadczenie z dziedziny taktyki? Nie mówię tutaj o odbyciu samych lekcji... Chciałabym, aby ta osoba pomogła mi w rozmieszczeniu barier. Zdecydujcie sami. Nie chcę nad sobą więcej osób. Poza tym każdy z osobna niech rozdzieli się na dane punkty tej wioski. Myślę, że zostaniemy przy atakowaniu znienacka. Myślcie, jak wykorzystać teren, to oszczędzicie nam czasu, gdy tam dotrę.
Odwróciła się w stronę nieznanych kobiet, Warforda i pozostałych dwóch wojowników.
- Ta akcja jest przede wszystkim po to, by wziąć go żywcem. Może posiadać informacje, więc nawet nie chcę słyszeć o tym, że zajebiecie go przy pierwszej okazji. Jeżeli nie będziecie mieć wyboru, to trudno. Jeżeli jednak uda się go schwytać, nie psujcie niczego.
Reyes nie wspominała już, że za nic nie ufała tym dwóm przybłędom. Plan, by te schowały się i nie mieszały, nie uszczęśliwiał jej, ale była skłonna na niego przystać.
- Ira, pomyśl jeszcze, jak dodatkowo można wykorzystać twoją magię. Jeżeli nie masz pomysłów, to nic. Zastanów się i powiedz, co dokładnie zamierzasz zrobić, gdy nas zaatakują. Ustalimy, co robić, jeżeli stanie się coś niespodziewanego.
Tessa zakończyła pewien etap rozmowy, czekając na ewentualne protesty oraz na ustalenie, kto pójdzie z nią, aby pomagać w rozplanowywaniu deformacji otoczenia. Następnie zostawiając resztę z dyspozycjami, pójdzie z wybraną osobą na kraniec wioski, zaczynając ich plan od postawienia murków. Używając Dziecka ziemi sięgnie wgłąb budulca, który mieli pod stopami, by w szerszych odstępach między budynkami najpierw wykonać wgłębienie w ziemi (na tyle głębokie, by jeździec wpadając w nie tak szybko nie wyczołgał się z niego, zmuszając, by ten porzucił konia), a następnie z budulca, które uzyska w nadwyżce w postaci kopców, uformuje w mur, który postawi na obwodzie wioski, blisko dołu, tak, aby pokonując barierę, wróg wpadł z impetem w pułapkę. Tessa w takich punktach nie planowała, by postawione mury były grube. Miały się utrzymać i miały być na tyle niepozorne, aby sprowokować jeźdźców do próby sforsowania tego. W newralgicznych punktach, gdzie ważne było odcięcie wrogów od ich grupy, wkładała więcej sił w czar, by mury były na tyle wysokie, by człowiek znajdujący się na koniu, nie próbował przeskoczenia go, i na tyle grube, by przypadkiem nie rozsypały się przy uderzeniu.
Reyes poruszając się po wiosce i używając czaru, słuchała sugestii doradcy, przy okazji kontrolując poziom swojej mocy. Jeżeli poczuje, że za dużo sił zużywa na niektóre elementy, powie o tym towarzyszącej jej osobie szeptem, zaraz dostosowując się do potencjalnego pomysłu na rozwiązanie problemu. Tessa wyliczała swoje siły, więc miała nadzieję, że więcej niż połowę swoich sił nie poświęci. Skupiała uwagę na tym, by nie przesadzić z przeszkodami. Miały być tam, gdzie były najpotrzebniejsze, pozostawiając im swobodę ruchów, równocześnie utrudniając sprawę wrogom. Pilnowała tego, gdzie miały być grubsze, a gdzie niepozorne, by wprowadzić do dołu.
Jeżeli zacznie tracić więcej niż połowę sił, a nadal pozostanie wiele do zrobienia, zatrzyma się, zostając zmuszoną do zrewidowania swoich planów.

Re: Wschodnia Ściana

89
Mieszkańcy tego świata nie mieli nawet zamiaru udawać, że w jakikolwiek sposób zgadzają się na plan Tessy.
- Na całe szczęście nie przyjmuję od ciebie rozkazów - powiedział widocznie zirytowany Warford. - Moim wyborem jest zabić herszta i zrobię to, z twoją pomocą lub bez.
Kobiety przytakiwały energicznie, w dodatku cała trójka posłała Tessie groźne spojrzenia. Dav i Brad, mimo ogromnego szacunku jakim darzyli Tessę, przysunęli się delikatnie w stronę towarzyszy z tego wymiaru, przybierając nieco przepraszające wyrazy twarzy. Nie musiały paść żadne dodatkowe słowa, by wszyscy zrozumieli jak bardzo zdeterminowana jest ta piątka awanturników. Lorhin i Ira przyglądali się wszystkiemu, lecz ten temat zdawał się ich zupełnie nie interesować. Priorytetem dla nich było przetrwanie, a nie dyskusja na temat i tak małej szansy pojmania żywcem herszta sporej bandy morderców i gwałcicieli.
Wszyscy rozeszli się na wszystkie strony, czyniąc przygotowania i omawiając szczegóły strategii. Tessa natomiast rozpoczęła tworzenie fortyfikacji, mając Lorhina za doradcę. Zaczęli obchodzić wioskę, krótko dyskutując nad każdym użyciem magii. Elf przyglądał się czarom Tessy z ogromną ciekawością; jego oczy wręcz błyszczały, niekiedy wyglądał jak mały elfik, oglądający pokaz magiczny po raz pierwszy w życiu. W końcu postanowił zacząć nieco inny temat.
- Tak naprawdę przyszedłem tutaj tylko dlatego, żebyś nie pokłóciła się z Irą - przyznał, dokładnie oglądając powstałą ścianę z ziemi. - Powinnaś ufać jej wykształceniu, nawet jeśli nie miała okazji wykorzystać go w praktyce. Nikt z nas nie miał i powinniśmy się z tego cieszyć. Obrona wsi to nie nasz styl życia. Pamiętaj, że magowie bojowi przez setki lat gromadzili wiedzę, analizowali, planowali i ćwiczyli różne taktyki. Uważasz, że Keron wciąż istniałby, gdyby nie oni? Z tego co wiem armia Baroni Varulae utknęła pod Ujściem, może nawet zajęła już miasto. Gdyby nie posiłki z Oros, może nawet wdarliby się wgłąb kontynentu, a wtedy wszyscy byliby zgubieni.
Tessa robiła tak, jak planowała. Niskie ścianki, po przeskoczeniu których wróg wpadał do głębokiego dołu, zostając zrzuconym z konia. Zwierzęta po pewnym czasie poradzą sobie i wyjdą z dołu, ale do tego czasu zdąży zrobić się chaos, upadli jeźdźcy zostaną stratowani, przejścia zapchają się i spowolnią napływy kolejnych wrogów. W najbardziej kluczowych miejscach Tessa stawiała wysokie i grube ściany, które całkowicie odetną konnych od miejsca, gdzie będzie znajdować się główna linia obrony i pole bitwy. Dzięki taktycznym poradom Lorhina oraz użyciu ziemi z dołów, Reyes straciła około czterdziestu procent zasobów mocy magicznej.
Pozostali w tym czasie dopracowali szczegóły. Ira, spoglądając w dal, uśmiechała się nieświadomie. Brad, Dev i Warford zdawali się wybrać swoje posterunki, gdzie będą zatrzymywać jeźdźców pozbawionych koni. Kobiety okazały się bardzo zaradne tworząc sobie włócznie i pałki z uchwytów po narzędziach i znalezionych tu i ówdzie noży. Postanowiono również ukryć nieco później zapasy w budynkach po wschodniej stronie, gdyż, jak oznajmiła Ira, te od strony nadchodzącego ataku mogą spłonąć.
W końcu wszyscy zebrali się na środku placu. Niewiadomym było, kiedy nastąpi atak, więc drużyna miała pewną ilość czasu na ostateczne podsumowanie strategii, przedyskutowanie najważniejszych spraw i regenerację sił.

Re: Wschodnia Ściana

90
Tessa wzruszyła ramionami.
- Możesz sobie chcieć - odparła, nie poświęcając więcej uwagi Warfordowi i reszcie grupy. Razem z Lorhinem zajęła się kwestią obronną wsi.
Reyes chętnie słuchała rzeczowych rad elfa, nie spierała się, ufając jego osądowi. Sama nie była w stanie spojrzeć na całość okiem stratega. Wiedziała, że coś by pominęła, że gdzieś popełniłaby błąd, a tego nie chciała. Nie po to zrażała do siebie całą grupę, aby pozwolić im zginąć. Mogli zacząć ją nienawidzić, uważać za apodyktyczną sukę, ale ona miała to gdzieś. Reyes musiała dotargać jej towarzyszy aż do końca. Musieli wykorzystać spaloną wieś, by pozbyć się zagrożenia z jednej strony i skupić na drugim. To było najrozsądniejsze, a to, że wymogła to na towarzyszach - mogła tylko przewidywać, że to odbije się później w ich relacjach. Gdy Lorhin zmienił temat, to tylko upewniło ją w tym zdaniu.
- A ja chciałam, żebyś to ty mi towarzyszył. Przez ostatni dzień trudno było cię zastać samego tak, by inni nie patrzyli. Winna ci jestem przeprosiny, ale rozumiem, że po naszym wspólnym poranku nie masz ochoty przebywać ze mną więcej niż potrzeba. Nie ma sprawy. Lepiej trzymać się ode mnie z daleka. Dobrze na tym wyjdziesz.
Tessa westchnęła ciężko, nie przerywając pracy.
- To nie jest tak, że Iry nie doceniam. Doskonale wiem, jakie wykształcenie otrzymują magowie z Oros i co dokonali. Nie ujmuję jej umiejętnościom ani tym bardziej magii, którą włada. Widziałam, co potrafi. Bardzo dobrze przyjrzałam się jej i tobie, gdy zaatakowali nas piraci. Widziałam też jej... krewniaka w walce, więc tym bardziej wiem, że to nie byle czarodziejka. Nie oznacza to jednak, że gdy zaczyna arogancko przechwalać jak zwykły uczniak, że była tam wyróżniona, że zdała tamto na piątkę, że jeszcze inne bzdety, pominę to milczeniem, bo aż prosi się o to, by za to pieprzenie zostać zgnojoną. A ja nie mam cierpliwości. Normalnie olałabym to, ale nie po ostatnich dwóch koszmarnych nocach. Sprowokowała mnie tak samo jak ty i tak samo jak na tobie, wyżyłam się częściowo na niej. Czy jest to z mojej strony w porządku? Nie, kurwa, ale jak ktoś przechwala się wykształceniem, oddając to jako punkt odniesienia, to mnie krew zalewa, bo Ira jest zbyt pyszna. Ledwo wyszła z akademii, nie sprawdziła się w każdej sytuacji, jest wręcz niedoświadczona przez życie. Jeśli nie ogarnie się z tym, to nie zdoła racjonalnie zareagować w kluczowym momencie, a wtedy - pstryknęła palcami - nie ma naszej sojuszniczki. A ja, jak już wspominałam, nie chcę widzieć drugiego martwego Highflame'a. I ciebie także nie. I niech mnie chuj jasny strzeli z nieba, jeśli nie wychodzę z siebie, by wszystkich was dotargać do celu i móc wrócić razem do domu.
Wyrzuciła z siebie i nie czekając na odpowiedź elfa, ruszyła dalej z przygotowaniami, przybierając neutralny ton i dalej pozostając profesjonalną w ich wspólnych działaniach.
Po skończeniu przygotowań, przyjrzała się postępom towarzyszy, by tylko pokiwać głową z ukontentowaniem.
- Przemyślałam wasze za i przeciw, i pozostanę przy swojej propozycji mojej mobilnej roli w tym starciu - powiedziała po dłuższej chwili, postawą pokazując, że to już nie podlega dalszej dyskusji.
- Mamy coś jeszcze do przedyskutowania?
Jeżeli nie, Reyes poświęci dany jej czas na regenerację sił i mentalne przygotowanie do nadchodzącej walki.

Wróć do „Wschodnia prowincja”