[Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

1
Spoiler:
Posiadłość ta, znajduje się nieopodal jednej z wiosek. Wygląda ona na bardzo zadbaną, choć jej ogród nie wygląda już tak, jak kiedyś. Stare, drewniane drzwi wejściowe ciągle skrzypią, kiedy się je otwiera, a drewniana podłoga zdaje się krzyczeć, kiedy się po niej chodzi. Wewnątrz natomiast, jest całkiem przytulnie i co najważniejsze - rodzinnie. W posiadłości znajduje się salon, sypialnia, sypialnia gościnna i kuchnia, która posiada dużo starych, choć działających sprzętów kuchennych. Wchodząc do posiadłości, naszym oczom ukazuje się pokaźnej wielkości salon, z dużym stołem i fotelami na środku. W głębi pomieszczenia, znajduje się kominek, przy którym ogrzewają się goście. Następnie, posiadłość rozwidla się w dwie strony.

Drzwi na lewo, prowadzą do sypialni, która posiada duże, małżeńskie łoże i dwie komody, w których znajdują się wszystkie ubrania Lisy. Naprzeciwko łoża, znajduje się obraz, namalowany przez jednego z artystów, który przedstawia Lise wraz ze swoją matką - Adrianne, podczas jednej z bitew podczas buntu chłopów. Widok przez okno, przedstawia ładną panoramę łąk i lasów, które znajdują się nieopodal posiadłości.

Kierując się na prawo od salonu, trafimy do kolejnego rozwidlenia. Jedno z nich, prowadzi do sypialni gościnnej, która nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest to po prostu zwykłe, małe pomieszczenie, z trzema łózkami i skrzyniami obok nich. Na prawo natomiast, znajduje się kuchnia. Pomieszczenie to, jest średniej wielkości pomieszczenie z kuchenką i małym stołem, przy którym znajdują się wszystkie naczynia i noże. Okno, które znajduje się naprzeciwko drzwi wejściowych, ukazuje piękny widok mostu, który znajduje się obok posiadłości.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

2
Kobiety dotarły na miejsce - Dwór Sarakaron. Uritris zeszła ze swojego konia, wzięła głęboki oddech i odwróciła się w stronę Lisy, która z podziwem, spoglądała na dom, który przed nią stał. Złotowłosa uśmiechnęła się i spoglądając na swoją towarzyszkę, powiedziała:
- Piękny, prawda? To jedyny dwór, pozostały po mojej matce. Otrzymała go od jednego ze szlachcica, za uratowanie jego rodziny... Ten dom przywołuje wiele wspomnień... Mieszkałam tutaj, kiedy najemnicy walczyli w buncie chłopskim. Wejdźmy do środka.

Lisa otworzyła drzwi. Zapach, jaki wydobył się z wnętrza budynku, wywołał uczucie wspomnienia u złotowłosej. W całym budynku panował mróz i ciemność. Wszystkie okna były pozasłaniane, a kominek stał już pusty. Złotowłosa podeszła do okien i zerwała z nich stare zasłony. Pomieszczenie nagle rozświetliło się, ukazując piękne całego salonu. Jedyne, co było widoczne, to wszechobecny kurz, który unosił się w powietrzu. W momencie, w którym Lisa zachwycała się wnętrzem, w tle słychać było zamknięcie drzwi i głośne kichnięcie, spowodowane przez Uritris.
- Strasznie tu zimno, panienko. Ten dom musiał być opuszczony przez wiele lat. Ten charakterystyczny zapach... Niech panienka pozwoli, że napalę w piecyku - powiedziała elfka, spoglądając na złotowłosą.
- Nie. Ja to zrobię, zajmij się końmi, proszę. Mamy mała stajnię za płotem po prawej stronie. Kiedy zamkniesz drzwi, konie powinni być bezpieczne. - przerwała Lisa.
- Tak jest. - odpowiedziała elfka i wyszła z pomieszczenia. Złotowłosa odłożyła swój miecz obok kominka i wzięła się za kawałki drewna, które leżały obok niego. Pomału układała kawałki drewna na miejsce w taki sposób, aby zmieścić ich jak najwięcej. Następnie złapała za podpałkę i przecierając ją o krzem, rozpaliła malutkie części drewna w taki sposób, aby powoli zajęły się ogniem.

Blask ogniska rozświetlił całe pomieszczenie żółto-czerwonym światłem, a okolice kominka zaczęły się ogrzewać. Lisa przez chwilę spoglądała na światło ognia, aby chwilę potem zdjąć z siebie swoją zbroję, zostawiając ją obok swojej broni. Kobieta była teraz ubrana tylko i wyłącznie w swoje skórzane ubrania, które nosiła pod zbroją. Usiadła ona na podłodze, naprzeciwko ogniska i zaczęła ogrzewać swoje ręce. W tym samym momencie, do pomieszczenia weszła Uritris, która widząc siedzącą przy kominku Lise, podeszła do niej i siadając obok, zapytała.
- O wiele cieplej, prawda? Tak się zastanawiam... Mamy jakieś dalsze plany?
- Tak. Musimy zebrać ludzi, którzy z chęcią będą walczyć. Potrzebujemy pieniędzy, na utrzymanie tych ludzi. Myślę, że naszym pierwszym krokiem, będzie zapytanie tutejszych mieszkańców o to, czy potrzebują pomocy w zamian za nieco srebrników. Pewne jest to, że najemnicy nie zostaną przy nas, kiedy nie będziemy im płacić. Na początku nie będzie łatwo, ale mam nadzieję, że damy radę. - powiedziała Lisa.
- Oczywiście, że damy radę! Panienka na pewno stworzy armię, która zniszczy tych, kogo szukamy. Kiedy tak się stanie, będę dumna z tego, że mogę służyć obok Panienki.
- Uritris, czy mogę zadać pytanie? - zapytała Lisa, spoglądając w głąb kominka. Elfka kiwnęła tylko głową. 26-latka kontynuowała:
- Dlaczego za mną podążasz? Dlaczego zdecydowałaś się podróżować ze mną, a nie uciekłaś, jak reszta wojska? Pomagasz mi, pomimo tego, że mogłabyś zatrudnić się do wojska królewskiego.
- Nie chciałam zostawiać wojska Panienki Adrianne. Ale jeżeli jej córka - Panienka Lisa, chce ją pomścić, moim zadaniem jest w tym pomóc. - odpowiedziała.

W pomieszczeniu nastała cisza. Nawet drewno przestało strzelać. Lisa wzięła głęboki oddech i szepnęła:
- Dziękuję...

Uritris spojrzała na zamyśloną złotowłosą i z uśmiechem na twarzy złapała za swój łuk i odpowiedziała:
- Ja i mój łuk jest teraz gotowy, na rozkazy Panienki

Kobiety uśmiechnęły się w swoją stronę, po czym wzięły się za sprzątanie pomieszczenia.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

3
Kolejna zimna noc...

Na zewnątrz wiał silny wiatr, jednak wnętrze posiadłości było już ciepłe i przytulne. Na fotelu w salonie siedziała Lisa, która trzymała w ręku pamiętnik swojej matki. W tle, słychać było świst wiatru, odgłos palącego się drewna i hałasy dobiegające z kuchni. Lisa zamknęła księgę i spoglądając w światło ogniska, powiedziała:
- Uritris! Jutro wyruszamy do wioski! Musimy znaleźć ludzi, którzy będą w stanie z nami walczyć. Sami, nie zniszczymy tych, których szukamy. Szukamy mężczyzn, którzy są silni i jako tako znają się na wymachiwaniu mieczem.
Uritris wyszła z kuchni i podchodząc do złotowłosej odpowiedziała:
- Tak jest, Pani. Jutro rano konie już będą gotowe - elfka ukłoniła się przed Lisą, spoglądając na jej pamiętnik. Następnie dodała - Czy mogę się zapytać, do kogo należy ta księga?
- To pamiętnik mojej matki. Pisała w nim codziennie, nawet w dzień, w którym walczyłyśmy. Siadała przed swoim biurkiem zaraz przed snem i pisała w nim swoje przemyślenia. Jest w nim wzmianka nawet o Tobie, Uritris...
- O, o mnie!?- zdziwiła się elfka. Na jej twarzy pojawił się rumieniec, który szybko został zauważony przez białowłosą. Elfka odwróciła się plecami do Lisy i po prostu... odeszła. Lisa po prostu się uśmiechnęła i wstała z fotela, podchodząc do okna.Kobieta krzyknęła tylko:
- Wyruszamy jutro w południe! Chcę zdobyć jak najwięcej wojaków! Zacznijmy w końcu zarabiać na lepszy sprzęt.

----------------------------------

Następnego dnia...

Lisa otworzyła oczy i podniosła się z łóżka, spoglądając przez okno. Na zewnątrz pracowała już Uritris, która przygotowywała konie do odjazdu. Pomimo silnego, zimnego wiatru, elfka spisywała się całkiem dobrze - konie były najedzone, napojone, a zbroje umyte i wypolerowane. Kobieta wstała z łózka i podeszła do szafy, w której trzymała swoje ubrania. Powoli zdejmowała z siebie swoje piżamy, aby ubrać się w swój żupan w kształcie krótkiej sukni. Następnie wyszła ze swojego pokoju.

W salonie czekała już na nią nieco zastygnięta zupa, z kartką obok, na której napisane było "Dla Panienki". Lisa uśmiechnęła się i biorąc do ręki łyżkę, zaczęła zajadać się zupą, którą przygotowała Uritris. Od zawsze wiadomo było, że elfka potrafi gotować. Robiła to już od momentu wstąpienia do wojsk Adrianne. Żołnierze chwalili jej kuchnie, ponieważ potrafiła przygotować pyszne dania pomimo braku wielu składników i przypraw. Zupa nie była idealna. Brakowało jej paru przypraw, ale sytuacja w dworze i zima, która panowała na zewnątrz daje się we znaki. Lisa odłożyła talerz i ubierając się w swoją zbroję, założyła miecz na plecy i wyszła z domu, krzycząc w stronę Elfki:
- Wyruszamy!

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

4
W okolicy znajdowało się wiele miasteczek i wsi, a najbliższe z nich nosiło dumne miano Potopce. To właśnie w jej stronę udały się dwie młode pannice, żądne przygód, władzy i wiążącego się z tym wszystkim złota. Przyświecał im wspólny cel, mimo że motywy nie musiały się tu wcale a wcale pokrywać. Jak wiadomo, początki bywają trudne, a odzyskanie dawnej światłości wydaje się być jeszcze trudniejsza ze względu na niegdyś ustawioną poprzeczkę. Czy złotowłosa zdoła przewyższyć w tym swą zmarłą matkę? Czy podoła obietnicy, którą kiedyś złożyła? Tego dowiemy się w odległej przyszłości. Natomiast teraźniejszość wyglądała bardzo, ale to bardzo blado bez względu na to jak mocno poniesie je wyobraźnia. Doskonale zdawały sobie sprawę, że złoto było kluczem do sukcesu i nie pozostało nic innego jak na nie zapracować.
Jadąca obok Lisy elfka zmrużyła powieki, chcąc wypatrzeć w oddali cel ich podróży.
- Chyba zbliżamy się do osady, panienko. - Zaświergotała melodyjnym głosem, jak na przedstawicielkę długouchych przystało. Wyraz jej miny świadczył jednak, że owe zbiorowisko chat ciężko nazwać nawet wsią. A co za tym idzie, szanse na zdobycie monet były bliskie zeru.
- Nie wiem, czy jest sens się zatrzymywać. Do zmierzchu jeszcze daleko, więc nie powinnyśmy mieć problemu z dotarciem do następnej osady. - Z pewnością miała tu rację, ale czy sroga zima jaka panowała w Keronie nie jest sama w sobie wystarczającą przeszkodą, by udać się w dalszą podróż bez chociażby chwilowego odpoczynku i ogrzania się?

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

5
Wioska nie wyglądała na bogatą, a kilka chat, ukazywały jej ubogość. Pomimo tego, że na zewnątrz panowały okropne warunki, wioska jako tako się trzymała a co najważniejsze - nie jest zniszczona przez upływ czasu. Lisa spojrzała na swoją elfią towarzyszkę i wskazując palcem na wioskę powiedziała swoim donośnym, jakby męskim głosem:
- Wioska ta przetrwała próbę czasu. Pomimo srogiej zimy, budynki stoją i widocznie ktoś w nich mieszka. Bardzo możliwe, że znajdziemy kogoś, kto potrzebuje pomocy, albo kogoś, kto ma dosyć chłopskiego życia. Aż przypominają mi się czasu tego krasnoluda... jak on miał... Zilorat? Stał się wojownikiem, wcześniej pracując na polu.
Uritris uśmiechnęła się do złotowłosej i zbliżając do niej swojego konia, powiedziała:
- To co robimy, panienko? Będziemy potrzebowali nieco czasu na to, aby znaleźć miejsce, w którym odpoczną konie.
- Wjedziemy do wioski. Jeżeli nie znajdziemy tutaj schronienia w jakiejś gospodzie albo stajni, wracamy. Nie ma sensu marnować naszych koni. Aha! - krzyknęła Lisa. - Jeszcze jedno. Pamiętaj, że to chłopi. Ich rasizm może być większy niż ten, z którym borykaliśmy się w wojsku mojej matki. Jeżeli wystąpi u nich choć odrobina nienawiści do Ciebie, nie będą to ludzie, których szukamy. Plan jest taki, szukamy ludzi, którzy tutaj mieszkają. Następnie pytamy się o ewentualne problemy, z którymi się borykają. Zarabiamy pieniądze. W międzyczasie poszukamy ludzi, którzy nadają się na wojowników. Na razie potrzebne są nam pieniądze, która pozwolą na zakup sprzętu i wina do karczmy w koszarach. Musimy zacząć sprowadzać innych do dworka, aby zaczęli wydawać u nas pieniądze.

Lisa mówiła może mądrze, jednak plan otworzenia karczmy w barakach jest daleki od wykonania. Potrzeba odpowiedniej dużej ilości pieniędzy, aby kupić tyle wina, aby starczyło na kilka tygodni. Jeżeli pomysł wypali, karczma może być odwiedzana przez wszystkich, nawet tych, którzy szukają schronienia przed zimnem, jednocześnie wykupując pokój na piętrze.

Złotowłosa kiwnęła dłonią w stronę elfki i powoli ruszyły w stronę wioski, aby tam, zgodnie z planem, zacząć szukać miejsca, w którym się zatrzymają.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

6
Decyzja zapadła. Nie trwało długo jak dwójka podróżniczek mogła poznać coraz więcej szczegółów dotyczących osady. Ścieżka - bo drogą czy, brońcie bogowie, traktem nie można było tego nazwać - nie należała do najprzyjemniejszych. Zatopiona pod tonami śniegu, była niemalże niewidoczna. Osoby nią jadące nie mogły mieć nawet nikłej nadziei, że nie trafią do rowu. Zima dawała się we znaki a miejsca takie jak to, najmocniej cierpiały z powodu anomalii.
O ile poranek dawał jakąkolwiek nadzieję na pogodny dzień, tak południe zdeptało szansę na cieszenie się dobrą pogodą. Mroźny wiatr wkradał się pod poły płaszczy i ubrań, wywołując nieprzyjemne dreszcze. Możliwe, że to on stał za nieobecnością żywej duszy na zewnątrz, wyganiając wszystko co oddycha do ciepłych domostw. Problemem był jednak pewien szkopuł. Im bliżej kobiety podjeżdżały, tym uświadamiały sobie coraz mocniej niepokojącą prawdę. We wsi nie dało się ujrzeć nawet zwierząt. Nie słychać było ujadania psów, gdakania ptactwa, muczenia bydła. Co istotniejsze, nie dało się dojrzeć nawet najmniejszych oznak ich bytowania, chociaż to mogło być wywołane wiatrem, który zatarł wszelkie ślady.
Wszelkie zapachy były skutecznie tłumione przez wszechobecne zimno i nawet gdy dotarły do samych obrzeży, sytuacja się nie zmieniła. Nasze bohaterki stanęły przed pierwszymi, walącymi się chatami, których liczba w całej wiosce nie przekraczała kilkunastu. Od razu było widać, że coś tu jest nie w porządku. Wtem, oczy elfki dostrzegły kogoś lub coś w samym środku niewielkiej osady. Tuż przy studni opierała się samotna postać owinięta w płaszcz, którego poły unosiły się raz na jakiś czas na wietrze. Pochylała się znacząco nad studnią, jakby starając się wyciągnąć z jej wnętrza wiadro z wodą. Pewności jednak mieć nie mogły, gdyż postać stała do nich plecami, blokując wszelkie szanse na dowiedzenie się, cóż przykuło uwagę nieznajomego osobnika. Towarzyszka Lisy spojrzała na nią pytająco, jakby niedawne rozkazy poszły w niepamięć.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

7
Lisa zatrzymała swoją towarzyszkę, unosząc rękę do góry. Postać, która stała przy studni wyglądała dosyć podejrzanie, choć może być to po prostu jeden z mieszkańców tej ubogiej wioski. Sprawa wymagała szybkiej reakcji, ponieważ każda kolejna chwila wpatrywania się w tą osobę, mogą ją wystraszyć. Kobieta powoli ruszyła swojego konia, zostawiając Uritris nieco z tyłu, powoli zbliżając się do nieznajomej osoby. Kiedy była dostatecznie blisko, aby ta mogła usłyszeć donośny głos Lisy, ta powiedziała:
- Jestem Lisa Sarakaron. Kim jesteś i co tutaj robisz? Chciałam dowiedzieć się nieco więcej o tej wiosce.

Teraz... Kobieta czekała...

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

8
Lisa zachowała się najnormalniej w świecie i postąpiła jak każdy człowiek o zdrowych zmysłach. Dlatego reakcja nieznajomej postaci była tym bardziej niecodzienna i niepokojąca. Chociaż, gwoli ścisłości, należało by powiedzieć raczej o braku jakiejkolwiek reakcji, gdyż postać nie drgnęła nawet, zupełnie jakby miała tutejszych przejezdnych za mniej niż wszechobecny śnieg. Jedynie płaszcz trzepotał od czasu do czas na wietrze i gdyby nie donośny głos Lisy, który rozniósł się po okolicy, można by uznać, że osada jest tylko złudzeniem na białym, mroźnym pustkowiu.
- Nie... nie podoba mi się to, panienko. - Rzekła elfka, zupełnie siebie nie przypominając. Jej zmysły wyczuwały w tym miejscu coś niedobrego, jednak jedynie gęsia skórka i nieprzyjemne dreszcze mówiły jej o tym. Nie potrafiła tego zdefiniować, ni wytłumaczyć swej pani. Mimo to, zebrała w sobie odwagę i zeszła z konia.
W tej samej chwili zawył wiatr, dostając się za kołnierz ubrania co wywołało mimowolne drgnięcie. Kobieta wyciągnęła sztylet przypasany do uda, po czym powolnym krokiem ruszyła w stronę studni. Kilka uderzeń serca wystarczyło, by poznać powód braku reakcji. Samotna postać pochylająca się nad studnią nie żyła. Wyglądała jakby zasnęła, wspierając się dłońmi o kamienny murek. Chłód zakonserwował ciało, nie pozwalając by te uległo rozkładowi, dlatego niemożliwym było stwierdzenie, kiedy umarła. Było jednak jasnym, że przymierała głodem, o czym świadczyły kościste dłonie i wychudzona twarz. Kobieta miała dobre pięćdziesiąt wiosen na karku. Dalsze oględziny przerwał niezidentyfikowany huk dobiegający z jednego z domostw. Kobiety zwróciły swój wzrok w tę stronę, ale nie dojrzały żadnego ruchu. Co istotniejsze, elfka zdołała dojrzeć delikatny, niemal niewidoczny dymek unoszący się z komina. Teraz to ona czekała na polecenia, wlepiając wzrok w swą panią.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

9
((Nie wiem czy mogę opisywać zachowania w "trakcie poprzedniego posta", ale na razie tak zrobię))

Lisa spojrzała na schodzącą z konia Uritris. W pierwszej chwili nie wiedziała, co elfka chce zrobić. Kiedy wyciągnęła ona swój sztylet, jej twarz stała się blada a z jej ust wyleciała duża para, stworzona przez zimno. Kiedy jednak okazało się, że osoba przy studni to trup, złotowłosej zrobiło się lepiej, jakby cieplej, pomimo tego, że przed nią stało stare, zamarznięte ciało.
- Nie podoba mi się tutaj. Od zimna nie można od tak umrzeć, tutaj coś musiało się stać. Coś złego, bardzo złego. - powiedziała Lisa, spoglądając na drapującą się na siodło Uritris.
- To co teraz, Pani? Konie nie wytrzymają zbyt długo

Teraz w tle usłyszeć można było huk, który dobiegał z pobliskiej chaty. Elfa spojrzała na swoją Panią, a ta nie zastanawiając się ani chwili, powiedziała:
- Broń w gotowości! Nie podoba mi się to miejsce! Zbliżajmy się do tej chaty, jeżeli niczego nie znajdziemy - odwrót. Konie nie mogą nam zmarznąć.

Złotowłosa złapała za swój dwuręczny miecz, po czym dotykając nogą siodła, ruszyła powoli w stronę chaty, z której dobiegł huk. Uritris została nieco z tyłu, jednak jej mina mówiła o tym, że wolałaby stać obok złotowłosej i pomóc jej w razie potrzeby.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

10
Spoiler:
Obie kobiety ostrożnie podeszły do chaty. W czasie tej krótkiej wędrówki, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Cisza, spokój. Zupełnie jakby niedawny huk był jedynie złudzeniem. I kto wie, czy Lisa nie zrzuciłaby tego na wybryk swej wyobraźni, gdyby nie jej towarzyszka, która również go usłyszała.
Ultris miała już napięty łuk. Sztylet mógł się na nic nie zdać, jeśli wyskoczy na nie jakaś bestia z koszmarów. Tak czy inaczej, kobiety znalazły się już przy starych, drewnianych drzwiach. Wszystkie okna do siedziby były zabite deskami, co nie było raczej niczym nadzwyczajnym skoro zima trwała już dobre pół roku. Pytanie tylko, kto lub co znajduje się w środku? Było jasnym, że nikt ich tu nie powita z otwartymi ramionami.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

11
Spoiler:
Cisza. Cisza ta niepokoiła Lisę, przy czym wywoływała u niej dreszcze. Nic tak nie przeszkadza szukającemu, jak brak poszlak na miejscu. Kobieta spojrzała na elfkę, która oczekiwała rozkazów z napiętą cięciwą łuku. Złotowłosa, trzymając w ręku swój miecz, powiedziała do Uritris:
-Nie podoba mi się to. Przejdźmy dookoła budynku i sprawdźmy, czy nie ma jakiegoś innego wejścia niż te główne. Jak tego nie znajdziemy, próbujemy wejść przodem. Ale... - kobieta spojrzała na elfkę i dodała - Bądź ostrożna, Uritris...

Obie kobiety wyruszyły z przeciwnym kierunku, okrążając budynek cały czas będąc na swoich koniach. Lisa nie czuła się spokojnie. Była okropnie zdenerwowana zaistniałą sytuacją, przez co jej ciało trzęsło się niczym galaretka. Cisza i spokój, w tle słychać było tylko wiatr odbijający się o dachy budynków. Kobieta była pełna nadziei na to, że znajdzie wejście do tego domu. Wiedziała bowiem, że znajduje się tutaj pewna tajemnica.

Mam nadzieję, że zakończymy to szybko. Chcę wracać już do domu, zjeść obiad i położyć się do łóżka - pomyślała Lisa, okrążając dom.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

12
Rozdzielenie nie było najlepszym pomysłem. Przynajmniej w tak niespokojnym miejscu, gdzie na podwórzy stała skostniała babeczka. Kobiety ruszyły w przeciwnych kierunkach, chcąc czym prędzej okrążyć dom i zobaczyć, czy znajdą inne wejście. Ostrożność popłaca, jednak Lisa nie miała wyostrzonych zmysłu do tego stopnia, jak mają to w zwyczaju elfy. Ultris była po drugiej stronie domu, gdy nagle w budynku rozległo się krzątanie i wrzask.
- Teraz! - głos należał do kobiety, a sądząc po jego skrzypieniu, do dość starej. Jednak nim Lisa mogła chociażby pognać konia, z okna na górze wyskoczył rudy jegomość i uderzył swoim chudym cielskiem w jeźdźca. Widać było od razu, że sam w sobie nie miałby na tyle siły, by tego dokonać, ale tym razem grawitacja była jego sprzymierzeńcem i odziana w ciężką zbroję Lisa runęła na ziemię. Spotkanie ze zmarzniętym gruntem wypompowało z niej resztki powietrza. Chwilowe ogłuszenie nie dało jej się zorientować, że ktoś wrzeszczał. Ku jej szczęściu, był to napastnik, który w wyniku skoku, złamał swoją chudą nogę i teraz z wytrzeszczonymi gałkami ocznymi przyglądał się konsekwencjom skoku.
- Panienko! - Dobiegło gdzieś zza ściany. Słychać było ujadanie konia i wierzganie, przerywane przez przekleństwa niezidentyfikowanych osobników. Wierzchowiec Lisy pognał do przodu, zaskoczony sytuacją. Lisa powoli odzyskiwała świadomość, co pozwoliło jej na dostrzeżenie, że z budynku naprzeciwko biegnie na nią trójka wychudzonych dryblasów z widłami i siekierą. Nigdzie jednak nie było widać Ultris.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

13
Mocny upadek spowodował lekkie ogłuszenie kobiety. Nie powiedziała się ataku z zaskoczenia ludzi, którzy prawdopodobnie tutaj mieszkają. Jej serce zabiło jeszcze mocniej, niż po rozdzieleniu. Słyszała krzyki Uritris, dobiegające zza ściany, które wydawały się być okrzykiem wołającym o pomoc. Złotowłosa wstała z zimnego śniegu i spoglądając na łapiącego się za nogę napastnika, podniosła ze śniegu swój dwuręczny miecz. Spojrzała na biegnących w jej kierunku trzech, wychudzonych wojaków, którzy odziani byli w siekiery i widły. Czas jakbynagle się zatrzymał. W głowie Lisy pojawił się głos:
Czuje się tak, jak wtedy... Podczas buntu chłopów. Zginęło wtedy wiele chłopów, ktrzy walczyli po to, aby uzyskać więcej pieniędzy na swoje pola. Różnicą jest tylko to, że otrzymywali oni broń od buntowników z północy, Ale Uritris... Wpadła wtedy w zasadzkę chłopów, którzy z jakiegoś powodu zaczęli zabijać elfów z naszego oddziału. Nie pozwolę na to... Nie pozwolę na to, aby zginęła! NIE POZWOLĘ!

"Czas ponownie ruszył". Lisa zaciskając zęby, powoli zbliżała się w stronę biegnących na nią chłopów, aby przed rozpoczęciem walki wykrzyczeć:
- Przyszłam w pokoju, ale obecna sytuacja... Trzy lata temu zabiłam wielu takich jak wy! Jeżeli teraz uciekniecie, nic takiego się wam nie stanie!

Jeżeli dojdzie do jakiegokolwiek widocznego odruchu ucieczki wśród chłopów - Lisa po prostu się zatrzyma i wykrzyczy te same słowa w stronę chaty. Następnie do niej wejdzie i pierwsze co zrobi, to poprosi o oddanie w jej ręce Uritris, nadal mając w gotowości swój miecz. Następnie wytłumaczy cel, w którym tutaj przyjechała.

Jeżeli jednak chłopi uparcie będą atakować, zacznie się walka.
Głównym problemem w tej walce nie będą chłopi, którzy właśnie biegną w stronę kobiety, a ten ze złamaną nogą. Bardzo możliwe, że specjalnie zachował się w taki sposób, aby później zaatakować kobietę od tyłu. Lisa spróbuję ustawić się w taki sposób, aby mieć naszego kalekę cały czas na oku. Czas, na naszych dzielnych wojaków, którzy biegną w stronę złotowłosej.

Nie mają najlepszej broni, a co najważniejsze, nie posiadają prawie żadnej zbroi. Bardzo możliwe, że po jednym cięciu mogą po prostu umrzeć. Fakt, że zaatakowali jako pierwsi oznacza jednak, że są agresywni i zachowują się w sposób, który nienawidzę. Jeżeli coś takiego zrobili, muszą uzyskać również odpowiednią karę. Załatwię sprawę szybko. Mam nadzieję, że Uritris da sobie radę. To silna kobieta, a co najważniejsze - zna swoje sztuczki jeszcze za czasów buntowników. - pomyślała kobieta, stając w defensywnej pozycji. Pozycja ta, pozwoli na odpowiednie zareagowanie na ataki przeciwników. Jeżeli Ci zwlekać będą z atakiem na kobietę, ta po prostu powoli podchodzić będzie do nich, wymachując taktycznie mieczem w taki sposób, aby jak najbardziej zmniejszyć ich morale i chęć do walki z lepiej uzbrojonym przeciwnikiem. Jeżeli Ci będą odpowiednio przestraszeni, kobieta uderzy w taki sposób, aby jak najszybciej ich unieszkodliwić - zabić, albo zranić. Utrzymywała ona kontakt wzrokowy ze swoimi przeciwnikami. Następnie uda się w stronę domu.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

14
Kobieta zdołała ogarnąć się na czas. Świat lekko wirował, ale trzymany w ręku miecz dodawał otuchy. Przynajmniej samej Lisie, gdyż napastnicy proporcjonalnie wiele nadziei na wygraną utracili. Czego było oczekiwać, w końcu to zwykła banda chłopów. Do tego wygłodzonych i najwidoczniej zdesperowanych, skoro zaatakowali zwykłych przejezdnych. Gdy zobaczyli wirujący w powietrzu miecz, jak jeden mąż zwolnili, a potem zatrzymali z malującą się na twarzach konsternacją. W drżących dłoniach nadal trzymali uniesioną dłoń, ale żaden z nich się nie odzywał. Widać ich intelekt nie przewyższał umysłu wiewiórki i aby pogadać, trzeba będzie poczekać na kogoś kto tu dowodził. Tylko co działo się z Ultris?
Nim echa tej myśli po raz ostatni rozbrzmiały w głowie kobiety, ta usłyszała za sobą odgłos kopyt i szaleńcze rżenie. Szybkie spojrzenie w tamtą stronę pozwoliło na dostrzeżenie elfki. Nie była ranna, ale widać było, że jej kołczan uszczuplony został o kilka strzał.
- Panienko! Na bogów, nic ci nie jest. - Rzekła, zatrzymując konia tuż obok niej. Nie minęła chwila jak po drugiej stronie uliczki pojawiła się grupka składająca z pięciu osobników, z czego tylko jeden wyglądał na w miarę dobrym stanie. Trzymał w dłoni masywny młot, który niebawem z niejaką nonszalancją położył na swoim ramieniu. Druga dłoń zaopatrzona była w zbitek desek, przypominający nieduże drzwi.
- No dobra dzierlatki, wyskakujcie z kosztowności i tych puszek. - Powiedział zupełnie nie przejmując się tym co wcześniej rzekła Lisa. Może jej nie usłyszał, ale zdawał się być typem, który za nic ma wszelkie tłumaczenia i głosy rozsądku. - Jak będziecie współpracować, to puścimy was wolno i zapomnimy, że ta długoucha suka zabiła Emanuelę.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

15
Chłopi się przestraszyli... To dobra wiadomość dla Lisy, która traciła nadzieje na pokojowe rozwiązane konfliktu. Kobieta przestała wymachiwać mieczem, jednak ciągle zachowywała postawę obronną w razie niespodziewanego ataku. W tym momencie pomyślała

Prawdziwych wojowników to z nich nie będzie. To, że atakują cywili tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że są to zwyczajni bandyci.

Nagle z oddali usłyszeć można było stukanie kopyt o ośnieżone podłoże. Okazało się, że Uritris jest cała i zdrowa, jednak sądząc po jej ilości strzał, musiała stoczyć jakąś walkę. Lisa uśmiechnęła się i spoglądając na nią, powiedziała:

- Wiedziałam, że sobie poradzisz. Wierzyłam w Ciebie i Twoje umiejętności
Sielanka jednak nie trwała wiecznie, ponieważ po drugiej stronie uliczki pojawili się ludzie, którzy musieli zarządzać całym tym bałaganem. Masywny, z młotem, rzekł do kobiet, aby te oddały cały swój ekwipunek. Lisa spojrzała na masywnego mężczyznę, natomiast w jej głowie pojawił się głos:

Masywny i silny mężczyzna. Nadałby się do mojej armii, jednak jest zniszczony przez innych ludzi, przez co napada cywilów. Dokładnie tak, jak zrobili to chłopi podczas buntu. Młot i prowizoryczna tarcza... Musi być silny. Walka z nim może być ryzykowna...

Zmysły taktyczne kobiety zaczęły pracować. Sytuacja nie była zbyt idealna. Siedmiu chudych chłopów i jeden duży przed kobietami, natomiast jeden ze złamaną nogą z nią. Ucieczka jednym koniem również byłaby ryzykowna, wystawiając się na atak chłopów. Sytuacja nie jest ciekawa, trzeba było działać.

Lisa położyła pewnie nogę na śniegu i spoglądając na masywnego człowieka naprzeciwko, krzyknęła:
- "Długoucha suka"?! Sądząc po tym, że tutaj jesteście rozumiem, że ta opustoszała wioska to wasza sprawka? Okradacie niewinnych cywili, co czyni z was przestępców. Takich poszukują właśnie Ci, którzy tym królestwem zarządzają.
Lisa podeszła bliżej elfki, ciągle spoglądając na grubego. Ta szepnęła:
- Pokażmy co potrafimy. Najpierw pozbywamy się tych chłopów i unikamy bezpośredniej walki z grubym. Pamiętaj, to, że nosi młot na pewno spowalnia jego ruchy. To daje nam przewagę w tej walce. Nie daj się złapać... Wierze w twoje umiejętności. Łuk i sztylet.

Lisa ponownie stanęła w obronnej pozycji i powiedziała:
- Pokażemy Wam, co to znaczy trening na prawdziwym polu bitwy. POKAŻEMY WAM, CO TO ZNACZY SZEŚĆ LAT NA WOJNACH!!! - Lisa próbowała zmniejszyć morale swoich przeciwników dając im do rozumu, że walczą z osobą, która przez prawie sześć lat uczestniczyła w wojnach, w tym masakry chłopów, trzy lata temu.

Kobieta powoli i ostrożnie zbliżała się do chłopa ze złamaną nogą, aby wziąć go w ramach zakładnika, może to choć trochę uspokoi chłopów. Jeżeli Ci wraz z "grubym" zbliżać się będą do niej, zacznie się walka, w której priorytetem będzie wyeliminowanie zakładnika, chłopów i tymczasowe unikanie potyczki z ociężałym facetem z młotem. Walka ta postępować będzie w taki sam sposób, w jaki sposób walczyły Lisa i Uritris. Wspierać się będą zarówno z walki na bliski dystans jak i wystrzeliwaniem strzał w kierunku chłopów, którzy nie posiadają tarcz.

Jeżeli zaś, gruby będzie miał coś więcej do powiedzenia, Lisa wysłucha go, jednak ciągle trzymać będzie swojego zakładnika.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”