Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

31
Karczma nie wyglądała na bogatą i huczną. Wewnątrz panował spokój, nie było słychać żadnych okrzyków pijanych ludzi i bijatyk. Grobowa cisza... jak na polu bitwy, na którym nie ma już przeciwnika. Zachowanie Rohelca mówiło to, że wiele razy pojawiał się w tym miejscu i właściciel dobrze zna zarówno jego jak i jego ludzi. Kilka minut później, Lisa otworzyła drzwi do pokoju, gdzie spać będzie wraz z Uritris. Mały pokój, z stolikiem pośrodku. Niczym nie przypominało pokojów, które znajdowały się w jeszcze nieczynnej karczmie w dworze Sarakaron. Do pokoju weszła elfka, która kładąc przy ścianie swój łuk oznajmiła:
- No! Mogło być gorzej, prawda panienko? - jej uśmiech wywołał u złotowłosej cichy śmiech, który zagłuszony był dźwiękiem zamykanych drzwi. Lisa odwróciła się do swojej towarzyszki plecami i z uśmiechem odpowiedziała:
- Prawda, prawda! Pomożesz mi zdjąć ten pancerz, Uritris? Mam dosyć noszenia go przez cały ten czas

Elfka kiwnęła tylko głową i podeszła do swojej pani, rozpinając wszystkie zabezpieczenia, znajdujące się na tyłach pancerza, aby następnie go zdjąć. Przed oczami towarzyszki pojawiły się piękne, złote włosy, które przez dłuższy czas schowane były w płaszczu. Krótkie, chłopięce włosy współgrały z postawą Lisy i jej podejściem do życia. Jej ciało jest zgrabne, choć wysportowane, przez co jej wygląd był często obiektem żartów.

Lisa odłożyła swój miecz, stawiając go przy łóżku i usiadła na niewygodnym materacu, który zdawał się skrzypieć przy najmniejszym ruchu.
- To nie to samo co u nas w domu... Nie sądziłam, że będę musiała jeszcze raz walczyć przeciwko chłopom. Myślałam, że te zachowania u mniejszości zniknęły. Bunty, wojaczka...
W tym samym momencie do kobiety przysiadła się Uritris. Ostrożnie położyła głowę na ramieniu swojej pani. Jej długie, złote włosy opadły na ubranie Lisy, natomiast reszta zatrzymała się na ramieniu, tworząc miękką poduszkę. Elfka odpowiedziała:
- Trzeba być przygotowanym na wszystko, moja pani. Niegdyś chłopi byli po prostu biednymi ludźmi. Teraz są to zbuntowane małe armię, które zrobią wszystko, aby zawładnąć na ziemiach.
Lisa spojrzała na tulącą się do niej Uritris i ze spokojem przyjęła jej zachowanie. Najwidoczniej nie przeszkadzało jej to, że jej podwładna zapragnęła nieco bliskości ze swoją panią.
- Nie zapominajmy o tym, po co tu jesteśmy. Wyruszyłyśmy z dworu w poszukiwaniu ludzi. Teraz jesteśmy wśród nieznanych nam ludzi, którzy prowadzą nas w nieznane miejsce. Zaczynam mieć co do tej wyprawy wątpliwości - oznajmiła Lisa, dotykając lekko włosów Uritris. Ta odpowiedziała z rumieńcem na policzkach:
- Nic nie stanie się mojej Pani, póki jestem żywa. Po to jestem u Pani boku - aby chronić kogoś, kto jest dla mnie kimś więcej, niż tylko siostrą miecza.

Ręka Lisy powędrowały na policzki elfki i powoli zbliżyła swoje usta do jej czoła, aby chwilę później pocałować ją i z uśmiechem na ustach odpowiedzieć:
- Dziękuję. Nie sądziłam, że będziesz aż tak lojalna wobec mnie. Znamy się od dawna, a wiemy o sobie tak mało... Czasami marzę o tym, aby lepiej poznać każdego, z kim utrzymuję kontakty. Zwyczajny brak czasu mi na to nie pozwala...
- Mamy mnóstwo czasu, moja Pani...
Ta noc będzie długa i obfita w wspomnienia z czasów wojsk Adrianne...

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

32
Romantyczne chwile z pewnością nabrałyby intensywności, gdyby nie skrobanie myszy za ścianą i gryzące każdy odsłonięty skrawek ciała łoże. Kobiety jednak nawykły do wojaczki i nie grymasiły niczym wielkie panie. A jeśli już to z pewnością nie w tak wielkim stopniu. Mimo spartańskich warunków, okna były szczelnie zabite dechami i uszczelnione całą masą szmat, które skutecznie powstrzymywały mroźne powietrze chcące przedostać się do wnętrza.
Wśród dźwięków nocy, która nastała nadspodziewanie prędko, dało się jeszcze słyszeć stłumione dźwięki rozmów dochodzące z sąsiedniego pokoju. Słowa jednak trudno było wyłapać, nie mówiąc już o pełnych zdaniach. Zmęczenie robiło swoje, a co za tym idzie, sen otulił obie kobiety dość prędko i trzymał mocno w swych objęciach. Do czasu....
Pobudka zdecydowanie nie należała do najprzyjemniejszych. I nie chodziło tu o napaść czy zawalenie się karczmy, a o wczesną porę. Nawet drobiu nie było słychać, o ile w ogóle jakiś się ostał z powodu panującego wszędzie głodu. Ciemność zdawała się nieprzenikniona i jedynie walenie do drzwi burzyło błogi spokój panujący w pokoju.
- Za pół dzwonu wyruszamy. Zbierajcie sprzęt i schodźcie na dół. - Dało się słyszeć głos nie należący z pewnością do Roheleca. W wypowiedzi brakowało również uprzejmości czy najdrobniejszej nutki życzliwości. Dalej słychać już było tylko ciężkie kroki buciorów, gdy mężczyzna schodził po schodach.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

33
Uritris podniosła swoją głowę, słysząc walenie do drzwi. Za drzwiami usłyszała głos mężczyzny, mówiący o dalszej wędrówce w nieznane. W pomieszczeniu było już trochę chłodno a kołdra w którą wtulona była elfka nie dawała zbyt wiele. Spojrzała ona na swoje łózko i uśmiechnęła się, widząc leżącą obok niej Lisę. Złotowłosa przypomniała sobie o tym, że położyła się obok swojej Pani, narzekając na zimno, jakie nie dawało jej spać. Obie kobiety ogrzewały siebie nawzajem, co mogło wyglądać niecodziennie, jednak obie są przyzwyczajone do wspólnych drzemek w zimowe popołudnia.
- Moja pani. Pora wstać - szepnęła Uritris, nachylając się nad ucho śpiącej Lisy. Ta otworzyła oczy, ziewnęła i gwałtownie podniosła się z łóżka i bez słowa założyła na siebie zbroję, aby następnie odwrócić się do elfki i z uśmiechem na ustach powiedzieć:
- Dzień Dobry, Uritris!
Złotowłosa lekko zarumieniła się, aby później złapać za swój łuk i kołczan, założyć je na plecy i przykryć je płaszczem. W pomieszczeniu panowała niespokojna cisza, która gwałtownie przerwana została przez Lisę, która otworzyła drzwi i powiedziała:
- Będziemy musiały porozmawiać na poważnie, Uritris - drzwi zatrzasnęły się. Elfka poczuła się tak, jakby zrobiła coś złego, co spotka się z późniejszą karą. Postanowiła nie wystawiać się swojej Pani, gdyż może to pogorszyć sytuację.

Kobiety oczekiwały na przyjście tajemniczych jeźdźców, którzy mają poprowadzić kobiety do nieznanego miejsca.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

34
Ekipa niemal w pełnym składzie - brakowało jednego z jej członków - siedziała za jednym ze stolików i pałaszowała coś mające być śniadaniem. O ile szara breja, wypełniająca połowę niedużego garnka mogła uchodzić za jedzenie. Żaden z najemników nie powitał kobiet nawet spojrzeniem. Rohelec za to uśmiechnął się słabo i kiwnął im głową.
- Siadajcie jeśli macie ochotę. Dzisiejsza strawa nie należy do najzacniejszych, ale lepsze to niż jechać o pustym żołądku. Tam są talerze. - Skinieniem głowy wskazał na sąsiedni stolik. Jako, że pora była wczesna - na dworze wciąż panowały ciemności - w knajpie nie uświadczyło się żywego ducha. No może poza dwójką śpiących pod ścianą obdartusów, ale co do ich żywotności nie można było mieć pewności. Nim kobiety mogły zdecydować, trójka najemników wstała i ruszyła ku drzwiom, zabierając uprzednio cały swój ekwipunek, który leżał do tej pory przy stole.
- Jako, że mamy chwile. Może potrzebujecie jeszcze jakichś wyjaśnień? - Powiedział zaspanym głosem. Widać, że nie spał najlepiej, o czym świadczyły podkrążone oczy i smętny wyraz twarzy.
- Na zewnątrz z pewnością nie będzie za wiele okazji do rozmowy. Słyszałem, że ma być dziś wyjątkowo mroźny dzień, więc warto zakryć twarz.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

35
Lisa przetarła swoje zaspane oczy i spojrzała na uśmiechniętą i pogodną Uritris, która siadła przy stoliku, spoglądając na tutejszą strawę. Kobieta zrobiła to samo, jednak korzystając z okazji, zadała pytanie nieznajomemu.
- Nie ukrywam, że jesteśmy daleko od domu, a ja nadal zaniepokojona jestem tym, gdzie i do kogo jedziemy. Informacje jakie dostałam nie były zbyt dokładne, a nasz cel jest nadal niewiadomy. Korzystając z okazji chwili spokoju, chciałabym dowiedzieć się nieco więcej o tym, dokąd i do kogo zmierzamy.

Złotowłosa brzmiała dość poważnie, gdyż wypowiedziała powyższe słowa w swoich lekko chłopięcym, zachrypniętym głosie. Podczas kiedy Rohelec opowiadał, Lisa zabrała się za jedzenie. Elfka po skończeniu swojego jedzenia, zbliżyła się do Lisy i spoglądając na jej gładką twarz, po prostu wstała, stanęła obok swojej Pani i spokojnie czekała na zakończenie rozmowy. Najwidoczniej chciałaby z nia porozmawiać w cztery oczy.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

36
Odstawiwszy kufel i jedzenie, rozsiadł się wygodniej i wyciągnął nogi przed siebie, chowając je tym samym pod stołem.
- Mój pan, którego imienia nie mogę na razie przytoczyć, znajduje się w tej chwili w Ujściu obleganym przez parszywych zielonoskórych. Gobliny i orkowie zajeli miasto, a on sam pozostaje w potrzasku. Sytuacja jest bardzo niepewna, bo nie wiadomo czy oblegająca armia Keronu będzie w stanie szybko zapewnić i wyswobodzić mieszkańców. Dlatego potrzeba mu osoby, która zdoła go wyprowadzić na zewnątrz. - Tu mężczyzna przerwał, gdyż obok przeszedł, a raczej próbował przejść zapijaczony, zataczający się menel, który niemal otarł się o kurtę Roheleca.Ten obejrzał sięz lekkim neismakiem, po czym wznowił rozmowę, już nieco ciszej.
- Jak już wspomniałem, wedle moich informacji znał twoją matkę, darzył ją i jej umiejętności zaufaniem. Zatem wybór padł na najbliższą jej osobę. Stąd też kierujemy się na południe, bez zbędnych przystanków. Każda chwila jest na wagę złota. I to dosłownie, gdyż zostaniesz hojnie wynagrodzona za swe starania. - Westchnął, uprzednio wciągajac głęboko powietrze do płuc.
- Zaznaczono, że zadanie jest dla jednej osoby, ale szczegóły podane zostaną na miejscu. Chodzi podobno o możliwość przetransportowania cię do miasta. Czy nadal jestes zainteresowana? -
W pytaniu nie dało się wyczuć niemal żadnych emocji - jedynie czyste, profesjonalne wyrachowanie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”