Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

16
Były znowu razem i to było w tej chwili najważniejsze. Pozostawała jednak kwestia zbuntowanych chłopów, co tylko potęgowało dawne wspomnienia. Jednak czy walka z nimi miała sens? Cała banda wyglądała na zdesperowaną hołotę, która nie ma wiele do stracenia. Może to przyparci do muru chłopi, a może jak uważała Lisa, zwykli bandyci. Wątpliwości miał po chwili rozwiać dowodzący tą bandą, który postanowił jakoś skomentować wzniosłe słowa Lisy.
- Nasza sprawka?! - Wrzasnął, wściekły nie na żarty. Widać sprawa była bardziej osobista niż kobieta myślała. - Mieszkamy tu od lat! Nasi dziadowie zakładali tą osadę, a teraz głodujemy przez tę przeklętą zimę bo nikt z tych zawszonych palantów nie pomyśli o zwykłych chłopach! Niewinni cywile? Nie rozśmieszaj nas!!! - Głos odbijał się echem pośród osady i całej okolicy i niejeden mógłby go pomylić z hukiem nadciągającej lawiny. - Za tą zbroję co masz na sobie mogłabyś wyżywić kilka takich wiosek. Dodać do tego miecz i konia, a staniesz się ich właścicielką. I to nas śmiesz oskarżać?! - Wyciągnął wskazujący palec skierowany na Lisę. - To wy jesteście przestępcami pozwalając na śmierć nic nieznaczących ludzi jakimi my jesteśmy. Zmusiliście nas do tego. - W oczach zapłonął ogień. Było jasnym, że mężczyzna jest przekonany do swoich racji i nic go nie odwiedzie od tej opinii. Lisa należała do bogatszej części mieszkańców i w ich oczach należała do całej reszty szlachty.
Czasu na odpowiedź jednak nie było, bo w następnej chwili mężczyzna wrzasnął na całe gardło.
- TERAZ! - Instynktownie obie kobiety zerknęły na niego. Trwało to ułamek sekundy i już w następnej chwili gotowały się do rozpaczliwej obrony. Chłopak ze złamaną nogą zaczął coraz głośniej jęczeć i błagać by go oszczędziły, ale nie było to aż tak potrzebne. Wraz z okrzykiem, trójka chłopów ruszyła w stronę Lisy. Ta jednak usłyszała w tym samym momencie krzyk Ultris.
- Uwaga na górze! - Znowu to samo. Z pewnością mało kto by pomyślał, że fortel z oknem zostanie użyty ponownie, a jednak był to idealny punkt do ataku. Tym razem to nie człowiek z niego wypadł, a mocna sieć rybacka, która poleciała na kobiety. Elfka zgrabnie uniknęła potrzasku, jednak ciężkie opancerzenie Lisy i zmarznięte na dworze mięśnie nie pozwoliły jej na podobny manewr i niebawem znalazła się w nieciekawej sytuacji. Dodatkowe obciążenie niemal spowodowało ugięcie się kolan pod Lisą, nie mówiąc już o trudnościach z wymachiwaniem dwuręcznym mieczem. W powietrzu pomknęła strzała. Elfka nie czekała na rozwój sytuacji i niemal natychmiast wystrzeliła jedną po drugiej strzałę. Obie trafiły bezbłędnie i dwójka chłopów nacierająca na Lisę padła. Trzeci z napastników nie odważył się zrobić kolejnego kroku naprzód i po prostu rzucił broń, a następnie zaczął uciekać. Niestety, obrona Lisy odsłoniła Ultris na atak. Koń odepchnął kopytem jednego z atakujących elfkę, jednak drugi zdołał pchnąć widłami w korpus kobiety. Tu po raz kolejny długoucha popisała się kunsztem i odchyliła w siodle, unikając tym samym ciosu. Ale jak to mówią, w kupie siła i nie ważne, czy to zwykli chłopi czy zdyscyplinowana armia. Dwie inne postaci zrzuciły kobietę na ziemię i przycisnęły swoim ciężarem. Czy podróż kobiet miała się skończyć nim się w ogóle zaczęła? Mężczyzna z młotem ruszył w ich stronę, zupełnie jakby nawykł do tego typu sytuacji. Kim był nieznajomy? Można było sądzić, że ma przeszkolenie wojskowe, bo żaden chłop nie zdołałby poprowadzić tak zorganizowanego ataku.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

17
Kolejna pułapka... Popełniłam błąd, o którym mówiła mi moja matka - zlekceważyłam przeciwnika. Tak dobrze zorganizowani chłopi? Ten facet z młotem musi być kimś więcej, niż tylko chłopem. Ta siła... Taką siłę nie spotyka się na takich wioskach...

Lisa uwięziona była w sieci rybackiej, przytrzymywana przez dwóch chłopów. Cała ta sytuacja wywołała u Lisy atak wściekłości z różnych powodów, które nasuwały się do jej głowy. Kobieta próbowała wydostać się z sieci, po prostu próbując wstać, jednocześnie próbując przewrócić trzymających ją chłopów. W tym samym czasie, z widoczną złością i zirytowaniem krzyknęła:
- Jesteśmy przestępcami... JESTEŚMY PRZESTĘPCAMI?!!! To Wy pierwsi zaatakowaliście, nie my! Zapamiętajcie sobie jedno, nie jestem zwykłą szlachcianką!! Jestem osobą, która próbuje powstrzymać falę rasizmu w Keronie! Walczyłam z elfami, krasnoludami, niziołkami, a nawet z pieprzonymi orkami w jednej armii!! Nie pozwolę na to... Nazwałeś Uritris "długouchą suką"... Zapamiętajcie moje imię... Imię dowódcy najemniczej armii, która powstaje, aby rozwiązać wszystkie problemy, które trapią chłopów, mieszczan i szlachtę, która ceni sobie ludzkie życie! JESTEM LISA SARAKARON!! CÓRKA ADRIANNE!!

W tym momencie, Lisa naprężyła wszystkie swoje zimne mięśnie i jednym, szybkim ruchem, spróbowała wydostać się z pułapki, w którą się wpakowała. Jednocześnie Uritris, spoglądała na swoją panią ze zdziwieniem w oczach, jednocześnie oczekując jakiegokolwiek rozkazu z jej ust. Ten nie padł, więc Uritris zaczęła myśleć, co w takiej sytuacji zrobić.

Z jednej strony, Lisa przemówiła, dając do zrozumienia, że nie jest zwykłą szlachcianką, tylko osobą, która stara się przywrócić porządek w Keronie, zakładając najemniczą armię. Z drugiej jednak, obawiała się reakcji grubego z młotem, który powoli zmierzał w kierunku jej Pani, którą z całej siły chcę chronić. Wie o tym, że jeden nieodpowiedni ruch i śmierć spotka ich obie. Gruby posiada bowiem prowizoryczną tarczę, która może zablokować wystrzał z łuku, jeżeli jest odpowiednio dobrze zrobiona.
Co robić... Co robić... Co robić?! Moja pani... Nie, to nie może być prawda...

Uritris napięła swój łuk i wycelowała go w znajdujących się na siatce chłopów, aby chwilę potem krzyknąć:
- Jeżeli cenicie swoje życie i chcecie je zmienić, natychmiast opuście broń a nic Wam się nic nie stanie. To nie My chcemy Was okraść, tylko Wy nas!! "Wyskakujcie z żelastwa" tak?! Jeżeli będziecie walczyć i umrzecie, zostawicie swoje żony i dzieci same!! CHCECIE TEGO!?
Sytuacja była nieciekawa, choć długowłosa blondynka nadal chciała rozwiązać ten konflikt bez zabijania większości chłopów, którzy co prawda są ojcami i mężami, którzy walczą o to, aby przetrwać. Może chociaż ostatnia przemowa elfki przemówi chłopom do rozsądku... Oby...

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

18
Można było uznać, że nic ich z tej sytuacji nie wybawi. Wyglądało to tragicznie i z pewnością gdzieś w odmętach umysłu pałętał się obraz przebijanych przez widły kobiet. Jednak ku zaskoczeniu samego losu, gdy Lisa wykrzyknęła kim jest i skąd pochodzi, mężczyzna zawahał się. Na jego twarzy wymalowało się zrozumienie i niemałe zaskoczenie, gdyż otrzymał odpowiedź na dręczące go pytanie. Pytanie, które możliwe, że ocaliło życia obu kobiet.
Skąd ja znam tę twarz? Krążyło mu po głowie, a teraz wszystko stało się jasnym.
- Na bogów, to ty! Jesteś JEJ córką. Ja, to wszystko nieporo... - Nie zdążył skończyć, gdyż gdzieś dalej rozległ się wrzask.
- Woooooooojaaakiii, ucieeeeekaaaaać! - Mężczyzna spojrzał w tamtą stronę i nawet nie musiał dawać rozkazu. Wszyscy jak jeden mąż poszli w rozsypkę i pouciekali w stronę otaczającego ich lasu.
- Odnajdź mnie! - Dało się słyszeć, za uciekającym barczystym facetem. Co to miało znaczyć? Nie wiadomo. Faktem było, że obie kobiety żyły i nie licząc drobnych obtarć o obolałych pleców, były całe i zdrowe. Ultris jak przystało na bystrą dziewuchę, podbiegła szybko do Lisy i pomogła jej z zarzuconą siecią. Chwilę później już trzymała napięty łuk.
- Z deszczu pod rynnę? - spytała, zastanawiając się, czy wojacy, których przestraszyli się chłopi to ich wybawiciele czy inna grupa, która upiecze ich na rożnie. Całkiem niedaleko, za budynkami słychać już było rżenie koni i tętent kopyt. Co robić?

Spoiler:

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

19
Spoiler:
Cała sytuacja stała się dziwna. W głowie Lisy powstało zamieszanie, niezdolne przetworzyć tego, co przed chwilą usłyszała. Osoba, z którą przed chwilą walczyła, okazała się kimś, kto zna jej matkę. Zszokowana złotowłosa spoglądała na uciekających chłopów, którzy wystraszyli się stukotu kopyt nadchodzących jednostek. Coś tu nie grało i nie dawało to spokoju kobiecie.
- Uciekajmy stąd, panienko! - krzyknęła Uritris, podnosząc swoją Panią ze śniegu. 26-latka otrzęsła swoją głowę ze śniegu i nakładając swój miecz na długą pochwę, znajdującą się na jej plecach, kiwnęła twierdząco głową i obie wsiadły na konia elfki, który znajdował się nieopodal ich. Najpierw usiadła Lisa, która następnie odsunęła się nieco, aby zrobić miejsce dla elfki. Ta wskoczyła w siodło konia i... zarumieniła się. Siodło te, nie było przystosowane do dwóch osób, dlatego Lisa znajdowała się bardzo blisko jej. Złotowłosa objęła brzuch elfki i kładąc głowę na jej ramieniu.

Uritris zapędziła konia do galopu, wyruszając w stronę lasu, do którego uciekali przed chwilą chłopi. Złotowłosa szepnęła do ucha elfki:
- Znajdźmy drogę do domu, przez ten las. Ufam Twoim zmysłom, Uritris. Zaprowadź nas do domu. I wiesz co... dziękuję...
Lisa zamknęła oczy i oczekiwała momentu w którym dotrą do domu.

Po usłyszeniu słów swojej Pani, Uritris uśmiechnęła się, z dumą prowadząc konia w stronę lasu w taki sposób, aby znaleźć w nim jakąkolwiek ścieżkę, która poprowadzi ich do domu.
- Nie zawiodę panienki... Obiecuję. Muszę Pani coś wyznać, coś co może zniszczyć nasze relację. Mam nadzieję, że nie będzie mnie Pani nienawidzić... - powiedziała Uritris, spoglądając kątem oka na Lisę, która... już spała. Najwyraźniej była zmęczona całą sytuacją, która zaistniała i oddała swoje bezpieczeństwo zmysłom elfki. - Może znajdzie się chociaż Pani koń... - powiedziała do siebie elfka.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

20
Szybkie uporanie się z przeciwnościami, pozwoliło na natychmiastowy odjazd z nieprzyjacielskiej osady. Kobiety popędziły w stronę lasu, jednak sprawa nie miała być tak łatwa jak to z początku się wydawało. Wjazd do lasu nie był taki ciężki, jednak już po chwili ścieżka, która w pierwszej chwili zdawała się bez problemu pomieścić nawet dójkę konnych, stała się niemal nieprzejezdna. Ostre krzewy i gęsto rosnące drzewa nie pozwalały, by zwierzę tak duże jak koń, zdołało się przecisnąć. Elfka wciąż widziała wioskę, w której to zatrzymała się piątka jeźdźców. Nie słyszała co się tam działo, jednak jedna osoba jadąca środkiem wydała kilka rozkazów. Pozostała czwórka zbrojnych zsiadła z koni i zaczęła węszyć. W tejże chwili, Ultris zauważyła, że jeden koń jadący luzem, to ogier należący do Lisy. Mężczyźni wyglądali na zaprawionych w bojach, a ich dowódca nie wyglądał na zbója, a osobę z wyższych sfer.
Z pewnością zauważyli ciała i rannego wieśniaka, który natychmiast zaczął być przesłuchiwany. Co istotniejsze, mężczyźni zaczęli przy nim majstrować, ale krzewy utrudniały dojrzenie, czy mu pomagali, czy zamierzali dobić. Elfka musiała podjąć decyzję. Czy ryzykować przedarcie przez krzewy i wywołanie hałasu, przeczekanie zagrożenia czy może wyjście naprzeciw nieznajomym.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

21
Las okazał się ślepym zaułkiem. Sytuacja okazała się beznadziejna. Do wioski przybyli nieznajomi jeźdźcy, którzy w tym momencie przesłuchiwali jednego z kalek, który pozostał na polu bitwy. Uritris spojrzała na zmęczoną Lisę, aby następnie obudzić ją i wytłumaczyć na szybko całą sytuację. W międzyczasie złapała biegającego luzem konia Lisy.
- Nie jest ciekawie... Nie bez powodu chłopi uciekali z wioski, słysząc nadjeżdżających wojaków. Co myślisz, Uritris? - zapytała wyrwana ze snu Lisa.
- Nie wiem Panienko! Tamci mogą być niebezpieczni, ale pozostanie tutaj może okazać się katastrofalne w skutkach. Panienko, czekam na rozkazy!

Kim są Ci wojacy? Dlaczego chłopi uciekali? Dlaczego jeden z wojaków poznał Lisę? Te pytania nie były ważne, ważne były teraz czyny. Zostanie tutaj nie miało sensu - ślady na śniegu od razu ujawnią drogę, jaką przebyły kobiety. Przejście pomiędzy drzewami mogą poranić konie, a wycofanie się w stronie wioski, może być ryzykowne. Lisa wsiadła na swojego konia i spoglądając na złotowłosą elfkę stanowczo powiedziała:
- Wracamy tam! Jak szukają chłopów, mamy alibi - w końcu zabiliśmy paru ich wojaków. Dowiemy się o co im chodzi i wracamy na dworek.

Kobiety powoli powróciły do wioski.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

22
Cała piątka gdy tylko dojrzała wyłaniające się zza drzew kobiety, chwyciła za broń, która jednak nie została wyciągnięta z pochew. Wzrok mężczyzn błądził po kobietach, a następnie zerkał w stronę dowódcy tej całej bandy. Ten jako jedyny nie okazywał zdenerwowania czy zaskoczenia. W przeciwieństwie do leżącego na ziemi chuderlaka, zwijającego się z bólu.
- To łone! Panie, zbójniczki najechały na wioskę. My chcieli je przep... - Nie dokończył, gdyż urękawiczniona dłoń uderzyła go na odlew w gębę, przewracając nieszczęśnika na drugi bok. Werbalna reprymenda nie była już potrzebna. Albo po prostu nie zawracano sobie głowy głupkowatym pospólstwem.
Dowódca, mężczyzna urodziwy i szczupły, nawet nie spojrzał na rannego, a jedynie co co zwrócił się do wojowniczek, swoim wysokim, niemal kobiecym, głosem.
- Podajcie swoje imiona i powód przybycia. - Spytał wprost nie bawiąc się w ceregiele. Widać było po jego aparycji, że to mężczyzna konkretny i treściwy. Jego obstawa utworzyła przed nim półkole, broniąc do niego dostępu. Zdawało się, że mimo typków spod ciemnej gwiazdy, to cała ta ekipa nie należała do pierwszych lepszych zbójów. Właściwie to wyglądali na najemnych drabów, a ich przybycie nie należało do przypadkowych.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

23
Nie wyglądają na zwykłych wojaków. Podejrzewam najgorsze... - pomyślała Lisa, spoglądając na stojącą obok niej Uritris, która była w pełni przygotowana na ewentualny atak. Złotowłosa wzięła głęboki oddech i spoglądając z siodła na tajemniczego mężczyznę powiedziała swoim donośnym, jakby chłopięcym głosem:
- Jam jest Lisa, ta elfka obok mnie to Uritris. Przybyłyśmy tu w poszukiwaniu ludzi, którzy mieszkali w tej wiosce. Znaleźliśmy tylko tych rozbójników, ale zagrożenie minęło. - Lisa wskazała na leżące tu i ówdzie ciała chłopów, poległych podczas poprzedniej bitki. Próbowała rozwiązać sprawę przybyłych wojaków polubownie, jednak sądząc po ich reakcji, na pewno kogoś szukają. Złotowłosa wzięła kolejny wdech i z powagą w głosie powiedziała.
- Nie ukrywam, że sama jestem ciekawa, kim jesteście i co tutaj robicie. Nieczęsto spotyka się na wioskach tak dobrze uzbrojonych wojaków.

Uritris podjechała swoim koniem bliżej swojej pani i poruszała swoimi elfimi uszami, próbując usłyszeć słowa nieznanego wojownika.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

24
Mężczyzna jakby w ogóle nie zwrócić uwagi na wyjaśnienia, które nastąpiły po przedstawieniu się. Gdy poznał imię kobiety, prychnął pod nosem a na gładko ogolonej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Kiwnięciem głowy rozkazał ekipie zostawić poszkodowanego i zabrać się za konie.
- Doprawdy to zrządzenie losu. Właściwie to nie wierzę w takie rzeczy i gdyby ktoś mi to opowiedział, to wyzwałbym go od kłamców. - Zaczął, trochę niejasno, ale jak się okazało, mężczyzna miał zamiar kontynuować.
- Jestem Rohelec i przybywam tu z rozkazu swego pana, którego godność niechaj pozostanie na razie tajemnicą. Nie spodziewaliśmy się tu ciebie spotkać, pani. A przyjechaliśmy własnie, by się z tobą rozmówić i... poprosić o wykonanie zadania. - Zaakcentowana prośba mogła świadczyć, że odmowa była by wielce niewskazana, ale może to jedynie słuch płatał kobiecie figla po emocjach, które niedawno miały miejsce.
- Jest sprawa niecierpiąca zwłoki, więc jeśli nie miałyby panie nic przeciwko, to wdrożyłbym was w trakcie podróży. Z pewnością mają panie wątpliwości, jednak przekazano mi powiedzieć, że mój pan znał szanowną Adrianne Sarakaron i że zadanie, która wymaga wykonania, może zlecić tylko i wyłącznie jej córce. A więc? - Mężczyzna zamilkł, czekając na odpowiedź kobiet. Z pewnością było to dość nagłe, ale jeśli miałby złe zamiary, to z pewnością wykorzystałby okazję, by skrzywdzić je na tym odludziu, gdzie nikogo, poza bandą rozbójników się nie uświadczy.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

25
- Zna moją matkę... Co o tym sądzisz, Uritris? - szepnęła Lisa, zbliżając swojego konia do elfki. Atmosfera jakby zgęstniała, a przypadek rzekomego spotkania Rohelca ze złotowłosą był podejrzany. Pomimo tego, dziewczyna zaciekawiona była cała sytuacją. Nagle odezwała się Uritris.
- Nie wiem, panienko... Pani matka była popularna wśród wojaków i pomniejszych panów ziem, a nazwisko może być rozpoznawalne na południu. Możemy wysłuchać jego słów - szepnęła elfa, trzęsąc się z zimna.

Krótka cisza i szepty zagłuszane były przez zimny wiatr, jednak po jakimś czasie, Lisa swoim niskim głosem krzyknęła:
- Dobrze, drogi Rohelcu! Wysłucham Twoich słów. Nie bez powodu znasz moją matkę, dlatego chciałabym dowiedzieć się co to za "sprawa niecierpiąca zwłoki". Ruszamy, Uritris!
Kobiety wyruszyły, podążając w kierunku wojaków. Długoucha szepnęła swoim wysokim głosem:
- Jest strasznie zimno, Pani. Konie mogą nie wytrzymać, więc musimy się niedługo skryć w jakimś ciepłym miejscu. Dodatkowo... Dużo dzisiaj przeżyłyśmy... Czuje się, jak za czasów wojny z chłopami.
- Wojna z chłopami była okropna. Nie chcę przypominać sobie, co tam przeżyłyśmy. Dodatkowo moja matka... Może w końcu wykonamy zadanie, które sobie przysięgłyśmy, prawda?
- powiedziała Lisa, spoglądając z uśmiechem na długouchą. Ta odwzajemniła uśmiech i dumnie zbliżyła swojego konia do swojej Pani. Wiedziała bowiem, że czuje się przy niej bezpiecznie.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

26
Siarczysty mróz wydawał się być obojętny na los jego ofiar, ale w równym stopniu chłop ze złamaną stopą został zapomniany i zlekceważony. Jęczał biedaczyna pod nosem, ale wolał już nic nie mówić w obawie przed kolejnym wymierzonym ciosem. Stał się już wyłącznie rozmazanym tłem dla dalszych wydarzeń. Kobiety zgodziły się, co Rohelec skwitował skinieniem głowy i pociągnięciem za końską uzdę.
- Dobrze, zatem ruszajmy. Zatrzymamy się w najbliższej gospodzie, gdyż od dłuższego czasu błądziliśmy na tych zapomnianych przez bogów ziemiach, w poszukiwaniu was. - W głosie nie było słychać wyrzutu, co to to nie, a jedynie niepocieszenie z wszechobecnego mrozu. Jego obstawa podzieliła się w pary i zajęła pozycje na przodzie i tyłach ich kompanii. Żaden z najemników nie odzywał się ani słowem, zachowując się niewzruszenie niczym posągi. A to dziwne, gdyż dwie atrakcyjne młódki raczej powinny być obiektem niewybrednych komentarzy.
- Chociaż patrząc na krajobraz Keronu, zdawać by się mogło, że nie tylko ta zapyziała wieś została pozbawiona boskiej opatrzności. - Po tych słowach na twarzy mężczyzny pojawił się nieprzyjemny grymas, jakby coś mu dolegało. Nagle zwrócił się do Lisy. - To nie moja sprawa, ale ciekaw jestem, co też wydarzyło się w tamtej wsi?

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

27
- Szczerze mówiąc, też jestem ciekawa - odpowiedziała niskim, chłopięcym głosem Lisa, spoglądając na swoją elfią towarzyszkę, która ze strachu przed obcymi trzymała się bardzo blisko swojej pani. Złotowłosa spojrzała do tyłu i dodała:
- Ta wioska musiała mieć problemy, skoro zaatakowała przejezdnych. Bardzo możliwe, że chcieli zyskać łup z tej bitewki

Ciągle niepokoi mnie jednak ten facet z młotem... On mnie znał... Ten tutaj mnie zna... Coś musi być tu na rzeczy. Mam nadzieję jednak, że nie będę wykorzystana do jakiś politycznych zagrywek... - pomyślała wojowniczka, trzęsąc się z zimna. Nie była pewna, czy robi właściwie, jednak wiedziała, że póki ma obok siebie swoją towarzyszkę, nie będzie czuła się niebezpiecznie. W końcu to najlepsza łucznika z armii Adrianne. Kobieta miała wątpliwości co do "sprawy", jaką ma Rehelec...

Po kilku minutach drogi dziewczyna zapytała:
- Te zlecenie... Czy znałeś moją matkę, Panie? Nieczęsto spotykam ludzi, którzy od tak rozpoznają córkę Adrianne. Ktoś chcę mnie zabić, ktoś inny chcę porozmawiać...
W głosie kobiety można było usłyszeć niepewność, co do wypowiedzianych słów. W tym samym czasie, Uritris okryła się swoją płachtą, skrywając się przed mrozem.
To będzie długa rozmowa... - pomyślała kobieta.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

28
Mężczyzna znacząco pokiwał głową na odpowiedź Lisy. Nie było jednak widać, aby chciał dodać cokolwiek w tej kwestii. Możliwe, że widział już nie jedną wioskę w tarapatach, które nastały podczas tego wyjątkowo zimnego okresu. Posuwali się spokojnym, aczkolwiek nie nazbyt powolnym tempem. Nie minęła chwila, gdy temat zlecenia postanowiła pociągnąć nasza bohaterka.
- Nie znałem ani twej matki, ani ciebie pani. Pasujesz za to do rysopisu i okolic, w których mieliśmy cię odszukać. Natomiast z tego co mi wiadomo, to mój pan utrzymywał kontakty z twoją matką i to ze względu na nią rozkazano mi ciebie sprowadzić. Nie jestem jednak zobligowany do udzielenia ci jakichkolwiek szczegółów, gdyż te nie są mi znane. Mogę jedynie powiedzieć, że moim zadaniem jest doprowadzenie cię to osoby, która uchyli rąbka tajemnicy i wprowadzi cię w resztę planu. - Tu zrobił chwilową przerwę, mierząc kobietę wzrokiem jakby szacując, czy podoła zadaniu jakie ją czeka.
- Podejrzewam jednak, że nie będzie to nic prostego, gdyż nigdy nie powołano mnie do gotowości w tak szybkim tempie. A to samo w sobie oznacza, że to niebezpieczna gra. - Czyżby miał w zwyczaju spoufalać się i ostrzegać swoich klientów o takich sprawach? Nie wyglądał na takiego gościa, bo w końcu mogło to zniechęcić Lisę do działania i tym samym tajemniczy jegomość, który po nią posłał, obejdzie się smakiem. Nie, kobieta musiała mu się w jakimś stopniu spodobać.
- Ale w tej chwili są rzeczy ważne i ważniejsze. Czy potrzebujecie wypoczynku? Wolałbym unikać postojów, ale kazano mi doprowadzić cię całą i zdrową, zatem decyduj, czy zatrzymamy się w karczmie już teraz czy dacie radę dotrwać do zmroku? - Trudne pytanie. Na dworze zimno, a zapowiadało się jeszcze ładne parę godzin jazdy.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

29
Lisa usłyszała wyczerpującą wypowiedź nieznajomego, ciągle spoglądając na niego, jednocześnie przytakując za każdym razem, kiedy kończył zdanie. Niebezpieczna gra... Jej całe życie jest niebezpieczną grą, jednak "plan" o którym usłyszała złotowłosa wydawał się podejrzany. Może to dlatego, że nigdy nie sądziła o tym, że znajdzie kogoś kto będzie ją znał na tych ziemiach?
Nieznajomy zadał trudne pytanie, przerwa, czy idziemy dalej. Na zewnątrz panowała sroga zima a i konie musiały coś zjeść. Karcza wydała się miejscem, gdzie można było się ogrzać i najeść, dając też odpocząć swoim nogom. Lisa spojrzała na swoją elficką towarzyszkę. Ta tylko trzęsła się z zimna, okrywając swoje ciało kawałkiem płachty, która zwisała z jej pleców.
- Zatrzymajmy się w gospodzie! Pogoda dziś nie dopisuje, a i konie muszą odpocząć. Potem wyruszymy w dalszą drogę. - powiedziała swoim chłopięcym głosem córka Adrianne, która ciągle otrząsała swoją zbroję ze śniegu, który zbierał się przez ten czas.
- Mam tylko nadzieję, że karcza już niedaleko - pomyślała, spoglądając przed siebie.

Uritris w tym samym czasie spoglądała na nieznajomego, który prowadzi ich do nieznanego miejsca. Nigdy nie wierzyła przechodniom, dlatego ciągle przygotowana jest na ewentualne zagrożenia.

Re: [Dwór Sarakaron] Posiadłość Sarakaron

30
Można było odnieść wrażenie, że Rohelec nie był do końca zadowolony z podjętej decyzji, ale w żaden sposób nie skomentował chęci zatrzymania się w karczmie. Pokiwał jedynie głową i w milczeniu popędził nieco konia, nadając przyśpieszone tempo całej podróży.
Wiatr wzmagał się coraz mocniej, a zębiska mrozu wpijały coraz głębiej w ciało. Po gęsto opatulonych najemnikach nie było widać śladu zmęczenia czy zmarznięcia. Chociaż sopelki lodu pojawiające się na wąsach czy nosie mogły świadczyć, że nawet oni cierpią z powodu anomalii pogodowej w stopniu większym niźli chcieliby się do tego przyznać.

Ku uciesze kobiet, upragniony widok karczmy nie kazał na siebie długo czekać. Mimo że dom był niewiele więcej niż ruderą, to dla spragnionych ciepłej strawy robił za znamienity pałac. Kamienne ściany, zabite dechami okna i dym ulatniający się ze zrujnowanego komina były kuszącym widokiem. Zresztą tak jak wszystko co gwarantowało chociaż niewielką osłonę przed zimnem.
Przytępione i zmęczona Lisa nie zauważyła nawet ukradkiem wydanych poleceń przez ich dowódcę. Gdy zsiedli z koni, dwójka z najemników o nieznanych imionach chwyciła uzdy i poprowadziła konie do podupadającej stajenki.
- Nie musicie martwić się o lokum. Ze swoimi ludźmi wynajmę dwa pokoje, wy natomiast dostaniecie trzeci. - Powiedział, otwierając po chwili drewniane, wzmocnione metalowymi pasami drzwi. O dziwo, brakowało tu pijackiej wrzawy, muzyki i mieszaniny zapachów. Wnętrze wydawało się niemal puste, a nieliczni goście, którzy przesiadywali za stołami, wydawali się być zjawami nie z tego świata. Wychudzone sylwetki wpatrywały się w kufle wypełnione bliżej nieokreśloną substancją. Pojawienie się gości nie wzbudziło najmniejszego zainteresowania nawet u samego karczmarza. Rohelec wydawał się być przyzwyczajony do takiego traktowania i jak gdyby nigdy nic sam ruszył w stronę gospodarza przybytku.
- Trzy pokoje do jutra, ciepła strawa i wino. Podaj tylko jakieś szczyny, a to moi ludzie przyjdą następnym razem by z tobą pomówić. - Głos miał obojętny, chociaż dało się wyczuć delikatne podirytowanie.
- Panie mości, nie godaj tak głośno. - Powiedział z przestrachem, ściszając głos. Pochylił się do "pana" i szeptał dalej jeszcze ciszej.
- Jakby te łachudry usłyszali, że mam jeszcze jedzenie to by mnie żywcem z obdarły ze skóry. Ale w mojej rodzinie... - tu mężczyzna napotkał spojrzenie Roheleca i powstrzymał się przed opowieścią. - Tak, yyy jam zachował pyszności na przyjazd wielmożów, ale rozumisz pan. Ceny teraz... - Zamilkł po raz wtóry i tym razem uciekł, znikając w kuchni. Po chwili wybiegł z niej jakiś urwis, który zaprowadził ekipę na piętro do pokojów, gdzie miała zostać dostarczona strawa. Lokum kobiet okazało się klitką z dwoma łóżkami, stolikiem i do połowy wypaloną świeczką. Nic dodać, nic ująć. Miały przed sobą dobre 10 godzin na wypoczęcie i zwiedzanie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”