Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

46
I znowu czekało ją to samo. Powolne i ostrożne stawianie kroków. Ciągła uwaga i pilnowanie aby ona i klacz nic sobie nie zrobiły. Wszystko to co wcześniej, ale dwa razy więcej i dwa razy dłużej. W pewnym momencie obawiała się nawet że dróżka kieruje ją w całkiem innym kierunku niż planowała iść, ale w końcu do jej uszu dobiegł upragniony odgłos. Szum rzeki, który znaczył tyle że przynajmniej nie zboczyła z trasy i powoli zbliżała się do Wioski Suchoty. Jednak dopiero pół godziny później las rozrzedził się i natrafiła na jakieś budynki. Za nimi natomiast widziała rzekę, przez którą chciała się przeprawić. Tutaj nurt nie był już tak ostry i jakimś cudem mogłaby przez niego przebrnąć. Nim jednak zdecydowała się podejść bliżej, ktoś do niej podszedł. Dopiero wtedy zorientowała się że niedaleko przy stole siedziało trzech chłopaków, którzy coś jedli. Był jeszcze czwarty, który był niższy i brodaty i to właśnie on znalazł się jako pierwszy przy Nainsi.
-Ja nie po węgiel. - od razu wyjaśniła pomyłkę, po czym wskazała na drogę.
-Chciałam się przeprawić przez rzekę do Wioski Suchoty, ale niestety most jest nieprzejezdny. - Nie wiedziała co było przyczyną zniszczenia się mostu, więc nic konkretnego nie mówiła. Kto wie czy to nie ten brodacz go stworzył i mógłby się obrazić jakby dziewczyna stwierdziła że ktoś zepsuł robotę.
-Nie macie tutaj innego mostu? - Możliwe że posiadali jakieś własne przejście na drugą stronę, a może znają położenie innego mostu i pokierują nią w odpowiednim kierunku.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

47
Stary węglarz wydawał się zdziwiony zarówno wizytą kobiety, jak i wydarzeniami, o których opowiadała. Młodziki natomiast nie wyglądali nijak. Każdy tak samo brudny, nieuczesany i każdy tak samo głupio i ordynarnie wpatrujący się we wdzięki rudowłosej. A przynajmniej dwóch z nich, wszak jeden wyróżniał się pod jednym względem – nieco inteligentniejszym, wręcz podejrzliwym spojrzeniem, którym lustrował elfkę na wskroś.

Ejta, czego się lampią, jak piece niezaładowane?! Brać się za dechy i już mi. Migiem! — pogonił starszy, a zbędni obserwatorzy posłuchali, choć nie od razu, ociągając się z pierwszym krokiem w stronę magazynu tak długo jak cierpliwość starszego pozwalała — Do Suchot ci śpieszno. A po ki? Mówię ci, tam ci ledwo stoi kamień na kamieniu, a bida kurde jak stąd do Oros. Nawet za ten... Wyngiel nie kcieli mi spłacić, kagdy to ja z synami ich od Usala wybawił, kagdy mrozy były. Może to, ha, kara boska, że im ten most rozłomociło! Ostatnie drobniaki wydali by drewna nałupać na te swoje palisady, a teraz nie majo ni drewna, ni wyngla. Bo ja się z worami nie będę tam gramolił, a ostatko mi się byznes rozrósł, jak węglarza od Drwic wilki zżarły, także co mi będzie zależało na tych... Wynglotrawcach, kurde. Rade dam! — gdy tak opowiadał, za jego plecami, z jakiegoś powodu przy najbliższym kopcu, synowie upychali drewno na węgiel, korzystając z każdej okazji, by przyjrzeć się nieznajomej. Sam ojciec wyglądał, jakby dopiero w tym momencie zorientował się, że elfka pytała o drogę, nie opinię na temat wioski — Ale jak tobie trza tam iść, to ja nie wiem. Idzie do Suchot jeno ten most. Szedł, to jest. A więc albo przeskoczysz, kładkę zrobisz czy co, lub pójdziesz w busze, w góry. Tam strumień taki, że nawet syn mój najmłodszy, by buta nie zamoczył, ha! — tu zrobił przerwę na chwilę intensywnego zamyślenia — Ino z kuniem jak ty przejdziesz to ja ni wim. Ale pomysł mam, o! Ja ci łódkę tutaj pożyczę, a ty mi, o, tego zwierza dasz pod ten... Zastaw, no! Tobie się przyda, by na drugi brzeg przepłynąć, mi się przyda, by do Drwic dojechać z wynglem. Niedźwiedź syt, i jelonek cały! Co ty na to?

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

48
Wieśniaki. Ostatni typ człowieka z jakim chciałaby prowadzić jakąś mądra konwersację, a raczej próbowałaby bo nie ma co na taką przy nich liczyć. Na dodatek nie mogła zrozumieć co drugiego słowa i musiała mocno się skupiać aby chociaż ogarnąć zbliżony sens wypowiedzi. Na dodatek, typowe dla tego typu człowieka, rozciąganie wypowiedzi o nieistotne szczegóły. Z drugiej strony mają oni swoje plusy. W tych swoich bogatych wypowiedziach padają ważne informację, chociaż dla nich nieistotne. Rozchodzi się głównie o tworzenie palisady przez mieszkańców wioski, a oznacza to że coś się u nich dzieje, na przykład ataki bandytów. Jeśli gdzieś się toczą walki to są ranni, a wtedy łatwa kasa dla medyka. Czyli nie miała czasu na pójście w busz w górę rzeki, ale też nie zostawi swojego konia.
-Moja klacz nie służy do ciągnięcia naczep, więc nie ma szans na taką umowę. Plus i tak bym jej nie zostawiła, bo za dużo warta jest. - Niestety nie miała żadnego mądrego pomysłu na to jak dostać się na drugi brzeg. Nie pozostało jej chyba nic innego niż udać się w górę rzeki i spróbować przeprawić się przez jakiś brud.
- Jest jakaś prosta droga w górę rzeki, abym mogła tamtędy się przeprawić, czy pozostaje tylko chodzenie wzdłuż brzegu?

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

49
Jakże tam chceta. Ja nie nalegam.
Skomentował odrzucenie swojej propozycji przez kobietę, dając do zrozumienia, że mu wszystko jedno i węgiel będzie mógł rozwozić i bez konia. W tym czasie młodziki skończyli robotę z jednym kopcem i mieli właśnie zabrać się za drugi. Przedtem jednak jeden z nich podszedł do pieńka, w który wbity był całkiem solidny topór, i ukrócił kilka najwyraźniej zbyt długich dech paroma dobrze wymierzonymi ciosami. Po tym zostawił topór tak jak stał i wrócił do jednego ze swoich braci. Trzeci młodzieniec, ten najbardziej podejrzliwy względem elfki, natomiast udał się dalej, w stronę rzeki, gdzie w tym momencie obmywał twarz i dłonie z grubej warstwy sadzy, której zdążył się szybko nabawić, wydobywając resztki z pierwszego pieca. Dwójka chłopaków nie czekała na niego i już się zabierała do grzebania we wnętrzu drugiego kopca i wrzucaniu tam kolejnych kawałów drewna.
No możesz se zawrócić i w prawo skręcić. Do tego mostu, co go nie ma. To najdalej gdzie drogi wiodo. Jak ci tam jeszcze zagłębno, to ino z brzegiem można. Innyj drogi ni ma, co ja poradzę? Jak tam będziesz, to powiedz ino temu Szczepanowi, że ja, to jest Wacław, czeka nadal na piniondze za wyngiel.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

50
Nansi miała problem i to nie mały. Nie ma szans aby z koniec udała się w górę rzeki, jeśli nie ma tam żadnej drogi. Z drugiej strony nie zostawi konia, w zamian za jakąś łódkę, po którą zaraz mogą przepłynąć chociażby. Jedyne co jej pozostaje to cofnąć się i może udać się całkiem naokoło, czy może jednak spróbować samemu wybudować przejście przez wodę. Nie wiedząc co dalej przywiązała konia do jednego z pobliskich drzew i udała się bliżej rzeki. Musiała ocenić czy jest w pobliżu odpowiednie miejsce, gdzie oba brzegi są twarde i na podobnej wysokości. Dodatkowo szybkim rzutem oka oceniła czy drzewa są na tyle długie aby można ich było użyć. Gdyby chciała wybudować ten prowizoryczny most musiałaby go zrobić szeroki na tyle aby koń nie miał problemu z przejściem. Dodatkowo musiałaby go jakoś zabezpieczyć aby kłody nie rozjechały się. Najlepszą opcją byłaby jakaś lina, jednak nie ma szans aby to wszystko zrobiła sama. Nie mając co robić zdjęcia buty i weszła do wody. Skoro i tak jest w dupie to przynajmniej sprawdzi jak głęboka jest rzeka, bo może po prostu bez większego problemu przekroczy ją wraz z koniem.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

51
Jeśli klaczy mogło coś jeszcze bardziej w tej sytuacji przeszkadzać, to z pewnością byłoby to przywiązanie do drzewa. To też Nainsi musiała powalczyć ze stawiającym bierny opór wierzchowcem, który jednak na końcu nie miał nic do gadania ponad pełne niezadowolenia prychanie w cieniu. Kiedy elfka tak się przechodziła wzdłuż brzegu, mogła spostrzec, że znajduje się na łuku rzeki, która dalej ewidentnie skręca na wschód. Brodów jednak w okolicy nie widziała. Rzeka sama w sobie nie była bardzo głęboka, jednak w tym miejscu nie była już tym niewielkim strumykiem, i przeprawa przez nią mogłaby się skończyć o wiele gorzej niż w jej górze. To co Nainsi widziała za to, to trzech węglarzy ewidentnie nie rozumiejących jej postępowania, oraz jednego, który nie zwracał na nią uwagi, obmywając się z czarnego osadu. Drzewa były wysokie, chociaż mało które było dostatecznie grube, by nadawało się do budowy prowizorycznego mostu. W tym miejscu były to głównie brzozy, jednak głębiej w las widać było również sosny i inne drzewa liściaste.

Kiedy uzdrowicielka przyglądała się florze, zza pleców w pewnym momencie usłyszała, że jej koń zaczął parchać i wierzgać o wiele intensywniej niż to ma miejsce zazwyczaj. Zaraz po tym – skrzek spłoszonych ptaków i głośny plusk zmusił Nainsi do natychmiastowego odwrócenia wzroku. W samą porę by ujrzeć, jak jeden z synów starszego węglarza, do pół pasa w wodzie, próbuje się wyczołgać na brzeg, podczas gdy w przeciwną stronę brutalnie ciągnie go jakaś ukryta w rzece siła, wzburzając tym samym wodę i groźnie powarkując spod niej. Młodzieniec beznadziejnie próbował się złapać piasku na brzegu, krzycząc przy tym wniebogłosy, jak rżnięta świnia. Bracia i ojciec w mig rzucili wszystko, co mieli w dłoniach, i natychmiast pobiegli w jego stronę, próbując wyciągnąć go za dłonie, kiedy ta nieznana bestia rwała chłopaka za nogi w głębiny.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

52
Czyli jednak lepiej by było przeprawić się w górze rzeki niż tutaj. No niestety czeka ją ponowna przeprawa tamtą trasą, co zapewne nie spodoba się klaczy, ale jaki ma wybór? Westchnęła na tę myśl i w tym samym momencie usłyszała jak jej towarzyszka zaczyna parchać i wierzgać. Od razu odwróciła twarz w jej kierunku, ale zaraz po tym ponownie odwróciła twarz, ale tym razem w stronę rzeki. Okazało się że jeden z chłopaków próbuję wyjść na ląd, ale coś mu nie pozwala i ciągnie go pod taflę wody. Możliwe że był to jakiś potwór rzeczny, albo ryba ludojad.

Dziewczyna nie czekała na długo z reakcją. Chociaż nie posiadała w zanadrzu żadnych technik ofensywnych, to przy odpowiednim wykorzystaniu magii defensywnej powinna być w stanie uratować chłopaka. Podbiegła bliżej brzegu i wystawiła przed siebie dłonie. Pobierała wodę z rzeki więc nie było z tym większego problemu. Następnym ruchem było wystrzelenie wodnej soczewki w kierunku nieznanej istoty, która próbowała porwać chłopaka.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

53
Elfka w biegu, jednym płynnym ruchem, uchwyciła swoją magią ekwiwalent dużej bali wody i zmusiła go do posłuszeństwa i uformowania sporej rozmiarów wodnej tarczy. W tym czasie rodzina atakowanego chłopaka rzuciła się na pomoc, ignorując lub nie dostrzegając poczynania magini. Wzięli we trójkę młodego za ramiona, barki i ciągnęli do siebie z taką siłą, jaką tylko mogli z siebie wykrzesać, lecz to nie wystarczało. Nawet przez zakrzywiony obraz zza wodnej soczewki Nainsi widziała jak beznadziejne były ich zmagania ze stworem, który spokojnie był w stanie zrównoważyć siłą trójkę chłopa. Nie widząc innego wyjścia, elfka postanowiła cisnąć swoje zaklęcie w stronę potwora. Jednym, zdecydowanym gestem posłała ją przed siebie, by po chwili usłyszeć głośny huk jej tarczy, rozpraszającej się na tafli wody, która to niewątpliwie zaabsorbowała większość energii przeznaczonej na ukrywającego się pod nią stwora. I tak też sugerowały jego nieustępliwe szarpnięcia, niewzruszone działaniami Nainsi, które nie tylko ciągnęły chłopaka wgłąb rzeki, ale również rwały bezlitośnie skórę na jego nogach, co dodatkowo owiło go w karmazynowej chmurze. A to dodatkowo utrudniło identyfikację tego stworzenia, a także ewentualne trafienie go w miejsca witalne, gdyby tylko elfka miała w pobliżu jakąś broń.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

54
Przybywamy stąd: http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=75 ... 572#p39572

Podróż nie trwała długo bo i zajazd nie stał daleko.

Dom co ciekawe nie wyróżniał się kompletnie niczym od sąsiednich. Zwykłe proste domostwo miało niewielkie podwórze, zagrodę dla zwierząt i inne standardowe elementy wiejskiego obejścia. Miejsca przeznaczone dla trzody stały puste co w przypadku wykonywanego przez Abrahama zawodu nie było niczym niezwykłym a na podwórzu stał czarny wóz. Para koni stanowiąc widoczny komplet z pojazdem stała tuż obok w niewielkim, wolno stojącym boksie.

Na prawo od wejścia zobaczyć mogłaś wąskie zejście do skrytej mrokiem piwnicy. Drzwi były otwarte ale w środku nie było widać niczego. Bodźce wzrokowe nie były jednak Twoim jedynym zmysłem a za pomocą pozostałych odbierałaś całkiem sporo informacji. Po pierwsze ze środka wylatywało chłodne powietrze. Po drugie powietrze to zalatywało lekko zapachem charakterystycznym i oznaczającym nic innego jak tylko świeże zwłoki. Po trzecie z wnętrza dobiegało ciche, pogodne gwizdanie.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

55
Ostatni przystanek przed wylądowaniem w grobie nie był tak daleko od karczmy jak się początkowo spodziewała. Wprost przeciwnie. Był dość blisko co ją zdziwiło. Nie spodziewała się, że ludzie pozwolą na obecność grabarza i jego miejsca pracy w tak uświęconym miejscu jakim była gospoda - A więc w najważniejszym miejscu na całej wsi. Nic jej jednak do tego. Przynajmniej miała blisko i nie musiała tracić czasu na bezowocne podróżowanie.

Gretel rozejrzała się, jak gdyby nie będąc pewna co zrobić. Dom zdawał się być pusty, ale podeszła do głównych drzwi i zapukała. Cisza... Przez chwilę stała przed głównymi drzwiami nim poczęła obchodzić dom z jednej strony i nie natknęła się na zejście do piwnicy. Chłodne powietrze, zapach świeżego, ale już martwego ciała i ... pogwizdywanie!? Nie wiedziała czemu ją to tak zdziwiło. Choć Abrahama znała tylko kilka minut, to jakoś dziwnie jej to pasowało do tego Szpadla. Postąpiła ostrożnie po schodach do piwnicy. Nie chciała jednak przestraszyć grabarza. W końcu miał w zwyczaju nosić przy sobie kuszę z trupim jadem, prawda...?
- Halo? Abraham? - Powiedziała nieco głośniej niż zazwyczaj. - To twoja nowa znajoma, przyszłam obejrzeć trumienki i ciało... - Pchnęła drzwi do piwnicy i rozejrzała się ostrożnie. Chwilę minęło nim oczy przyzwyczaiły się do tutejszego półmroku.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

56
Pomieszczenie w którym się znalazłaś było ciemne i zaskakująco obszerne jak na piwnicę. Przez panujący tam mrok ciężko było oszacować dokładne wymiary ale mogłaś mieć pewność, że piwnica w swoim wymaże wykracza poza fundamenty stojącego nad nią domu. Poza tym przy przeciwległym jej krańcu stały zamknięte drzwi z ciemnego drewna. Dookoła Ciebie leżały stosy różnorakich desek i kawałków drewna a o ściany opartych było kilka trumien w różnych rozmiarach. Na środku pomieszczenia, przy szerokim, solidnym stole siedział Abraham skręcając trumnę. Jego dzieło było już bliskie ukończeniu. Brakowało właściwie tylko jednej deski nad głową petenta i wieka. Wewnątrz pojemnika leżały zwłoki w raczej kiepskim stanie. Co prawda widać było, że grabarz włożył w nie całkiem sporo pracy zszywając, wypychając i naprawiając co tylko było możliwe do naprawienia aby trup wyglądał w miarę znośnie ale niektórych rzeczy zwyczajnie nie dało się zamaskować. Ślady po szyciu ciągnęły się właściwie przez całą szerokość brzucha martwego i sądząc po ich rozmiarach oraz rozstawie pomiędzy nimi dorwało go coś naprawdę dużego. W ciele brakowało również połowy twarzy. Miejsce w którym powinna się ona znajdować skrywał kawałek czarnego materiału nienaturalnie zapadnięty wgłąb czaszki. Obok samej trumny na blacie leżały ludzkie wnętrzności rzucone na niewielką kupkę bez ładu ani składu. Rozszarpane jelita plątały się w jedną krwawą miazgę z uszkodzonym żołądkiem i wątrobą. Mimo tego ciało z zewnątrz nie sprawiało wrażenia jak gdyby brakowało w nim czegoś poza twarzą. Słysząc Twój głos Abracham podniósł głowę i uśmiechnął się serdecznie wstając aby Cię przywitać. - Ah miło, że zdecydowałaś się jednak odwiedzić moją skromną pracownię. Trumienki powiadasz? Cóż. Obecnie nie mam chyba żadnej w Twoim rozmiarze. Ta na upartego mogła by pasować. Jest odrobinę za duża ale... eghm. Wybacz zawodowe prawda nawyki i troszeczkę mnie poniosło. Które ciało Cię interesuje? Ten tutaj to syn wójta z wczoraj. Głębiej mam jeszcze dwójkę a reszta jest już zakopana. - Tłumaczył swobodnie jak gdyby rozmowa tyczyła się najzwyklejszej w świecie, najbardziej prozaicznej rzeczy typu zakup nowego pługu albo garnków. Równocześnie wskazywał kolejne wspominane tematy kończąc na zamkniętych drzwiach, które zauważyłaś wcześniej.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

57
- Wybacz, że nie uściskam ci ręki... - Powiedziała pół żartem-pół serio. W końcu dopiero co babrał się we flakach i trupie. Zaś na jego uwagę o trumienkach i zawodowym zboczeniu tylko machnęła ręką. Była tu w końcu z tego samego powodu, co też zaraz mu powiedziała. - Wójt jest zrozpaczony stratą syna, nie ma co mu się dziwić... Dlatego też, wiedziona własną, zawodową ciekawością i zboczeniem, a także wizją zapłaty przyszłam do ciebie... Co my tu mamy? - Podeszła do trumny i przyjrzała się z zainteresowaniem trupowi.

- Ouch... Paskudnie to wygląda. - Odkrywczo i inteligentnie zauważyła. - A raczej wyglądało... Przynajmniej jak mnie coś dorwie, to znajdę się w dobrych rękach. Nie żeby wtedy miało to dla mnie jakieś znaczenie... Hmm. Kilka długich rozcięć brzucha wzdłuż płaszczyzny poziomej... Szeroki rozstaw... - Zerknęła na kupkę poskręcanych narządów wewnętrznych, które zostały wyjęte z ciała denata. - I głębokie. Musiały to być chyba pazury... Inaczej rany nie ciągnęłyby się przez niemal całą długość brzucha. - Przyjrzała się bliżej jak gdyby szukając potwierdzenia, że to były pazury, bardzo ostre pazury. Kły pozostawiłyby raczej nieregularne, głębokie wgłębienia. Potem przyjrzała się jego twarzy, choć z tego niewiele mogła wyczytać. - Coś mu wyrwało twarz? Obgryzło? Hmm... Nie licząc tych ran, które tu widzę... Coś jeszcze się mu stało? Wiesz co mogło być główną przyczyną zgonu? Nie wiem... Skręcony kark? Czy raczej wyrwanie kawałka twarzy?

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

58
Abraham słysząc Twoje pytania poskrobał się po tyle głowy z głupawym uśmiechem. - Ciśnie mi się na usta stwierdzenie, że coś wyżarło biedakowi wnętrzności ale nie mogę być pewien bo narządy wycięto dosyć profesjonalnie. Dokładnie wycięto, w jego wnętrzu były ślady po cięciach czymś znacznie bardziej precyzyjnym niż sugerują ślady na brzuchu. - Odpowiedział widocznie skonsternowany sytuacją. - Pierwszy raz mamy tu taką akcję. Pozostałe ciała znajdowałem po prostu martwe i w części zeżarte. Temu natomiast brakowało tylko serca i płuc. No i kawałka mózgu ale ten wypłynął po prostu przez dziury w głowie. - Wyjaśniał podnosząc głowę petenta tak, żebyś mogła zobaczyć tył czaszki a na nim kilka pęknięć i głębokich dziurek.

Grabarz zmęczonym gestem puścił trupa, który posłusznie zaległ w swojej trumnie i przeciągnął się strzelając całym kręgosłupem. - Ahh mam dosyć. Pracuje przy nim już cały dzień. Pora na przerwę. Masz może ochotę na kubeczek ciepłej mięty? Za chwilę wrócę. - Zapytał uprzejmie wskazując otwartą dłonią na sufit piwnicy i ruszając do wyjścia. Rzeczywiście proces nie zabrał mu długo bo po zaledwie jednym pacierzu wrócił z dwoma kubkami gorącej, parującej wody z jakimiś liśćmi w środku. - Bardzo smaczne i pozwala odprężyć się w pracy. - Zareklamował proponując Ci napój. Właściwie nie zaczekał wcześniej żeby dowiedzieć się czy w ogóle chcesz się z nim napić.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

59
- Hę? Wycięte? - Powiedziała zdziwiona na stwierdzenie Abrahama i popatrzyła się z zainteresowaniem na wnętrzności denata, które zostały wyciągnięte z brzucha. Cóż, tak poskręcane i zmasakrowane nie stanowiły interesującego tropu, ale... Serce i płuca. Zasadniczo nie wiedziała komu mogłyby być potrzebne, ale miała bardzo złe przeczucia, że sytuacja w Suchotach była zdecydowanie bardziej skomplikowana niż się jej początkowo zdawało. Zastanawiając się nad tym wszystkim, nie zwróciła uwagi kiedy Abraham wyszedł ani kiedy wrócił. Dopiero jego szturchnięcie ją wybudziło z analitycznego letargu i z uśmiechem przyjęła kubek mięty. - Jeśli mam być szczera, to nie spotkałam się z tym, żeby dzikie bestie lub inne potwory wycinały organy wewnętrzne. Choćby dlatego, że brakuje im zdolności manualnych... - Zauważyła. - Z drugiej strony brzuch z pewnością nie został potraktowany zwyczajnym nożem. Rana jest zbyt nieregularna. Cięcie w takim wypadku powinno być zdecydowanie bardziej płynne... Teraz to wygląda tak jakby ktoś przywalił mu w łeb czekanem lub buzdyganem, rozerwał mu brzuch, wypruł flaki i wydobył serce i płuca. Albo ktoś znalazł jego ciało po ataku bestii i zdecydował w nim pogrzebać. - Spojrzała się na grabarza. - Ale jak sam zauważyłeś, pozostałe ciała zostały chociaż nadgryzione przez bestie, czego tutaj trudno doświadczyć.

- Co z pozostałymi ciałami? Mówiłeś, że masz jeszcze dwa. Chętnie bym je porównała.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

60
Utrudzony swą szlachetną – choć pogardzaną – profesją, Abraham oparł się o stół, na którym leżało sztywne, martwe ciało wójtowego syna. Gdy Gretel snuła swe przypuszczenia, grabarz nonszalancko i ze smakiem siorbał miętowy napar, nastawiając uprzejmie uszu i od czasu do czasu zerkając na obiekt analizy. Zupełnie nie przeszkadzał mu ani zapach, ani widok, ba!, wyglądał wręcz na... zafascynowanego? Gdy dziewczyna zapytała o pozostałe ciała, drgnął lekko – jakby wyrwany z zamyślenia – i odruchowo zerknął na ciemne, drewniane drzwi w przeciwległej ścianie piwnicy.

A tak, tak – podjął ożywiony, wlewając sobie do gardła ostatni łyk napoju i z impetem odstawiając kubek na stół „operacyjny”. – Proszę uprzejmie, zapraszam – rzekł, podchodząc do ciemniejącego w ścianie prostokąta. – Choć – zawahał się nagle, zatrzymując w pół kroku – uprzedzić muszę, że widok jest... znacznie bardziej, hmm, ermm, jakby to rzec... groteskowy – zakończył z sapnięciem. – Jedno z ciał pasuje do dotychczasowego modus operandi, lecz drugie – podjął znów, zerkając na Gretel, jakby chcąc upewnić się, że to śliczne dziewczę naprawdę ma życzenie oglądać takie makabreski – to zupełnie inna para kamaszy. No, ale nie ma co gadać po próżnicy – uznał najwyraźniej, że nie jego sprawa, jeśli Gretel chce mieć koszmary, a poza tym na tym zadupiu tak rzadko trafiał się rozmówca na poziomie, że grzechem było nie skorzystać. – Proszę, panienko Gretel, zapraszam – odsunął ciężkie skrzydło, zza którego buchnęło lodowym powiewem. – Oto... poczekalnia!

Oczom Gretel ukazała się wnęka wykuta w litej skale, z której emanował słaby, niebieskawy poblask. Nieregularne ściany pokrywała gruba warstwa szronu, a gdy weszliście, zamykając za sobą drzwi, z waszych ust zaczęły unosić się obłoczki pary. Pomieszczenie było niewielkie w porównaniu z właściwą piwnicą, lecz wystarczające na ciała czterech dorosłych osób. Kamienne katafalki ustawione były po dwa na przeciwległych ścianach koślawego kwadratu sali. Niebieskawa poświata okazała się być sprawką jakichś fosforyzujących żyjątek, którymi upstrzone było sklepienie. Wyglądałoby to wręcz bajkowo, gdyby nie trupy, które grabarz usłużnie doświetlił właśnie lampą naftową.

Tuż obok siebie, na sąsiadujących marach, leżały dwa ciała – mężczyzny i kobiety – niczym połączone pośmiertnym węzłem małżeńskim. Z miejsca tuż przy drzwiach, gdzie stała, Gretel dostrzec mogła jedynie ogólny zarys „sytuacji”. Jedno z ciał, to kobiece, nie miało głowy. Mężczyźnie natomiast brakowało całej dolnej połowy ciała.

No – westchnął grabarz – tak to wygląda. On to niejaki Caleb, syn Starego Norena, poprzedniej ofiary, o której raczył wspomnieć nasz zacny karczmarz. A ona – zawahał się, w jego głosie pobrzmiewała nuta smutku – cóż, trudno stwierdzić... jak widać. Jednak z braku reakcji miejscowych na wieść o śmierci młodej dziewczyny, można przyjąć za pewnik, że nie była lubiana. A skoro tak, pasuje tu tylko jedna osoba. Sylia, lokalna guślarka.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”