Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

61
Snując swoje przypuszczenia pomału dopijała herbatkę miętową aż w końcu doszła do jako takich wniosków. Wątpiła, że coś więcej zdoła wyciągnąć ze znajdujących się tutaj ciała, nie pozostawało więc nic innego jak ruszyć dalej. Wzięła ostatni, nieco większy łyk i w ślad za Abrahamem odłożyła kubek na stół.
- Daj spokój... - Machnęła ręką. - Wątpię, że masz coś gorszego od tego co dopiero widziałam. Choć za nim zobaczyłam ciało, to włożyłeś w nie mnóstwo pracy. Prowadź, jakoś zniosę widok kolejnych ciał.

Ruszyła za Abrahamem i natychmiast się nieco skuliła i założyła ręce na piersi. Uhu, było tu zdecydowanie bardziej chłodno niż w poprzednim pomieszczeniu. Ciekawe jak to możliwe...? Gretel nie zaprzątała sobie jednak tym aż tak bardzo głowy, gdyż tutejsze nienaturalne światło było takie... Dziwne. Fascynujące wręcz. Zapatrzyła się na nie dłuższą chwilę z szeroko otwartymi oczami i lekko uchylonymi ustami w zdziwieniu. Wyglądała jak małe dziecko, które doczekało się pierwszego śniegu i przez moment tak się właśnie czuła.
- Oh. - Wyrwało się tylko z jej ust. Zaraz jednak jej spojrzenie padło na dwa kolejne ciała. - OH. Nie zauważyłam ich początkowo. To o nich mówiłeś? Nie wyglądają tak źle... Jak na umrzyków. - Przypatrzyła się im uważniej z zajmowanej pozycji. Było w nich coś... Dziwnego. Na swój sposób... romantycznego. O ile można było coś takiego powiedzieć o dwóch trupach pozbawionych kończyn i głowy. Gratel potrząsnęła głową. Skąd się nagle wzięło jej na jakieś sentymenty lub romantyczne uniesienia? Podeszła do ciała zielarki z uwagą. - Gdy dzieje się coś dziwnego i niewytłumaczalnego, to ludzie zwykle szukają obiektu, na którym mogą wyładować swój gniew - dziwaków wszelkiego rodzaju. Guślarka, grabarz, kobieta ubrana po męsku, którą fascynują ciała zmarłych i potwory... - Pochyliła się nad miejscem, w którym powinna być głowa i przyjrzała się uważnie ranie. Jeżeli została zabita w wyniku jakiegoś linczu, to z pewnością rana byłaby gładsza - Jak od cięcia topora lub miecza. Bestia, bądź co bądź wielka, zostwiłaby poszarpane brzegi i liczne ślady. Zaraz potem ruszyła do drugiego ciała by dokonać podobnej inspekcji - choć wątpiła, że w jego przypadku rany byłyby gładkie. Ludzie nie zabijali przez ucinanie nóg. - Mają jeszcze jakieś rany? - Zapytała się przechodząc z inspekcji głównych obrażeń do poszukiwania mniejszych ran, które nie rzucały się aż tak bardzo w oczy.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

62
W rzeczy samej — mruknął grabarz — może więc powinna panienka przemyśleć czy warto mieszać się w to wszystko... nawet za złoto, które oferuje wójt. Jeśli sprawy pójdą źle, będziesz pierwsza w kolejce do linczu — urwał, jakby zasmucony, lecz zaraz wrócił mu kpiarski nastrój — bo mnie na pewno nie ruszą. Mam ja sposoby na rozemocjonowaną tłuszczę wieśniaczą. — Zarechotał głupawo bardziej do siebie, niż do Gretel, ale zmitygował się wreszcie i wrócił do martwego sedna ich sprawy, odpowiadając dość okrężnie na zadane pytanie.

Cóż, jeśli chodzi o niewiastę — odchrząknął, przekazując lampę dziewczynie, by mogła przyświecić sobie tam, gdzie chciała — nie stwierdziłem w kwestii ran nic ponad obciętą, z chirurgiczną precyzją, głowę. — Długim, kościstym palcem wskazał czystą linię cięcia. — Sądzę, że można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że została zdekapitowana tym samym, bądź bardzo podobnym do tego, którym wycięto narządy wójtowego syna, narzędziem. I niewątpliwie to właśnie było przyczyną śmierci. — Umilkł na chwilę, jakby ważąc słowa. — Aczkolwiek jest coś jeszcze... Coś, co zupełnie tu nie pasuje i nie ma żadnego sensu. Otóż — tu wskazał jakby na całość sylwetki martwej kobiety — nie było w niej ani kropli krwi. Zero. Widzisz jaka jest blada? Nie sina. Po prostu blada. Niemal przezroczysta. Nie mam pojęcia co jej się przytrafiło, bo nie ma żadnych śladów, wskazujących na metodę spuszczenia tylu litrów posoki. I z tego co wiem, nie było też żadnej krwi tam, gdzie ją znaleziono. — Ewidentnie się zafrasował. Widać było, że sam biedził się nad tą kwestią już nie raz i nie znajdował satysfakcjonującego wyjaśnienia. Gdy tak dumał, jeden Hyurin wie nad czym, Gretel miała chwilę, by przyjrzeć się denatce we własnym zakresie.

Rzeczywiście, słowa grabarza w dużej mierze zgadzały się ze stanem faktycznym, lecz bystre oko łowczyni dojrzało kilka drobnych – być może nieistotnych, lecz jednak obecnych – szczegółów. Perfekcyjne cięcie i brak krwi sugerowały podwieszenie ofiary za nogi w dół, by jucha mogła swobodnie spłynąć, lecz istotnie brak było na kostkach jakichkolwiek, potwierdzających to śladów. Na robotę wampira również to nie wyglądało, bo ani na szyi, ani nigdzie indziej nie dostrzegła charakterystycznych punkcików, które tak dobrze znała. Gdy jednak Gretel już niemal porzuciła nadzieję, że znajdzie cokolwiek, wodząc wzrokiem po szczupłym ciele o wąskich biodrach i małych piersiach, jej wzrok przyciągnęły kolana martwej dziewczyny. Widniały na nich otarcia, jakby długo klęczała, albo się wywróciła. To kazało łowczyni zerknąć na dłonie denatki. I choć ich wnętrza okazały się być czyściutkie, to jednak na grzbietach widniały maleńkie półksiężycowate wgłębienia, po pięć na każdej dłoni, umiejscowione mniej więcej w podobnych odległościach. Przyglądając się wnikliwiej, mogła Gretel dostrzec, iż są to niewielkie ranki, odpowiadające paznokciom dziewczyny, pod którymi zresztą miała trochę ziemi i naskórka – ani chybi – pochodzącego właśnie z półksiężyców na grzbietach dłoni. Ranki i otarcia wyglądały na świeże.
Obrazek

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

63
- Raczej nie tym samym narzędziem... - Powiedziała z uwagą przyglądając się cięciu na szyi, przyjmując przy tym z wdzięcznością światło od Abrahama. - Widziałeś kiedyś egzekucję Abrahamie? Jeśli człowiek z gminu ma szczęście, to zostanie ścięty toporem. W innym wypadku dostanie stryczek lub całą masę atrakcji. Oczywiście w zależności od popełnionego czynu. Miecz jest zarezerwowany dla szlachetnie urodzonych, a i to za zdradę. Nie sądzę żeby ktoś grzebał w brzuchu denata przy pomocy topora lub ogromnego miecza. Prędzej ostry nóż... Sztylet? Albo jakieś narzędzie chirurgiczne... Nie znam się na medycynie. Ale musiało to być raczej coś małego. Tu cięcie wykonano sprawnie, musiał to być porządny oręż, a jeśli osoba znała się na swoim fachu, to... - Gretel poświeciła przy szyi, sprawdzając czy cięcie wykonano między idealnie między dwoma kręgami szyjnymi. Jeśli tak, to oznaczało, że mieli tu jakiegoś eksperta w dziedzinie wykonywania egzekucji i anatomii. Sprawdzając stan jej kręgosłupa w odcinku szyjnym Gretel dalej słuchała Abrahama, ale gdy usłyszała o braku krwi widocznie się zainteresowała, ale i przestraszyła. Jeśli coś wiedziała o braku krwi, to że wampiry miały sposoby by spuszczać ją z ciała. Momentalnie wyprostowała się nad ciałem i rozejrzała się po komnacie, jak gdyby spodziewając się, że jeden z tych potworów czai się tuż za nimi. Jednak nikogo prócz nich, a także ciał, nie było.

- Tak, to... To wszystko bardzo dziwne. - Powiedziała niepewnie, wciąż starając się dojść jako tako do ładu. Czyżby wampir? Ale jakie było prawdopodobieństwo, że mógł to być wampir? Przecież da się i inaczej spuszczać krew. Gretel zaczęła dokładniejsze oględziny ciała żeby wykluczyć ten koszmarny scenariusz. I rzeczywiście, po dłuższej chwili nie znalazła niczego interesującego - Żadnych śladów po wampirze, a także bardziej konwencjonalnych metod upuszczania krwi, jak choćby podwieszenie. Zresztą nie spodziewała się tego znaleźć, w końcu miejsce śmierci kobiety było czyste, bez śladów krwi. Ktoś miałby zadać sobie trud by zatrzeć ślady kiedy w okolicy grasuje bestia mordująca ludzi? - Nic mi tu nie pasuje...

Potoczyła bezradnie wzrokiem po ciele kobiety. Wszystko tu było jakieś dziwne. Od miesięcy wędrowała z miejsca na miejsce i szukała potworów, wszystko było bardzo proste - Od razu wiedziała z czym ma do czynienia, głównie dzięki miejscowym, ale tutaj? Tutaj sprawa wyglądała dziwnie. Nie wiedziała jaki potwór tu grasuje, albo też czy potworem jest? Miała wrażenie, że ma do czynienia z człowiekiem albo przynajmniej część roboty była przez niego wykonywana. Innej możliwości nie było, a to oznaczało znaczne większe niebezpieczeństwo. Człowiek myślał, planował, a ten tutaj ewidentnie wiedział jak posługiwać się ostrzem. Nagle wzrok Gretel spoczął na kolanach dziewczyny - obtarcia. Uniosła brwi do góry i popatrzyła się na jej dłonie.
- Co my tu mamy... - Przyjrzała się bliżej. - A to, jak myślisz? Ziemia i skóra pod paznokciami, tak samo ranki na grzbietach dłoni. Jak gdyby się zawzięcie drapała... Albo ktoś ją za nie trzymał... Obtarcia na kolanach wskazują, że musiała klęczeć lub upadła. Biorąc pod uwagę precyzyjne cięcie w obrębie szyi, zakładam, że doszło do drugiej sytuacji - Uciekała, potknęła się, obtarła kolana... Pod paznokciami mamy ziemię. Gdzie ją znaleziono?

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

64
Jeśli to w ogóle była egzekucja — mruknął Abraham pod nosem. Gdy Gretel zajęta była oględzinami i dedukcją, grabarz zapatrzył się w trupa kobiety, jakby samym spojrzeniem chciał przywrócić go do życia. Drgające światło lampy podkreślało ostre rysy twarzy grabarza, upodabniając mężczyznę do jakiejś mary nocnej, co niebieskawy poblask z sufitu jeszcze potęgował. Z upiornego zawieszenia wyrwał Abrahama głos łowczyni. Czyżby dostrzegła coś więcej niż jego wprawne oko makijażysty trupów?

Znaleziono ją za wsią, nieopodal starych, zalanych wodą chat między dwoma pagórkami — odpowiedział. — W rzeczy samej... — mruknął, oglądając dłonie i paznokcie ofiary. — Cóż, mogło tak być, jak panienka mówi, choć ziemia za paznokciami dla kogoś, kto trudni się zielarstwem, to żadna sensacja, jak zresztą dla większości mieszkańców wsi... Ale te ranki... To wygląda bardziej jakby żarliwie się modliła, zaciskając dłonie o, tak — tutaj zaprezentował złożenie rąk i parę razy silnie ucisnął paznokciami skórę. — Widzi panienka? Dokładnie takie same ślady. Albo bóstwo, do którego zanosiła modły było wyjątkowo wymagające, albo błagała o litość. — Abraham przesunął się w stronę kolan denatki. — To by pasowało do tych otarć, choć równie dobrze mogła mieć za sobą, prawda, długie szorowanie podłogi, hehe... — Głupawy i zupełnie nie na miejscu rechot grabarza przeciął zimne, smrodliwe powietrze „poczekalni”.

Zaraz, zaraz – smrodliwe?

Gretel pociągnęła nosem raz i drugi. Coś tu ewidentnie cuchnęło. Wcześniej nie zwróciła na to uwagi, ale wnętrze wypełniał ohydny miazmat. Choć niska temperatura nie pozwalała mu kwitnąć tu i falować, wciąż był wyczuwalny – mieszanina siarki i zepsutej krwi.
Obrazek

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

65
Faktycznie, Abraham miał rację. Kobieta mogła się żarliwie modlić lub błagać o życie. Albo i jedno i drugie. W każdym razie cięcie wokół szyi podpowiadało jej, że była to robota człowieka - istoty, która okrucieństwu potrafi dorównać nawet największym potworom, tym straszniejszy, że ból zadawać może w przemyślany sposób i w celu osiągnięcia chorej satysfakcji.
- Rzeczywiście, mogła szorować podłogę... - Mruknęła. - Jeżeli teren wokół chat jest podmokły, a ostatnimi czasy nie było zmiany pogody, to może wciąż są tam ślady. Moja lista obiektów do odwiedzenia się przedłuża. Coś w tym wszystkim mi śmierdzi... - Podniosła wzrok na Abrahama i momentalnie zatkała sobie nos. - Cholera, dosłownie. Kfu. Co to jest!? - Potoczyła wzrokiem po poczekalni. - Przecież gdyby waliło tu tak od początku, to bym poczuła.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

66
Abraham spojrzał na Gretel obrażony, lecz zaraz jakby coś sobie uprzytomnił i foch z twarzy zniknął, a mężczyzna wskazał gestem na ciało niejakiego Caleba. A przynajmniej to, co z niego zostało, bowiem nogi urwane miał razem z dupą, a wzdłuż krępego korpusu spoczywały napięte jak postronki kończymy z zaciśniętymi w rigor mortis pięściami.

To on... — mruknął grabarz zniesmaczony. — Próbowałem wszystkich swoich sztuczek, nawet sekretnej mieszanki z goździków, werb... — zatknął się nagle, uświadomiwszy sobie, że oto zdradza tajemnice swego fachu. — No, sekretnej. Diablo skutecznej w każdym razie, aż natrafiłem na tego delikwenta. — Ton Abrahama jasno wskazywał, iż czuje się urażony do żywego niewzruszonością denata wobec jego szlachetnych zabiegów. — Odór tchnie od tej rany. Jedyne, co udało mi się osiągnąć, to zminimalizowanie waporów poprzez umieszczenie go w chłodzie. Możesz mi wierzyć, panienko Gretel, że nim tu trafił przypominał cholerne węże jajo – taki był przez muchy obleziony!
Obrazek

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

67
- Oh. - Złapała się za nos starając się nie dopuścić przykrych zapachów. Nie miała zamiaru zostawać tu dłużej. - Mniejsza o te twoje ziółka. Lepiej powiedz co do tej pory widziałeś... - Zbliżyła się do trupa żeby dokonać bliższej inspekcji, ale zaraz się cofnęła i złapała się za buzię, powstrzymując z trudem odruch wymiotny. - Khe... Ble. Nie! Nie. Ja odpadam... Po... Powietrza. Potrzebuję powietrza. - Wydusiwszy to z siebie natychmiast wypadła z pomieszczenia do lepiej pachnącej części pracowni i z ulgą wciągnęła rześkie i czystsze powietrze do płuc.

- Nie zazdroszczę ci zajęcia... Uf. - Powiedziała oddychając głęboko i wachlując swoją twarz ręką. - O w dupę... Ale on walił. Kuźwa. Jakby mu kiszki rozerwało i całe gówno rozlało się po wnętrzu. Kurwa. No dobra... Chyba niczego więcej się tu nie dowiem, a już na pewno nie wściubię tam nosa dopóki tamten czyścioszek nie zniknie. - Powąchała swoje ubranie, które na szczęście nie przesiąkło zapachem trupa. - Uf. Dobra. Chyba niczego więcej się tu nie dowiem... Tak ogółem, to zabierałeś ciało... tego krewnego wójta z lasu, czyż nie? W każdym razie dopiero co je znaleziono. Skoro tak, to ślady w tym miejscu będą najświeższe i tam będę miała szansę dowiedzieć się czegoś więcej. Możesz mi opisać miejsce jego śmierci tak żebym mogła tam trafić?

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

68
Jesteś pewna, że nie chcesz go obejrzeć?! — wydarł się za Gretel grabarz, gdy ta wystrzeliła z groty jak strzała. — Jego rany są bardziej... konwencjonalne! Podobne do tych na ciele Darda! Ktoś go grzmotnął jakimś obuchem w kark! — Abraham niestrudzenie darł się z wnętrza poczekalni, samemu podejmując wysiłek ponownych oględzin zwłok. — Ale prócz rozległego krwiaka i pogruchotanych kości są też rany przywodzące na myśl uszkodzenia twarzy syna wójta! Takie kłuto-szarpane! Gęba wykrzywiona w przerażeniu! Pięści zaciśnięte! Dupa urwana! — Podłużna, koścista sylwetka grabarza w końcu pojawiła się w prostokącie drzwi. — No, to chyba tyle — sapnął, otrzepując odzienie nie wiadomo z czego i zamykając za sobą drzwi. — Strasznie panienka wrażliwa jak na łowczynię potworów. — Abraham zerknął sceptycznie na Gretel, po czym podszedł do stołu „operacyjnego” i oparł o niego z westchnieniem.

Tak mówiłem? Cholera, pamięć już nie ta. Syn wójta był cieślą i miał zakład na obrzeżach wsi, na wschód stąd. Las, w którym go znaleziono leży jakieś dwa kilometry dalej. Droga jest tu tylko jedna, na przestrzał. Nie da się nie trafić — rzekł kwaśno, jakby nie w smak mu była prostota lokalnej infrastruktury. — A, skoro już tam będziesz, panienko, to może warto też zajść do Lasku Zakochanych? To rzut kamieniem od miejsca wycinki, a tam zdaje się znaleziono naszego sromotnika... to znaczy Caleba. Syna Starego Norena.

Zebrawszy tyle wskazówek, ile była zdolna wyszukać, Gretel miała przed sobą kilka możliwości. Mogła udać się na miejsce wycinki, gdzie znaleziono wójtowego syna, bądź wprzódy udać się do rzeczonego Lasku Zakochanych. Mogła również skierować swe kroki ku dwóm pagórkom, pomiędzy którymi stały niegdyś chaty, obecnie zatopione. Poza tym zawsze mogła też dzielna łowczyni olać sprawę i wyjechać, póki jeszcze nikt nie urwał jej głowy i nie uciął nóg. Czy tam na odwrót.
Obrazek

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

69
- Wiesz, potwory zwykle bardziej dbają o swoją higienę... - Warknęła na jego przytyk, ale też się na moment zamyśliła. - Albo capią? Wiesz, kiedy starasz się zadbać żeby twoja dupa nie została rozdzielona od nóg, a głowa od szyi, to zapach jaki wokół się ciebie roztacza jest jednym z mniej istotnych zmartwień i raczej nie zwracasz na to uwagi. Ale tu? Bogowie...Jakby zgniłe jajo, ale jeszcze gorsze. Czy coś w tym stylu.

- No dobra, dzięki za wszystko. Szczególnie za tą miętę. Jeszcze tu wrócę... Pytanie tylko w ilu kawałkach. - Parsknęła i ruszyła do wyjścia. Miała przed sobą dzień pełen pracy. Cała sytuacja w Suchotach była nad wyraz intrygująca, ale i zdawało się jej, że nad wyraz niebezpieczna. Jakby na potwierdzenie swych myśli, że coś w tym wszystkim jest nie w porządku, zaswędziało ją przedramię w miejscu starych blizn od ognia. - Tsa, wiem... - Podrapała się i podreptała z powrotem do karczmy. Miała dzisiaj dużo zwiedzania toteż uznała, że najlepiej będzie zabrać ze sobą Bucefała na przejażdżkę. No, a poza tym, koń miał lepszy węch od niej.

Następnym więc krokiem był powrót do karczmy, osiodłanie konia i wyjazd do lasu w celu znalezienia miejsca, w którym odnaleziona wójtowego syna.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

70
Gretel zostawiła Abarahama z błyskiem w oku na wieść, że do niego wróci, mając nadzieję, że grabarz cieszył się na myśl o rozmowie z nią, nie zaś o zszywaniu zdekompletowanego truchła łowczyni.

Wracając do karczmy mogła zauważyć podejrzliwe, a może tylko ciekawskie?, spojrzenia, którymi obsypywali ją mieszkańcy Suchot. Tak intensywne niepokoje w tak małej mieścinie nie kończą się zbyt dobrze, nierzadko dla samych mieszkańców, a co dopiero mówić o przyjezdnych. Ale dzielna Gretel, nic sobie nie robiąc z krzywych spojrzeń wieśniaczych, osiodłała konia i ruszyła w kierunku wskazanym jej przez grabarza. Bez trudu odnalazła pracownię Darda, teraz zamkniętą na głucho i tchnącą smutkiem, po czym minąwszy ją, wyjechała poza obręb wsi.

Po kilkunastu minutach przebytej lekkim kłusem drogi, Bucefał jął parskać i rzucać łbem. Wnet przed oczyma Gretel wyrosła wolna od drzew, poprzetykana kikutami ściętych drzew, przestrzeń o średnicy około dziesięciu metrów. Z grzbietu niespokojnego konia dostrzec mogła jedynie rdzawe plamy wsiąkniętej w rozoraną glebę krwi, w głębi wyrębu. W pobliżu nie było słychać żadnych odgłosów zwierząt, jakby będąc świadkami straszliwej zbrodni, która miała tu miejsce, uciekły w popłochu i nie zamierzały wracać. Tylko wiatr szumiał ponuro w wysokich koronach drzew.
Obrazek

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

71
Im człowiek mniej wiedział tym lepiej spał. Wjeżdżając do lasu Gretel miała doskonałą świadomość tego, że w tym powiedzeniu jest znacznie więcej niż ziarno prawdy. Odkąd zajęła się poszerzaniem swej wiedzy o potwornym świecie i zaczęła polować na wszelakie maszkary, miejsca które kiedyś zdawały się jej idyllicznymi krajobrazami, teraz przedstawiały sobą pewną nieopisaną grozę, a każdy dźwięk budził niepokój. Nic więc dziwnego, że wjeżdżając do lasu dziewczę rozglądało się czujnie w każdą stronę i nadstawiała ucha na każdy, choćby i najmniejszy dźwięk, ale nic prócz ponurych podmuchów wiatru nie było słychać. A może to nie był wiatr?

Gretel w końcu dotarła na miejsce i poklepała po szyi niespokojnego Bucefała, szeptając przy tym kilka słodkich słów na uspokojenie, samej się rozglądając z góry po polanie. Panowała dziwna cisza i ponura atmosfera. Tak jakby wszelkie zwierzęta zostały dopiero co przepłoszone i tylko jej koń parskał nerwowo. Raz jeszcze się rozejrzała niespokojnie, jak gdyby szukając potencjalnego niebezpieczeństwa.
- Albo to miejsce zostało przeklęte i zwierzęta nie chcą się tu zbliżać albo wciąż się coś tu czai... - Mruknęła do siebie zsiadając z konia. - Albo sama spłoszyłam wszystko przyjeżdżając konno. - Podprowadziła Bucefała do jednego z drzew i obwiązała lejce wokół gałęzi by ten niespokojny konik nie uciekł. - Cicho, nie zostaniemy tu długo. Cii...

Gretel ruszyła ostrożnie w kierunku polany, uważnie stawiając każdy swój krok. Nie tyle się skradała co nie chciała zatrzeć potencjalnych śladów, które to w tej okolicy, z uwagi na świeżość napaści, mogły być najlepsze. W końcu poczęła przyglądać się dokładnie rozoranej ziemi, a także okolicznym drzewom starając się znaleźć coś co mogłoby jej pomóc w określeniu tego z czym przyszło jej się zmierzyć i co się tu stało.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

72
Zsiadając z konia i ruszając ku wyrębowi, Gretel starała się stąpać ostrożnie i uważnie, lecz po kilkunastu krokach jasnym się stało, że nie ma to najmniejszego sensu. Mrowie śladów ludzkich, obutych stóp ciągnęło się od samego traktu, aż po miejsce, w którym ziemia była zorana i schlapana posoką. Wieśniacy niespecjalnie przejmowali się widać zatarciem ewentualnych tropów bestii, gdy ich oczom ukazał się makabryczny widok rozniesionego niemal na strzępy kamrata. Wpadli tu, zabrali trupa Darda i zataszczyli na wóz, pozostawiony na drodze. Tak przynajmniej wyglądały ślady – płytsze w kierunku miejsca kaźni, głębsze, bo obciążone truchłem – z powrotem. Nic niezwykłego.

Fragment rozoranej ziemi znajdował się tuż przy ścianie lasu, na skraju wycinki. Pień potężnej sosny, górującej nad punktem rzezi, pokrywały bryzgi zaschniętej juchy, a kora na wysokości twarzy łowczyni wyglądała na uszkodzoną w paru miejscach. Skopana gleba prezentowała się dosyć standardowo, gdyby za punkt wyjścia przyjąć niezborne, acz gwałtowne, ruchy każdego konającego człowieka. Widać było, że zarył piętami w podłoże, a później pewnikiem się szamotał. Kto by się nie szamotał, otrzymując tak druzgocący cios w twarz? Teren w promieniu dwóch metrów od drzewa, przy którym prawdopodobnie stał Dard, przesiąknięty był krwią.

Nagle wiatr ustał. Przez jedną, krótką chwilę Gretel słyszała tylko bicie własnego serca i szum pompowanej przez nie krwi. Głucha cisza trwała może mgnienie oka, by rozdzwonić się naraz w uszach łowczyni natrętnym bzyczeniem much, które skupione w niewielkie grupki „przyozdabiały” leśne podłoże w paru miejscach. W nieruchomym, przesyconym zapachem krwi i świeżo ściętego drzewa powietrzu, mogła Gretel wyczuć bardzo delikatny, ulotny odór siarki.
Obrazek

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

73
- Ludzie... - Mruknęła zrezygnowana na widok śladów. - Czemu nie elfy? Choćby te leśne. Ponoć krok mają tak lekki, że nie zostawiają na ziemi żadnych śladów, a stąpając po śnieżnych zaspach nie zapadają się nawet po kostki. - Gretel przestała nawet udawać, że będzie mogła znaleźć tu coś ciekawego i przestała stąpać ostrożnie. - Ale ludzie! Ludzie wejdą i zadeptują wszystko swoimi buciorami... "Hej Gretel, potrzebujemy pomocy. Mamy tu potwora, pomożesz nam? Spokojnie, nie wiemy co to, ale wszelkie ślady jakie były zatarliśmy. Ot, żebyś miała fajniej."

Złorzecząc na czym ten świat stoi i na ludzi, którym zdecydowała się pomagać, zbliżyła się do miejsca śmierci Darda. Niewiele przyszło jej z pierwszego rzutu okiem. Wszędzie krew, rozorana ziemia i jakieś ślady na drzewie. Musiało go coś solidnie pieprznąć skoro tyle juchy się wkoło rozlało. Nie zazdrościła mu. Nagle ucichło, a Gretel rozejrzała się trwożnie. Zrobiło się tak... Upiornie.
- Muchy... - Mruknęła słysząc delikatne brzęczenie. Nie było w tym nic niezwykłego. Muchy ciągnęły do ścierwa, ale było coś jeszcze. Gretel pociągnęła nosem raz, drugi i trzeci. - Siarka? - Rozejrzała się zaintrygowana, jak gdyby szukając źródła zapachu. Pewnie, że to była siarka. Podobnie śmierdziało w krypcie u Abrahama. Tylko tam odór był znacznie mocniejszy. Nie zwietrzał. Gretel przyklęknęła przy jednym z licznych miejsc, w której rozlała się krew, rozganiając przy tym muchy w każdą stronę i pociągnęła nosem. Jedyne co jej przyszło do głowy, że to krew musiała tak śmierdzieć... Ale ludzka krew tak nie pachniała, czyż nie? Pociągnęła nosem nieco mocniej, wciąż starając się zlokalizować ten zapach. Nie spodziewała się jednak wspaniałych rezultatów. Następnym razem winna wziąć psa...

Wstała z kolan i otrzepała spodnie, ruszając do drzewa. Uznała, że tutaj może mieć większe sukcesy. Ciekawe cóż to było - siekiera, a może ślady pazurów? Gretel przyjrzała się drzewu z uwagą. W końcu Dard przyszedł tu na wycinkę, niewykluczone, że to ślady jego siekiery... Dziewczę nagle niespokojnie się rozejrzało i popatrzyło z nieufnością na drzewa. Zielarka nie żyła, podobnie jak cieśla rąbiący drewno... Jakiś leśny duch lub inne licho ich zabiło...? Nie. Była przynajmniej jeszcze jedna ofiara, której ponoć cały dom rozwiało.

Po inspekcji drzewa Gretel miała zamiar sprawdzić nieco większy obszar w okolicy miejsca śmierci Darda. Ludzie, choć zadeptali ślady, to z pewnością biegli bezpośrednio do ciała. Jeśli miała szczęście to nieco dalej od naruszonej ziemi powinna znaleźć i inne ślady. Chyba, że bestia podeszła Darda od tej samej strony co ludzie. Lub wszystko zostało już zatarte.

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

74
Niewielkie kopczyki rojących się much przywodziły na myśl wysepki rozrzucone bez ładu i składu po morzu zakrwawionej ziemi. Gdy Gretel przyklękła przy jednej, rozganiając natrętne robactwo, zobaczyła, że miejsce ich „zbiórki” niczym nie różni się od reszty rozlanej po ściółce posoki. Może oprócz tego ohydnego smrodu, który uderzył ją w nos, gdy nachyliła się bardziej ku podłożu. Im bliżej miejsca muszych harców – tym bardziej odór przypominał ten z poczekalni Abrahama. Głównie pod względem intensywności aromatu.

Gdy łowczyni stanęła przed drzewem – wchodząc siłą rzeczy w krąg skopanej i skrwawionej gleby – jej oczom ukazała się roztrzaskana kora, odsłaniająca wgniecenia sięgające aż twardzieli pnia. Pośród gęstwy drzazg i zmiażdżonych fragmentów drewna, bystre oko Gretel dostrzegło element materii nieorganicznej, którego z pewnością nie powinno tutaj być. Tkwiący w najtwardszej tkance pnia, otoczony koroną ostrych zadr – sterczał zardzewiały kawałek metalu o poszarpanych brzegach i długości boku około trzech cali. O ile dalsza jego część nie chowała się jeszcze głębiej. Same zaś ślady na korze wyglądały, jakby ktoś grzmotnął w pień nabijanym ćwiekami obuchem z potężną siłą, wbijając go w drzewo, a następnie wyszarpując. Uzyskany efekt był niepokojąco podobny do tego, co zostało z twarzy wójtowego syna.

Niezależnie od tego, czy Gretel chciała wyłuskać swoje znalezisko, czy nie – nagle usłyszała za sobą rżenie Bucefała. Koń niepokoił się i drobił kopytami, gdy stojące obok niego stworzenie – na oko kilkuletnie dziecko – wgapiało się nieruchomym wzrokiem w jego panią. Mały obdartus miał zmierzwione, splątane i brudne włosy, umorusaną buzię i był boso. W ciszy i smrodzie tego przeklętego miejsca, dziecko wyglądało wręcz upiornie. Szczególnie, że pojawiło się znikąd. Gdy łowczyni spojrzała na niespodziewanego gościa, ten ruszył w jej kierunku, podskakując niezgrabnie, jakby bawił się we wróżki na leśnej polance.
Obrazek

Re: Wioska Suchoty [podnóże Gór Aron]

75
- Ogh. Ale capi. - Powiedziała zniesmaczona, gdy tylko nachyliła się odrobinę bardziej w stronę krwi. Było to dla nie dziwne, gdyż nie przypominała sobie żeby ludzka krew tak śmierdziała, a biorąc pod uwagę to co się stało z Dardem, to wszędzie tutaj musiała być jego krew. Tak czy siak, przynajmniej chwilowo, nie miała ochoty ani dalej wąchać krwi ani jej próbować. Miała w końcu inne ślady do przebadania. Jak choćby ślady na drzewie, które...

... z pewnością do zwierzęcia nie należały. Gretel ze zdziwieniem spoglądała na pozostałości czegoś co przypominało jakieś ostrze - Pordzewiałe i poszarpane, ale niewątpliwie ostrze - Długie i niebezpieczne. Ewidentnie nie były to pozostałości siekiery, poza tym różnoracy rzemieślnicy dbali o swoje narzędzia pracy, a to wyglądało jak... Coś domowej roboty. Jak gdyby obuch lub coś podobnego. Wzdrygnęła się momentalnie jak tylko wyobraziła sobie z jaką siłą nabijana pałka musiała trzasnąć w drzewo żeby jej pozostałości utkwiły tak głęboko i ile trzeba było siły by ją wyszarpnąć. Jej wzrok padł zaraz na miejsce gdzie prawdopodobnie konał Dard i wzdrygnęła się jeszcze bardziej. Paskudna śmierć. Wyobrażała sobie, że ktokolwiek to zrobił musiał mieć nie lada krzepę. Ciekawe czy ktoś w okolicy zna takiego wielkiego bydlaka... Może nawet capiłby siarką? Gretel przekrzywiła głowę spoglądając na kawałek stali, zastanawiając się czy chce ją wyciągnąć, ale szybko zrezygnowała z tego pomysłu sądząc, że tkwi ono zbyt głęboko w drzewie z pewnością pokaleczyłaby sobie tylko dłonie.

Tak myśląc nad tym wszystkim czego się tu dowiedziała i zastanawiając się czego jeszcze mogła się tu dowiedzieć, usłyszała za sobą nagłe rżenie swojego konia i odwróciła się natychmiast w jego stronę, momentalnie zamierając. Dziecko? Tutaj? Wydawało jej się to co najmniej dziwne, ale i do pewnego stopnia... przerażająca. W przejmującej ciszy tego miejsca dziecko, które pojawiło się znikąd przedstawiało się upiornie. Zbieg okoliczności? A może coś więcej? Gretel rozejrzała się zaniepokojona, a jej ręka spoczęła na pasie, w pobliżu buzdygana. Coś jej tu śmierdziało i nie była to tylko siarka.
- Hej...! - Zawołała do dziecka i zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Co tu robisz? Jesteś samo?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”