Las Vatternon

1
Nad spokojną krainą Keronu powoli zapadał zmierzch. Lekki wiatr delikatnie muskał czubki rozłożystych drzew. Cień zaczął wypełzać z lasu Vatternon, wyciągając swoje macki w stronę rozległych łąk i pól, gęsto pokrywających tą część wschodniej prowincji. Przez wąską, polną dróżkę, przecinającą zieleń na pół swymi piaszczystymi koleinami, przebiegł wielki, szary zając. Zwierzak zatrzymał się nagle pod zniszczonym drogowskazem, z którego nie szło już nic odczytać i zastrzygł uszami, ciekawie rozglądając się wokoło. Z oddali, z morza zieleni, w stronę drzew zmierzała powoli samotna postać. Zając przyglądał się jej chwilę, po czym przypominając sobie o jakiejś ważnej, zajęczej sprawie, pognał drogą prowadzącą prosto w las. W opuszczonej i zniszczonej chacie na skraju lasu, niedaleko drogowskazu buszował borsuk, najpewniej szukający pożywienia dla swoich młodych.
Nad drzewami przeleciało stado kuropatw, bijąc ciężko rozłożystymi skrzydłami. Gdzieś nad polami dało się słyszeć krzyk nurkującego jastrzębia, do którego po chwili dołączył pisk jego ofiary. Przyroda powoli szykowała się do snu. Cisza opanowywała las Vatternon...

Słońce do połowy schowało się już za wierzchołkami drzew, gdy przy drogowskazie dało się słyszeć zmęczone kroki nadchodzącego wędrowca. Po chwili do dźwięków tych dołączyły kolejne: ciche skrzypienie rzemieni, postukiwanie blach oraz spowodowany długą wędrówką ciężki oddech.
Postać, odziana w sfatygowany pancerz, stanęła przy zniszczonym znaku i otrzepała znoszony, brunatny płaszcz z kurzu zebranego po drodze. Niemir westchnął. Podróż przez las w nocy nie wydawała się najciekawszą perspektywą... Choć nikt nie mógł przewidzieć jego zachowania.

Każdy potencjalny obserwator po jego wyglądzie stwierdzić mógł, że człowiek ten jest wojownikiem. Wskazywał na to nie tylko ubiór i broń, ale także blizny oraz zaciętość wyryta w mimice, takiej samej, jak u setek jemu podobnych weteranów i byłych żołdaków...

Zmęczony człowiek westchnął i zrzucił niesioną na ramieniu sakwę z dobytkiem, po czym usiadł na ziemi.
Brzuch wędrowca wydał kilka buntowniczych dźwięków. Miał prawo. Wojownik ostatni, porządny posiłek zjadł parę dni temu. Do tego czasu żywił się skromnymi zapasami, systematycznie wybieranymi z drastycznie kurczącej się sakwy.

Ostatnie promienie zachodzącego słońca zniknęły za ścianą lasu. Zapadł zmrok. Las milczał i obserwował wędrowca setkami oczu, ciekaw tego, jak ten przeżyje nadchodzącą noc...
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Las Vatternon

2
A bez wątpienia miał zamiar przeżyć.

Powstał w końcu dziwiąc się własnemu zachowaniu. Cóż go podkusiło aby siadać tuż przy gościńcu. Może zmęczenie dało się we znaki, więc zrobił to wbrew sobie. Może kontemplacja natury pochłonęła go w takim stopniu, iż mimowolnie przysiadł w rzeczywistości nie zdając sobie z tego sprawy. Cokolwiek by to nie było zamiarował bardziej baczyć na to co robi. Jak tak dalej pójdzie przyłapie się na wędrowaniu z opuszczonymi portkami. Niezbyt miła perspektywa, w równym stopniu dla obserwowanego jak i obserwatora.

Wbrew pozorom to zniszczona chata dawała największe szanse na spokojną noc. W każdym bądź razie jakiekolwiek i w każdym bądź razie względnie spokojną. Zniszczona. Oczywiście, w końcu opuszczona. W sercu głuszy? Bodaj tymczasowa, bądź okresowa przystań łowczego. Albo eremity wątpliwej umysłowości. Tak czy owak znamionowała w niedalekiej odległości osadę, z której to dawny mieszkaniec chałupiny musiał czerpać jako taki prowiant.

Przestępując próg nasłuchiwał uważnie. Co prawda o owej czynności pancerz wadził, aż nadto, lecz odkrycie czyjejś obecności nie stwarzało wyzwania. Pomiędzy deskami, resztkami desek, a klepiskiem, kryły się mniejsze stworzenia. Całe szczęście niegroźne. I mało dokuczliwe. Nie powinny nocą podgryzać cholewek butów czy uszu. Stąpając ostrożnie, niemalże po omacku lawirując pomiędzy zwodnymi deskami, minąwszy pozostałości po stole, zydlu i komodzie, dotarł do upragnionego miejsca. Zrujnowana prycza była zdecydowanie lepsza niźli gumno nabijane setką drzazg i tym podobnych. A i do skromnego okna bliżej niż dalej. Wystarczyło się bardziej wychylić aby otworzyć okiennice. Tą jednak należało sobie wyobrazić, gdyż najzwyczajniej jej brakowało. Ot nieznaczny szkopuł.

Poluźnił pas, rzemienie płyt pancerza, uwolnił się z objęć kaptura. Poczekał, powzdychał, powyglądał na zewnątrz, a ostatecznie otworzył sakwę i posilił się soloną słoniną i pajdką czerstwego. Rzecz jasna nie zapominając zapić z bukłaka. Zrobił to wyjątkowo oszczędnie.
.

Re: Las Vatternon

3
Chata była w opłakanym stanie. Stojąca na skraju lasu samotna budowla wyglądała na celowo zniszczoną. Ściany z grubych, drewnianych bali, wąskie okienka, resztki sufitu grożące w każdej chwili zawaleniem. Dostrzec można było złośliwą rękę człowieka, który umyślnie podłożył niegdyś pod nią ogień. Uważny wędrowiec, studiując zniszczenia wywołane przez pożar, zauważyć mógłby, że domek podpalono od strony drzwi, najpewniej po to, aby uniemożliwić ucieczkę osobom w środku...

Wnętrze chatki wyglądało jednak nieco lepiej. Z trzech, niegdyś, izdebek, ocalały dwie.
W największej, tej, do której Niemir skierował swe kroki, znaleźć można było tylko jeden, cały mebel. Stara, trochę zdezelowana prycza zajmowała miejsce pod okienkiem. Inne przedmioty już dawno zakończyły swój żywot, tworząc sterty desek, pełnych drzazg i zadziorów. Największa sterta, prawdopodobnie z ogromnej niegdyś szafy pełnej ziół, po których zostały opalone badyle, zalegała na zakurzonej i poczerniałej klapie, najpewniej zejściu do piwnicy. Klapa zaopatrzona była w wypolerowane od wieloletniego użytkowania metalowe kółko, zakurzone i pokryte osadem z sadzy. Między deskami co chwila przemykało chyłkiem jakieś małe zwierzę, pod osłoną nocy szukające czegoś do zjedzenia...

Z pokoiku, oprócz głównego wejścia, wychodziły jeszcze dwie pary drzwi. A przynajmniej powinny. Jedne, poczerniałe i przypalone, leżały na podłodze. Za pustą framugą dostrzec można było zniszczoną część chatki: zawalony dach, połamane meble, zniszczony komin, obtłuczony kociołek. Z resztek sufitu sterczało kilka przepalonych bali, w każdej chwili gotowych spać na nieuważnego podróżnika. Przez dziurę w dachu sączyło się księżycowe światło, padające na popalone księgi i resztki zwojów, będących teraz pożywieniem dla myszy i innych gryzoni.
Drugie drzwi natomiast miały się całkiem dobrze. Masywne i toporne, zajmowały swoje dawne miejsce w ścianie. Grube, heblowane deski połączone zostały metalowymi pasami, na górze i dole. Zapatrzone też były w ciężkie, metalowe zawiasy oraz dziurkę od klucza. Nie posiadały, co dziwna, klamki, ani gałki, za które można by je pociągnąć. Widać było, na pierwszy rzut oka, że bez klucza się nie obejdzie. Coś za nimi szurnęło nieumyślnie, po czym zamilkło, starając się pozostać niesłyszane...

Zmęczony człowiek siedział na legowisku, kończąc posiłek. Gdzieś za oknem, na skraju lasu, zawył wilk. Wiatr się wzmagał, niosąc nad las Vatternon zapowiedź niechybnej burzy...
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Las Vatternon

4
Powinien był sprawdzić całą chałupę nim wygodnie usadowił się, posilił zapominając o świecie. Zmęczenie. Przeklęte zmęczenie mogło go zgubić. Przyłapał się na głupocie gdy dobiegł go owy tajemniczy dźwięk, zza równie tajemniczych drzwi.

Zdawszy sobie sprawę z przyzwyczajenia wzroku do pozornych ciemności wstał z ostrożnością. Stopniowo zbliżał się do izby, z której to wówczas doszedł dźwięk. Trwało to setki lat, a jednocześnie kilka uderzeń serca. Nie mało napocił się aby przypadkowo nie dać znać o swojej obecności. Blachy pancerza niechybnie same lgnęły do siebie, zaś zwęglone deski pod nogami celowo podstawiały się pod nogi.

Dotarłszy przylgnął do ściany obok. Z niebywałą oszczędnością ruchów dobył klingi. Jedną dłonią zakrył usta, w końcu nie chciał wydawać zdradzieckich oddechów, natomiast drugą nieco ku dołowi kierował ostrze. Nadstawił ucha w miarę możliwości. I nasłuchiwał.

Planował odczekać góra cztery pacierze. Jeśli nic, a nic nie dosłyszy uderzy w nieszczęsne drzwi, po czym usposobi się do defensywy. Nie zawadzi spróbować. Ewentualnie odpuści, oczywiście chwilowo.
.

Re: Las Vatternon

5
Czas dłużył się niemiłosiernie. Wojownik ani drgnął, wpatrzony w zamknięte drzwi. Miecz dobrze leżał w przyzwyczajonej do jego rękojeści dłoni. Mężczyzna nasłuchiwał, starając się nie zdradzić swej obecności nawet najcichszym dźwiękiem. Każdy najdrobniejszy szelest albo brzdęk mógł okazać się dla niego zgubny. Cóż takiego znajdować się mogło za zamkniętymi na klucz drzwiami? I czy aby na pewno nie ma tego więcej? Czas odmierzał w myślach. Gdy minął czwarty pacierz, Niemir cofnął się bezszelestnie o dwa kroki i z całej siły kopnął obutą w mocny but stopą w sam środek drzwi, po czym odskoczył, sposobiąc się do obrony.
Zza drzwi, zamiast wściekłego ryku bestii, łamiącej deski i atakującej wojownika dobiegł... wystraszony pisk dziewczyny, który przeszedł zaraz w błagalny szloch.

– Nie... proszę... nie krzywdź mnie... odejdź, proszę... proszę! Już więcej nie będę.. nie będę! Obiecuję!

Po tych słowach zza drzwi dało się słyszeć już tylko przerażony płacz...

Nasilający się wiatr zagnał nad las Vatternon gęste chmury, wyglądające jak zapowiedź mogących nadjeść wydarzeń. Z oddali dało się słyszeć pierwsze grzmoty.

Burza była coraz bliżej.
Ostatnio zmieniony 03 kwie 2014, 9:59 przez Kot Czeladnik [Kot], łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Las Vatternon

6
No proszę. Dziewka. Zapewne i młodziutka skoro łka, bowiem im starsze tym częściej mają w zwyczaju nawet grozić przypuszczalnemu napastnikowi. Nieraz wplatając godną podziwu wiązankę bluzgów. Pytanie tylko czy owa tu udawała. Czy oby nie jest to podstęp mający przygasić jego czujność.

- Wyłaź! No już! - rzucił natychmiast.

Nie chował miecza. Jedyne co zrobił to znaczniej odsunął się od drzwi. Stanął nieco bokiem aby mieć oko na wyjście oraz oczywiście na, póki co, nieważką klapę w podłodze. Chwilę jeszcze zastanowił się nad tym co powiedzieć, w końcu negocjator z niego żaden, i rzucił tonem pewnym, z estymą zarazem.

- Miej rozwagę. I tak tam wejdziemy - celowo użył liczby mnogiej. - Jak nie tędy to oknem. Zatem wybieraj, pod dobroci albo siłą - dodał z nutą obojętności.
.

Re: Las Vatternon

7
Dziewczyna, o dziwo, przestała nagle łkać i z nadzieją krzyknęła:

– O, bogowie! Tyś nie jest tą starą wiedźmą! Błagam was, pomóżcie mi! – Po tych słowach zza drzwi dobiegły odgłosy wstawania. – O, panie! – krzyk dobiegł z wysokości podbródka mężczyzny – Nie mogę stąd wyjść, zamknęła mnie na klucz! Nie ma tu okienka, nie ma... – potok słów przerwany został przez tłumiony szloch – BŁAGAM was! – Krzyknęła nagle głośno, jakby sobie o czymś przypomniała – NIE DOTYKAJCIE DRZWI! Są zaklęte... chyba... To czar, albo jakiś mechanizm! Jeśli spróbujecie je zniszczyć, zginę niechybnie! O, bogowie...

Po ostatnich słowach, zza drzwi dobiegał już tylko rozdzierający szloch. Osoba stojąca za nimi zjechała najwyraźniej na ziemię, gdyż dało się słyszeć klapnięcie o kamienną podłogę.

– Błagam was... – wychlipała cicho dziewczyna – znajdzie klucz do tych drzwi... Zabijcie wiedźmę... Wszystko wam o niej powiem, przysięgam...

Pierwsze krople deszczu zaczęły bębnić w pozostałości dachu. Niebo rozdarła błyskawica, rozświetlając wnętrze chatki. Burza się zaczęła...
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Las Vatternon

8
Masz babo placek!

Chęć go naszła, aby ot po prostu wyjść stąd i pójść swoją drogą, poszukać innej chałupy strawionej przez ogień bądź zwyczajny upływ czasu. Dywagacje na temat ewentualnej pomocy nie miały tu sensu. Bez względu na długość owej konkluzja nachodziła ta sama. Albo zaryzykuje własny żywot albo zda się na łaskę bezwzględnego sumienia. Istna tragedia, o których niechętnie czytywał za młodu.

Cofnął się krok czy dwa i tak jakby przysiadł opierając się o ścianę. Klingę położył na kolanach. I nico długo sposobił się żeby coś rzec.

- Mówcie dziewczyno zatem, wszystko o niej. - Ta uprzednia pewność jakby gdzieś uleciała, ledwie zostawiając po sobie strzęp. Dodatkowo chciał czy nie chciał musiał nadwyrężyć głos aby przepić się przez pogodowy tumult. - Po cóż miałbym pchać się pod miotłę wiedźmy? Po cóż miałbym własny zadek narażać? Ale wpierw po kolei - dodał naprędce. - Gdzie jakoby owa wiedźma i jej klucz? I jaki ma interes w tym aby kogo tu więzić?
.

Re: Las Vatternon

9
Deszcz łomotał coraz głośniej w zrujnowały dach chatki, gdzieniegdzie wpadając do środka przez dziury i tworząc rozległe kałuże na kamiennej podłodze. Niemir przysiadł pod ścianą, niedaleko zamkniętych drzwi, w miejscu do którego strugi wody nie miały dostępu.

– Nic nie mam. – Rozległ się po chwili smutny głos zza drzwi. – Wszystko straciłam...

Za oknem błysło przeraźliwie i jednocześnie rozległ się grzmot, tak potężny, że chatka zadrżała w posadach. Gdzieś w sąsiednim pomieszczeniu dało się słyszeć jak jakaś belka osuwa się na ziemię.
Gdyby wojownik wyjrzał w tej chwili przez okno, zauważyłby zapewne płonące szczątki drzewa, stojącego na samym skraju lasu, parędziesiąt kroków od domku. Piorun uderzył naprawdę blisko...

A wiedźma? Stara, niebezpieczna kobieta. Porywa młode dziewczyny ze wsi, odprawia jakieś rytuały, gada się, że urodę sobie przywłaszcza... nie wiem dokładnie, boję się!

Dziewczyna przerwała na chwilę, zastanawiając się najwidoczniej co jeszcze jest w stanie powiedzieć.

– Sama wiedźma... Musi mieć gdzieś swoje laboratorium, nie wiem dokładnie gdzie. Och, tak się boję...

Wejście do gatki gwałtownie się otwarło...
…Pchnięte porywistym wiatrem. Zawiasy skrzypiały przeraźliwie, drzwi trzaskały o ścianę. Strugi deszczu znalazły nową drogę do środka...

Och, dzięki bogom za burzę... – Westchnęła dziewczyna. – Wiedźma wyruszyła w podróż wczoraj wieczorem, teraz przez pogodę najpewniej nie wróci. Nudzi mi się tu... – mruknęła markotnie, jakby sama do siebie – ileż tu można siedzieć po ciemku...


Kolejny grzmot zagłuszył słowa dziewczyny. Na szczęście nie był tak blisko, jak poprzedni. Burza natomiast ciągle przybierała na sile. Wyglądało to tak, jakby wszystkie żywioły postanowiły popastwić się nad zrujnowanym budynkiem.

– A klucz... – Powiedziała wreszcie więziona osoba. – Nie wzięła go ze sobą. Latając na miotle łatwo mogłaby go zgubić. Chowa go w srebrnym kuferku z inskrypcjami, kuferek natomiast... tego już nie wiem. Pewnie gdzieś tutaj... może w piwnicy? – Dziewczyna ziewnęła, po czym dodała markotnym tonem – możesz zamknąć te drzwi? Strasznie hałasują... Nie mogę pozbierać myśli...

Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Las Vatternon

10
Ze wzrokiem utkwionym gdzieś tuż obok stóp trwał w tej niezrozumiałej, lecz o dziwo dogodnej dla niego pozie. Nie baczył na pogodowe ekscesy. Wręcz zdawały się go nie dotyczyć. Bierny na grzmoty, nachalny wiatr i niemal ożywione drzwi. Walczył. A nie była to zwykła walka. Ścierał się z nowo nabytymi przekonaniami, wątpliwościami, zagubioną bezinteresownością. I z czym tam jeszcze popadło.

- Powiadasz laboratorium? - nazbyt zaakcentował. - A skąd wiejska dziewczyna zna takowe w istotce wyszukane słowa? Skąd wie tyleż o rzekomej wiedźmie? O tym co porabia, co kryje w kufrze? - Co słowo bardziej wytężał struny głosowe. Zaś westchnięcie zatopiło się w kakofonii deszczu. - A niech mnie! Mam dać temu wiarę? Mam wkroczyć w ciemnice piwnicy za ładną bajędę?

Już miał skończyć i pogrążyć się w hałasie, lecz zaczął znowu:

- Kimże do diaska jesteś? I nie łżyj bo nie jestem byle kmieć!
.

Re: Las Vatternon

11
– Jak to? – Nie wiadomo czy dziewczyna była bardziej zaskoczona, czy obrażona – To nie przysłał was mój ojciec? Jest zielarzem oraz alchemikiem, a także moim mistrzem. Mamy przecież laboratorium w lesie, przy naszej chatce!
Skoroś nie kmieć, to wiedz że sama nie jestem jakąś tam prostą wiejską dziewuchą! Uczę się od ojca, zostanę zielarką!
– ostatnie słowo prawie wykrzyknęła.

– A skąd wiem tyle o wiedźmie? – dodała po chwili – To proste. Cześć słyszałam z opowiadań, część widziałem, o części powiedziała nawet sama wiedźma... Bo cóż miała do stracenia, skoro miałam być jej... hmm... posiłkiem?!

Wyjątkowo potężny podmuch wiatru trzasnął drzwiami tak mocno, że zdezelowane zawiasy poddały się z jękiem i drzwi z impetem wpadły do środka.

– A czemu piwnica? To proste! – Powiedziała dumnym głosem dziewczyna, nic sobie nie robiąc z hałasu na zewnątrz. – Ostatnim razem jak ją widziałam, szatę brudną miała od ziemi, a w jej włosach... hihi... łaziły dwie dżdżownice. Wyglądała komicznie!

Jakby absurdu było jeszcze mało, dziewczyna wybuchnęła śmiechem, prawdopodobnie dając upust napiętych do tej pory nerwom.

– Choć wcale nie musi to być piwnica. – powiedziała, gdy skończył się jej atak. – Chatka ta jest całkiem spora, a wiedźma łaziła chyba wszędzie... Bogowie, jak ona tupała!

– Poza tym – powiedziała markotnie po chwili – to ktoś ty i co tu robisz, skoro nie zlecono ci moich poszukiwań?
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Las Vatternon

12
Dżdżownice nie łażą, a co najwyżej pełznął, pomyślał. Mimo to myśl owa uleciała rychło i bezpowrotnie.

Podniósł wzrok, krótką chwilę poświęcił na obserwację, lecz poza tym kompletnie zaniechał wybryki niesfornego wiatru na niewinnych drzwiach. Sprawiał wrażenie nieświadomego z siły żywiołu, który chatkę mógłby zdmuchnąć raz dwa. Jeśli by chciał.

- Zaiste ciekawe.

Wstał w towarzystwie chrzęstów i zgrzytów. Oczywiście hałasu z zewnątrz, poniekąd i z wewnątrz, nie miał prawa przygłuszyć. Nie zostawał w miejscu. Zaniechując to gdzie stąpa ruszył pod przeciwległą ścianę, aby tuż przed nią wykonać nagły zwrot i wrócić na miejsce. Stanął przed murem niczym przed co najmniej zajmującym, magicznym zwierciadłem.

Otworzył usta żeby powiedzieć coś, a zamknął je jeszcze szybciej. Czas nie działał na jego korzyść, zatem pominął uwagi odnośnie komicznych wiedźm wyjawiających swój niecny plan dla przyszłych (nie)ofiar. O tym również czytywał nie raz w tekstach wątpliwej proweniencji.

W oka mgnieniu znalazł się przy wyjściu. Deszcz boleśnie siekł go w twarz, a wiatr szaleńczo miotał kapturem. Sam nie wiedział czemu tu stanął i czemu na tak długo. Czyżby miało to przyśpieszyć jego decyzje? Banalny wybór pomiędzy rozsądkiem, a sumieniem w postaci skrupułów. Ruszył w końcu.

Przykucnął tuż przy klapie. Zacisnął dłoń na uchwycie. Zawahał się. Nieznacznie uniósł pokrywę. Zawahał się znowuż.

- Od kiedy wiedźmy raczą się młodymi dziewczynami?

Otworzył wieko z trzaskiem. Wstał gotów sparować ewentualną niespodziankę.
.

Re: Las Vatternon

13
Wojownik nachylił się nad klapą i silnie pociągnął za uchwyt. Zbutwiałe i połamane deski z trzaskiem zsunęły się na podłogę, wzniecając chmurkę kurzu i drzazg. Wejście stanęło otworem, wypuszczając na zewnątrz... tuman kurzu i jednego nietoperza.
W środku było ciemno, bez pochodni lub lampy ciężko było cokolwiek dostrzec, zwłaszcza w nocy. Co jakiś czas jedynie piorun rozświetlał panujące w chatce ciemności. To, co można było dostrzec w jego świetle, nie wydawało się szczególnie interesujące. Ot, zwykła, kamienna piwnica, pełna pleśni, grzybów i przebijających się gdzieniegdzie korzonków. Na dół prowadziło kilka wąskich, stromych schodków. Nic więcej z miejsca, w którym stał Niemir, nie szło dostrzec. Korytarz, do którego prowadziło zejście, niknął w ciemnościach.

Dziewczyna za drzwiami poczęła szurała nogami, nie wiadomo czy z niepokoju, czy zniecierpliwienia.

Koło stóp wojownika przebiegł chudy szczur i piszcząc pognał prosto na dwór. Widać, nie lubił towarzystwa ludzi.

Przez dziurę powstałą w miejscu drzwi wejściowych lały się strugi wody. Lodowaty wiatr zaczął rozwiewać włosy wędrowca. Robiło się coraz zimniej...
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Las Vatternon

14
Z kolei diabelnie zimno zrobiło się kiedy to przeklinając własną głupotę wybiegł na istną, deszczową rzeź. Cóż innego mógł uczynić w takim wypadku? Wyłapawszy wzrokiem płonące pozostałości drzewa podbiegł do owego i począł siłować się z co mniejszą gałęzią. Rzecz jasna odpowiadającą potrzebom.

Deszcz zmywał pot tudzież zwiększał masę mokrego już odzienia. Do pancerza dołączyło kilka na prawdę zbędnych funtów.

Znalazłszy się z powrotem w chacie dyszał z wysiłku. Opłaciło się jednak. Nawet pomimo oparzonej dłoni osłaniającej ogień. Nawet pomimo poważnego wyziębienia. Nie czekał, aż wyschnie. Czas naglił.
Dzierżąc coś na wzór pochodni wkroczył w ciemność, podsycając nadzieje na odnalezienie jeśli nie prawdziwej pochodni, kaganku, lampy, to chociażby świecy. Odnaleźć takowy skarb nim gałąź stanie się zwykłym, zwęglonym badylem.
.

Re: Las Vatternon

15
Niemir zszedł po czternastu stopniach wprost do wilgotnego korytarza. Sparzona ręka dokuczała, lecz ból ten nie był godny uwagi wojownika. Najważniejszym zadaniem było teraz znalezienie kaganka lub świecy, gdyż patyk w każdej chwili mógł się wypalić.

U góry rozległ się cichutki zgrzyt i skrzypnięcie. Na jakąkolwiek reakcję było już za późno. Klapa z trzaskiem opadła na swoje swoje miejsce. Ktoś bardzo się postarał. Coś ciężkiego spadło na klapę, gdyż deski aż jęknęły.
Z góry rozległ się przytłumiony śmiech, należący do dziewczyny.
– Nie wierzę! Dałeś się nabrać! Nie wiem ktoś ty, ale moje siostry bardzo się ucieszą z przekąski, którą uszykuję im na sabat!

Kobieta wybuchnęła donośnym śmiechem, tupiąc przy okazji głośno w podłogę.
– Prawie mnie przejrzałeś! Dobrze, że tamta dziewucha cały czas gadała, zanim ją zarżnęłam! Córka alchemika? WE WSI? Hahaha! Wolne żarty. – Wiedźma spoważniała – Powiedz mi, jak mogłeś wleźć do piwnicy, jeśli to oczywiście jest piwnica, skoro widać było od razu, że wejście było zasypane tymi gratami? Jak mogłeś uwierzyć w tak durną historyjkę? Każde żywe stworzenie ucieka od wiedźm, nie ważne czy to szczur, czy glista! Szukanie kluczyka! Haha! Kluczyk ciągle miałam przy sobie! Mam nadzieję, że wygodnie ci tam na dole. Jak tylko burza się skończy, to powinny pojawić się moje siostry. Już my cię doprawimy. Haha... Och, właśnie, rycerzyku – dodała po chwili wiedźma – nie trać sił na próbę wyważania klapy. Użyłam trochę swej magicznej siły, leżą na niej graty z całego pokoju. Hehe... – Powiedziała zadowolona wiedźma i ziewnęła przeciągle. – Czarownie jest męczące... muszę się zdrzemnąć. Bądź tak miły i nie hałasuj, inaczej zarżniemy cię baaaardzo brutalnie. Do zobaczenia!

Sytuacja wydawała się beznadziejna. Ignorancja bywa brutalna. Może był to wynik zmęczenia, lub głodu. Teraz Niemirowi przyjdzie do tego stoczyć walkę z czasem. Mógł poddać się i skończyć w garnku, lub próbować zbadać tajemniczą piwnicę...
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”