Re: Trakt Graniczny

16
Cudeńko sterowane przez niziołka zaczęło działać na pełnych obrotach. Napędzane nieznaną magią koła poczęły obracać urządzenie po prowadnicy okrążającej dookoła studnię. Już po krótkiej chwili ustawiło się ono nie na wprost pola, a po drugiej stronie, en face płonącego domu. Jakaś dźwignia podniosła rurę wylotową, jeszcze inna odpowiednio skalibrowała końcówkę. Stała się ona niepokojąco cienka w stosunku do grubości reszty urządzenia...

Człowieczek wcisnął Duży Czerwony Guzik. Mechanizm zabuczał i zaczął pompować wodę. Nieco za silnym strumieniem. Pęd wody był tak silny, że zawieruszony w lufie kamyk strzaskał dębowy portyk niczym cienkie szkło. Zanim niziołek odpowiednio wyregulował siłę strumienia zerwaniu uległa jeszcze część dachówek, a Voljenowi przez umysł przemknęła niepokojąca myśl, że gdyby to urządzenie pompowało wodę z piaskiem, to pewnie mogłoby drzeć jak papier blachę niejednej zbroi.

To trwało jedynie chwilę. Zaraz potem dom zalała mała powódź, która momentalnie gasiła pożar. Płomienie nie chciały poddać się sile wodospadu, syczały, sypały żarem i buchały w śmiertelnych spazmach kłębami pary. Wydawały się być... żywe. Dwie minuty i było po wszystkim. Nawet dom da się dość łatwo odbudować, bo dzięki ceglanemu szkieletowi trzymał się on mimo pożaru całkiem nieźle.

Woda spływała z ganku potokami, kiedy nagle pośród opuszczających dom przedmiotów wszyscy zobaczyli dwa, które z kształtu i wielkości wyglądały na łasicę i lisa. Nadal się żarzyły. I rzucały w akompaniamencie cichych pisków. Kiedy tylko przestały się podtapiać wstały na łapki, a właściwie uniosły się stopę ponad ziemią. Momentalnie buchnęły płomykami i nim ktokolwiek zdołał się ogarnąć wleciały z powrotem do pomieszczenia. Zniknęły w drzwiach do piwnicy dokładnie w momencie, gdy niziołek puścił w drzwi wejściowe strumień wody.

Właśnie, piwnica. Brzdęk tłuczonego szkła i kasłanie świadczyły, że brat niziołka nadal żyje. Zresztą chwilę potem potwierdził to melodyjny baryton.
-Ja pierdolę, jeszcze kurwa to?! Mało było Ordy to jeszcze żywiołaki?!

Re: Trakt Graniczny

17
Patrzyłem uważnie na cały rozwój sytuacji gdy zobaczyłem nie duże zwierzątko.
Więc to to słyszałem... Stwierdziłem, gdy jednak obrót spraw przybrał dziwny kształt, bowiem okazało się że był to żywiołak, ognia jak łatwo było stwierdzić.
-Voljen idziemy, w tej piwnicy ktoś żyje.
Ruszyłem pełnym biegiem w stronę drzwi do piwniczki, nie miałem żadnego doświadczenia w walce z tymi stworami ale pozwoliłem sobie wywnioskować że najlepszą rzeczą jaką mogę wykorzystać to miagia wiatru.
-Plan jest prosty, zabierasz ofiarę i się zmywasz na powierzchnie, będę cie osłaniał.
Najważniejsze w tym momencie było uratować brata niziołka, drugą częścią planu było wykończenie żywiołaka.
-Sprzyja nam otoczenie i rodzaj potwora, musimy to wykorzystać, prawdopodobnie wyjdę po tobie. Byłem bardzo ciekawy nowego doświadczenia, a jednocześnie podekscytowany sprawdzeniem działania magii wiatru na ogień.
Gdy wyjdę daj rozkaz do zalania piwniczki, wodą.
Plan był z góry całkiem niezły, ale byłem gotowy psychicznie na różne nieprzewidziane zwroty akcji.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

18
Patrzyłem zafascynowany jak goblińska machina gasi płomienie w niesamowicie szybkim czasie.
Ta machina ma niesamowity potencjał, będę musiał dowiedzieć się więcej na temat goblińskiej technologii, mam wrażenie, że okaże się ona nad wymiar przydatna.
Płomienie kończyły dogasać kiedy ujrzałem dwa stworzonka, które nagle stanęły w płomieniach i wleciały do piwnicy.
Co jest ?!?
Wtedy Matthew krzyknął coś o kimś w piwnicy po czym ruszył biegiem w miejsce, w które skierowały się stworki. Bez większego zastanowienia pobiegłem za towarzyszem. Wysłuchując jego planu tylko przytaknąłem i przygotowałem się na zbliżającą konfrontację.

Re: Trakt Graniczny

19
Piwnica o dziwo nie była zalana. Głównie przez to, że nie została potraktowana wodą bezpośrednio, a przed małą powodzią uchronił ją niemożebnie wysoki próg, który dla niziołka oznaczał właściwie wejście po schodku. Ogień też nie poczynił większych szkód. Co prawda ściany emanowały wyczuwalnym ciepłem, ale nie parzyły. Poza tym były stabilne, murowane, ogólnie architektoniczne ochy i achy. Schody były dość wąskie, ale wyraźnie przystosowane do częstego po nich łażenia.

Matthew wleciał do piwnicy pierwszy, po drodze przez korytarz na parterze przeskakując nad ciałem z wbitym w oczodół bełtem. Za łowcą nagród szybko pojawił się Voljen. Szybko zorientowali się, że piwnica mała nie była. Szczególnie interesujący był jeden z jej kątów, z racji specyfiki stworzeń weń wciśniętych najlepiej oświetlony. Jakiś człowiek stał zwrócony w stronę płonących gości. Trzymał w ręku stalową łopatę, którą zawzięcie machał. Drugą dłonią trzymał się za pierś, gdzie prawdopodobnie coś miał rozcięte. Ponadto wydzierał się i to całkiem wyraźnie na dwa lekko płonące, nadal parujące kłębki.
-Kurwa! Ile można?! Najpierw pieprzona wojna, potem złodzieje, spalona pszenica, haracze, a teraz TO! Ja pierdolę, co dalej?!-Dopiero teraz usłyszał kroki- A wy kurwa co tak stoicie?! Pomóżcie mi to zajebać!

Po takim przywitaniu dwóch podróżników mogło nieco ogarnąć pomieszczenie. Całe było wyłożone kamieniem i chyba tylko to uratowało człowieka przed spaleniem, bo widać było ślady podpalenia także i tutaj. Oliwa z jednej z lamp? Na jednej ze ścian znajdowała się osmolona powierzchnia, a pod nią roztopione... coś. Metal? Jakaś inna substancja? Faktem jest jednak, że Matthew wyczuł od tego czegoś magię, zaś kowal nie potrzebował wiele czasu na wywnioskowanie, że takie osmalenie kamienia wymagałoby o wiele wyższej temperatury, niż płonąca oliwa czy drewno. To przez to miejsce przybyły żywiołaki?

Właśnie, płonące stworzonka. Bezlitośnie okrzykiwane i dźgane łopatą były... przestraszone. To, co było tutaj widać było zdecydowaną odwrotnością kaczmianych opowieści o potężnych demonach ognia zdolnych dla rozrywki popielić miasta. Nie, te dwa kłębki płomyków były niczym więcej i niczym więcej, jak zwierzętami. Przestraszonymi zwierzakami, które zostały do tego świata zwabione przez pożar i magię, jaka towarzyszy zawsze ulatującym z ciała duchom. Teraz, potraktowane tak przerażającą dla nich wodą, chciały jak najszybciej wrócić tam, gdzie jest ciepło. Prawdopodobnie chyba dlatego wróciły do piwnicy- była ona sucha.

Matthew wyczuł, że osmalona blizna na ścianie nadal delikatnie pulsuje ognistą magią. Przy odrobinie starań miałby szansę na chwilę otworzyć ją z powrotem i wypuścić zwierzaki do ich świata. Duet nie miałby jednak wtedy za bardzo co liczyć na wynagrodzenie, a musiałby jeszcze przekonać człowieka do współpracy. Oczywiście, mogli zawsze zaatakować żywiołaki i dostać wynagrodzenie.
Wybór należał do nich.

Re: Trakt Graniczny

20
Kiedy dotarliśmy do piwnicy wszystko zaczęło stawać się dla mnie jasne, powoli i ze spokojem zwróciłem się ku Voljenowi.
-Schowaj broń i nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów, chyba mam nowy plan.
Powoli szedłem w stronę przestraszonych zwierząt.
Może słabo się na tym znam, ale miło by mieć nowych pupili, szczególnie tak silnych.
Uśmiechnąłem się do siebie w duchu, gdy znalazłem się wystarczająco blisko, równie spokojnie zwróciłem się do "atakowanego".
-Teraz mnie posłuchaj, spokojnie przestaniesz machać tą zakichaną łopatą i położysz ją na ziemi, bez gwałtownych ruchów.
Powiedziałem z uśmieszkiem, jeśli mój plan miał wypalić musiałem uspokoić wszystkich w tym pomieszczeniu do maximum.
Podszedłem bardzo powoli na dystans jednego metra do zestresowanych żywiołaków, ukucnąłem, wyciągnąłem w ich stronę ręce, po czym użyłem zaklęcia Tańczący ogień. by pokryć swe dłonie płomieniami.
-Spokojnie, chodźcie do tatusia.
W tym wszystkim największe skupienie i spokój musiałem zachować ja, ale to był najlepszy sposób na zdobycie nowego doświadczenia...jeśli przeżyje.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

21
Po wejściu do piwnicy od razu zrozumiałem, że jegomość z łopatą miał dziś ciężki dzień. Kiedy spostrzegłem małe ogniste stworzonka nijak nie przypominające żywiołaków, które sobie wyobrażałem.
Jednak problemem było to, że musimy się jakoś nimi zająć. Właśnie rozważałem różne opcje pozbycia się stworków kiedy Matthew zaczął działać. Szczerze ulżyło mi bo nie miałem zielonego pojęcia co zrobić. Schowałem broń i postanowiłem uspokoić bojowego właściciela piwnicy.
Spokojnie, może nie wygląda ale ten elf ma niesamowite doświadczenie w oswajaniu takich stworków. Proszę oddać mi łopatę i obserwować przedstawienie.
Po czym odebrałem mu łopatę i usiadłem mając nadzieję, że Matthew wie co robi.

Re: Trakt Graniczny

22
Człowiek zdecydowanie nie miał zamiaru ufać komuś, kto kryje się za maską. Nic dziwnego, jak się zastanowić. I nie chciał oddać po dobroci łopaty. Ani za namową Matthewa, ani kiedy próbował mu ją odebrać krasnolud. Właściciel wydawał się być mocno przywiązany do prawa własności. Coś w tym stylu. W końcu jednak musiał ulec sile kowala i chwilowo oddał swoje cenne narzędzie.

Matthew zaś... Plan miał dobry. Oswoić dwa zwierzęce żywiołaki i wykorzystywać je jako pupili i chowańce. Nawet pomysł z pokazaniem im przyjaznego ognia wydawał się bardzo dobry. Nie przewidział jednego- wszystko, co wiedział o żywiołakach pochodziło z plotek i domysłów. Nie miał pojęcia, czy jego plan zadziała i strzelał na ślepo.
Jak to w życiu bywa- nie trafił.

Nie wiadomo co wywołało u stworzonek taką reakcję. Może płomień był dla nich równie ważny, co dla zwykłych zwierząt zapachy? Może Matthew właśnie zapłonął im jako drapieżnik? Albo może po prostu wyczuły nieczystą intencję łowcy nagród? Dość, że jednocześnie zawyły tak niezwykle i żałośnie, że wydawało się iż ten głos rezonuje w żołądku. Momentalnie zwiały pod szafkę obok. Co więcej- człowiek z piwnicy też nie próżnował. Podczas gdy Voljen obserwował sytuację, farmer pokazał że praca na polu tez wyrabia krzepę i z zaskoczenia wyrwał krasnoludowi łopatę. W sekundę później zaczęła lecieć w kierunku szpary pod szafką, a po drugiej podróżnicy usłyszeli kwik zranionego stworzenia.
-Kurwa, najpierw potopiły ogniwa, potem jeszcze chciały mnie zabić!

Mężczyzna przygotowywał się do drugiego dźgnięcia. Voljen właśnie podniósł się po przysiadzie na stopniach schodów, A Matthew stał w rogu pomieszczenia. Ich samych dzieliło jakieś siedem metrów, każdy miał do farmera mniej więcej po trzy. Ponadto popięć metrów od nich była wspomniana już osmalona szczelina. Zaczęła się chyba żarzyć...

Re: Trakt Graniczny

23
Słabo mi szło ale nie miałem się zamiaru poddawać, w końcu zwierzątka nie za atakowały mnie tylko uciekły, była jeszcze nadzieja... Kiedy idiota rzucił łopatą, napadł mnie szał.
-Ty jebany kretynie! Nie wtrącaj mi się do roboty bo cie zabije!
Krzyknąłem po czym cisnąłem zaklęciem Północne wiatry. by cisnąć użytkownikiem łopaty o ścianę, lecz wystarczająco delikatnie by nie zabić.
-To było ostrzeżenie. Voljen pilnuj go, bo mu nogi z dupy po wyrywam.
Odwróciłem się w stronę szafki, złapałem głębszy oddech i wolnym krokiem zbliżyłem się ponownie do zwierząt.
Pewnie są ranne i przestraszone, nie mam wyjścia.
Wsadziłem ręce pod szafkę nie wiedząc jak to się skończy, miałem nadzieje na delikatne wyjęcie stworzonek, tym razem jednak nie użyłem ognia.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

24
Kiedy próba Matthew nie powiodła się, wybuchłem gromkim śmiechem. Sytuację wykorzystał wściekły rolnik władający łopatą i wyrwał mi swoją broń. Zadziwiło mnie jak sprawnie posługuje się czymś czym byłbym co w stanie wykopać co najwyżej dół. Jednak gdy usłyszałem pisk stworków jakaś struna drgnęła we mnie, przez co poczułem gniew na agresywnego rolnika. Atak Matthew mimo wszystko nieco mnie zdziwił tak samo jak jego reakcja. Posłuchałem jednak jego polecenia podszedłem do oszołomionego rolnika dobyłem topora i znacząco spojrzałem mu w oczy.
Tylko spokojnie, a ty Matthew uważaj ta dziwaczna szczelina zaczyna chyba się rozjaśniać. Moim zdaniem powinieneś być nad wyraz ostrożny.
Po czym Matthew wsadził rękę pod szafkę, zrobiłem wielkie oczy, patrzyłem to na niego to na rolnika i modliłem się w duchu, żeby Matthew nie rozniecił gniewu tych stworków.

Re: Trakt Graniczny

25
Nie rozniecił. Zwierzaki były po prostu przerażone, wciśnięte w ścianę i skomlenie to jedyna forma protestu, na jaką mogły sobie pozwolić. Odliczając oczywiście moment, kiedy jeden z nich o mało nie ugryzł łowcy w palec. W każdym razie nie dawały się wyciągnąć. W rękawicach, czy nie- to były nadal żywiołaki. Ich materialne rdzenie były równie gorące, co węgle w palenisku.

Mogliby tak się tłuc długie minuty, gdyby nie to, że szczelina nagle rozbłysła i na sekundę nikt nie widział czegokolwiek poza bielą i nie czuł czegoś więcej jak żar. Usłyszeli wtedy warkot. Z rodzaju tych, które rezonują w kościach i odbierają odwagę. Mężczyzna widząc co się dzieje momentalnie rzucił się do ucieczki. Dopadł schodów i począł się na nie szybko wdrapywać. Widać zapomniał już o zemście na małych zwierzakach.

Pod szczeliną nie było już pustki, stała tam już jakaś istota. Kolejny żywiołak płomieni, który wyglądał jak duży wilk. Tym razem jednak nie było to słabe, niemal bezbronne zwierzę. Temperaturę miało tak wysoką, że wyłożona skałą podłoga topiła się pod jego łapami. W błękitnych ogniach w miejscu oczu błyskała z kolei inteligencja. Był silniejszy niż tamte. Był większy i gorętszy. Przede wszystkim jednak był zły.

Re: Trakt Graniczny

26
Wstałem od szafki i gdy wzrok wrócił mi do normalności odwróciłem się w stronę nowego stworzonka.
-Może się dogadamy? Nie? Szkoda.
Mówiłem do stworzenia powoli się cofając w stronę schodów.
Cholera, teraz ani kasy ani pupili.
Spojrzałem kontem oka na Voljena, po czym powoli wyjąłem dwa miecze i stanąłem w pozycji obronnej.
-Myślisz że za jego łeb, dostali byśmy jakąś nagrodę?
Powiedziałem z ironią w głosie, słabo mi się widziało walczyć z czymś tak potężnym.
-Spadamy stąd.
Stwierdziłem na głos po czym postanowiłem się zająć osłanianiem nas, w tym wypadku machnąłem dwoma mieczami na raz, oba miecze wytworzyły strumienie powietrza, jeden bezpośrednio w potwora a drugi w szafkę przy której stałem, starałem się by szafka poleciała również w potwora.
Oprócz machnięcia mieczami, miałem jeszcze wolną buzie którą wystrzeliłem kule ognia.
Czy jest nadzieja że siła tego, go ogłuszy?
-Wracaj do piekła!
W czasie moich manewrów voljen powinien już uciec, więc nie patrząc co się działo dalej rzuciłem się do ucieczki.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

27
Kiedy straciłem na chwilę wzrok już wiedziałem, że moje modlitwy nie zostały wysłuchane oraz, że miałem rację co do zajęcia się tą potworną szczeliną. Kiedy zobaczyłem, że ten jakże odważny i mężny rolnik bierze nogi za pas wiedziałem już, że nie mamy do czynienia z czymś równie małym i bezbronnym jak przed chwilą. Żar jaki poczułem sprawił, że uznałem iż mamy do czynienia najprawdopodobniej z mamusią stworzeń ukrywających się po szafką. Już miałem przygotować się do walki kiedy ujrzałem tą istotę, najbardziej przeraził mnie fakt, że stwór rozpuszczał kamień. Gdy dostrzegłem, że Matthew ma zamiar nas osłaniać ruszyłem w ślad za chłopem jednocześnie drąc się na całego : Lej tą cholerną wodę, dawaj wszystko co masz.

Re: Trakt Graniczny

28
Voljen:

Kowal rzucił się do wyjścia nie oglądając się za siebie. Wspinaczka po wąskich schodach była cokolwiek problematyczna. Głównie przez to, że na stopniach wciąż leżało w poprzek całkiem spore ciało orka bandyty i rolnik miał problemy z przeskoczeniem ponad nim. W końcu udała mu się jednak ta sztuka i facet wyleciał z domu jak z procy. Ponadto krasnolud mógł sobie darować wydzieranie o pompę w połowie zdania. Niziołek z otwartą twarzą gapił się na nich stojąc w połowie schodów. Cóż, nie był żołnierzem, a rolnikiem. Nie należało oczekiwać, że pozostanie na stanowisku ot tak. Twarzy nie zamknął nawet kiedy jego przyrodni brat zgarnął go pod pachę i porwał na górę.

Po wydostaniu się na powierzchnię krasnolud ujrzał osobliwą scenę. Cały dom radośnie parował i momentami jeszcze ciut się żarzył. Niziołek stał nad lekko dymiącym urządzeniem, wyciągnięty z piwnicy chłop biegał dookoła studni drąc się na całe gardło, a na ścieżce od strony Meridanosu stała furmanka z żywcem wyjętym z parków dla dzieci arystokracji kucykiem. Na niej siedziało trzech niziołków- jedna kobieta i dwóch mężczyzn, a wszyscy dawali się opisać teraz frazą "szczęka mu opadła".

W końcu najstarszy z niziołków na wozie odzyskał mowę.
-Co... CO TU SIĘ STAŁO NA ŁASKĘ OSURELI?!


Matthew:

Chciał odwrócić uwagę od reszty. Udało mu się. Rzucił wszystkie zaklęcia jakie miał na podorędziu. To tez mu wyszło. Chciał choć spowolnić ognistego wilka. Tu akurat nie uwzględnił zwinności przeciwnika. Matthew nawet nie widział jak to się stało. Płomienie, załamania powietrza i drzazgi od szafki skutecznie przyćmiły widok na tamten kawałek piwnicy. Kiedy już mógł cokolwiek zobaczyć widział jedynie pulsującą szczelinę do płonącego świata, przez którą szybko czmychnęły oba stworzonka. Wilka nie było. Sądząc po warczeniu dochodzącym dokładnie spod wyjścia na schody- bynajmniej nie uciekł.

Elf za to był zmęczony, nawet nie tyle ilością zużytej mocy, co chwilowym wysiłkiem. Rzucił naraz za dużo zaklęć i choć mógłby każde z nich z osobna rzucać o wiele częściej, to czuł, że drugiej takiej serii może nie podołać. Dodatkowo osłabił swój umysł. Dopiero teraz łowca nagród poczuł siłę tego warczenia. Ten warkot miał w sobie pierwotną magię. Moc ognia, pierwszych emocji jakich mogli doznać śmiertelni. Taką z rodzaju tych, które obezwładniają mięśnie i pozwalają jedynie patrzeć się w oczy zabójcy.

Wilk mógł skoczyć do gardła lub użyć innych mocy. Mógł, jednak tego zaniechał, choć już zbierał się do skoku. Matthew usłyszał dziwne trzaskanie z ognia w paszczy istoty. Układało się w słowa.
-Ty... Próbujesz... bronić... swego stada... Kim.... jesteś.... i dlaczego.... próbowałeś... zostać... opiekunem moich... dzieci?

Żywiołak nadal był zły, ale przynajmniej nie próbował zabić. Nie od razu przynajmniej, być może chciał się pobawić z ofiarą.

Re: Trakt Graniczny

29
Cała okoliczna sprawa sprawiła że nie mogłem się ruszyć co jeszcze bardziej mnie przerażało, mimo że miałem trochę przygód za sobą nigdy się nie spodziewałem czegoś...takiego.
Gdybym tylko mógł sięgnąć po moje zioła do palenia, wpłynęło by to na mój umysł więc i ciało.
Systemem obronnym było że musiałem po nie spróbować sięgnąć pod czas, gdy trzeba zająć wilka rozmową.
-Stado? Broniłem przyjaciela, reszta mnie nie obchodzi szczególnie.
Patrząc przed siebie stwierdziłem że mimo wszystko to wilk, a zwierzęta dobrze odczytują emocje, słabo było by kłamać.
-Nie zrozum mnie źle, demonie czy jak cie tam zwą, to że chciałem wziąć je pod opiekę to nie słabość.
Starałem się głównie skupić na wyciągnięciu skrenta, acz ze strachem i mieczami w rękach zdawało się to prawie nie możliwe.
-Dzieci nie powinno się krzywdzić, ale ostrzegam cię jeśli teraz przeżyje, stanę się silniejszy, a wtedy wpadanie bezkarnie do naszego świata może nie ujść ci na sucho.
Wiedziałem że nie powinienem w takiej sytuacji używać tego typu konwersacji, lecz nie mogłem powstrzymać swych słów pod wpływem emocji które mną targały.
Cholera! Jeśli spróbuje atakować przegryzę wargę, może dzięki bólowi moje ciało się ocknie.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

30
Po wydostaniu się z piwnicy nie specjalnie przejmowali mnie nowo przybyli niziołkowie ani ich bajkowy kucyk. Moje myśli były rozbiegane,Co tu robić , jak mam walczyć z czymś takim ?
Ma ktoś może doświadczenie w walce z ognistymi wilkami ? Nie ? Coś tak kurka czułem.

Rozważałem różne opcje- a może by tak użyć jeszcze raz tego cudeńka, hm mm nie Matthew dalej tam siedzi, jak go znam to teraz pewnie jest wyczerpany bo poszedł na całego. Chłopak po prostu tam utonie, a płomienie tej bestii rozpuszczały kamień wątpię żeby w ten sposób można było pokonać coś tak ognistego.
Patrząc jak rolnik zatacza kolejne kółka wokół studni, uświadomiłem sobie, że mogę zrobić tylko jedno - wbiec tam z okrzykiem bojowym i zrobić tyle ile dam rade. Podjąwszy decyzję dobyłem topora i drąc się niczym demon wbiegłem do piwnicy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”