Trakt Graniczny

1
Trakt Graniczny był kiedyś ważnym szlakiem tranzytowym. Droga ta jest, jak na skalę Herbii, małą perełką - kilkuwarstwowa, ładnie wyłożona płaską kostką, porządnie ubita... Krążyły plotki, że przy budowie zatrudniono nawet kilku magów-inżynierów, którzy zajmowali się wyłącznie rzucaniem utrwalających zaklęć na materiały budulcowe. Nie idzie jednak określić traktu jako pojedynczej linii. Na obszarze Wschodniej Prowincji rozdziela się on w kilka nitek, które razem zahaczają o wszystkie większe osady o znaczeniu handlowym, zbiegające się w jedno dopiero pod granicą z państwem elfów. No i oczywistą oczywistością jest panorama z drogi. Pola, pola, pola i jeszcze więcej pól. Praktycznie nie było tu lasów.

Ale... Jak sprawa ma się teraz, kiedy wojna nawiedziła wschodnie granice Keronu? Drogi zaczęły podupadać. Szczególnie ostatnia zima tańczyła wokół temperatur, które spowodowały sypanie się całych mil szlaków. Dodatkowo zbiegająca się w jedną linia traktu jest w okolicach wielkiego lasu... uważnie pilnowana. Przez obie strony barykady, głównie z powodu, że była to nadal najpewniejsza (i po zawaleniu dwóch pozostałych szlaków chyba jedyna) ścieżka na transport ciężkiego sprzętu do Fenistei i z Fenistei.



Tymczasem Matthew i Vojlen byli całkiem daleko od granicy. Zgodnie ze swoim zamierzeniem szli do stolicy regionu, Meriandosu. Jeszcze mieli ponad dzień drogi na piechotę, więc mogli w spokoju popodziwiać panoramę. Pola, pola, spalone pola, pola... Byłoby nudno, gdyby nie fakt, że ostatnio padało, a chłopi bawili się w wybiórczy demontaż od dłuższego czasu używanego głównie w celach wojskowych szlaku. Nudzić się przy omijaniu głębokich kałuż było trudno, za to okazji do rzucania mięsem los bohaterom nie poskąpił.

Re: Trakt Graniczny

2
Podróż mijała mi nie co nudno, z powodu braku krajobrazów którymi mógł bym się zainteresować i nie zbyt ładnej pogody która chciała popsuć nam humory, więc postanowiłem rozwinąć jakąś konwersacje z moim przyjacielem, Voljenem.
-Cóż został nam jakiś dzień drogi, myślę że pora omówić szczegóły naszej podróży.
Uśmiechnąłem się do krasnoluda po czym wyjąłem wszystkie posiadane przeze mnie listy gończe, wybrałem odpowiedni i kontynuowałem wypowiedź.
-Więc tak, nasz cel to nie jaki Durin, zwany też "młotorękim", jak się pewnie domyślasz przydomek ten dostał nie bez powodu. Krasnolud zajmujący się kowalstwem, świetnie mu to sprzyja jednemu z powodów nagrody za jego głowę... ale to za chwile.
Widzę pewne utrudnienie w tej sprawie, należy do klanu Górskiego Krzyku o którym nic nie wiem, acz kol wiek nagroda jest tylko za jego głowę, trzeba zadbać byśmy nie narobili sobie zbyt wielu kłopotów.

Patrzyłem w papier dedukując jak najlepiej potrafiłem, naszą sytuacje.
Samą podobiznę podałem Voljenowi by mógł się przyjrzeć pobratymcowi, który dla mnie nie wyróżniał się zbytnio od innych krasnoludów.
Nagroda za niego wynosi pięćset monet, które wypłaci nam armia Fenistei, domyślam się że będzie potrzebny dowód na jego śmierć więc... Jest poszukiwany za bezbożność, okrucieństwo i zaopatrywanie wrogów Fenistei, jak dla mnie brzmi to tylko jak przykrywka prawdziwego powodu dla którego została wyznaczona nagroda ale to już nie nasza sprawa.
Gdy dotrzemy na miejsce sugeruje zacząć poszukiwania informacji od karczm.
Masz jakieś uwagi?

Wydawało mi się to najlogiczniejszym wyjściem, choć czułem że może nam tak łatwo nie pójść,
szedłem przed siebie omijając kałuże i czekając na odpowiedź krasnoluda.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

3
Podróż była niesamowicie monotonna , zastanawiałem się nad tematem do rozmowy by w jakiś sposób zażegnać nudę. Jednak Matthew uprzedził mnie rozpoczynając rozmowę na temat naszego nowego celu - Durina młotorękiego. Jako kowal i krasnolud imię to obiło mi się o uszy.
Durin Młotoręki, hmmm słyszałem co nieco o nim. Jest wybitnym kowalem, ponoć Bogowie nie pożałowali mu pary w rękach.
Patrząc na podobiznę pobratymca naszło mnie złe przeczucie.
Ten krasnolud ma za sobą cały klan nie będzie to łatwe zlecenie. - powiedziałem.
W głowie zaczęły rodzić mi się różne pomysły na likwidację celu. Rozważałem pomiędzy cichym zabójstwem z bezpiecznego dystansu lub jakieś truciźnie, niestety brak informacji sprawiał, że żaden z pomysłów nie napawał mnie optymizmem. Potrzebujemy więcej informacji. - pomyślałem. Matthew jakby czytał mi w myślach, na propozycję udania się do karczmy w celu zebrania informacji odpowiedziałem- Najwyższa pora zwilżyć gardło, uśmiechając się od ucha do ucha. Przyśpieszyłem kroku pokrzepiony myślą o zbliżającej sie wizycie w karczmie, przed oczami stanął mi obraz zimnego piwa oraz ciepłej strawy. Poprawiłem ekwipunek upewniłem się, że moja bezcenna kusza dobrze się trzyma i przyśpieszyłem kroku by nadążyć za Matthew, jednocześnie zacząłem nucić starą myśliwską piosenkę.

Re: Trakt Graniczny

4
Durin Durinem, ale do miasta było całkiem daleko. Biorąc pod uwagę, że słońce było w zenicie już jakiś czas temu i niedługo naprawdę będą musieli poszukać karczmy czy miejsca pod chmurką. Oczywiście pierwsze zdecydowanie bardziej preferowane.

Tymczasem jednak wydarzyło się w końcu coś ciekawszego. Traktem zmierzała konno inna dusza. W przeciwną stronę niż duet łowców nagród. Oko bystrzejszego z podróżników dojrzało elfią kobietę. Pytanie było jedno: po jaką cholerę gna ona na złamanie karku?
Na to pytanie przynajmniej częściowo odpowiedziała zmiana krajobrazu. W oddali, w kierunku z którego leciał półgalopem koń, Vojlen i Matthew ujrzeli rosnący powoli słup gęstego, czarnego dymu. Ktoś podpalił całe gospodarstwo i prawie na pewno nie był to jego właściciel.

-Z drogi!

Re: Trakt Graniczny

5
Gdy zobaczyłem gnającego jeźdźca, uśmiechnąłem się w duszy że w końcu coś zaczęło się dziać.
-Słuchaj, gdyby nie fakt że właśnie te gospodarstwo płonie, to mogli byśmy się tam kimnąć.
Powiedziałem normalnym tonem do Voljena, idąc dalej przed siebie.
Jak by nie patrzył wypadało zwrócić uwagę że elfka kazała nam się odsunąć, lecz mój tok rozumowania był nie co inny.
-Stój!
Krzyknąłem wyciągając lewą dłoń do przodu w geście, a prawa dłoń spoczęła na klindze miecza.
Nie dobrze, nie wiem czy to ona jest podpalaczką i ucieka, czy leci po pomoc, z resztą nie ważne, jak nie zwolni to zetnę jej koniowi nogi. Stwierdziłem po czym czekałem na jakąś reakcje.
Voljen, kusza. Powiedziałem tylko z ukratka.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

6
Ujrzałem jeźdźca w oddali jako mały punkt szybko zbliżający się w naszą stronę. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem w związku z tym było szturchnięcie Matthew w bok.
Ktoś nadjeżdża, wygląda na to, że to elfka.
Wtem moim oczom ukazał się widok płonącego gospodarstwa, spojrzałem w bok a Matthew zatrzymał się. Od razu wiedziałem co się święci więc uprzedziłem jego rozkaz i dobyłem kuszy, spokojnie ją naciągnąłem i nałożyłem bełt, następnie wziąłem na cel nadjeżdżającą elfkę.
Pamietaj, tylko spokojnie nie wiemy czego możemy się spodziewać. - powiedziałem.

Re: Trakt Graniczny

7
Kusza przygotowana, miecz w pogotowiu, topór za pasem. Jeżeli elfka spróbuje przejechać drogą, to jej szanse na wyjście z koniem bez szwanku malały do zera. Droga była obstawiona. Tylko i wyłącznie droga.

Kobieta nagle skręciła w bok, przeskoczyła koniem nad rowem i okrążała dwójkę podróżników drogą na przełaj. Z powodu dość grząskiego gruntu nie szło jej to niesamowicie, ale i tak była znacznie szybsza niż piechur. Mijała ich po łuku o promieniu około dwudziestu metrów. Z tak bliska dało się ponadto zauważyć, że kobieta trzymała się za brzuch i to bynajmniej nie z powodu niestrawności. No... chyba że niestrawność wykwita otwartymi, zakrwawiającymi wszystko ranami.

Pytanie: co duet ma zamiar zrobić, kiedy elfce wybitnie nie uśmiechało się z nim kontaktować?

Re: Trakt Graniczny

8
Popatrzyłem z lekka zdziwiony na desperacką prube ucieczki elfki po czym westchnąłem głęboko i powiedziałem.
-Zostawmy na razie elfke, za to ruszajmy czym prędzej w stronę płonącego gospodarstwa. Miałem nadzieje że będzie się dało zarobić na całej sytuacji, w końcu każde problemy to zysk dla kogoś takiego jak ja.
-Ruszamy.
Rzekłem po czym pobiegłem w stronę celu, wciąż omijając kałuże i pilnując żebym nie zostawił daleko za sobą krasnoluda.
Oby odpuszczenie tej elfce było dobrym pomysłem. Pomyślałem, mając kilka pomysłów w głowie na zatrzymanie jej.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

9
Kiedy elfka przeskoczyła nad rowem zauważyłem jej rany i zrozumiałem dlaczego jej tak spieszno. Skoro się jej tak spieszy to nie ma sensu jej pomagać niech sobie ucieka. - pomyślałem.
Skierowałem wzrok na gospodarstwo, powoli trawione przez szalejące płomienie. Kiedy Matthew również zlekceważył elfkę ruszyłem za nim w stronę gospodarstwa, czując jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach, na mojej brodatej twarzy pojawił się uśmiech. W końcu zaczyna się coś dziać.

Re: Trakt Graniczny

10
Jak powiedzieli, tak zrobili. Szybkim krokiem ruszyli w stronę palącego się gospodarstwa. Elfka zaś wróciła już na drogę i w kilka chwil skręciła na rozstaju na wschód. Akurat za poletko kukurydzy, więc tyle ją widzieli.

Ale ale. Nie to było tutaj najważniejsze. Aktualnie priorytet miało płonące domostwo. Ładne, trzeba dodać. Ewidentnie był to dom jakiegoś znaczniejszego rolnika, czy właściciela ziemskiego. Prawie na pewno jednak nie należał on do szlachcica. Za dużo praktycznych rozwiązań, za mało ozdób i kolumienek. Teraz jednak cały budynek był pokryty pełgającymi płomieniami. Kilkadziesiąt metrów od budowli zaczynało się robić ciepło... Można było sobie tak stać i grzać ręce, kiedy podróżnicy usłyszeli wysoki głosik.
-Dzięki bogom! Chodźcie tu, szybko! Pomóżcie mi! W środku zostali ludzie!

Źródło dźwięku było kilka metrów od nich. Niziołek, przeciętnego wzrostu dla swej rasy, machał na nich rączką zza przesłaniającej go całego machiny przymocowanej do krawędzi studni. Voljen szybko zauważył, że do czegokolwiek by nie służyło, urządzenie jest produkcji goblinów.
-Tak, wy! Pomóżcie mi z tą pompą! Nie mogę przekręcić zaworu. Tam jest mój brat, szybko!

Re: Trakt Graniczny

11
Pierwszym czego się spodziewałem byli wrogowie, przecież elfka musiała gdzieś odnieść te rany. Jednak faktem było to, że gospodarstwo stoi całe w płomieniach a z tego co krzyczy niziołek ktoś jest uwięziony w środku.
Proponuję zachować ostrożność, ja pomogę niziołkowi a ty miej się na baczności, coś jest tutaj nie tak ta elfka była ranna, a uciekała własnie od strony tego gospodarstwa.
Zdjąłem bełt z kuszy, zwolniłem naciąg założyłem ją na plecy, poprawiłem topór za pasem tak abym mógł dobyć go szybko jeśli będzie taka potrzeba, i szybko pobiegłem w stronę niziołka. Kiedy dotarłem do maszyny naparłem na zawór za całych sił.
Co tu się stało ?- skierowałem pytanie do małego krzykacza.

Re: Trakt Graniczny

12
Stałem i patrzyłem na rozwój sytuacji, voljen ruszył mu z pomocą lecz miał racje co do rannej elfki.
Brat, w środku? Pomyślałem po czym spojrzałem w stronę pożaru, powoli zbliżając się do niziołka.
-Rozumiem twoją sytuacje, ale za pomoc wystawimy ci rachunek.
W czasie krótkiej wymowy zdań opracowywałem sobie w głowie różne opcje wydarzeń i zgodne do nich plany, zbliżyłem się bliżej pożaru po czym zacząłem się skupiać i nasłuchiwać jakiś wołań o pomoc.
-Wiesz może w której części domostwa się znajduje?
Spytałem próbując ocenić sytuacje i rozważać nad zdmuchnięciem części ognia za pomocą mojej magii wiatru.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

13
Voljen w drodze do pompy zarejestrował... coś. Gdyby znał pojęcie panelu sterowania, pewnie tak by nazwał element na szczycie maszyny. Niestety, urodził się na to o kilka epok za wcześnie i mógł tylko szukać ładnego określenia na krzesełko i panel, które były wprost usiane dźwigienkami i innymi guziczkami.
Przystąpił do zaworu. Nic dziwnego, że niziołek miał problemy z jego przekręceniem- przyschnięty smar wymagał przyłożenia dość dużej siły na samym początku. Potem było już z górki. Kiedy krasnolud użerał się z zaworem niziołek wdrapał się na małe siedzisko i wyciągnął z kieszeni mały kryształek, akurat pasujący do wgłębienia w pulpicie. Odpowiadał wyjątkowo spokojnie jak na tak krytyczną sytuację.
-Napadł nas mały wypad wojskowych z Fenistei. Chcieli wymusić od nas haracz i wybrali moment, kiedy większość z mieszkańców wybrała się po nawozy w Meridanosie. Załatwiliśmy dwójkę, a trzecia podpaliła oliwę z lampy i uciekła zostawiając brata w środku.

Pytanie Matthewa zostało podkreślone prostym "W piwnicy, drugie drzwi na lewo, żałować za pomoc nie będziecie". Zaraz po tym czułe, elfie uszy usłyszały coś na kształt zduszonego wołania i... zwierzęcego pisku?

Do do magii wiatru łowca nagród dość szybko się zorientował, że tak wielkiej chaty nie zdoła nawet przygasić swoimi zaklęciami. Potrzebowałby dość złożonego rytuału... albo zwalczyć ogień sposobem. Sposób właśnie chyba się pojawił, bo niziołek przekręcił kryształ w czymś, co w epoce samochodów można by nazwać stacyjką. Napędzane nieznaną podróżnikom siłą zębatki maszyny ruszyły posłusznie w ruch.
-Proszę panów, niech panowie się na chwilę odsuną od budynku.

Re: Trakt Graniczny

14
Stanąłem jak wryty i nie miałem za bardzo pomóc skoro wszystko miała zrobić pompa wodna.
Wygląda na to że zostaje mi odgarnianie gruzów... Pomyślałem po czym odsunąłem się kawałek.
-Zaraz...chcesz mi powiedzieć że ta ranna elfka na koniu, to była jej sprawka?
W tym momencie czułem się nie co skołowany ale postanowiłem czekać na rozwój wydarzeń.
Zbliżyłem się powoli do Voljena i z durnowatym uśmieszkiem na twarzy, zapytałem.
-Co o tym wszystkim sądzisz?
Miałem nadzieje że chociaż mój druh coś ogarnia w tej dziwnej sytuacji.
Wiesz że nagroda którą mamy dostać, wypłacana jest przez Fenisteie.- Doszeptałem tak by tylko on mógł usłyszeć.
Woj­ny zaczy­nają się, kiedy chcesz, ale nie kończą się, kiedy prosisz.

Re: Trakt Graniczny

15
Patrzyłem zafascynowany jak niziołek uruchamia całą maszynerię, obserwowałem każdy element maszyny i wsłuchiwałem się w piękne dźwięki jakie zaczęła wydawać.
Kurcze, muszę się jeszcze wiele nauczyć, ta maszynka ma niesamowity potencjał.
Kiedy niziołek powiedział żeby się odsunąć podszedłem do Matthewa.
A więc mogliśmy łapać tą elfkę, mogła być źródłem cennych informacji, a my ich potrzebujemy teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. No cóż może ten tutaj ( machnął głową w stronę niziołka) coś nam powie. Będziemy musieli rozważyć wiele kwestii, ale to za chwile chce zobaczyć to cudeńko w akcji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wschodnia prowincja”