Re: Centralna część bagien

31
Elfka rozumiała brak zaufania jego pobratymców, w końcu on sam nie był zbyt przekonany do niej. Musiała zyskać większe znaczenie i rozgłos, może wtedy byliby oni chętni porozmawiać.
Elia spojrzała na odchodzącego centaura i wyciągnęła w jego stronę dłoń. Już miała powiedzieć aby nie odchodził, gdy wtem ten doskoczył niespodziewanie do niej i chwycił ją za wyciągniętą dłoń. Odruchowo zamknęła oczy, jednak szybko je otworzyła gdy znalazła się na grzbiecie centaura.

- Ojej, tego się nie spodziewałam. - uśmiechnęła się ciepło i dotknęła jego szyi dłonią.

Gdy usłyszała o żywych roślinach, przełknęła ślinę z lekkiej obawy, nie brzmiało to zachęcająco. Jednak coś w jej wnętrzu nie pozwalało jej porzucić tych biednych roślin, odrzucało strach i myśl o tym, iż mogłaby im nie pomóc. Nawet one były częścią Fenistei, i nie mogła pozostawić ich gdy te potrzebowały pomocy. Druidzi natomiast poczekają, taką miała przynajmniej nadzieję.

- Cóż, nie brzmi zachęcająco, ale muszę pomóc każdemu w Fenistei kto potrzebuje pomocy. Zaprowadź mnie tam przyjacielu. - w jej głosie czuć było spokój i ciepło, a także nutę empatii.

Re: Centralna część bagien

32
[img]https://i.pinimg.com/564x/53/03/69/5303 ... c4c9f1.jpg[/img] Miejsce, do którego trafili było ponure i szare, jak portowe dzielnice ludzkich miast. Brakowało światła, którego nie tłumiły wysokie korony drzew, lecz wszechobecna upiorna mgła. Stale unoszący się nad moczarami kłąb dymu był ciepły i gęsty jak wierzchnia warstwa wody. Wody ciemnej, niemal czarnej, przypominającej pierwej smołę niżeli leśne bajorko. Centaur uważnie stawiał kopyta w obawie przed zatopieniem się w tym niepewnym gruncie. Szarozielony mech nie napawał zaufaniem zwłaszcza, gdy raz położone kopyto tonęło w nim równie chybko, niczym w czystej zawiesinie. Woda chlupotała z mszaków, zaś nieliczne paprocie jakby owijały się dookoła kończyn.

Centaur zatrzymał się. Delikatnie pochylony pomógł elfce zstąpić z grzbietu. Jako że w kłębie był głęboki, jazdę - bezsprzecznie - zaliczyła do jednej z tych komfortowych przejażdżek. Stanęła na własne nogi. Pod nią mszaki nie rozłaziły się tak bardzo jak w przypadku ciężkiego centaura o spiczastych uszach.

Powiał wilgotny wiatr ze wschodu. Nie odczuła go na skórze, lecz obserwując ruchy unoszącej się nad powierzchnią mokradeł mgły, zrozumiała, że migracja do centrum lasu musi wynikać z przemieszczeń mas powietrza. Wzięła głęboki wdech i poczuła jak coś ciągnie ją wgłąb zawiłych szarozielonych ścieżek. Dalej na wschód.

Dogorywające drzewa, a raczej ich karłowate formy, złamane rdzenie, nieurodzajne krzewy pokryte były groteskowo poskręcanymi gałązkami, opatrzonymi krótkimi cienkimi kolcami. Rośliny wiły się nawet po kamieniach i degradujących pniach. W prawie równych odstępach z każdej sieci spiralnych gałązek wyrastała zielna łodyżka zwieńczona dużym czarnym kwiatem na szczycie. Podłużne, gładkie i ciemne liście otaczały słupek z rozsadzonymi koncentrycznie, świecącymi własnym światłem, pręcikami. Wydzielany przezeń pyłek pachniał wyjątkowo słodko. Czuła, że musi podążać jego śladem. Nieświadoma działania halucynogennego kroczyła przed siebie, fartem nie wpadając do wody.
[img]https://i.imgur.com/l4dGWOx.jpg[/img] Pod stopami czuła twardy grunt. Gałązka trzasnęła głośno pod naporem jej drobnej stopy, wybudzając elfkę z transu. Przerażona rozejrzała się dookoła. Z oddali machał centaur, zbyt wielki ażeby podążyć wąską ścieżką mchów. Spojrzała przed siebie, a wtem bijąca ją dwukrotnie wzrostem niebieska roślina dryfowała niczym hipnotyzowany wąż. Dolne partie łodygi były grube oraz mięsiste, pokryte szeroką warstwą zlepek wosku i twardziny. Z bulwy wyrastały trzy gałązki z ogromnymi zgrubieniami na końcach. Owe skorkowaciałe zgrubienia mieniły się odrażającą żółcią, a obaw mogły dodawać pokrywające je kolce. Kwiat rozwarł się na trzy płatki, wydając przy tym piskliwy dźwięk. Dmuchnięty roślinny krzyk rozwiał elfce włosy. Bagienny wojownik był w stanie dosięgnąć kobiety imitującą maczetę gałęzią, lecz ku jej zdziwieniu jeszcze tego nie robił. Roślina zdawała się być rozdrażniona, słaba, pozbawiona sił witalnych na tym opuszczonym mokradle. Krzyczała robiąc się coraz bardziej agresywna. [img]https://i.imgur.com/NCMRYS9.jpg[/img]

Re: Centralna część bagien

33
Elia odzyskała świadomość i nie miała nawet chwili na zorientowanie się w sytuacji gdy przed nią pojawiła się groźnie wyglądająca roślina. Nie ogarnęło ją jednak zwątpienie czy strach, a jedynie współczucie i szacunek dla tego stworzenia i taką postawę okazywała. Jednak gdzieś z tyłu głowy miała przygotowane zaklęcie które odrzuci stworzenie w razie ataku. Nie chcąc pozwolić na zbytnie rozjuszenie rośliny, wyjęła szybko zaostrzony kołek i rzekła w prastarym języku elfów...

- Przyjaciele, nie jestem waszym wrogiem i nie planuję waszej zguby. Moim zadaniem jest wam pomóc i odzyskać utraconą chwałę. Niech to będzie potwierdzeniem moich słów.

Następnie wbiła kołek w ziemię, oczekując efektów. Chciała pomóc tej krainie, a tylko odważnie i stanowczo mogła tego dokonać, zyskując przy tym poparcie i jednocząc Fenisteę.

Re: Centralna część bagien

34
Bełt ugrzązł głęboko.

Od przesiąkniętej wilgocią ziemi tchnęło gorącem, którego nie godziły ani chłodne wiatry ze wschodu, ani wszechobecny chłód parującej znad gruntu wody. Poranna mgła uniosła się zupełnie, przez zmatowione nad moczarami niebo zaczęła mocniej prześwitywać czerwona kula słońca, w której blasku skąpane zostały piętrzące się porośla. Krzewy, jak zaczarowane, rozlewały się deseniem brązowych wężyków. Puste dotąd krzaki poryły zielone pąki i wyrastające u wierzchołków różowe kwiatki pięciolistne. Wokół uniósł się słodki, gęsty i kleisty zapaszek, nie dający się określić. Była to mieszanka świeżo ściętej trawy, cieknącego miodu i czegoś ożywczego z nutą cytrusów.

Z każdym następnym oddechem Elia dostrzegała wyrastające po sobie gatunki. Wilgociolubna roślina, rosnąca w pobliżu zbiorników wodnych. Miała długie, rudawo-czerwone pierzasto-wrębne liście, czym przypominała wodorosty. Obok niej lilie o sercowatych liściach i fioletowo-śmietankowych kwiatach. Chybko zasiedlone przez zbierające się z północy owady. Żółto-czarne pszczółki, motyle o skrzydłach w wszelakich kolorach tęczy. Żaby rechoczące na płaskich dłoniastych listkach niczym łódki.
[img]https://i.pinimg.com/564x/2c/91/22/2c91 ... 43bb3c.jpg[/img] Okolica powoli odzyskiwała utraconą witalność. Coś tchnęło życie w tę obumarłą ziemię. Martwe odżywiało, uszkodzone regenerowało się, zaś osłabione rosło w siłę jak za czasów dawnego dobrobytu. Kucająca na jednym kolanie elfka dotknęła dłonią wilgotnej czarnej ziemi. Ubrudzona od błota ręka obok wbitego bełtu, jakoby zlała się z gruntem. Coś przytrzymywało ją mocno. Czuła jak niewidoczne korzenie owijają się wokół palców, śródręcza i nadgarstka uniemożliwiając cofnięcie kończyny. Była zblokowana, lecz nic nie sprawiało jej bólu - tego była pewna.

Wtem poczuła jakby ulewny deszcz, prawdziwe oberwanie chmury spłynęło na nią. Było to te samo uczucie, którego doznała komunikując się z prastarym drzewem w centralnej części bagien. Znowu oddała się naturze, tonąc w świecie roślin. Czuła... Czuła się jak roślina, a wijący się przed nią niebieski kwiat zdawał się taki bliski. Wyzbyty agresji, bólu czy żalu. Mogła z nim porozmawiać.


NOWE ZAKLĘCIE
Spoiler:

Re: Centralna część bagien

35
Spoglądała na efekt magii driad, znów czuła się wspaniale. Uśmiechała się i śmiała z każdą piękną metamorfozą tej okolicy. Jej serce zabiło szybciej. Gładziła dłonią te silniejsze rośliny, jak i te delikatniejsze, wykazując przy tym troskliwość. Wtem proces zaczął zwalniać aż w końcu ustał a elfka poczuła jak coś chwyciło ją za rękę. Poczuła coś, coś co jeszcze nie dawno przeżyła, to więź która łączy ją z roślinami. Poddała się jej i zanurzyła, czuła jak jej świadomość rzeczywistości zanika. Przemówiła ale nie była to mowa, to jej myśli i ich myśli zjednane.

- Przyjaciele, jak się cieszę że powróciliście do swojej prawdziwej, pięknej formy. Wybaczcie, że tak znienacka ale nie chciałam tego przedłużać. Mam nadzieję, że wszystko w porządku?

Czekała na odpowiedź, w spokoju ale radosnym usposobieniu.

Re: Centralna część bagien

36
Granatowa siewka, której kilka bocznych pędów wiło się na wietrze niczym rozwścieczona kałamarnica, jednym pnączem owinęła się wokół nadgarstka Elii. Pojedyncza pętla wartko przeistoczyła się w ciągnący ku ramionom splot, a stamtąd zgrubienie na krańcu pod postacią maczugo-kształtnej puszki z cierniami, zaczęło delikatnie smyrać kobietę. Tak jakby troszcząc się o nią. Tak jakby była jedną z nich – rośliną.

Na własne oczy widziała jak żółty kwiatostan na końcu podstawnej części łodygi potakiwał, chociaż wiatru dookoła nie odczuła żadna z istot. Poczuła jak coś przemyka pod skórą, jak eteryczny strumień rozsadza jej żyły. I wtem bez słów pojęła komunikat ciemnoniebieskiej rośliny. Bagienne gatunki były wdzięczne elfce za okazałą hojność. Przywrócenie żyzności tymże ubogim i jakże zapomnianym glebom, pozwoliło wzrosnąć nie tylko prastarym drzewcom, wodnym roślinom, trawom, krzewom i pnączom, ale także śmiertelnie niebezpiecznym dzikim bagiennym gatunkom. Dlatego nikt nigdy nie zapuszczał się na te ziemie. Nawet elfy. Z kolei poszukiwacze przygód, skłonni odwiedzić bagna Serathi, mogli równie dobrze podciąć sobie żyły przed opuszczeniem domostwa.

Odczuła też ich niepokój, strach oraz dzikość. Ta ostatnia wżynała się również w samą elfkę. Odbierała niepojęte sygnały, jakie wprowadzały ją w stan niepokoju, burzyły krew i wywoływały wrogie nastawienie do fauny. Wtem nadesłano kolejny komunikat, przy czym tym razem, Elia nie rozmawiała wyłącznie z granatową rośliną o mięsistych liściach. Słyszała lub najprościej rzecz ujmując – wiedziała – że wstąpiła w sieć połączeń między nią a całą okolicą. Rozumiała potrzeby grubych drzew, unoszących się na niebieskiej wodzie lilii czy drobnych krzewów. Pojęła jak bardzo zostali zapomniani. Odczuła ich ból, który w pierwej chwili był nie do opisania. Ujrzała elfy z odległych czasów, kiedy w Fenisteii karczowały lasy na własne potrzeby, zapominając o matce ziemi. Widziała plantacje ludzi za Wschodnią Ścianą. Plantatorów wyjaławiających glebę we Wschodniej Prowincji. To wszystko dręczyło i te zapomniane ziemie, bowiem ziemia jest całością. I to dlatego dzikie bagienne rośliny atakowały niemalże każdą żywą istotę. Poza Elią naturalnie, tą odbierały – po prostu – jak roślinę. Bezpieczne były leśne oraz bagienne zwierzęta i wszelkie nieszkodzące lasu stworzenia. Niestety, elfy już dawno przestały się do nich zaliczać (nie wszystkie jak widać).

Znikąd brązowawa puszka jednego z bocznych pędów potrząsała nad dłonią Elii. Z nich uleciało kilkanaście nasionek. Jedne niebieskie o gładkiej powierzchni z grubą warstwą łupiny. Należało do granatowej rośliny. Fusobactria – nagle wiedziała, że komunikująca się z nią plantacja właśnie tak się zwie. Kolejne były kuliste i zielone, z licznymi haczykami na powierzchni. Te należały do Nocardii. Wysokiej ciemnozielonej rośliny z wieloma kolcami w kształcie haczyków. Osadzone na dość długich, sztywnych łodygach i ich bocznych odgałęzieniach, roztaczające słodkawą, silną woń.
[img]https://i.imgur.com/i9HoOJE.jpg[/img] Ostatnie w kształcie łez koloru czerwieni. Były gładkie i śliskie w dotyku, prawie wyleciały Elii z otwartej dłoni. Z nich wyrosnąć mogły Veilonelle. Veilonella była niską rośliną – wzrostu elfki – bardzo wytrzymałą o dużych trójkątnych liściach. Od spodu nadrzędna łodyga była skorkowaciała, przeto sztywna i twardawa. Wyższe piętra coraz bardziej zielone i mięsiste. Główna łodyga rozdzielała się na dwie mniejsze, z których każda wydawała na końcu kokon w kształcie łezki okryty różowymi liśćmi. Na szczycie zaś rozłam na pięć równych trójkątów. To sprawiło, że Elia dostrzegła podobieństwo w anatomii tych istot do elfów czy ludzi. Na szczycie każdej z nich widniało coś przypominające głowę. Tenże okwiat spełniał takową funkcję. U Veilonelli była to buchająca trującym zielonym gazem pięciolistna gęba. U Nocardii ogromna kula otoczona fioletowymi listkami w kształcie serca, które imitowały lwią koronę. Koronę dookoła paszczy wysadzonej najprawdziwszymi, ostrymi jak elfie strzały, zębiskami zdolnymi pożreć średniej wielkości zwierzę.
[img]https://i.imgur.com/dOHM5vC.jpg[/img] Poznawanie natury przerwał jęk zza pleców. Znajomy dźwięk należał do centaura. Istota próbowała zbliżyć się do komunikującej się przez dłuższy czas z roślinnością elfki. Niefortunnie odebrany jako wroga istota, został oplątany przez boczne pędy Nocardii. Kilka gatunków owinęło się dookoła kopyt i rąk. Skracające się co rusz pędy naciągały ciało centaura, sprawiając mu niewyobrażalny ból. Wydał z siebie końskie rżenie, a wtem pnącza jeszcze mocniej zacieśniły diabelskie sidła.

Zając na Wielkanoc!
Spoiler:

Re: Centralna część bagien

37
- Nie! - krzyknęła przejęta w sieć roślin. - Nie róbcie mu krzywdy, to przyjaciel, pomógł mi was odnaleźć, bez niego nigdy bym tu nie trafiła. Zaufajcie mi przyjaciele, proszę.
Elfka tak się przejęła losem centaura, że po tych niewypowiedzianych słowach, przerwała połączenie i opadła na ziemię. Tak szybkie przerwanie połączenia wywołało u niej zawroty głowy i chwilowy brak świadomości otaczającego ją świata. Próbowała pozbierać myśli ale to było silniejsze od niej, nie oszuka natury. Zupełnie bezwładnie próbowała ruszać kończynami aby się podnieść i ruszyć w stronę centaura, z każdą chwilą było coraz lepiej jednak wciąż nie potrafiła wypowiedzieć słowa lub wstać na proste nogi, mogła jednak się czołgać w jego stronę i tak uczyniła.
Elia nie mogła pozwolić na zrobienie krzywdy centaurowi, ani roślinom, nikomu kto miał dobre wnętrze i nie był skory do czynienia zła. Elia mogłaby skrzywdzić tylko kogoś kto zagraża Fenistei lub jej przyjaciołom.

Re: Centralna część bagien

38
Wyrwanie się z sieci komunikacyjnej roślin było nie lada wyzwaniem. Przeszywający ból trafił w serce, podczas gdy wszelkie żyły zdawały się płonąć pod cienką warstwą bladej skóry elfki. Poczuła promieniujący grzmot w skroniach, aż przez chwilę słyszała wyłącznie wysoki pisk, którego nie godziło nawet zakrycie uszu. Wstrząs wyrwanego z leśnego kompleksu ciała był niemalże śmiertelny. Elia długo zbierała się nim ostatecznie odzyskała kontrolę nad ciałem. Próba czołgania się w kierunku centaura była dobrym pomysłem, choć sprawiało jej to ogromny problem, małe posunięcia zbliżały ją do celu.

Udało się. Rozłożona plackiem doczłapała pod kopyta leśnej istoty, która rżała cały ten czas. Było to okropne doświadczenie dla elfich uszu, ale dzięki temu Elia wiedziała przynajmniej, że centaur żyje. Czuła jak wraca do niej człowieczeństwo, jak zdolna jest wypowiedzieć proste słowa. Czuć i zachowywać się jak elf z krwi i kości.

Wtem oderwała pierś od ziemi, na lekko ugiętych w łokciach rękach wznosiła ciało. Będąc w niemowlęcej pozycji, na klęczkach, uniosła ogorzałą twarz. Swoimi wielkimi, pełnymi dobroci oczyskami spojrzała jeszcze raz na centaura. I wtedy fala świeżej i gęstej juchy trysła po oczach. Rwący potok krwi zalał całą głowę elfki oraz górne partie tułowia. Coś wylądowało pod jej rękoma. Długa kiszka spętana żółtą błoną, przypominająca harmonijkę. Skroplona jasnoczerwoną posoką.

Centaur już nie zarżał. Jedna z nóg szurała pośród traw i gałązek, zmierzając prosto do Nocardii. Ten sam los czekał jedną trzecią rozczłonkowanego tułowia. O pozostałość rozerwanej istoty wciąż walczyły pozostałe gatunki.

Gdy otarła oczy mogła ujrzeć jak niegdyś żwawe kopyto kończy za zębami Nocardii. Cóż, elfka opowiedziała się za naturą, najdzikszą z nich – florą. Ta nie uznawała kompromisów. Skrzywdzony świat roślin najoględniej rzecz ujmując nie zaakceptował centaurów. Być może nie wysłużyły ich tolerancji bądź centaur znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze.

Bagno spłynęło krwią kopytnej istoty. Dla elfki nie pozostało nic do zrobienia. Mogła się z tym pogodzić lub nie. Zyskała potężnych sojuszników kosztem życia przyjaciela… Teraz wzywały ją jastrzębie szczyty. Kolejny rozdział zapisano na kartach historii ostatniej nadziei Fenistei.

Re: Centralna część bagien

39
Oczy elfki zeszkliły się na ten przerażający widok, a następnie z jej oczu poczęły lecieć krople łez. Nie mogła tego przewidzieć, nie mogła temu zapobiec. Centaur mimo wiedzy na temat zagrożenia, ruszył w stronę elfki i niestety przepłacił to życiem. Mimo jej działań te rośliny wciąż pozostawały mordercze, owszem, odzyskały swe piękno i zdrowie, lecz te wciąż pamiętały przeszłość. Skoro jednak zaufały jej na tyle, iż dopuściły ją w swe środowisko, to miała również szansę na nowo wprowadzić pokój między faunę a florę Fenistei. Zaufały jej driady oraz mordercze rośliny, pozostali jeszcze druidzi. Może jednak istnieje szansa na uratowanie elfiej przyszłości.

Mimo tego co się tu stało, Elia wiedziała, iż musi iść naprzód. Może rzeczywiście nie jest zwyczajną elfką? Może rzeczywiście została zesłana na te ziemię w wielkim celu? Odwróciła się raz jeszcze do pięknych - na swój sposób - roślin i uśmiechnęła się przez resztkę łez.

- Dziękuję za waszą pomoc przyjaciele. Obiecuję, że jeszcze się spotkamy. A kiedy nadejdzie czas, mam nadzieję, iż pomożecie mi odbudować utracone zaufanie między mieszkańcami Fenistei i na powrót przywrócimy tej krainie świetność. Do zobaczenia.

Elfka ruszyła ku szczytom.

Re: Centralna część bagien

40
[img]https://i.imgur.com/QInDMPU.jpg[/img] Kiedyś bagna te zamieszkiwały ogromne drzewa, dziś obrócone w spróchniałe kłody. Jedzone przez najrozmaitsze owady i będące kryjówką dla wielu egzotycznych zwierząt. Ziemie zalane, nie osuszone i oczyszczane z potworów. Sporą część mokradeł zajmowały stare pozostałości monumentów pamiętające jeszcze czasy pierwszych elfów. W chwili obecnej obszar na bagnach zamienił się w niebezpieczne, wilgotne uroczysko. Wejścia na wiele ścieżek zalała mulista woda, a pośród śmierdzących oparów Elia mogła natknąć się na różne nieprzyjemne istoty. Mimo to Ostatnia Nadzieja Elfów znajdowała schronienie w niewielkich jaskiniach, którymi usiane są moczary. W nich przeczekiwała upiorne noce, aż pewnego dnia ujrzała wyżynę.

Na wzgórzu, gdzie zachowały się jeszcze resztki starożytnych monumentów, znajdowała się zniszczona, nadgryziona zębem czasu ścieżka, po której niegdyś maszerowano w kierunku góry. Elfka podjęła i ten trud. Wycieńczona, głodna, resztkami sił podnosiła strudzone stopy, coraz bardziej skracając dzielący ją od góry dystans.

Gdzieś w połowie drogi, brzeg niewielkiego jeziorka stykał się niemalże z pokrytą mchem i roślinnością ścieżką. Woda w nim była bardzo jasna, lazurowa. Elia dostrzegła kamienne dno, równie gładkie i idealne - niezmącone - co woda w zbiorniku. Niedaleko, z wysokiej skały wznosił się majestatyczny posąg. Czuła jak same opary dodają jej sił. Mogła iść dalej, wspinać się tam, gdzie miało prowadzić ją przeznaczenie.

Na szczycie grunt zrównał się w jeden poziom. Ciągła wspinaczka ustąpiła jednolitemu terenowi. Była to kotlina we wnętrzu góry. Wysłana lśniącą trawą na bardzo jasnej ziemi, niemalże pustynnym piachu. Elia czuła jak ta niecodzienna trawa łaskocze jej stopy, mimo że przemierzała kotlinę w swych delikatnych bucikach. W głębi zaklętej kotliny grunt urwał się. Zielony dywan przepadł, a za nim była tylko przepaść i góry dookoła.
[img]https://i.imgur.com/guXVl6P.jpg[/img] Most z białego kamienia był lekko uszkodzony. Wyżłobienia sięgały nieco poniżej środka. A tuż za mostem, wielkie i przepiękne wrota. Starożytne wrota do magicznego gaju. W towarzystwie dwóch w nieskazitelnym stanie, lecz delikatnie przyozdobionych pnączami, posągów. I właśnie u podstawy tych figur wykute były w prastarym elfickim języku przestrogi lub zagadki.

Na lewej podstawie dostrzegła napis:

Uchwycił błysk gwiazd, rozdzielił je na ziarenka światła
i umieścił w drzewcu ze złota. Sulon, krew i siła,
ocal nas w chwili, gdy ta broń zostanie rzucona.
Twój lud się do ciebie modli.
Uratuj nas, byśmy nie stali się twymi ofiarami


W prawym kamieniu wyryto:
Jesteśmy uwięzieni. Ci, którzy się tutaj narodzili,
inni nie rozumieją przenikliwości tego, wiecznego życia.
Nowi są wierni Sulonowi, ale nie rozumieją,
czym był w swej pełni.
Bez przewodnictwa mędrców stracą to, kim powinni się stać.
Wrota otworzą się na wezwanie, gdy tylko wybraniec poprosi.

Eli przemknęły przez głowę trzy urywki starożytnej elfiej mowy: Dareth shiral - bezpieczna podróż, Mala suledin nadas - teraz musisz pomóc, Vir'abelasan - centrum świata.

Tylko jedno było poprawne.

Re: Centralna część bagien

41
Wycieńczona podróżą elfka stanęła przed potężną bramą. Usiadła na moment zbierając w sobie siły na dalszą wędrówkę, nie wiedziała ile jeszcze potrwa. Może nie pochodziła z tego świata, ale jest śmiertelniczką, a oni potrzebują odpoczynku. Miała także chwilę aby zastanowić się nad trzema urywkami elfiej mowy.

"Dareth shiral" - jej podróż do tej pory nie należała do najbezpieczniejszy i czuła, że za tą bramą wcale nie będzie bezpieczniej. Nijak nie pasowało to do obecnej sytuacji.
"Mala suledin nadas" - tak, to pasowało do tego po co tu przybyła, przybyła tu pomóc, elfia rasa także tego potrzebowała.
Trzecie możliwość również miała się nijak do obecnej sytuacji.

Podniosła się z ziemi, czuła się już lepiej, jednak wciąż była głodna, musiała coś szybko znaleźć w przeciwnym wypadku będzie coraz słabsza, nie to że od razu umrze. Podeszła bliżej do bramy i wypowiedziała słowa...

- Mala suledin nadas!

Re: Centralna część bagien

42
Ziemia zadrżała. Skąpany w blasku górującego nad nieboskłonem słońca, pistacjowy mech zerwał się z wrót, które po dziś dzień porastał. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spadł pod stopy wyczerpanej podróżą elfki. Tysiącletnie liany, naciągane, napięły się w końcu i pękły. Jeden, drugi, trzeci bicz strzelił, a przed Elią poczęły uchylać się ogromne drzwi do elfiej krainy.

Wkroczyła na zielony przestwór trawiastego oceanu. Bor ciągnął się w nieskończoność. Drzewa były wielkie, a korzonki gęste. Panowała tu cisza i spokój. Było ciepło, lecz nie gorąco. Nie zabrzęczała żadna mucha czy komar. Lekki wiatr delikatnie muskał otuloną twarz, dodając jej świeżości. Był to malachitowy i starożytny las, leżący gdzieś na bagnach Serathi. Skryty przed światem zewnętrznym przez samą naturę. Rajski gaj, tak jak reszta krainy na wzgórzu był pusty. Lecz uwagę elfki przykuło to jaki jest pełen piękna i ciekawostek w rodzaju drzew ogromnych niczym wieże, strumyków otaczających te drzewa w kształcie ślimaczej muszli oraz wyrastających ponad ziemię korzeni, które stanowiły baldachim dla kamiennych ścieżek. Żaden śmiałek, który dotąd zapuścił się głęboko na bagna Serathi nie odkrył tego magicznego krajobrazu. Elia była pierwsza.

Na monumentach ze skały, płytach i drobnych kolumnach zidentyfikowała elfią architekturę na podstawie niewielu istniejących szkiców. Wykazywały one zastanawiające podobieństwo do ruin, które Elia dostrzegła w swych wizjach zaraz po tym jak obudziła ją śliczna pani pod drzewem. Sądziła więc, że jest to prawdopodobnie stara elfia świątynia z czasów I ery lub wcześniej. I wtedy zrozumiała, że operuje datami, których znać nie powinna. Nie mogła. A przecież nie była w stanie odszukać w pokładach pamięci nawet swej rodzimej historii. Cóż za ironia.

Kontemplację nad swym losem przerwał obraz świątyni z białego kamienia. Dwie potężne kolumny utrzymywały jeszcze masywniejszą konstrukcję. Nim zdążyła zinfiltrować miejsce, po kamiennych schodkach zstąpił nieznany jej osobnik. Raptownie i nerwowo - tego była pewna - przebierał nogami, zbliżając się do niej. Była to istota niska, podobnie jak Elia. Wątła w ramionach oraz o szczupłych kończynach. Nosiła wielką złotą zbroję, która rażąco odbijała słońca blask. Istota mieniła się jak najprawdziwszy klejnot. Złotą zbroję przepasały fragmenty aksamitnego jedwabiu połączone ze sobą srebrnymi pierścieniami. Cały łańcuch metalicznych kręgów wraz z jedwabiem przechodził ku głowie w ciemny kaptur.

- Kto śmie budzić strażników Sulona? - spytał tonem nieznoszącym sprzeciwu, ledwo zatrzymując się przed elfką. Wtedy ujrzała jego twarz. Był elfem, lecz nie takim jakiego mogłaby się spodziewać. Różnili się. Jego skóra była jasna, przepełniona odcieniem zieleni. Na twarzy widniały symbole w kształcie pętli i kanciastych figur połączonych w całość prostymi liniami.
[img]https://i.imgur.com/08uD8ai.jpg[/img] Spoglądając na ogorzałą twarz nie dostrzegła jak za plecami elfa ustawiają się kolejni, podobni mu mieszkańcy ukrytego gaju. Nosili identyczne lub mniej bogate w żółty kruszec zbroje. W dłoniach trzymali długie srebrzyste łuki. Przy pasach zwisały cienkie, lecz długie, srebrno-niebieskie miecze.

- To Aneth'ara - powiedział mężczyzna wtenczas przepychający się przez szereg pozostałych elfich strażników. Bez trudu ustąpili mu miejsca, rozchodząc się na boki. Dumnym krokiem zszedł po schodach, bez pośpiechu dołączając do zakapturzonego elfa i Eli. Na sobie miał zbroje tego samego kroju, lecz w przeciwieństwie do pozostałych część fragmentów stanowiły czarne płyty, nie te ze szczerego złota. Cera równie blada, zielona. Na twarzy widniał ten sam wzór, co u zakapturzonego przedstawiciela. Bezsprzecznie wyróżniała go fryzura. Śnieżnobiałe włosy zaplecione w warkocz powiewający za plecami na leśnym wietrze.

- To zwykła elfka!

- Tym bardziej niepokojące jest, że ojciec wiatrów zsyła nam elfkę - wyjaśnił białowłosy.

- Jesteśmy Ir'abelas - co w starożytnym elfickim języku znaczyło strażników boga wiatru. Elia rozumiała ten prastary dialekt, lecz sama nie potrafiła w nim przemawiać. Elf kontynuował, a ona czuła, że byli jej bardzo bliscy. Wszyscy. Czuła jakby już kiedyś ich spotkała, ale przecież to było niemożliwe. Usłyszała historię tegoż zapomnianego miejsca. Świątynia Strażników Sulona była miejscem sprawiedliwości, gdzie nieśmiertelne elfy wyczekiwały aż pan powoła ich do służby. Miały chronić jego imię, gdy elfy zatracą ducha lasu. Elf i jego pobratymcy zapadli w sen, budząc się tylko, by bronić Świątyni przed intruzami. Świat jednak zmienił się nie do poznania. Bitwa przeciw Śmierci zdewastowała dawną część Fenistei, a z pozostałości powstały moczary. O Świątyni zapomniano, zaś mroczne siły na bagnach sprawiły, że sami strażnicy utracili kontakt z Sulonem.

- Moje imię to El'vehan - pochylił się białowłosy strażnik.

- Bel - podał i swoje zakapturzony, po czym pochylił głowę przed Elią.

- Co sprowadza elfkę do twierdzy Strażników Sulona? - spytał Bel. Starożytne elfy przespały tysiące lat. Nie miały pojęcia o Nocy Spadających Gwiazd. O zmianach, które zaszły w Fenistei. O zatraceniu leśnych elfów i utracie błogosławieństwa. O grzechu, którego dokonali - odwrócili się od natury.

Re: Centralna część bagien

43
Przeżycia których doświadczyła Elia do tej pory, kreowały jej charakter i zachowanie. Spotkała i zjednała sobie driady i mordercze rośliny, przetrwała spotkanie z magiczną istotą, a także, szybko straciła przyjaciela. Sporo jak na kilka dni, jednak teraz, stojąc przed pradawnymi elfami, nie czuła strachu, stała przed nimi pewna, choć wciąż łagodna. Czuła na sobie czyjąś uwagę, jednak nie były to obecni tutaj elfy, ktoś ponad nimi obserwował ją, jej działania. Czy to jej stwórczyni? A może jeszcze ktoś inny? To mogło zaczekać, obecna sytuacja wymagała jej uwagi i zaangażowania.

- Witajcie bracia, jestem Elia, wasza siostra. Podążałam ścieżką jaką mi naznaczono i znalazłam was. Sama jeszcze nie rozumiem jakim celem się tu znalazłam, jednak wiem, że czas się zjednoczyć i zawalczyć o naszą przyszłość, o przebaczenie. Fenistea to nie tylko nasz dom, to dom dla setek gatunków zwierząt i roślin, musimy z nimi nawiązać na nowo czystą więź.

Elfka przemawiała w języku starożytnych tak jak oni. Miała nadzieję, że dzięki temu bardziej jej zaufają, kiedy uznają, że jest tak samo przedwieczną jak oni...przynajmniej tak podejrzewała.

Re: Centralna część bagien

44
Co zagraża dzikiej puszczy? – spytał szczupły białowłosy mężczyzna stojący obok Bel'a. Delikatne rysy, wielkie zielone oczy i szpiczasto zakończone uszy nieomylnie zdradzały elfią krew. I chociaż Ir'abelas uważali się za kogoś innego, byli elfami. Jedynymi w swoim rodzaju, pradawnymi obrońcami Sulona, nieśmiertelnymi, lecz wciąż elfami.

Na twarzy Bel'a gościła konsternacja, o czym mogło świadczyć zmarszczenie czoła i ucieczka spojrzenia. Starożytny elf nie rozumiał niczego, wszakże Elia nie wytłumaczyła im tego, co właściwie zaszło w Fenistei. Nie pisnęła o Nocy Spadających Gwiazd. Nie nakreśliła im obecnej sytuacji. Nic.

Re: Centralna część bagien

45
Elia nie kryła lekkiego zdziwienia. Spodziewała się raczej, że elfy żyjące od niej dłużej będą bardziej zorientowane w sytuacji, ale to ona teraz musiała im przekazać wieści.

- Czyż nie wiecie o Nocy Spadających Gwiazd? O tym, że Sulon odwrócił się od nas, gdyż zboczyliśmy ze słusznej drogi?

Elfka przekazała im dalej wszystko co wiedziała, acz starała się robić to spokojnie, nie wprowadzając paniki. Opowiedziała im także o swojej krótkiej historii i sprzymierzeńcach jakich zdołała pozyskać.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bagna Serathi”