Re: Centralna część bagien

16
Światło Kiriili przyzwie nas wszystkie — odparła odnosząc się do magicznej zdolności Eli. Wszakże eteryczna sowa potrafiła rozbryznąć się na dziesiątki świetlistych kawałków.
Wznieś łunę wysoko ponad koronę drzew, a dotrzemy do ciebie — dodała.

Niegdyś nosiłam imię po drzewie, którego strzegłam. Noc Spadających Gwiazd zrównała je z ziemią i od tej pory nie szczycę się żadnym mieniem. Jestem leśną nimfą, poszukującą odkupienia. Spokoju dla dzikiej puszczy.

Pożegnanie nie trwało długo. W ogóle nie przypominało pożegnania. Dzieci lasu wymieniły się uprzejmościami, po czym drobna elfka pognała przez moczary. Chybkim skokiem pokonując pomniejsze bajorka. Kicała z kępy gęstej trawy na kolejną. Aż trafiła na potencjalnie stabilny grunt. Gdzie ziemia była twarda, a cholewka buta nie tonęła tuż po osadzeniu stopy. Mimo to musiała pozostać czujna. Bagna bywają niebezpieczne. Przebiegłe - powiedziałby kto. Chwila nieuwagi i już toniesz otoczony lepkim, gęstym mułem.

W drodze na wschód pojawiało się zaś więcej rzeczek. Drobnych strumyków przecinających leśne trakty. Naturalnie kręte ścieżki często prowadzące donikąd. Przynajmniej były zielone - mogła pocieszać się podróżniczka.Tutaj bagna przybierały odmienny niż dotąd odcień. Bliższy zrujnowanemu, zatopionemu leśnemu miastu.

Słońce dawno przestało być w zenicie, lecz wciąż pozostawało dość jasno. Cykl dnia i nocy pozwalał elfce analizować czas przebytej drogi. A to przemawiało za tym, że przebyła nie lada dystans. Dziwne, bo praktycznie nie odczuwała zmęczenia. Tak jakby zieleń, słonce i sam las dawały jej energię. W opozycji do nocy, mroku, chłodu czy nieurodzaju. Przeszła jeszcze kilka kroków wąską ścieżką pomiędzy dwoma rozległymi bajorami o nierównych brzegach. Coś zabulgotało, gdzieś wyłoniły się pierwsze bąble. I chociaż pragnęła sobie wmówić, że to naturalny wypływ gazu. W głębi duszy czuła, że ziemia nie wydałaby z siebie tak pokaźnych bąbli. Mimo to kroczyła przed siebie. Sama, bez leśnego towarzysza - jelonka. Znów pękła bańka na tafli wody, a w przeciwnym zbiorniku jakby przemknął cień. Nie odwracała głowy aż do momentu...

Gdy żabi rechot zabrzmiał za jej plecami. Donośny brzdęk rezonatora. Dudniący bęben w wnętrza jakiegoś brzuszyska. Odwróciwszy się ujrzała niską poczwarę o śliskiej, jasnej skórze. Obitą zwisającymi fałdami, które kończyły się na górnych partiach kończyn. Istota iście ohydna, co wrzodziejąca rana. Z ogromnymi szczękami otulonymi długim, lepkim jęzorem. Sięgająca drobnej elfce do pasa, może niżej. Za to o wiele masywniejsza od niej. Zdolna powalić swym śliskim cielskiem. Pożreć obszerną paszczą. To coś, imitacja krwiożerczej żaby, zahuczało. Zawarczało groźnie, by co rychlej ruszyć w kierunku Elii. Dystans między elfką a nadciągającym potworem zmniejszał się. Był już prawie na wyciągnięcie ręki. Prawie...

Żabołak
Spoiler:

Re: Centralna część bagien

17
Podróż przez bagna nie należała może do najprzyjemniejszych doświadczeń, ale sprawiała elfce nieopisaną satysfakcję. To był poniekąd jej dom i czuła się tu dobrze, nawet błoto w bucie nie potrafiło tego zepsuć.

Podróżując jednak, w pewnym momencie zebrał ją niepokojący dreszcz, poprzedzony pękającymi bąblami gazu. Usłyszała rechot i momentalnie się odwróciła dostrzegając niezbyt atrakcyjną istotę. Pierwsza myśl Elii jaka pojawiła się w jej głowie jednak, to uczucie litości. To prawdopodobnie jedna z istot nad którymi elfy powinny sprawiać pieczę, chronić. Zachowanie istoty wskazywało jednak na agresywne zachowanie, dlaczego? Nim istota ruszyła na nią wypowiedziała słowa w staroelfickim.

- Przyjacielu, proszę nie rób tego, nie zmuszaj mnie do użycia siły, nie chcę tego. - spojrzała mu prosto w ślepia wypowiadając słowa jak do prawdziwego przyjaciela.

Niestety, istota widocznie nie zareagowała. Elfka zmuszona była się bronić. Szybko przyklękła i dotknęła dłonią ziemi wypowiadając słowa:

- Et beatos vos radices silvam.

Jej celem było oplątanie istoty pnączami na tyle gęsto i mocno, aby dać jej czas na ucieczkę. I jeśli się to uda, tak zrobi.

Re: Centralna część bagien

18
Obfite krzewy wyrosły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Wartko wzrastały, oplatując osadzonego nieopodal żabołaka. Pokryła go pierwsza, potem druga warstwa spierzchniętych gałązek. Pierwotna fala ledwo przystopowała masywną żabę. Napór jej cielska niemalże zmiażdżył drzewną ścianę, zaś objęcie śliskiej powierzchni było nie lada problemem. Przeto wzniosła się trzecia, a kolejno czwarta warstwa plątających się w kokon o regularnym utkaniu gałęzi. Udało się - pomyślała Elia, zwracając korpus w przeciwnym do napastnika kierunku. Wróg został unieruchomiony, umożliwiając swobodną ucieczkę. Tak by się mogło wydawać...

W tył zwrot posunięciem był nieprzemyślanym. Rządzący się przypływem emocji. Chaotyczny. Powiedziałby kto empiryczny rozwiązanie - ucieczka. I nie byłoby w tym niczego złego, gdy ziemia pod stopami czmychającej Eli nie zadrżała. Wąska ziemna ścieżka między dwoma gęstymi bajorami pulsowała, jakoby dźwigając stado rozpędzonych ogierów. Wtem drobna elfka dostrzegła, jak spod jej stóp wyłania się stożkowo usypany kopiec. Mech rozgarniał się na boki, a drobne kamyki pluskały, tonąc w przybocznych stawach. Z ziemi wypełzło coś o chropowatej skórze. Z trzema palcami zakończonymi pazurami. Osadzone na wątłych, długich kończynach przednich. Za nimi powędrowały tylne siostry. Równie wychudzone, co zakończone pazurem. Grzbiet nabity był pęcherzami rozmaitej maści. Chociaż przeważał odcień żółto-kremowej ropy. Między bąblami widniały puste wpuklenia, jakoby po utraconych pęcherzach.

Obrzydliwa istota odcięła drogę ucieczki, rechotając złowrogo. Potem chudym łapskiem sięgnął po pęcherz. Trójpalczastą kończyną wyrywając go z grzbietu zadawał sobie ból. Kremowy balon długo nie spoczął między pazurkami, bo czym prędzej wzbił się w powietrze. Trącony na wprost Eli niemalże jej nie trafił. Jak się okazało, nie był w nią mierzony. Pęcherz roztrzaskał się na cierniowej ścianie, paląc swą zawartością oplatujące żabołaka leśne twory. I tak oto Elia - nadzieja elfów - znalazła się w potrzasku. Na wąskiej leśnej dróżce między bajorami. Za plecami nadciągał wyswobodzony żabołak. Z przodu niebezpieczny ropuchołak.
Ropuchołak.
Spoiler:

Re: Centralna część bagien

19
Elfka wiedziała, że to już nie przelewki. Dwóch niebezpiecznych przeciwników kontra ona, niedoświadczona i praktycznie bezbronna. Pierwszy raz poczuła dreszcz niebezpieczeństwa na karku. W niewielkim dostępnym czasie jaki miała do zastanowienia, mogła przejść tylko do defensywy. Odchyliła głowę do tyłu, złożyła dłonie na piersi i rzekła:

- Terra mater ego te habeat fiduciam.

Miała nadzieję przeczekać pod ziemią niebezpieczeństwo.

Re: Centralna część bagien

20
Olbrzymie mięsiste pnącza wyskoczyły spod podmokłego gruntu. Cztery pochłaniające zieloną barwę liście, co galopem otulały młodą elfkę. Dopóty, dopóki nie zniknęła z pola widzenia żabopodobnych istot. Od tej pory na przejściu wystawał pulchny pąk z zamkniętą w jego wnętrzu czarodziejką. Elia poczuła jak coś próbuje przedrzeć się przez jeden z liści. Dokładnie ten, który okrył ją jako ostatni. Czuła swąd spalenizny z jednoczesnym kwaśnym odorem, jaki potęgował się z każdym kolejnym zaciągnięciem powietrza. W kokonie robiło się jakby jaśniej. Promienia górującego słońca powoli poczęły przenikać przez - jak się okazało - pękającą ścianę zielonego miąższu. Wszystko wskazywało na to, iż to ropuchołak potraktował ochronny kokon dawką toksycznego, a zarazem żrącego jadu.

Nim potwory dorwały elfkę i na dobre rozerwałyby protekcyjne liście, roślina zapadła się pod ziemię. Ponownie nastała ciemność, a Elia mogła poczuć jak wędruje pod powierzchnią. Przysięgłaby, że wędrowała też pod wodą, jednak wszystko działo się tak szybko, że nie mogła być niczego pewna. Nadżarta roślina nieoczekiwanie wypluła elfkę. Najwidoczniej uszkodzenie nie pozwoliło na długie wyczekiwanie pod ziemią. Kokon wyłonił się i znikł, podczas gdy Elia znalazła się za bajorem. Za przejściem, na którym stały zdezorientowane płazy. Była od nich dostatecznie daleko, by uniknąć zwady. Mimo to wciąż w zasięgu wzroku. I to dostrzegły oślizgłe osobniki. A potem. Potem tylko złowrogi rechot poprzedzający wędrówkę w kierunku ciemnowłosej kruszyny. Faktycznie, byli daleko, ale zmniejszali dystans.

Re: Centralna część bagien

21
Elfka nie zastanawiając się długo, zrobiła zwrot w stronę przeciwną do płazów i czym prędzej zaczęła uciekać. To było jedyne wyjście, nie chciała krzywdzić tych istot a nie mogła się z nimi porozumieć. Biegnąc szukała spokojnego i bezpiecznego miejsca, gdzie mogłaby odpocząć.

Re: Centralna część bagien

22
Elia wymazała gąbką nie wiedzieć które już z rzędu wspomnienie. Z każdym opadnięciem powiek w głowie budził się obraz przerażających płazopodobnych potworów z moczar. Biegła przed siebie ile sił w nogach, bez chwili wytchnienia. Bez czasu na odwrócenie wzroku za plecy. Sprawdzenie, czy aby na pewno nie podąża za nią tłusty ropuch. Była spłoszona, pot ciekł po plecach, niczym łzy skarconego za nic dzieciaczka. Przymknęła oczy, przypominając sobie jeszcze raz tamten straszny obraz. Moment, w którym zderzyła się z żabołakiem i jego pobratymcem - ropuchołakiem. Jak skoczyli do niej, uwięzionej w śmiertelnej pułapce. Szukała słów, którymi można by było to opisać. Na próżno. Oddech zakuł w piersi. Nie chciał wyjść. Nie mogła wypuścić powietrza. Wyczerpana musiała stanąć. Wyrwała tak ostro, że aż prysnęła znad gotującego się bagna. Była gdzieś w splątanej pnączami alejce złożonej z przeplatających się lian i gałęzi. Czarne martwe drzewa od namiaru wilgoci w każdej chwili mogły runąć na nią, lecz nie obawiała się. Elia miała coś, czego nie miał żaden z fałszywych zbawicieli elfów - przychylność natury, do której szacunek okazywała na każdym kroku. Przyroda sprzyjała ostrouchej istocie.

Zasiadając na wilgotnym gruncie, nie dostrzegła grożącego niebezpieczeństwa. Bacznie niczym żuraw wypatrywała potworów z bagien, i w mig zrozumiała, że im uciekła.

Po jakimś czasie, zauważywszy, że już po wszystkim, Elfia rozejrzała się dookoła. Drzewa płakały, czuła to. Przemoczone, odcięte od żyznej gleby, gniły od korzeni. Mroczne siły spaczyły bagna. Odebrana witalność nie mogła powrócić z biegiem lat. Wiosna, lato, jesień, zima. Kalendarz zawiódł. Wyłącznie życiodajny strzał, magia pierwotna była w stanie przywrócić fragmentowi lasu jego dawną witalność.

Re: Centralna część bagien

23
Pierwszy raz poczuła, że ma dość tych rewelacji jak na jeden dzień. Była wykończona psychicznie jak i fizycznie. Jednak czuła jakąś dziwną siłę, która nie pozwalała jej się poddać, wciąż dążyć do celu. Jak jednak jedna, krucha i prawie nic nie znacząca na świecie elfka, ma uratować swój lud? Miała po swojej stronie driady, ale czy to wystarczy? Westchnęła i spojrzała na otaczający ją krajobraz, spojrzała na drzewa.

- Przyjaciele, współczuję wam tego losu. Pozwólcie, że ulżę wam w tym cierpieniu.

Wyciągnęła jeden z kołków które otrzymała od driad i wbiła go w wyjałowioną i zniszczoną ziemię. Nie miała wątpliwości, że to zadziała, w końcu driady ją o tym zapewniły. Była jednak bardzo ciekawa, efektu który zaraz miała zaobserwować. Będzie to natychmiastowe czy trzeba na to czasu? Podeszła do najbliższego drzewa i położyła z nadzieją na nim dłoń.

- Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęła się w jego stronę.

Re: Centralna część bagien

24
Każda rzecz swoje ma przeciwieństwo:
Dla ziemi – niebo,
Dla zimy – lato,
Dla ciemności – światło,
Z mojej tylko woli równowagę tę zaburzyć można,
A światu dać nowe życie.
Coś zaskwierczało, coś buczało. Strzała drgała choć wiatru nie odczuł nikt. Z każdym oddechem zdawała się niknąć w ziemi, aż jeden ostatni raz zadrgała, potrzęsła się i rozpadła na tysiące kawałków. Nośnych jak lekki pyłek kwiatów, błyszczących niczym robaczki świętojańskie. Chmura złotego wiru lawirowała na wilgotnym powietrzu gdzieś pośrodku zapomnianych bagien. Maciupkie kropeczki, lepkie jak miód, osiadły gdzie popadło, wysycając okolicę gwiezdnym blaskiem.

Magia zmanipulowała siłami natury, przekształcając rzeczy istniejące i powołując do życia nowe. Poczerniałą strefę eufotyczną poczęły pokrywać rzadkie rośliny słodkowodne występujące wyłącznie na żyznych mokradłach. Jedne miały półokrągłe, białe kwiaty o spiczastych płatkach i ciemne, powykrzywiane łodygi oraz duże liście pływające. Lotos roztaczał wokół siebie lekki, świeży zapach, który najlepiej czuć było świcie.Nad brzegiem wyrastały niewielkie cierniste krzewy o grubych, zdrewniałych gałęziach, dużych, ciemnozielonych, lśniących, sercowatych liściach i gronach różowopurpurowych, matowych owoców.

Dotąd spękane drzewa nabierały kolorytu. Korzenie infiltrując ziemię wyskakiwały nad powierzchnię bocznymi odgałęzieniami. Lśniącą korę pokrywały o wijące się w górę pnącze, osiągające wysokość do około czterdziestu centymetrów. Miały podłużne, gładkie, ciemne liście w kształcie serca w czerwone plamy, które błyskały mętnie w ciemnościach moczar. Ich drobne owoce, rosnące w gronach również emanowały czerwonawym blaskiem.

Z oddali przyleciały motyle i kolorowe ptaki, zajmując kolejno duże dłoniaste liście na wodzie w jeziorze, jak i pnącza wijące się na konarach. W źródle pyrkały bąbelki, a pod tafą wody, rozświetloną mieniącymi się liśćmi, ujrzała srebrzyste ryby o wachlarzowatych płetwach i ostrych pyskach.

Dotykane drzewo jakby buchnęło gorącem. Z jego wnętrza przypłynęła dobrotliwa ciepłota, którą Elia poczuła na dłoni. Drewno regenerowało się, korek twardniał a rozrastające się przewody ze środka zaczęły ssać wodę wbrew siłom grawitacji. Nie wiedzieć skąd, elfka w pewnym momencie czuła pojednanie z nagonasiennym. Rozdarta między światem zwierząt a roślin, usłyszała ulotne dziękuję. Dziwne - rozumiała drzewo...
[img]https://i.imgur.com/ZxgkdZd.jpg[/img] Za plecami usłyszała szelest. Donośny tupot lekko stawianych kopyt. Czy to ty jelonku ? - pomyślała.

Od spodu dostrzegła ogromne i tęgie kopyta, okryte z wierzchu brązową sierścią. Ciągnęła się wysoko, pokrywając grube kończyny. Nigdy wcześniej nie spotkała się z takim wierzchowcem. Tak prężnym, z tak wyraźnie zarysowanym każdym mięśniem. Wiedziony fascynacją wzrok prężnie ciągnął wznoszącą się coraz wyżej głowę elfki. W pewnym punkcie, na wysokości swych wątłych ramion sierść znikła, a w jej miejsce pojawiła się skóra. Elia błyskawicznie otrząsnęła się, oglądając istotę w całej swej okazałości. Był to mężczyzna. Piękny, o ciemnej grzywie i gładkiej cerze. Przypominał ją, elfa. Miał krótkie spiczaste uszka, drobny nosek i delikatne rysy twarzy. Szczupłe, lecz zaokrąglone barki, okryte przymocowanymi skórzanym paskiem tarczkami. Podobnymi do tych, jakie okrywały także przedramię. Był elfem - tego była pewna - tylko od pasa w dół ciągnął się długi tułów z czterema kończynami zakończonymi kopytami zamiast stóp.

- To piękne - wymamrotał pod nosem bardzo nieśmiałym głosem.

Powoli zbliżał się do elfki, która stała nad wodopojem, chociaż chód miał niepewny. Bowiem istotą był płochliwą.

- Jak tego dokonałaś?
Elfi Centaur

Re: Centralna część bagien

25
Młoda i jeszcze niedoświadczona przez życie elfka, spoglądała na efekt magii przedmiotu który otrzymała od driad. Jej serce zaczęło mocniej bić gdy spoglądała na odżywającą wokół przyrodę, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.
Gdy zauważyła napływające pierwsze owady a następnie zwierzęta, rozłożyła szeroko ręce, kręcąc się w kółko i śmiejąc, czuła się wspaniale.
Wiedziała co potrafią te przedmioty, jednak zobaczenie tego na własne oczy było dla niej niezwykłym doświadczeniem.

Położyła się na świeżo wyrośniętej zielonej trawie i głęboko zaciągała już nie zgniłe i zepsute, ale świeże i słodkie powietrze. Spojrzała na królika który do niej przykicał i pogłaskała go z uśmiechem. Ten jednak długo nie pozostał spokojny i wnet uciekł gdy usłyszał szelest w krzakach. Elia zerwała się na nogi i zaczęła spoglądać na nieznaną jej istotę, a ta przemówiła.

- Witaj przyjacielu. - przemówiła - To magia driad, to dzięki niej było to możliwe. Jestem Elia, a ty?.

Re: Centralna część bagien

26
- Możesz mi mówić Kos, piękna istoto - centaur pochylił czoło i zgiął nieco kończyny tak, aby zrównać się poziomem z niziutką elfką.

- Jesteś elfem? - spytał jękliwym głosem. - Nigdy wcześniej nie miałem okazji zobaczyć elfa. Czy wy nadal żyjecie w lesie? Dlaczego przybyłaś na mokradła, tu jest niebezpiecznie, ciemny kasztanie.

Płochliwa istota po dobrej chwili zrozumiała, że zbombardowała elfkę gradem pytań. Musiała mu wybaczyć, był podniecony - tego była pewna. Natarczywość rekompensował zaś ciepłym głosem oraz czarującym spojrzeniem.

Re: Centralna część bagien

27
Uśmiechnęła się dziękując za komplement.

- Tak, jestem elfką. Nie mam jeszcze zbyt wielu wspomnień, jednak wiem, że zostałam zesłana na ziemię przez Karille. Jestem nadzieją dla Fenisteii na ponowne zjednoczenie i odrodzenie. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale tylko tyle wiem, tyle mi ujawniono. Przybyłam tutaj w poszukiwaniu moich utraconych braci i sióstr, chcę ich odnaleźć i pocieszyć.

Zbliżyła się powoli do centaura, okazując w ten sposób swoje zaufanie do niego. Chciała wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie, aby ten nie musiał się bać. Spoglądała na niego łagodnym, a wręcz pełnym współczucia wzrokiem.

Re: Centralna część bagien

28
Parzystokopytny osobnik ze strachem w oczach obserwował każdy kolejny ruch elfki, który doprowadzał do zmniejszenia dzielącego ich dystansu. W pewnej chwili można rzec, że wkraczał w przestrzeń osobista. Było to jednak, wbrew obawom, bardzo przyjazne odczucie. Osoba Elii budziła nie tylko zaufanie, ale i poprawiała nastrój. Tak jakby jej wewnętrzna radość była przetaczana do wszystkiego tego z czym obcuje na zewnątrz.

- Dlaczego chcesz ich odnaleźć? Nie widziałem w tej części moczar żadnego elfa - powiedział śmielej centaur.

- Co się wydarzyło w Fenisteii, że elfy przybyły do tej ponurej krainy? - drążył temat z ciekawskim błyskiem miodowego oka.

Re: Centralna część bagien

29
- Nie tylko elfy. Wszystkie istoty które mają łagodne usposobienie, są dobre i wrażliwe, ale mają również odwagę odzyskać Fenisteę. - powiedziała z nutą motywacji w głosie.

- To tyczy się również Ciebie przyjacielu. - uśmiechnęła się łagodnie i powoli położyła dłoń na jego piersi.

W ruchach ciała jak i mimice i głosie można było dostrzec jej szczerość i empatię, ale również radość życia.

- Jesteś tu sam? Chętnie spotkałabym się z twoim ludem. I poznała więcej tak wspaniałych istot.

Re: Centralna część bagien

30
W twarzy centaura widziała jak w lustrze, w jakim nastroju znajdowała się wypowiadając te głębokie słowa. Istota człekokształtna chwilę wahała się, nim zabrała głos. Było to dla Eli niezręczne. Czekała parę minut z niecierpliwością, jaka powoduje wewnętrzny niepokój. Wreszcie centaur zebrał się w sobie i rzekł:

- Chciałbym ci pomóc... - spojrzał spode łba. - Lecz moi bracia są nieufni i bałbym się, że po wprowadzeniu cię na nasze niewielkie siedlisko, zranią cię. Bez ostrzeżenia, bo z centaurami się nie dyskutuje, Elio.

To, co zakomunikował, w jej położeniu zdało się oznaczać utratę sojuszników w wielkiej bitwie o Fenisteę. Los nie przepuścił okazji, by okrutnie elfce uświadomić prawdę o żywych. Nie wszyscy są tak waleczni, tak oddani i dobrzy, żeby przeciwstawiać się wspólnie przeciwności. I choćby była to potężna istota - centaury takie niewątpliwie były - mała mysz może okazać więcej dobroczynności niż ona.

Z podkulonym ogonem, a ten miał długi z kasztanowego włosia, wycofał się. Powoli zwiększając dystans od Elfi, już prawie dotarł na pagórek, gdzie go po raz pierwszy ujrzała. Wtedy! Nie wiadomo czemu, doskoczył do elfki z dwóch może półtorej konnego taktu. Elia mogła poczuć się atakowana, widząc nadciągającego wartko centaura. Ten zbliżył się przekroczywszy przestrzeń osobistą i chwycił elfkę za jej drobną dłoń.

- Może nie zaprowadzę cię do centaurów, ale wiem, gdzie żyją organizmy, które mogą ci pomóc! - krzyknął pełen entuzjazmu, przebierając niespokojnie kopytami.

- Dalej na bagnach rosną rozmaite rośliny. Żywe... Nikt się tam nie zapuszcza. Grube, mięsiste pnącza oplatają nieostrożnych, piękne okrągłe kwiaty buchają usypiającymi pyłami. Wielkie liście pułapkowe pożerają zwierzęta, a niektóre z kolbkowatych łodyg strzelają śmiercionośnymi toksynami. Wabią potencjalne ofiary piękną wonią feromonów - opowiadał podniecony. - Wszyscy moi bracia unikają tych ziem, ale może ty nakłonisz rośliny do pomocy? Potrafisz ożywiać ziemię, a na bagnach panuje nieurodzaj.

Pomysł centaura mógł zaskoczyć elfkę. Dotąd komunikowała się z istotami rozumnymi czy zwierzętami. Nigdy nie... Chociaż - przypomniała sobie, jak dotykając drzewa czuła tętniące w nim życie. Jak gruby konar tulił się do niej okazując wdzięczność, wszakże usłyszała - dziękuję. Mimo to obszar, do którego pragnął ją zabrać zdawał się być śmiertelnie niebezpieczny. Jakakolwiek z wygłodniałych roślin mięsożernych, rosnąca na jałowych mokradłach, mogła błyskawicznie uśmiercić Elię. A jednak posiadała życiodajne strzały driad. Z innej beczki - czekali na nią druidzi na wysokiej górze. Mogła ryzykować i udać się z centaurem. Pomóc dzikim roślinom lub pozostawić je na pewne wyginięcie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Bagna Serathi”