Re: Karczma "Pod Opadniętym Wężem"

16
Nieco przedawkowany napój bogów spowodował u Vykra, jak nietrudno się domyślić, stan dość daleki od anielskiego. Próbował wydostać się z meliny, ale pomimo pierwszego dość dobrego wrażenia, bimber w nogach siedział cały czas. Kroczył więc krasnal wesoło zataczając się na lewo i prawo, potykając się o własne nogi i wykrzywiając czerwoną twarz na różne wymyślne sposoby, kiedy wreszcie będąc tuż przy drzwiach wpadł na nogę leżącego przy nich krasnoluda. Vykr wywalił się z dość pokaźnym łoskotem czaszki uderzającej o kamień, choć w tym boskim stanie tyle było dobrego, że właściwie nie odczuł bólu (na razie...). Zamiast tego, gburowaty brudas leżący pod drzwiami, o którego nogi nasz bohater się potknął, zerwał się i nieudolnie próbując się wyprostować, wrzasnął budząc jeszcze paru innych:

- Co khhhurwa, maszzzz coś do mnie, kolllleś? - po co drugim słowie czkał i chwiał się na boki, ale sądząc po jego stroju i zafajdanym ryju był górnikiem z Tunelu, a z tymi istotnie nie należało zadzierać... - Zaraz pppprzessstaniesz fikać, jak ci kutasie zzzzzłamany ryja obiję - i zaczął podwijać rękawy, a kilku innych, którzy na ten wrzask się obudziło zaczęło wołać: Bójka! Wreszcie coś się dzieje! Na kogo stawiasz? Dawaj, zakładamy się!

Re: Karczma "Pod Opadniętym Wężem"

17
W normalnej sytuacji Vykr najpewniej oddaliłby się jak najprędzej, nie ze względu na to, że był tchórzem, jednak przyszło mu się potknąć o górnika, do tego naprutego. O ile u większości (w tym i u Vykra) alkohol dodawał odwagi, tak górnika zazwyczaj dodawał umiejętności bitewnych.

Sytuacja nie była jednak normalna, bo mimo początkowych sukcesów Vykr odkrył, że jego motoryka ciała dalej jest przytłumiona przez bimber. Udało mu się co prawda wyprowadzić parę skutecznych ciosów jednak zahartowany w pijackich burdach górnik szybko przeszedł do kontrofensywy, koniec końców zostawiając Vykra leżącego na ziemi. Vykr miał tę przewagę, że przygotowując się do podróży założył na siebie cały rynsztunek, więc ciosy górnika najpewniej nie uszkodziły mu żadnych ważnych narządów trafiając głównie w blachę pancerza, gorzej było z głową ponieważ hełm odtoczył się gdzieś na bok, co górnik z radością wykorzystał ozdabiając twarz Vykra paroma sińcami.

Re: Karczma "Pod Opadniętym Wężem"

18
Trudno było stwierdzić, czy górnik wie co robi. Zresztą o nabimbrowanym artyście można było powiedzieć dokładnie to samo... W każdym razie kiedy Vykr zaraz po usłyszeniu zaczepki ruszył do boju i naparł na moczymordę z kopalni, ten szybko go od siebie odepchnął i to z taką siłą, że krasnal runął na ziemię. Wtedy górnik zataczając się upadł prosto na niego i zaczął walić go pięściami po mordzie. Gdyby nie to, że Vykr i tak nie miał już zębów po tamtej części czaszki, pewnie musiałby je wypluwać. Więc przynajmniej pod tym względem mu się poszczęściło. Niemniej, zapaleni bójką Vykra z górnikiem inni goście menelni zaczęli okładać się pięściami i kopami, tak że zrobił się tu istny festiwal mordobicia. I w tym momencie krasnoludzi artysta miał szczęście, bo pijany górnik wolał napieprzać krzesłem w kolejnych, którzy go atakowali, niż dalej dręczyć Vykra. Mógł więc w miarę spokojnie wstać, choć teraz ból głowy wzmógł się, powodowany już bynajmniej nie tylko alkoholem i ulewnym deszczem...

Wtedy jednak mignął mu przed oczami jakiś niziołek, który właśnie przed chwilą obok niego przebiegł, niemal kopiąc go po ramionach. Poleciała za nim butelka, która roztrzaskała się w drobny pył o framugę.
- Złodziej! Łapać skurwysyna! - wołała karczmarka, która najwidoczniej w dupie miała całą tę bójkę (a uwierzcie - z całą pewnością zmieściłaby się tam!), a obchodził ją tylko jakiś pieprzony niziołek.

Re: Karczma "Pod Opadniętym Wężem"

19
Alkohol robi z ludźmi różne rzeczy. Nie tylko z resztą z ludźmi. Całe zamieszanie, które powstało w okolicach karczmy wynikło właśnie z jego powodu. Vykrowi udało się jakoś z tego wyjść, a raczej wyczołgać, hełm przepadł gdzieś jednak jak na razie Vykr nie miał zamiaru go szukać, tak samo jak nie miał zamiaru ścigać niziołka, chociaż przez chwilę próbował, jednak parę wywrotek spowodowanych już bardzo silnym bólem głowy skutecznie go od tego odwiodło.

Usiadł więc nieco z boku wpatrując się w całą bójkę jak w pejzaż i począł na nowo zbierać myśli. Miał szukać kupca, Alfreda? Nie Adolfa, tak Adolfa. Tylko jak? Co robić? Co robić? Kołatało mu się w głowie. Jedyne co z tej kołatki wyszło to myśl aby jak najszybciej opuścić melinę. Czy nie taki był od początku plan? Cholerny deszcz, cholerna bójka, cholerny górnik, cholerny tani bimber. Nigdy więcej taniego alkoholu. A teraz dotrzeć do drzwi, dotrzeć do drzwi! Vykr dopadł klamki, tym razem nie miał już zamiaru sprawdzać oświetlenia tuneli, ale jak najszybciej wynosić się z tego miejsca.

Re: Karczma "Pod Opadniętym Wężem"

20
Bójka w knajpie rozgorzała na dobre, ale najwidoczniej takie rzeczy były tutaj codziennością, skoro nikt nie zwracał na to uwagi. Gruba szynkarka skupiła się raczej na złodzieju i tutaj trzeba powiedzieć, że Vykr miał dość sporo szczęścia, bo tylko to jego zataczanie się i kołysanie z boku na bok uratowało jego głowę przed rozbiciem o nią lecącej w kierunku uciekającego niziołka butelki. I tak bolała niemiłosiernie, a trzeźwienie bynajmniej niewiele pomagało. W gębie suszyło go jak na Wielkich Wydmach w Urk-hun, a do tego nie wiedział za bardzo gdzie ma iść. Świat przed jego oczami kołysał się niebezpiecznie, do tego uderzające o jaskinię krople deszczu sprawiały mu jeszcze większy dyskomfort, jako że choć bardzo słabo widział, to przecież bardzo dobrze słyszał...

Skierował się w kierunku Tunelu licząc, że tam właśnie znajdzie karawanę kupiecką, do której miał się przyłączyć. Zauważył jednak (zachowując w sobie wszelką nadzieję, że jednak to nie była fatamorgana pijackiego amoku) jednego z kupców wesoło idącego ku wyjściu z jaskini, również nieco się kołysząc i śpiewając wesołym głosem dziś robicie głupie miny, a jutro was zaciukam, skurwysyny...

Re: Karczma "Pod Opadniętym Wężem"

21
Vykr zawahał się, ale tylko na chwilę. Oklepał się po ciele, poprawił torbę z zapasami, jeszcze raz sprawdził czy młot nie zginął wraz z hełmem i nie pozostał w karczmie. Wszystko było na swoim miejscu, tylko kiesa była nieco lżejsza, ale na to Vykr nie zwrócił uwagi, znajdował się w takim stanie, że cały świat wydawał się nieco lżejszy. Wydarzenia poranka już go nieco ocuciły, jednak nie na tyle aby jego krok stał się całkowicie normalny. Zataczając się ruszył w kierunku Tunelu, dając upust emocjom krzyczał w kierunku kupca.

- Panie kupcze dobrodziejuu, zaczeeeekaajcie!

Świat po tym odzewie bojowym zachwiał się niebezpiecznie i Vykr zrozumiał, że obecnie nie jest w stanie wykonywać zbyt wielu czynności na raz. Z zaciętą miną ruszył w kierunku bramy, a w myślach strofował się: Żeby się tylko nie wywrócić
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”