Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

46
Bewna stała we wnętrznościach, próbując się z nich jakoś wydostać. Ramiona paliły ją przyjemnym ogniem, sygnalizując, że właśnie wykonały kawał dobrej roboty. Nagle zdała sobie sprawę, że przecież ma się śpieszyć. Powoli spojrzała rozbity sarkofag. O kurwa... - pomyślała tylko.
Szkielet unosił się nad ziemią i w umyśle mniszki rozbrzmiały jego słowa. Kobieta rozejrzała się za swoim mieczem.
- To strasznie irytujące, że wziąłeś sobie na sługę takiego świra. Jego samobójstwo to straszna niedogodność. W ogóle on jeszcze żyje? Ale to nieważne... - posłała myśli w stronę stwora.
Kobieta szukała miecza, i gdy go znalazła, to z wyraźnym obrzydzeniem zaczyna czyścić.
- W sumie jest ich kilka. Czy w tym grobowcu, bo znajdujemy się w grobowcu, pochowani byli wszyscy polegli w wielkiej wojnie? I co się dzieje w lesie elfów. Ta zima na północy, dziwne światła... Czy to ma coś wspólnego, z tą królową nieumarłych? Czyżby elfy przyzwały ją do życia? I czym w ogóle była ta wojna między rasami?
Jeśli starzec żył, to kobieta zapytała jeszcze:
- Mogę go dobić? Doktryny mojego zakonu mówią, że każdemu należy się pomoc. Choć ja raczej nie lubię jak tak charczą, strasznie to denerwuje.
Jeśli upiór się zgodził, to Brena podchodzi do trupa, nie podchodząc przy tym do noża i miażdży jego czaszkę mocnym niestąpnięciem okutego buta.


// post ujowy ale strasznie mi się źle myśli dziś.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

47
Szkielet? Nie do końca. Kawałki skóry i tkanek wbrew wszelkiej logice uparcie trzymały się ciała. Błyszczące błękitnymi ognikami oczy patrzyły na Brenę, zaś umysł lisza słuchał uważnie puszczonych w eter odpowiedzi. Swoista osmoza myśli, do której zdolna była Brena, spowodowała, że ona także mogła nieznacznie zajrzeć do czytającego. Dalej lepiej było nawet nie rozważać, czy się zapuszczać. Wyczuła jednak zdziwienie.
-Pytania? Ludzie błagali mnie w takich sytuacjach, obiecywali i byli gotowi oddawać wszystko, bylebym ich nie uwolnił od życia, a ty zadajesz mi pytania. Harda jesteśś. Musisz być wielce odważna, albo wielce głupia. Odpowiem jednak na pytania, znaj mą łaskę i słowność.
Po pierwsze to nie grobowiec, lecz więzienie. Jedno z kilku, gdzie zwycięzcy zakuli pokonanych. Ale nie myśl sobie, że mieliśmy wysiadywać tutaj jakiś wyrok, o nie! Głupcy nie zdołają pokonać tego, kto przekroczył granicę śmiertelności. Nawet bogowie nie są ku temu zdolni! Zdołali nas tylko schwytać i usadzić pod kluczem, w miejscach takich jak to. Resztę zdołali w końcu zabić, bądź sami uciekli, mi nie podołali. Więc ukryli mnie pod iluzjami, by dokonały tego przyszłe pokolenia, a na straży postawili mojego byłego wychowanka.


Tu lisz podleciał tak, że oczy mniszki znajdowały się na wyciągnięcie ręki od ogników umarłego. Powolutku wracał do poprzedniej pozycji.
-Lecz nagle spadły gwiazdy! Wasi właśni bogowie okazali swą prawdziwą twarz i zesłali na ten kraj demony, a wraz z nimi zimę, jaka nie zdarzyła się nigdy! Zaburzyli pogodę całego świata, od sztormów i zimę, po susze, a wszystko tylko po to, by okazać niezadowolenie! Zaburzyli magię, istotę tego świata, dla jedynie własnej satysfakcji! O ironio, córko historii. Żywi czy martwi, nigdy nie dokonaliśmy tak bezmyślnego aktu pychy, a to jednak nas zwiecie najgorszą plagą.

Tak, jeżeli wszystko co mówił lisz było prawdą, to faktycznie miał podstawy do tego przeraźliwego śmiechu. Jednak... Czyż roztaczająca się nad całym lasem wieczna zorza nie była jednym z takich zjawisk, do których istoty boskie były niezbędne? Lisz wzniósł swoją laskę, a miecz w rekach Breny uniósł się pionowo i momentalnie spłynęła z niego martwa tkanka. Zaklęcie którym obłożony był miecz nagle dziko rozbłysło i z przeraźliwym krzykiem zagasło. Ostrze pozbawione już dziwnego blasku wisiało w powietrzu i było gotowe, by Brena je chwyciła.
-Oto mój poprzedni uczeń odpadł z gry. Zostałaś jeszcze ty. Wydajesz się być... Coś warta. Według zasady dwóch właśnie ostatecznie rozwiązałem kwestię poprzedniego ucznia, a ty masz w sobie interesujący talent. Oferuję ci wybór. Odbierz z własnej woli życie niewinnego i oddaj mi w zamian swoje. -krótka porcja śmiechu- Albo stań przeciwko mnie i zgiń z tym waszym zawszonym honorem. Honor przecież cenicie ponad swoje życia, prawda?

Lecz jednej rzeczy lisz nie zauważył. Że pomimo uznania swojego strażnika za martwego, sztylet i pochwa po chwilowym postoju nadal niemrawo zmierzały ku sobie.

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

48
Brena patrzyła prosto w oczy lisza, które lśniły jak aktywny doziemny, 24-żyłowy kabel światłowodowy. Ich blask był hipnotyzujący lecz niebezpieczny. Kobieta patrzyła na jego czaszkę gdy przemawiał. Dowiedziała się kilku rzeczy lecz nie wiedziała, na ile może zaufać trupowi. Postanowiła go jeszcze trochę pociągnąć za język.
- To nie nieumarli czy demony są plagą tego świata lecz ludzie. Elfy, człowiek, krasnolud czy ork... to wszystko świnie w ludzkiej skórze i nienawidzę ich wszystkich. A bogowie powinni być martwi. Dla mnie ich nie ma, nie wierze w nich. Nieraz błagałam ich o śmierć, a jedyne co mi dali to nędzną karykaturę życia. - kobieta splunęła na ziemię - Przynajmniej tu się zgadzamy, oboje nienawidzimy świata choć jesteśmy w nim uwięzieni.
Mniszka wyszła z mięsnej kupy i ostrożnie chwyciła miecz wywinęła nim młyńca i opadłą o kamienną podłogę.
- Powiedz mi jedno jeszcze zanim zaczniemy. Wiesz gdzie leżą pozostali, wiesz gdzie znajduje się grobowiec tej kobiety? Kim ona była... musiała być potężna by dowodzić wszystkimi. I czemu elfy zostawiły was bez opieki, co za durnie... Uciekły z własnego domu, zostawiając niestrzeżoną armię nieumarłych? To co siedzi w tym lesie?
Po skończonej rozmowie Brena odpowiada na ostatnie pytanie.
- Moje życie należy do mnie i tylko do mnie. Żadna siła nie ma nade mną władzy. Nikomu go nie oddam bez walki. Tu nie chodzi o żaden honor tylko o wartość, które odróżniają mnie od reszty tych świń. Dwa razy stanęłam przed Kostuchą. Podobno do trzech razy....
Dźwignęła miecz, wykręcając nim potężnego młyńca. Skinęła zachęcająco na lisza.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

49
Lisz się lekko unosił i słuchał mniszki. Patrzył na nią... Nie, to nie jest dobre słowo na dwa niebieskie kurwiki w oczodołach. Nawet jednak te plamki powodowały, że nieumarły zdawał się całym sobą uważać Brenę za coś rzędu robaka, niższy poziom ewolucji. I jeśli wierzyć plotkom jakie towarzyszyły liszom, to tak właśnie było. I głos rozlegający się w głowie, choć bezbarwny, brzmiał niczym siarczysty policzek.
-Ludzie? Nie są tylko plagą. To utrapienie, czyściec, poniżenie... potencjał. Małpy bojące się szukać skrzydeł, więźniowie lękający się użyć klucza do kajdan! Tym są ludzie, diamentem czekającym na szlifierza. To strach jest źródłem wszelkiej niedoskonałości, pychy, agresji. Przed brakiem miłości, wyznawców, władzy, przed... śmiercią. Budzi w ludziach pośpiech, niedokładność i poczucie niemocy. Oto jest plaga. Lecz nie, nie nienawidzę, całe istnienie poświęciłem dla ich przysżłości. Uwolnić świat z okowów śmiertelności, czyż nie jest to cel godny pochwały?

Lecz... Czemu nas zostawili? Zabawne pytanie, doprawdy. Nie ma rzeczy, której nie zwycięży czas. Ludzie zapominają, wielkie bruzdy historii wygładzają się i w końcu są jedynie zmarszczkami pamiętanymi w legendach... To nie było oczywiste?


Potem Brena wyzwała przeciwnika na pojedynek. Zakręciła młynka, planowała zaatakować dziada... Nieco się przeliczyła. Przeciwnik wybrał zupełnie inną broń do tej konfrontacji, a mianowicie magię. Umysł mniszki zalała czerń. Dobra, nie czerń, choć podobnie. Gdyby umysł mniszki był pałacem, to właśnie miałby wyłamane bramy, a napastnicy właśnie urządzaliby wnętrze po swojemu i kopami otwierali drzwi do kolejnych pokoi-wspomnień. Tak, lisz po prostu przeglądał kobietę jak księgę, choć niby miała być to walka. Poznał jej sekrety, pierwsze zauroczenie i pierwsze odtrącenie, wspomnienia z ostatnich lat... I nagle napotkał zdecydowany opór. Próbując uwiązać Brenę na swoją własność pętał wspomnienia jedno po drugim, aż trafił na te, które były najboleśniejszymi. Tymi, które sprawiły, że kobieta stała się tą kim jest i nienawidziła kogo nienawidziła.

Wspomnienia te niosły ze sobą także dwa niezwykle silne pragnienia: wolności i przetrwania. Mierzenie się z płaskim wspomnieniem medytacji to jedno, ale kiedy ktoś staje naprzeciw uosobienia determinacji zamkniętego w dziewczynie trzymającej zakrwawiony kamień i stojącej w środku piaskowej burzy... Uczucie niemocy ustąpiło jak ręką odjął. Lisz nie był zdolny przejąć na własność woli kobiety, która całym życiem poprzysięgła żyć po swojemu.
-Ty! Tyle hartu, tyle uporu! Będziesz moim trofeum, czy tego chcesz, czy nie!

Jednym skinieniem dłoni wytrącił kobiecie miecz z ręki. Uniósł swą laskę i ruszył na bezbronną kobietę. I kiedy emanująca magią broń już już miała ugodzić Brenę zatrzymał się. Chwyciło go w locie coś na kształt korzeni czy macek wyrastających wprost z rozbitego sarkofagu. Obok niego zaś znajdowało się widmo, którego jedynymi w pełni widocznymi częściami była maska i rękawice. W jednej z nich znajdował się zapieczętowany już sztylet.
-Co? TY?! Nawet umrzeć posłusznie nie umiesz!
-Nikt nie będzie mi nakazywał tego, czego sam nie wybiorę. Sam mnie tego nauczyłeś.


Eteryczne kajdany były dla lisza zbyt silne. Cała moc zagasła, zamknięta w sztylecie, a sam nieumarły mógł nagle polegać tylko na mocy, która podtrzymywała go przy życiu. I... tak, pozostał przy życiu nawet jeśli Brena go poszatkowała. W moment się po prostu poskładał do kupy. Po chwili łańcuch zaczęły się skracać, lecz mag nie zaczął się zapierać, ani chwytać posadzki. Odwrócił się w stronę sarkofagu. I powolutku tam poszedł. Widmo nie protestowało.
-DOSYĆ. Mam swoją godność, sam wrócę. Czekałem dwa tysiąclecia, poczekałbym i nawet drugie tyle. Jestem cierpliwy. Ale nie będę musiał. Sam też czujesz, że twoje dni są policzone, prawda mój uczniu? Obudziła się Ona, a przed Jej wzrokiem nie ukryje się ani mag, ani demon. A już na pewno nie taka karykatura życia jak ty. -wkroczył do środka- Więc do zobaczenia, Breno. Coś mi mówi, że mój sen będzie trwał dosyć krótko, byśmy mogli dokończyć tę walkę.

Tutaj truposz położył się z powrotem w pozycji, którą i tak musiałby przyjąć. Następnie widmo uniosło się i zawisło równolegle nad liszem. Zewsząd rozległy się głosy szeptające w jakimś dziwnym języku, a następnie w pomieszczeniu wbrew wszelkiej logice powiał ciepły wiatr. Martwe ciała posypały się momentalnie w proch, który porwał zefir, a następnie ściągnął materię do wiru formującego się na środku i opadającego powoli na dół. Szklany u podstawy sarkofag nie była nadal szklany. W jakiś niewyjaśniony sposób odrastał, lecz warstwa która odtwarzała się ponad szkłem była nieprzezroczysta i biała. Zupełnie jak kości, z których przecież powstała. W kilka chwil pęknięta trumna zasklepiła się, a na jej powierzchni zalśniły znowu wzorki, które więziły lisza. I być może coś więcej.

Widmo po skończonej czynności zwróciło się ku Brenie. Podobnie jak wcześniej, tak tutaj niepotrzebne były słowa. Wystarczyła myśl.
-Wybacz nieznajoma, że cię w to wciągnęłum. Nie miałum wyboru, jak tylko zaangażować w to kogoś z zewnątrz. Mój były nauczyciel zbyt dobrze wykorzystał moment. Kiedy gwiazdy spadły wszystkie zaklęcia w Fenistei uległy zachwianiu lub zniszczeniu. Miał przygotowany plan na podobną ewentualność, uwolnił się i zdusił mnie zbyt skutecznie, bym mogłu cokolwiek więcej zrobić. Czy... Czy możesz przyjąć moje najszczersze przeprosiny i podziękowania?

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

50
Brena myślała, że walka z liszem będzie przebiegała na zupełnie innej płaszczyźnie. Poprawiła chwyt przygotowując się do jak najdłuższego blokowania ataków lisza. Tymczasem nieumarły przypuścił atak prosto na jej umysł. Poczuła jak jego mroczna macka brutalnie przerzuca wspomnienia z jej dzieciństwa. Wrzasnęła i padła na kolana, trzymając się za głowę. Przez rozmowę z potworem, nieprzyjaciel miał łatwy dostęp do jej wspomnień. Nawet do tych najgorszych. Mniszka znów była zmuszona do oglądania swojej przeszłości, wzmocnionej zaklęciem nekromanty. Przez chwilę zobaczyła przemykającą obok niej twarz małego dziecka. To i inne wspomnienia dały jej siłę. Naparła na świadomość przeciwnika i wyparła go ze swojego umysłu.

Potwór stał nad nią. Brena chciała się ruszyć lecz magia zatrzymała jej ciało, a miecz potoczył się po kamieniach. Nieumarły stał nad nią unosząc swą broń, by ją wykończyć. Kobieta bezskutecznie rzucała się w niewidzialnych okowach. Lecz z sarkofagu wypłynęły świetliste macki, które oplotły potwora. Zaklęcie trzymające ciało mniszki minęło, a ona sama mogła patrzeć jak potwór wraca do swojego sarkofagu. Nawet po tym nie była zdolna do ruchu, klęczała na ziemie zlana zimnym potem. Jej ręce drżały jak w febrze więc zacisnęła je w pięści. Patrzyła się w ziemię, ciężko dysząc. Słyszała głos Strażnika, który patrzył się na nią. Wojowniczka podniosła na niego wzrok.
- Pierdol się z tymi swoimi przeprosinami. Prawie przez Ciebie zginęłam. - warknęła do niego w myślach.

Gdy mniszka poczuła, że może wstać, powoli to zrobiła. Podeszła do swojej broni i podniosłą ją. Cięgle czuła na sobie zimne uczucie strachu, nie sądziła, że jej własne wspomnienia ciągle mają taką moc. Kontem szaty otarła łzy z twarzy.
- Co tu się kurwa dzieje? Czemu trupy latają po lesie, stare elfy wskrzeszają jakiś chujów, a to gwiazda tak napierdala dzień i noc? To co mówił jest prawdą? - "powiedziała" z początku łamliwym głosem lecz po chwili jej słowa nabrały mocy - I czemu nie można zabić tych fiutów, na pewno jest jakiś sposób niż trzymanie ich pod kluczem... Ta trzymanie... Jakbyście ich jeszcze pod czymś kurwa trzymali!
Musiała wyrzucić z siebie złość spowodowany swoją bezsilnością.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

51
Gdyby nie maska, można by pomyśleć, że na twarzy widma musiał malować się wstyd. Sposób w jaki jego niematerialna forma "drgnęła" gdy mniszka odrzuciła jego przeprosiny, tylko pogłębiał to wrażenie.

I tak jak człowiek który znalazł się w niekomfortowej sytuacji, tak samo upiór najwyraźniej zmienił temat.

- Rozumiem twój gniew... I spróbuję odpowiedzieć na twoje pytania... Ale powiedz mi proszę, dlaczego jednak znalazłaś się w tych rejonach? Niemal nikt się tutaj nie zapuszcza. Odkąd spadły gwiazdy, elfy a nawet i ludzie, unikają tego miejsca. Choć puszcza nie jest wroga ludziom, oszalała magia miewa niebezpieczne efekty...

Z tymi słowami rozejrzał się po krypcie w której jeszcze niedawno trwała nierówna walka, jak gdyby pieczętując swoje słowa o zagrożeniach jakie płynęły z zakłóceń magii.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

52
Podkute buty Breny stukały o kamienną posadzkę, a chwilę potem dało się usłyszeć zgrzyt podnoszonego miecza. Kobieta wsunęła miecz do pochwy na plecach i zdjęła z dłoni rękawice. Otarła spocone dłonie o szatę, przeciągle patrząc na unoszącą się przed nią zjawę.
- Bandyci. Wysłali mnie na tą ścieżkę, żeby mnie zabić albo porwać. Teraz ich wnętrzności wyjadają ptaki. Ale nie zmieniaj tematu i nie kręć mi tu. - powiedziała ostro - Jedyne co mi możesz dać za pomoc to informacje, choć nie pogardziłabym też informacją gdzie tu mogę znaleźć wodę i miejsce na zatrzymanie się. Moja droga wiedzie do lasu, przynajmniej przez jego część, więc muszę wiedzieć... Jesteś mi to winien...
Dokończyła nieco łagodniej i ciszej. Zawołała w myślach Stokrotka, miała nadzieję, że wierzchowiec ją usłyszy i przyjdzie na zawołanie.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

53
- Niech tak będzie... - Oznajmiło łagodnie widmo. - Wodę znajdziesz łatwo. Nie dalej jak pół stai od od krawędzi lasu, natkniesz się na rzekę. Nawet twój koń powinien zwęszyć wodę. Kiedyś prowadziła ona do Lea' Fenistea, ale teraz gdy elfy zostały wygnane, przypomina raczej miasto duchów...
Żywność i zwierzynę też znajdziesz, choć jest ich mniej niż za dawnych czasów. Sądzę, że Sulon udzielał puszczy błogosławieństwa nadzwyczajnej płodności, by wyżywić tutejsze elfy. Teraz gdy ich nie ma, populacja zwierząt i roślin spadła...


Duch zawiesił na chwilę głos, najwyraźniej by zebrać dalsze myśli. Po czasie jednak nie dłuższym, niż dwa oddechy, wznowił mowę.

- Zagrożenia jakich powinnaś się spodziewać, pochodzić będą najpewniej od ludzi. Puszcza jest nieprzejednanie wroga elfom, jednak dla ciebie powinna być nie bardziej groźna niż jakikolwiek inny las, z dzikimi zwierzętami. Jednak nie wykluczam, że możesz natrafić na nieumarłych. Nic tak potężnego jak mój mistrz, ale nie zdziwiłbym się, gdyby kilka ożywionych zwłok, animowanych zawirowaniami magii szwendało się po okolicy bez celu, gdy ich władcy nie mają jak im rozkazywać...
Nie wiem niestety gdzie znajduje się Ona, ani jaki ma plan. Jej ścieżki są dla mnie równie zakryte, co kaprysy bogów dla śmiertelników.

- Ale miej oczy i umysł szeroko otwarte. Jestem pewien, że to nie ludzi ani żywych zwłok powinnaś najbardziej się obawiać. W tym lesie jest coś żywego. Żywego w pewien sposób. Podobnego bardziej do nas niż do was... Przybyło z gwiazd i jestem pewien, że jest przyczyną tego dziwnego światła. I mam przeczucie, że między gwiazdami spadło coś jeszcze. Coś czego nie powinno tu być nawet w zamyśle Sulona... Ale to tylko przeczucie...


Nagle spojrzał na trzymany w ręce sztylet. Klucz do kajdan spętanego licza.

- Chciałbym abyś to wzięła. Ja już raz zawiodłem jako strażnik. Jestem z nim związany i udowodnił, że wciąż może chwycić nade mną władzę. Ale ty stawiłaś mu silny opór. Twój duch jest silny i wierzę, że upilnujesz tego lepiej niż ja. Może nawet zdołasz wykorzystać... Ale wiesz już czym grozi wyciąganie sztyletu z pochwy. Budzi go... - Ruchem widmowej głowy wskazał na sarkofag. - Magia światła w pochwie może okazać się przydatna, ale jeżeli zdecydujesz się na jej użycie, używaj jej z rozwagą...

Wyciągając do mniszki niematerialną dłoń z groźnym artefaktem, zapytał jeszcze - Czy potrzebujesz czegoś jeszcze?
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

54
Kobieta popatrzyła na wyciągniętą dłoń potwora i ostrożnie ujęła świetlisty artefakt. Nie wiedziała do czego mógłby się jej przydać ten przedmiot lecz lepiej go mieć, niż nie mieć.
- Dziękuję. Ten artefakt spocznie w moim sanktuarium. Ciemna moc będzie się musiała udać nasz na palące słońce pustyni by go odebrać. - powiedziała z powagą, chowając nóż do juków konia.
Kobieta nie wiedziała o co mogła jeszcze zapytać. Nie chciała znów dostać jakiejś mglistej odpowiedzi, która niewiele jej będzie mówiła.
- Nie... jeśli nie uważasz, że coś mi się jeszcze przyda w dalszej podróży to nie. Wyprowadź mnie tylko z tego labiryntu tuneli i skieruj w to miejsce, o którym mówiłeś, proszę.
Mniszka złapała konia za uzdę i rozejrzała się, czy nic nie zostawiła.
- Nie da się jakoś zawalić wejścia do tych jaskiń, by nikt tu nie wszedł?

// Coś ostatnio strasznie zmuliłam z odpisem.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

55
- Dziękuję... Chodźmy zatem...

Dryfując powoli, widmo prowadziło mniszkę z powrotem ku światu. Ciężkie kamienne wrota odsuwały się i zamykały wokół nich, gdy Brena opuszczała grobowiec, gdzie nawet śmierć włada jedynie połowicznie, ograniczana przez szalone ambicje magów, sięgające nawet poza kres życia.

Podczas powolnego marszu przez szare korytarze, upiór odpowiadał na pytania kobiety.
- Gdyby zasypać samo wejście, nie powstrzyma to tych którzy zechcą to wejść... Lub wyjść. To tylko kilka skał. Są niczym dla magii lub nawet dobranej grupy z kilofami. Zawalić całego grobowca tez nie można. Na ścianach wypisane są zaklęcia i symbole ochronne. Jeżeli zamienią się w kupę gruzów, stracą wszelkie resztki mocy jakie jeszcze posiadają. Magia to dziwna rzecz... Pewne rzeczy łatwiej związać kawałkiem płótna z wypisanym jednym słowem, niż budując wokół nich fortece z kamienia i metalu...

Jeszcze tylko jeden zgrzyt kamienia, jeszcze tylko kilka zakrętów i powiew wiatru dotyka twarzy mniszki, pozwalając jej nabrać w płuca świeżego powietrza i usunąć z nich trupią stęchliznę, jaką wypełniona była starożytna krypta.

To zabawne, jak bardzo zachęcający i przyjazny może wydać się las w którym doszło do elfiej masakry i w którym wciąż działają nieznane siły, gdy ujrzy się go po wyjściu z grobu.
Widmo jednak zatrzymało się na progu, tuz przed otwartym światem.

- Teraz możesz kontynuować swoją podróż. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli znów się spotkać. Choć... Kto wie... Nim jednak odjedziesz pozwól, że zrobię coś jeszcze. Teraz możesz tego nie czuć, ale masz obrażenia wewnętrzne, które z czasem powalą cię gdy najmniej będziesz się tego spodziewać... Mam jednak jeszcze dość mocy, by uleczyć cię na drogę...

Widmo powoli uniosło niematerialne ramię, kierując otwartą dłoń w stronę mniszki. Wkrótce dobiegły ją ledwo dosłyszalne słowa w języku który najprawdopodobniej był elfickim. Wraz z inkantacją, Brena poczuła, że stłuczenia i zmęczenie mięśni zanikają. Wkrótce czuła się tylko trochę zmęczona ale fizycznie bez zarzutu.

- To już wszystko co mogę ci ofiarować... Powodzenia...

Z tymi słowami pożegnania, widmo wreszcie odpłynęło w tył, w mrok korytarza, na powrót znikając w czeluściach grobowca, pozostawiając mniszkę przed wejściem, skąd mogła ruszyć w dalszą drogę przez las jak zamierzała, lub dla kaprysu wrócić się skąd przybyła.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

56
Brena skinęła widmu na pożegnanie i spięła podkutymi butami boki konia. Skierowała Stokrotka w stronę lasu, nadając nieco szybsze tępo. W końcu zbliżał się zmrok, a nocna podróż po gościńcu nie należała do najbezpieczniejszych rzeczy jakie możemy doświadczyć. Szczególnie dla tej dwójki. Szkoda, że zapomniałam zapytać o tym koniu tego ducha. - pomyślała. Każdy by zapomniał, przed chwilą omal nie straciła życia. Jakiś samotnie podróżujący koń był jej najmniejszym problemem. Poczuła uczucie niepokoju, jeszcze jeden jeździec był przed nią. Postanowiła mieć się na baczności.

Brena spróbuje odszukać polanę, o której mówił Strażnik. Po dotarciu na miejsce, postara się nazbierać leżącego w lesie drewna, tak by starczyło na całą noc. Rozpali mały ogień i przygotuje miejsce do obozowania. Następnie, wraz z Stokrotkiem uda się do owej rzeki, która przecina puszczę.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

57
Każdy, który kiedyś przybył do Fenisteiskich lasów, wspominał o wrażeniu bycia obserwowanym. Więc w zasadzie nie było niczym dziwnym, że i Brena doznała tego uczucia.

Była jednak pewna drobna różnica: Podróżnicy wspominali o czasach, gdy elfy wciąż prosperowały w tych regionach i ich patrole mogły śledzić każdy zakątek lasu. Ale teraz, gdy nie ma tu już długouchych... Kto miałby śledzić ruchy mniszki? Drzewa wciąż są zbyt rzadkie o zbyt cienkich pniach by skryć się za nimi. Liści zbyt mało, by przyczaić się w koronie. Jedynie kilka ptaków na gałęziach dostarcza większych oznak życia. Jedyna para oczu która zdaje się przypatrywać kobiecie, należy do czarnego ptaszyska z rodziny krukowatych, ale to w sumie też nie jest dziwne, gdyż te ptaki z reguły są ciekawskie.

Mimo dość niepokojącej atmosfery, podróż przebiega jednak bez przeszkód. Stokrotek nie przejawia żadnych oznak zaniepokojenia i spokojnie kroczy posłuszny woli jeźdźca. Wreszcie jednak, dźwięk odmienny od dotychczasowych leśnych głosów, dociera do uszu Breny. Końskie rżenie. Trudno określić odległość, ale dobiega gdzieś z kierunku w którym zdążała mniszka. Być może z polany której szukała? Czyżby to ten drugi koń? A może ktoś inny zatrzymał się na popas?
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

58
Brena nie mogła pozbyć się uczucia, że jest obserwowana. Cały czas czujnie się rozglądała lecz nie dostrzegła żadnego zagrożenia. Jedynymi żywymi stworzeniami były obserwujące ją kruki. Próbowała spłoszczyć natrętne patki by jej nie przeszkadzały i denerwowały lecz one uparcie wracały. Nagle usłyszała końskie rżenie. Od razu zatrzymała konia uważnie nasłuchując. Następnie powoli zsunęła się z konia i ruszyła w danym kierunku. Patrzyła pod nogi, by jakiś jej nieostrożny nie zdradził tego, że zbliża się do tajemniczego konia i być może jego pana.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

59
Przemieszczając się czujnie, kobieta dotarła wkrótce na oczekiwaną polanę. Był to naprawdę niewielki obszar, wystarczający jednak na obozowisko. Wsłuchując się, można by nawet usłyszeć szmer rzeki, która płynęła na zachód od punktu gdzie Brena wjechała na polankę.

Natychmiast też dojrzała tajemniczego konia, który ujrzawszy ją znów cicho zarżał i wpatrywał się w kobietę z czymś co można by uznać za panikę. Wierzchowiec był osiodłany, jednak jeźdźca nie było nigdzie widać. Jednak nie to, powinno budzić jej niepokój.

Koń leżał.

Jak wiedzą wszyscy posiadający choć podstawową znajomość tych zwierząt, konie kładą się niezmiernie rzadko. Będąc z natury płochliwe, nawet śpią na stojąco. Jednak wierzchowiec, którego mniszka ujrzała przed sobą, był skrajnie wyczerpany. Piana mieszała się z krwią a boki poruszały się wraz z ciężkim oddechem. Rumak nie był w stanie nawet podnieść się o własnych siłach a co dopiero uciekać.

Stokrotek niespokojnie zastrzygł uszami, być może zaniepokojony stanem drugiego zwierzęcia. A może wyczuł coś w powietrzu.

Czarne ptaszydła nagromadziły się na pobliskich drzewach, najwyraźniej spodziewając się ścierwa do którego wkrótce będą mogły się dobrać.

Czemu tajemniczy jeździec, tak strasznie zagonił swojego wierzchowca? I gdzie on lub ona teraz jest? Ze swej pozycji na własnym rumaku, Brena mogła dostrzec jedynie uszkodzone lewe strzemię. Po chwilowej obserwacji, dostrzegła też, że trawa na polanie jest mocno wydeptana, w różnych kierunkach. Niedawno przejeżdżano tędy więcej niż jeden raz. Mniszka mogła teraz oddalić się z tego miejsca i od niepokojącego zwierzęcia i kontynuować swoją podróż, w stronę rzeki, lub spróbować zbadać co zaszło w okolicy. Poszukać śladów na polanie lub pobliskich drzewach. Pokrywałoby się to także z jej oryginalnym zamiarem zebrania drewna w lesie.
Spoiler:
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wąska ścieżka gdzieś w północnej części Wschodniej Ścian

60
Brena rozejrzała się po polance i schowała broń. Wolnym krokiem podeszła do leżącego zwierzęcia. Poklepała konia pocieszająco po boku i korzystając z niknących promieni słońca oglądnęła całe miejsce, które miało być jej obozowiskiem. Po szybkim podsumowaniu zaistniałej sytuacji postanowiła, że nie będzie się uganiała po ciemku za jakimś duchem. Podeszła do stokrotka i szybko zdjęła z niego juki, zostawiając jednak siodło.
- Zostaniemy tu na noc. - rzuciła mu w myślach.
Znalazła w swoich rzeczach kawałek liny i przywiązała rannego konia do jakiegoś drzewa. Nie chciała by nieznany koń uciekł. Ruszyła szybko do zbierania drewna na noc, przy okazji oglądając pozostawione na ziemi ślady. Nie była w tym najlepsza lecz może jej okrojone umiejętności wystarczą. Po zebraniu wystarczającej ilości opały, by przetrwać całą noc, mniszka wraca i po przygotowaniu kawałka ziemi na ognisko rozpala ogień.

Ciąg dalszy
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fenistea - puszcza”