Re: Brzeg Wód Wschodnich

16
Po jakimś czasie obserwacji, zauważywszy, że niecodzienny jelonek znikł za horyzontem, ruszyła w pogoń. Jak poganiane cmoknięciem konie, trzepnięte lejcami, gnała pokonując to dziwniejsze pędy pod stopami. Przy czym starannie, lekko i zwiewnie, stawiane kroki dbały, aby nie nadepnąć na żaden żywy wytwór matki ziemi. Gdzieniegdzie trzasła ususzona gałązka z drzew nad głowami.

Była już blisko, gdy widok przed oczyma zaroił się od gwiazd. Jak te z nieba. Zamigotały, a wokół zrobiło się strasznie ciemno. Trzepnęła powiekami. Raz, drugi a także trzeci. Źrenice w oczach zwęziły się nagle na skutek fali uderzającego światła. Jasnej poświaty, jaka biła spod bosych stóp przypominającej elfa istoty. Odziana była w zwiewną suknię z turkusowego aksamitu. Zaczepioną broszką na jednym z ramion. Delikatnie pogięta ku dołowi, prostowała się od talii. Grube, gęste włosy okrywały niczym płaszcz wątłe ramiona. Z twarzy biło niedające się ogarnąć ciepło. Blask jeszcze jaśniejszy, prawie nie do zniesienia. Istota w splecionych jak do modlitwy dłoniach trzymała wiklinowy kosz. Pełen soczystych, dojrzałych w świetle górującego słońca jabłek. Iście idealnie pomarańczowych marchewek. Kępa związanego białymi kwiatkami zboża o złotym szczycie. Nie zabrakło dwubarwnych dyń. Zielono-żółtych, żółto-pomarańczowych czy różowo-niebieskich. I wtedy niebiańska istota uśmiechnęła się szeroko, odsłaniając perłowe zęby.

- Twoje imię Elia - nadzieja elfów. Stworzona, a nie zrodzona. Współistotna pierwszym elfom. A przez nie wszystko się stało. On to dla was elfów i dla waszego zbawienia. Zstąpił z niebios i za sprawą gwiazd przegonił poza matczyne łono. Wyklęci pod karą śmierci, zostaliście porzuceni. Lecz wy jak i my dziećmi jego jesteśmy. I o braciach i siostrach zapomnieć nie możemy. Chociaż wola ojca jest wartością najwyższą. Na gniew przystąpić nie mogę. Strąciłam więc ciebie, drogie dziecię, jak niegdyś Osurela. Byś pokój przyniosła tej ziemi. Która do mnie nie należy. Dlatego podążać za nim musisz, bo on jest panem i władcą zieleni. A gdy dobędziesz jego zaufania, las dobędzie ciebie. Nie wiedzieć może o mej obecności, tedy wszystko przepadnie, w odmęt nicości. Nie wiedzieć może, że się objawiłam. Że rozmawiał, do ciebie przemówiłam.

Powtórzyła łamiącym głosem niebiańska piękność. A wtedy Elia mrugnęła po raz ostatni. Jasność ustała, gdy oczy ponownie ujrzały zieleń i błękit. Drzewa i strumyki. Leśną alejkę z pnączami, pajęczynami. Śliskie kamienie i ćwierkające w oddali niebieskie ptaki.

Za aleją, dalej od wybrzeża. W dole po krętej ścieżce z kamieni, obrośniętej ścianą krzewów i drzew. Ujrzała elfie budowle. Wyglądały marniej niż ususzone gałęzie, które deptała w pospiesznym truchcie. Nic nie zostało z ich dumy, z ich wypracowanej, wyniosłej, charyzmatycznej inności. Długie domki zazwyczaj eleganckie i piękne, były brudne, zdewastowane, pokryte plamami z sadzy. Wypalone w drewnie dziury przyozdabiały niemalże każdą chatkę. Co spotkało to miejsce? Za jakie grzechy tak bestialsko ukarano elfy? Odbierając im najwyższe dobro - dom.

Jelonek przemknął w oddali. Skrył się w jednym z niżej położonych - niegdyś - pięknych drewnianych domków.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

17
Elia biegła za zwierzęciem gdy wtem ujrzała postać, była prawdziwa? Była piękna, lecz czy to iluzja? Kobieta przemówiła. Elfka słuchała jej uważnie nawet nie próbując przerywać, a może miała nadzieję uzyskać jakieś informacje?

Postać zniknęła tak szybko jak się pojawiła, Elia nie miała nawet okazji wypowiedzieć słowa, lecz może to i lepiej? Była elfką, starożytną elfką, zesłano ją na ten świat i ma cel, zdobyć zaufanie pana zieleni, ale jakiego pana? Kim on jest? Dostała szczątkowe informacje. Musi zdobyć jego zaufanie, tak. Zieleń, zwierzęta, to jest jej domeną, czuła z nimi bliskość. Ale kim była ta kobieta? Ta rozmowa przyniosła więcej pytań niż odpowiedzi.

Ruszyła więc w stronę dziwnych budowli. Porzucone, zmarniałe, utraciły swój dawny blask. Spojrzała na nie dokładniej, było w nich coś znajomego. Tak, teraz wie, to elfie budowle, tak wyobrażałaby sobie swój dom. Jej bracia i siostry zostali okropnie ukarani.

Kątem oka zauważyła ruch, to te samo zwierzę. Czy to za nim miała podążać? Nie miała na razie innego punktu zaczepienia, ruszyła za nim spokojnie w stronę elfich domów.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

18
Wpadła do pierwszej chaty na wschodzie. Potem przeszła z korytarza w jednym z drzew do dużej sali pełnej drewnianych rzeźb, istnej gliptoteki. Nic nie zastąpiło jej drogi. Widziała tylko kilka białych myszy, które na jej widok natychmiast uciekały. Jedna zniknęła w dziurce pod schodami. Kręta spirala z białego drewna prowadziła na wyższą kondygnację. Do kolejnej komnaty. Wbiegła po schodach. Przez nieuwagę strąciła barkiem hełm ze stojącego przy drzwiach stojaka na zbroję, którą wzięła pierw za wartownika. Poznała pomyłkę i zaryczała cichutkim śmiechem.

Jelonek zniknął, jakby go wiatr zdmuchnął. Elia nie miała czasu się dziwić.

Wśród tumanów kurzu, przez wyciśnięte swędem łzy elfka ze zgrozą zobaczyła, jak po komnacie na piętrze miota się z niesamowitą prędkością biały kształt przypominający olbrzymiego ptaka. Widziała, jak jasna kula w locie zahacza o prastare posągi, widziała jak zahaczone figury eksplodują. Na jej oczach największy drewniany wytwór cieśli został poderwany z podłogi i ciśnięty na okrągły elfi stół, gdzie rozbryzgał się tysiącem drzazg. A spod tego stołu wyleciał jak z procy młody jelonek. Podkulił nóżki i w te pędy przemknął przez środek sali. Goniony przez dziwną jasną kulę bez kończyn. Cisnęła kulistym piorunem, który spopielił podłoże. Cały ostrzał skierowany był na zmierzającego w kierunku Eli jelonka. Kula nie drasnęła go nawet, choć dookoła niego kurzyło się od wyładowań, od belek i desek, od drzazg z roztrzaskujących się mebli. Dziura w podłodze rozszerzała się, aż całe piętro runęło. Spadło zwierze, leciała także Elia. Wszystkie dobra materialne. Drewniane figury, stoły czy krzesła. Nawet obrazy ze ścian. Wszystko jak całość runęło do parteru, żłobiąc w nim kolejną dziurę. Na tyle głęboką, że jasne panele odleciały, a wszystko spoczywało na czarnej, leśnej ziemi. Pokrytej maleńkim mchem i kilkoma paprotkami. Chodziły po niej żuczki i rosły zielone grzybki.

Kurz w nozdrzach zmusił kobietę do kichnięcia. Wybudziła się, choć upadek srogo odbił się na jej siłach witalnych. Bolały ją nogi, zwichnęła może kostkę. Coś strzykało w plecach, lecz dużo bardziej dręczyło ją coś innego. Dostrzegła powstające na drżących nóżkach zwierzątko. Oscylujące kopytka rzeźbiły w czarnej ziemi koliste dziury. Bało się tego, co nadchodziło. Biała jasność o kształcie kuli lewitowała, powoli zmierzając w jego kierunku. Od czasu do czasu nad kulistą formą huczały drobne pioruny o iście srebrzystej barwie.

Elię zaś dzieliło kilkanaście, kilkadziesiąt stóp. Nie mogła dobiec. Nie mogła osłonić istoty, chociażby pragnęła uczynić to całą sobą. Swoim cherlawym ciałkiem. Po prostu nie zdążyłaby. Lecz w jej żyłach zagotowało się coś. Coś czego nie czuła nigdy wcześniej. Pompujące w piersi serce rozgromiło siłę, tłoczoną od stóp po głowę. Jej oczy zabłysły łuną płomieni. Te czarne jak najczarniejsze kamyczki oczy migotały. W dłoni poczuła zaś mrowienie, lekkie szczypanie. Kiedy spojrzała, po wierzchniej stroni ziścił się żółtawy dym, a może płomień. Jasna poświata płynąca prosto z wnętrza. Podświadomie wiedziała, co czynić.
Spoiler:

Re: Brzeg Wód Wschodnich

19
Przepełniona magią Elia nie wiedziała co się właśnie dzieje, wiedziała tylko co może teraz zrobić. Leżąc na plecach na rumowisku dotknęła ziemi dłonią i wypowiedziała słowa...

- Et beatos vos radices silvam!

Wypowiadając te słowa elfka miała nadzieję sprowadzić na zagrożenie pnącza, które pokryłyby dziwną świetlistą kulę, dając jej i zwierzęciu czas na ucieczkę. Lecz skąd o tym wiedziała? Czyżby coś sobie przypomniała? A może ktoś zesłał jej tę wiedzę? Nie mogła się teraz rozpraszać, liczyło się tylko zneutralizowanie zagrożenia dla fauny i flory.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

20
O ile pojmanie istot z nieba - mimo że uczeni z akademii magicznej w Nowym Hollar czy uniwersytetu Orowskiego badali temat - pozostałości po nocy spadających gwiazd w 88 roku III ery było niemożliwością. O tyle znalezienie ich było zupełnie inną sprawą. Elia z... Elia znikąd dołączyła do grona niewielu, którzy spotkali kosmiczną istotę. Ponadto rozpoczęła z nią otwartą walkę.

Na początek zaordynowała zielonoszare pnącza z wnętrza ziemi. Czarnego gruntu, który ujawnił się po chaotycznym zawaleniu wyższej z kondygnacji. Panele w podłożu poszły w wiór, a ziemie naznaczono deseniem życia. Grube, mięsiste korzenie z cierniami wyrosły niczym magiczna tafla. Gruba ściana przed gwiazdą objęła ją w całej swej okazałości. Kreując tym samym swoisty kokon zieleni. Ku zdziwieniu bijący ciepłym blaskiem ognik nie spanikował. Nie wrzasnął, w ogóle nie wydawał dźwięków. Był przesadnie opanowany. Zamigotał tylko mocniej. Nieco intensywniej, a wtedy mięsiste pnącza powolutku zaczęły usychać, potem kurczyć się. Jelonek stał jakoby otępiały.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

21
Gdy tylko zauważyła, iż ognik został chwilowo zablokowany, skierowała swoje całe siły do mięśni i podniosła się podbiegając jak szybko może do jelonka. Spojrzała mu w oczy z troską i rzekła:

- Uciekaj przyjacielu póki możesz, ja zatrzymam zagrożenie tutaj jak długo dam radę i dołączę do ciebie. - powiedziała w pośpiechu.

Następnie wstała i osłaniając swoim ciałem zwierzę, przygotowała się do rzucenia kolejnego czaru, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

22
Piękne i białe, podobne do konia zwierze z gwieździstym porożem i śnieżnymi kopytami. Podniósł wzrok, a ten symbolizował czystość. Szybko zrozumiał słowa elfki. Widziała to dobrze. To też kicnął dwa razy, by zniknąć za stertą roztrzaskanych malowideł, arrasów i nieużywanych od lat mebli.

Tedy elfka odwróciła się, a kątem oka ujrzała jak jej naturalne zaklęcie przeistacza się w martwą pozostałość. Korzenie już prawie uschły, zaś gwiazda wyswobodziła się. Była o krok od Elii. Dzielił ich może metr, może nieco więcej. Metr i chyląca się ku upadkowi ściana z ususzonych cierni. Tak słaba, że zdawałoby się dmuchnięcie ją rozproszy.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

23
Elia analizowała w głowie swoje położenie i nie było ono wystarczająco dobre. Z jednej strony zwierzę nie uciekło zbyt daleko i wciąż groziło mu niebezpieczeństwo, z drugiej była zbyt blisko przeciwnika który w każdej chwili mógł się uwolnić. Jej wzrok szybko obadał otoczenie i wpadła tylko na jeden pomysł. Jej serce biło szybciej, gdyż mocno przejęła się całą sytuacją i życiem zwierzęcia, a jednak nie chciała zabić istoty która ich zaatakowała nie rozumiejąc czym jest tak naprawdę.

Uklękła i zdobywając się na kolejny wysiłek wypowiedziała powtórnie słowa czaru który rzuciła przed chwilą:
- Et beatos vos radices silvam

Poczuła lekkie ukłucie w głowie, prawdopodobnie zbyt szybko rzuciła kolejne zaklęcie, lecz nie miała wyboru. Tym razem jednak, wpierw skierowała pędy ku ruinom aby te zgarnęły połamane meble, deski, belki i inne twarde materiały a dopiero wtedy zamknąć w takiej plątaninie przeciwnika. Była stanowcza w swoich myślach i nie wahała się, wiedziała że w innym przypadku tak jak ona, tak i szlachetne zwierzę nie ma szans na przeżycie. Rzucając zaklęcie już szykowała się do ucieczki wraz ze zwierzęcym towarzyszem.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

24
Ogromne korzenie wyrosły z ziemi, prawdziwe tytany zieleni i mięsistej szarości, pod które wpadły porozrzucane meble. Nadszarpnięte zębem czasu bibeloty, stare malowidła, portrety niegdyś znaczących możnych czy druidów. Zniszczone zabawki elfich pociech. To, a także wiele więcej pochłonęła niebotyczna fala zewu natury, jaki wywołała drobna elfka o ciemnych kasztanowych włosach. Swoista ściana korzeni - wraz z zagarniętymi narzędziami - pokryła w całości śnieżną gwiazdę. Jej blask przepadł. Stłamszony naporem wszechobecnej materii. Nadszedł wtem czas na ucieczkę. I tak Elia uczyniła.

Elfka, dygocząc cała, spojrzała w dół, na osypisko kończące najniższą z kondygnacji niegdyś leśnego domku. Raptownie zeskoczyła nie myśląc o konsekwencjach swego działania. Wywinęła kilka piruetów oraz obrotów, na szczęście nic się nie stało. Drobne zadrapania na dłoniach czy stłuczenia to nie pierwszyzna. Tym bardziej dla elfa. Powierzchnia pod rękoma i kolanami była żywo zielona i błyszcząca, jakby wysłana żyznym dywanem. Spadła na mech ściółki leśnej. Udało jej się wydostać z pomieszczenia. Jak? Być może przez dziurę w ścianie lub nisko położony balkon. Nie zastanawiała się nad tym. Przed oczyma ujrzała ponownie las, las na skraju pasażu drewnianych domostw, gdzie w jednym z nich właśnie umknęła kosmicznej istocie. Gdzieś przemknął zdenerwowany jelonek. Nerwowo przewijał kopytkami, gniotąc pomniejsze gałązki. Wstała. I co dalej? Czekało na nią wybrzeże, głąb lasu lub pozostanie w leśnej wiosce z kosmiczną gwiazdą.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

25
Elia oddychała szybciej niż zwykle, łapiąc powietrze w płuca i pozwalając aby jej ciało się dotleniło. Kiepskie pierwsze wspomnienia, ale widocznie tak musi być, nie miała na to wpływu. Widząc przemykające zwierzę uśmiechnęła się lekko, cieszyła się, że ocalało i było bezpieczne.

Elfka napiła się wody z pobliskiego źródła, a następnie obmyła przetarcia i drobne rany.

Rozejrzała się po okolicy i przez chwilę zastanawiała się co dalej. Pozostanie tutaj raczej nie jest dobrym pomysłem, a zapuszczając się dalej w las raczej nie będzie lepiej. Kusiło ją wybrzeże, ten nieskończony horyzont i spokój. Jednak coś nie dawało jej spokoju, odwróciła się ponownie spoglądając w głębiny lasu i jakby zamarła. Ruszyła przed siebie, zapuszczając się dalej w jej, bądź co bądź, naturalne środowisko. Nie potrafiła odmówić temu instynktowi, a pewnie jeszcze nie raz będzie miała okazję obejrzeć wybrzeże.

Re: Brzeg Wód Wschodnich

26
Za plecami słońce błyskało łuną płomieni, oświetlając zanikające na horyzoncie elfie miasteczko. Pozostałość po erze minionej świetności. Erze łaski Sulona, który zwrócił się przeciwko swym umiłowanym dzieciom.

W towarzystwie szarego jelonka oddalała się coraz bardziej na południe. Ku nowemu przeznaczeniu. Ku bagnom Serathi.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fenistea - puszcza”