Re: Koci Zakątek

31
Yliana skupiła się, skupiła się najbardziej jak umiała, z całych sił, jakby bardziej nie mogła - wszystko po to, by ciemność w jaskini chociaż na chwilę przestała być tak mroczna jak jest teraz, by mogła wejść i nie szukać po omacku, nawet jeśli mogła przenikać przez ściany, i to z całkiem sporym powodzeniem.

Najwyraźniej to, co słyszała, było bujdą, a może jednak światło było duchom potrzebne, by widzieć, tego nie wiedziała, lecz krajobraz wnętrza groty nie zmienił się ni w ząb.

Hej, a może jednak coś drgnęło tam w tle, tamtym tle, którego nie widziała? Stało się to wtedy, kiedy zaczęła myśleć o kotach, jak by to wyglądało, gdyby była jednym z nich... Coś w jej ciele szarpnęło, poczuło, zauważyło zmianę, chciało się wyrwać… ale co?

W tym momencie kształty pojawiły się w głębi skalnego tunelu, zdawało się, stalaktyty, jakiś zakręt może… albo dwa, tam dalej… W tym momencie jej usiłowania przerwało mentalne połączenie od Khiego, który nadal siedział gdzieś za nią, kontrolując, czy jakiś kot nie zechciałby wejść do jaskini za duchem lub oszaleć z agresji.

- Będę z tobą w kontakcie, miej umysł otwarty. Coś tam, cholera, jest… Wezwij mnie, a przybędę, postaram się. Tylko, Yliano, uważaj na siebie. Żebyś coś widziała, posyłam ognika z tobą.

Koło siebie zauważyła małą, złotą kulę, dzięki której cienie rozpłynęły się, a te w oddali oddaliły. Na jej wołanie odpowiedziało jedynie echo, powtarzające się kilkukrotnie, coraz ciszej, lecz nadal jej głosem.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

32
Nie udało się. Nie była z tego powodu zadowolona. No i to dziwne uczucie... jakby coś w niej samej próbowało się wydostać. Absurd. Przecież była duchem, jak mogła coś z siebie wyjąć? Choć w sumie...

I w tym momencie usłyszała Khiego. W sumie to nawet pomógł... Widać, że naprawdę chce się wpasować w to, co tu prowadziła.

Ogień pomógł, ale... nadal były cienie. Kobieta pomyślała chwilę nad tym, co czuła. Jak do tego doszło? Rozmyślała o kotach. O tym, jak wspaniale byłoby takim być. Miękkie futro, czułe zmysły, mniejsze zapotrzebowania, więcej wdzięku... I widzenie w ciemności. Tak, to by było niesamowite...

No cóż, pozostawało dalej iść wgłąb korytarza.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

33
Miękkie futerko, poruszające się i mieniące przy każdym ruchu, czasami postawione w stanie ostrzegawczym, pionowe źrenice, wpatrujące się w swój cel z niejakim skupieniem, zainteresowaniem, poduszeczki w jakże znajomym kształcie, umożliwiające przemykanie tuż pod nosem tropiących bezgłośnie, zwinnie, z gracją niewielkiego ciałka wspomaganego ruchliwym ogonem, umożliwiającym utrzymanie równowagi podczas nadrzewnych akrobacji, skakaniu z gałęzi na gałąź, czy nawet zwykłej wędrówce po krawędzi płotu w upalne letnie dni…

…I w jednym momencie to wszystko było jej. W jednym momencie skupienia i kontemplacji niewielkich stworzonek, z których kilkadziesiąt zostawiła za plecami, to wszystko nagle poczuła, w jednym momencie, kawałeczek po kawałeczku słysząc i widząc coraz więcej, wyczuwając wiatr głaszczący ją po rudawym futerku na grzbiecie… Zaraz, futerku?

To była chwila. Nawet nie wykonała jednego kroku w głąb skalnych korytarzy przy świetle małej ognistej kuleczki, gdy z jej ciałem zaczęło dziać się coś dziwnego. Duch nie powinien niczego czuć. A może jednak? Może jednak duch przez całe życie przywiązany do jakiegoś stworzenia może przybrać jego wygląd, ciało, zwyczaje? Może jednak to prawda? Zamknęła oczy na moment, by lepiej się skupić, jak to robiła za życia, jednocześnie wyciągając na wierzch to, co w niej siedziało od chwili śmierci, odkrywając swe nowe możliwości, których dawniej nie mogła się spodziewać…

Gdy je otworzyła, wszystko nagle stało się takie wysokie, znacznie wyższe, niż było jeszcze chwilę wcześniej, w dodatku dużo jaśniejsze, jakby rzeczywiście nagle zyskała możliwość widzenia w półmrokach jaskini… Tym, co uderzyło ją najbardziej, było to, że znowu czuła pod nogami grunt, znowu mogła rozkoszować się zapachem wieczornego powietrza, czuć, czuć…

Pierwsze kroki były niezdarne. Przednia łapka, tylna, druga przednia, druga tylna, znowu to samo… Minęła chwila, nim w końcu odnalazła rytm kroków, następna gdy nauczyła się poruszać ogonem w rytmie leciutkich uderzeń, tak cichych, że ledwo mogła sama je usłyszeć. Wiedziała, gdzie iść. Widziała niewielkie kamyki leżące na jej drodze, omijała je, poruszając się wciąż do przodu i do przodu.

Jaskinie były labiryntem z każdej strony różniących się korytarzy, zbaczających ze ścieżki w jednym momencie i pojawiających się w drugim, który przemierzała chyżo, bezgłośnie. Nie minęło wiele chwil, nim okazało się, że tylko niewielki ognik umożliwiał widzenie w mroku – mit o widzeniu w każdym cieniu okazał się nieprawdziwy, zbudowany na przekonaniu, że koty mogą iść przed siebie przy zerowym oświetleniu. Minimalna porcja światła wystarczała, lecz kompletny mrok był nie do przejścia.

Losowo wybierała korytarze, w końcu trafiła do takiego, od którego nie odbiegała żadna odnoga. Szła nim pewnie, nadal urzeczona odkryciem, a w jednym momencie na jej drodze zamajaczyła sylwetka szarego kota, siedzącego, jakby czekał na nią, z przekrzywionym łebkiem i zaciekawionym wzrokiem. Ku jej zdziwieniu, zrozumiała, co miał jej do przekazania – nie podobna było poznać, czy też był telepatą, czy jej mózg od razu odczytywał ruchy kociego ciała jako słowa.

- Łatwo cię znaleźć, Yliano. Koty rzadko zapuszczają się tak daleko w głąb jaskiń… Jeszcze by nie wróciły – głos brzmiał, jakby miał w sobie złośliwą nutę, pewną, złowrogą, grożącą czymś… - Dalej nie przejdziesz. Nie możesz. Inaczej wszystko… padnie.

Powstał. Elfka w niewielkim ciałku poznała w nim jednego z nieśmiałych wychowanków, który rzadko wychodził na powierzchnię, chyba że na łowy. Szary kot zasyczał, wystawił pazury, a jego sierść uniosła się nieznacznie.

- Nie zasługujesz na to, by tu być. Nie zasługujecie, wszyscy…
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

34
Na początku nie wiedziała co się stało. Ot, zamarzyła się, zanurzyła w myślach o tym jak to cudownie byłoby być kotem... i nagle wszystko urosło. Dopiero po chwili zrozumiała, że to ona zmalała - głupia myśl, żeby wszystko się zmieniło, i tylko ona nie?

Było coś jeszcze dziwniejszego. Poczuła wiatr, tworzący się niewiadomym sposobem w jaskini... jak mogła go poczuć? Tak samo grunt pod stopami. Reinkarnacja? Chyba nie, choć trzeba przyznać, że koniec końców chciałaby tak skończyć, to jednak zaczynałaby od małego, prawda? I do tego bez wspomnień...

Ciałem kota poruszało się zupełnie inaczej - a może po prostu odzwyczaiła się od posiadania jakiejkolwiek powłoki?

W końcu ruszyła. Tu, a może tu? Albo tu? Wybierała je losowo, aż w końcu dotarła do zaułka...

Ucieszył ją widok jednego z kotów, ale... jego postawa, jego słowa... nie, coś tu było nie tak. No i...

- Nie mogę? Padnie? Nie zasługujemy? - powtórzyła słowa podopiecznego ze zdziwieniem - Co ma paść? To miejsce, do którego schodziły się koty, a tylko dzięki mojej magii nadawało się do trwałego zamieszkania?

Przechyliła lekko głowę, i podrapała się tylną łapą za uszami. Może wreszcie odkryje, dlaczego koty tak bardzo to lubią? Jednocześnie kontynuowała.

- I kto nie zasługuje, by tu być? Żyjący w jaskini? One znosiły jedzenie mi, ja zapewniałam ich pokarm. Jeśli nie zdobywamy takiego przywileju pracą, to jak? A może... nie, nie chodzi ci o rasę... A więc o co ci chodzi? I gdzie jest Biały?
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

35
Pierwsze słowa Yliany wprawiły kota w stan podobny do ludzkiego śmiechu z czyjejś krzywdy czy niezrozumienia. Pokręcił kilka razy łebkiem, prychnął.

- Jaskinia? Nie, jaskinia nie padnie - ton jego wypowiedzi zmienił się, stał się głośniejszy - Padnie plan. A twoja magia? Cóż zrobiła? Koty były tu wcześniej, to nasz matecznik od wielu lat, bez ciebie żyłyby tu tak samo... Wiele nie zrobiłaś. Cała wasza lasa wiele nie zrobiła, a wręcz przeciwnie! A Biały? Białego nie ma, Yliano. - naskoczył na nią, zbliżając się szybko - mój mistrz chciał, byś szła dalej. Nie ma już tego, co było. Nie ma nanoszenia sobie pokarmu. Nie ma - syknął.

- To wnętrze tak bardzo na nas działa... Tak, tu ma miejsce potężna magia. Czujesz ją, prawda? To ciało... Mój mistrz chce, byś wiedziała, jaka, nim cię stąd przegoni. - Kot w końcu odsunął się, kilka razy poruszając łapkami. Dalsza droga stała przed nią otworem, jeśli chciała iść. Jeśli nie - kot nadal czuwał, gotowy albo odpowiedzieć, albo popchnąć ją dalej. Powrotu nie było.

- Yliano? - usłyszała w swojej głowie inny głos. Kota, który pozostał na zewnątrz - Jesteś niespokojna. W porządku? Koty tutaj są rozdrażnione...
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

36
- Koty były tu wcześniej, to prawda. Ale jaskinia może paść, jeśli mnie zabraknie. Naprawdę nie pamiętasz, jak tu było zanim zaczęłam pomagać?

Nie podobało jej się to, co się tu działo... Postarała się przesłać tam do tyłu wiadomość:
"Coś jest nie tak... postaram się to naprawić."

Następnie kontynuowała.
- Owszem, koty tu przychodziły. Coś je tu ściągało. A wiesz, co się działo potem? Nie, nie wiesz, jesteś za młody, by to pamiętać. One ginęły. Woda nie była zdatna do picia. Kocimiętka w starej formie po kilku miesiącach wywoływała stany nerwowe. Jedne zwierzęta rzucały się na drugie, bo to był ich jedyny sposób uzyskania pożywienia, uzyskania napitku... Legendy mówiły o innym miejscu, a jednak coś mi mówiło, że to właśnie to. Rzęsa oczyściła wodę, niektóre rośliny stały się jadalne. Co jakiś czas pojawiała się nawet krowa - i myślisz, że to wszystko przypadek? Coś tu było, to prawda, coś potężnego. A ja nie chciałam, by taka siła zniszczyła ten cud natury. A kiedy jako druidka związałam się z tym miejscem, ono na to pozwoliło.

Spojrzała na niego ostatni raz, po czym dodała:
- Domyślasz się pewnie, co się stanie jeśli opuszczę to miejsce... Ciernie powrócą, i zapanuje chaos, a równowaga ponownie zostanie zniszczona. Żegnaj?

I ruszyła dalej.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

37
- Równowaga już jest zniszczona. Mój pan… zadba o to. – odpowiedział tylko – Idź, idź…

Ruszyła. Skalny korytarz był prosty, od pewnego momentu żaden zakręt nie mącił jednorodności jaskini. Tylko ciepłe światełko pełgało leniwie po nieregularnych załamaniach na stropie, odganiając mroki. Białego nie było ani widać, ani słychać. Miękkie, kocie łapki raz na jakiś czas napotykały samotny kamień i przesuwały go – wtedy rozlegał się jedyny odgłos, kilkukrotnie powtórzony przez echo. Droga czasami lekko zakręcała, czasami prowadziła w górę, by zmienić się w stromy, kamienisty stok i doprowadzić do niewielkiej lawiny gdzieś niżej. Gdzieniegdzie niewielkie stalaktyty zwisały z fasady jaskini. Mimo to, droga nadal była prosta i nie dało się pomylić drogi w żaden sposób. Czasami tylko albo się zwężała, albo obniżała – wtedy Yliana pod postacią kota musiała wprost czołgać się, by móc przejść dalej.

W końcu jednak skalny korytarz rozszerzył się i stopniowo przeszedł w rozległą, milczącą komnatę. Przy pomocy nadnaturalnego wzroku i dodatkowego źródła światła elfka wychwyciła delikatne pęknięcia w skale, przez które przezierały jakieś roślinki. Jakie, tego nie widziała, stojąc u wejścia. Wydawało się, jakby w jaskini znajdowało się skalne podwyższenie, a za nim ściana – dalej nic nie było. Po bokach znajdowała się ciemność – zbyt głęboka nawet dla kociego oka. Wokół panowała cisza.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

38
Zachwiana? Owszem. Przez tego całego "pana" - pomyślała zmarła, po czym kontynuowała drogę. Nie była ona zbyt prosta, choć nie dało się jej zgubić. Ciało to nie tylko dar, ale także ograniczenie, uświadomiła sobie, przeciskając się przez przewężenie. I w końcu...

Dotarła na miejsce. Jakaś komnata, uświadomiła sobie. Nie twór natury... czym to mogło być? Nie zauważała nic poza pęknięciami, w których było widać rośliny. To świetnie się składało, mogło pomóc podczas starcia. O ile do niego dojdzie.

Spróbowała udać się w kierunku podwyższenia, jednocześnie mówiąc (mówiąc?):
- No więc? Gdzie jest ten pan, wielka istota która od kilkunastu lat niszczy równowagę, która panowała w tym miejscu? I gdzie Biały?

Obie te kwestie były równie ważne.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

39
Nic nie odpowiedziało na wołanie elfki zamkniętej w kocim ciele. Nic się nie poruszyło. Ale instynktownie Yliana czuła, że „coś” tu jest, że zmierza w dobrym kierunku. Pytaniem było, czy można w jakiś sposób przejść dalej.

Jednocześnie poczuła jeszcze jedną rzecz. Jakieś… wołanie. Nie były to dźwięki – było to uczucia dziwnego przyciągania, jakiego jeszcze nie doświadczyła. Stało się to, gdy powoli wstąpiła na podwyższenie, płynnie przechodzące z skalnego korytarza do komnaty.

Oczekiwała rozbłysków mocy, złowrogich śmiechów, prychnięć? Nic takiego nie nastąpiło. Gdy natomiast zagłębiała się coraz dalej, mogła zauważyć mocniejsze oddziaływanie na nią owego wołania. Nawet zwrócenie się w którąś stronę dawało się odczuć. Po lewej było znacznie silniejsze – tam, gdzie spomiędzy załomów prześwitywały liche łodyżki i niewielkie listki.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

40
Brak reakcji zaskoczył ją. Spodziewała się czegoś zupełnie innego. A jednak... Coś powodowało, że chciała iść w określone miejsce. To było dość dziwne. Po chwili zastanowienia uznała, że w sumie to raz się żyje, więc i raz się umiera - tak więc co jej szkodzi?

Udała się więc w kierunku wystających roślin, jednocześnie w miarę odruchowo badając je. Może naprawdę się przydadzą. Spróbowała zapamiętać to, jak są zrobione. Wiedzy nigdy dosyć. Cały czas jednak miała określony cel - zobaczyć, co takiego powoduje rozpad harmonii duchowej wśród kotów.
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

41
Jaskiniowe ziółka były źródłem dziwnych odczuć – to Yliana zauważyła, gdy tylko zwróciła na nie uwagę. Jakby w odpowiedzi zajaśniały w jej umyśle jeszcze bardziej. Pęknięcia były niewielkie, nieregularne, ale roślinki zajęły całą ich powierzchnię – gdzieś w oddali musiała być ziemia, od której mogły czerpać potrzebne do życia elementy. Zaczynały się już od granicy z podłożem – to wyżej, to niżej, nierówno, lecz ciągle. Jako kot mogła zauważyć, że pięły się jeszcze wysoko w górę, ledwo widoczne w półmroku rozświetlanym przez niewielką kulę.

Całe ziele składało się z wątłej łodygi, giętkiej, płożącej się po ścianach w poszukiwaniu miejsca, w którym mogłaby dalej się rozwijać, o tyle o ile dawała radę w ciemnościach groty. Niewątpliwie ona sama też miała wpływ na to, że kamienie popękały – małe, lecz dość silne – tak potrafiły tylko organizmy z uporem dążące do ekspansji. Dla kontrastu – jej liście kryły się po załomach, wychylały tylko nieliczne, dość niewielkie, by pokryły jedynie ludzki paznokieć. Gdzieś między nimi majaczyły jeszcze jakieś mikroskopijne płatki kwiatów – nie sposób poznać, czy niedorosłe, czy w pełni rozkwitu.

Yliana znała tą roślinę. Było to najzwyklejsze w świecie skalne zielsko, bez żadnych wartych wymienienia właściwości. Dlaczegóż więc to, co lekceważono z powodu nieużyteczności, tak wołało? Może to siły wyższe przemawiały przez nie do ducha w nieznanym języku? Ale co mogły mówić?
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

42
Dziwne. Ta roślinka? To był zwykły chwast, i to tak słaby, że poza swoim środowiskiem był wypierany w kilka chwil...

A jednak to właśnie te rozmiary ją zdziwiły. Jak ona tak bardzo urosła? Potrzeba by naprawdę długiego czasu...

Rozpoczęła od zbadania jej. Na pewno nic się nie zmieniło w strukturze, nawet najmniej? Wygląda na to, że tak było. Tak więc... Powąchała kwiatek, ugryzła listek - w normalnej formie nie były toksyczne, pamiętałaby. Smak i zapach są w stanie dużo powiedzieć o roślinie...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

43
Roślinka w zapachu była zwyczajna, może trochę, odrobinę, ledwo wyczuwalnie pachniała magią – czysty, wyraźny aromat podziemi przeplatał się z nutką leśnej sośniny, elektryzującej kocie nozdrza i wprawiając cienkie wąsy w wibrację. Smak był tak samo słabo wyczuwalny, jak woń lichej roślinki. Listki były zbyt niewielkie, by w pełni móc się nim rozkoszować. Czuć natomiast było, że coś w niej jest, zaledwie pół iskierki magii… ale coś zawsze mogło sprawić, by z iskry wybuchnął pożar.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Koci Zakątek

44
Dziwne. Zdawała się być tak normalna, jak to tylko możliwe. Nawet magii w niej było mało...

Sprawdziła to, gdzie rośnie roślinka. Może ma rozsadzić skały zakątka? A może zarośnie źródła wody? Sprawdziła wszystkie możliwości. Każdy sposób, w który ten nibychwast mógł zaszkodzić zakątkowi. I zablokowała każdą z nich. Odmienić strukturę, pomieszać kierunki... byle tylko uniemożliwić zniszczenie tego wspaniałego miejsca.

Jednocześnie delikatnie pobierała nadmiar magii, który znajdował się w tej roślince. Może i nie było jej dużo, ale nie chciała chaotycznych reakcji...
(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)?
Leevakk pisze:*(przepraszam wszystkich, ale cierpię na zaburzenia psychiczne, zmuszające mnie do naśladowania prymitywnych, samolubnych zwierząt)* - czar sprawiający, że wszystkie istoty poniżej trzydziestego poziomu uciekają w popłochu. Koszt many: 10. Czas odnawiania 120 sec .

Re: Koci Zakątek

45
Magii było w niej mało. Ale była. Co prawda całe to miejsce otoczone było nitkami energii, jakie niegdyś Yliana wypuściła z koniuszków swych palców, by zmienić niegościnne jaskinie w miejsce zdatne do życia, lecz ta różnica sił była wyczuwalna. Uwidoczniła się najbardziej, gdy tylko dotknęła ją swą mocą, lekko stłumioną przez inną, przybraną właściwie bez powodu formę.

Chciała zniwelować ewentualny zły wpływ, jaki roślina mogła mieć na ekosystem grot, lecz czy liche, niepozorne zielsko mogło zniszczyć ogromny system jaskiń i korytarzy? Produkowała tlen. Sama chciała się rozwijać, jak każde żywe stworzenie boskie.

Elfka miała w działaniu swój cel, toteż po delikatnym skupieniu swej energii pchnęła ją do działania, by zmienić strukturę listków i płateczków...

Coś poszło inaczej, nie tak, jak chciała. Iskra spowodowała pożar. Gdy tylko pierwsza niteczka energii została przelana w listki, te nagle uniosły się, jakby wzrosły w oczach niewielkiego kota, poruszyły się wcale nie nieśmiale. Nagle zaczęły łykać, pożerać energię, jaką im dawała, biorąc wręcz z jej ciała, coraz silniejsze. Pnącza zaczęły się ruszać po ścianach, Yliana, zaalarmowana, czuła, jak magia zostaje przekazywana do łodyg, rosnących, grubnących. Wręcz słyszała szmer rozwijających się płatków kwiatów, szum sunących po kamieniach pnączy, wijących się, wspinających się coraz dalej i dalej, coraz szybciej, jednocześnie stopniowo stając się samowystarczalnymi, gdy przepływ magii ustał, a chwast przemieszczał się nadal.

Ku jej zaskoczeniu, na końcu pnącza ułożyły się w kształt odwróconej litery U, niemal całkowicie znikając z pierwotnego położenia, a pojawiając się prawie na środku tylnej ściany skalnej komnaty. Ostatnim szeptem, jaki jej czuje uszy dosłyszały, było coś podobnego do "Lo...usz", nim jaskiniowy pasożyt zastygł w bezruchu.
Obrazek

Erriz | Tricya
ODPOWIEDZ

Wróć do „Fenistea - puszcza”