Mulaste przygrywki
: 17 lis 2020, 15:38
Wziąłem sobie do serca słowa pana naszego admina Sherdsa i postanowiłem zdobyć nowy medal podzielić się najróżniejszymi pierdółkami, którymi zajmuję się w wolnym czasie.
Skończyłem, dawno temu, szkołę muzyczną w klasie gitary, więc w pewnym sensie robi to ze mnie klasycznie wykształconego muzyka... Ale prawda jest taka, że nie byłem najpilniejszym uczniem i sporo teorii nadrabiałem po latach. Byłem głupią, upartą paskudą. Zwiewałem z lekcji fortepianu, bo "nie umiałem grać, więc po co miałbym się uczyć", robiłem wszystko, co w mojej mocy, by uniknąć śpiewania, zwiewałem również z chóru. Uznałem, że chcę być gitarzystą i basta, reszta mnie nie interesuje.
Błąd!
Pluję sobie w brodę do dziś.
Niedawno matula sprawiła sobie pianino elektryczne, a jako że ze względu na sytuację covidową zostałem w domu, to i ja miałem okazję się z nim trochę pobawić. Zasiadłem do niego wczoraj, rozeznałem się trochę, rozciągnąłem łapę... A dziś rano nagrałem piosnkę, która wykwitła mi gdzieś pomiędzy fałdami mózgu. Prosta jak konstrukcja cepa, ale działa, zazwyczaj trafiam nawet w akordy
Mogę zaproponować zabawę w poszukiwanie miejsc, w których jednak się wyłożyłem!
Pianino vol. I
Poza tym, dorzucę parę gitarowych różności.
Ślepcy - moja ulubiona część 'soundtracku', który napisałem do małego przedstawienia teatralnego.
Piosnka okołoklasyczna - czyli improwizacja w klasycznym stylu między poniedziałkowymi ćwiczeniami.
Smęt (?) - kawałek z września, kiedy to szukałem co bardziej otwartych brzmień.
Tajemnica - szybki mały cover tematu pewnej bardzo znanej piosenki. Jaka to melodia?
Nazwa - kolejna improwizacja nie-improwizacja. Skutek poszukiwań "dziwnych" akordów.
Skończyłem, dawno temu, szkołę muzyczną w klasie gitary, więc w pewnym sensie robi to ze mnie klasycznie wykształconego muzyka... Ale prawda jest taka, że nie byłem najpilniejszym uczniem i sporo teorii nadrabiałem po latach. Byłem głupią, upartą paskudą. Zwiewałem z lekcji fortepianu, bo "nie umiałem grać, więc po co miałbym się uczyć", robiłem wszystko, co w mojej mocy, by uniknąć śpiewania, zwiewałem również z chóru. Uznałem, że chcę być gitarzystą i basta, reszta mnie nie interesuje.
Błąd!
Pluję sobie w brodę do dziś.
Niedawno matula sprawiła sobie pianino elektryczne, a jako że ze względu na sytuację covidową zostałem w domu, to i ja miałem okazję się z nim trochę pobawić. Zasiadłem do niego wczoraj, rozeznałem się trochę, rozciągnąłem łapę... A dziś rano nagrałem piosnkę, która wykwitła mi gdzieś pomiędzy fałdami mózgu. Prosta jak konstrukcja cepa, ale działa, zazwyczaj trafiam nawet w akordy
Mogę zaproponować zabawę w poszukiwanie miejsc, w których jednak się wyłożyłem!
Pianino vol. I
Poza tym, dorzucę parę gitarowych różności.
Ślepcy - moja ulubiona część 'soundtracku', który napisałem do małego przedstawienia teatralnego.
Piosnka okołoklasyczna - czyli improwizacja w klasycznym stylu między poniedziałkowymi ćwiczeniami.
Smęt (?) - kawałek z września, kiedy to szukałem co bardziej otwartych brzmień.
Tajemnica - szybki mały cover tematu pewnej bardzo znanej piosenki. Jaka to melodia?
Nazwa - kolejna improwizacja nie-improwizacja. Skutek poszukiwań "dziwnych" akordów.