Jedni z okazji karnawału idą na imprezę, a drudzy robią maski, żeby później paradować w tym po domu jak ostatnie oszołomy. Jako że zaliczam się do grupy drugiej, mam przyjemność zaprezentować pierwszą część pseudoweneckich wypocin, a mianowicie maskę Colombiny, wykonaną z plastikowej bazy z chińczyka, pasmanteryjnych i biżuteryjnych pierdół, strusich piór oraz czarnej i miedzianej farby.
Colombina – Jest to maska bogato zdobiona złotem, srebrem i często piórami. Zakrywa ona tylko górną część twarzy wraz z nosem. Ciekawe jest to, że tak niewielki zabieg wystarczy by osoba ukryta za maską stała się praktycznie nierozpoznawalna.
Tako rzecze opis znaleziony w internetach, podle którego moja wersja to wersja budżetowa, żeby nie powiedzieć biedaszyb. No, ale cóż - jaki kraj, takie maski.