Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

1
Uszanowanko, drodzy opowiadacze.

Zaczynam ten temat jako potencjalną kopalnię inspiracji, mądrość tłumów, kolektywne dzielenie się sposobami na #rzeczy. Chciałbym podyskutować o Waszych cennych metodach, przyzwyczajeniach, różnych podejściach do pisania.

Ale, przede wszystkim, chciałbym żeby wątek posłużył mniej doświadczonym userom jako wskazówka, nowe rozwiązania do sprawdzenia, a może po prostu jako zastrzyk weny? Wyjdzie to bardziej czy mniej zorganizowane - to już mniej ważne. Jeśli chociaż jedna osoba się tu czegoś ciekawego dowie, to będę kontent.

A więc, na pierwszy ogień: jak radzicie sobie z odpisami?* Siadacie i piszecie wszystko na jeden raz? Macie do tego osobny dokument, rozpisane pomysły, inne atrakcje? Czytacie post kilka razy żeby przemyśleć akcję, zanim odpiszecie? Większą frajdę sprawia wam pisanie, czytanie, czy może planowanie fabularnych ruchów na przyszłość?

Z mojej strony mogę zdradzić, że odpisuję na trzy rundy. Czasem na raz, czasem rzeźbię kilka dni:
- W pierwszym podejściu czytam posta, łapię klimat przygody. Najprzyjemniejszy element, kiedy gracz też się wczuwa w odegranie postaci.
- Druga runda to wypisanie sobie kilku słów od myślników. Dzięki temu mam już konkretny pomysł na odpis, wiem co się wydarzy. Nie ma ryzyka, że wena gdzieś sobie odpłynie.
- Ostatnia runda to właściwy odpis, starannie stawiam wszystkie literki. Trzymam się wytycznych z poprzedniego punktu, więc mogę się skupić tylko na jakości posta. Nie zastanawiam się już, czy aby na pewno konkretna akcja ma sens. Martwiłem się tym w punkcie drugim.

*Obowiązkowy żart o tym, że wcale.

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

2
Ja przypominam sobie swój ostatni gameplay ze Skyrima i tylko zmieniam imiona postaci/nazwy własne. Proste.

Jakościowy temat więc napiszę zgodnie z prawdą. Nawet jeżeli nie będzie tu żadnego zaskoczenia, ani niczego odkrywczego.

Siadacie i piszecie wszystko na jeden raz?
Nie siadamy, najpierw myślimy o odpisie. Samą odpowiedź popełniamy już od jednego machu posiłkując się przemyśleniami i notatkami.
Macie do tego osobny dokument, rozpisane pomysły, inne atrakcje?
Mamy pół komputera zajebanego pomysłami i konceptami na różne okazje, posortowanymi tematycznie.
Czytacie post kilka razy żeby przemyśleć akcję, zanim odpiszecie?
Nie, zwykle łapię ogólny plan działania po jednorazowym przeczytaniu. Kunktatorstwo poprzedzające odpis służy mi zebraniu myśli i ustaleniu w jakiej formie podam swojego posta. Jakich słów użyje postać, jaki opis pojawi się w narracji. Często mam już gotowy „szkielet” odpisu w formie konkretnych zdań lub sytuacji, który — wybaczcie banalne porównanie — oblekam mięsem i ścięgnami, nadającymi mu zasadność i kolejność.
Większą frajdę sprawia wam pisanie, czytanie, czy może planowanie fabularnych ruchów na przyszłość?
Bezapelacyjnie planowanie.


Okej, to teraz ja podzielę swoim modus operandi:

• Czytam odpis (i kartę gracza, jeżeli jestem prowadzącym)
• Pozwalam mu wygodnie ułożyć się w głowie, czekając aż zalęgną się pomysły. Czasem robię notatki, częściej sprawdzam te już zrobione zawczasu albo wertuję artykuły nt. lore lub sięgam po teksty/media, które w jakiś sposób kojarzą mi się z postacią i motywami, które mogłyby przewinąć się przez jej historię
• Myślę o tym w wolnym czasie. Przychodzi mi to naturalnie, np. podczas pracy albo treningu, kiedy nie muszę robić czegoś co wymaga pełnego skupienia. Ruch (literalny) jest potężnym sojusznikiem w procesie twórczym. Nawet gówniany spacer po fajki do pobliskiego kiosku sprawia, że wyobraźnia zaczyna pracować na wyższych obrotach. Od biedy pomaga mi nawet chodzenie w kółko po pokoju. Jak pojeb.
• W wyniku powyższego do głowy przychodzi mi pierwszy dobry pomysł. Potem idzie z górki, zaczynając dojrzewać i rozrastać się za sprawą nowych skojarzeń.
• Achtung, żeby powyższe działało bez zarzutu, warto nawozić sobie wyobraźnię (w trakcie, w międzyczasie, przez całe życie) rozmaitymi tekstami kultury, niekoniecznie fantastyką. Wiele konceptów i wątków idzie naprawdę zgrabnie strawestować na potrzeby określonej historii lub gatunku. Grunt to poddać je jakiejkolwiek obróbce intelektualnej, żeby nie wyszedł z tego plagiat.
• Głęboko nie wierzę w szybkie wspomaganie weny przez wzbudzanie w sobie krótkotrwałego i złudnego „odpowiedniego nastroju” muzyką albo oglądanym właśnie filmem. Powtarzam to jak mantrę przed lustrem. Wchodzę na yt i minusuję wszystkie kawałki „Two Steps from Hell” jak leci.
• Ponownie robię notatki, tym razem bardziej skonkretyzowane, odnoszące się do ewentualnych rozwinięć historii i bardziej długofalowych planów fabularnych (tj. takich, które sięgają dalej niż kolejny post)
• Zamawiam dziwkę i biję ją do krwi przewodami rozruchowymi od akumulatora, żeby w ogóle być w stanie osiągnąć erekcję.
• Zaczynam pisać. Często „na brudno” dla lepszego przepływu słowa (zwłaszcza przy dłuższych tekstach. np. artykułach i pracach na konkursy), żeby potem edytować, poprawiając babole i szlifując formę.
• Wysyłam posta.
• Dostaję kurwicy, bo przez pisanie w ten sposób tekst roi się od literówek, powtórzeń i niewłaściwej odmiany poszczególnych czasowników, ale jestem w stanie dostrzec to dopiero po minimum 24h godziny od wysłania, z racji bycia kolosalnym uchyłem.
• Edytuję posta. Zwykle więcej niż raz.
• Jeżeli to praca na konkurs, molestuję Aishelkę i wielokrotnie robię z siebie ostatnią szmatę, żeby każdorazowo zatwierdzała mi trzy kolejne korekty tego samego tekstu.
• Dla rozluźnienia wchodzę do działu z offtopem i czytam opinie ekspertów, twierdzących, że trzeba mieć bardzo wysokie IQ, żeby w ogóle móc tutaj pisać i bez solidnego zrozumienia fizyki teoretycznej i mechaniki DSa ani rusz. Że o odpowiednim buildzie nie wspomnę.
• Zaczynam łkać tak mocno, że nie jestem w stanie dłużej utrzymać krwiomoczu, który oddaję prosto w spodnie.

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

3
No, to teraz wszystko jasne. Nienawidzę planować i nienawidzę się pocić. Pewnie dlatego ślęczę nad jednym odpisem 4-5 godzin po uprzednim myśleniu o nim przez dwa dni. Grając w izometryczne rpgi, oglądając GoT i czytając Wieśka po raz pierdylionowy, a później łkając cichutko w kąciku.

Najbardziej ubóstwiam sam proces pisania. Z reguły czytam posta kilka razy, wchodzę na nowo w historię postaci i staram się wczuć w klimat. Wówczas zasiadam do pisania, co w moim przypadku przypomina trochę szkicowanie. Coś tam napiszę, skasuję, poprawię, sklecę nową linijkę, pogrzebię w bibliotece, pomyślę, napiszę, znowu skasuję i tak w kółko. Gdy zdanie jest ok, przechodzę dalej, aż uzyskam satysfakcjonujący akapit, a w efekcie końcowym - cały odpis. Trochę to trwa, zmiennie w zależności od poziomu zmęczenia i natchnienia.

Najgorsze jest planowanie, bo obmyślając przygodę mam mnóstwo pomysłów i nie mogę się na żaden zdecydować. Żaden nie wydaje się wystarczająco dobry. Myślę o tych opcjach i myślę, napięcie rośnie, aż w końcu tak wkurwia mnie ta moja ułomna decyzyjność, że robię mix ze wszystkiego i liczę na to, że gracz się nie połapie. To znaczy było tak do momentu, w którym przejrzałam cudze dzienniczki i zrobiło mi się wstyd. Teraz cierpię katusze, ale przykładnie wszystko planuję. Od myślników. W kajecie. Piórem.

Ale miało być coś pomocnego... No to może to: zauważyłam, że rozpoczynając pisanie jednego dnia i wracając do notatek następnego, odpis zyskuje na jakości. Pomysł może okrzepnąć, łatwiej wyłapać babole stylistyczne i merytoryczne, nowe niuanse wpadają do głowy. No, ogółem - lepiej jest. Dobre dla ludzi bez natręctw, bo sama jak już zacznę bazgrać i nie muszę zrywać się następnego dnia bladym świtem, to choćbym miała obesrać się na miętowo, cisnę do spodu byle tylko skończyć za jednym zasiadem. Ale leczę to, a przerwy w pisaniu są naprawdę pomocne. Polecam, Żanet Kaleta.
Obrazek

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

4
W pisaniu postów, najbardziej lubię moment, gdy już odpiszę, nikomu nie zalegam i wszyscy mogą mnie w dupę pocałować.

Sam "proces twórczy" występuje w kilku wariantach. Jeśli mam do czynienia z niezobowiązującym postem, jak na przykład wymiana informacji z Hunmarem w tawernie, post powstaje samoczynnie w ciagu kilku godzin od przeczytania poprzedniego. Zwykle mogę go nasmarować na jedno podejście.

Jednak w przytłaczającej wiekszości, wygląda to tak - Muszę zapoznac się z sytuacja w jaką Żabołak wpakował mnie tym razem i jak wyjść z niej bez szwanku. Najczęsciej, będę sie z tym biedził przez cały dzień.

Nastepnego dnia, pójdę do roboty, gdzie podczas ośmiu godzin monotonnej i śmiertelnie nudnej pracy, mój mózg nie będzie miał wyjścia i zacznie szukać stymulacji w planowaniu posta.

Po czterech godzinach, mam już gotowy projekt. Do końca zmiany, zostanie on przerobiony, przekonfigurowany i przeredagowany w mojej głowie na kazdy mozliwy sposób aż zacznie mnie to nudzić tak samo jak praca ale końcowy produkt będzie zadowalający i dopracowany we wszystkich szczegółach.

Zanim wrócę do domu, wszystko zapomnę i będę siedział przed otwartą karta wkurwiając się co ja chciałem napisać. Zajmę sie czymś innym i po jakiejś godzinie, moja pamięć odzyska szczątkowe fragmenty zaplanowanego posta, wokół których napisze go praktycznie od nowa, przy czym będzie to nędzna, wybrakowana podróba pierwotnego zamysłu.

W niektórych przypadkach, zdołam napisać post od razu. W większości przypadków jednak, wystarczy mi to tylko na jeden czy dwa akapity i muszę zapisać kopię roboczą. Proces może powtarzac się ze trzy, cztery dni aż wreszcie uskładam całą odpowiedź.

Potem gdy mam już całokształt, przeczytam go i na nowo przeredaguję, bo będzie debilny.

Wreszcie mogę go wysłać. Na forum przeczyta, go jeszcze raz i dojdę do wniosku, że w mojej głowie brzmiał jednak lepiej. Jeżeli nikt go jeszcze nie zobaczył, znowu go zedytuję, poprawiając przy tym byki, które dopiero z opóźnieniem znalazłem.

Jeżeli zdarza mi się pisać na noc lub chociaż gdy zamierzam się zdrzemnąć,nie mogę zasnąć, bo właśnie wtedy przypomina mi się co mógłbym dopisać/poprawić zanim ktoś go przeczyta. musze wtedy wstać, włączyc komputer (zajmuje jakieś 15 minut bezczynności zanim wszystko się wczyta), dopisać parę cholernych linijek które nie dają mi spokoju i dopiero będę mógł się przespać.

Raz jeszcze przeczytam i zostanę niezadowolony, bo jestem pewien, że zapomniałem połowy istotnych rzeczy które chciałem oryginalnie zamieścić, ale za chuj nie pamietam co to było.

Od czasu do czasu (troche jak negatywne zdarzenia w Simsach), dodatkowo Gołdzie będzie chciało się wytknąć mi co głupiego napisałem, gdy już będzie za późno by to jeszcze raz edytować. Ale w tym momencie, będę już zbyt poirytowany, by po raz dziesiąty czytać własne gówno.


Za konkursy wogóle się nie biorę, jako że talentem, kreatywnoscią i dowcipem, jestem daleko w tyle za resztą towarzystwa. Podobnie jak z umiejętnością obsługi darmowych programów graficznych.

Pozostaje mi tylko z zawiścia wbijać szpilki w podobizny innych forumowiczów, a jako że nie znam większości mord, do wszystkich jednakowo służy mi ten sam plastelinowy model kutasa.

Powyższe reguły dotyczą także tego posta, który brzmiał dużo lepiej i zabawniej, pięć godzin temu.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

5
Spoiler:
No i to się nazywają dobre odpowiedzi. Gotowi na drugą rundę? Temat: bohater.

Jak napisaliście swoją aktualną postać? Jak podchodzicie do takiego tworzenia? Piszecie w oparciu o tropy, łuki fabularne, archetypy? Inspirujecie się postaciami z seriali, gier, książek? Jeśli tak, to jak dużo zmian wprowadzacie do swojego własnego konceptu? Bohaterów Niezależnych i innych pomagierów traktujecie w ten sam sposób, zupełnie na poważnie, czy podchodzicie do nich jednak trochę luźniej?

No i najważniejsze pytanie na sam koniec. Czy pisanie KP w oparciu o wcześniej wybrany avatar to najlepsze rozwiązanie na świecie, i dlaczego tak?

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

6
To może i ja coś wtrącę, z perspektywy młodszego pokolenia.

Biorę notatnik. Tak, zwykły Windowsowy. Word 2007 jest do odpisów. Do postaci jest notatnik. Teraz też piszę w notatniku, i jest dziwnie. Chyba przerzucę się na worda.

Zazwyczaj zaczynam od głębokiego pomyślunku na temat tego czym mi się aktualnie chce popisać. Nie jest to łatwe, jako że mój przeorany grami komputerowymi mózg nie potrafi utrzymać atencji na dłużej niż 3 minuty na jednej rzeczy. Powiedzmy że wybrałem wojownika. Świetnie, etap pierwszy skończon.

Etap drugi. Myślenie. Sprawdzam lore forumowe, szukam odpowiedniej sytuacji w której mój bezkształtny twór mógłby się odnaleźć. Zazwyczaj czuję jak coś się przełącza w głowie gdy znajdę odpowiednią kombinację. Powiedzmy przybysz z innego świata, zaprzysiężony aby zniszczyć wszelkie przejawy magii. Wypisz wymaluj Zakon, ale lecim dalej.

Etap trzeci. Tworzenie. Biorę czysty wzór KP, i wypełniam: Imię, Wiek, Rasę. Pomijam wygląd, historię i charakter. Biorę się do wypełniania mechaniki, przeliczania umiejek. Wkurzam się że dopiero teraz myślę o włączeniu muzyki, po czym włączam mój ulubiony mix pięciu metalowych piosenek. Two Steps from Hell też dobre, ale jako że moja postać zazwyczaj jest bardziej bitewna, a mniej polityczna czy skrytobójcza, wolę z wiaderka z internetem wyłowić trochę adrenaliny, za pomocą porządnej muzyki oczywiście. Następnie wypełniam około statystyki i umiejki(Tylko początek nieskończonej kurwicy że brakuje mi jakichś trzech punktów żeby moja postać była kompletna i idealna pod każdym względem), i z tego w sumie wychodzi mniej więcej w trakcie kim dokładnie postać ma być, jej historia itp; to wszystko się układa w głowie. Czytam całe KP, zmieniam połowę, po czym lecimy dalej. Dopisuję czary, i z każdym czarem zmieniam punkty umiejek żeby lepiej oddać postać. Podobnie z Ekwipunkiem i Relacjami, także cały czas zmieniam punkciki, żeby mi to wszystko ładnie pasowało.

Następnie na podstawie umiejek znajduję odpowiedni awatar dla mojego bohatera, na podstawie awatara opisuję wygląd, a potem piszę szkic historii, wszystko to oczywiście w trakcie zmieniania wieku i umiejek, czasem nawet rasy. Czytam całe KP, zmieniam połowę, po czym lecimy dalej. Nie wiadomo czemu, ale na czary zazwyczaj pierwsze mam pomysł, więc tam nic nie zmieniam. Czasem dopisuję coś do ekwipunku czy relacji w miarę rozwoju historii. W tym momencie słucham tej samej playlisty już Pięćdziesiąty piąty raz, więc czas na odpoczynek. Wychodzę z psem na długi spacer, podczas którego myślę o tym jak by moja postać na podstawie tego co ma już napisane w KP zareagowała na różne sytuacje. Zwykle z tego wychodzi dobry opis osobowości, więc gdy tylko wrócę do domu, zabieram się do pisania. Czytam całe KP, zmieniam połowę, po czym lecimy dalej. Dokańczam historię, zmieniam osobowość i relacje żeby wszystko ze sobą grało. Idę spać.

Następnego dnia:
1.) Czytam swoje kompletne KP(Które nie musiało powstawać przez jeden dzień, najdłużej pisałem około sześć)

2.) Dziwię się połowie pomysłów że są takie durne.

3.) Piszę jeszcze durniejsze.

4.) Czytam całe KP, zmieniam połowę.

5.) Przejdź do punktu 1.


Zazwyczaj po paru odczytach projekt wysyłam do MG, który to ocenia, i każe mi bardziej rozpisać historię, co zazwyczaj wychodzi postaci na dobre. Co oznacza kolejny ciąg czytań i zmian w całym KP. Pod koniec prawie żadna część nie wygląda tak jak zaplanowany oryginał, często jest zupełnie przeciwna.

I w ten oto sposób z chaosu młodego umysłu powstają tak poronione postaci jak Ernoth. :D
Czy pisanie KP w oparciu o wcześniej wybrany avatar to najlepsze rozwiązanie na świecie, i dlaczego tak?
Czasem tak robię, zwłaszcza gdy zobaczę jakiś super awatar, i przyznam że daje to taki dodatkowy punkt zaczepienia, nie maca się tak na ślepo. Ogólnie uważam za dobrą praktykę w wymyślaniu postaci niezależnych dokładnie takie opieranie postaci o awatar. Jeśli ktoś nie ma punktu zaczepienia, strasznie łatwo się zgubić we własnych pomysłach i popełnić gniot. Wiem z autopsji. :lol:

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

7
Skove pisze:Jak napisaliście swoją aktualną postać? Jak podchodzicie do takiego tworzenia? Piszecie w oparciu o tropy, łuki fabularne, archetypy? Inspirujecie się postaciami z seriali, gier, książek? Jeśli tak, to jak dużo zmian wprowadzacie do swojego własnego konceptu? Bohaterów Niezależnych i innych pomagierów traktujecie w ten sam sposób, zupełnie na poważnie, czy podchodzicie do nich jednak trochę luźniej?
Choćbym się usrała, wszystkie moje postaci - którymi sama gram - są do siebie boleśnie podobne. Miałam kiedyś rozmowę na ten temat z kumplem, który nam mistrzuje w papierówkach. Doszliśmy do wniosku, że żeby dobrze się przy tym bawić, trzeba odgrywać postać, która się nam podoba (odkrywcze, wiem). Problem polega na tym, że istnieje określony zbiór ulubionych cech, więc każda kolejna postać jest siłą rzeczy podobna do poprzedniej.

Próbowałam kilka razy karkołomnych zabiegów i wciskania się na siłę w buty jakiejś skromnej dzieweczki, zakonnicy, bibliotekarki szarej myszki czy tam poważnej matrony. I wiecie co wam powiem? Nichuja. Dlatego Erżibet trochę odbija mi się czkawką, bo cwaniakowanie i ironia jej nie pasują, ale może jakoś uda mi się to rozwiązać. Powaga nigdy nie była moją mocną stroną, choć lubię dramatyczne i śmiertelnie poważne postaci. No cóż, zobaczymy. Najwyżej ją uśmiercisz, Skove.


NPCów traktuję po macoszemu, chyba, że są istotni - wówczas rozpisuję ich sobie mniej więcej, ale i tak nie do tego stopnia, co własną postać. Zabrakłoby mi życia, żeby każdemu tworzyć KP.

//EDIT: tyle pieprzenia, a w sumie nic sensownego. Otóż, przy tworzeniu KP często korzystam z popkulturowych przypraw, w zależności od otoczki bohaterki. Ta z kolei przeważnie bazuje na archetypie, który można by określić zawadiaką w spódnicy albo czymś koło tego. No. Teraz chyba lepiej, a jak nie, to chociaż konkretniej.//
Skove pisze:No i najważniejsze pytanie na sam koniec. Czy pisanie KP w oparciu o wcześniej wybrany avatar to najlepsze rozwiązanie na świecie, i dlaczego tak?
Być może dlatego, że jestem wzrokowcem i przywiązuję dużą wagę do wyglądu zewnętrznego, nie wyobrażam sobie tworzenia postaci bez wcześniejszego znalezienia odpowiedniego portretu. Parę razy próbowałam i tutaj podobnie jak wyżej - nichuja. Potrafię spędzić długie godziny nad doborem obrazka, który mi się podoba i w jakiś sposób inspiruje do napisania postaci. Może to jakieś natręctwo, a może brak wyobraźni. Nie zmienia jednak faktu, że to najlepsze rozwiązanie na świecie.
Obrazek

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

8
̶Ć̶p̶a̶m̶ ̶w̶i̶e̶j̶s̶k̶i̶e̶ ̶p̶o̶w̶i̶e̶t̶r̶z̶e̶ ̶d̶a̶i̶l̶y̶,̶ ̶t̶a̶k̶ż̶e̶ ̶m̶a̶m̶ ̶o̶l̶ś̶n̶i̶e̶n̶i̶a̶,̶ ̶w̶i̶z̶j̶e̶ ̶i̶ ̶t̶r̶a̶n̶s̶e̶ ̶n̶o̶n̶ ̶s̶t̶o̶p̶ ̶k̶o̶l̶o̶r̶,̶ ̶a̶ ̶ż̶e̶ ̶d̶o̶j̶ę̶ ̶w̶s̶z̶y̶s̶t̶k̶o̶ ̶s̶k̶r̶u̶p̶u̶l̶a̶t̶n̶i̶e̶,̶ ̶m̶a̶m̶ ̶p̶i̶e̶r̶d̶y̶l̶i̶o̶n̶ ̶n̶o̶t̶a̶t̶e̶k̶ ̶w̶ ̶m̶o̶i̶m̶ ̶p̶o̶k̶o̶j̶u̶.̶

Podświadomość. Zawsze mi podsuwa plan działania. Ciągle myślę, ale rzadko świadomie. Jak Plan A nie wypali, zaraz dostaję Plan B. A jak mi tego wszystkiego mało, dwugodzinna wycieczka do lasu spokojnie zaspokaja moje braki w niedotlenieniu, a mój mózg wrzuca tryb wysokich obrotów.

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

11
Pozwólcie, że i ja dorzucę swoje trzy grosze do interesu - zacznę od pierwszej serii pytań:
Skove pisze:A więc, na pierwszy ogień: jak radzicie sobie z odpisami? Siadacie i piszecie wszystko na jeden raz? Macie do tego osobny dokument, rozpisane pomysły, inne atrakcje? Czytacie post kilka razy żeby przemyśleć akcję, zanim odpiszecie? Większą frajdę sprawia wam pisanie, czytanie, czy może planowanie fabularnych ruchów na przyszłość?
Można chyba śmiało powiedzieć, że zazwyczaj, gdy odpisuje wchodzę w taki nazwijmy to "trans" i tak jakby "płynę" odpisując. Wiem jak to brzmi - mało racjonalnie, ale proszę, dajcie mi się wytłumaczyć.

Oczywiście z początku, jak tylko dostanę posta, czytam go (czasami dwa razy dla pewności) i wizualizuję sobie to wszystko, co właśnie ma miejsce w przygodzie. Jeśli jestem w pracy albo po prostu z dala od laptopa to ten obraz jest na tyle prosty do przywołania, że mogę go sobie analizować właściwie w prawie każdym momencie.
Pierwsza sprawa, na którą zwracam uwagę to klimat, w jakim jest zachowany odpis, i tak, jeśli np. Mistrz Gry opisuje, co się dzieje w karczmie stawiając na wrzucanie doń mrocznych indywiduów, cichnących szeptów, czy płomienia świecy tańczącego na wietrze to są to znaki, że zmierzamy w kierunku mrocznego klimatu i należałoby się w miarę możliwości dostosować, żeby zachować ogólny ton sesji* - taki zabieg sprawia, że całość wygląda jak klimatyczne opowiadanie pisane na zmianę, a nie starcie gracza z mistrzem.
Dalej zastanawiam się "co zrobiłaby moja postać w tej sytuacji" i oczywiście najpierw do głosu przychodzą mi pomysły logiczne z mojego wygodnego punktu widzenia, ale nie są one odzwierciedleniem tego, co ma w zamiarze np. Arno, a jedynie moim własnym "widzi mi się". No i można powiedzieć, że samo planowanie kończy się w tym miejscu, bo potem wchodzę we wspomniany "trans".

Mając ogólny obraz tego, co chce zrobić upewniam się, że mam jakieś 2-3 godziny wolnego czasu i zaczynam pisać jednocześnie wyobrażając sobie przebieg całej akcji - przeważnie pisze na raz, dlaczego? A no słyszałem jakoś tak parokrotnie, że zawodowi pisarze przed nałożeniem jakichkolwiek poprawek na tekst piszą jednym tchem i biorą się za edycje dopiero po postawieniu ostatniej kropki. Czy tak jest faktycznie? Nie wiem, ale w moim przypadku ta metoda robi robotę. Co zabawne w czasie pisania jestem tak pochłonięty stawianiem liter i znaków, że często nie słyszę, co się do mnie mówi, nie zauważam uciekającego czasu.

Gdy odpis jest dokonany, wysyłam go od razu dumny z siebie jak kilkulatek z zamku na plaży, a już po chwili dostrzegam swoje błędy i jak odpowiedzialny człowiek (lol) przepuszczam całość przez ortograf.pl, tak naprawdę przeklinając się w myślach, że nie pierwszy raz powtarzam ten sam błąd, nigdy się z niego nie ucząc.
Oczywiście jeszcze nazajutrz znajduje coś nowego do poprawki, a potem, zanim ktoś mi odpisze, pogrążam się w rozmyślaniach, czy aby na pewno czegoś koncertowo nie spierdoliłem albo nie przeinaczyłem jakiejś fundamentalnej dla całości kwestii.

Co się tyczy notatek to owszem robię je, ale nie przechowuje zbyt długo, bo nigdy nie wyrobiłem w sobie tego nawyku, a i obserwowanie dzień w dzień niewykorzystanych nigdzie pomysłów po prostu frustruje mnie.
Skove pisze:Jak napisaliście swoją aktualną postać? Jak podchodzicie do takiego tworzenia? Piszecie w oparciu o tropy, łuki fabularne, archetypy? Inspirujecie się postaciami z seriali, gier, książek? Jeśli tak, to jak dużo zmian wprowadzacie do swojego własnego konceptu? Bohaterów Niezależnych i innych pomagierów traktujecie w ten sam sposób, zupełnie na poważnie, czy podchodzicie do nich jednak trochę luźniej?

No i najważniejsze pytanie na sam koniec. Czy pisanie KP w oparciu o wcześniej wybrany avatar to najlepsze rozwiązanie na świecie, i dlaczego tak?
Tutaj nie ma dużej filozofii. Faktycznie najczęściej bez zbędnych ceregieli wybieram avatar, a potem opracowuje resztę do niego. Jest jednak pewna zasada, którą sobie narzucam - im bardziej coś jest nietypowe i z potencjałem, tym lepiej. Jak tylko trafiłem na Herbie, ktoś poinformował mnie, że macie tu dużo elfów - chwała im, a jakże! Niemniej uważam, że granie rzadszymi rasami, niespotykanymi profesjami daje większe pole do popisu, bo stawia gracza niejako w roli pioniera - reszta KP przychodzi do mnie sama.

*No, chyba że można zrobić coś ciekawego i nietypowego, ale w zgodzie z zasadami - lubię takie sytuacje, bo pobudzają wyobraźnie, uciekając od sztampy (przykład: tortury przez śpiewanie)

Sygn: Juno

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

12
Dobra, koniec tego metafizycznego klepania się po plecach. Widać, że na amatorów nie trafiło. Umiejętność pisania jest połączona z regularnością i planowaniem, a na wenę nie ma co liczyć. Zacznijmy więc rozmawiać o tym, co tygryski lubią najbardziej.

G A D Ż E T Y.

Niektórzy już o tym napomknęli wcześniej, ale IMO zasługuje to na osobne pytanie. Jak wygląda Wasze podejście do pisania, jeśli chodzi o narzędzia?

Moim najlepszym przyjacielem jest Google Drive. Zapisuje wszystkie pliki cały czas, więc nigdy niczego sobie nie usunę. Folder Herbia mieści w sobie inspiracje i odpisy. Folder odpisy z kolei - osobny plik tekstowy dla każdego gracza. To tam planuję i tworzę tekst, który zapisuje mi się na bieżąco, cały czas.

Jeśli mam jakiś luźny pomysł do przygody - wrzucam go dokładnie tam. Niech czeka na lepsze czasy. Podczas planowania przygody mogę zerknąć sobie, czy nie przegapiam jakiegoś wątku, który wymyśliłem dwa miesiące wcześniej.

Czasem używam też domyślnych notatek na telefonie. Czasem trzeba zapisać coś szybko i hasłowo, żeby nie odrywać się od wypasania krów i sadzenia ziemniaków. Dlaczego nie apka google drive, evernote ani inne atrakcje? Bo domyślna aplikacja do notatek jest dużo szybsza i nie wymaga internetu. Tylko tyle i aż tyle.

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

14
To ja też podzielę się swoimi gadżetami.

Dla stworzenia sobie odpowiedniego klimatu do pisania, sięgam po przeglądarkową apkę A Soft Murmur. Dzięki opcji miksowania kilku różnych ścieżek można stworzyć sobie naprawdę porządną dźwiękową scenerię. Minusem jest jednak ograniczona ilość nagrań (bardzo mi brakuje np. szumu strumienia albo odgłosów leśnych zwierząt innych niż ptaki i świerszcze). Na szczęście na YouTube można znaleźć dziesiątki, jeśli nie setki zróżnicowanych nagrań, kryjących się pod hasłem "Nature Sounds", "Nature Ambience" albo "D&D Ambience". Pod tym ostatnim można znaleźć naprawdę miodne miksy na niemal każdą fabularną okazję.

A to sobie odpalam w każdy piątek wieczorem

Mam też coś przydatnego dla prowadzących. Medievel Fantasy City Generator by watabou to niezwykle prosty generator planów miast. Opcje są ograniczone do wyboru wielkości miasta, zmiany niektórych wizualnych parametrów lub ręcznej poprawki umiejscowienia ulic, linii brzegowej, murów albo zabudowań. Minusem jest całkowicie randomowe tworzenie się nazwy lokacji i legendy wraz z punktami na mapie, ale jeśli ktoś jest obcykany z programami do obróbki graficznej, nie jest żadnym problemem przerobienie kilku szczegółów w dosłownie 10 minut.

Taka mapka na pewno ułatwia zaplanowanie lokacji pod przygodę, bo nasuwa od razu gotowy szkic, który możemy sobie urządzić fabularnie.

Re: Kuźnia talentów, czyli dźwięki plastikowej klawiatury

15
1. Ciężko to nazwać gadżetem, ale:
Czas w pracy. A szczególnie podczas bezsensownych spotkań/zebrań służbowych/pouczeń/mów motywacyjnych i innych takich. Środowisko pracy(zazwyczaj) jest świetną motywacją do prowadzenia rozmyśleń na każdy tylko inny temat, w tym - co napisać w następnym odpisie.
2. Znajomość skrótów klawiszowych w edytorach tekstu. Zwykle stosowane w takiej kolejności:
Control + a; Control + z; Control + c;
To mi zwykle wystarcza by edytować posty w każdym internetowym formularzu, niezależnie czy dojdzie do automatycznego wylogowania z powodu przekroczenia czasu trwania sesji. Przed kliknięciem w cokolwiek zaznaczam tekst kopiuję do schowka i potem po ewentualnej utracie tekstu...Control + v; Jednak jak coś wymaga planu:
3. Blok kartek w kratkę + długopis. I nawalanie wszystkiego jak leci, wszystkie pomysły. Coś jak burza mózgów, czy raczej mózgu. A jak mózgu nie starcza by objąć złożone decyzje to:
4. Kostki do gry. Wiele rzeczy może się zdarzyć, a nie możesz się zdecydować? Chcesz wybrać każdą decyzję, ale możesz tylko jedną?
Przypalanie? Żelazna dziewica? Topienie w smole?
Kostki Cię wyręczą.
5. Z pewnością słownik synonimów w postaci książkowej czy zakładce internetowej jest największym przyjacielem. I słownik języka polskiego również, co zwykle wujek google obsługuje dość dobrze, ale stary książkowy Kopaliński też daje rade.
6. Podczas pisania i sprawdzania postów, czy szukania czegokolwiek, dobrym skrótem klawiszowym obsługiwanym w praktycznie każdej przeglądarce jest Control + F; i wpisanie tam poszukiwanej frazy. Ratuje to posty przed częstym używaniem tych samych słów, a i jak się czegoś szuka.
7. Do segregowania jakichkolwiek danych używam arkusza kalkulacyjnego. Można tam przyporządkowywać wszystko i segregować jak tylko się chce. Coś jak kartki w kratkę w punkcie numer 3, tyle że tu te się nie kończą i mają dużo fajnych bajerów.

Takie gadżety, czy triki, czy zwał jak zwał, co każdy może mieć, a mnie w zupełności wystarczają.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karczma”