Re: Dawno dawno temu...

16
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie...

...chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste...
Spoiler:

Re: Dawno dawno temu...

17
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara...

Re: Dawno dawno temu...

18
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara...

...co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego...
Maybe all one can do is hope to end up with the right regrets

Re: Dawno dawno temu...

19
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego...

...wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji.

Re: Dawno dawno temu...

20
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji....

... Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew.

Re: Dawno dawno temu...

21
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew.

...Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego...
"Jak dzikie zwierze w okresie godowym
Jak marynarze z dziwkami w mieście portowym
Jak uczniowie Oros z uczennicami
Jak król ze sługami i nałożnicami
Jak żołnierze ze schwytanymi kobietami

Odpuść sobie, dziecię

I tak wszystko pierdolnie
Jak nikt jeszcze nie widział w świecie"

Re: Dawno dawno temu...

22
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził.
"Jeśli myślisz, że jesteś zbyt mały by coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym nad uchem"

Re: Dawno dawno temu...

23
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził. Wtedy miała się stoczyć prawdziwa walka między Robocikiem, a oddziałem SS. Wszystkiemu zaś przyglądał się Skrzat Noworoczny w nowiutkich lakierkach.

Re: Dawno dawno temu...

24
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził. Wtedy miała się stoczyć prawdziwa walka między Robocikiem, a oddziałem SS. Wszystkiemu zaś przyglądał się Skrzat Noworoczny w nowiutkich lakierkach. Ale wówczas zjawiły się demony i porwały Skrzata Noworocznego do innego wymiaru, gdzie umarł w straszliwych męczarniach.

Re: Dawno dawno temu...

25
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził. Wtedy miała się stoczyć prawdziwa walka między Robocikiem, a oddziałem SS. Wszystkiemu zaś przyglądał się Skrzat Noworoczny w nowiutkich lakierkach. Ale wówczas zjawiły się demony i porwały Skrzata Noworocznego do innego wymiaru, gdzie umarł w straszliwych męczarniach. Wszystkiemu przyglądał się opierzony cyklop, drapiąc się po zadku i pokwikując donośnie.
"Jeśli myślisz, że jesteś zbyt mały by coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym nad uchem"

Re: Dawno dawno temu...

26
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził. Wtedy miała się stoczyć prawdziwa walka między Robocikiem, a oddziałem SS. Wszystkiemu zaś przyglądał się Skrzat Noworoczny w nowiutkich lakierkach. Ale wówczas zjawiły się demony i porwały Skrzata Noworocznego do innego wymiaru, gdzie umarł w straszliwych męczarniach. Wszystkiemu przyglądał się opierzony cyklop, drapiąc się po zadku i pokwikując donośnie. Drapiąc się stracił równowagę i upadł wydłubując sobie jedyne oko.

Re: Dawno dawno temu...

27
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził. Wtedy miała się stoczyć prawdziwa walka między Robocikiem, a oddziałem SS. Wszystkiemu zaś przyglądał się Skrzat Noworoczny w nowiutkich lakierkach. Ale wówczas zjawiły się demony i porwały Skrzata Noworocznego do innego wymiaru, gdzie umarł w straszliwych męczarniach. Wszystkiemu przyglądał się opierzony cyklop, drapiąc się po zadku i pokwikując donośnie. Drapiąc się stracił równowagę i upadł wydłubując sobie jedyne oko. Na szczęście w swojej skrzyni miał jeszcze jedno zapasowe, więc powoli ruszył jej szukać.
Obrazek

Mistrz & Czeladnik Fanpage

Re: Dawno dawno temu...

28
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził. Wtedy miała się stoczyć prawdziwa walka między Robocikiem, a oddziałem SS. Wszystkiemu zaś przyglądał się Skrzat Noworoczny w nowiutkich lakierkach. Ale wówczas zjawiły się demony i porwały Skrzata Noworocznego do innego wymiaru, gdzie umarł w straszliwych męczarniach. Wszystkiemu przyglądał się opierzony cyklop, drapiąc się po zadku i pokwikując donośnie. Drapiąc się stracił równowagę i upadł wydłubując sobie jedyne oko. Na szczęście w swojej skrzyni miał jeszcze jedno zapasowe, więc powoli ruszył jej szukać. Ślepota jednak sprawiła, że cyklop trafił jedynie wprost na wkurwionego już robocika, który właśnie kończył pozbywać się ciał martwych Strażników Stosu.
"Jak dzikie zwierze w okresie godowym
Jak marynarze z dziwkami w mieście portowym
Jak uczniowie Oros z uczennicami
Jak król ze sługami i nałożnicami
Jak żołnierze ze schwytanymi kobietami

Odpuść sobie, dziecię

I tak wszystko pierdolnie
Jak nikt jeszcze nie widział w świecie"

Dawno dawno temu...

29
Dawno, dawno temu żył sobie mały robocik chcący przejąć władzę nad światem. Mieszkał on w miejscowości o wdzięcznej nazwie Assville, która swoją nazwę wzięła od Assasynów przejeżdżających tędy kilka stuleci temu. Mały robocik był zafacynowany Assasynami. Starannie zaplanowanymi akcjami potrafili wpływać na losy całych państw. Ich kunszt i dokładność zachwycała wszystkich, ale niestety ćmili haszysz jak wariaci co w połączeniu z zamiłowaniem do skakania po dachach szybko doprowadziło do upadku ich bractwa. Jednak pomimo tego opowieści o ich niesamowitych wyczynach zdołały wpisać się na zawsze w folklor ojczystej wioski naszego małego bohatera i zasiać w nim wielką chęć na spróbowanie tegoż specyfiku na dachu swojego domu. Robocik poczuł, jak przepełnia go energia, a z pleców wyrastają skrzydła. Uradowany możliwością latania skoczył i odleciał hen-hen daleko, aż za horyzont. Gnany dzikim zefirem dotarł do następnej wioski, gdzie, chłopi wzięli go za stworzenie nieczyste, więc w samoobronie spopielił ich laserem modułu riCo9000. Śmiechu i swawoli było co niemiara, co wywołało natychmiastową reakcję Strażników Stosu. Jak ktoś w ich krainie śmiał się dobrze bawić?! Na taką herezję nie mogli pozwolić. Dlatego wytoczyli swoje największe działa - oddział wyszkolonych i zaufanych ludzi, będących szanowanymi członkami Inkwizycji. Dowódcą oddziału mianowano komtura Jana Jeremiasza Marię Mariusza z Borzoboru, wiernego ideom SS weterana miliona bitew. Przez swych żołnierzy zwany był jednak Karakanem, a było to spowodowane jego talentem do wylizywania się z każdej sytuacji. Nieważne w jakie gówno wszedł, i tak zawsze z niego wychodził. Wtedy miała się stoczyć prawdziwa walka między Robocikiem, a oddziałem SS. Wszystkiemu zaś przyglądał się Skrzat Noworoczny w nowiutkich lakierkach. Ale wówczas zjawiły się demony i porwały Skrzata Noworocznego do innego wymiaru, gdzie umarł w straszliwych męczarniach. Wszystkiemu przyglądał się opierzony cyklop, drapiąc się po zadku i pokwikując donośnie. Drapiąc się stracił równowagę i upadł wydłubując sobie jedyne oko. Na szczęście w swojej skrzyni miał jeszcze jedno zapasowe, więc powoli ruszył jej szukać. Ślepota jednak sprawiła, że cyklop trafił jedynie wprost na wkurwionego już robocika, który właśnie kończył pozbywać się ciał martwych Strażników Stosu. Napompowany adrenaliną robocik, wciąż nabuzowany po niedawno stoczonej batalii, zamierzał spopielić niezdarnego cyklopa laserem modułu riCo9000, ale okazało się, że jednooki wielkolud jest odporny na jego promienie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karczma”