Re: De Profundis - Czyli gra za pomocą listów

169
Po heroicznym przebrnięciu przez calusieńki temat, jak i bardziej szczegółowym przemyśleniu sprawy oraz konsultacjach z Aishele - powracam, by zaprezentować przykładowe kotwice fabularne.

Jeśli chodzi o umiejscowienie wydarzeń w czasie, to wiktoriańska Anglia - powiedzmy rok 1890 - pasuje chyba do każdej z tych historii, ale jeśli macie inne propozycje, to piszcie, bo przy odpowiednich modyfikacjach każdą można dostosować do czasów tak późniejszych, jak i wcześniejszych.


Dziecko Rosemary
Spoiler:
Dom Grozy
Spoiler:
Zew
Spoiler:
Co do samej specyfiki "rozgrywki", to nie wiem jak chętni się na to zapatrują, ale dla mnie De Profundis nie polega na akcji (rozwiązywanie zagadki, odwracanie od siebie podejrzeń, dążenie do wykonania jakiegoś konkretnego zadania), ale na wewnętrznej rozkminie. Na badaniu tego, co lęgnie się w umyśle, sercu i duszy naszych bohaterów.

Dlatego nie podałam przy propozycjach tzw. Celu Towarzystwa (może oprócz delikatnie zarysowanej w ostatniej "fabule" sugestii zbadania sprawy wyssanych ciał, ale nawet to ma prowadzić do kontemplacji grozy nas ogarniającej). Istnienie Celu zakłada, że dążymy do czegoś konkretnego i namacalnego (i w efekcie - do końca), a w De Profundis chodzi przecież o to, żeby "płynąć" przez tę korespondencję na fali naszych przemyśleń i dociekań natury - powiedzmy - filozoficznej.

Jak sam autor podkreśla wielokrotnie - w De Profundis chodzi głównie o to, by zatrzeć granicę między rzeczywistością a wyobraźnią. Kluczem jest tutaj atmosfera grozy i zapewne dlatego całość powstała na bazie twórczości Lovecrafta. To na pewno nie jest PBF przeniesiony na papierowe listy.

Takie jest przynajmniej moje zdanie, a jak chętni się na to zapatrują? O ile jacyś jeszcze są po przebrnięciu przez tego posta...
Obrazek

Re: De Profundis - Czyli gra za pomocą listów

173
Cholera, mamy impas, bo ja chyba - tak jak Aishele - skłaniam się ku dzieciątku satanus ;)

Ale! Jedno nie wyklucza drugiego pod względem klimatu. Jeśli wiktoriańska Anglia wszystkim odpowiada, to możemy być grupką arystokratów, która niegdyś bawiła się w wyznawców Szatana. Natomiast później motywy czerpać można z przeróżnych tworów kultury - w tym i z Penny Dreadful. Możecie wprowadzić wampiry i inne niesamowite kreatury. Myślę, że Szatan nie będzie miał nic przeciwko :P

Jeśli takie ujęcie wszystkim pasuje, to proponuję wrzucić tu szkic swoich bohaterów. Optymalnie byłoby chyba żeby nasze relacje były "letnie", że tak powiem. Znaliśmy się głównie z Sekty, a po opuszczeniu jej szeregów widzieliśmy w sobie nawzajem własną winę - jak w lustrze - i nie utrzymywaliśmy kontaktów, by móc łatwiej zapomnieć. Do wznowienia znajomości natomiast pchnęło nas przerażenie spowodowane otrzymaniem listu.

Co wy na to?
Obrazek

Re: De Profundis - Czyli gra za pomocą listów

176
Nim wszyscy rzucą się w wir tworzenia, warto może określić mniej więcej ramy czasowe. I tak jak rozmawialiśmy z Żercą - aby nie grać emerytami - proponuję co następuje:

29.02.1880 - narodziny dziecka Diabła i "wypisanie" się naszych bohaterów z kultu. Uciekamy i zrywamy kontakt.

10 lat żmudnego zapominania i powrotu do "normalności".

23.11.1890
- otrzymujemy list podpisany imieniem Lucius Crowley, informujący o śmierci ojca.

30.11.1890 - planowany na cmentarzu Brompton w Londynie pogrzeb Sullivan'a Crowley'a.


Co sądzicie? Może ktoś ma ciekawszy pomysł - piszcie śmiało!
Obrazek

Re: De Profundis - Czyli gra za pomocą listów

177
Spoiler:
Portret

Charles Franklin Watt
Przez krótki czas swojej bytności w kulcie Szatana, Pana Piekieł i Upadłego Anioła, Charles dał się poznać jako skryta, niechętna do dzielenia się swoimi tajemnicami osoba. Niemniej jego pomoc w tłumaczeniu niektórych starych tekstów była nieoceniona. Wyższe wykształcenie i znajomość języków martwych, oraz obszerna wiedza ogólna, pozwalały sądzić, że Charles Rudolf Greenbottle (jak się wtedy przedstawiał), jest kimś więcej, niż tylko prostym zwolennikiem dogmatów Szatana, pracującym na co dzień jako prywatny nauczyciel, za jakiego się podawał

Po całym incydencie, kiedy już prawie zapomnieliście szpakowatego okultysty, jego zdjęcie ukazało się na pierwszych stronach The Daily Telegraph z 15.12.1888. Oto on, wraz z H. M. Stanleyem, stoi u podnóża Gór Księżycowych, a otacza ich gromada czarnoskórych, półnagich dzikusów, obwieszonych niezliczonymi kolczykami z różnych metali i kości słoniowej.
Podróżując z H. M. Stanleyenm, jako korespondent The Daily Telegraph, przeżył mnóstwo niesamowitych przygód, którymi inspirując się napisał książkę “Góry Grozy”. Poniżej widniały też tytuły innych jego dzieł: “Siostry Ciszy”, “Ostatnia Ekspedycja Sir Samuela” i “Kult”. Niestety nie Charles Franklin Watt (bo najwyraźniej tak naprawdę się nazywał) był głównym bohaterem artykułu, więc mogliście się jedynie dowiedzieć, że wraz z wielkim podróżnikiem wraca do Londynu.

Obecnie pracuje jako dziennikarz dla The Daily Telehraph i publikuje swoje opowiadania w fragmentach w tejże gazecie. Opowiadania zawierają fantastyczne elementy, nie gorsze niż dzieła Szekspira.

Po ewentualnej lekturze “Kultu”
Spoiler:
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: De Profundis - Czyli gra za pomocą listów

178
Lady Moira Blake
Spoiler:
Gdy poznaliście ją na spotkaniu inicjacyjnym londyńskiego Kręgu w 1878 roku – Moira miała zaledwie 18 lat, choć jej ciemne, szkliste oczy pełne były nieprzystającej do wieku powagi. Uroda dziewczyny była problematyczna, czemu z pewnością nie pomagało noszenie się w fioletach i czerni – kolory te wszak powszechnie uważano za ponure. Blada, szczupła twarz o ostrych rysach okolona była bezładnymi kosmykami byle jak upiętych, mysich w kolorze, włosów. Moirę cechowała cicha i melancholijna natura, lecz miewała niekontrolowane napady gniewu, gdy ktoś próbował narzucić jej swoją wolę, bądź zdanie.

Mogliście odnieść wrażenie, że traktuje wasze zgromadzenie jako substytut rodziny, której ponoć nigdy nie miała. Obiło się wam bowiem o uszy, że matka zmarła przy porodzie, a ojciec był zbyt zajęty podróżowaniem, by poświęcić czas córce. Nie wiecie jednak ile w tych plotkach jest prawdy, bo Moira niechętnie o sobie opowiadała. Niecodziennym jednak w istocie było, że ktoś tak młody – w dodatku kobieta – należy do Kręgu. Żaden szanujący się ojciec, mąż, czy brat nigdy nie zgodziłby się na takie fanaberie. Choć sufrażystki dały się już poznać, walcząc o prawa kobiet i rozszerzenie ich roli w społeczeństwie – światem wciąż rządzili mężczyźni.

Mieszkała jednak w okazałej kamienicy jednej z bogatszych dzielnic Londynu i nie wyglądała jakby cierpiała na brak funduszy. Moira była wielką zwolenniczką rodzącego się w Anglii estetyzmu, tak więc poza Sektą mogliście mieć z nią styczność głównie w teatrach i operach lub na wystawach sztuki czy podczas wieczorków poetyckich. Zawsze jednak była tam sama, wzbudzając niezdrową sensację wśród co bardziej konserwatywnych przedstawicieli wiktoriańskiej moralności. Ponadto znamiennym było, że na podorędziu miała zwykle książkę – ku pogłębieniu zgorszenia innych dam – zamiast parasolki.

Po wydarzeniach z 1880 roku zniknęła z Londynu, zostawiając każdemu z was lakoniczny liścik, informujący o tym, że wybiera się w podróż po Europie.
Obrazek

Re: De Profundis - Czyli gra za pomocą listów

179
Spoiler:


Francis Jacob Astor ( urodzony w Londynie 18.03.1856 r.) Brytyjski arystokrata, wychowany przez swojego wuja Thomasa Astora, który do uzyskania jego pełnoletniości zarządzał majątkiem rodziny. Przez rodzinę Astorów przetoczyła się seria wypadków, które odcisnęły się na życiu Francisa. Jego ojciec zginął podczas walk toczonych w drugim etapie II wojny opiumowej, gdy Francis miał 3 lata. Cztery lata później jego jedyny brat Victor zmarł na szkarlatynę, a krótko później matka targana żalem powiesiła się w sypialni. Wtedy też nad wychowaniem Francisa i jego młodszej siostry Claudii, objął opiekę wuj, który był bezdzietnym wdowcem. Z opisu Francisa był to człowiek surowy i podły. Francis ukończył University of Camridge w zakresie medycyny. Należał do kolegium The master, Fellos and Scholars of Care College In the University of Camridge. Brał udział dwukrotnie w wyścigu ósemek pomiędzy Oxfordem a Camridge. Napisał pracę naukową na temat zaburzeń psychicznych opierając się między innymi na pracach Williama Cullena i Ernsta von Feuchterlebena. Wuj, Thomas Astor zmarł w nieszczęśliwym wypadku podczas polowania, krótko po uzyskaniu pełnoletniości przez Francisa.

Psychiatra dołączył do towarzystwa, szukając odpowiedzi na swoje nieszczęścia. Wykazywał się dużym zapałem we wszystkich obrządkach, choć pod warstwą nadmiernego zainteresowania, krył się żal i złość wobec boga za śmierć swoich najbliższych. Dał się poznać jako człowiek elokwentny, fascynujący się duszą i ezoteryką, ale przede wszystkim odnajdujący się w zagadnieniach związanych z psychiką ludzką. Podczas jednego ze spotkań wyznał, że podciął popręg siodła wuja, doprowadzając do wypadku. Opowiadał to jednak bez żalu, a z dziką fascynacją

Po zdarzeniu, które miało miejsce 29 lutego 1880 roku, Francis opuścił stowarzyszenie, przeniósł się do Northampton, gdzie zaczął pracę w St Andrew’s Hospital, prowadząc liczne badania, wydając kolejne publikacje naukowe i próbując wytłumaczyć doświadczenia z towarzystwa za pomocą nauki. Francis uważany jest za dziwaka, przede wszystkim przez swoje życiowe wybory. Wykupił niewielką rezydencję w Northampton, gdzie zbiera kolekcję obrazów tworzonych przez swoich pacjentów. Sporadycznie uczestniczy w życiu towarzyskim, ale zawsze wzbudzając sensację. Jest kawalerem, choć ludzie widują wieczorami u niego ciągle to nową kobietę. W Londynie nie widziano go od dobrych dziewięciu lat. Ponoć ostatnim razem był widziany na ślubie swojej siostry z baronem Somersetem.

Re: De Profundis - Czyli gra za pomocą listów

180
Pragnę jedynie przypomnieć, iż wczoraj listonosz dostarczył nam bardzo-turbujący-list...


Guede się wykpił (zresztą od początku pachniało prowokacją), ale mam nadzieję, że Aishele nam tego nie zrobi... prawda, Aishele?
Tym bardziej, że po bytności w polskim szpitalu człowiek jest w idealnym nastroju do pisania listów nacechowanych grozą i paranoją :P

Nie żebym kogoś popędzała, ale już nie wiem co zrobić z rękami i kartki mi się kończą:p
Obrazek

Wróć do „Karczma”