Nigdy nie...

991
Może... Trudno powiedzieć. Może niekoniecznie życie a mocne poturbowanie? Ale kto wie? Wycieczka szkolna w góry. Schodziliśmy wtedy chyba z Doliny Pięciu Stawów (tak się chyba to nazywa). Nie żeby zejście było jakieś super trudne, ale bardziej strome niż wejście. Koleżanka przede mną nieco się pospieszyła i struchtała się prawie w przepaść mającą trochę metrów w dół, a ja truchtam za nią. Złapałem ją za ramiączko od plecaka. Jeszcze z krok i bam, bardzo dramatyczna wycieczka.

Nigdy nie zostałem złapany przez kanara bez biletu.

Nigdy nie...

992
Złapana zostałam może cztery, może pięć razy, ale tylko raz faktycznie zapłaciłam karę, bo byłam wtedy zbyt zmęczona i zniesmaczona życiem, żeby udawać obcokrajowca albo ratować portfel ucieczką na najbliższym przystanku.

Nigdy nie włamałam się do obcego mieszkania.
Foighidneach

Nigdy nie...

993
Do mieszkania nie, ale nie raz i nie dwa zdarzyło mi się 'wtargnąć' na cudzą posesję. Raz nawet zgruchotałem sobie kostkę zeskakując z jednego z filarów ogrodzenia (bardzo niefajne płoty, metalowe pręty zakończone takimi ostrymi wypustkami a'la groty, ładne, ale nie do wspinaczki xD). Kuśtykałem po trawniku szukając lotki do badmintona, przeszedłem za dom... Gdy nagle usłyszałem samochód na podjeździe. Ludki z tego, bardzo zacnego, swoją drogą, domu, akurat wróciły. Bojąc się perspektywy tłumaczenia się przed obcymi ludźmi przylgnąłęm więc do ściany i poczekałem aż zamkną się za nimi drzwi frontowe. Z moją biedną stópką wspinaczka powrotna wydawała się być dość nieprzyjemną wizją, więc pokuśtykałem w stronę zamykającej się bramy najszybciej, jak tylko mogłem.
Udało się.
Veni, vidi, vici.

Nigdy nie czytałem/grałem w Visual Novel.
Obrazek

Nigdy nie...

1003
Byłem kilka razy, może i pacyfistyczny ze mnie człowiek, ale jednak przyjemnie jest sobie postrzelać. To pewnie przez zbyt częste wystawianie się na tą paskudną amerykańską kulturę.

Nigdy nie przekonałem się do Valoranta. (coś ten temat gier mi się wkręcił)
Obrazek

Wróć do „Karczma”