Wioska Svolvar i okolice
: 23 sty 2023, 22:17
POST POSTACI
Vera Umberto
Przyciągnięta do znajomej klatki piersiowej i zamknięta w ramionach Yetta poczuła się trochę lepiej, choć zdawała sobie sprawę, że jej słowa na niego zadziałały zupełnie odwrotnie. Objęła go, nie podnosząc głowy. Tak bardzo się o nią bał? Jego reakcja znaczyła dla niej więcej, niż wszystkie wyznania, jakie słyszała wcześniej. Miała wrażenie, że okruch lodu, jaki posiadała zamiast serca, rozpuszcza się nieco. Vera Umberto
- Nie mówię, że się poddaję - spróbowała go uspokoić. - Naprawdę mam nadzieję, że to się uda. Nie chcę cię przecież zostawiać. Myślisz, że chcę umierać? Nie chcę. Przez ostatnie dni zdążyłam przygotować się po prostu już chyba na wszystko. To nie tak, że mam jakikolwiek wpływ na to, co wydarzy się podczas rytuału. Mogę być i nie wiadomo jak pojemna, ale czy to wystarczy? Już poprzednio Sovran mówił, że to będzie niebezpieczne. Teraz, kiedy wpadł na ten pomysł, on sam nie był z niego zadowolony.
Odsunęła się nieznacznie, na tyle, by móc unieść na Yetta spojrzenie swoich ciemnych oczu. Przez chwilę wpatrywała się w niego w milczeniu, zastanawiając się, co może powiedzieć, żeby rozjaśnić mu sytuację, ale też nie zdenerwować go jeszcze bardziej. Chyba przede wszystkim musiała być tak samo silna, jak zawsze i nie pokazywać po sobie słabości; trudno. Przyznawanie się do strachu budziło jeszcze większy w oficerze, bo on nie miał czasu, żeby się do niego przyzwyczaić.
- Może wszystko pójdzie dobrze i stresuję się niepotrzebnie. Mimo, że Sovran podkreśla, jakie to jest niebezpieczne, wydaje się, że wie, o czym mówi, więc pewnie też wie, co robi. I czuje się już dużo lepiej - dodała. - Ale spytaj go. Porozmawiaj z nim. Może tobie powie więcej, skoro nie będziesz częścią tego rytuału. Przede mną może chcieć... ukryć niektóre rzeczy.
Przesunęła dłonie na jego klatkę piersiową. Dobrze było mieć go tu już z powrotem. Nawet ze świadomością potencjalnej śmierci, wiszącej nad głową, czuła się jakoś lepiej, gdy on był obok.
- Nie chcę się tylko spieszyć. Możemy się nie spieszyć? - poprosiła ponownie. - Może mogłabym poprosić Bellę... żeby kazała przygotować kolację dla naszej załogi? Wszyscy mogliby odpocząć, zagrzać się, a ja... ja mogłabym posiedzieć z wami - celowo nie mówiła już o pożegnaniu, widząc, że nie działało to na Corina dobrze. - Długo was nie było. Osmar już ją pewnie tam urobił, od kilku dni zresztą ciągle coś pierdzieli o wielkiej uczcie, nawet się ucieszy, jak będzie mogła zarządzić namiastkę już wcześniej. Hm?