POST POSTACI
Vera Umberto
Uścisk, jakim Corin obdarzył Sovrana, był zbyt przyjacielski, jak na uścisk pomiędzy więźniem a jego... strażnikiem? Vera spoważniała, gdy dotarło do niej, że być może Yett wcale nie traktował go wyłącznie jako jeńca zdobytego na wodach Złotego Morza, a w jakiś dziwny sposób zdołał mrocznego elfa polubić, może nawet się z nim zaprzyjaźnić. Tylko że teraz, po tych dwóch tygodniach, jakoś łatwiej było jej zrozumieć, że nie musiał to być wpływ magii Sovrana. Mag mógł być momentami cholernie irytujący, ale Umberto też przecież nie była już do niego tak całkowicie negatywnie nastawiona. I wiedziała, że nie było to skutkiem żadnego nacisku na jej umysł. Mimo to, nie była z tego szczególnie zadowolona. To wciąż był mroczny elf. Częściowo odpowiedzialny za zbliżającą się inwazję, jeden z wielu, którzy zamierzali przynieść zagładę wszystkiemu, co znała i kochała. Corin tego nie wiedział. Nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Odwróciła głowę, jeszcze raz mierząc spojrzeniem rozmazane znaki na podłodze, żeby nie musieć patrzeć na nich, bo nie była pewna, jakie - poza irytacją, którą czuła - powinno to w niej budzić emocje. Vera Umberto
Zostawiwszy Corina i resztę swoich ludzi w dużej sali, udała się z Sovranem do pokoju, który zajmowali przez ostatnie dwa tygodnie. Owinięta kołdrą i targana dreszczami, poczekała, aż on się umyje i przebierze, zanim sama wyciągnęła ostatnią koszulę, jaka jej tu została i usiadła z nią na brzegu łóżka, przez chwilę poddając się obezwładniającej niemocy. Było po wszystkim. Wciąż to do niej nie docierało. Do tego nagłe milczenie elfa sprawiło, że przypomniała sobie o jego własnej, obecnie dość przytłaczającej, sytuacji. Nie miał z czym wracać, nie miał dokąd wracać. Choć ufał w swoje umiejętności, okazał się zbyt słaby, żeby schwytać potężnego, przedwiecznego demona. Nie żeby coś, ale Vera go ostrzegała. Przytaczała mu historię zasłyszaną od Tariqa. Twierdził, że da radę.
Gdy się odezwał, uniosła na niego wzrok, dotąd utkwiony w ściśniętym w dłoniach, bordowym materiale koszuli. Nie miała pojęcia, co mu odpowiedzieć. Zwykle nie miała problemu z podejmowaniem takich decyzji, a teraz? Czy jeśli się zgodzi, będzie hipokrytką, skoro dawniej odesłała Samaela, tylko dlatego, że był inny, czy wręcz przeciwnie, będzie to godna pochwały nauka na własnych błędach? Czy istniała w ogóle realna szansa na to, że Sovran odnajdzie się na jej pokładzie, gdy nie będzie miał swojej kajuty i nikt nie będzie wokół niego skakać? Gdy Vera ani Corin nie będą pilnować, żeby nie pozabijali się nawzajem z Pogad i resztą, podzielającą jej poglądy? Czego w ogóle będzie mogła się po nim spodziewać, poza cytatami z tej nieszczęsnej książki, rzucanymi w przypadkowych momentach? W walce mógł być przydatny - widziała, jak łamał ręce, jak kontrolował umysły. Ale przecież nie tego chciał, nie to planował.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - odezwała się w końcu, zanim odpowiedziała na jego nie-pytanie. Musiała to wiedzieć, nim podejmie jakiekolwiek decyzje. - Dlaczego nie przeniosłeś pozostałych dwóch części demona do mnie, tak, jak miałeś to zrobić?