Wioska Svolvar

46
POST POSTACI
Vera Umberto
Po niewinnym pytaniu Corina, Vera rzuciła mu zupełnie-nie-niewinne spojrzenie. Musiała przyznać, że nie narzekałaby, gdyby udało się jej przy okazji tych odwiedzin zaznać gorącej kąpieli. Może i miała w koi termofor w męskiej postaci, ale to nie było to samo, co nagrzana woda. Nie pamiętała, kiedy ostatnio myła się inaczej, niż na szybko w misce, żeby czym prędzej ubrać się z powrotem i nie zamarznąć. W jednej chwili wizja balii wypełnionej ciepłą wodą, w której mogłaby się zanurzyć, przesłoniła wszystkie inne.
- Och tak, to by było coś - zgodziła się, przenosząc wzrok na Vongaston. - Za gorącą kąpiel wiele bym dała. Jestem pewna, że znalazłabym sposób, żeby ci się za taką odwdzięczyć, Bella.
Roześmiała się ze wszystkimi, choć tylko ona była świadkiem rozmowy między kobietą a Osmarem i tylko ona widziała, z jaką łatwością załapali wspólny język. Całkiem możliwe, że by się dogadali i w łóżku, choć nie wiedziała, któremu z nich współczułaby bardziej. Znów w jej głowie pojawiły się nieproszone wyobrażenia, jakie wypchnęła z niej kilkoma głębszymi łykami wina.
- Faktycznie. Zapomniałam chyba - Vera wyciągnęła nogi do ognia. - To ten bimber! Nie służy skomplikowanym planom. Teraz mam już wino, wino służy wszystkiemu, prawda?
Przechyliła głowę w bok, opierając ją o ramię Yetta i przyglądając się dyskusji młodego hrabiego z matką. Była kompletnie zdezorientowana; nie pamiętała, czy kiedykolwiek miała okazję być świadkiem takich przepychanek rodzicielskich. Całkiem możliwe, że nie. W jej życiu nie było miejsca na rodziny, a jeśli ktoś z jej ludzi chciał taką założyć, to z jej błogosławieństwem opuszczał załogę - nigdy nie była przesadnie zaborcza. Nie znała więc żadnych dzieci, czuła się dziwnie w ich towarzystwie, a nastolatków traktowała jak dorosłych... co w sumie wcale nie kończyło się najlepiej. Jedynie Trip pod jej skrzydłem wyrósł na w miarę rozgarniętego, młodego mężczyznę, choć wychowawczo Vera nic do tego nie wniosła. Ot, pozwoliła mu uciec przed niewiadomą i zapewniła bezpieczeństwo na swoim statku, a on z jakiegoś powodu siedział na nim do dziś. Bardziej ojcowskie uczucia względem kuka miał chyba Corin, ale nigdy o tym nie rozmawiali.
- A to skoro Hewelion idzie, to ja też! - zadecydowała impulsywnie. - Ja też pójdę. Jestem sprawna i silna. Ciebie też bym położyła, Oodos, wiesz? Zupełnie bez wysiłku - dodała, w nagłym przypływie alkoholowej brawury.
Corin, oczywiście, zostanie na statku, ale z nim sobie o tym jeszcze porozmawia. Wątpiła, żeby miał się dać łatwo przekonać, ale nie wyobrażała sobie ciągnięcia go przez mroźną puszczę z jego bolesnym biodrem i kulejącą nogą.
Obrazek

Wioska Svolvar

47
POST BARDA
Bella miała zmarszczone brwi i ściągnięte usta, wymiana zdań ze Svenem wprawiła ją w bojowy nastrój. Rzuciła Verze spojrzenie, które choć nie miało być niemiłe, ciągnęło za sobą nieprzyjemne uczucie niezadowolenia z jej próśb.

- Nie dość, że karmimy i ogrzewamy połowę twojej załogi, to jeszcze kąpieli ci się zachciewa? Co wy na to chłopcy, hej? - Zagadnęła do swoich ludzi. Żaden nie słuchał, pochłonięci zabawą i pijaństwem z nowymi znajomkami.

- Każę przygotować kąpiel. - Wtrącił się Sven, który najwyraźniej poczuł się do roli pana domu. Gospodynią mogła pozostać matka, ale on musiał też jakoś zaistnieć w oczach Very.

- Wielkie dzięki, panie hrabio. - Corin posłał chłopcu uśmiech. Miał podejście nie tylko do innych dorosłych, ale również do dzieci i, jak się wydawało, nastolatków. Vera miała rację sądząc, że na Siostrze to on stał się figurą ojcowską dla młodego Tripa. Nawet po latach, gdy kuk wyrósł i nie został w nim nawet cień dziecka, nieustannie szukał u Corina rady, ale i aprobaty.

- Panem hrabią jest mój tata. Ja jestem Sven. - Naprostował słowa Yetta chłopak, jednak bez złości w głosie, jakby przedstawiał fakt. Strzelił spojrzeniem w stronę ciemnego kąta. Tam, jak głosiła wcześniej Bella, czaił się ten tajemniczy hrabia!

- Żaden z niego hrabia. Już nie. - Bella dalej krzywiła usta. - Widzicie... parę lat temu miał wypadek, od tamtej pory nie jest już sobą. Nie jest już nikim. Została powłoka, jego tam nie ma.

- Może macie uzdrowiciela w załodze? Może mógłby pomóc tacie?

- Też coś! Jemu nie da się pomóc. Idź, mój mały, idź, poleć nagotować wody do kąpieli! - Bella wkrótce przegnała Svena. Chłopiec wahał się tylko moment. Zacisnął usta, wziął większy wdech przez nozdrza i gdy już wydawało się, że postawi się matce... odpuścił. Ze spuszczoną głową poszedł gdzieś na tyły budynku.

Atmosfera stała się nieco niezręczna i nawet Oodos chwilowo zamilkł, popiając tylko ze swojego rogu. W końcu jednak otworzył usta, gdy Bella zaczęła rozglądać się za swoimi elfimi partnerami i przestała strzelać piorunami z oczu w stronę odchodzącego syna.

- Wino ci nie służy, kapitanie. - Odpowiedział na pijane słowa Very. - Takaś chętna do wyprawy w las? I do walczenia ze mną? Ho-ho! - Zawołał tubalnym głosem. - Masz szczęście, że nie biję kobiet!

- Vera jest mistrzem w szermierce soplami. - Podsunął Corin. - Daj jej sopel i położy cię w dziesięć sekund.

- Uważaj, bo się wystraszę. Może chcesz się posiłować na rękę? - Zwrócił się Oodos, ale mówił do Corina, który parsknął urywanym śmiechem.

- Na rękę? Zawsze!

Vera została z boku, gdy mężczyźni nie uznali jej za godnego przeciwnika.
Obrazek

Wioska Svolvar

48
POST POSTACI
Vera Umberto
- Bella, Bella, nie złość się - pijana Vera wyciągnęła rękę do swojej nowej najlepszej przyjaciółki. - Jakoś ci się odwdzięczę, tak? Oddam duszę za gorącą wodę. Dam ci te kolczyki. Pokażę ci mrocznego. Nie wyjdziesz na tym źle!
Uśmiechnęła się wdzięcznie do młodego Svena, który sam z siebie zaproponował, że każe przygotować dla niej kąpiel. Zaczynała się zastanawiać, czy z jakiegoś powodu nie cieszyła się przypadkiem większą sympatią nastoletnich chłopców, niż wszystkich innych na świecie. Nie miała zbyt wielkiej grupy badawczej, ale Weswald z jakiegoś powodu wykazywał objawy lubienia Very, a teraz ten zgodził się zrobić dla niej coś miłego. Dla jej przytępionego alkoholem umysłu to było wystarczająco wiele, by wyciągnąć ostateczne wnioski.
Spoważniała później, gdy temat zszedł na tego właściwego hrabiego, którym jednak nie był Sven. Strzeliła spojrzeniem w kierunku ciemnego kąta pomieszczenia.
- Labrus jest lekarzem. To znaczy, Hewelion go ma. Lekarza. W załodze - doprecyzowała. - Ale nie jest magiem. Labrus, nie Hewelion. Chociaż Hewelion też nim nie jest.
Zrezygnowała ze wspominania, że dwóch takich na Siódmej Siostrze mieli, bo nic nie wniosłoby to do dyskusji. Zresztą wątpiła, by Weswald albo Mute'lakk potrafili zaradzić sytuacji takiej, jak ta. Wkrótce też miała inne zmartwienia na głowie, bo Oodos wyśmiał jej deklarację, wywołując u niej nowy napływ irytacji. I prawdopodobnie gdyby była młodsza, te pięć, może nawet trzy lata temu, rzuciłaby się na niego, żeby udowodnić, że jest idiotą i nie ma pojęcia o czym mówi, ale Harlen nauczyło ją, że podobne oburzenie nic nie daje. Mogłaby ewentualnie rozpętać burdę w pałacu hrabiny Vongaston i wtedy własnoręcznie przekonać Oodosa, że może jej co najwyżej buty czyścić (choć tak naprawdę nie miała pojęcia, co brodacz sobą reprezentuje), ale bała się, że wówczas przepadnie jej ta upragniona kąpiel. Wydęła więc tylko usta w niezadowoleniu i wysunęła się spod ramienia Yetta, który śmiał się z niej razem z drugim mężczyzną.
- Chciałam się podzielić kąpielą, ale po namyśle jednak się nie zmieścisz - poinformowała go i z powrotem zatopiła się w kubku ze swoim ciepłym winem, zanim ponownie uniosła wzrok na Bellę.
- Te demony, o których mówiłaś, to na lądzie, prawda? - zagadnęła. - Czy na morzach też macie problemy?
Obrazek

Wioska Svolvar

49
POST BARDA


Bella, choć zdenerwowana, przyjęła dłoń Very i uścisnęła ją lekko. Jak mogłaby denerwować się na kogoś tak miłego i szczerego? Może to był sposób na zdobywanie przyjaciół: bycie na ciągłym rauszu przez północny bimber i krasnoludzki wermut?

- Nie chcę twojej duszy za kąpiel! Ani kolczyków, chociaż są ładne... - Hrabina uśmiechnęła się mimo woli. Jak mogłaby nie uśmiechać się do takiej przyjaznej Very? - Chcę mrocznego! Pokaż mi mrocznego!

- Sprzedany za kąpiel! - Westchnął Corin. - Zaczynam chłopu współczuć.

- Nic mu nie zrobimy! No, nie bądź taki zazdrosny! - Prychała Bella, lecz była rozbawiona. - A tego Labrusa, czy nawet ślicznego Heweliona, nie warto kłopotać. Hrabiemu Svolvar nic nie pomoże. Teraz Sven jest hrabią Svolvar. - Kobieta wyjątkowo nie chciała pomoc mężowi. Trudno było jej się dziwić, nad synem wciąż miała władzę, a przytomny mąż mógłby zakończyć jej przyjemną zabawę w rodzinę z elfimi kochankami. - Poza tym, słodki Hewelion i jego przystojny wąsacz wrócili na swój statek jakiś czas temu! - Powiedziała z tryumfem w głosie i nieładnym uśmiechem. - Nie będę za nim gonić, żeby prosić go o lekarza! - Okazja do wyleczenia hrabiego przepadła!

Oodos i Corin znaleźli między sobą porozumienie i nikt nawet nie przejął się za bardzo nerwami Very. Yett, uwolniony spod jarzma wciskającej się w jego bok kapitan, mógł zająć się sprawą męskich sportów.

- Wrócę do ciebie i wkroczę do balii jako zwycięzca. - Oświadczył dumnie, nachylając się do Very, by ukraść jej buziaka, jeśli na to zezwoliła. - A jeśli nie ja, to Olov!- Skrót myślowy Corina nie zabrzmiał dobrze, ale każdy wiedział o co chodzi. - Pokonał Tegana Rybożera!

- E? Kogo?

Chłopcy zajęli się sobą i wydawało się, że brakowało między nimi tylko Heweliona, który również ekscytował się sprawami sportu. Corin opowiadał z pasją o Teganie, który wygrał w Taj'cah pięć razy z rzędu, Oodos miał też swojego czempiona, który z całą pewnością pokonałby Tegana.

Bella i Vera zostały pozostawione sobie.

- Nie widziałam demonów na morzu. - Powiedziała Vongaston. - Ale trzymamy się głównie zatoki i szlaku do Archipelagu Łez. Poza tym, demony trzymają się z daleka Żmija, ha! Dostałam go od mojego pierwszego męża.

- Ignhys nie mówił, że jego żona nazywała się Bella? - Wtrącił się nagle Corin.

- Ignhys? - Bella uniosła brwi.
Obrazek

Wioska Svolvar

50
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera daleka była od wtrącania się w tutejsze porządki. Jeśli Belli odpowiadał taki układ, w jakim żyła, zmienianie go na siłę było bez sensu, w szczególności, że wiązałoby się z proszeniem o pomoc kogoś tak sympatycznego, jak Labrus. Skoro była szczęśliwa ze swoimi elfimi kochankami i hrabią Svenem, którym poruszała jak marionetką, to dobrze dla niej. Umberto tak naprawdę nie była zainteresowana niczym poza tutejszą łaźnią.
Otwartą dłonią powstrzymała zbliżającego się całusa, zatrzymując twarz Corina z daleka od swojej własnej.
- Olova też nie chcę w kąpieli - odparła z rozbawieniem, choć dobrze wiedziała, że nie o to chodziło. Pozwoliła chłopcom zająć się swoimi rozrywkami, sama całkowicie już skupiając się na rozmowie z Bellą, skoro ta uśpiła dzieciaki i mogła wrócić do towarzystwa.
- U nas na morzu też nic się nie działo... do czasu. Najpierw zaatakowały nas te morskie kurwy - wspomniała i napiła się, dopiero po chwili orientując się, że być może ten epitet nie jest dla Vongaston tak oczywisty, jak dla niej. - Syreny. Na Harlen mówili też o innych potworach, wielkich wężach, bla, bla, bla. Ale żadne te inne nie przypłynęły na wyspę. Tylko te morskie kurwy. Syreny.
Zmarszczyła brwi i wyprostowała się, rozglądając się za winem, które właśnie się jej kończyło. A było takie dobre! I było przerwą od alkoholu. Bo przecież nie można było czegoś tak słabego traktować, jako ciąg dalszy picia, prawda? To była ta rozsądna opcja.
- Potem Kompania, banda chujów złamanych. Wyłapują piratów i robią sobie z nich darmową siłę roboczą. Zamęczają ich, kurwa, na śmierć. A tych, co nie chcą współpracować, na pręgierz. Nas też złapali, ale uciekliśmy, bo mamy najlepszych ludzi na świecie. Mam najlepszą załogę na świecie! - zawołała, unosząc kubek, w nagłym przypływie miłości do swoich piratów. - A potem... potem natrafiliśmy na tych mrocznych. Nie nasz statek wybrali, na całe, kurwa, szczęście. Inny. Ale podobno przypłynęli na lewiatanach. Nie wiem, co to są za paskudztwa, ale postanowiliśmy opuścić południowe wody, zanim będziemy zmuszeni się dowiedzieć. W dupie mam lewiatany. Niech sobie z nimi Aspa walczy.
Gdy Corin przypomniał imię pierwszej żony Ignhysa, Vera zamyśliła się na chwilę. Faktycznie, z raz coś takiego przy niej powiedział. Bella? Chyba tak, chyba oficer miał rację, ale wspomnienia nie były szczególnie wyraźne w tym momencie.
- Elf taki. Szalony mag - wyjaśniła różowowłosej. - Bardzo nie po kolei ma w głowie. Ale jak dobrze wygląda, odkąd go Samael ostrzygł! Jak się nie odzywa, to nie jest tak źle. Mieszka u nas na wyspie. Nie jesteś jego pierwszą żoną, prawda? Jesteś za młoda, żeby być matką Ilithara. Zresztą, to by był za duży zbieg okoliczności. Dużo za duży. Powinnaś nas odwiedzić! Przypłynąć na południe! Spodobałoby ci się.
Obrazek

Wioska Svolvar

51
POST BARDA


Bella z pewnością doceniała nie wtykanie nosa w nie swoje sprawy. To tylko dzięki władzy hrabiny Vera mogła skorzystać z kąpieli!

Corin siłą rzeczy musiał zadowolić się cmoknięciem Verowej dłoni. Nie wyglądał jednak na zbyt rozczarowanego. W głowie miał obietnicę nocy, którą mieli spędzić w kajucie. Jeśli Vera będzie dodatkowo umyta, pachnąca i rozgrzana, tym lepiej dla niego!

- Macie bardzo ciekawe życie, co? - Bella słuchała opowiadań Very nie przerywając jej i nie dopytując o nieznane imiona. - Syreny, łowcy niewolników...! U nas było Holar, ale nie na tyle blisko, żeby mieć na bad wpływ. Czasem z lasu, z Północy, przyjdzie jakiś rogaty stwór, ale moi chłopcy sobie z takimi radzą. W wodzie tylko narwale, orki, czasem morsy... Może im zimniej, tym jest ich mniej? - Zastanawiała się na głos.

Wesołe okrzyki Very na cześć jej własnej załogi powodowały, że mężczyźni równie głośno przyznawali jej rację. Pojawiło się parę toastów w kierunku Belli, Olov pilnował, by pod nieobecność Heweliona również marynarzom Dłoni dostało się odpowiednie uznanie.

- Nie znam Ignhysa, ale hej, zawsze mogę go poznać, skoro taki wyględny! Popłynę na Południe dla szalonego maga!

***

Wkrótce kufel został uzupełniony, a rozmowy toczyły się swoimi torami, będąc mniej lub bardziej (choć zwykle mniej) poważnymi. Corin przegrał z Oodosem, jak i z Olovem, ale przyjął to z honorem. Zresztą, Olov po raz kolejny udowodnił, że jest niesamowity, gdy pokonał kolejno trzech najsilniejszych ludzi Very.

Sama kapitan Umberto została wezwana do łaźni. Balia była na tyle duża, że zmieściłby się tam nie tylko dodatkowo Corin, ale jeszcze i Osmar, a gdyby się ścisnęli, wszedłby i Trip! To od Very zależało, kogo zaprosi do ciepłej, pachnącej (a jakże!) ziołami wody.

***

Przyjemności było jednak dość. Kiedy Vera skończyła kąpiel, z Corinem lub sama, okazało się, że biesiada dobiega końcowi. Oficer na nią poczekał, mieli razem wracać na statek. Zawinąwszy wilgotne włosy w kok Vera mogła osłonić je futrzaną czapką i w świetle księżyca iść ramię w ramię z Yettem, w dół zbocza, na statek.

- Szybciej byłoby zjechać z tej góry na sankach. - Zauważył sennie Corin. - Słyszysz? Jest tak cicho. W ogóle nie ma tu owadów.

W odróżnieniu od Harlen, Svolvar było zdecydowanie cichsze. Tylko śnieg skrzypiał pod ich stopami, którym drogę przyświecał księżyc. Na ścieżce przed nimi widać było ślady, nie należały jednak do człowieka.
Obrazek

Wioska Svolvar

52
POST POSTACI
Vera Umberto
Dopóki ziołami pachniała kąpiel, a nie coś, co Vera miała wypić, nie miała nic przeciwko. Zanurzenie się w gorącej wodzie było zbawieniem dla jej zmarzniętego ciała... jej i Corina, bo przecież groźby groźbami, ale nie zamierzała korzystać z tej odrobiny luksusu sama. Częściowo było to podyktowane troską o oficera, któremu ciepło mogło dobrze zrobić na biodro i całą resztę zmaltretowanego ciała. W większości jednak decyzja ta została podjęta czysto egoistycznie, bo Umberto nie widziała sensu w czekaniu na powrót do zimnej, okrętowej kajuty, gdy obietnice, którymi się wymieniali, mogli spełnić równie dobrze tu i teraz, w nagrzanym pomieszczeniu i z daleka od czasem zbyt ciekawskiej załogi. No i w końcu, po prawie roku czasu od powstania tej nieszczęsnej szanty, doczekała się tego legendarnego umycia pleców.
Czas spędzony u hrabiny Vongaston był wyjątkowo przyjemny, musiała przyznać. Zostali przyjęci serdecznie, choć pierwsze spotkanie na to nie wskazywało. Ale Umberto sądziła, że ta część załogi, która postanowiła przejść się z nimi do pałacu, była całkiem zadowolona z tego, jak spędzili wieczór. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy Olena przestanie umizgiwać się do oficera i zajmie się dla odmiany kimś innym, bo choć starała się nie zwracać na to uwagi, zwłaszcza że Corin zdawał się jej nie zwracać zupełnie, to wciąż ją to odrobinę irytowało. No bo ile było można? Felczerka dałaby już sobie spokój, przecież nawet ona musiała widzieć, że nie przynosi to żadnych wymiernych skutków.

- Mhm - zgodziła się i przez chwilę szła obok Yetta w milczeniu, wsłuchując się w otaczającą ich, zimową ciszę. Po kąpieli nie czuła się tak zmarznięta, jak przez ostatnie tygodnie, więc i nocny spacer nie był dla niej nieprzyjemnym doświadczeniem. Podobało się jej tu i podejrzewała, że gdyby miała na co dzień możliwość przebywania w cieple, a na mróz tylko wychodzić sporadycznie, mogłaby tu żyć. Ale większość czasu spędzała na statku, a tego się ogrzać nie dało, więc dobrze wiedziała, że wcześniej czy później i tak wrócą na dobrze znajome południe.
- Myślisz, że Bella faktycznie do nas przypłynie? - zagadnęła. - Trzeba by jej dać koordynaty na Harlen. Albo umówić się z nią w Tsu'rasate chociażby, i stamtąd ją doprowadzić na wyspę.
Była pewna, że kobiecie spodobałaby się ich mała przystań. Ona też miała niepowtarzalny klimat, za którym Vera nagle zatęskniła. Poza szalonym, elfim magiem, znalazłaby tam mnóstwo elfów, którzy z wielką chęcią zabraliby się za zaspokajanie jej wygórowanych potrzeb. Może na północ wróciłaby z kolejnym kaszojadem do swojej kolekcji. Teraz, już nieco przez długą kąpiel otrzeźwiała, Vera zupełnie nie pojmowała jej życiowych decyzji... ale cóż. To nie był jej problem. Ona nie musiała wieczorami usypiać dzieci.
Opuściła wzrok pod nogi, zauważając dziwne ślady, jakich nie rozpoznawała. Wskazała je Corinowi.
- Ciekawe, co tędy szło. Nie sądziłam, że zwierzęta tak po prostu plączą się u nich po wiosce. Na Harlen można co najwyżej papugę uświadczyć.
Obrazek

Wioska Svolvar

53
POST BARDA


Corin nie zamierzał protestować ani przed kąpielą, ani zbliżeniem. Jemu również przydało się wygrzanie kości w cieple wody, a bliskość Very była czymś, czego nie sposób było odmówić. Po fakcie był rozleniwiony i senny, marzył o tym, by dotrzeć do łóżka i oddać się w objęcia snu. Tylko mroźne, rześkie powietrze i rozmowa z Verą trzymały go przy przytomności.

Przynajmniej Olena zniknęła im z oczu, zajęta towarzystwem czy to naiwnego Samaela, który miał być odskocznią od tragicznego zauroczenia Yettem, czy kogoś innego.

- Gdyby chciała, to czemu nie? Ale nie dawałbym jej koordynatów. - Corin mruknął pod nosem, jednak jego głos przedzierał się przez ciszę ośnieżonego Svolvar jak grom. - Skoro sprzedała męża za elfich kochanków, a do tego para się piractwem, to nie jest godna zaufania nawet odrobinę. Lepiej byłoby zabrać ją z Tsu'rasate. - Zgodził się. W pewnym momencie zatrzymał się gwałtownie, również ciągnąc Verę do pełnego stopu. - Ach, cholera. Wyrzuciłem fajkę gdzieś przy drzwiach. Oby nie przepadła w śniegu... Jutro jej poszukam.

Nagła realizacja mogła oznaczać, że ból - lub nałóg - odzywały się na nowo.

Trop w śniegu był nierozpozmawalny dla Very, która nie potrafiła rozpoznawać odcisków zwierząt. Niewielkie łapki, stawiane bardzo blisko siebie, nie wyglądały na wilcze, również nie przypominały kopyt przez trzy długie pazury, które ryły w śniegu wyraźne, głębokie ślady. Przerwana smuga pośrodku sugerowała, że stworzenie co jakiś czas zahaczało o śnieg brzuchem. Trop ciągnął się wzdłuż ścieżki, po czym zbaczał, przecinał drogę, by znów wrócić do niej z drugiej strony. Zwierzę czegoś szukało i kierowało się w stronę morza.

- Bo ja wiem, co to było? Może jakiś... Borsuk? Są takie zwierzęta, prawda? - Zapytał ostrożnie Corin. - Nie są tylko w bajkach?
Obrazek

Wioska Svolvar

54
POST POSTACI
Cacao Decomoreno
Zaskoczona, zatrzymała się też, unosząc na Yetta pytające spojrzenie. Sama zupełnie nie zauważyła, że mężczyzna nie ma przy sobie tej fajki, choć przecież normalnie nie rozstawał się z nią na krok. Chłód znów musiał dać mu się we znaki, albo długi spacer z powrotem na Siódmą Siostrę.
- Gorąca kąpiel dobrze ci zrobiła - podzieliła się swoim wnioskiem i uśmiechnęła się do niego. - Powinieneś przerobić swoją kajutę na pokój kąpielowy. Wstawić dużą balię, nagrzewać sobie wody raz na jakiś czas, jak akurat płynęlibyśmy po spokojniejszym morzu. Może co jakiś czas kogoś do niej zaprosić.
Pociągnęła Yetta do przodu, by nie stał tu bez sensu i nie zastanawiał się nad tymczasowo utraconym przedmiotem.
- Masz zioła na statku? Ja jestem pewna, że wśród tych rupieci, jakie uzbierałam, znajdzie się też jakaś ozdobna fajka. Pogrzebię w skrzyni, jak wrócimy, tylko mi przypomnij, zanim padnę na koję i zasnę.
Cóż, nie znała się na zwierzętach, a już na pewno nie na tutejszych. Z zaciekawieniem śledziła małe odciski na śniegu, zastanawiając się, czy będzie jej dane spotkać coś interesującego podczas podróży w głąb puszczy. Obawiała się, że jej umiejętności nie nadawały się do polowań, tak, jak nadawały się talenty Heweliona, ale potrafiła strzelać z kuszy. O ile rzucanie się z mieczem na takiego przykładowego łosia chyba nie było zbyt rozsądne, podejrzewała, że dałoby się jakiegoś ustrzelić. Będzie musiała spytać kogoś, które z tutejszych zwierząt ma smaczne mięso i co warto będzie zabrać ze sobą do ugotowania na drogę powrotną.
- Tak, są borsuki - zgodziła się, tylko trochę rozbawiona. Ona sama dopiero co nie wiedziała, czym jest nawrall, więc nie powinna oceniać. Generalnie dobry nastrój wciąż się jej trzymał, ale czy ktokolwiek się jej dziwił? - To są te takie z dwoma czarnymi paskami na pysku. Poszedł chyba do zatoki, może go zobaczymy, jak będziemy cicho.
Obrazek

Wioska Svolvar

55
POST BARDA


- Nie zrobię tego, bo Siostra potrzebuje kapitana. - Yett przeczesał włosy. Nie miał czapki, a tam, gdzie kosmyki były jeszcze wilgotne, zbierał się biały szron, który jednak szybko zniknął pod ciepłem dłoni. - Gdybym wstawił tam balię, nie wyszłabyś z niej do wiosny. A na ciepłych wodach Osmar zrobiłby z niej basen kąpielowy na głównym pokładzie. - Wyobraził sobie, a wizualizacja wymusiła uśmiech na jego twarzy. - Wchodziliby do niego na zmianę, a może ciągnęli losy? Przynajmniej niektórzy w końcu by się umyli.

Trop zwierzęcia niknął pod stopami Very i Corina. W pobliżu nie było nikogo innego. Lampy w domach pogasły, drogę wskazywał im księżyc i nie aż tak odległe światełko z pokładu Siódmej Siostry.

- Daj spokój, jutro poszukamy fajki. Chcę iść spać. - Zamarudził oficer. - Niech borsuki żyją sobie w nocy, czy są prawdziwe, czy nie.

Droga mijała szybko, tym bardziej przez to, że wzgórze delikatnie opadało ku zatoce. Wkrótce znaleźli się przy pomoście. Fale powoli obmywały brzeg i rozbijały się o burty statków. Spokojne morze nie mogło jednak wywołać takiego plusku, jak doszedł ich uszu!

- Cii! Borsuk! - Zawołał Corin głośnym szeptem, zatrzymując Verę w miejscu.

Spod pomostu wypłynęło stworzenie. Długi na półtora metra grzbiet odcinał się szarością od niemal czarnej wody, gdy zwierzę dryfowało wzdłuż burty Siostry. Na chwilę uniósło trąbkowaty ryjek, by wybadać otoczenie, po czym z zaskakującą zwinnością zaczęło wspinać się po ściance! Ułatwiały jej to nie tylko szpony, ale też fakt, że było ich cztery pary - ośmionożna kreatura, obła jak robak, bez jasno wydzielonego podziału na głowę, tułów i ogon, podciągnęła się po deskach, haratając je płytko, po czym wsunęła się do jednego z okienek! Z początkowym wahaniem, jakby walcząc z przeszkodą, szybko uporała się z tym, co stało na drodze... I wskoczyło do środka, na drugim poziomie, prawie że pośrodku łajby.

- Vera, to chyba nie jest borsuk!
Obrazek

Wioska Svolvar

56
POST POSTACI
Vera Umberto
- Mmm. Masz rację. Raczej to ja czasem zapraszałabym do niej ciebie - zaśmiała się raz, a potem ponownie, gdy wyobraziła sobie balię na głównym pokładzie, robiącą za wyjątkowo mały basen. Beztroska pogawędka i droga prowadząca w dół sprawiły, że Vera nie wiedziała, kiedy jej ona minęła. W końcu ujrzała drewniany pomost i rampę prowadzącą w górę, na Siódmą Siostrę. Może i na statku nie było tak ciepło, jak w pałacu, ale wciąż miała wrażenie, że wraca właśnie do domu.
I do tego domu pakował się też, jak widać, borsuk, który ostatecznie wcale żadnym borsukiem nie był. Kapitan zamarła, wytężając wzrok w ciemności, by wypatrzeć wspomniane zwierzę, ale to, co wypatrzyła, sprawiło, że wszelka senność, jaką czuła po imprezie i gorącej kąpieli, odeszła w niepamięć.
- To na pewno nie jest, kurwa, borsuk - syknęła w odpowiedzi na słowa Yetta i sięgnęła po miecz. - Cokolwiek to jest, jest obrzydliwe i wlazło nam właśnie na statek. Staraj się nie hałasować.
Ostrze jej broni błysnęło w świetle księżyca, gdy szybszym krokiem ruszyła po rampie w górę. Nie wiedziała, czy to stworzenie jest mięsożercą, krwiopijcą, czy szuka miejsca, w którym mogłoby złożyć jaja, żeby wykluło się z nich kolejne trzydzieści takich samych, ale nie zamierzała czekać, żeby się tego dowiedzieć. Odrąbanie głowy... czy też górnej części ciała, powinno skutecznie zaradzić każdemu z tych potencjalnych problemów.
- Jak mnie teraz pobrudzi, to się wkurwię - mruknęła pod nosem, szybko kierując się w stronę schodów pod pokład. Starała się jednak zachowywać w miarę cicho; na tyle cicho, by nie została usłyszana przez to stworzenie, zanim zdąży je znaleźć.
Obrazek

Wioska Svolvar

57
POST BARDA
Corin nie odpowiedział już Verze, bo borsuk wspinał się po burcie. Czy też nie borsuk, a jakieś nieboskie stworzenie, nie przypominające żadnego znanego im zwierzęcia!

Yett miał ze sobą nóż. Taka broń lepsza była niż żadna.

Wpadli na pokład jakby gonieni przez całe stado takich dziwactw. Czatujący przy trapie Nepal sporzał na nich jak na szaleńców, gdy zajęty był grzaniem się od małego koksownika, który stanowiła ledwie metalowa misa na trzech nogach. Na jej dnie rozpalono węgielki.

- Kapitanie, no wiesz? Z mieczem na mnie? - Zagadnął, nawet nie wyciągając spomiędzy warg fajki, gdy ręce miał zajęte grzaniem ich od żaru. - Jest noc i wszyscy śpią, chociaż Smoluch im kaszlem nie daje, dajcie spokój.

Na statku było cicho, nawet Sovran chwilowo przestał kaszleć. Przy podobnym grzejniczku na rufie siedziało jeszcze dwóch marynarzy. Żaden z nich nie miał szansy usłyszeć pazurków szorujących po drewnie burty.

- Pilnuj trapu. - Polecił Corin. - Wypatruj potworów. Niewykluczone, że jest ich więcej.

- Potworów? No co też pan, panie Yett, mó-

- I zamknij się. Ostrożnie, Vera.


Na górnym pokładzie nie było wiele słychać. Niżej, gdzie spała większość piratów, pośród szumu chrapnia, westchneń i pochrząkiwań, szuranie z dołu wtapiało się w dźwięki nocy, trzeszczenie lin i drewna. Dopiero jeszcze niżej Vera i Corin mogli z całą pewnością uznać, że stwór zadomowił się w celi.

Niepilnowane już więzienie nie zostało jeszcze uprzątnięte. Dziwna ośmionożna bestia tam znalazła sobie używanie - zaczęła od zerwania materiału z okna, gdy dostawała się do środka, po czym rzuciła się na pozostawione po mrocznym rzeczy. Rozrzucało siano, z pasją drążąc i przekopując jego stertę, niuchając trąbkowatym ryjkiem. Zerwało hamak i podarło materiał, rozrywając go pazurami. Przewróciło wiaderko służące elfowi za toaletę, dorwało się nawet do książek, których strzępy fruwały w powietrzu! Zajęte sianiem zniszczenia, nie od razu zauważyło czających się na nie łowców.

Corin wpadł pierwszy, a skrzypienie desek pod jego stopami zaalarmowało zwierzę. Z bliska było jeszcze dziwaczniejsze. Na pierwszy rzut oka nie miało oczu, a jego segmentowate ciało wydawało się twarde i skórzaste.
Obrazek

Wioska Svolvar

58
POST POSTACI
Vera Umberto
- Nepal, kurwa - syknęła, gdy mężczyzna zaczął dzielić się z nimi swoimi przemyśleniami, o które nikt nie prosił. - Słuchaj, co do ciebie oficer mówi. Nie pal teraz, tylko pilnuj tego jebanego trapu.
Schodziła pod pokład z duszą na ramieniu. Nie miała pojęcia, czego spodziewać się po stworzeniu takim, jak to, ale nie czuła podekscytowania na myśl o wbijaniu ostrza w to śliskie cielsko o nieokreślonym kształcie i kolorze. Coś, co miało osiem nóg, nie mogło być naturalne. Krok za krokiem, stopniowo schodziła coraz niżej, wsłuchując się w dźwięki, których normalnie na jej pokładzie nie było słychać, w dźwięki odróżniające się od standardowych odgłosów śpiącej załogi. I w końcu udało się jej wywnioskować, skąd dochodziło chrobotanie.
Dotarła do celi, z czubkiem miecza czujnie śledzącym każdy ruch bestii. Jak widać, stworzenie bawiło się tu świetnie - z pewnością lepiej, niż bawił się tu wcześniej Sovran. Miotające się, różowe ciałko, podrzucające siano i rozrywające książki, mogłoby być całkiem zabawnym widokiem, gdyby nie fakt, że Vera nie wiedziała, czego się po nim spodziewać. Póki co nie wydawał się groźny, ale z doświadczenia już wiedziała, że pozory mogły mylić. Ona sama była tego doskonałym przykładem; nie to, że porównywała się do tego paskudztwa.
Przez jedno uderzenie serca zastanawiała się, czy powinna to zabić, czy może uda się jej to schwytać. Wystarczyłoby doskoczyć do celi i zatrzasnąć kratę, a potem szybko zasunąć skobel i odskoczyć. Kłódkę mogłaby zostawić sobie na później, gdy upewniłaby się, że potworek nie strzyka jadem, albo nie rozciąga trąbki na długość półtora metra... Z drugiej strony, wbicie w niego miecza było prostym i oczywistym rozwiązaniem, o ile ten łatwo przebiłby się przez jego pancerzyk.
W końcu postanowiła spróbować pierwszej opcji. Wyskoczyła z miejsca i dopadła do metalowych drzwi, silnym pchnięciem chcąc ją zatrzasnąć - o ile zdążyła, zanim stworzenie zareagowało. Potem, jak już cela będzie zamknięta, a załoga bezpieczna, Vera będzie mogła zastanawiać się, co zrobić dalej.
Obrazek

Wioska Svolvar

59
POST BARDA
Potwór nie wydawał się mieć długiej trąbki, którą mógłby atakować: jego dziwaczny ryjek wydłużał się i kurczył, gdy niuchał powietrze, jakby to było głównym sposobem na określanie się w przestrzeni. Większym zagrożeniem mogły być jego łapy. Trzy pazury na każdej z ośmiu odnóży sterczały groźnie, tylko czekając, by zagłębić się w ciele. Zważając na to, jak łatwo poradziły sobie z materiałem hamaka i skórzanymi okładkami książek, można było wnioskować, że z równą łatwością poradzą sobie z ciałem, nawet okrytym futrem.

- Vera, uważaj! - Zwrócił jej uwagę Corin, doskakując do kapitan, by zaraz zabrać ją z zasięgu pazurów borsuka. Ten nie próżnował i zaraz machnął krótkimi łapkami, by dosięgnąć celu! Nie udało mu się nawet drasnąć kapitan. - A okno?! - Dopytał Corin.

Próby dosięgnięcia kogokolwiek poprzez kraty trwały tylko chwilę. Gdy stworzenie zrozumiało, że nie uda mu się wydostać tą drogą, zrobiło w celi dwa kółka, a następnie rzuciło się do okna! Jego obwód był nieco zbyt duży, by mogło łatwo uciec, jednak ciało było sprężyste - mógł się przecisnąć.

- Ucieka! Vera, to ucieka!
Obrazek

Wioska Svolvar

60
POST POSTACI
Umber Verveto
- Kurwa, okno! - powtórzyła z niedowierzaniem, unosząc wzrok na prostokątny otwór w kadłubie. Jak mogła o nim zapomnieć?! Może przez ten drobny fakt, że jej doświadczenie walki na statkach nie sugerowało, że przeciwnik może przez nie wyskoczyć, bo kto normalny chciałby rzucać się w toń, kiedy mógł się normalnie poddać. Ale to nie był rozsądnie myślący przeciwnik, a ich nie otaczała głęboka toń, tylko stosunkowo płytka woda zatoki!
Otworzyła zasuwę i szarpnęła za kratę w momencie, w którym potworek wcisnął się w okno, a jego grube cielsko zaczęło stopniowo wysuwać się na zewnątrz. Nie zamierzała na to pozwolić, nie kiedy w każdej chwili mógł tu wrócić przez inny otwór w kadłubie, w tym przez okna jej własnej kajuty, gdyby się bardzo postarał. Choć łapki miał krótkie, to jego pazury były ostre, na co miała przed sobą wystarczająco dużo dowodów. Nie chciała, by potem Olena musiała szyć pechowych załogantów, których to coś dorwało we śnie... o ile byłoby jeszcze cokolwiek do zszycia. Nie chciała sprawdzać skuteczności tych pazurów również na sobie samej.
Wpadła do celi, unosząc broń w górę, by z rozpędem wbić ją sztychem w odwłok, który wciąż jeszcze wisiał po ich stronie drewnianej ściany. Nawet jeśli go to nie zabije, powinno przynajmniej częściowo unieruchomić, jeśli Vera zrobi to z wystarczającym impetem, by czubek miecza wbił się w kadłub.
Obrazek

Wróć do „Turon”