Wioska Svolvar

16
POST POSTACI
Vera Umberto
Na widok zdezorientowanej miny Corina, Vera też poczuła odrobinę niepokoju. Dobrze wiedziała, że było coś, z czego nie zdawała sobie sprawy, ale teraz zaczęła się martwić, co to takiego mogło być. Nie jakoś bardzo mocno, tylko trochę, bo głównie wciąż chciała poznać Bellę lepiej i dowiedzieć się, jaka była jej historia.
Cóż, nie rozłożyła rąk po to, żeby zostać uściśniętą, ale już trudno. Spięła się tylko, z ulgą przyjmując moment, w którym różowa peruka przestała smyrać ją po brodzie. Przeniosła wzrok we wskazanym kierunku, spodziewając się ujrzeć mężczyznę, zarządzającego całym tym grajdołkiem, ale widziała tylko plamę ciemności. Dlaczego? Od razu wyobraziła sobie możliwe scenariusze, jeden gorszy od drugiego. W pierwszym z nich hrabia był zniedołężniały, a Bella wykorzystywała go do swoich własnych celów. W drugim był zwyczajnie martwy i tylko jego truchło siedziało na tronie, patrząc na bawiących się ludzi pustym spojrzeniem. W trzecim stał się potworem, kolejnym, jakiego Umberto nie chciała poznawać, a oni korzystając z zaproszenia wpakowali się w sam środek jego leża.
Ale to była tylko paranoja. Nic takiego się nie działo, nic im jeszcze nie groziło, a ona w razie czego miała broń i nie zamierzała poddać się bez walki. Miała tylko naprawdę przeogromną nadzieję, że nie będzie musiała tym razem wyciągać Corina z kolejnych opresji, bo dziś wyjątkowo nie miała ochoty tego robić.
- Siedzi i nie robi nic więcej? - powtórzyła, mrużąc oczy, jakby miało jej to pomóc zobaczyć hrabiego w panującej na końcu pomieszczenia ciemności. Chciała rzucić komentarz o tym, jak typowe to było dla władyków, ale powstrzymała się, by na wejściu nie urazić Belli, która mogła z jakiegoś powodu być wrażliwa na tym punkcie.
Podążyła za nią, spoglądając znów przez ramię na swoich ludzi. Pewnie rozpierzchną się zaraz i wtopią w towarzystwo, korzystając z faktu, że alkohol lał się strumieniami i nikt im go nie skąpił. I choć niekoniecznie lubiła teraz swojego pierwszego oficera, poczekała na niego, chcąc jednak, żeby jej towarzyszył. Wzięłaby też Irinę, ale dawno już nauczyła się, że elfka w absolutnie każdym przypadku lepiej sprawdza się, gdy może obserwować wszystko z bezpiecznego dystansu.
Poczekała, aż dostanie kubek, czy inny kufel z alkoholem i usiadła tam, gdzie znalazło się dla nich miejsce - zapewne w towarzystwie Belli.
- Skąd wzięła się hrabina pod czarną banderą? - spytała, ściągając płaszcz i odkładając go obok siebie, a na nim futrzaną czapkę. - Aż tak nudne jest życie włodarza tej urokliwej osady?
Skórzanych rękawiczek nie zdjęła. Wciąż miała wrażenie, że jej palce są zbyt skostniałe, żeby to zrobić.
- Płynąc tu, spodziewałam się bardziej zwyczajnej portowej wioski, w której można sobie odpocząć z dala od szlaków patrolowych, bo trudno do niej trafić. Trochę tak jak mamy tam u nas, na południu. Tymczasem rudy na pomoście niczym wzorowy uczeń robi swoje notatki, a ty okazujesz się panią na włościach - Vera uniosła brwi. - Jestem zaskoczona.
Obrazek

Wioska Svolvar

17
POST BARDA
- Nic więcej! - Bella potwierdziła zajęcia hrabiego, zaraz wciskając w ręce Very trunek, który z kolei podał jej jakiś inny biesiadnik. Kapitan nie otrzymała ani kufla, ani szklanki - pusty w środku róg jakiegoś dużego zwierzęcia miał służyć jej za naczynie! Alkohol pachniał mocno ziołami, nie było to to samo, co otrzymała od Belli na statku. Przez swój zapach, napój mógłby równie dobrze ujść za lekarstwo. Może coś takiego mogłoby pomóc Sovranowi? - Ale nie myśl, że jest bezużyteczny, o nie. Przecież trzyma w ryzach cały ten grajdołek! - Kobieta chwaliła spowitego mrokiem hrabiego.

Kiedy Vera przeszła dalej, dając jednocześnie znać pozostałym, że mogą wejść i dołączyć do zabawy... jasnym było, że Siódma Siostra rozpierzchła się między nowymi znajomymi. Corin trzymał się blisko Very, razem z Osmarem zdając się zagadywać barczystego, białowłosego mężczyznę. Nie włączał się jednak w rozmowy, czując, że powinien zachować dystans.

Tymaczasem lekkim, tanecznym krokiem do Very i Belli podszedł elf. Nierówno przycięte ciemne włosy ładnie okalały jego chłopięcą twarz, a lutnia w dłoniach zdradzała, że to on zajmował się muzyką w sali. Nie przyszedł tu jednak prosić o wskazówki co do kolejnego utworu - nachylił się do Belli ze ściągniętymi ustami, dopraszając się o buziaka, którego zaraz dostał z mokrym cmoknięciem. Dopiero wtedy mógł się oddalić, by zająć swoje miejsce i dalej przygrywać, wybierając jakąś dobrze znaną, ludową melodię, która ładnie wtopiła się w gwar.

- Czyż nie jest słodki? - Zamruczała Bella, podążając spojrzeniem za chłopakiem. Choć elfie pochodzenie mogło nieco wykrzywiać wrażenie przy określaniu jego wieku, to nawet biorąc poprawkę na długowieczność, można było stwierdzić, że jest sporo młodszy od hrabiny. - Nie wierzę, że ty nie masz takich przynajmniej ze trzech! Vero, Vero, tyle tracisz! - Śmiała się kobieta, łapiąc za swój własny róg. Jej był tak spreparowany, że miał płaskie dno, gdy szpic ucięto, a denko zaklejono. Tylko kapitan Umberto nie mogła odstawić na stół swojego trunku bez rozlewania go. - Osada jest urokliwa, ale biedna! Musimy radzić sobie jak możemy. - Czarowała, jednocześnie gestykulując w stronę jednego ze swoich ludzi. Wkrótce przed kobietami stanął półmisek cienko krojonych suszonych mięs. Białe żyłki tłuszczyku kontrastowały z ciemnymi włóknami mięsa w idealnej proporcji. - Nie sposób uprawiać tu pól, ryby nie chcą brać, co nam pozostało? - Żaliła się na pozór, zaraz częstując szyneczką. - Nie jest tak różowo, jak może się wydawać! I jeszcze mamy problem z boginką. O, Vero! Może zapolujesz z nami? Albo Piękniś chciałby złowić demona? Kto jest twoim najlepszym wojownikiem?

Hewelion zniknął z oczu Very jakiś czas temu. Najpewniej wmieszał się w tłum, tak jak pozostali piraci Dłoni i Siostry.
Obrazek

Wioska Svolvar

18
POST POSTACI
Vera Umberto
Kwestię tajemniczego hrabiego postanowiła zostawić sobie do rozwiązania na później, kiedy już będzie miała okazję podejść bliżej i zorientować się, co kryje się w plamie ciemności. Teraz przyjęła róg i napiła się z niego, dochodząc jednocześnie do dwóch wniosków - pierwszym był fakt, że ziołowe alkohole zdecydowanie jej nie smakowały, a drugim przypomnienie, że darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, czy jak to przysłowie szło. Dopóki rozgrzewało i wywoływało dobrze znajomy szum w głowie, dopóty Umberto nie zamierzała narzekać.
Relacja Belli z jej młodym elfem obudziła nowe pytania. Czy mówiąc, że chciałaby mieć takich więcej, mówiła dosłownie? Vera nie miała pojęcia, czy tutaj, na północy, niewolnictwo było czymś standardowym i oczywistym, czy było tak tylko w osadzie Svolvar. Ona nie popierała tego i nie godziła się na to na swoim pokładzie, nie pozwoliła też Kompanii w Ujściu na takie traktowanie schwytanych piratów, ale czy zamierzała tutaj bawić się w wyzwolicielkę? Zdecydowanie nie. Zresztą, grajek nie wyglądał na niezadowolonego z życia, jakie wiódł, tak na pierwszy rzut oka, chyba że jego uśmiech i swoboda były wymuszone. Odsunęła od siebie te myśli; to nie była jej sprawa, to nie był jej problem.
- Cóż. Ja nie jestem hrabiną - zauważyła z rozbawieniem, gdy Bella zdziwiła się, że Vera nie ma na usługach przystojnych elfów. Podążyła spojrzeniem za odchodzącym młodzikiem, bawiąc się z myślą co by było, gdyby tak wyglądało jej życie. Lubiła myśleć, ze jakby chciała, mogłaby mieć innego kochanka co noc. Niektórych może wśród załogi, innych na Harlen. Była kobietą, a tych w jej świecie nie było zbyt wielu, z co prawda nieładnie pobliźnionym ciałem, ale chyba za to z całkiem atrakcyjną twarzą. Do tego dochodziła odwieczna męska potrzeba udowodnienia, że mają kontrolę nad kobietą u władzy, nawet jeśli tylko na krótką chwilę. Powstrzymała te myśli, gdy zorientowała się, że podążyły w kierunku zastanawiania się, który z jej załogantów mógłby nadawać się do grzania kapitańskiego łoża podczas długich rejsów.
- Jaką boginką? I jakiego demona? - spytała ze szczerym zainteresowaniem, biorąc kolejnego łyka. Kto to wymyślił, dorzucanie ziół do alkoholu? Co za bzdura. - Być może, czemu nie. Ale jak będziesz tak na niego mówić, to nie będzie otwarty na współpracę. Wrażliwiec jest, jeśli o te blizny chodzi. Upoluje ci co chcesz, ale nie jak będziesz z niego otwarcie kpić.
Uśmiechnęła się, rozsiadając się wygodniej.
- Ja jestem najlepsza - odparła z całym przekonaniem. Chociaż kto wie, może któryś z nowych byłby w stanie ją pokonać? Musiałby mieć duże umiejętności i jeszcze więcej szczęścia. Umberto była w pełni świadoma, że jej umiejętności w walce na długie ostrza były imponujące. Może i nie umiała tańczyć do muzyki, ale w przypadku tańca z mieczem sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Lata praktyki robiły swoje. - Ale poza mną...
Przesunęła spojrzeniem po sali.
- Mam człowieka, który jest kurewsko silny i elfkę, świetną z łukiem. Kilku orków, z tym że u nich to chyba wrodzone. Sama nie wiem - wzruszyła ramionami. - Ci, którzy są ze mną najdłużej, są najbardziej doświadczeni. Nie wiem, jak jest w załodze Heweliona. On też sam poluje na te wszystkie swoje trofea, zresztą tego nawralla własnoręcznie upolował. Czemu pytasz? Poważnie mówisz o tym, żeby iść polować na demona?
Obrazek

Wioska Svolvar

19
POST BARDA


Picie z rogu było niecodzienne, gdy ścianka z kości nie była nawet w połowie tak gruba jak szorstko ciosane kubki na Siostrze. W połączeniu z niezwykłym alkoholem, przywodziły na myśl jakiś cień luksusu, choć miejsce tak różniło się od wystawnych sal, jakie Vera zdążyła dotąd poznać. Nie było tu złota i figur z marmuru, a przykryte futrami ławy i trofea łowieckie na ścianach (to tam był Hewelion! Podziwiał łeb łosia nad kominkiem!). Gościom biesiady również daleko było do nazwania ich luksusowymi, a jednak przewodziła im najprawdziwsza hrabina!

Elf nie wyglądał na zniewolonego, ani nawet na nieszczęśliwego przez swoje położenie. Lekko podpity, z lutnią, cieszący się względami lokalnej królowej, która wprost go adorowała? Czego miałby chcieć więcej?

Bella podążyła za nim wzrokiem, ale zaraz wróciła spojrzeniem do Very.

- Nie musisz być hrabiną! Pokaż-no trochę szczodrości i sami przyjdą. - Zachwalała, a jej drobna dłoń znalazła się na ramieniu Very. - Nie mogą się znudzić. Ten jest moim ulubionym. - Zdradziła, nieco ciszej, jakby miał to być sekret, a na myśli miała barda, który zaczął też nucić do wygrywanej melodii. Występ nie był okropny, ale Umberto słyszała lepsze.

Alkohol zaczął ciążyć jej na żołądku. Albo piła zbyt szybko, albo zioła nie zgadzały się z jej układem trawiennym.

- Przyszli do nas chłopi z wioski, z gór. Mówią, że mają tam boginkę. - Bella wzruszyła ramionami. - Taką, co przez nią mleko kiśnie, a cielęta rodzą się martwe? - Uśmiechnęła się półgębkiem, zaraz jednak w pełni się roześmiała. - Nie patrz tak na mnie, żartuję! Parę osób poszło do lasu i nie wróciło, chcą, żeby to zbadać, ale mówią o bogince w jeziorze. Czego to ludzie nie wymyślą? Chociaż faktem jest, że mieliśmy kłopoty z demonami. - Przyznała, nonszalancko odrzucając w bok dłoń, przez co parę kropel alkoholu z jej kufla wylało się na stół. - Twierdzisz, że ten Hewelion taki łowny, co? Da radę demonowi? - Hubert kręcił się przy trofeach. Prócz Labrusa, towarzyszyło mu również dwóch ludzi Belli, zapewne opowiadając o złowionych zwierzętach. W dłoniach kapitan miał kufel, tak jak i jego lekarz. Zaczynali zawiązywać znajomości, podobnie do Very. - Widziałaś, jak się denerwuje, nie wiń mnie za to, że tak dobrze się z nim drażni. - Hrabina była bezlitosna. - Poza tym, musi się przyzwyczaić albo będzie go to prześladować przez resztę życia.

Hubert mógł mieć inne spojrzenie na ten temat. Na razie nie miał jednak głowy zajmować się tym tematem, gdy wypchany łeb bizona - włochatej krowy - zajmował cały jego świat.

- To postanowione, idziecie z nami! - Cieszyła się Bella. Podniosła się, jakby chciała ogłosić to wszem i wobec, ale przez jej nikczemny wzrost nikt tego nie zauważył. Nim zdążyła wdrapać się na ławkę, między nią i Verą pojawiła się taca, a na niej czerwona, bezkształtna masa.

- Musisz spróbować tego tatara z bobra, Vera! - Oświadczył Osmar. - Mówią, że rosną od tego włosy na klacie, a kobietom cycki!
Obrazek

Wioska Svolvar

20
POST POSTACI
Vera Umberto
- Trochę szczodrości? - powtórzyła i parsknęła śmiechem. Podejrzewała, że Belli wcale nie chodziło o szczodrość w złocie. - Z tym nie mam problemu, ale póki co wystarczy mi jeden. I nie elf.
Czy Corin kulał bardziej od mrozu, czy przez nią? Nie, przez Verę raczej nie, jak już to przez to, że upierał się przy osobistym uczestniczeniu we wszystkich walkach. Jego duma nie ucierpiałaby tak strasznie, gdyby przesiedział kilka rabunków na Siostrze, wszyscy przecież wiedzieli, w jak ciężkim stanie był jeszcze kilka tygodni temu. Umberto zmarszczyła brwi i upomniała się w myślach. Miała być na niego zła, a nie martwić się, że kuleje. Poprawiła się w miejscu, czując ucisk w żołądku. Pieprzone zioła.
Uniosła brwi, słuchając tego, co Bella zasłyszała od tutejszych chłopów. Boginka w jeziorku brzmiała jak coś absurdalnego, ale czy syreny tak dla Very nie brzmiały? Lewiatany? Mroczne elfy? Przestała już być tak sceptyczna, jak była przedtem.
- Jakie kłopoty dokładnie? - spytała. - I co to były za demony? Macie tu z nich trofea?
Demony atakujące wioskę były czymś, czego Umberto nie potrafiła sobie wyobrazić. Generalnie realne istnienie czegoś o bardzo ogólnej nazwie "demona" pozostawało jakoś poza jej pojęciem. Jak taki demon wyglądał? Czy były czarne, jak Sovran? Miały rogi, płonące oczy, wiele kończyn z ostrymi szponami? Nawet nie próbowała ukrywać swojego zaciekawienia.
- Myślę, że da. Jak nie on, to nie wiem kto - pokiwała głową, zerkając w kierunku zainteresowanego trofeami Heweliona. - Może i masz rację, ale przyzwyczajanie go do tego to nie moje zadanie. A już na pewno nie twoje. Chcesz na niego wsiąść i testować jego cierpliwość, to zrób to później, jak już nie będziesz od niego niczego chciała, bo gówno będzie z tej współpracy. Tylko cię ostrzegam - wzruszyła ramionami i uniosła róg do ust, ale zapach ziół stał się dla niej zbyt odpychający, by była w stanie pić to dalej. Zerknęła wzdłuż stołu, przy którym siedziały. - Chociaż fakt, zabawnie się irytuje. Macie coś innego do picia?
Pojawienie się tacy i czegoś, co wyglądało jak przeżute, surowe mięso, zbiło nieco Verę z pantałyku. Zmierzyła spojrzeniem nietypowe danie, a potem wbiła je w krasnoluda.
- Co to ma być, Osmar, do kurwy - skrzywiła się. - Nie mam dziś ochoty na twoje durne żarty, nie będę tego jeść. Moim cyckom zresztą niczego nie brakuje.
Obrazek

Wioska Svolvar

21
POST BARDA


Bella chichotała, te rozmowy o mężczyznach musiały się jej podobać, nawet jeśli nie miały tego samego spojrzenia na sprawy. Verze z pewnością było jednak do tego bliżej niż chociażby jej poplecznikom, z których większość stanowili wielcy, brodaci mężczyźni. Jeśli któryś zainteresowałby się młodym elfem, to z samych złych powodów!

- Ooo, masz tego jednego? To twój mąż? - Kobieta przekrzywiła głowę, peruka utrzymała się na jej czubku jakby trzymana magicznym klejem. - Ja bym tak nie mogła! Może chcecie spróbować czegoś więcej, oboje? Który to twój, co? - Przysnuęła się bliżej, uniosła palec i przeskanowała tłum, wypatrując odpowiedniego kandydata. - Ten? Tam ten wielki? - Dopytała, mając na myśli Ashtona, który siedział między dwoma brodaczami. - A może ktoś inny? Mmm, mówiłaś że nie elf... - Pominęła w wyliczance Eldara. Elf podpierał rzeźbioną, malowaną kolumnę i nie wydawał się czuć zbyt swobodnie. Możliwe, że został tu wysłany przez Irinę, by być jej oczami i uszami, gdy ona uciekła od niekomfortowej sytuacji. Eldar ucierpiał w starciu w Everam i wciąż dochodził do siebie, tak jak Corin. - A może krasnolud?

Szeroki uśmiech zdradził, że miała na myśli Osmara, który pojawił się między nimi z tacą. Osmar podniecał się daniem, zgarnął nawet trochę palcem i wsadził sobie do ust.

- To z krasnoludzkiej kuchni! Chociaż ja bym dodał nieco więcej cebulki i mniej pieprzu. - Powiedział tonem znawcy. - Pani szefowo, prawda, że smaczne?

- Ma swoich wielbicieli, hej! - Przyznała Bella, ale sama się nie częstowała. Tatar nie był wyględny, ale może rzeczywiście miał takie właściwości? Byle Verze nie wyrosły włosy na piersi!

Bella zrezygnowała z obwieszczania sali, że Siódma Siostra i Dłoń Sulona pójdą z nimi na polowanie. Osmar za to nie chciał się odczepić, postawił tacę na stole i przysiadł przy Verze. Pociągnął nosem, najwyraźniej próbując wyczuć, co Vera pije.

- A niech mnie szprotką wyrucha! - Zawołał, nachylając się do verowego rogu. - Czy to nie turoński wermut?

- Nie dość, że przystojny, to jeszcze znawca! - Ucieszyła się hrabina. Oczy zalśniły jej ekscytacją, choć Osmar nie był młodym elfem w żadnym calu. Było mu do nich tak daleko, jak to tylko możliwe.

- Ba, że mam same zalety! A jak nie chcesz, to mnie oddaj. - Upomniał Verę. - Ja ci oddam swój bimber.

Równowarta wymiana miała zachować balans w przyrodzie, i wszyscy mieli być zadowoleni. Nawet hrabina zadzierała nosa, dumna z tego, że znalazł się koneser dobrego, północnego trunku.

Nastrój odrobinę zmienił się, gdy zaczęły się wspominki o demonach.

- To nie były jakieś tam gusła, wiesz? Tylko prawdziwe cholerstwa, zębate, rogate, a niektóre całkowicie ludzkie. - Zasępiła się odrobinę Bella. - Zbyt ludzkie, żeby je wieszać na ścianach. Może ten Hewelion zna się na polowaniu na zwierzęta, ale lepiej, żeby umiał też ubijać ludzi. Te to nie będą ci tworzyć czyraków na dupsku, tylko rozerwą cię na strzępy. - Wykrzywiła nieco usta. - Więc boginka z jeziora nie brzmi tak źle.
Obrazek

Wioska Svolvar

22
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera też czerpała przyjemność z tej rozmowy, nawet jeśli miały z Bellą diametralnie różne podejście do tematu. Przynajmniej odwracało to jej uwagę od irytacji, która wypełniała ją przedtem. No i budziło pewne nowe wyobrażenia, które były całkiem ciekawe, nawet jeśli nie miały żadnych szans na spełnienie się w rzeczywistości.
- Mąż?! - powtórzyła i roześmiała się. Nie, ślub był chyba ostatnim, co Corinowi mogłoby przyjść do głowy. Jej zresztą też. Pokręciła głową. - W życiu. Nie mam zadatków na żonę.
Ostatnie zdanie było trochę smutne, gdy się tak głębiej nad tym zastanowić, ale Umberto nie zastanawiała się głębiej. Z rozbawieniem obserwowała, jak Bella zgaduje, który z jej ludzi jest jej wybrankiem i tylko kręciła głową, kiedy raz za razem nie trafiała ze swoimi przypuszczeniami. Ashton przeszedł jej przez myśl wcześniej, ale szybko doszła do wniosku, że ktoś, kto się jej bał, odpadał w przedbiegach. W jego przypadku wystarczyło dłuższe spojrzenie kapitan, by wycofywał się i robił minę jak skarcone dziecko. To nie leżało w jej zainteresowaniach. A Osmar... no cóż, tego nawet nie trzeba było komentować.
- Kiedyś w końcu trafisz - pocieszyła różowowłosą.
Towarzystwo krasnoluda nie przeszkadzało jej, mimo, że wcześniej była na niego zła, bo Vongaston skutecznie poprawiła jej nastrój. Być może nawet Corina nie zabiłaby spojrzeniem przy pierwszym kroku w jej stronę. Zaczęła się zastanawiać, czy nie przesadziła. Może wcale nie zasłużył na to, by aż tak się na niego wściekała. Co by nie mówić, sama oddała mu więźnia i powiedziała, że umywa od niego ręce, więc miał prawo robić co chciał. A że jego działania moralnie nie do końca leżały w zgodzie z jej przekonaniami, cóż. Zerknęła w jego kierunku, przyglądając mu się przez chwilę, gdy Bella zajęta była dyskusją z bosmanem. Jak widać, nie tylko elfy poruszały czułe struny w jej sercu, czy też innym organie, więc może i Osmar coś ciekawego z tej nowej znajomości wyciągnie.
- Z wielką chęcią - wyciągnęła do niego ten nieszczęsny turoński wermut i przyjęła bimber, który jej żołądek tolerował znacznie lepiej. Napiła się, a jego ostry smak skutecznie wypalił nieprzyjemne wspomnienie ziół.
- Na południowych wodach też nie dzieje się najlepiej - przyznała. - Szczerze mówiąc, sądziłam, że przypływając tutaj, trochę odpoczniemy od dziwnych stworzeń. Walczyliśmy z syrenami, słyszeliśmy o lewiatanach, mieliśmy do czynienia nawet z mrocznymi elfami. Tęsknię za czasami, kiedy jedynym moim problemem była uzbrojona obstawa, wynajęta przez kupiecki stateczek.
Rzuciła spojrzeniem na tatar, ale nieszczególnie była nim zainteresowana. Wolała jedzenie, które nie wyglądało, jakby ktoś jadł je już wcześniej. Sięgnęła po kawałek mięsa z deski, którą przyniesiono im wcześniej.
- Nie wiem, co się dzieje ze światem - pokręciła głową i westchnęła. - A ta boginka? Wiesz o niej coś więcej? Co to może być?
Obrazek

Wioska Svolvar

23
POST BARDA
- Każda tak mówi. Nie masz zadatków, a potem ci się oświadcza i tracisz głowę. Wiem, dwa razy przez to przechodziłam. - Bella wprost powiedziała, co uważała o takim stanie rzeczy. Nie znała ani Corina, ani Very, nie potrafiła powiedzieć, czy nadawaliby się na małżeństwo. Zresztą, nie wiedziała nawet, który z załogantów był wybrankiem drugiej kapitan.

Bella dalej rozglądała się po marynarzach, ale rozmowa była bardziej interesująca, niż zgadywanie, który z prawie setki mężczyzn z Siostry i Dłoni jest tym jedynym. Oczywiście nie wszyscy przyszli do pałacyku, by narzucać się Belli swoją obecnością, ale ich liczba i tak była dość duża.

Corin całkowicie zniknął Verze z oczu, choć jeszcze moment wcześniej był tuż obok.

Z nowym trunkiem Osmar był ukontentowany, a na jego policzkach pojawił się jeszcze ciemniejsze rumieńce. Ze czcią upił łyk z rogu i zamruczał, zadowolony z wymiany.

- Tyle tracisz! - Westchnął nad alkoholem.

Bella nie zajmowała się dłużej krasnoludem, choć posłała mu ostatnie ucieszone spojrzenie.

- Jeśli uciekasz przed potworami, to Północ jest najgorszym wyborem. - Przestrzegła Verę. - Nie wiem, co to za boginka, ale skoro nie atakuje otwarcie, to nie jest aż takim problemem. Może jej wcale nie być, a głupcy po prostu pomarzli w lesie. - Wzruszyła lekko ramionami. - Mimo to, możemy to zbadać. Piękny może upoluje sobie jakiegoś łosia? Tych ci u nas dostatek!

Mięso było zimne, ale przyjemnie suche i kruche. Włókna rozpadały się pod naporem zębów. Była to dziczyzna, Vera znała jej smak z dawnych, dziecięcych wręcz czasów...

- Jak wyglądają mroczne elfy?
Obrazek

Wioska Svolvar

24
POST POSTACI
Vera Umberto
Jeszcze kilkanaście minut temu mogłaby się zaniepokoić, orientując się, że Corin jej gdzieś zniknął, ale w tej chwili Vera była już spokojniejsza. Bella była dobrą towarzyszką do rozmowy i chyba nic im tu póki co nie groziło, więc nie musieli trzymać się w zasięgu wzroku, gotowi do działania w każdej sekundzie.
Zresztą szybko jej uwaga została w pełni pochłonięta przez rewelacje, jakie miała dla niej różowowłosa. Umberto zmarszczyła brwi, podnosząc wzrok na wiszące na ścianie trofea. Nie sądziła, że szukając spokoju, trafią w miejsce, w którym tego spokoju było jeszcze mniej. Północ miała być przyjemna, obsypana śniegiem i bezproblemowa, tymczasem proszę, niczym się nie różniła od Złotego Morza. To było co najmniej niepokojące. Jeszcze niedawno, tak jak Vera mówiła, jedynym jej problemem byli ludzie. Elfy. Orkowie. Humanoidalne istoty, które zamieszkiwały świat i nie miały w sobie niczego nadnaturalnego. Groziło jej co najwyżej zatonięcie, zabłąkana strzała, albo celny cios czyjegoś ostrza. Teraz? Nigdy nie wiedziała, czy przypadkiem za moment spod wody nie wynurzy się kolejny potwór, którego nie spodziewała się w najgorszych swoich koszmarach.
- Przejebane - mruknęła pod nosem, jednym trafnym słowem podsumowując wszystkie te przemyślenia.
Ale o bogince mogły porozmawiać. Co to mogło być? Jakaś krwiożercza... driada, czy coś podobnego? Kolejny wybryk natury, o ile w ogóle można było tu o naturze mówić.
- Chyba nie widziałam poroża łosia wśród jego trofeów. Może da się namówić. Porozmawiam z nim. I Hewelion - obiecała, poprawiając Bellę przy okazji. Jak miała go do czegokolwiek namawiać, kpiąca z niego przy każdej okazji Vongaston będzie ostatecznym argumentem przeciwko tej współpracy. - Zawsze to jakaś odmiana.
Dziczyzna była smakiem, za którym nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo tęskni. Rzadko czerpała przyjemność z jedzenia, z reguły był to po prostu obowiązek, bo ciało potrzebowało energii. Sporadycznie, gdy Trip miał dostęp do dobrych składników i ugotował coś dobrego, Vera doceniała jego wysiłki, ale na co dzień nie miała problemu z funkcjonowaniem na sucharach i rumie. To mięso było jednak pyszne. Sięgnęła po kolejny kawałek.
- Tak, jak zwykłe. Trochę może jak wschodnie, ale chyba szczuplejsze - wzruszyła ramionami. - Mają ciemną, popielatą skórę, jak... - rozejrzała się, szukając w okolicy skrawka materiału w odpowiednim kolorze. Gdy znalazła go na czyimś stroju, wskazała go palcem. - Jak to. Do tego białe włosy. Ich oczy są dziwne. Wszystko w nich jest dziwne. Podobno zostały wypędzone do podziemi i teraz wracają. U was ich nie ma, prawda?
Obrazek

Wioska Svolvar

25
POST BARDA


- No, nie jest dobrze. - Skomentował Osmar, choć wciąż modlił się nad swoim alkoholem. Raz po raz sięgał po tatara, ale z braku sztuców po prostu zgarniał go palcem i pakował do ust. Kransolud chwilowo był szczęśliwy i nawet rozmowy o demonach nie mogły tego zmienić.

Bella kopnęła bucikiem w nogę stołu. Miała ładne, wiązane pantofelki z kokardą. Noszenie ich na zewnątrz wiązałoby się z szybkim odmrożeniem palców, ale w środku były jak najbardziej na miejscu.

- Hewelion! - Powtórzyła z emfazą. - Niech będzie: Hewelion. Hewelion będzie mógł sobie upolować, co będzie chciał. Królika? Łosia? Jelenia? Może nawet jakiegoś żubra. - Wymieniała. - A jak los da, to nawet demona albo jakąś boginkę. Niech tylko trzyma w spodniach. Mieliśmy problem z wodną nimfą, która kusiła mężczyzn i topiła ich, każdy jeden chciał ją wyruchać. - Skrzywiła się delikatnie. - Rozumiesz? Łuski i wszystko!

- Hewelionowi to raczej nie grozi, hehe. - Osmar pierwszy był do plotek. - Zamiast łusek to on woli, jak wąsy smyrają go tam po kuśce.

Belli ułamek sekundy zajęło zrozumienie, co krasnolud wygaduje. Przez jej twarz przemknęły emocje, które mogły być równocześnie zaskoczeniem, obrzydzeniem, ale też rozbawieniem. Podążył za nimi uśmiech i odruchowe spojrzenie w stronę kapitana, który wciąż dyskutował z ludźmi Belli. Labrus również tam był, jednak niezainteresowany rozmową tak, jak jego partner. Co gorsza, wyłapał spojrzenie hrabiny, jakby podskórnie je na sobie wyczuł, nietrudno było zgadnąć, iż wiedział, że o nim rozmawiano. Bella nic sobie z tego nie zrobiła, wręcz przeciwnie, uniosła dłoń i pomachała do lekarza. Skrzywienie Labrusa było widać nawet z odległości.

Osmar parsknął do swojego wermutu.

- Na tego wąsatego to uważaj, bo to straszny kawał chuja. Znaczy, nie wiem, czy dosłownie, Huberta pytaj.

- Nie dość, że Piękny, to jeszcze Biedroneczka? - Bella była bezlitosna.

- Ale to nasza Biedroneczka. - Ostrzegł od razu krasnolud. - A co do elfów, to może trzeba by było Smolucha... - Urwał, zdając sobie sprawę z faktu, że powiedział trochę za dużo. - Znaczy, to takie Smoluchy ciemne są.

- Co? Jakiego Smolucha? Skąd wiesz, jak tak dokładnie wyglądają? - Uśmiech Belli poszerzał się, a oczy błyszczały już nie tylko od alkoholu. - Czego mi nie mówicie?
Obrazek

Wioska Svolvar

26
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera była właśnie w trakcie picia bimbru, gdy Osmar rzucił komentarz, który sprawił, że zakrztusiła się i prawie umarła, usiłując odkaszlnąć palący ją w przełyku alkohol. Nie dlatego, że poczuła się zaskoczona, czy w jakikolwiek sposób oburzona tą informacją. Po prostu sposób, w jaki przedstawił to bosman, był dużo za bardzo obrazowy. Do tego stopnia, że przed oczami Very pojawił się obraz, którego nie chciała przed tymi oczami mieć. I najgorsze w tym wszystkim było to, że miała absolutną pewność, że takie same komentarze opuszczały usta Osmara na jej temat, kiedy tylko nie mogła tego usłyszeć. Pierwszy plotkarz Siódmej Siostry, psia mać. Był lepszy, niż dziewczyny. Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Labrus jest mocny tylko w gębie. A Hewelion jest w porządku, nic mi do tego, gdzie, kto i czym go musi smyrać, żeby był zadowolony - skomentowała i zagryzła źle przełknięty bimber kolejnym kawałkiem dziczyzny. - Łuski, hm? Co zrobisz. Niektórzy po tylu tygodniach na morzu czują taką posuchę, że i większa ryba wydaje się dla nich ciekawą opcją. Swoją drogą, ciekawe, jak to jest, że te wszystkie stwory zawsze facetów kuszą, nie?
Spojrzała na Osmara pytająco, jakby miał on zaraz wytłumaczyć jej, dlaczego tak się działo. Ale faktycznie, nie słyszała jeszcze o zamieszkującym jezioro bożku, który kusi kobiety i wciąga je do wody. Jak coś, to były historie o potworach zjadających dziewice, ale to jej już od dawna nie groziło... i była pewna, że Belli też nie.
Jej spojrzenie stwardniało, gdy krasnolud zaczął pleść o rzeczach, o których mówić tu nie zamierzała. Mięśnie jej żuchwy drgnęły, a natychmiastowy i nadzwyczaj wyraźny błysk złości w oku musiały jasno dać mu do zrozumienia, że ma się zamknąć... ale co powiedział, to powiedział i teraz trzeba było się z tego jakoś wyplątać, bez Belli pakującej się do dziobowej kajuty Siódmej Siostry i wskakującej na Sovrana jak na kolejnego południowego elfa.
- Mówię, widzieliśmy je - przypomniała kobiecie. - Trafiliśmy na statek, który próbowali zatopić, ale... nie wiem właściwie, dlaczego im się to nie udało.
Zmarszczyła brwi. Co pokonało mroczne elfy na lewiatanach? Bo chyba nie ta banda debili, która ostała się przy życiu, a których dobiła garstka załogantów Very w ciągu trzech uderzeń serca. Kolejne pytanie, które będzie musiała zadać mrocznemu.
- Leżeli na pokładzie, rozrzuceni jak szmaciane lalki. Mogliśmy się im porządnie przyjrzeć.
Obrazek

Wioska Svolvar

27
POST BARDA
Nikt nie przejął się zamachem na życie Very. Gdy krztusiła się, nie mogąc znieść wspaniałości stwierdzeń Osmara, sam niedoszły zabójca dyskutował sobie swobodnie z Bellą! Niepomny na wyobrażenia, które wyrosły pod powiekami Very, w spokoju pił sobie swój wermut i zajadał tatar, jakby nie miał żadnych poważnych zmartwień na głowie. To, w jaki sposób zerkał na niego Labrus, i jak szeptał do Heweliona, zwiastowało kłopoty!

- Kto go tam wie, czy on naprawdę tak lubi od tyłu, czy go sobie Labrus ustawił? - Zastanawiał się na głos Osmar.

- To łatwo sprawdzić. Wysłać mu chętną pannę..~? - Kusiła Bella i już rozglądała się po sali, by taką znaleźć! Szczęśliwie w jej załodze i pałacyku nie było wielu kobiet, a nie czuła się jeszcze na tyle pewnie, by rozdysponowywać marynarzami Umberto. - Vera, ty go tam nie próbowałaś? - Zagadnęła niewinnie do kapitan. - Poza tym, że nie ma połowy twarzy, nie wygląda źle. Widziałaś, ile ma w barkach? Mógłby cię usadzić na ramieniu i jeszcze byłoby ci wygodnie!

Czy Vera kiedykolwiek patrzyła na Huberta w ten sposób, czy może od razu wykluczyła go z grona potencjalnych partnerów? A może to Corin nakładał na nią tego typu hamulce?

- To może ty spróbuj, co, szefowo? - Osmar żartował w stornę Belli. Zdążył dopić swój alkohol i zaczął rozglądać się za dolewką. - Ale lepiej nie przy Viridisie. Przy nim to nawet najwyższa kurwa Krinn z Karlgardu by wyschła. No, ale jak mówisz. Temu cipka, temu pipka. - Wzruszył ramionami. - A temu czekoladka.

Spojrzenia, które Bella rzucała Hewelionowi, sugerowały, że ma wobec niego plan. Mrużąc lekko ślepia i uśmiechając się, hrabina musiała planować już to szachrajstwo!

- Mężczyźni są łatwiejsi od nas, Vero.

- Jak ma dwie nogi, dwa cycki i dupę, to czego więcej trzeba?!

- Nas nie jest tak łatwo skusić. Mamy swoje preferencje, prawda? Jak mam polecieć na kogoś nie w moim type? - Mówiła, nie odwracając spojrzenia od Heweliona. Kapitan, któremu uwagę zwrócił wcześniej Labrus, również zaczął zerkać w ich stronę. Uniósł ramiona w geście sugerującym, że nie wie, o co im chodzi.

- Chuj jest chuj!

- Nie każdy jest taki sam. A co do tych mrocznych elfów, to czego mi nie mówicie?

Nie tak łatwo było zmienić temat i odciągnąć od nieprzemyślanie wypowiedzianych przez Osmara słów. Temat był na tyle ciekawy, że wyjaśnienia Very jej nie zadowoliły. W jednej chwili jasnym się stało, że są tu tylko gośćmi i jeśli hrabina sobie zażyczy, może wyciągnąć te informacje nawet siłą.

- No żeśmy mieli takiego węgielka na statku! - Wypalił Osmar, nim Vera zdołała otworzyć usta. - Ale nam zdechł, to żeśmy go wyjebali za burtę, co ma nam pecha przynosić?!
Obrazek

Wioska Svolvar

28
POST POSTACI
Vera Umberto
Powoli dochodząc do siebie, Vera nie potrafiła powstrzymać rozbawienia, gdy przysłuchiwała się dyskusji pomiędzy towarzyszącą jej dwójką. Osmar najwyraźniej znalazł sobie wdzięczną rozmówczynię, której doskonale szło odpowiadanie na jego niewybredne komentarze dokładnie tym samym. Przez dłuższą chwilę nie wtrącała się, skupiając się na tym, żeby się nie roześmiać, choć gdy usłyszała o Hewelionie noszącym ją na ramieniu, nie była już powstrzymać cichego parsknięcia. Obróciła się i zerknęła na obgadywanych mężczyzn. Dobrze, niech widzą, niech wiedzą jakie to uczucie, kiedy ktoś otwarcie o nich rozmawia, a oni nie mają pojęcia co się dokładnie mówi.
- Nie próbowałam - odparła tylko krótko, nie dając się wciągnąć głębiej w tę dyskusję. Obie te opcje były prawdziwe, zarówno fakt, że skreśliła go jak tylko dowiedziała się, że błogosławieństwo Osureli łączy go z jego lekarzem, jak i to, że ze względu na Yetta nie rozglądała się za alternatywami. Wyprostowała się i rozejrzała ponownie, szukając Corina w tłumie przez krótką chwilę.
- Czy nie na tym polega ta magia? - spytała, zajadając się kolejnym plastrem mięsa. - Myślisz, że każdy facet zainteresowany jest zielonymi i obrośniętymi liśćmi cyckami leśnej driady? Że tylko czekają, żeby rzucić się w zęby i szpony syren, bo nie są w stanie powstrzymać popędu? Wątpię. To jest magia, która z jakiegoś powodu nie działa na nas i nie jest to dlatego, że mamy określone upodobania. To ciekawe! - stwierdziła z pełnym przekonaniem, opierając się łokciami o stół.
Przyjemnie było tak sobie rozważać niezobowiązująco kwestie, które nie dotyczyły życia i śmierci ani samej Very, ani jej załogi. Pogadanki o tym, jak wyglądało życie łóżkowe Heweliona i zastanawianie się nad tym, jak niektóre istoty oczarowywały śmiertelników sprawiły, że Umberto rozluźniła się już całkiem. I całkiem też przeszła jej złość. Kto by pomyślał, może jednak potrzebowała czasem napić się z kimś, kto nie był jej załogantem? Może dlatego lubiła Erinela, niezależnie od tego, jak bardzo nie po kolei miał w głowie. Był oderwaniem od... właściwie wszystkiego. Brakowało jej go, bo mimo, że w łóżku wylądowali ze sobą raptem raz, dwa, licząc poranek, to znali się też przecież wcześniej. Doszła do wniosku, że wiele by dała, żeby jeszcze raz zobaczyć ten czerwony łeb w kącie karczmy na Harlen.
Mhm, najlepiej, wpędzić się ze złości w nostalgię i smutek. Nie, nie mogła tego robić.
Przez chwilę wpatrywała się w Osmara, by w końcu westchnąć i pociągnąć porządnego łyka ze swojego rogu.
- Dobra, chuj, i tak ktoś zaraz wygada - stwierdziła niechętnie. Skoro Osmar rzucił to tak bezmyślnie, nie mogła oczekiwać poufności od całej reszty obecnych tu załogantów. Była pewna, że wcześniej czy później ta informacja dotarłaby do Belli, a wtedy ta nie byłaby zadowolona, że Vera usiłowała ją przed nią zataić. - Mamy mrocznego na pokładzie. Jedynego, który przeżył z tamtej grupy, co ją na Złotym Morzu znaleźliśmy. Teraz jest chory, więc pewnie tak czy inaczej zaraz padnie. To ten, co go kazałaś bimbrem nacierać. Mój oficer z bosmanem tak się zajebiście więźniem opiekowali przez ostatnie tygodnie - dodała z przekąsem, spoglądając na krasnoluda z góry. - Grunt, że mu książki do czytania przynieśli, co, Osmar? Też ci Pięćdziesiąt Lyc przyniosę, jak będziesz kiedyś wypluwał płuca.
Obrazek

Wioska Svolvar

29
POST BARDA
Hewelion gestykulował w stronę Very, ale Labrus kręcił głową i mówił, ledwie poruszając ustami, cedząc słowa przez zęby. Najwyraźniej nie chciał zbliżać się do pani kapitan i narażać się na jej komentarze, przed czym chciał uchronić również partnera. Hubert po chwili odpuścił, a wskazując jakieś trofeum w innej części sali, ruszył w jego kierunku. Mężczyźni podążyli za nim. Corina jak nie było wcześniej, tak nie pojawił się również teraz. Może opuścił salę?

- Może jesteśmy bardziej odporne na magię? - Zastanowiła się na głos Bella. - Nie zastanawiałam się nad tym nigdy. A może po prostu magiczne babki są częściej spotykane.

- Skoro Hewelion lubi kuśki, to muszą być też babki, które lubią cipki. - Stwierdził Osmar niemal filozoficznie. - Ale nie wiem, jak to miałoby działać. - Wciąż rozglądał się za trunkiem, ale w pobliżu nie było żadnego bezpańskiego kufla, a on nawet nie mógł odstawić swojego rogu, gdy naczynie nie miało prawa utrzymać się w pionie.

- Jak znajdziemy driadę, wypróbujemy ją na Cudnym! - Postanowiła Bella. Wyglądała, jakby w ogóle nie przejmowała się problemem bosmana!

Erinela nie było w sali. Choć serce tęskniło za czerwonowłosym elfem, nic nie zwiastowało jego powrotu z zaświatów. Vera, która jako ostatnia widziała jego martwe, zniekształcone oblicze, wiedziała najlepiej, że odszedł i nie było sposobu, by przywrócić go z głębin, a przynajmniej takiego sposobu jeszcze nie poznała.

Wyznanie prawdy o nieproszonym gościu na statku przywołało uśmiech na twarz hrabiny. Szczerość jak zawsze była w cenie.

- Wiedziałam! Wiedziałam, że ukrywacie coś arcyciekawego! - Wykrzyknęła, podekscytowana samą wieścią. - To ten, co tak kaszlał? Natarliście go? Dajcie go pod moją opiekę, to zaraz wydobrzeje! - Obiecała. Co mogła robić z egzotycznym elfem, gdy wielbiła nawet jego bardziej swojskich kuzynów? Można było się tego tylko domyślać. - Jest zbyt cenny, żeby go stracić!

- Kurwa, Vera. - Osmar wydął usta. - Toż my go jak własne chędożone dziecię chcielim, ale jak?! I kocyk mu dalim, i wszystko! Ale tak w tajemnicy, cobyś ryja nie krzywiła. - Wyjaśnił pokrótce, najpewniej hamując się przed Bellą, gdy na usta cisnęło się więcej komentarzy. Zmarszczone brwi i butne spojrzenie zasugerowały, że nie brał na siebie winy. - Żeśmy bury nie zebrali za to okienko zaklejone i lekturę, to i tak cud! Corin to mało się nie poszczał, jak szedł do ciebie prosić o przeniesienie kolegi. Bez tego, to już by się nam przekręcił. - Bosman i oficer mieli inne spojrzenie na sprawę Sovrana. - A jak ja będę na łożu śmierci, to mnie nic prócz Lyc potrzebne nie będzie.

Przerwał im ten sam elf, który wcześniej dopraszał się o buziaka, a następnie przygrywał zebranym. Znów podszedł do Belli. Objął ją ramionami, stając za jej plecami, i wymruczał parę słów do uszka. Bella roześmiała się, a unosząc dłoń, posmyrała go za długim uchem.

- Przynieś naszym gościom więcej alkoholu. - Poleciła po chwili głosem miękkim i miłym, na co elf westchnął i teatralnie przewrócił oczyma, ale zgodził się bez słowa sprzeciwu i ruszył, by zdobyć pożądany trunek.
Obrazek

Wioska Svolvar

30
POST POSTACI
Vera Umberto
Kolejne parsknięcie śmiechem wyrwało się Verze, gdy bosman uznał, że nie ma pojęcia, jak miałoby to działać. Pokręciła głową.
- No wiesz? Teraz to mi trochę szkoda twoich kobiet, Osmar.
Już, pewnie, oddawała mrocznego Belli. Przewróciła oczami, dopijając zawartość rogu do końca i śladem krasnoluda rozglądając się za czymś, czym mogłaby uzupełnić naczynie, ale wyglądało na to, że musi poczekać, aż młody elf przyniesie im tu jakąś butelkę. I Umberto miała ogromną nadzieję, że nie będzie to ziołowe paskudztwo, którym tak zachwycała się pozostała dwójka.
Dlaczego mroczny był cenny dla różowowłosej? Traktowała go jako urozmaicenie swoich długouchych przyjemności, czy wyceniała go już na złoto? Vera była pewna, że byli tacy, co zapłaciliby wagę Sovrana w złocie, żeby mieć go jako swojego niewolnika. Nie każdy mógł się pochwalić czymś takim... i ona absolutnie nie zamierzała na to pozwolić. Sprzedawanie elfów jak bydła nie wchodziło w grę, nawet tych mrocznych.
- Ja pierdolę, Osmar, to dobrze, że dzieci nie masz - skrzywiła się, ale zaraz po tym przestała, skoro już nawet on jej to wypominał. - Jako że w tajemnicy, to postanowiliście mu dać tylko połowę tego, co trzeba, żeby, kurwa, nie zdechł z mrozu? Kocyk, spod którego mu nogi wystają i kawałek szmaty na oknie miał mu wystarczyć? Mamy od zajebania płótna żaglowego, trzeba było mu chociaż na tych kratach powiesić, żeby nie wiało, tak jak w części sypialnej porobili. Okno deską zabić. Derkę dać jakąś porządną i coś do zarzucenia na siebie, cieplejszego niż te szmaty, które ma na sobie. W twoją kurtę by się owinął dwa razy. Jak własne dziecię - powtórzyła z przekąsem i sięgnęła po mięso. - Gorzej, niż psa, masz na myśli. Jak się uparliście, że chcecie go zachować przy życiu, to trzeba było zapewnić mu, kurwa, podstawowe minimum. To wciąż elf, mimo, że mroczny.
Nie planowała prowadzić tej rozmowy przy Belli, ale cóż. Tak wyszło. Przynajmniej nie była już tak wkurwiona, jak wcześniej. Przydałoby się, żeby był tu też Yett, mogłaby im obu wyjaśnić, o co miała pretensje i mieć to już z głowy.
- Mówiłam wam, że umywam od tego ręce i to wasz więzień. Ja chciałam się go pozbyć na samym początku, ale skoro zaprotestowaliście i postanowiliście go sobie oswoić, jak to Corin ujął, to trzeba było zrobić to dobrze. Nie wściekłabym się za zadbanie o jego, kurwa, podstawowe potrzeby, Osmar. Jak ja zresztą teraz wyglądam? Myślisz, że ktoś się zastanawia, czy wy, biedni chłopcy, baliście się dać mu koc, czy nie, bo okropna kapitan się na was zezłości? Nie, każdy widzi to w taki sposób, że na Siódmej Siostrze doprowadzili więźnia do stanu takiego, a nie innego. A czyja jest Siódma Siostra? Moja. Tylko że ja, do cholery, nie pozwoliłabym na coś takiego.
Zamknęła oczy i potarła palcami wewnętrzne kąciki. Nie wiedziała, czy jej tłumaczenia w ogóle do krasnoluda dotrą.
- Nieważne. Co się stało, już się nie odstanie. Olena o niego teraz dba, próbuje go wyprowadzić z choroby - uniosła wzrok na Bellę. - Moja felczerka - doprecyzowała i wyszukała dziewczynę w tłumie, by ją wskazać. - Tylko nie wiem, czy mamy wszystko, co potrzebne, żeby leczyć taki kaszel. Na południu się tak nie choruje. Macie na to coś poza bimbrem, Bella?
Obrazek

Wróć do „Turon”