POST POSTACI
Vera Umberto
Na widok zdezorientowanej miny Corina, Vera też poczuła odrobinę niepokoju. Dobrze wiedziała, że było coś, z czego nie zdawała sobie sprawy, ale teraz zaczęła się martwić, co to takiego mogło być. Nie jakoś bardzo mocno, tylko trochę, bo głównie wciąż chciała poznać Bellę lepiej i dowiedzieć się, jaka była jej historia. Vera Umberto
Cóż, nie rozłożyła rąk po to, żeby zostać uściśniętą, ale już trudno. Spięła się tylko, z ulgą przyjmując moment, w którym różowa peruka przestała smyrać ją po brodzie. Przeniosła wzrok we wskazanym kierunku, spodziewając się ujrzeć mężczyznę, zarządzającego całym tym grajdołkiem, ale widziała tylko plamę ciemności. Dlaczego? Od razu wyobraziła sobie możliwe scenariusze, jeden gorszy od drugiego. W pierwszym z nich hrabia był zniedołężniały, a Bella wykorzystywała go do swoich własnych celów. W drugim był zwyczajnie martwy i tylko jego truchło siedziało na tronie, patrząc na bawiących się ludzi pustym spojrzeniem. W trzecim stał się potworem, kolejnym, jakiego Umberto nie chciała poznawać, a oni korzystając z zaproszenia wpakowali się w sam środek jego leża.
Ale to była tylko paranoja. Nic takiego się nie działo, nic im jeszcze nie groziło, a ona w razie czego miała broń i nie zamierzała poddać się bez walki. Miała tylko naprawdę przeogromną nadzieję, że nie będzie musiała tym razem wyciągać Corina z kolejnych opresji, bo dziś wyjątkowo nie miała ochoty tego robić.
- Siedzi i nie robi nic więcej? - powtórzyła, mrużąc oczy, jakby miało jej to pomóc zobaczyć hrabiego w panującej na końcu pomieszczenia ciemności. Chciała rzucić komentarz o tym, jak typowe to było dla władyków, ale powstrzymała się, by na wejściu nie urazić Belli, która mogła z jakiegoś powodu być wrażliwa na tym punkcie.
Podążyła za nią, spoglądając znów przez ramię na swoich ludzi. Pewnie rozpierzchną się zaraz i wtopią w towarzystwo, korzystając z faktu, że alkohol lał się strumieniami i nikt im go nie skąpił. I choć niekoniecznie lubiła teraz swojego pierwszego oficera, poczekała na niego, chcąc jednak, żeby jej towarzyszył. Wzięłaby też Irinę, ale dawno już nauczyła się, że elfka w absolutnie każdym przypadku lepiej sprawdza się, gdy może obserwować wszystko z bezpiecznego dystansu.
Poczekała, aż dostanie kubek, czy inny kufel z alkoholem i usiadła tam, gdzie znalazło się dla nich miejsce - zapewne w towarzystwie Belli.
- Skąd wzięła się hrabina pod czarną banderą? - spytała, ściągając płaszcz i odkładając go obok siebie, a na nim futrzaną czapkę. - Aż tak nudne jest życie włodarza tej urokliwej osady?
Skórzanych rękawiczek nie zdjęła. Wciąż miała wrażenie, że jej palce są zbyt skostniałe, żeby to zrobić.
- Płynąc tu, spodziewałam się bardziej zwyczajnej portowej wioski, w której można sobie odpocząć z dala od szlaków patrolowych, bo trudno do niej trafić. Trochę tak jak mamy tam u nas, na południu. Tymczasem rudy na pomoście niczym wzorowy uczeń robi swoje notatki, a ty okazujesz się panią na włościach - Vera uniosła brwi. - Jestem zaskoczona.