Cieśnina Garrina

31
POST BARDA


Hewelion bezkrytycznie przyjął nazwę stworzenia, które udało mu się upolować - nawrall było nazwą dobrą jak każdą inną. Z poziomu pokładu Siostry miał na zwierzę świetny widok i nie wydawało się, by szybko mu się znudziło. Któryś z Verowych orków podbił do niego i zaoferował pociągnięcie z własnej butelczyny w ramach świętowania zwycięstwa nad matką naturą i Hubertowi nie potrzeba było niczego więcej. Łatwo się denerwował, ale jeszcze łatwiej było go ugłaskać.

Labrus wzruszył ramionami na upominania Very i w swoim stylu stał u prawicy Heweliona, z rękoma założonymi na piersi, niezwruszony ani wcześniejszymi fochami, ani obecnym zachwytem swojego kapitana, jak i nerwami Umberto.

Goście nie przyszli Corinowi z pomocą, a ten wyglądał, jakby zaczynał żałować zaczęcia tematu mrocznego.

- Ma świeże spojrzenie na wiele spraw. Nie tylko na "Lyca". - Bronił więźnia Yett. To, skąd Osmar miał książkę, miało pozostać tajemnicą. - Najpierw chcieliśmy go oswoić, ale co nam z tego było, jeśli teraz umrze?

Corin nie miał sensownych argumentów. Elf mógł być ich więźniem, ale w oczach niektórych stawał się interesującym zwierzątkiem.

Strażnicy wrócili na swoje miejsce przy celi choć nie było z nich wiele pożytku, gdy więzień spał. Okienko zakryto. Kawałek żaglowego płótna, przymocowany na czterech gwoździkach, rozpraszał światło, by nie było tak ostre dla oczu, ale nie mógł zdziałać wiele w temacie zimna i lodowaty wiatr wdzierał się do środka. Sovranowi jakaś dobra dusza sprawiła hamak, więc elf nie musiał przynajmniej wić sobie gniazda z sianka, a spał wygodnie, pod darowanym mu kocem. Jego szaty nie były przygotowane na taką pogodę. Mizerna forma, skulona pod derką mogła wzbudzić w sercu żałość, tym bardziej, gdy ciałem co chwilę wstrząsał mokry kaszel. Na podłodze w rownym stosiku elf ustawił książki.
Obrazek

Cieśnina Garrina

32
POST POSTACI
Vera Umberto
- Świeże spojrzenie, mówisz. Świetnie, może go wezmę na pierwszego oficera - mruknęła, choć, oczywiście, nie miała zamiaru niczego takiego robić. Wycofujący się teraz i wyraźnie żałujący swoich słów Yett irytował ją dodatkowo. Zawsze był z nią przesadnie ostrożny, czy dopiero odkąd zaczęli się ze sobą... spotykać, powiedzmy? Może dopiero teraz zaczęła na to zwracać uwagę, bo nie chciała, żeby jakkolwiek wpłynęło to na dynamikę pracy na statku? Powstrzymała się od wytknięcia mu tego, choć bardzo chciała.
- Nigdy tego nie przeczytałam - mruknęła, schodząc po schodach. - Znam tylko z opowieści. Ale Labrus tu miał rację, to brzmi jak kolejna tortura.
Gdy zajrzała do celi Sovrana, przez chwilę nie mogła uwierzyć własnym oczom. Elf, którego jeszcze kilka tygodni temu Osmar podtapiał pod zarzuconą na głowę, mokrą szmatą, teraz urządził tu sobie przytulny pokoik, którego od wygody prywatnej kajuty różniło jedynie lodowate powietrze, wpadające przez okno, jakiego nie dało się zamknąć. Tu hamak, tam książki... przeniosła pełne niedowierzania spojrzenie na swojego oficera. Powinna była przejść się tam wcześniej, te cztery, potem dwa tygodnie temu, bo najwyraźniej Corin i Osmar zapomnieli, jak traktuje się więźniów. Zwłaszcza tych, którzy grozili wszystkim, co najgorsze ich własnej kapitan.
Zresztą nie była wyłącznie kapitanem, nie dla Corina. Vera powiedziała mu przecież, co widziała w zesłanych przez Sovrana wizjach. Powiedziała mu, jak przerażające to było. Otwarcie mówiła o tym, że zamierza opuścić południowe wody między innymi ze względu na mroczne i ich lewiatany. Postanowił to tak po prostu zignorować? Zamiast przesłuchiwać mrocznego, wyciągać z niego informacje o ataku, on był zajęty... oswajaniem go?! Brew Very drgnęła, a usta zacisnęły się w wąską kreskę, gdy w milczeniu patrzyła na Yetta.
Czy naprawdę musiała nadzorować coś takiego? Przeszło jej przez myśl, że może Sovran namieszał im w głowach. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy ktoś wpływa na umysł Corina. Skoro dało się przekazać Verze wizję zagłady wszystkiego, co kiedykolwiek ceniła, może dało się też inaczej wpłynąć na emocje. Może nie byli idiotami i to nie była ich wina. Miała szczerą nadzieję, że tak właśnie jest, bo inaczej... bo inaczej do czego oni usiłowali doprowadzić? Zrobić z Sovrana niewolnika, którego będą trzymać sobie na statku jak egzotyczną papugę? Wiedzieli, jak Umberto się na to zapatruje, jakie ma podejście do kwestii niewolnictwa. A może traktować go teraz jako gościa specjalnego, który będzie żył w kajucie na dziobie i zaszczycał ich czasem swoją uwagą? Poczuła, jak mięśnie jej karku spinają się, a ból zaczyna promieniować w stronę głowy. Powinna była go zabić na samym początku, zanim było za późno, jak teraz.
Nie miała komentarza dla Yetta, mimo, że pewnie na niego czekał. Po prostu... zabrakło jej słów. Obróciła się do mrocznego i kopnęła w kratę, zakładając, że jej brzęk wybudzi go ze snu.
- Co im zrobiłeś? - spytała, gdy już na nią spojrzał. Kaszel nie robił na niej wrażenia; nie wydobywał się z płuc nikogo, na kim by jej zależało. - Dlaczego chcą cię leczyć i przenosić do kajuty? Namieszałeś im w głowach swoją magią?
Obrazek

Cieśnina Garrina

33
POST BARDA


- Vera... - Głos Corina pozostawał błagalny, ale też zmęczony. Czy to przez to wahanie mroczny pozostał w celi tak długo, że aż nabawił się zapalenia płuc? Rozmowy z Verą nie wydawały się łatwe, gdy była tak negatywnie nastawiona do sprawy Sovrana. Yett cichutko podążył za kapitan pod pokład, do celi.

- Ignhys tłumaczył mi to, co on robi. Jak wyciąga najgorsze strachy i zsyła wizje. - Tłumaczył. - To może być SPOSÓB na tortury bez użycia siły, ale przestaje działać na osoby, które siłą woli je zwalczą. Nie do końca to rozumiem.

Elf drgnął na gwałtowny dźwięk, gdy Umberto postanowiła obudzić go kopnkamiem w kraty. Raczej nie nawykł do pobudek buziakiem w czoło, ale nawet pokrzykiwania Osmara były przyjemniejsze niż to. Chyba tylko przez chęć oddania szacunku Verze zwlókł się z hamaku. Bella nie miała racji: również elfowie nie pachnieli dobrze, gdy odcięło się im dostęp do wody, a ten ponadto był jeszcze chory. Jego zapadnięte policzki i pozbawione blasku oczy zdradzały, że nie jest w najlepszej formie. Nie musiał iść daleko do krat, złapał za nie i oparł się, szukając podpory dla strudzonego ciała.

- Zobaczyli we mnie człowieka. - Wyjaśnił głosem tak ochrypłym, że aż nie do poznania. - Elfa. - Uściślił, a kolejne słowo, które wyszło z jego ust, musiało oznaczać jego rasę w jego własnym plugawo-elfim języku. - Nie znajdujesz dla mnie uczucia, kapitan Umberto? - Zapytał. Nie było w tym magii, zresztą, jego spójrzenie błądziło gdzieś po ściółce, omijając oczy Very.

Na samym szczycie biblioteczki elfa znajdowały się Lyca. Gdyby poprosiła, Sovran z pewnością pożyczyłby jej tę lekturę.

- Niczego nam nie zrobił. - Przekonywał Corin. - Sprawdzaliśmy się wzajemnie z Osmarem, nie używał magii. Cholera, Vera, wiem, że nam groził od początku. Ale czy my nie groziliśmy w Karlgardzie? Jeśli nie chcesz go trzymać, zostawmy to gdzieś na lądzie. Może mają tu jakiś cyrk?

- Kapitan Umberto chce wiedzy. Czekałem cię wcześniej.
Obrazek

Cieśnina Garrina

34
POST POSTACI
Vera Umberto
Przesunęła spojrzeniem po sylwetce zmizerniałego elfa. Ewidentnie karmili go przez ostatnie tygodnie, skoro jeszcze żył, ale jak widać nie przykładali się do tego zbytnio. Jego stan był adekwatny do czasu, jaki spędził zamknięty w celi. Vera milczała przez chwilę, po prostu czekając, aż podejdzie do kraty. W półmroku podpokładu czuła, jak drobne ciarki wspinają się jej po kręgosłupie. Nie chciała tego przyznać przed nikim, nawet przed samą sobą, ale ten mroczny budził w niej jakiś zupełnie nowy lęk. Nieważne, jak mizernie nie wyglądał, wciąż mógł sięgnąć do jej umysłu i wrzucić ją w ciemną studnię jej najgorszych obaw. Jak miała się przed tym bronić? Nikt nie uczył jej zamykać się przed tego rodzaju atakiem.
- Wyciągnęłam do ciebie rękę na początku. Wyśmiałeś mnie i wzgardziłeś - przypomniała mu. - A potem pokazałeś mi, jak umiera wszystko, co kiedykolwiek miało dla mnie wartość. Jakie uczucia mam dla ciebie znaleźć?
Nawet nie patrzyła na Corina, wciąż na niego zła za sytuację, do jakiej doprowadził razem z Osmarem. To nie powinno tak wyglądać. Nie powinna mieć teraz takiej decyzji do podjęcia. Na wzmiankę o cyrku zacisnęła tylko zęby, ostatkiem siły woli powstrzymując się przed wybuchnięciem na oficera z cała tą frustracją, która wypełniała ją po brzegi. I to niby było lepsze, niż szybka śmierć? Oddanie go do cyrku, jako dziwoląga? Nie była w stanie uwierzyć w to, co widzi i to, co słyszy. Nie docierało do niej, że Corin z Osmarem oswajali sobie elfa, zamiast wyciągać z niego informacje, tak, jak powiedzieli jej, że zrobią. A teraz, gdy stał się on problemem, oczekiwali, że pani kapitan im go rozwiąże, zapraszając więźnia do kajuty na dziobie. Miała ochotę zamordować ich obu. Dziś zdecydowanie będzie ogrzewać sobie w nocy nogi dodatkowym kocem, bo Yett będzie spał we własnej kajucie, o ile w ogóle nie wykopie go na Dłoń Sulona.
- Tak - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Kapitan Umberto chce wiedzy. Chce odpowiedzi na pytania, które zadała ci wcześniej.
Obrazek

Cieśnina Garrina

35
POST BARDA
Choć wymizerniały, elf wciąż roztaczał wokół siebie obcą aurę. Mężczyzna nie starał się pokazać swojej dumy, już nie; przeciwnie do sposobu, w jaki nosił się początkowo, trzymając się krat ciężko usiadł na ziemi. Kolejne kaszlnięcia zabrały mu na moment dech z płuc, a ramionami wstrząsnął dreszcz.

- Mimo wyśmiania i wzgardzenia. Nie zabiłaś mnie. - Wychrypiał opierając czoło o chłodne pręty. - Sądziłem, że zabijesz.

- Nie jesteśmy potworami. - Corin gotów był bronić kapitan, nawet jeśli ta miała inne spojrzenie na żywot ciemnego. Kiwnął na strażników, każąc im na moment ich zostawić. Jeśli Sovran miał coś wyznań, nie musiała wiedzieć o tym od razu cała załoga.

Zbyt zmęczony, by utrzymać powieki otwartymi, Sovran przymknął oczy.

- Dla was, ja jestem potworem. - Powoli wypowiadał słowa, z każdą kolejną głoską zastanawiając się nad jej poprawnością. Lektury musiały posłużyć mu za dobry sposób rozbudowy słownictwa i podszlifowania gramatyki. - Przez inny kolor. A wy, zepchnęliście nas do podziemi przez bratobójcze walki. - Mamrotał, mogło się wydawać, że gubi i na nowo znajduje wątek, jakby myśli w zbolałej głowie nie płynęły w równym rządku. Po obcowaniu z Ighnysem nie było jednak trudności w złapaniu sensu. - Znaleźli przyjaciół i będą szukać zemsty. Livyatani poślą na dno.

- Nie widzieliśmy dotąd lewiatanów, tylko te nawralle i syreny. - Wtrącił się Corin. - To też jakieś większe ryby?

Sovran westchnął, ale był to błąd, bo na nowo zaczął kaszleć. Zdołał jedynie pokręcić głową między dramatycznymi próbami złapania tchu. Wsparł się o podłogę.

- Sama widzisz...? - Mruknął do Very Corin. - Będzie współpracował, ale musi... ech, musi wyzdrowieć.
Obrazek

Cieśnina Garrina

36
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie była tym potworem tylko dlatego, że powstrzymał ją Ignhys, a Corin z Osmarem przekonali, że warto utrzymać mrocznego przy życiu. Nie uznała jednak za stosowne poinformować o tym swojego rozmówcy. Gdy tak mu się przyglądała, dochodziła do wniosku, że wygląda... żałośnie. I choć wciąż obawiała się ataku na własne myśli, z chwili na chwilę strach był coraz słabszy. Sovran był przecież taki sam, jak każdy z nich. Taki sam, jak Ignhys, choć może mniej szalony... i odwrócony kolorystycznie. Ignhysa też mogła się bać, mogła podejrzewać, że rozpęta sztorm, który doprowadzi nie tylko do jej własnej śmierci, ale do zatonięcia całej Siódmej Siostry. A jednak to, czego doświadczyła ze strony mrocznego, jakoś większe odcisnęło na niej piętno. Może przez to, że było świeże, a do tego zupełnie tego elfa nie znała.
- Nie przez inny kolor - doprecyzowała. - Przez to, co zapowiadasz.
Najmniejszym problemem dla Very w tym momencie było to, czy jego skóra była popielata, niebieska, czy pokryta łuskami. Naprawdę, zupełnie jej to nie obchodziło. Zacisnęła zęby, widząc w jakim jest stanie. Więc oswajali go, ale nie wpadli na to, żeby dać mu się przynajmniej umyć?
- Dlaczego nikt nie przyszedł z tym do mnie wcześniej? Gdybym wiedziała, co wy tu... - spytała Yetta, nie podnosząc na niego wzroku. Bała się, że jak na niego spojrzy, nie będzie już w stanie opanować złości, a nie miała ochoty na kolejne jego zmęczone "Vera...". Oparła się o kratę i przeciągnęła dłonią po twarzy, na moment zostając w tej pozycji. Ani nie wyciągnęli z niego informacji przez te wszystkie tygodnie, ani o niego nie zadbali, więc właściwie co z nim robili przez cały ten czas? Patrzyli, jak czyta książki, które mu przynosili? Jak można było doprowadzić do czegoś takiego? W sumie nie powinno jej to dziwić - skoro dla Corina świetnym pomysłem było oddane go do cyrku, to z pewnością nie przejmował się godnością więźnia. Potraktowali go jak zwierzę. Gorzej, niż zwierzę. Nie zamierzała zaczynać tyrady na temat tego, jak powinno to zostać rozwiązane, bo wiedziała, że jak wydrze się teraz na oficera, to znów załoga będzie przez tydzień chodziła zestresowana i na rzęsach, tak jak było w Ujściu. A nastroje były zbyt dobre, by Umberto chciała je psuć. Nie spodziewała się, naprawdę nie spodziewała się tego, co tu zastanie.
- Dobrze - westchnęła. - Przenieście go do tej pieprzonej kajuty. Niech ktoś mu przyniesie wodę, żeby mógł się umyć. I znajdźcie dla niego czyste ubrania, cieplejsze niż to, co ma na sobie.
Obrazek

Cieśnina Garrina

37
POST BARDA


- Ostrzegam, co nadejdzie. - Elf z trudem opanował oddech i przerywający go kaszel. Podniósł na Verę zmęczone spojrzenie. Nawet przez popielaty kolor skóry przebijał się czerwony odcień gorączki i wysiłku. - Winienem zginąć w dniu, w którym się spotkaliśmy. Nie ja przyniosę wam śmierć.

Ciemny był taki, jak wszyscy żyjący na powierzchni - odczuwał ból, krwawił, mógł zachorować. Choć dziwaczny i potrafiący wkradać się w umysły, był również całkowicie śmiertelny. Można go było również złamać. Utrzymywanie go przy życiu, choć miłosierne, również przynosiło skutki. Czas w zamknięciu, zimnie i brudzie miał wpływ na jego nastawienie.

- Powiedziałaś, że nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. - Corin szybki był do tłumaczenia. - Więc nic ci nie mówiliśmy. Nie martw się, nikomu nie zabraliśmy tego koca, ani hamaka. Miały iść do wyrzucenia, więc pomyśleliśmy, że bardziej przyda się jemu. Książki są nasze. - Yett błędnie zinterpretował reakcje Very. Skoro obawiał się mówić o tak podstawowych sprawach jak miejsce do spania i namiastka ciepła, jak mógłby zorganizować więźniowi ciepłą kąpiel?

Nietypowe zwierzątko zostało na deskach, gdy Vera wydała wyrok, komentując go jedynie kolejną salwą kaszlu.

- Naprawdę? Dzięki, Vera! Powiem Osmarowi, zorganizujemy to od razu. Zaraz po ciebie wrócę! - Ostatnie słowa skierował do elfa, po czym niemal wybiegł z pomieszczenia, by poinformować swoich partnerów w zbrodni przetrzymywania ciemnego wbrew jego woli, i wbrew woli kapitan.

- Jak się odpłacę? - Zapytał Sovran z poziomu podłogi. - Mam dołączyć do twoich sług?
Obrazek

Cieśnina Garrina

38
POST POSTACI
Vera Umberto
Pokręciła tylko przecząco głową w reakcji na tłumaczenia Yetta. Na wyjaśnienie mu, co konkretnie zrobił źle, przyjdzie jeszcze czas. Albo i nie. Może sam wcześniej czy później pójdzie po rozum do głowy. Z drugiej strony, czy nie był to przesadny optymizm? Nie widział problemu teraz, nie zobaczy go i później. Nie rozumiał, dlaczego przyniesienie więźniowi idiotycznych książek i hamaka, a niezapewnienie podstawowych rzeczy, jak woda, czy ciepło, było niewłaściwe. Sovran umierał tu z wycieńczenia, nie przez ostrze między żebra po krótkim i konkretnym przesłuchaniu. Vera nie godziła się na takie rzeczy na swoim statku, na powolne umieranie więźniów w okrutnej parodii wygody. Nie odprowadziła oficera nawet spojrzeniem, gdy zostawił ją samą z elfem.
Cóż, stwierdzić, że się tego obawiała, byłoby niedopowiedzeniem. Kiedy zorientowała się, że nie ma nikogo, kto w razie czego będzie w stanie wyciągnąć ją z przerażającej wizji, jeśli taka nadejdzie, mimowolnie zrobiła krok do tyłu, odsuwając się od Sovrana na bezpieczną - jak się jej wydawało - odległość. Zaraz po tym upomniała się w myślach. Był zbyt słaby. Na czary też trzeba było mieć siłę, widziała to już u Ignhysa. Patrząc na niego, zastanawiała się, czy powinna go teraz przeprosić za stan, w jakim się znajdował, czy coś wytłumaczyć, ale nie doszła do żadnych konstruktywnych wniosków, więc odezwała się dopiero wtedy, gdy zadał jej bezpośrednie pytanie.
- Muszę ufać swojej załodze. Tobie nie ufam - odparła zgodnie z prawdą. - Nie będziesz mi lojalny. Więc nie.
Nie mogła ryzykować, że pozwoli mu poruszać się swobodnie po statku, a on w nocy zacznie wyrzynać niczego nieświadomych, śpiących załogantów, albo cholera wie co jeszcze. Z drugiej strony, nie mogła go też w nieskończoność trzymać w zamknięciu. I z całą pewnością nie zamierzała oddawać go do żadnego pieprzonego cyrku. Skończy się na tym, że faktycznie puści go wolno. A mogła nie posłuchać żadnego z tych trzech geniuszy wcześniej i po prostu się go pozbyć, zanim będzie na jego widok czuła mieszaninę strachu, politowania, wyrzutów sumienia i poczucia obowiązku.
- Najpierw się ogrzejesz, umyjesz. Wyzdrowiejesz. Potem odpowiesz na moje pytania. A potem... - zamilkła na dłuższą chwilę. Choć sądziła, że gdy zacznie mówić, słowa same przyjdą i przyniosą jej rozwiązanie, to niestety nic takiego się nie stało. Pokręciła głową. - Nie wiem. Nie wiem, co mam z tobą zrobić, elfie.
Chyba oczywistym stało się, że nie pozbawi go życia, skoro teraz zgodziła się na to, by go w cieple zamykanej kajuty wyleczyć.
- My nie jesteśmy odpowiedzialni za to, o czym mówisz. Nikogo nigdzie nie wypędzaliśmy. Będziecie nas karać za decyzje naszych przodków? - nie oczekiwała odpowiedzi, zresztą nie do końca jeszcze potrafiła dokładnie wyobrazić sobie to, o czym Sovran mówił. Poza lewiatanem, posyłającym ich na dno. To potrafiła wyobrazić sobie bardzo dobrze i nie musiała do tego wiedzieć, jak ten stwór wygląda. - Nieważne. To jest teraz zupełnie nieważne. Przyślę do ciebie felczerkę. Medyczkę.
Obrazek

Cieśnina Garrina

39
POST BARDA


Nie był dla niej zagrożeniem. Gdyby chciała, mogłaby zgnieść go pod butem i nie miałby sił, by się przed tym bronić. Mimo to, postanowiła się wycofać. Sovran obserwował i wyciągał wnioski, zdradził się cieniem uśmiechu, który pojawił się na jego ustach. A może tylko jej się wydawało? Może wcale nie knuł, ciesząc się z ogarniającego ją strachu? Czyż w jego oczach nie błyszczała zimna, zawistna nienawiść? A może oczy załzawione były kaszlem, a usta wykrzywiały się w bólu?

- Dziękuję. - Przynajmniej jego głos brzmiał szczerze. Przekręcił się, by siąść tyłem do krat i oprzeć o nie plecy. W tej pozycji nie widział Very, ale jego książki były w zasięgu. Położył dłoń na pierwszym z góry woluminie. - Lecz nie ogrzeję twego łona. - Dodał słabo, najwyraźniej nawiązując do darowanej mu przez Osmara opowieści. Czy żartował, czy też ktoś próbował go przekonać, że to będzie jego rola? Nie uściślił.

Kolejne kaszlnięcia przerwały jego wywód. Nad ich głowami zrobiło się poruszenie, gdy odpowiedzialni za Sovrana piraci szykowali się do akcji przeniesienia go do kajuty.

- Nie wrócę do swoich. - Zdradził jeszcze.

Nim zdążył zwierzyć się Verze z większej ilości planów i wątpliwości, huk na schodach zasugerował nadejście bosmana. Krasnolud wtoczył się do pomieszczenia jak burza.

- Hej, elfie, wstawamy! - Zachęcił Sovrana wesoło. - Jak kapitan mówi, że masz iść do kajuty, to idziesz do kajuty! Jak jebany król będziesz se teraz chorował, hehe! Wiedziałem, że tak będzie, widzisz, Vera, jakie to czarne gówienko cherlawe? Ale książeczka to ci się podobała, co?

- Nie rozumiem wszystkich słów. Czym są dorodne bimbały? - Spokój w głosie elfa mógł świadczyć o tym, że naprawdę nie rozumie lub wręcz przeciwnie, wprawnie żartuje z Osmara. Krasnolud parsknął śmiechem.

- Dlatego właśnie go lubię! Chodź, wstawaj, pół załogi czeka na twój przemarsz.

Osmar minął Verę i otworzył celę, a następnie szarpnął elfem, starając się postawić go do pionu.
Obrazek

Cieśnina Garrina

40
POST POSTACI
Vera Umberto
Tak kompletnie niespodziewana deklaracja sprawiła, że Vera na moment została wytrącona ze swojej frustracji i zamiast wściekać się na Corina i Osmara, w pełni skupiła się na elfie. Miał siłę, żeby żartować? Czy może naprawdę któryś z załogantów robił sobie z niego żarty i zdołał go przekonać, że kapitan tego właśnie oczekuje od swoich więźniów? Potrząsnęła głową z niedowierzaniem, a na jej twarzy pojawił się cień rozbawienia. To by dopiero była rewelacja dla całego Harlen.
- Szkoda - odparła. - Lubię, jak moi kochankowie wypluwają płuca.
Strzeliła spojrzeniem w stronę książki. Może jednak weźmie ją od Osmara? Gdyby ją w końcu przeczytała, wiedziałaby, o czym wszyscy mówią. Fakt, że Sovran nie był zainteresowany jej osobą, jakoś umknął jej uwadze, bo było to ostatnie, czym się martwiła.
- Dlaczego? - uniosła brwi w szczerym zaskoczeniu. Jego decyzja, by nie wracać, była dla niej zupełnie niezrozumiała. Ona na jego miejscu, po tym, co przeszedł tutaj, chciałaby znaleźć się z powrotem wśród swoich. Nie było jej jednak dane usłyszeć odpowiedzi, bo w okolicy pojawił się Osmar, gotowy przenieść więźnia do kajuty. Odsunęła się pod przeciwległą ścianę i oparła o nią ramieniem, obserwując, jak krasnolud podnosi mrocznego z podłogi i decydując się jutro dopytać Sovrana, skąd u niego to zaskakujące postanowienie. Może też poczuje się na tyle lepiej, żeby udzielić jej jakichś odpowiedzi.
- Przeszukajcie tę kajutę dokładnie, zanim go do niej wpuścicie - poleciła. - Sprawdźcie, czy nikt nie zostawił tam jakichś noży... Czy czegoś takiego.
Skończyła szybko, nie rozwijając tematu, bo przypomniała sobie, że Sovran nie miał broni, gdy go znalazła. Pewnie w ogóle jej nie potrzebował, posiadając zdolności magiczne, a może lewiatan mu wystarczał.
Nie powstrzymała się przed parsknięciem śmiechem, słysząc kolejne pytanie mrocznego, ale nie poczuwała się do wyjaśnienia mu jego dylematów. Osmar wydawał się osobą najlepiej do tego przystosowaną. Sama skrzywiła się i weszła do celi, starając się nie oddychać zbyt głęboko. Zgarnęła książkę z góry stosu i podrzuciła ją w dłoni.
- Pożyczam - poinformowała bosmana. - Też chcę poczytać o ogrzewaniu łona. Przynajmniej będę wiedzieć, o czym mówicie.
Zamierzała ruszyć razem z nimi, by upewnić się, że jej ludzie nie wpadną na pomysł upokorzenia go po drodze jeszcze bardziej, niż dotąd. Jeśli będzie szła obok, nie pozwolą sobie na wprowadzanie ewentualnych durnych pomysłów w życie.
Obrazek

Cieśnina Garrina

41
POST BARDA
Gdy Sovran usiadł tyłem od Very, ta nie mogła dostrzec jego twarzy. Nie widziała, ile z jego słów to wysublimowane żarty, a ile obietnica, której nie był w stanie spełnić. Harlen z pewnością będzie mieć wiele do powiedzenia na temat elfa, gdy odkryją, że ten został na pokładzie tak długo. Przynajmniej nie było obawy, że powstanie kolejna szanta, póki nie znajdzie się zastępca dla Mikka.

Elf nie miał szansy, by jej odpowiedzieć. Szarpnięty przez Osmara siłą rzeczy musiał wstać, choć zabiegi krasnoluda nie wyglądały na najdelikatniejsze. Sovran oparł się na powrót o kraty, czekając, aż Osmar uwinie się w jego celi.

- Będziecie mieć dużo czasu na dyskusje, teraz się zabieramy na górę. Hej, ho! - Klepnął elfa w udo, bo tam sięgał. - Jak znajdziemy przy tobie broń, to wiesz, co cię czeka, hehe.

- Rozumiem. - Odparł elf, wodząc spojrzeniem za książką, którą Vera zabrała z jego stosiku. Czyżby żal mu było rozstawać się z lekturą?

- No, no, ty sobie uważaj, Vera, bo nam pierdolony statek spłonie od ognia twojej namiętności!

Wkrótce Sovran gotów był do drogi - nie miał zabierać ze sobą niczego, gdyż w celi i tak nic nie miał. Osmar polecił mu narzucić na siebie swoją derkę, stary koc ledwie przykrył jego ramiona. Poplamiona szata nie mogła dać mu wiele ciepła, gdy wspinał się po schodkach ku górnemu pokładowi.

Zgodnie z zapowiedziami, wielu przyszło, by podziwiać elfa. Wieść musiała nieść się również na pokład Dłoni, bo nie tylko Hewelion, ale też jego załoganci wyciągali szyje, by lepiej dostrzec osobę Sovrana. Ciemny przynajmniej niewiele robił sobie z uwagi, gdy i tak jej nie zauważał: dłonią przysłaniał oczy przed ostrym słońcem, którego światło odbijało się w ośnieżonych brzegach. Dla kogoś, kto nawykł do ciemności, musiało być to bolesne. Przemarsz trwał krótko i wkrótce dziwak zniknął w kajucie na dziobie w towarzystwie bosmana.

- Woda jeszcze się podgrzewa! - Krzynął Trip przez pokład, dając Osmarowi znak, iż kąpiel dla więźnia nie jest jeszcze gotowa.

Labrus i Hewelion patrzyli za przechodzącym, a następnie skupili się na Verze. Szeptali między sobą, wprost wymieniając opinie na jej temat.
Obrazek

Cieśnina Garrina

42
POST POSTACI
Vera Umberto
- Od twojej jakoś nie spłonął - mruknęła do Osmara. - Skąd ty to w ogóle wziąłeś...?
Widząc, jak krasnolud prowadzi Sovrana na górę, przypomniała sobie, że on też odpowiedzialny był za jego stan i jej chwilowo złagodzona frustracja powróciła. Może dlatego gdy weszła na górę, oparła się biodrem o reling niedaleko wejścia do dziobowej kajuty i skrzyżowała ręce, decydując się nie wchodzić do środka za tą dwójką. Mogła sobie tylko wyobrażać, jak oślepiające dla mrocznego było słońce, odbijające się od białych brzegów i lustrzanej powierzchni wody w cieśninie. Ona sama musiała mrużyć czasem oczy, gdy stała pod światło, a ktoś, kto całe życie przeżył... pod ziemią? Bo tak chyba rozumiała z tego, co powiedział. Faktycznie żyli pod ziemią? Cóż, to były pytania, które będzie mogła zadać za jakiś czas, kiedy elf będzie w lepszym stanie i będzie jakkolwiek nadawał się do rozmowy.
- Co? - spytała, rozkładając ręce, gdy spostrzegła przyglądających się jej Heweliona i Labrusa. Zachowywali się jak nastoletnie dziewczęta, obmawiające sobie po cichu do uszka kogoś trzeciego, ale zupełnie bez subtelności, która pozwalałaby jej wierzyć, że mówią o kimś innym. Ruszyła w ich stronę. - Co się wam teraz nie podoba?
Obrazek

Cieśnina Garrina

43
POST BARDA


- Nie uwierzysz mi, jak powiem, że wygrałem w karty? - Osmarowi dopisywał nastrój. To, skąd naprawdę miał legendarną opowieść, zostało tajemnicą.

Corin kręcił się po pokładzie, a gdy Sovran przeszedł do swojej nowej kajuty, zapędził załogantów do roboty. Również ci z Dłoni wrócili do siebie, natomiast marynarze z Siostry przeskoczyli znów na własny pokład, kończąc oględziny nawralla.

Labrus I Hewelion wciąż gościli na galeonie Very. Skończyli plotkować dopiero, gdy Umberto znalazła się w zasięgu słuchu.

- Skąd przekonanie, że nam się nie podoba? - Zapytał z przekąsem Labrus. - Komentowaliśmy to chore stworzenie. Pomyślałby kto, że lepiej on niego zadbacie.

- Nasi też chorowali z zimna. - Wtrącił się Hubert, jakby chcąc ratować sytuację. Komentarze Viridisa nie zawsze były na miejscu. - Ale Labrus im pomógł.

- To też jakiś sposób na naukę. Obiekt doświadczalny dla Oleny. - Dodał lekarz, tak przyjemny jak oset do pośladków.

- Otworzymy beczkę od tego konusa? - Hewelion złapał się zmiany tematu. - Cholerna mała kurewka. Co ona ci gadała, jak mnie nie było? I jakie mamy teraz plany, co? Chcesz płynąć do tej przystani, o której mówiła?
Obrazek

Cieśnina Garrina

44
POST POSTACI
Vera Umberto
Mięsień w żuchwie Very zadrżał niebezpiecznie, ale wciąż jeszcze trzymała się we względnym spokoju. Tolerowała komentarze Labrusa wyłącznie przez to, co zrobił dla niej i dla Corina, ale bogowie jej świadkami, że miała czasem ochotę rozkwasić jego twarz o reling. Teraz, gdy do Yetta czuła głównie złość, jeszcze trudniej było go znosić.
- Bo czy tobie kiedykolwiek coś się podobało, Labrus? Tak się kończą rzeczy, którymi nie zajmuję się osobiście - mruknęła, czując potrzebę chociaż jednorazowego, krótkiego ponarzekania. Nawet jeśli dobrze wiedziała, że Viridis wyciągnie sobie z tego jakieś swoje, idiotyczne wnioski, niemające nic wspólnego z rzeczywistością. Mógł mieć rację w jednej rzeczy: z pewnością Olena będzie miała kolejne wyzwanie, bo nie leczyła jeszcze chyba tak brzydkiego, uporczywego kaszlu. Obecność doświadczonego lekarza burta w burtę była dla dziewczyny ogromnym plusem i choć oficjalnie nie uczyła się u Labrusa dalej, tak Umberto podejrzewała, że radziła się go jeszcze czasem, gdy miała wątpliwości.
Powrót tematu Belli był wygodny. Pozwalał odwrócić uwagę. Vera była zaintrygowana kobietą i prawdę mówiąc chętnie spotkałaby ją ponownie, nawet jeśli Hewelion był gotów udusić ją gołymi rękami przy kolejnej okazji.
- Mhm - zgodziła się, wsuwając ręce, w tym tę z książką, do obszernych kieszeni swojego płaszcza. - Moglibyśmy zobaczyć, co tam jest. Jestem ciekawa tej osady, o której mówiła. Może to takie Harlen, tylko tu, na północy? Chcesz popłynąć też?
Rzuciła okiem na beczki od różowowłosej.
- Bimber na pewno pomógłby się nam wszystkim rozgrzać - zasugerowała. - I można nim poświętować twoje udane polowanie. Co mówiła...? Poza tym, że wpłynęliśmy na jej rejony, to że to odważnie polować w zatoce, bo jest tu od zajebania wojska, odkąd coś tam stało się w Heliar... i że statki z północy pływają w konwojach.
Obrazek

Cieśnina Garrina

45
POST BARDA


Labrus czuł się na tyle pewnie, że nie wahał się rzucać komentarzami. Na pytanie, czy kiedykolwiek cokolwiek odpowiadało jego gustowi, przelotnie, niby przypadkiem, strzelił spojrzeniem w bok, ku Hewelionowi, wyraźnie zdradzając swoje upodobania.

- Teraz będziesz go mieć pod nosem. - Mruknął. Z kajuty na dziobie wciąż dobiegał kaszel, gdzieś przez pokład przebiegł Trip z dużą, drewnianą misą w dłoniach, która zapewne miała posłużyć elfowi do kąpieli. Wodę miał donieść później. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek ponownie ugniesz się i przygarniesz demona. Tego też nam oddasz? - W pytaniu zawarta była kpina.

- Weźmiemy, jeśli ma dorównywać Samaelowi. - Dodał Hubert niewinnie. Mimo słabego startu, Rogaty znalazł swoje miejsce w załodze Dłoni. Było zbyt wcześnie, by mianować go oficerem, ale ochoczo pomagał szefostwu we wszystkim, w czym powinien.

Olena musiała poczekać ze swoimi zabiegami do czasu, aż elf będzie umyty, przebrany i gotowy na leczenie.

Kapitan Hewelion zastanowił się moment, wykrzywione usta zdradzały jego myśli.

- Ja nie chcę, ale moja załoga będzie chciała zejść na ląd. Większość nigdy dotąd nie widziała śniegu, a w mieście nie było go zbyt wiele. - Zauważył. - Skoro tyle tu wojska, to co my tu jeszcze robimy? Cała naprzód na tę tam osadę?

- Najpierw bimber. - Przypilnował lekarz. - Zostaw trochę dla czarnego, Kapitanie.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Turon”