Cieśnina Garrina

16
POST POSTACI
Vera Umberto
Pokręciła głową, ale nie odpowiedziała na pomysł dotarcia tu lądem. Przecież powiedziała, że nie była w Qerel od lat. Musiałaby bardzo wolno iść, żeby zajęło jej to ich aż siedem. Miała niejasne wrażenie, że Bella mówiła, co jej ślina na język przyniosła i czasem trafiało to na podatny grunt, łechtając ego Very, a czasem nie miało żadnego sensu. W sumie nie powinno jej to dziwić; nie znały się, więc kobieta nie wiedziała, co zadziała, a co nie. Założyła nogę na nogę i zastukała czubkiem buta w przybitą do podłogi nogę od stołu.
- Też? - powtórzyła, wyłapując z monologu Vongaston jedno krótkie, acz zajebiście istotne słówko.
Wielu rzeczy nie zamierzała robić i wśród nich leżało także oddawanie swojego łupu komuś, kto przyszedł i twierdzi, że mu się on z bliżej nieokreślonego powodu należy. Choć przez warstwy ubrań i płaszcz nie było tego widać, Vera spięła się, a odziana w rękawiczkę dłoń zacisnęła się mocniej na szklance z rumem. W przeciwieństwie do różowowłosej, nie wzięła nawet łyka. Przeszło jej przez myśl, że ma przy sobie broń. Właściwie mogłaby pozbyć się jej tu i teraz. Jeden szybki ruch by wystarczył, żeby peruka spadła z jej głowy i potoczyła się pod ścianę. Wątpiła, by była w stanie dorównać Verze z mieczem. Przesunęła spojrzeniem po jej sylwetce, szukając na niej broni. Gdyby ją tu po prostu zabiła, załogi czterech statków mogłyby pogrążyć się w chaosie, na czym skorzystaliby ludzie jej i Heweliona. Sam na sam z przeciwnikiem doświadczona Umberto czuła się pewnie, a co dopiero z takim małym.
- Nie zwykłam oprowadzać nieznajomych po ładowni, żeby mogli powybierać sobie z niej co smaczniejsze kąski. Nie zwykłam też oddawać swoich łupów tylko dlatego, że ktoś podpłynął i poinformował mnie, że sobie ich życzy - odezwała się w końcu, z ustami wciąż rozciągniętymi w delikatnym uśmiechu, choć takim, który nie sięgał oczu. Te były lodowate, jak prawie zawsze. - Myślę, że jeśli jesteście tak skuteczni, jak twierdzisz, że jesteście, poradzicie sobie zarówno z kolejnym konwojem kupieckim z północy, jak i następną rogatą rybą.
Obróciła szklankę w miejscu, nie odrywając wzroku od Belli. Gotowa zareagować, gdyby te słowa za bardzo się jej nie spodobały.
- Ani zatoka, ani żadna cieśnina, ani Szklane Morze nie należy do was. Nie należy też do nas. Proponuję, żebyś zamiast rozglądać się po mojej ładowni, rozejrzała się po horyzoncie za statkami, które pozwolą ci się ogołocić chętniej, niż ja.
Obrazek

Cieśnina Garrina

17
POST BARDA


Bella uśmiechała się, ale w tym uśmiechu nie było wesołości, raczej satysfakcja o pewność siebie. Kobietka obracała w dłoniach szklankę, a ciemny, aromatyczny rum wirował wraz z ruchami. Nie była uzbrojona, nie wydawało się, by pod futrzanym płaszczem skrywała coś niecnego. Zresztą, przez jego wielkość wyciągnięcie czegokolwiek spod materiału byłoby problematyczne.

Mimo to, Bella nie okazywała strachu.

- Kochana, chyba się nie zrozumiałyśmy! - Głos Belli ociekał słodyczą. - Jesteśmy skuteczni, owszem! Na tyle, że wykonaliście pracę za nas. Nie chcę posuwać się do gróźb. - Pokręciła głową. - Twój kapitan Hewelion właśnie przybija do tego statku, a moje otaczają was z każdej storny. Mam więcej ludzi, więcej statków. Potrafimy walczyć, ale po co mamy ryzykować życiem naszych ludzi?

Kobieta założyła nogę na nogę i poprawiła płaszcz. Głosy na zewnątrz sugerowały, że Hewelion był już na pokładzie Siostry.

- Możesz mieć rację. Potraktuj to jako prezent dla stałych bywalców. Nie chcemy ograbić twoich ładowni, po prostu daj nam coś, co nas zadowoli i będziemy ruszać do drogi. - Mruczała. - Może jakiś egzotyk z Południa? Lubię ładne rzeczy.
Obrazek

Cieśnina Garrina

18
POST POSTACI
Vera Umberto
- To, że my wykonaliśmy jakąkolwiek pracę, nie ma nic wspólnego z wami - odparła. Gdyby ktoś, słysząc słodki głos Belli, zechciał usłyszeć jego absolutne przeciwieństwo, to teraz miałby ku temu idealną okazję. Z wciąż zaciśniętymi na szklance palcami, Vera nie spuszczała wzroku z drugiej kapitan. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miała ona rację. Mieli przewagę, było ich zbyt wielu, by bez konsekwencji mogli stanąć przeciwko nim w walce. Nawet gdyby wygrali, znów musieliby liczyć się ze stratami, a Umberto nie chciała jeszcze organizować kolejnych pogrzebów. Było na to zbyt wcześnie.
Policzyła w myślach do dziesięciu, żeby uspokoić się i nie zrobić niczego pochopnego, po czym zerknęła w stronę drzwi, gdy dobiegły ją głosy z zewnątrz. Rozluźniła się odrobinę, choć wciąż mimo pozornej nonszalancji siedziała jak na szpilkach. Miało to pewne plusy; dobra zrabowane tutaj, na północy, dla Belli nie stanowiły tak wielkiej wartości. Ale te z południa...? Te jak najbardziej. Problem tkwił tylko w tym, że Vera pozbyła się wszystkiego, co było zbędne, by wyposażyć statek na długi rejs. Sprzedała nawet wszystkie suknie od Aspy, poza jedną, bordową, która podobała się Yettowi, choć właściwie nie wiedziała, kiedy i czy w ogóle będzie jej dane ją założyć. Założona na różowowłosą, ciągnęłaby się z metr za nią. Znów zastukała czubkiem buta o nogę od stołu, trochę bardziej nerwowo.
- Skąd mam wiedzieć, co was zadowoli? - skrzywiła się. Wciąż nie podobała się jej ta sytuacja. Zwykle to ona wysuwała żądania, nie była przyzwyczajona do stania po tej drugiej stronie i doprowadzał ją to do skrajnej frustracji, a ta z reguły prowadziła u niej do agresji. Ale jeszcze nie teraz... jeszcze jakoś się trzymała, mimo, że miecz u pasa ciążył kusząco. Oczami wyobraźni znów zobaczyła krwawą plamę, wypełzającą kobiecie na jej futrzany płaszcz i ten promienny uśmiech, tym razem szybko gasnący. Zastukała palcami wolnej ręki w blat stołu.
- Najcenniejsze rzeczy trzymam w swojej kajucie - przyznała. - Czego chcesz? Biżuterii? Sukni? Ceremonialnej, zdobionej broni? - zamilkła na moment, zastanawiając się, co jeszcze może zaoferować i przypomniała się jej figurka, jaką dostała od Erinela. Wolna dłoń znieruchomiała, gdy w jej myśli pojawiło się nieproszone wspomnienie martwego elfa, nieporadnie zaszywanego przez nią w płótno. - Narkotyku z południa?
Obrazek

Cieśnina Garrina

19
POST BARDA


Bella musiała dostrzegać, jakie emocje wywołują w Verze jej, wydawałoby się, niewinne słowa. Kobieta nie przejmowała się tym jednak ani odrobinę. Dopiła zawartość swojej szklanki i nie pytając o zgodę, dolała sobie kolejną porcję.

- To nie ma związku, a jednak jesteśmy tutaj. - Mruczała, wpatrując się w płyn w szkle. - Masz może więcej tego rumu? A te narkotyki? Co to za narkotyki? - Podniosła głowę, zainteresowana ofertą. - Coś ciekawego? Ile tego masz?

Bella okazała się nietrudna do zadowolenia. Bardziej od dóbr do sprzedania interesowały ją te, które można spożytkować.

Rozmowę przerwał Hewelion, który pojawił się w drzwiach. Spięty był tak, jak i Vera, co widać było po jego posturze, zaciśniętych dłoniach i sztywnym kroku.

- Kapitan Hubert Hewelion. - Przedstawił się od wejścia.

Zaskoczenie wymalowało się na twarzy Belli, gdy dojrzała oszpecone oblicze. Mimo pokaźnej, postawnej postury i przyzwoitego ubrania, cały czar pryskał, gdy dostrzegało się blizny ciągnące się od oka aż do brody po lewej stronie jego twarzy. Widok mógł przyprawić o dreszcze te bardziej delikatne duszyczki.

- Kapitan Hubert Hewelion. - Powtórzyła po nim. - Usiądzie pan z nami, kapitanie?

- Nie przed wyjaśnieniami. Zbrojni wtargnęli na mój pokład.

- Och, to tylko środki bezpieczeństwa! Proszę się niczego nie obawiać. Z Verą już prawie dobiłyśmy targu.

Jakikolwiek opór mógł wiązać się z atakiem. Na Dłoni mogło dojść do rzezi.
Obrazek

Cieśnina Garrina

20
POST POSTACI
Vera Umberto
Czyżby pójście na ugodę z Bellą miało nie być wcale aż tak bolesne? Wciąż uderzało to w jej dumę, bo wcale nie chciała niczego oddawać, nie uważała, że powinna i że tej kobiecie cokolwiek się należy. Vera uniosła szklankę do ust i napiła się w końcu, by ostatecznie skinąć głową.
- Tak. To znaczy, może tego konkretnie nie, kupiłam tylko tę jedną butelkę dla siebie, ale mam też kilka innych. Mamy też beczki w ładowni. Jeśli chcesz... - wydęła usta z niezadowoleniem, bo wcale nie podobało się jej to, co zamierzała powiedzieć. - Możemy przetoczyć na wasz pokład jedną... albo cztery, tyle, ile masz statków.
Znacząco to uszczupli ich zapas i trzeba będzie za moment się zaopatrzyć w jakiś tutejszy alkohol, żeby załoga nie narzekała zbytnio, że muszą pływać o suchym pysku. Nie bez powodu Trip zawsze zaliczał rum do listy najpotrzebniejszych zakupów. Czy to wystarczy, żeby Vongaston dała im święty spokój i popłynęła sobie w cholerę?
Gdy zainteresowała się narkotykiem, Vera podniosła się i znów przeszła do kajuty, by przynieść stamtąd figurkę z czerwonym snem. Zanim postawiła ją przed Bellą, oderwała karteczkę z nazwiskiem Levanta. Tę zostawiła na swoim biurku. Dopiero gdy puściła figurkę i pozwoliła ją przejąć różowowłosej, zorientowała się, że wcale nie chciała jej oddawać, bo była to swojego rodzaju pamiątka. Ale Umberto nigdy nie podejrzewała się o takie sentymenty, więc teraz jedynie zganiła się w duchu i ciężko usiadła z powrotem.
- Czerwony sen - wyjaśniła krótko. - Jest w środku.
Pojawienie się Heweliona przywołało delikatne uczucie ulgi. Nie dlatego, że sama sobie nie radziła - po prostu przyzwyczaiła się już do tego, że ktoś powinien przy takich sytuacjach być z nią, zanim poniosą ją emocje i zrobi coś, czego wszyscy później będą żałować. To i tak był duży postęp, że zaczęła sobie z tego zdawać sprawę.
Widząc zaskoczenie na twarzy kobiety, sama też przeniosła wzrok na Huberta, spoglądając na niego na świeżo. Przyzwyczaiła się już do tych blizn i nie zauważała ich na co dzień, ale dla kogoś, kto widział je po raz pierwszy, mogły być co najmniej odstręczające.
- Twierdzi, że wpłynęliśmy na ich wody i oczekuje rekompensaty - wyjaśniła cierpko, bo mężczyzna tych wyjaśnień oczekiwał. Nie musiała dodawać niczego więcej, bo przecież doskonale zdawał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znaleźli. Nawet jeśli Siostra sobie jakoś względnie poradzi, załoga Dłoni nie miała szans, otoczona przez dwa statki. Chociaż nie, przecież podpłynęli do nich. Teraz Vera już nie miała pojęcia, jak wygląda sytuacja na zewnątrz i w jakim układzie obecnie stoją statki.
Obrazek

Cieśnina Garrina

21
POST BARDA


- Cztery beczki! - Choć Bella początkowo milczała, to podbicie ilości beczek do czterech zadziałałoby cuda i czym prędzej zgodziła się na taką wymianę: pokój między nimi za rum. Alkohol jednak zbliżał do siebie ludzi. - Dziękuję, to dobry prezent.

Jak się okazało, Bella była łatwa do zadowolenia. Vera nie była pierwszym lepszym kupczuną i nie musiała oddawać całej ładowni. Choć pchnięta do decyzji, podarowała tyle, ile trzeba było, by okazać szacunek większej flocie i potężniejszej kapitan.

Gdy dobrała się do figurki, obróciła ją parę razy w dłoniach, wcześniej odstawiając szklankę z rumem. Potrząsnęła srebrną masą, domyślając się, że to, co chce dostać, jest w środku

- Brzydactwo. - Skomentowała.

- Co?! - Hewelion zareagował od razu. Wyprężył się jak bestia, która chce rozszarpać ofierze gardło. Vera nie widziała go dotąd tak spiętym. - Nie będę przyjmował obelg od skrzata!

- Nie o tobie mówię, ślicznotko! - Odgryzła się Bella, bardziej zainteresowana figurką niż Hubertem. - Nie ma jak się dobrać. - Pożaliła się Verze. - Nie będę Ci jej zabierać i psuć. Trochę wygląda jak te od Jacoliniego? - Zastanowiła się na głos, jednak nie oczekiwała odpowiedzi. Odstawiła srebro na stół.

- Czego chcesz od Dłoni Sulona? - Hewelion bardzo nie chciał być ignorowany.

- Dłoń Sulona? Co to za nazwa?

- Statek należał do elfów. - Wyjaśnił, a głos mu drżał. W Belli trudno było zobaczyć zagrożenie, nawet gdy była bestią o wiele poważniejszą, niż narwal.

- To może dasz mi jakiegoś elfa? Lubię ładnych, elfich chłopców! - Bella zaśmiała się, przykrywając wymalowane usta dłonią. Hubert poczerwieniał, nie zdając sobie sprawy z faktu, że Bella wprost z niego żartuje. Posłała Verze porozumiewawcze spojrzenie.
Obrazek

Cieśnina Garrina

22
POST POSTACI
Vera Umberto
Gdy Bella zgodziła się na jej propozycję, Vera zaczęła się uspokajać. Powoli, bo powoli, ale przestała czuć natrętny ciężar broni u boku i nerwowo zaciskać palce na szklance z rumem. Cztery beczki alkoholu nie były wielką ceną za pokój i zachowanie wszystkich załogantów przy życiu. Napiła się znów i poczekała, aż kobieta dokładnie obejrzy figurkę. Nie była w stanie powstrzymać uśmieszku, jaki na moment wypełzł na jej usta, gdy Hewelion nazwał jej nie-do-końca-proszonego gościa skrzatem, ani poczucia ulgi, które zalało ciepłem jej klatkę piersiową, gdy figurka do niej wróciła. Teraz, gdy dotarło do niej, jak cenną jest dla niej pamiątką, bardzo nie chciała jej oddawać. Przysunęła ją do siebie.
- Wpakowanie się ze zbrojnymi komuś na statek i oczekiwanie od nich dobrowolnych prezentów nie ma zbyt wiele sensu - powiedziała do Belli, tym razem wyjątkowo nietypowo stając się osobą, która usiłuje załagodzić konflikt. Ale skoro sama już jakoś ze swojej strony ugłaskała kobietę, dobrze by było, żeby Hewelion zrobił to samo. Spojrzała na niego znacząco i uzupełniła trzecią szklankę rumem z Tsu'rasate, by przesunąć ją w jego stronę.
- Ale nasze buntowanie się tutaj też go nie ma - mruknęła niechętnie. Musiał wiedzieć, o czym Umberto mówi. Mogli albo ugiąć się pod jej oczekiwaniami, albo zarządzić atak, który nie skończyłby się dobrze.
- Cztery beczki rumu od Siódmej Siostry - powtórzyła, patrząc na mężczyznę, bo nie było go przy tym, gdy składała swoją propozycję. Jej spojrzenie mówiło jasno: to nie było wiele. - Myślę, że ty też znajdziesz coś, co pozwoli wynagrodzić Belli to, że polujemy na jej wodach.
Niektóre słowa z trudem przechodziły jej przez gardło, ale dopiła zawartość swojej szklanki do końca i odstawiła ją ze stuknięciem.
- Coś, co niekoniecznie jest ładnym, elfim chłopcem - dodała, nawet jeśli kilku elfich chłopców z tej, czy drugiej załogi chętnie wyobracałoby tego rozgadanego, różowego skrzata. Długo już płynęli i mało kto z obu statków miał komfort możliwości rozładowania pewnych napięć podczas wielotygodniowego rejsu, bez schodzenia na ląd.
Obrazek

Cieśnina Garrina

23
POST BARDA
Spłacenie Belli nie było trudne. Kobieta nie chciała wele, poza zadośćuczynieniem za winy, do których nikt się nie przyznawał, wydawała się odpuszczać wszystko inne. Cztery beczki rumu nie były wielką zapłatą za spokój na Północy.

- Przecież wy również przywitaliście nas bronią! - Nie zgodziła się kobieta. Po raz kolejny dolała sobie rumu do szklanki. Ciężko było powiedzieć, jaką miała odporność na alkohol, ale małe ciałko nie wyglądało na takie, które mogło wiele znieść. Przynajmniej oddała Verze figurkę, nie mając pojęcia o wartości, jaką kawałek kruszcu miał dla kapitan. - Chcieliśmy tylko podpłynąć i się przywitać! - Przekonywała z uśmiechem, który nie mógł nikogo zmylić.

Hewelion nie wydawał się chętny do odpuszczania, ale mimo swojego oporu, przychylił się do sugestii Very i usiadł przy stole.

- Nie mamy na statku niczego takiego. - Zaprotestował.

- Kapitanie, nie masz ani jednego elfa? To może ty mi zapłacisz? - Zagadnęła wesoło Bella, a po tym, jak Hubert podskoczył w miejscu, można było domyslić się, że zaczepiła go stopą pod stołem. Hubert przeklął brzydko, ale Bellę to cieszyło. - Już wiem, czemu go przy sobie trzymasz! - Zawołała do Very, wyraźnie rozbawiona reakcją Heweliona.

- Bawi cię to? Żartowanie moim kosztem?

- Tak! - Kobieta aż uderzyła dłońmi w blat stołu. - Nie chcesz do mnie dołączyć, kapitanie?

- Nie!

- Ach, szkoda, szkoda! No nic, w taki razie będę już iść. Dzięki za rum! Bądź tak dobra i poinstruuj swoich ludzi. - Bella zwróciła się do Very.
Obrazek

Cieśnina Garrina

24
POST POSTACI
Vera Umberto
Słysząc protesty ze strony Heweliona, Vera zacisnęła usta w wąską kreskę. To ona tu wychodzi z siebie i przekracza wszelkie swoje granice, idąc na ustępstwa dla zachowania spokoju i uniknięcia ataku, a ten stwierdził, że nic na pokładzie nie ma i nie zamierza współpracować? Co z tą pieprzoną rogatą rybą, którą właśnie upolował? Mógł sobie upolować taką drugą. Teraz wychodziło na to, że Umberto płaciła za ich oba statki, choć to Dłoń Sulona była w gorszej sytuacji, będąc znacznie mniejszą jednostką. Porozmawiają sobie o tym jeszcze później.
Jej nastrój poprawił się odrobinę, gdy zobaczyła, jak Hubert podskakuje pod dotykiem krótkiej, bellowej nóżki. Powstrzymała się przed uśmiechem, choć przez ułamek sekundy wyjątkowo mocno cisnął się jej on na usta. Biedna Vongaston, nie miała szczęścia i trafiła akurat na takiego, który nie był zainteresowany tym, co kryła pod swoim futrem.
- Brakuje wam elfów tu na północy, że taka jesteś ich spragniona? - mruknęła, podnosząc się z krzesła.
Zamierzała zaraz po wyjściu polecić komuś, żeby przetoczyli te nieszczęsne cztery beczki na pokład, z którego przeszła różowowłosa kapitan. Dotarło do niej, że nie poznała jego nazwy, więc spojrzała na kobietę przez ramię.
- Jak nazywają się twoje statki? - spytała.
Ciekawa była, czy Hewelion ruszy z nimi. Nie spodziewała się, że zostanie on tu zawołany tylko po to, żeby Bella mogła go obejrzeć i pod stołem posmyrać stópką. Skoro niczego od niego nie brała, równie dobrze mogła go tu nie ściągać. Rozejrzała się, żeby zorientować się jakie nastroje panowały na połączonych statkach. Zakładała, że nie do końca tak radosne, jak w głowie, na którą zatknięto różową perukę.
- Skoro już wręczamy sobie upominki, ja też chętnie przyjęłabym jakiś miły prezent powitalny - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i uniosła brwi, opierając się tyłem o reling. - Nie mówię o czterech beczkach, ale nie pogardzę butelką. Co pijecie na północy?
Jaka była szansa, że Bella skłoni się ku tej sugestii? Gdyby uznała, że może zrobić dla Very przynajmniej tyle, świadczyłoby to dużo lepiej o jej intencjach i charakterze. Umberto przekrzywiła głowę, patrząc na nią wyczekująco. Jak bardzo Vongaston grała swoją otwartość i potencjalnie przyjazne nastawienie, a ile było w tym szczerości? Niewiele, prawdopodobnie, ale może nie zero.
Obrazek

Cieśnina Garrina

25
POST BARDA
Hewelion był zdenerwowany do tego stopia, że wyglądał, jakby miał za chwilę wybuchnąć. Potrafił stawiać czoła przeciwnościom i dzielnie ruszał do ataku, ale sprawy rozmów zwykle załatwiał Labrus. Teraz go zabrakło, tak jak i Corina, dlatego musieli radzić sobie z tym, co mieli. Problemem był fakt, że Hubert mógł próbować, ale nie wychodziło mu to ani odrobinę.

- Miałaś kiedyś elfa, kochana? - Zagadnęła Bella, uśmiechając się półgębkiem. - Drzemie w nich taki ogień! - Chwaliła, a widząc, że Vera się podnosi, sama również zsunęła się z krzesełka. Przechodząc obok Huberta, poklepała go po ramieniu. Hewelion wyglądał, jakby chciał jej tę dłoń odgryźć. - I pachną lepiej od ludzi. - Bella dalej podkreślała zalety elfów. - Byłam po prostu ciekawa elfów z Południa.

Hewelion również podniósł się i ruszył za nimi, choć oddalony parę kroków. Nie mieszał się w rozmowy o chłopcach z Południa, gdy sam miał jednego i ten mu najwyraźniej wystarczył. Na zewnątrz sytuacja zmieniła się odrobinę - statek Belli wciąż był połączony z Verowym. Przy drugiej burcie Siostry stała Dłoń, natomiast trzy pozostałe statki piratów ustawiły się tak, by w razie czego odciąć drogę ucieczki. Jeśli Vera i Hewelion chcieliby uciekać, musieliby staranować łajby, co mogłoby być niemożliwe przez brak miejsca do rozwinięcia prędkości. Byli w potrzasku. Sprowadzenie Heweliona mogło mieć na celu jedynie zagonienie Siostry i Dłoni w jedno miejsce. Piraci stali tak, jak wcześniej rozstawił ich Corin, najwyraźniej tylko czekając na znak do ataku.

- Moja to Złoty Żmij. - Bella wędrowała przez pokład Siostry jakby była u siebie. - Tam, to Kieł, tamten Tancerz, i tamten Splamiony. - Pokazywała kolejno. - Nie patrz tak na mnie, to nie ja je nazywałam. I... cholera, kto tak kaszle? - Sovran robił wszystko, by wykaszleć płuca i choć nie było go słychać w kajutach, po pokładzie wyraźnie niósł się dźwięk jego choroby. - Wiesz co, Vera? W porządku, dam wam beczkę mojego bimbru. Możesz nawet natrzeć nim tego choruszka i zobaczysz, od razu postawi go to na nogi! Ty też dostaniesz beczkę, śliczny.

- Nie kpij ze mnie! - Warczał Hewelion, jednak widząc, co dzieje się w zatoczce, mógł tylko tak wyrażać swój sprzeciw. Przynajmniej Bellę to bawiło.

Ostateczny rachunek nie był tak zły, jak zapowiadało się początkowo - cztery beczki rumu za dwie beczki alkoholu niewiadomego pochodzenia i właściwości. Wkrótce przetoczono towar na odpowiednie pokłady i Bella mogła zbierać się do drogi. Przy pomocy swoich ochroniarzy wdrapała się na trap, który wcześniej spuszczono między Siostrą i Żmijem.

- Odwiedzicie mnie kiedyś w Svolvar? - Zagadnęła, odwracając się do Very i Heweliona. - To niedaleko stąd, trzymajcie się północnego brzegu, płyńcie na zachód i zobaczycie wioskę tuż za białym klifem. Łatwo ją przegapić, więc miejcie oczy otwarte! Do zobaczenia, moi drodzy!
Obrazek

Cieśnina Garrina

26
POST POSTACI
Vera Umberto
- ...Myślę, że to rozmowa na inną okazję - odparła, starając się wypchnąć z głowy natrętne myśli dotyczące tego, czy faktycznie Erinel pachniał lepiej, niż Corin... i czy miał w sobie więcej ognia. W tym drugim przypadku całkiem możliwe, że tak, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie miał złamanego biodra i był odrobinę szalony, ale Corin... Corin miał inne, niewątpliwe zalety. Nie porównywała tego do tej pory, zresztą w ogóle ich nie porównywała pod żadnym względem. Czy powinna? Nie, z całą pewnością nie. Potrząsnęła głową, wyrzucając z niej te absurdalne rozważania.
Beczki, które mieli dostać w zamian, nieco zrekompensowały Verze poczucie niesprawiedliwości. W tej chwili nawet trochę wyglądało to tak, jak Bella usiłowała to przedstawiać, czyli jakby spotkanie było czysto towarzyskie i wcale nie groziła im zaraz utrata tego kruchego pokoju, jaki póki co panował pomiędzy załogami. Zresztą fakt, że Hewelionowi praktycznie buchała para z uszu, bo nie podobały mu się żarty różowowłosej, też odrobinę bawił Verę. Nawet jeśli absolutnie nie zamierzała tego po sobie pokazać.
- Dzięki - kąciki jej ust uniosły się w górę, w namiastce uprzejmego uśmiechu. - Za ten bimber.
To chyba wystarczająco jasno świadczyło o tym, że cała sytuacja została rozwiązana pokojowo. Czy Yett będzie z niej dumny? Powinien być. Chęć skrócenia i tak już krótkiej Vongaston o głowę była momentami wyjątkowo silna. Odprowadziła kobietę spojrzeniem, podświadomie ciesząc się, że nie jest takim krasnalem jak ona, bo przynajmniej łatwiej jej było poruszać się po statku. Uniosła brwi w nieukrywanym zaskoczeniu, kiedy zaprosiła ich do swojej wioski. Czy to było miejsce takie, jak Harlen? Ostoja dla piratów i całej reszty degeneratów, tylko, że na północy? Trzeba było przyznać, że odwiedziny wydawały się ciekawym pomysłem na spędzenie jednego, a może nawet kilku dni. Nawet jeśli Hewelion nie będzie zainteresowany płynięciem tam razem z nią.
- Czemu nie - zgodziła się wstępnie. - Do zobaczenia w takim razie. Być może.
Kto wie, może nawet któryś z jej długouchych, wschodnich załogantów będzie zainteresowany zaprezentowaniem jej swojego gorącego temperamentu. Bella wyglądała jak ktoś, kto chętnie przetestowałby i porównał każdego z nich.
Gdy kobieta wróciła na własny pokład, a pomiędzy pokładami zostały wymienione beczki, Umberto zerknęła na Corina, a potem przeniosła wzrok na Heweliona.
- To było... niespodziewane. Nieźle cię wkurwiła. Przyznam, że ja na początku też miałam ochotę udusić ją jej własną peruką - zauważyła i zamilkła na chwilę, chcąc dać Hubertowi czas, by mógł choć trochę się uspokoić. - Ładny łup - zmieniła temat na wygodniejszy, gestem głowy wskazując uczepionego boku Dłoni Sulona narwala.
Obrazek

Cieśnina Garrina

27
POST BARDA
Bellę zdecydowanie bawiły rozmowy na seksualne tematy, a radochę tylko podkręcał zawstydzony Hewelion i Vera, która starała się meandrować w konwersacji tak, by za wiele nie zdradzić. Niepomna na sercowe rozterki drugiej kapitan, nie miała pojęcia, jakie myśli przywołują jej niewinne żarty.

Wkrótce Bella przeskoczyła na pokład Żmija i dała rozkaz odwrotu. Statki powoli rozsunęły się, a następnie flota kapitan Vongaston ruszyła w swoją stronę. Mogli dostrzec jeszcze drobną figurę kobiety, która machała im z rufy swojej łajby, jakby byli rozstającymi się w zgodzie przyjaciółmi.

- Ta mała kurewka... - Warczał Hewelion, choć nerwy nieco odpuściły, gdy na Siostrze pojawił się również Labrus i choć nie odzywał się początkowo, to pocieszająco klepał partnera po plecach, starając się ulżyć Hubertowi w stresie. Nawet widok dwóch beczek nie poprawiał mu nastroju!

- Myślałem, że nie unikniemy walki. - Dodał Corin, gdy oddelegował już załogantów do ich prac. - Bałem się, że nie odpuszczą. Dobrze, że udało ci się ją przekonać.

- Wyśmiewała mnie! - Żalił się Hubert.

- Twoja duma nie jest na tyle wrażliwa, żeby ucierpiała przez słowa jakiejś kobiety. - Próbował przekonać go Labrus.

- Jakaś kobieta ma statek dwa razy większy od mojego!

- Vera ma rację, ładny łup. - Yett wszedł mu w słowo, gdy próbował podłapać myśl kapitan, by odciągnąć myśli mężczyzny od zniewagi, jakiej dopuściła się Bella. - Nie będą ci wierzyć, jak powiesz na Harlen, że złapałeś rogatą rybę. To jakiś demon?

- Demon, nie demon... to tylko ryba. - Dywersja zadziałała i Hubert spojrzał w stronę Dłoni i przywiązanego do niej narwala. - Ale ten róg powieszę sobie w kajucie.

Rozmowie towarzyszyły pokrzykiwania Osmara, który pilnował, by piraci wzięli się za robotę, jak również nieustający kaszel elfa. Viridis wyglądał, jakby chciał to skomentować, gdyż to była jego ekspertyza, uszanował jednak gościnność innego statku i nie wciskał się w sprawy, w których Vera nie prosiła o komentarz. Przed otworzenem ust nie powstrzymał się jednak Corin.

- Myśleliśmy, żeby przenieść Sovrana do kajuty na dziobie. - Zaproponował niewinnie. Zerkał w stronę Heweliona i Labrusa, jakby obecność tej dwójki miała mu przynieść pewnego rodzaju pewność, że Vera się nie wścieknie. - Osmar chciałby odzyskać celę, a i... w kajucie nie jest tak zimno. Mógłby dojść do siebie?
Obrazek

Cieśnina Garrina

28
POST POSTACI
Vera Umberto
- No, strasznie była mała - zgodziła się, uśmiechem usiłując rozładować napięcie w Hewelionie. Rozumiała, dlaczego mężczyzna się wściekł, ale gdy ona sama patrzyła na odpływającego Złotego Żmija, dochodziła do wniosku, że w towarzystwie Belli na pewno dobrze by się piło. Choć ostatnim, co przyszłoby jej do głowy, było obdarzenie kobiety od ręki zaufaniem, tak podejrzewała, że dobrze by się z nią bawiła... gdyby kiedykolwiek miała ku temu okazję. I może będzie miała? Zresztą, nie spotkała dotąd zbyt wielu kobiet, stojących u steru własnych statków, a ta jedna, którą spotkała, okazała się wstrętnym syrenim pomiotem.
- Ma cztery statki - poprawiła Heweliona pod nosem, wciąż patrząc za odpływającą flotą. Nie po to, żeby zdenerwować go bardziej, wyrwało się jej to zupełnie mimowolnie. Tak czy inaczej, dobrze było wiedzieć, że Yett doceniał jej poświęcenie i wzniesienie się na wyżyny opanowania, ale gdy tylko w jej głowie pojawiła się ta myśl, skarciła się w duchu. Nie robiła rzeczy dla jego aprobaty.
Zostawiła odpływające statki same sobie i odwróciła się z powrotem do mężczyzn. Dobrze, że Labrus do nich dołączył, bo jeszcze Heweliona by tu rozniosło.
- Podobno nazywa się nawrall. I nigdy w życiu nie widziałam niczego z tak długim rogiem. Zajmie ci chyba całą ścianę. Dobrze, że nie zrzuciło cię rogiem z tej szalupy.
Zmiana tematu na ten, który zajmował obie załogi przed przybyciem floty Vondegast, była wywołana ostatnim przebłyskiem rozsądku, jaki nagle zaatakował Verę tego poranka. Wszystkim lepiej zrobi ponowne skupienie się na rybie, a Hewelionowi odrobina samozachwytu po tym, jak Bella otwarcie sobie z niego drwiła. Może i miał paskudnie przeoraną twarz, ale brawury nie dało się mu odmówić.
Ruszyła w stronę beczek z bimbrem, chcąc odkorkować jedną z nich i powąchać trunek, by zorientować się, czy pachnie tak samo, jak ten ichniejszy. Zatrzymała się jednak w pół kroku, nie zdążywszy nawet odejść od ich małego zbiorowiska. Uniosła na Corina pełne niedowierzania spojrzenie i dobre kilka sekund zajęło jej upewnienie się, że mężczyzna mówi poważnie.
- Jasne! Czemu nie? - wzruszyła ramionami, by zaraz po tym szeroko otworzyć oczy, jakby do głowy właśnie wpadł jej genialny pomysł. - Albo wiesz co? Wiem, co zrobimy! Może ja się tam przeniosę. W kajucie kapitańskiej będzie mu jeszcze cieplej. Może chciałby też mój płaszcz? I powiemy załodze, żeby oddali mu koce. Ja nie wiem, czemu nie wpadłam na to wcześniej?
Zaśmiała się i spoważniała w ułamek sekundy, wbijając w oficera pełne niedowierzania spojrzenie. Podjął dobrą decyzję, decydując się poruszyć ten temat przy Hewelionie i Labrusie, bo faktycznie nie chciała przy nich robić niepotrzebnej dramy. Ale patrzyła się na niego tak, że musiał zdawać sobie sprawę z tego, ile kosztuje ją samokontrola. Bo pomysł był idiotyczny. Tak idiotyczny, że w życiu nie spodziewała się usłyszeć o nim od niego.
- Na chuj Osmarowi teraz cela? Zamierza w niej przesiadywać w wolnym czasie? - spytała z lodowatym spokojem w głosie, który zawsze świadczył o zupełnie odwrotnych emocjach buzujących w jej wnętrzu. - Po cholerę go w ogóle jeszcze trzymacie przy życiu? Nie chce współpracować, nie mówi niczego poza swoimi groźbami. Nie przeszkadza wam zarżnięcie przypadkowego człowieka, który zaciągnął się do Kompanii, mimo że jedyne, co dla nich robi, to szoruje pokład na kolanach, ale mrocznego, który razem ze wszystkimi jemu podobnymi chce tylko nieść śmierć i zniszczenie, będziecie do kajuty przenosić i obkładać kocami - prychnęła. - Co jest z wami nie tak?
Obrazek

Cieśnina Garrina

29
POST BARDA
Niepokój, który wprowadziła Bella swoim pojawieniem się, powoli ustępował. Jej mizerna postura, widok oddalających się jednostek i dwie butelki alkoholu pozwoliły odetchnąć obu załogom. Powstrzymanie nerwów Heweliona na wieść o tym, że pokonała go kobieta mająca cztery statki, wymagało ujęcia go pod ramię przez Labrusa, jakby ten drobny gest miał go udobruchać. Choć było to mało prawdopodobne, podziałało.

- Nawrall? Upolowałem nawralla? - Upewnił się, patrząc na zwierzę. Z licznych dziur po grotach harpunów lała się krew, malując na czerwono również burtę statku. - Pomyślałem, żeby przywiesić to pod sufitem.

- Po przekątnej. - Dodał Labrus, dalej łechtając ego kapitana. - Inaczej się nie zmieści.

Gdy zniknęło zagrożenie, również piraci ruszyli, by podziwiać ofiarę polowania. Kilku z załogi Very przeskoczyło na drugi statek, chcąc obejrzeć zwierzę z bliska, wymieniali komentarze z załogą Dłoni. Odwaga Heweliona robiła wrażenie na mężczyznach i kobietach, jak się okazało. Na drugi statek przeskoczyła nawet Pogad.

Corin przyjął niewinną minę, a Labrus, wyczuwając zagrożenie, pociagnął Huberta w stronę relingu, by dać oficerowi i jego przełożonej odrobinę oddechu i miejsca na dyskusję.

- Vera... - Yett brzmiał na zrezygnowanego. - Skoro jeszcze żyje, to przynajmniej o niego zadbajmy. Rozmawiałaś z nim w ogóle ostatnio? - Wyrzucił jej w odpowiedzi na stwierdzenie, iż elf do niczego się nie przydaje. - On tylko groził, na początku, i nie działał z Kompanią, tylko na nich polował. - Przypomniał, ale zniżył głos, jakby samo wspomnienie błękitnych płaszczy było złym omenem. - Tak jak my. Co powiesz Ighnysowi, gdy wrócisz bez niego?

- Na moje ucho, to powinniście podejmować decyzję szybko. Nie brzmi, jakby miał czas na wasze dyskusje. - Dorzucił Labrus swoim wszystkowiedzącym tonem. - Szkoda zasobów, które już na niego straciliście, jesli teraz ma po prostu umrzeć z wychłodzenia i choroby.

- On potrafi czytać, Vera, nawet starał się dyskutować o tym, co mu podsuwaliśmy. - Bronił Corin Sovrana. - Cholera, on potrafił merytorycznie, (w zakresie swojego słownictwa), ocenić nawet "Pięćdziesiąt lyc Sakirowca", które podsunął mu Osmar dla żartu!

- W moich oczach to nie żarty, panie Yett, to tortury. - Skomentował znów Viridis. Hewelion stał z rękoma wspartymi na biodrach i z poziomu Siostry podziwiał swoją zdobycz. Nastrój mu wrócił.
Obrazek

Cieśnina Garrina

30
POST POSTACI
Vera Umberto
- ...Czy jakoś tak - wzruszyła ramionami. Chciała zasugerować, żeby sam spytał Belli, gdy przyjdzie im spotkać się ponownie, ale wolała nie poruszać póki co tego drażliwego tematu, zwłaszcza, że chwilowo udało się rozluźnić atmosferę. Umberto nie skupiła się na podanej przez kobietę nazwie, zbyt zajęta była innymi sprawami, by ją dobrze zapamiętać. Tak czy inaczej teraz sama miała ochotę przeskoczyć na drugi statek, skoro już były połączone, żeby obejrzeć stworzenie z bliska. Tylko, że kwestia Sovrana skutecznie odwróciła jej uwagę.
- Nie rozmawiałam z nim, bo to wasz więzień - odpowiedziała sucho. - Ja już dawno wyrzuciłabym go za burtę, gdybyście się obaj nie uparli, że warto go zachować przy życiu, bo wyciągniecie z niego jeszcze jakieś informacje. Jak wam idzie to wyciąganie, hm? Bo żadne nowe informacje do mnie nie dotarły.
Parsknęła suchym śmiechem, słysząc wzmiankę o Ignhysie. Czy im wszystkim siadło na głowy? Teraz nagle znaleziony na środku morza mroczny elf, który groził zagładą całego znanego im świata, był najlepszym przyjacielem starego maga i przydatnym członkiem załogi Siódmej Siostry? Nie była w stanie uwierzyć w to, co słyszy.
Zgromiła Labrusa spojrzeniem.
- Nie prosiłam o porady - syknęła do niego, zbyt już zirytowana, żeby pokornie znosić jego wymądrzanie się. Mógł się wtrącać w kwestii Corina, już nawet się do tego przyzwyczaiła, ale na żadne inne decyzje podejmowane na jej statku nie będzie miał wpływu lekarz z innego.
- Skąd Osmar ma "Pięćdziesiąt..." - zaczęła, ale dotarło do niej, że nie jest to właściwie pytanie, które chciała i powinna teraz zadać. Pokręciła głową i westchnęła ciężko, opierając odziane w skórzane rękawiczki dłonie na biodrach i przez chwilę w milczeniu wpatrując się w zainteresowane rogatą rybą towarzystwo. Kajuta na dziobie jak zawsze stała pusta; przez jakiś czas zajmowali ją młodzi uzdrowiciele, ale potem i oni przenieśli się na dół, do załogi. Choć Weswald przez większość czasu ją denerwował, teraz trochę brakowało jej chłopaka, być może przez fakt, że był chyba jedyną osobą na całym świecie, która z jakiegoś powodu bardziej lubiła ją, niż Corina. Ale choć nikt inny z tej kajuty nie korzystał na co dzień, przenoszenie do niej mrocznego było już niebezpiecznie blisko zmieniania jego statusu z więźnia Siódmej Siostry na jej gościa.
- Wiesz, kto jeszcze potrafi czytać, ale nie chcę go mieć na swoim statku, Corin? Jest ich całkiem sporo, mam zacząć wymieniać? - spytała, zanim przeciągnęła dłonią po twarzy. - Dobrze. Porozmawiam z nim. Ale nie wiem, co musiałby powiedzieć, żeby przekonać mnie do tego, że leczenie go, czy inne smarowanie go bimbrem będzie dobrym pomysłem. Miejmy to za sobą - mruknęła, ruszając w stronę zejścia pod pokład. Zerknęła przez ramię na Yetta. - Idziesz?
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Turon”