Cieśnina Garrina

1

Z jednej strony wznosiły się ostre szczyty Zębu Olbrzyma, zaś z drugiej wybrzeże porastały białe lasy. Tam, za widocznymi na horyzoncie górami, znajdował się Turon, stolica krasnoludów, odległa i niedostępna z poziomu fal Cieśniny Garrina. Wody przy brzegu pokryły się lodem, lecz otwarte wody pozostały nienaruszone i pozwalały na swobodną żeglugę. Statków nie było wiele na tych wodach, gdy większość kapitanów wybierała drogę przez Szklane Morze. Dzięki małemu zainteresowaniu tymi wodami, do rzadkości z pewnością nie należały foki, które wygrzewały cielska na skałach ani większe i mniejsze wieloryby, stanowiące źródło tłuszczu, skór i mięsa. Można było również natknąć się na morsy o wielkich ciosach, które migrowały z dalszej, zimniejszej Północy, a na brzegu na stada reniferów i innych kopytnych. Pogoda była dość stała, niezmiennie chłodna i wietrzna. Ziąb gryzł w nosy i uszy.


POST BARDA
Minęło osiem tygodni od czasu wypłynięcia z zatoki Harlen. Pierwszego dnia zatrzymali się w Tsu'rasate, by odstawić młodych uzdrowicieli ich mamom i nauczycielom. Weswald i Mute'lakk opierali się decyzji kapitan, lecz ostatecznie musieli ugiąć się i zostać w mieście. Na odchodne obiecali, że znajdą drogę na Harlen, gdy tylko ukończą nauki, a wtedy spotkają się po raz kolejny. Dane im na odchodne złoto, które zostało skądś wysupłane przez Osmara w podzięce za ich służbę, mogło zaważyć na decyzji młodzików. Na Północ Vera musiała płynąć bez uzdrowicielskiej obstawy. I nawet jeśli załoga mogłaby użyć paru dodatkowych majtków, statek działał bez zarzutu. Oficerowie wiedzieli, co należy robić, bosman trzymał w ryzach nowe nabytki z Ukojenia, nawet mroczny elf w ładowni przestał zadzierać nosa i od czasu do czasu nawiązywał nieumiejętną rozmowę ze swoimi strażnikami. W celi każdemu mogło się znudzić, tym bardziej, gdy zabrakło mu towarzystwa Ighnysa i jego kota.

Współpraca z Dłoni Sulona nie była zła. Załoga Heweliona była elastyczna, a podczas tych kilku skoków, których udało im się dokonać, pokazali, że można na nich polegać. Siódma Siostra miała z nimi większe szanse, aniżeli Czerwony Wiatr z Królową Balbiną. Sam kapitan Dłoni uczciwie godził się dzielić łupy na pół, nie oszukiwał i w gruncie rzeczy stanowił dobre towarzystwo, będąc o wiele bardziej lekkoduszny niż Gregor czy nawet Labrus. Lubił jeść i pić, lubił żartować i nawet nie brał do siebie poprawek własnego partnera, gdy ten prostował jego częste gafy. Vera i Corin mogli do woli korzystać z jego gościnności.

Hubert Hewelion miał również smykałkę do polowania. W Cieśninie Garrina znaleźli się nie przez przypadek - kurs obrany na Vakharam na Archipleagu Łez zmienił się, gdy dojrzeli w wodzie grupę dużych zwierząt. Choć Siódma Siostra nie musiała za nimi płynąć, Corin przekonał Verę, by zboczyli z trasy i przekonali się, co tym razem zostanie upolowane. Jasnym było, że Siódmej Siostrze również przypadnie część upolowanego świeżego mięsa. Trip wkrótce znów będzie miał pełne ręce roboty.

- To jakaś duża foka? - Zastanawiał się Corin. Osłaniając dłonią oczy, by nie dosięgnął ich blask odbity od śniegu, przyglądał się, jak załoganci zacumowanej paręset metrów dalej Dłoni wciągają na pokład stworzenie chwilę wcześniej zabite przez ich kapitana. Hewelion zszedł do szalupy i samodzielnie rzucał harpunami uwiązanymi do lin, aż w końcu jego ofiara opadła z sił. Teraz wspinał się po burcie, przystając co chwilę, by podziwiając srebrzyste cielsko ociekające krwistą wodą. Zwierzę było trzy, może cztery razy dłuższe od kapitan Dłoni, jednak cechą, która mogła wprawiać w zachwyt był długi róg, który wyrastał z jej głowy, długością niemal dorównując samemu cielsku.

- Widziałaś to?! - Podniecił się oficer, a opuściwszy dłoń, oparł się o reling. Mrużył oczy, jakby to pomogło mu lepiej widzieć. - To jakiś morski jednorożec? Cholera, ładny łup. Niezłe trofeum do jego kajuty.

Uszu załogantów Siódmej Siostry, z których większość podziwiała zdobycz tak samo, jak Corin, opierając się o reling, dobiegł wesoły ryk, witający Heweliona, gdy ten w końcu dostał się na swój pokład. Hewelion uniósł ręce w geście zwycięstwa, po czym szybko zniknął w swoich kwaterach, pozwalając reszcie zająć się zdobyczą. Po walce na łódce z pewnością był przemoczony do suchej nitki, a pogoda nie sprzyjała chodzeniu w mokrych ubraniach.

Sam Corin poprawił płaszcz. Futrzany kołnierz był miły w dotyku i świetnie chronił przed wiatrem wdzierającym się pod ubranie.

- Jak tam twoja noga? Dalej odzywa się przez zimno? - Zagadnął, odklejając spojrzenie od zwierza, a przenosząc je na Verę. - Nie myślałem, że tu może być aż tak zimno.

- Hej, kapitanie. - Przy parze pojawiła się Irina, jak zwykle cicha jak cień. - Ze wschodu nadpływają cztery statki. W formacji. - Zaraportowała. Wiadomość była przeznaczona tylko dla nich.
Obrazek

Cieśnina Garrina

2
POST POSTACI
Vera Umberto
Przez czas, jaki było im dane spędzić razem, Vera polubiła Heweliona. Przypominał jej trochę Corina - był otwarty i dużo się śmiał, zupełnie jak Yett przed Karlgardem. Teraz miała wrażenie, że jej oficer spoważniał nieco, choć może po prostu tak samo jak ona wciąż w głębi przeżywał wydarzenia spod Everam. Jakby się uprzeć, między nią i Labrusem też dawało się znaleźć pewne podobieństwa, więc może nie był to wcale przypadek...? Każdy gbur potrzebował przynajmniej jednego promienia słońca w swoim życiu.
Lubiła spędzać czas w kajucie kapitańskiej na Dłoni Sulona, lubiła też, gdy zbierali się na Siostrze, by razem z załogami świętować udane rabunki. Przez te osiem tygodni odzyskała dawne nastawienie i motywację do dalszego działania, choć bała się, że to już nie wróci. Jedynym, z czym wciąż nie potrafiła się pogodzić, była ta nieszczęsna zdrada i brak wiedzy odnośnie tego, kto do niej doprowadził. Nocami zdarzały się jej sny, w których okazywało się, że odpowiedzialny za to był ktoś z jej załogi - raz była to Olena, innym razem Pogad, jeszcze innym sam Corin. Za każdym razem, gdy budziła się po czymś takim, długo dochodziła do siebie. Ale Kompania nie mogła ich dorwać; nie tutaj, nie po drugiej stronie świata.
Zapełniająca się stopniowo ładownia Siódmej Siostry też miała duży wpływ na jej ogólny nastrój. Spłacenie długu przestało być już odległą wizją, a zaczynało stawać się realne. Do chłodu też zaczynała się już przyzwyczajać, choć początkowo była rozczarowana faktem, że jej ulubiony płaszcz robi się zbyt cienki na tutejszą pogodę. W końcu jednak sprawiła sobie podobny do tego, jaki miał Corin, a futrzany kołnierz dobrze radził sobie z ogrzewaniem jej przy większym mrozie. Nocami tylko musiała nakrywać się większą liczbą koców i narzut, bo nawet wciskanie się w śpiącego obok mężczyznę czasem nie pomagało. Nie była na to gotowa - w Qerel miała w domu kominek, w którym można było napalić zimą... a potem wyniosła się na znacznie cieplejsze południe.

- Nie mam pojęcia - odpowiedziała Corinowi zgodnie z prawdą.
Stała oparta o barierkę, tak samo zaintrygowana, jak on i większość jej załogi. Wszyscy byli ciekawi, co takiego tym razem upoluje Hewelion. Fakt, że drugi kapitan sam walczył z tym stworem, był imponujący również dla niej. No i świeże mięso. To też była miła odmiana.
- Strasznie to jest wielkie - zauważyła, a w jej głosie zabrzmiał podziw. - A Hubert jest szalony.
Przeniosła wzrok na Corina, gdy spytał o jej nogę, by potem opuścić go na wysokie buty, które miała na nogach. Skórzane i wyściełane na łydkach futrem dobrze grzały, ale nie na tyle, żeby nie czuła bólu w zmiażdżonej dawniej nodze. Starała się tego po sobie nie pokazywać; oficer musiał kiedyś przyłapać ją na tym, jak próbowała rozmasować kostkę, żeby pozbyć się dyskomfortu.
- Trochę tak. Ale pewnie ty też coś o tym wiesz - jeden kącik jej ust uniósł się w półuśmiechu. - Teraz to jeszcze nic, bo przynajmniej możemy wyjść na słońce. Najgorzej jest w nocy.
Uwaga Iriny natychmiast zmyła uśmiech z twarzy Very. Wyprostowała się i zerknęła na wschód, choć bez lunety zapewne niczego nie była w stanie wypatrzeć. Cztery statki w formacji? Czy wieści o ich atakach już dotarły do okolicznej straży? Heliar było zniszczone, a patole z innych miast nie powinny zapuszczać się tak daleko.
- Przekaż znak Dłoni. Niech się szybko zbierają. Tego całego... morskiego jednorożca będą oprawiać później - zadecydowała. - Naszych też postaw w gotowości. Może to nic, może to nie do nas, ale musimy być gotowi uciekać w każdej chwili.
Obrazek

Cieśnina Garrina

3
POST BARDA
Nic nie wskazywało na to, że Vera szybko dowie się o tym, kto doniósł na nich marynarce. Jeśli zdrajca był na ich pokładzie, to skutecznie się krył. Jeśli nie - mogli już nigdy nie dowiedzieć się, kto przyczynił się do śmierci ich druhów. Po wydarzeniach przeszłości zostały sny, ból dawnych ran i czasem natrętne myśli. Szybko przekonali się jednak, że Północ była inna, oznaczała nowe życie, nową przygodę. Nie musieli myśleć o Harlen, gdy statek stawał się coraz cięższy wraz z kolejnymi zrabowanymi ładunkami.

- Patrzcie, jak statek się przechyla! Ta ryba musi ważyć z tonę! - Do uszu Very i Corina dobiegł podniesiony głos Ashtona.

- Ta, Hewelion musi stanąć na drugiej burcie! Ciężar jego jaj będzie równowagą! - Dodał Osmar, czym wywołał rechot piratów.

- Hubert lubi ryzyko. - Mruknął Corin, gdy uwaga krasnoluda przywołała uśmiech również na jego usta. - Chyba tylko dlatego trzyma przy sobie Labrusa. - Parsknął. Lekarz nie szczędził sobie uszczypliwości za każdym razem, gdy widział Yetta. I choć jego złośliwość była podszyta wyłącznie troską, potrzeba było czasu, by się tego nauczyć. - Taaa... czasem się odzywa. Chyba jesteśmy jednak skazani na Południe. - Zastanowił się na głos. - Tam przynajmniej nie grzejesz o mnie tych zimnych stóp.

Choć wypominał jej to, pewnym było, że nie ma nic przeciwko. Sam fakt, że mógł grzać jej posłanie, był wystarczającym przywilejem.

Vera nie dostrzegła niczego na wschodzie, poza dość spokojnym morzem i kolejnymi szczytami gór, wyrastającymi nad wybrzeżem w poszarpanych, ośnieżonych bryłach. Irina skinęła głową, przyjmując rozkaz do wiadomości i od razu zabrała się do roboty. Wkrótce kolorowe chorągiewki poszły w ruch, a Dłoń odebrała przekaz. Upolowane zwierzę przywiązano do burty i nawet nie potrzeba było kapitana po przeciwnej stronie, by statek utrzymał się w pionie.

Dopiero parę minut później Vera dostrzegła na horyzoncie ciemne kształty statków. Jeden był niemal tak wielki, jak Siódma Siostra, natomiast trzy pozostałe wciąż spore, ale mniejsze od Dłoni. Nie zmieniało to jednak faktu, że flota parła w ich stronę z pełną prędkością. Nie wydawało się, żeby mieli oznakowania marynarki, na pierwszy rzut oka nie były to okręty wojenne.

- Kapitanie, co robimy? - Osmar dopominał się rozkazów, gdy załoga została już powiadomiona o zagrożeniu. - Czekamy? Spierdalamy? Atakujemy?!

Również Dłoń zdążyła stanąć w gotowości. Statki zbliżyły się do siebie, na dziobie Vera widziała Heweliona. Gestykulował, sugerując odwrót na zachód.
Obrazek

Cieśnina Garrina

4
POST POSTACI
Vera Umberto
W reakcji na słowa Osmara Vera też się zaśmiała. Trzeba było mu przyznać, że miewał trafne komentarze do rzeczywistości, niezależnie od tego w jakie słowa je ubierał.
- Labrus na pewno kryje w sobie jeszcze jakieś zalety - zauważyła z rozbawieniem. - ...W kajucie mu sprząta, na przykład.
Można było sobie z nich pożartować, kiedy ich nie słyszeli. W rzeczywistości jednak Umberto była zadowolona ze współpracy i wydawało się jej, że załoga również. Przynajmniej nie docierały do niej ostatnimi czasy żadne skargi. Udane napady rabunkowe też znacząco poprawiały morale i rekompensowały przejścia sprzed dwóch miesięcy. Podejrzewała, że gdy dotrą na Archipelag i spieniężą to, co udało im się zdobyć, jej ludzie nie będą trzeźwieć przez tydzień. Całkiem możliwe, że ona też.
Nie zdążyła odpowiedzieć Corinowi, że jeśli mu się nie podoba, to może sobie znaleźć kogoś innego, kto będzie grzał jej nogi, bo trzeba było skupić się już na tym, co w tej chwili było akurat istotne. Nie mieli czasu na prywatne przekomarzanie się, gdy nadciągały statki. Cztery to było zbyt dużo. Może i poradziliby sobie w walce, biorąc pod uwagę, że trzy z nich były malutkie, ale wolała nie ryzykować, jeśli nie musiała. Na szczęście mieli już opracowane szybkie zmywanie się, gdy było to konieczne. Problem tkwił tylko w tym, że trzeba było rozwinąć żagle i nabrać prędkości, a to trwało.
Zerknęła na Heweliona i skinęła głową.
- Spierdalamy - zarządziła, odpychając się od barierki i zdecydowanym krokiem ruszając w stronę koła sterowego. - Chuj wie, kto to jest. Mamy za dużo cennego w ładowni, żeby ryzykować, cztery statki to zbyt wielka niewiadoma. Kierujemy się na zachód, spróbujemy za jakiś czas odbić bardziej na północ, w stronę brzegu i zobaczymy, czy popłyną za nami.
Przeniosła wzrok na Dłoń Sulona. Nie była tak szybka, jak Siódma Siostra, więc musieli dostosować prędkość. Gdyby byli sami, Vera nie musiałaby się martwić o ucieczkę, ale teraz... no cóż, póki co nie działo się nic poważnego, może przepłyną obok nich i popłyną w swoją stronę. Jeśli nie, wtedy będzie się zastanawiać, co dalej.
Obrazek

Cieśnina Garrina

5
POST BARDA


Sprawa tego, dlaczego Hewelion trzymał przy sobie Labrusa lub też odwrotnie, dlaczego ktoś taki jak Labrus wybrał na partnera życiowego właśnie Heweliona, miało pozostać tajemnicą, do której będą jeszcze niejednokrotnie wracać. Może była w tym jakaś niepisana umowa, na której obaj zyskiwali, a może było po prostu odpowiedź była prosta i w ich relacji paluszki maczała Osurela?

Współpraca z Dłonią Sulona była owocna i choć każdy pracował na własnej łajbie, piraci chętnie spędzali czas w swoim towarzystwie, gdy przyszło do zejścia na ląd. Nawet blond bosman nie wychylał się za bardzo, za to Samael robił wszystko, by zejść z oczu Verze. Po tym, jak uznał, że sam zgodził się na okaleczenie, zbytnio wstydził się pokazać Verze. Przynajmniej nie wyglądało na to, by utrata różków źle na niego wpłynęła.

Hewelionowe polowania wymagały zatrzymania statków, więc ponowne ich rozpędzenie było wyzwaniem. W przeciwieństwie do nadciągającej floty, oni nie mieli przewagi...

Dłoń Sulona i Siódma Siostra gnała na zachód, by ostatecznie odbić trochę na północ, w stronę lądu. Tu musieli bardziej uważać, gdy im bliżej wybrzeża, tym więcej kry unosiło się na falach. W ciemnej, prawie czarnej wodzie mogły też skrywać się mielizny, tylko czyhające na kile nieuważnych statków!

I choć chcieli uniknąć spotkania, flota nie odpuściła. Przy pełnej prędkości doganiała Umberto i Heweliona. Pościg nie miał trudnego zadania.

- Wywiesili pirackie flagi! Czerwone serce i dwie kości na czarnym tle! - Pogad obserwowała zbliżające się okręty przez lunetę. - Wzywają do poddania się!

- Jesteśmy atakowani przez naszych?! - Wrzasnął Corin, zaskoczony. Siostra nie była znana na tych wodach. - Do broni!

Otoczyli ich. Mogli porzucić statki i wpław płynąć do brzegu lub zmierzyć się z tym, co szykował im los.
Obrazek

Cieśnina Garrina

6
POST POSTACI
Vera Umberto
Widząc sylwetki statków rosnące na horyzoncie, Vera zaklęła pod nosem i uniosła wzrok na własne żagle, zmienione przed rejsem na te, które powinny wisieć na masztach - te w pionowe, biało-czarne pasy. Były napięte pod naporem wiatru, ale najwyraźniej niewystarczająco, żeby rozpędzić choćby Siódmą Siostrę, nie wspominając o wolniejszej nieco Dłoni Sulona. Słyszała pokrzykiwania załogi i jęki lin, gdy trwały rozpaczliwe próby wykrzesania większej prędkości, niż było to fizycznie możliwe. Statki ewidentnie płynęły w ich stronę, z zamiarem zaatakowania, bo jakim innym?
W chwili, w której Pogad poinformowała ją, że mają do czynienia z piratami, Vera nie była w stanie powstrzymać krótkiego parsknięcia śmiechem. Ot, ironia losu. Czy tak czuły się wszystkie atakowane przez nich załogi? Zdezorientowane i spanikowane, że nie zdołają uciec, tak jak oni teraz, zakładając, że ściga ich straż? Nie było to przyjemne uczucie, choć od drugiej strony zapewniało nieopisaną satysfakcję.
- Podnieść czarną banderę - zarządziła. - I obrócić statek. Może jak się zorientują, że mają do czynienia ze swoimi, przestaną atakować. Przekażcie to też Dłoni. Tak czy inaczej, ni chuja im nie uciekniemy. Lepiej stawić im czoła, niż spierdalać bez sensu.
Poczekała, aż przygotują żagle i obróciła sterem. Sejmitar ciążył jej u biodra, jakby zniecierpliwiony. Nie miała w planach dziś walczyć, a na pewno nie z pieprzonymi piratami! Jaka była szansa, że w ogóle rozważą rozmowę, zanim zaatakują?
- Nie znają nas - zerknęła przez ramię na Corina. - Może zaraz się zorientują. A może wkurwili się, że atakujemy ich cele.
Tak czy inaczej trzeba było przygotować się na atak. Rzadko kiedy Siostra była jego celem, zwykle to oni przeprowadzali abordaż, nikt nie pakował się na ich pokład. Może to i lepiej; na swoim terenie zawsze walczyło się łatwiej. Umberto miała jednak nadzieję, że uda się jakoś porozumieć. Nie chciała ryzykować życia swoich ludzi przez coś tak absurdalnego. Jedno było pewne - nie zamierzała opuszczać statku i wpław uciekać do brzegu. Woda była tu zbyt zimna... i Siostry trochę byłoby jednak szkoda.
Obrazek

Cieśnina Garrina

7
POST BARDA


Pionowe pasy na żaglach Siostry wtapiały ją w otoczenie, gdy szczyty malowały się w biało-czarnych kolorach. Ciemna skała gór i niemal czarne drzewa odcinały się ostrym kontrastem od śniegu. To było jednak za mało, by ukryć Siostrę. Hewelion nie miał sentymentu do swoich żagli i zakładał takie, jakie akurat były pod ręką - przeważnie białe, żółtawe lub nawet zielonkawe, gdy w ciepłych, wilgotnych miejscach w materiale rosną glony. Północ była na to za zimna, więc żagle miały kolor po prostu brudnej bieli.

Nie miało to jednak znaczenia w momencie, gdy znaleźli się już na celowniku obcych statków. Wtopienie się w tło nie mogło przynieść sukcesu, tak jak i ucieczka. Oskarżanie Heweliona o porażkę, gdy Dłoń opóźniała odwrót, nie miałoby prawa bytu. Oba statki zostały zagonione w zatoczkę i osaczone. Nie było ucieczki. Czy nie tak czuli się kupcy, gdy piraci odcinali im drogę?

Największy z atakujących statków ustępował rozmiarem Siódmej Siostrze, lecz niewiele. Górny pokład wrogiego statku rozciągał się nieco niżej, ale łajba wydawała się dłuższa. Była również zdobiona w o wiele bardziej fantazyjny sposób, a rzeźbienia relingu i wokół bulajów mogły sprawić, że w Verze zapali się zazdrość. Na galionie wił się złoty skrzydlaty wąż.

Uzbrojeni po zęby piraci Siódmej Siostry stanęli w gotowości do walki, gdy statki stanęły dziób w dziób. W międzyczasie dwa mniejsze statki w otoczyły Dłoń Sulona, a ostatni trzymał wartę nieco dalej, najpewniej gotowy reagować w momencie, gdy tylko coś pójdzie nie tak. Czarna bandera na masztach pozornie nie przyniosła żadnego skutku, bo obcy nie zarządzili odwrotu.

Corin starał się nie opuszczać Very, ale razem z Osmarem musiał zarządzać załogą. Piraci zostali rozstawieni w strategicznych miejscach. Nie mieli wiele doświadczenia w bronieniu statku.

Wkrótce wrogi galeon stanął burta w burtę ze statkiem Very. I choć widziała uczepionych olinowań drani szczerzących zęby, którzy z obnazonymi bronmi czekali na znak do ataku, by szybko przejść na Siostrę i dokonać mordu, znak nie naszedł.

Corin wzniósł dłoń, czekając na jedno słowo Very, by posłać ich do walki, gdy drugi statek opuszczał trap, chcąc wprosić się na pokład.

- No, no, chłopcy, może nie będziemy dzisiaj walczyć? - Odezwał się kobiecy głos, dość niski, jednak nie ochrypły, jak Very.

Po trapie najpierw przeszło czterech mężczyzn, każdy wysoki i barczysty. Zaraz za nimi przeszła kobietka, niewysoka, z szerokimi biodrami i obfitą piersią, ukrytymi pod futrzanym płaszczem. Jej wysoko upięta fryzura, ozdobiona wstążkami i materiałowymi kwiatami, musiała być zasługą peruki.
Podpierając się pod boki, kobieta rozejrzała się po załodze Umberto.

- Kto przewodzi tej uroczej zgrai?
Obrazek

Cieśnina Garrina

8
POST POSTACI
Vera Umberto
Niewiele mogła zrobić, poza czekaniem na nieuniknione. Żadne manewry statkiem, jakie przyszłyby jej do głowy, niczego nie wnosiły. W końcu więc także i ona puściła ster, by dobyć broni i przygotować się na abordaż. Zważyła miecz w ręce, schodząc z podwyższenia na główny poziom pokładu. Zdobyty podczas jednego z rabunków, miał typowo krasnoludzkie zdobienia na jelcu i dobrze układał się w dłoni. Miała okazję wypróbować go już wcześniej i nie zawiódł jej do tej pory - miała nadzieję, że nie zawiedzie i teraz. Wiedziała, że jest szybka, a z ostrzem w dłoni całkiem śmiercionośna. Była gotowa usiec tak wielu, jak tylko będzie w stanie, dopóki jej nie obezwładnią, albo nie zabiją.
Nie była szczególnie otwarta na zapraszanie na swój pokład gości. Nie w tym momencie. Gdy drugi statek zrównał się z nimi, burta w burtę, nie do końca potrafiła też powstrzymać ukłucie zazdrości. Siódma Siostra była ładnym statkiem, ale gdy ją budowano, skupiono się na efektywności i użyteczności, nie na ozdóbkach i złoceniach. Trochę szkoda. Mimo wszystko, Umberto z wyczekiwaniem obserwowała drugą załogę, uwieszoną lin i wpatrującą się w nich jak drapieżnik w ofiarę. Vera nie była ofiarą; nie zamierzała nią być.
Ale... czyżby jednak istniała jakaś szansa na porozumienie? Widząc wyciągany w stronę ich relingu trap, skinęła zezwalająco głową, w razie gdyby ktoś z jej załogi zastanawiał się jeszcze, czy zgodzić się na otwarcie przejścia. Jeśli będą chcieli, i tak się tu dostaną. W pojednawczym geście przypięła broń z powrotem do biodra, choć nie zabrała dłoni z jej głowicy.
- Jeszcze nikt nie nazwał mojej załogi uroczą - odpowiedziała na pytanie, wychodząc kobiecie naprzeciw.
Przesunęła spojrzeniem po sylwetce nieznajomej, usiłując zorientować się, jak duże stanowi zagrożenie. Jej ekscentryczny wygląd niewiele o niej mówił. Ze swoją peruką w nienaturalnym kolorze i powpinanymi w nią ozdobami nie wydawała się niebezpieczna, ale Very też często nie doceniali.
- Jestem Vera Umberto, a to jest Siódma Siostra - przedstawiła się chłodno. - Czego od nas chcecie?
Obrazek

Cieśnina Garrina

9
POST BARDA
Piraci wrogiego statku wciąż czekali na znak swojej kapitan. Było ich mniej więcej tylu, ilu gotowych do walki załogantów Siódmej Siostry i walka mogłaby skończyć się niepotrzebnymi śmierciami po obu stronach. Wydawało się przynajmniej, że obca kapitan nie zamierza ruszyć do ataku.

Kobeta ruszyła w stronę Very. Zwinnie zeszkoczyła z trapu opartego o reling i raźnym krokiem powędrowała przez pokład. Jej buty stukały o deski i łatwo było dostrzec, że ma na sobie skórzane trzewiki na wysokim obcasie. Kapitan była niska, tym bardziej przy Verze. W jej żyłach musiała płynąć niziołcza krew.

Spotkała Verę wpół drogi. Jej goryle podążyli w krok za nią.

- Co też mówisz! Masz cudną sforę! - Chwaliła, skutecznie kryjąc za komplementami zaskoczenie tym, iż wychodząca jej naprzeciw również jest kobietą. Z bliska Vera mogła ocenić, że peruka służyła chyba tylko po to, by dodać kapitan wzrostu. Nawet z nią, sięgała Verze ledwie do ramienia. - Bella Vongaston! - Przedstawiła się, a nie ważąc na chłód Very, podała jej dłoń. - Mieliśmy was złupić i zabić paru dla przykładu, ale widzę czarną banderę! Odważnie, polować w Cieśninie. Skąd się wzięliście? Dokąd płyniecie? Gdzie macie bazę?

Tymczasem na statek Heweliona zeszła większa ilość wrogich piratów, walka jednak jeszcze się nie rozpoczęła.
Obrazek

Cieśnina Garrina

10
POST POSTACI
Vera Umberto
Umberto skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, a kąciki jej ust uniosły się nieco. Nie zamierzała dać się kupić przypadkowymi komplementami, gdy ludzie Belli wisieli na olinowaniu statku i tylko czekali na znak swojej kapitan, by zatopić ostrza w ciałach załogi Siostry. Mimo to, wyciągnęła rękę i uścisnęła dłoń nieznajomej piratki. Różnica we wzroście, choć w praktyce nie wnosiła nic, sprawiała, że Vera podświadomie czuła się pewniej. Lubiła to, jak wysoka była; pozwalało jej odnaleźć się w korsarskim świecie, który należał w większości do mężczyzn i nie musiała do tego podwyższać się obcasami.
Zerknęła w bok, na Dłoń Sulona.
- To też nasi - podkreśliła, w razie gdyby Vongaston doszła do niewłaściwych wniosków i uznała statek Heweliona za łup Siódmej Siostry, czy coś równie nietrafionego.
- Dlaczego odważnie? Jest tu coś, o czym nie wiemy, czy mówisz o sobie? Póki co nie polowaliśmy na nic, poza tym stworem, którego zabił kapitan Hewelion - ruchem głowy wskazała uczepione boku statku zwierzę.
Zasypana pytaniami, Vera przyglądała się kobiecie z góry przez chwilę, zanim wyciągnęła rękę w kierunku drzwi, prowadzących do kwater oficerskich. Był to przyjazny, zapraszający gest, który miał zapewnić spokój i zapobiec walkom między załogami, przynajmniej dopóki żadna z nich nie zarządzi ataku. Liczyła na to, że - jeśli Bella przyjmie zaproszenie - Corin i Irina dopilnują, by na zewnątrz nie wydarzyło się nic, czego wszyscy będą żałować.
- Przypłynęliśmy z południa. Zwykle pływamy po Złotym Morzu, ale... potrzebowaliśmy odmiany - odpowiedziała zgodnie z prawdą, prowadząc kobietę do swojej kajuty, o ile ta się zgodziła. Jeśli nie, w porządku, równie dobrze mogły porozmawiać tu, z publicznością. - Masz sporą flotę. Cztery statki to niemało.
Obrazek

Cieśnina Garrina

11
POST BARDA


Bella, choć niewielka, nadrabiała ekstrawagancją oraz walorami. Dużo niższa od Very kobieta mogła pochwalić się atrybutami, które z pewnością przyciągały męskie spojrzenia. Nie było czasu dostrzec, ilu załogantów Very zostało rozproszonych przez nowe krągłości, jednak z pewnością był to problem nie do przeskoczenia. Ileż można było patrzeć na Verę, Olenę i resztę żeńskiej części załogi, tym bardziej, gdy były nieosiągalne?

Kapitan wrogiego statku wydawała się doskonale zdawać sobie sprawę ze swojej cielesności. Jej ruchy były płynne i przesadzone, płynęła po pokładzie wdzięcznie jak jej okręt. Choć niewielka ciałem, osobowością zajęła cały pokład.

Jasne oczy Belli powędrowały w stronę Dłoni Sulona.

- Kapitan Hewelion? - Powtórzyła, jakby szukając w pamięci, czy kiedykolwiek wcześniej natrafiła na to nazwisko. - To twój jedyny podwładny? - Dopytała. Siódma Siostra była większa, więc oczywistym wydawało się, że to Vera jest przywódcą tej floty. Roześmiała się. - To nie stwór, tylko narwal! Skoro to cię dziwi, poczekaj, aż zobaczycie morsy albo stoczycie bitwę z orkami! Nie orkami - wskazała na Pogad, sunąć w kierunku wskazanym przez Verę. Jej ochrona podążyła w krok za kapitan. - Morskimi orkami. Nie schodźcie do szalup w ich pobliżu. - Ostrzegła.

Pogoda się zmieniała. Zimny wiatr dął od strony gór. Spod pokładu doszedł ich dźwięk kaszlu mrocznego elfa - choroba męczyła go już od jakiegoś czasu, gdy nie nawykł do takiego klimatu i przeziębił się w zimnej celi.

- Jesteście blisko Heliar, teraz jest tam tylko śmierć i wojsko. - Ciągnęła obca kapitan, nawet nie oglądając się na Verę. - I jesteśmy tu my. Po tych wodach pływają ci, którzy mają coś do ukrycia albo na tyle zdesperowani, by zaoszczędzić na czasie i nie opływać Zębu. Albo wy, zaginieni na Północnych wodach! Gdyby nie wasza bandera, nikt więcej by was nie odnalazł. - Pogroziła, ale przez uśmiech i rumiane policzki nie wyglądała wcale groźnie.

Czwórka mężczyzn pani kapitan nie podążyła za nią do kwater oficerskich.

- W którą stronę? Zostajemy tutaj? - Dopytała Bella, gdy dotarła do siódmosiostrzańskiego stołu obrad. Szybko znalazła sobie najwygodniejsze krzesło. - Powiedz mi, kapitan Umberto. Czego szukacie tutaj, czego nie ma na Południu? Boję się, że zabierzecie mi zwierzynę. Jak zauważyłas, mam teraz ze sobą cztery statki, a to więcej, niż twoje dwa. Kupcy na Północy lubią pływać w konwojach.
Obrazek

Cieśnina Garrina

12
POST POSTACI
Vera Umberto
Jedynym powodem, dla którego mogło jej przeszkadzać zainteresowanie, jakim jej piraci obdarzyli nieznajomą kapitan, było to, że tracili czujność. Oczy Very podążały za kobietą krok w krok, ale pozostali powinni być skupieni na tym, by w razie czego móc zareagować wystarczająco szybko, co wgapianie się w otulony futrem dekolt mogło znacząco utrudnić. Zazdrości z tego powodu nie czuła; nigdy nie wykorzystywała swoich kobiecych walorów do osiągania własnych celów i nie miało się to zmienić. Bella Vongaston mogła to robić do woli, jeśli chciała.
Uniosła brwi, słysząc o orkach. Akurat je znała, ale trzeba było przyznać, że z narwalem nie miała dotąd do czynienia. No proszę, poza groźbą złupienia i mordu, cztery pirackie statki przyniosły też ciekawostki przyrodnicze. Kto by się spodziewał? Miała ochotę odwrócić się ponownie w stronę zwierzęcia przywiązanego do kadłuba Dłoni, ale nie chciała tracić kobiety z oczu. Gdyby przyszedł jej do głowy najmniejszy ruch, sugerujący rozpoczęcie ataku, Vera nie chciała go przegapić.
- Nie jest moim podwładnym - sprostowała krótko. - Współpracujemy.
Jeśli Bella faktycznie była admirałem całej tej małej floty, było to całkiem imponujące. Umberto nigdy nie była zainteresowana admirałowaniem, ale poczuła mieszaninę zazdrości i satysfakcji. To pierwsze przez fakt, że ona sama nie posiadała czterech statków i stojących za nimi możliwości. To drugie przez to, że cóż... Bella była kobietą. Tak samo, jak Vera. Mogła udawać, że nie ma to żadnego znaczenia, ale miało, czasem aż za dużo.
Kaszel elfa zignorowała. Tak jak powiedziała po przybiciu do Harlen, Sovran był już problemem Corina i Osmara. Nie chcieli go zabijać, więc teraz niech męczą się z nim żywym. Może dostanie zapalenia płuc i sam zdechnie.

- Możemy zostać tu - zgodziła się, siadając naprzeciw kobiety, gdy zamknęły się za nimi drzwi kwater oficerskich. Zanim w nich zniknęła, rzuciła jeszcze tylko porozumiewawcze spojrzenie Corinowi. Miała nadzieję, że pod ich nieobecność nikt nie straci nad sobą kontroli, ani z jednej, ani z drugiej strony.
- Nie szukamy niczego konkretnego - rozparła się wygodnie. - Chcieliśmy zobaczyć nowe miejsca, uciec na jakiś czas od problemów, jakie dopadły nas na południu. Dla was pewnie południowe morza i miasta są egzotyczne i interesujące, dla nas odwrotnie. Odwiedziliśmy Archipelag Łez, napadliśmy po drodze na kilka nieostrożnych statków handlowych, teraz jesteśmy tutaj. Kapitan Hewelion lubuje się w polowaniach, więc zatrzymaliśmy się, żeby mógł ubić tego... narwalla.
Po chwili namysłu podniosła się z miejsca i ruszyła do swojej kajuty, by znaleźć jakąś przyjemną butelkę, zabraną z któregoś z odwiedzonych przez nich miast, albo i z Harlen. Zdawała sobie sprawę z faktu, że Vongaston miała przewagę i nie chciała robić sobie z niej wroga. Nie przypłynęli tu, by szukać nowych, wręcz przeciwnie. Nie zamykając za sobą drzwi, podeszła do biurka, by w jednej z szuflad poszukać czegoś, co mogłaby dać drugiej kapitan w geście dobrej woli.
- Macie monopol na tych wodach? - rzuciła do niej ze swojej kajuty. - Nie zastanawiałam się nad tym, czy wpływamy na czyjeś terytorium, jeśli o to ci chodzi. Na południu nikt się tym nie przejmuje. Kto pierwszy, ten lepszy.
Wróciła do Belli z butelką rumu, którą postawiła przed nią, po czym przysiadła na stole tuż obok, spoglądając na różowowłosą z góry.
- Prosto z Tsu'rasate - podkreśliła. - Mówisz o krasnoludzkich statkach? Kupcy z Thirongadu, z Turonu?
Obrazek

Cieśnina Garrina

13
POST BARDA


Bella nie wydawała się planować tajnego zamachu na Verę, lecz wszystko mogło się zmienić. Dawała Siostrze i Hewelionowi fory, nie atakując od razu.

Brak towarzystwa dawał im przestrzeń do rozmów.

- Współpracujecie? - Kobieta zdziwila się wyraźnie. Uniosła brwi i na moment złożyła usta w dzióbek. - Twoja bestia i jego maleństwo, co to za współpraca? Gdybyście oboje mieli takie takie fleuty, nie patrzyłyłabym na wasze bandery. Ten kapitan Hewelion powinien ci dziękować. - Mówiła, jednocześnie ścierając z blatu stołu jakiś niewidzialny kurz. - Podoba mi się twój statek. Jak się nazywa? Wprawne oko dostrzeże, że więcej na nim łat niż oryginalnych desek, ale czy to nie nadaje mu charakteru? Jeśli kiedyś był kupiecki, to musiał należeć do bardzo bogatego kupca. - Komentowała, zdradzając, iż domyśla się, że Siódma Siostra nie była pierwszym lepszym łupem, więc równocześnie musiała brać poprawkę na Verę. Nie mogła być po prostu przypadkową kobietą u steru galeona.

Corin miał pilnować piratów i jeszcze nie rozległy się odgłosy walki. Osmar coś pokrzykiwał, ale słowa były niezrozumiałe, zresztą, nikt mu nie odpowiadał.

Bella nie mogła utrzymać rąk przy sobie. Zaczęła stukać palcami w kant stołu.

- Skąd pewność, że uciekając od problemów, tu nie czekają was kolejne? - Zapytała lekko. - Ten kapitan Hewelion, z nim też chciałabym zamienić słówko. Sprowadzisz go? - Jej słowa nie brzmiały jak prośba. - Jeśli chce polować, powinien płynąć wyżej na Północ! Tam mógłby upolować niejednego demona.

Odchylając się na krześle, kapitan patrzyła, jak Vera znika w swoich kwaterach i uzbraja się w butelkę. Oczy zaświeciły jej się w pozytywnych emocjach. Cóż zbliżało lepiej niż alkohol?

- Każdy ma swoje terytorium, nawet jeśli niepisane. Podasz szkło? - Dodała, najwyraźniej nie chcąc pić samej prosto z butelki. - To moje terytorium, zgadza się. Hmm... Jeśli pływasz na szlakach, dostrzeżesz statki zewsząd, nawet z waszego Południa. Skąd jesteście, dokładnie? Co ciekawego upolowaliście? Wprosiłaś się na moje wody. Oczekuję prezentu!
Obrazek

Cieśnina Garrina

14
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera bardzo starała się nie dać omotać komplementom, ale trzeba było przyznać, że Bella mówiła dokładnie to, co Umberto chciała usłyszeć. Bo Hewelion powinien dziękować, że zgodziła się na współpracę. Bez niej nie miałby szans z większością rabunków, których już się dopuścili i prawdopodobnie nie miałby szans z następnymi, zwłaszcza, że - jak twierdziła Vongaston - północne statki handlowe pływały w konwojach. Mógłby próbować odciąć ostatni i zadowolić się jednym, ale to zakładałoby bezczynność całej reszty.
Wydęła usta, zirytowana nagle, gdy Bella spytała o nazwę statku. Przecież podała ją na samym początku.
- Siódma Siostra. Mówiłam, kiedy weszłaś na mój pokład - przypomniała. - I nie był kupiecki.
Zastukała palcami o blat stołu, domyślając się, że Bella dopytuje, żeby wiedzieć, czego może się po Verze i jej załodze spodziewać. Być może lepiej poznać też jej okręt, zorientować się, czy mimo wielkości łatwo będzie dorwać się do ładowni... cóż, w tym przypadku nie było się czego wstydzić, a to, czego kobieta mogła się na temat Siódmej Siostry dowiedzieć, raczej ją zniechęci do podobnych pomysłów, niż odwrotnie.
- To były okręt wojskowy.
Liczyła na to, że zamienią jeszcze kilka słów, po czym Bella weźmie butelkę i sobie pójdzie, ale najwyraźniej miały teraz razem pić. No trudno. Podniosła się znów i podeszła do drzwi, wyglądając na zewnątrz. Znalazła spojrzeniem Osmara, Corina, czy kogokolwiek sensownego, kogo miała pod ręką.
- Niech Dłoń do nas podpłynie. Potrzebujemy Heweliona. I możecie przestać na siebie warczeć, wszystko jest w porządku - poinformowała, zanim wróciła do swojej kajuty po trzy szklanki i postawiła je na stole. Zanim Hubert tu dotrze, minie trochę czasu, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby przygotować już także jedną dla niego. Z powrotem zajęła swoje krzesło, mając ogromną nadzieję, że powiedziała piratom prawdę... i że posłuchają jej obie załogi.
- Teoretycznie z Qerel. W praktyce nie byliśmy tam od lat, zresztą tych, którzy stamtąd pochodzą, została już garstka. Mamy wyspę, na którą zazwyczaj wracamy, kawałek na południe od Karlgardu. A wy?
Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc żądanie prezentu. Najchętniej oddałaby jej mrocznego, niech by go sobie zabrała w cholerę, ale to byłoby już niebezpiecznie blisko handlu niewolnikami. Dopóki Sovran siedział w celi, był więźniem, nikim więcej. Jeśli go sprzeda, odda, lub zacznie wykorzystywać do pracy na statku, odmawiając mu wolności, jego status się zmieni w taki, na jaki Vera się nie godziła. Może dlatego więc jedynym rozwiązaniem, jakie dla niego widziała, było skręcenie karku i wyrzucenie go za burtę.
Spojrzenie na to sensownie pod względem moralności było trudnym orzechem do zgryzienia.
- Ciekawego? Kompletnie nic. Chyba że interesuje cię ten narwall - odkorkowała butelkę i uzupełniła dwie z trzech szklanek, tak na wysokość palca. Dobrze wiedziała, że nie o to jej chodziło. - Ale myślę, że Hewelion będzie bardzo rozczarowany, jak będzie musiał go oddać.
Obrazek

Cieśnina Garrina

15
POST BARDA


Hubert mógłby mieć inne zdanie na temat współpracy z Verą, tym bardziej, gdy wydawał się czerpać przyjemność z samego jej towarzystwa i mógłby się zdziwić wywyższaniem się Siódmej Siostry. Równica wielkości statków i załóg była oczywista, ale to on zaplanował tę wycieczkę i zapewniał specjalistyczną opiekę lekarską poprzez udostępnianie Labrusa. Olena potrafiła radzić sobie z mniejszymi ranami, ale mimo szkolenia, była tylko felczerką. To Labrus otrzymał formalne medyczne wykształcenie. Poza tym, Hubert zapewniał rozrywkę piratom, którzy mogli oglądać jego polowania!

Nic nie trzymało Very przy Dłoni Sulona prócz poczucia przyzwoitości.

- Rzeczywiście mówiłaś! Siódma Siostra. - Zgodziła się Bella, kiwając głową. Jej peruka nie reagowała na wstrząsy. - Wybacz. Okręt wojskowy, to godne pozazdroszczenia! Z pewnością jest lepiej dostosowany do twojego fachu niż statki kupieckie.

Kobieta rozsiadła się i nie wyglądało na to, by chciała się ruszyć i uwolnić Verę od swojego ciężaru. Po tym, jak podano jej szklaneczkę, obróciła ją w dłoniach i uraczyła się alkoholem, więcej z siebie zadowolona. Przynajmniej załogi mogły przestać na siebie warczeć, przynajmniej póki nie dotrze do nich Hubert.

- Qerel! Wygodniej byłoby ci dotrzeć tu lądem. - Kobieta ciągnęła rozmowę, która miała tylko wypełnić ciszę. - Ale ciepłej wyspy ci zazdroszczę! My mamy naszą zatoczkę niedaleko stąd. - Wyjaśniła bez szczegółów. - A skoro nie masz nic ciekawego, to nie będziesz miała za złe, jeśli moi chłopcy zobaczą, co jest w ładowni? Narwala też mogę zabrać. Mówiłaś, że ten Hewelion jest myśliwym, niech upoluje sobie drugiego.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Turon”