Skalgród
: 09 sie 2022, 22:18
POST BARDA
Gnom zmarszczył wyraźnie czoło, tak że jego drobne okularki podjechały w górę. - Może zostawić - skrzeknął nieprzyjemnie. - Ale darmowy tylko pierwszy dzień. Reszta płatna - Wyglądał na pazernego i to wrażenie nie było wcale mylne.
- Zostanie na koszt straży. Załatwię to z szefową... - zadecydował Idi, nim Wierzba zdążył się w ogóle odezwać. - Zrobili Ci problem, to chociaż tyle mogę pomóc. Trochę papierków, potem sobie posłucham jak Kapitan gdacze. Damy radę - uśmiechnął się do chłopaka, całkowicie szczerym i pełnym życzliwości uśmiechem. - Poczekam tutaj, a Ty załatw sprawy z koniem. Byle szybko, bo już mnie suszy, ha ha - roześmiał się tym swoim tubalnym głosem i oparł się o ścianę budynku naprzeciwko.
Gnom nie czekał na pół-elfa. Odwrócił się na pięcie i zagłębił w budynek, drepcząc małymi krokami.
- Klacz ładną ma, taką zadbaną. Gdzie ją dostał? Tylko jedną taką wdziałem, podobną... - mówił nie odwracając się do Wierzby. - Sprzedać może nie chce? Odkupie... - zaproponował, wskazując boks przy końcu. Poczekał chwilę na odpowiedź by po chwili kontynuować. - Numer 16, zapamięta - polecił i zniknął tak szybko jak się pojawił.
Koń, a raczej klacz, jak poinformował chłopaka Gnom, była w rzeczy samej zadbanym koniem ciemnego umaszczenia, z jaśniejszym tyłem. Muskulatura, widoczna na pierwszy rzut oka i niewielkie rozmiary, mogły mówić o tym, że jest to koń typowo górski - wiele uciągnie, dużo zniesie, ale prędkością nie grzeszy. Daleko było mu do startów w zawodach konnych, czy nawet do przeszłości kurierskiej. Ciężko było coś więcej o nim powiedzieć. No może poza tym, że klacz była dość głośna, wydychając powietrze przez nozdrza i rżąc, gdy Wierzba zbliżał się do niej. Na szczęście nie kopała, a po krótkiej chwili zajęła się jedzeniem siana.
Siodło było zdjęte i ułożone na stojaku. Wygodne, podróżne z niewielkimi kieszeniami i jutami, które można było przypiąć trokami. Załadowane były prowiantem i rzeczami przydatnymi podczas podróży. Nic szczególnego... No może poza kluczem, umieszczonym w niewielkiej kieszonce z przodu siodła. Mosiężny klucz z wyrytymi runami, których Wierzba nie był w stanie odczytać i pięknymi zdobieniami z głównym wzorem przedstawiającym skrzyżowane młoty. Należał teraz do niego, więc po prostu schował go do kieszeni. Teraz pozostawało tylko nazwać swoje nowe zwierzątko...
Idi czekał przed budynkiem, tak jak obiecał. Gdy tylko dostrzegł chłopaka, odbił się płynnie od ściany i ruszył w jego kierunku.
- To jak? Zadowolony, że zobaczył swojego zwierzaka? Dobrze o niego dbają? - wypytywał, jakby szczerze zainteresowany sprawą. - Wiesz, lubią tutaj czasem przyoszczędzić na owsie, bo ciężko czasem z żarciem, no ale płacimy im tutaj na tyle dużo, że spróbowaliby tylko... - zagroził pięścią w powietrzu. - Sigvaldiego naślemy, o! A skoro o nim mowa, to może go nawet spotkamy. Często przesiaduje pod Ponurym Młotem. A przy okazji spanie sobie ogarniesz. Bo tam idziemy. W sensie do Ponurego Młota. Speluna, ale z klimatem. Zresztą zobaczysz - wyjaśnił swoje plany chłopakowi.
Prowadził ponownie krętym labiryntem uliczek, jednak tym razem, wydawałoby się całkowicie innym niż ostatnio. Układ miasta był naprawdę nieprzyjazny, albo to po prostu Idi tak prowadził, znając skróty miejscowych, które dla przyjezdnego wydawały się istnym piekłem.
- Pytałeś się co zrobił Damien... Otóż... - Krasnolud z pewnością przygotowywał się do długiej historii. Nabierał właśnie powietrza w płuca, gdy niemiło mu przerwano.
- Co Damien! Stać mi tu! I nigdy więcej nie przywoływać imienia tego skurwiela - przerwał mu głos dochodzący z najbliższego zaułka, na który nowy kolega Wierzby przystanął.
- Spokojnie, nikt tu nie szuka zwady - Strażnik zmarszczył brwi.
- Ale my już tak... - Z zaułka wyłoniła się dwójka jegomości. Gnom, do którego należał głos oraz paskudnej aparycji człowiek, poznaczony na twarzy bliznami. Z pewnością wyglądał na zakapiora. Jego wizerunku nie poprawiało też wyciągnięte ostrze, które lśniło lekko, odbijając poranne promienie słońca. Gnom wyglądał na typowego cwaniaka, który głośno szczekał, mając pokaźnych rozmiarów, umięśnioną obstawę. - Hoff przecież mówił, że to imię jest zakazane w tym mieście! - zaskrzeczał.
- Pamiętasz co Ci mówiłem o tym nadziaku? Zapomnij - krasnolud cicho zwrócił się do chłopaka. - Wtedy miałem mundur. Teraz go nie mam...