POST POSTACI
Wierzba
Wierzba
Młody Wierzba nie chciał nikogo skreślać na wstępne, ale spojrzenie elfa powodowało, że dreszcz przeszedł mu po plecach. Tak jak swego czasu podziwiał elfy (choć też odrobinę nienawidził przez wzgląd na swojego ojca), tak po czasie w Twierdzy zdołał przywyknąć do tej rasy. Przecież nawet w jego dormitorium czas spędzał jeden z nich! Legunas był jednak zupełnie innym typem, aniżeli Damien.
Nie dość, że szorstki w wyglądzie, to jeszcze był szorstki w obyciu. Wierzba skrzywił się nieznacznie, gdy elf na niego warknął i musiał sam ze sobą walczyć, by nie cofnąć ręki z kocem. Opłaciło się, bo już po chwili elf wyglądał, jakby sam przyjazny gest był dla niego światełkiem nadziei i okazją do zmiany nastawienia, co zaraz też potwierdził. Wierzba uśmiechnął się i kwinął głową w odpowiedzi na podziękowania.
Nie umknęło Wierzbie, że mężczyzna nie był w najlepszym stanie. Jego przesłuchanie musiało być o wiele cięższe, aniżeli to, które zaserwowano Wierzbie. Poza nastraszeniem konsekwencjami braku współpracy i wychłodzeniem, nic mu przecież nie było. Nie dostał w zęby nawet raz, nawet profilaktycznie.
- Nie ma za co. - Odpowiedział cichutko. Nie spodziewał się podziękowań za uratowanie skóry nie-mordercy, zrobiło mu się ciepło w klatce piersiowej. Czy nie było warto choćby dlatego, by wyciągnąć z elfa takie wyznanie? - Będzie dobrze. - Poinformował go jeszcze. Współpraca z niebieskowłosą mogła wyjść im jedynie na dobre. Widząc, że tamten zasypia, sam przymknął oczy i nie wiedzieć nawet kiedy, usnął.
Nie spodziewał się takiej pobudki. Chwilę zajęło mu zrozumienie, gdzie i dlaczego jest, jak również przyporządkowanie delikatnej dłoni do osoby Auriel. W pierwszym momencie ucieszył się, w drugim zaś przypomniał sobie, że Auriel to kłopoty.
- Co? - Mruknął mało przytomnie. Nie mieli czasu, ale na co? Zrozumiawszy, że jest w celi, powoli zaczął składać sytuację w całość. Nie wyglądało to dobrze. - Co?!
Trzech zbirów i półelfka, która znowu w coś się wplątała! I choć kusiło, by razem z resztą zabrać się z zimnego więzienia, musiał pamiętać, że jego przyszli towarzysze z wyboru to przestępcy. Poza tym, czy nie było mu obiecane, że to tylko jedna noc, po której miał zyskać choć częściową wolność? Mógł nigdy więcej nie wracać do Skalgrodu i mieć strażników w czterech literach... ale tak nie postępował rycerz.
- Co?! Czekajcie! - Poderwał się z posłania. - Czekajcie! Auriel...! - Spojrzał w jej stronę, jakby błagając o pomoc w ciężkiej sytuacji. Nie miał szans z trzema byczkami, tym bardziej, że był bezbronny. A jednak... Nie mógł pozwolić im po prostu zabrać więźnia! - Stójcie! Uciekają! UCIEKAJĄ!
Zebrał w sobie wszystkie siły, by wrzasnąć ile sił w płucach i poinformować strażników! A następnie szykował się na konsekwencje. Uniósł gardę.