Skalgród

76
POST POSTACI
Wierzba


Krzyki Idiego nie działały dobrze na Wierzbę. Nie miał słów, by opisać, jak bardzo wstydził się nie tylko przed krasnoludem, ale również przed Damienem, który przyszedł mu z ratunkiem. Gdyby nie starszy elf, Wierzba stałby przy kracie i dyskutował z Idim do świtu, chcąc wysłać go do nieistniejącego wyjścia! Podzielenie na dwa obozy w momencie, gdy Wierzba nie wiedział nawet, komu mógł ufać i kto miał słuszniejsze cele, była mu wyjątkowo nie na rękę. Nie nawykł do obejmowania stron, bo rzadko chciała go którąkolwiek z nich! Mimo szkolenia w Zakonie, wciąż był pod tym względem niepewny, a tego konfliktu nie potrafił zażegnać. Idiemu należały się wyjaśnienia i Wierzba obiecał sobie, że otrzyma je w odpowiednim czasie.

Wierzba nie widział ani mchów, ani grzybów, ani niczego innego, co mogły zaoferować mu kanały. Wlepiał wzrok pod nogi, choć nie dlatego, że chciał widzieć gdzie idzie i po czym stąpa (tego wolałby nie wiedzieć), ale wstyd kazał mu zniknąć ze świata w taki sposób. Może jeśli nie będzie patrzeć na Damiena, Jaxa i Karla, oni nie będą patrzeć na niego. Znów nienawidził siebie za własne zachowanie, lecz nie potrafił inaczej. Może tak było lepiej? Może zniechęci do siebie wszystkich i odejdzie, a nikt nie będzie za nim płakał, nikt go nie zatrzyma? Nawet Auriel...?

Myśli nakręcały się same, coraz bardziej, gdy każda poprzednia pchała kolejną, jeszcze mroczniejszą, przywołując nad głowę Wierzby wielką, tłustą chmurę złego samopoczucia i nerwów. Ogień nadziaka zaczął drzeć, gdy dzierżąca go dłoń poddawała się narastającym emocjom. Głos elfa spowodował, że Wierzba drgnął, jakby wyrwany z koszmaru. Musiał wracać do rzeczywistości, tym bardziej, że przywódca-ojciec zwrócił się bezpośrednio do niego.

Nim Wierzba zaczął mówić, ni to jęknął, ni to mruknął, w ten sposób zaczynając myśl. Nie potrafił tego powstrzymać, nienawidził bardziej z każdym nieartykułowanym dźwiękiem.

- Rozmawialiśmy. Wcześniej. - Mruczał Wierzba urywanymi słówkami. - Jax widział. - Zrzucił na kolegę odpowiedzialność za historię pojedynku. Nie zamierzał chwalić się sukcesem w nie-zabiciu i nie-pozwoleniu-na-zabicie. - Szliśmy do karczmy, zaczepił nas... Kron? - Nie wiedział, czy dobrze pamiętał imię oprycha. Zmarszczył brwi jeszcze bardziej. - Od Hoffa. Mmmhhh... Wysyłał mnie do niego. Do Hoffa. Idi tam był, słyszał. - To wszystko było nie na głowę biednego półelfa! Co gorsza, wiedział, jak dotrzeć do Hoffa! - Mógłbym spróbować go wytropić... - Zaproponował po chwili wahania. - Widziałem go i wiem, gdzie był. Albo... Albo... Albo poszedłbym za wskazówkami Krona?

Jak to było...? Miał brzdękać z Brucem? Ale po co to wszystko mówił, gdy przecież miał uciekać ze Skalgrodu?! Tego wszystkiego było dla niego za dużo!!
Obrazek

Skalgród

77
POST BARDA
Wierzba był sprytny, próbując przenieść odpowiedzialność opowiedzenia historii na Jaxa. Ten jednak się nie odzywał. Sapnął ciężko, wyraźnie skupiając się na pomocy ciężkiemu Karlowi. A może po prostu nie dawał się prosto manipulować i odzywał się tylko kiedy miał ochotę? To w sumie pasowałoby do charakteru tajemniczego towarzysza Damiena.
- Krona? - elf wydawał się zdziwiony, ale nic więcej nie powiedział na temat osoby, która napadła Wierzbę. - Gdzie Cię wysłał? I jeśli Idi też to słyszał, to ta miejscówka może być już spalona - skomentował wypowiedź pół-elfa.
- Tak poza tym dlaczego tam byłeś z Idim? Pracujesz dla straży miejskiej? - pytanie wybrzmiało mocno, ale bez agresji w głosie. Jeszcze nikt nikogo nie osądzał, ale jeśli Wierzba nie znajdzie odpowiedniego wytłumaczenia, dało się wyczuć, że nie-ojciec nie będzie zadowolony. Jax nie wyglądał na chętnego do pomocy i stanięcia po stronie Wierzby. Być może, gdyby pół-elf potraktował go lepiej podczas rozmowy do spalonej kryjówki, ten byłby bardziej skory odzywać się za niego...

Jakkolwiek Wierzba nie odpowiedział, Damien nie miał zamiaru się go pozbywać... Przynajmniej na razie. Skręcił za to w kolejną odnogę, a tam, po paru krokach nakazał wejść w zagłębienie w murze. Były tam schody, prowadzące do masywnych, drewnianych drzwi. Przywódca przepchał się na przód wycieczki i zastukał parę razy w dziwnym, ciężko powtarzalnym rytmie. Chwilę później drzwi stanęły otworem, a cała brygada weszła do środka.
Pomieszczenie było dość niewielkie. Rozświetlone pochodniami, bez okien, przypominało raczej pomieszczenie na tyłach, niż pokój mieszkalny. Kilka łóżek polowych rozłożonych pod ścianami, gdzie dwa z nich były zajęte. Z pomieszczenia wychodziły kolejne drewniane drzwi, prowadzące zapewne głębiej w budynek. Półki na ścianach uginały się od różnej maści buteleczek z etykietkami i medycznego sprzętu. Jakby się nad tym zastanowić, mogliście znajdować się w jakieś nielegalnej lecznicy.
- O proszę, syn marnotrawny wrócił! - Głos należał do niskiej, krępej kobiety ubranej w kitel lekarski.
- Daj spokój Britta - odezwał się Damien. Widać, coś wcześniej musiało zajść między nimi. - Mamy rannego. Pomożesz? - Ton jego głosu był prawie błagalny. Albo doskonale wiedział w jakie tony uderzyć, albo był naprawdę zdesperowany.
- Ech, co ja się z wami mam... - powiedziała, wskazując wolne łóżko. - Siadaj olbrzymie... - poleciła, po czym zaczęła go badać.
- A ten młody to kto? - zapytała nagle. - Nie chcę tutaj żadnych kretów - spojrzała się na Wierzbę, oczekując chyba od niego odpowiedzi.

Skalgród

78
POST POSTACI
Wierzba
- N-nie wiem. - Wierzba wahał się. - Nie wiem! Krona? - Dopytał znów Jaxa, chociaż ten wcale nie chciał współpracować. Dziś nic nie było łatwe dla małego Wierzby! - Powiedział, że... Pobrzdękać... - Mieszał się w zeznaniach, bo już sam nie wiedział, o czym miał mówić! Przyjął zbyt wiele informacji w zbyt krótkim czasie i nawet te najbardziej istotne wydawały się teraz ulotne, niepewne. Miał ochotę krzyczeć. Wyruszył na Południe w poszukiwaniu demonów, a tymczasem był zmuszony mierzyć się z czymś takim!! - Dla nikogo nie pracuję! - Podniósł głos, zdenerwowany samą aluzją. - Idi zaprowadził mnie do konia! Twojego! - Dodał. Fakt, iż Damien żył i miał się w miarę dobrze wprost świadczył o tym, że Jodełka nie należała do Wierzby. Bogowie, nawet nie miała tak na imię! - Wracaliśmy i...! Mmm! Kron! - Wyrzucił z siebie hasło, które miało wszystko wytłumaczyć, a podkreślił to wzniesiem ramion. Ogień nadziaka zamigotał.

Wierzba oddychał szybko, po raz kolejny nie radząc sobie z emocjami. Nie chciał tam być, nie w mieście, nie pod miastem, nie z domniemanym ojcem czy też bez niego! Musiał znaleźć Auriel i uciekać, szybko!! Złapał parę kolejnych oddechów, by uspokoić galopujące myśli i serce.

- Chciałem opuścić miasto. - Podzielił się już nieco spokojniej. - Z Auriel.

Zamknął usta, gdy dotarli do nowego miejsca. Trzymał się na tyłach, łypiąc na swoich towarzyszy i nową kobietę. Gdy nazwała Damiena synem, przez ułamek sekudny wierzył, że może była to... babcia? Szybko okazało się, że niska kobieta nie pasowała do dumnego rodu elfa.

Pozstanowił nie odzywać się, ale pozwolił, by jego broń zgasła. Stając niedaleko drzwi, przez które wszedł, czekał, aż ktoś inny go przedstawi w sposób, w jaki chcieli. Czy będzie kretem? Jeśli za takiego go uznają... cóż, właśnie dlatego nie zaczepiał jeszcze broni w pętli przy pasie.
Obrazek

Skalgród

79
POST BARDA
- Spokojnie, Britta. Jest z nami - opanowany głos Damiena, wybrzmiał z mocą w pokoju. - To mój... - zawahał się, jakby nie do końca był pogodzony z tą myślą. - Całkiem możliwe, że to moja rodzina... Ręczę za niego - stwierdził, bez konkretnych emocji w głosie.
Nie wiadomo co dokładnie wydarzyło się po wyjściu Wierzby z pokoju, ale sądząc po tym co mówił elf, musiał sobie poskładać parę wskazówek i dojść do wniosków, które chyba trochę go przytłaczały. Na ten moment wydawał się to tolerować, ale nie wyglądał na chętnego do podjęcia dalszego tematu. Gdy pozostali spojrzeli się na niego zaskoczeni, uciszył jakiekolwiek pytania wyrazem swojej twarzy. Jakkolwiek szokująca nowina by to nie była, dalej pozostawał charyzmatycznym przywódcą, który cieszył się zaufaniem i estymą, która była wręcz nie do opisania.

Britta wydawała się być zafascynowana zasłyszaną informacją, ale podobnie jak reszta, nie odezwała się ani słowem. Jej wcześniej zmarszczone brwi, wyraźnie się rozprostowały, a długie, rude włosy związane w warkocz, bujały się w rytm kręcenia głową. Być może nie dowierzała w to co usłyszała, albo po prostu rana Karla nie była aż tak lekka, jak się wszystkim wydawało.
- Co mu się stało? - zapytała, zbierając z półek kolejne specyfiki.
- Rana cięta... - zrelacjonował krótko Jax, który oparł się wygodnie o ścianę. - Dość mocno zaostrzony toporek, ale nie powinno być to specjalnie groźne - Nie wdawał się w szczegóły. Nikt też o nie nie pytał. Jak widać podziemne lecznice potrzebowały tylko niezbędnego minimum informacji.
- Macie szczęście... Trochę ucierpiała jego ruchomość. Będzie dochodził przez jakiś czas do siebie - wyjaśniła. - Płatne tak jak zawsze - dodała, upewniając się że Damien za warunki. Ten tylko skinął głową, nie dyskutując z lekarką. Stał tak, obserwując poczynania, jakby oceniając kompetencję Britty.
- Masz malutki - powiedziała, gdy podała Karlowi jedną z wcześniej zebranych fiolek. Pozostałymi nasączyła bandaże. Została ostatnia mikstura.
- Trochę może zapiec - ostrzegła, co zakończyło się ostrym sykiem olbrzymiego barmana, gdy zawartość ostatniej buteleczki znalazła się na ranie. Potem, krasnoludzica zagrała się za bandażowanie.

Uwinęła się dość szybko. Przy każdym jej ruchu widać było wprawę, co sugerowało ogromne doświadczenie.
- Herbatki? - zapytała niespodziewanie. - Karla i tak nie puszczę, a z wami muszę jeszcze zamienić słówko... - wyjaśniła. - No raz, nie stać tak, pacjentów mi straszycie. Dajcie biedakom odpocząć - Nie dała pola na odmowę. Otworzyła drzwi prowadzące wgłąb budynku i zaprosiła obecnych gestem.
Kolejny pokój, a raczej kuchnia, sądząc po rzeczach jakie się tam znajdowały. Rozpalony kominek, wielki kamienny stół i ława. Parę przyborów i zręcznie wkomponowane w ścianę drzwi, przez które Wierzba, wraz z ekipą Damiena przybyli. Gdyby nie to, że przed chwilą przez nie przechodzili, ciężko byłoby uwierzyć, że tam w ogóle są.
- Morthy - Britta rzuciła na wejściu. - Zastąp mnie - Nie musiała nic więcej mówić, bo za chwilę pod ścianą przemknął chuderlawy gnom, stanowczo za dużych na siebie ubraniach. Tym razem też nikt nie dopytywał.
- Siadajcie - poleciła pielęgniarka, czy kimkolwiek pani kransolud była. Wiadome było tylko, że pomagała innym.
- Złe czasy nastały... Coraz więcej trafia do mnie pacjentów z tymi nieleczącymi się ranami - zaczęła bez ogródek. Wstawiła wodę nad ogień i odwróciła się do elfa. - Pamiętacie tego Greenfielda? Tego co mówiliście, że to ślad pazura demona? Wtedy was wyśmiałam, ale teraz jestem w stanie w to uwierzyć - Chyba przeprosiła w ten sposób.
- Mówiłem Ci, że Hoff bawi się w czarną magię. Łapał demony i próbował je wykorzystać, by stać się potężniejszym. Eksperymentował dupek, ale nie wiem co udało mu się zrobić... - powiedział Damien, nieco chyba pochmurniejąc. Podparł się pod brodą, jakby zastanawiając się nad kolejnymi krokami.
- Wierzba mówił coś, że wie gdzie może być Hoff. Jeśli dobrze zrozumiałem - wypalił nagle, a spojrzenia wszystkich zebranych skupiły się na pół-elfie. - Mówiłeś, że mógłbyś spróbować go wytropić? - zapytał, a w jego głosie pojawiła się jakby... nadzieja?

Skalgród

80
POST POSTACI
Wierzba
Wierzba zawiesił spojrzenie na Damienie na dłuższą chwilę, zbyt długą, by był to przypadek. W jego głowie kotłowały się myśli, które nie pozwalały w pełni zrozumieć i zaakceptować tego, co się działo. Bo oczywistym było, że Wierzba nie potrzebował ojca! Nigdy takiego nie miał, bo to, że Damien postanowił zbrzuchacić jego matkę, nie czyniło z niego żadnej ojcowskiej figury. Jeśli rzeczywiście będzie chciał nazywać się rodziną, będzie musiał udowodnić, że naprawdę na to zasługuje. Ręczenie za Wierzbę w obliczu możliwego gniewu gnomki było dobrym startem.

Samemu wiedząc co-nieco o felczerstwie, Wierzba w końcu odwrócił wzrok od na-pewno-nie-ojca, by przyjrzeć się działaniom Britty w nadziei, że czegoś się nauczy. Zrobiło mu się nawet żal Karla, bo choć wcześniej miał mu za złe zbliżanie się do Auriel, teraz zrozumiał, że półelfka nie mogła mieć do rosłego barmana żadnych wiiększych uczuć... a przynajmniej taką miał nadzieję. Mężczyźnie pozostawał odpoczynek i powolne wracanie do zdrowia.

Chłopak nie odzywał się, gdy felczerka postanowiła wyprosić ich z sali pacjentów. Trzymając się z tyłu, podążył za Damienem i Jaxem, dyskretnie rozglądając się po nowym pomieszczeniu, nie szukał jednak niczego konkretnego. Upomniany, usiadł nieopodal kominka, chcąc skorzystać z jego ciepła, póki mógł. Los mógł wkrótce zagnać go z powrotem na szlak.

- Demonie trucizny? - Zapytał cicho, podłapując, o czym mówili zebrani. Zastowił się chwilę, czy mógł pamiętać coś w tym temacie ze swoich nauk w Twierdzy, a jeśli tak, przecież mógł się tym podzielić i pomóc takim, jak nieszczęśny Greenfield.

Nagłe wspomnienie o jego osobie i mnogość oczu, która zwróciła się w jego stronę, zmusiła Wierzbę do chwili wahania.

- Wiem, gdzie był parę dni temu. - Powiedział powoli, cedząc słowa, gdy chciał, by każde z nich wyszło z jego ust czysto i zrozumiale. - Mógłbym spróbować... chociaż padał śnieg. - Zaznaczył od razu, iż była to spora przeszkoda. - Jeśli zbiegł do miasta, nie znajdę go. - Dodał, bo choć potrafił wypatrywać znaków w dziczy, miejska dżungla była dla niego zupełnie ogłupiająca. - Gdzie jest Auriel? Pomoże. - Dodał, przypominając sobie o dziewczynie.
Obrazek

Skalgród

81
POST BARDA
Czy Wierzba coś podpatrzył? Może jakiś sposób zawijania bandaża, czy też kolor dziwnych mieszanek mikstur, które przygotowywała Britta. Z pewnością mógłby dowiedzieć się więcej, gdyby zechciał zagadać, a może i nawet zatrudnić się na jakieś praktyki? Może to był właśnie pomysł na ułożenie sobie życia z Auriel? Oczywiście, jeśli tak rządna przygód persona, byłaby w stanie zarzucić kotwicę, w miejscu takim jak Skalgród...

Pomieszczenie, w którym rozgorzał płomień w kominku, było naprawdę przytulne. Choć urządzone nieco ascetycznie, ciepłe kolory odmieniały je całkowicie. Kamień nie był przez to tak surowy, a każda krawędź wydawała się zwyczajnie bardziej miękka. Rozglądając się po pomieszczeniu, można było dostrzec jakiś stary wazon, który stanowczo zbyt dawno nie był przecierany. Przybory kuchenne za to wydawały się zadbane, aczkolwiek wysłużone.
- Już nastawiam wody - Britta chwyciła żeliwny garneczek, który zapełniła wodą z wiadra, uzupełnianego pewnie w pobliskiej studni. Wspięła się na drewniany stołek i zerwała ze sznurka wiszącego pod ścianą, bliżej nieokreślone zioła. Być może nazwa, Wierzbie by coś powiedziała, ale kranoludzica nie kwapiła się do dzielenia się wiedzą. Wrzuciła pęk zieleniny do garnuszka i za pomocą kija, powiesiła go w kominku, nad ogniem.

Gdy pół-elf usłyszał o demonicznych truciznach, przypomniał sobie wykłady, z czasów gdy pobierał nauki. Dowiedział się wtedy o demonicznej krwi i ranach zadawanych przez demony. Jeden z typów tych potworów, sprawiał że nawet najmniejsze zadrapanie ściągało na człowieka cierpienie i chorobę. Zepsuta krew, jak mawiali strażnicy, skażona demonicznym nasieniem. Wierzba przypomniał też sobie plotki, które nie raz odbijały się echem po ścianach twierdzy. Mówiono bowiem o wybrańcach - osobach na tyle silnych, które były w stanie przyjąć takie rany, a nawet zmieszać krew demona ze swoją krwią. Wybrańcy byli w stanie to przeżyć, co skutkowało nabyciem odporności i niesamowitych zdolności. Każdy jednak wiedział, że to tylko strażnicza plotka...

To, czy Wierzba chciał się podzielić informacjami, zależało tylko od niego. Z zamyślenia wyrwał go jednak wzrok wszystkich zebranych.
- Parę dni temu? - zapytał Damien. - Z tego co wiem, to obecnie jest gdzieś w mieście. Gnojek szykuje coś dużego - Po twarzy elfa, widać było że cała ta sytuacja dość mocno go irytuje.
- Znalazł sobie popleczników. Ukrywają go. Myślą, że coś zmienią - odezwał się nagle Jax.
- Ostatnio coś słyszałam, że okupuje piętro jednej z karczm... - dodała Britta, a Wierzbie jakby coś zaczęło świtać. Jeden z oprychów Hoffa wspominał przecież o jakieś nazwie: "Nabrzdąkaj Mi Mała".

Damien podpadł brodę o splecione ręce. Krasnoludzica zajęła się nalewaniem herbaty do glinianych kubków. A Jax? Jax był jak zawsze aroganckim Jaxem - samotnikiem, od którego biła aura fajności.
- Kron... - zaczął Damien. - Kron był jednym z naszych. Dlaczego Jax nic nie mówiłeś? - Głos Damiena nie należał do najprzyjemniejszych.
- Uznałem, że mniej Cię będzie boleć... - Wzruszył ramionami, jakby uważając wiadomość za mało istotną.
- Masz mnie informować o takich rzeczach! - zagrzmiał przywódca, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Jax kiwnął tylko na to głową.

Jakkolwiek mocno atmosfera nie zgęstniała, rozładował ją trochę napar przyniesiony przez pielęgniarkę. Smakował świeżo, jednocześnie rozgrzewając i pozostawiając lekki smak apteki na języku. Każdy grzał się od ciepłego kubka, siorbiąc co jakiś czas zawartość, co przerywało zapadłą w ten sposób ciszę.
- Auriel powinna być z Kat - odpowiedział po dłuższej chwili Damien, dość enigmatycznie.- Dopijemy herbatę i jeśli nie macie lepszych pomysłów, warto będzie się przegrupować. Karl zostanie na razie tutaj - oznajmił dowódca, spoglądając na Jaxa i Wierzbę, jakby czekając na te "lepsze pomysły". Jak widać, nawet najlepsi czasem byli zagubieni...

Skalgród

82
POST POSTACI
Nauka zawsze była ważna dla Wierzby, ale nie na tyle, by podpytywać uzdrowicielkę o jej metody. Przeczuwał, że ta nie podzieliłaby się swoimi sposobami nawet gdyby prosił, poza tym, zdawał sobie sprawę, że mieli ważniejsze rzeczy na głowie niż sposób bandażowania i używanie mikstur, których składu nie znał. Nauka felczerskiego fachu musiała zostać odłożona w czasie... aż życie będzie spokojniejsze. Wtedy będzie mógł myśleć o życiu z Auriel, ale na pewno nie w Skalgrodzie!

Obserwując ruchy Britty, Wierzba cieszył się ciepłem pomieszczenia. Rozglądał się, wzrok zatrzymując również na swoich towarzyszach. Starał się określić, czy naprawdę jest podobny do być-może-z ojca? Widział swoją twarz tylko parę razy i nigdy wyraźnie, gdy przeglądał się co najwyżej w potokach lub nierównej powierzchni szyb w Twierdzy. Patrzył też na Jaxa. Dobrze dla niego, że był tak pewny siebie - to coś, czego Wierzba mógłby się od niego uczyć.

Ziołowe napary nie były dla niego pierwszyzną. I ten temat postanowił przemilczeć, nie dopytując, z czego herbatkę będzie im dane pić. Liczyło się, że napar będzie ciepły i być może nie pochorują się po nim jak to czasem bywało po nieprzegotowanej wodzie z rzeki.

- Demonie trucizny. - Odezwał się, przypominając sobie lekcje z Twierdzy, a jeśli otrzymał uwagę, kontynuował. - Demony mogą... sprowadzać chorobę przez rany, nawet te drobne. Niektórzy... mało kto... m-może przeżyć. Jeśli przeżyje, to skażenie często przynosi moce. - Dodał, nerwowo przeskakując spojrzeniem po zebranych. Splótł palce ze sobą, by powstrzymać nerwowy odruch ich wykręcania. - Tak mówią. Nikogo nie spotkałem, z demonimi mocami. - Uściślił, by nie pomyśleli, że jego słowa są pewnikiem.

Propozycja wytropienia Hoffa nie spotkała się z aprobatą, gdy okazało się, że mężczyzna był już poza dziczą. Wierzba opuścił głowę, a kilka kosmyków, które wyrwały się z opięcia, opadło mu na twarz. Teraz był odbry czas, by poprawić uczesanie, by nie przeszkadzało mu w dalszej walce, o ile do takiej dojdzie.

Spojrzał na Brittę, gdy ta sugerowała poszukanie Hoffa w jego kryjówce w karczmie. Wyciągając rzemyk, którym wiązał włosy, spomiędzy zębów, odezwał się:

- Wiem, gdzie. Damien... - Zawahał się. Czy powinien mówić o ojcu po imieniu? Póki pokrewieństwo nie będzie potwierdzone, ma do tego prawo! - Damien mówił, że kryjówka może być spalona. Idi o niej słyszał. - Przypomniał. - Wiem, gdzie. - Powtórzył. - Mogę sprawdzić.

Jakiś trop był lepszy niż żaden, a sam Wierzba był nowością w Skalgrodzie. Choć poszukiwany przez straż, mógł przecież prześliznąć się do Nabrzdąkaj Mi Mała. Nie miał nic do dodania, gdy Damien warczał na Jaxa. To były ich sprawy, do załatwienia między nimi. Wierzbie wydawało się, że zaczynał rozumieć, jak szajka rozpadła się, a Hoff zabrał ze sobą część ludzi.

Przyjął kubek od Britty i podziękował jej krótko. Niestety, nie miał niczego do dodania. Pokręcił lekko głową, czekając aż przywódca da znać, że nadeszła pora wymarszu. Wierzba wolał upewnić się, że z Auriel wszystko w porządku.
Obrazek

Skalgród

83
POST BARDA
Gdy Wierzba tylko się odezwał, wszyscy w pomieszczeniu zamilkli. Temat demonicznych trucizn wydawał się dla nich tak niesamowicie odległy i fascynujący, że nie przerywali mu ani przez chwilę. Słuchali skoncentrowani, jakby próbując połączyć kropki, które gdzieś im umykały.

- Demoniczne moce? - Damien przerwał ciszę, jaka zapadła po słowach pół-elfa, jednakże wypowiedział to z niejakim niedowierzaniem. Chmurnie zmarszczył brwi, analizując każdą z możliwych opcji.
- Nie mówicie, że ten skurwiel eksperymentuje z demoniczną posoką - burknął Jax, wyraźnie niezadowolony z obrotu spraw i tego co właśnie usłyszał.
- Nie chcę krakać, ale to by tłumaczyło zwiększoną liczbę przypadków zatrucia... - powiedział powoli Damien, spoglądając na Brittę, która siedziała nieruchomo, dziwnie pobladła. Rzuciła przywódcy krótkie spojrzenie, ale poza tym nie odezwała się ani słowem.

- Hoff chyba nie jest na tyle kretynem, by...? - zaczął Jax, ale jakby po raz pierwszy zwątpił w to co mówił. - Myślisz, że to on tak załatwić Jasmine? - zapytał, jakby nagle zmieniając temat. Damien zapatrzył się w przestrzeń i wzruszył ramionami. Przegryzł wargi, bijąc się z sobie znajomymi myślami, ale nic więcej nie zdradził.
- Pora na nas - zadecydował zamiast tego, podnosząc się i pozostawiając za sobą połowę kubka naparu. Albo mu nie smakował, albo obecne wydarzenia były dla niego bardziej istotne.
- Przyślę kogoś po Karla. Z odpowiednią zapłatą - obiecał i skinął głową na Jaxa i Wierzbę. - Wyjdziemy przodem, jeśli nie masz nic przeciwko - oświadczył Bricie, podnosząc swoją laskę i kierując się do korytarza, który prowadził do wyjścia.
- Pożyczam światłoklask - oznajmił, biorąc dziwny kamień, który leżał nieopodal. Nim Britta zdążyła zaprotestować, drzwi już się zamykały.

Dziwny przedmiot rozbłysł światłem, gdy Damien go potarł. Świecił lekko, bardzo przyjemnie, rozświetlając najbliższe klika kroków, nie oślepiając. Wierzba nigdy wcześniej czegoś podobnego nie widział. Musiała być to jakaś tutejsza nowinka, stworzona przez jakiegoś podróżnego maga, czy innego gnomiego, czy krasnoludzkiego kowala. A może i zaklinacza?
Pomijając jednak etymologię tego fascynującego przedmiotu, umożliwił on sprawne poruszanie się po pokrytym mrokiem Skalgrodzie. W większości okien zapadła już ciemność, a nierozświetlone ulice były z pewnością nie za bezpiecznym miejscem. Droga na szczęście przebiegła bez problemów. Parę uliczek, kilka przejść podobnych do tych, które Jax pokazał Wierzbie i chwilę później wchodzili już po kamiennych schodach w jakieś bliźniaczo wyglądającej kamienicy. Damien, z pewnymi problemami, doczłapał się na poddasze, gdzie zastukał w ostatnie drzwi kilka razy w kolejnym, tylko mu znanym szyfrze.

- Długo... Zaczęliśmy się martwić - Drzwi otworzyła Katt, wpuszczając wszystkich do środka. Ciepłe oświetlenie dość zarupieciałej kryjówki, tworzyło tu dość intrygujący klimat, który przypominał strych u babci. Miejsca wiele nie było - jedno pomieszczenie zastawione różnej maści przedmiotami, które jednocześnie do siebie pasowały i wydawały się być z całkowicie innej bajki. Tam jakieś stare drewniane meble, na środku dziwny okrągły dywan, a w rogu stary fotel, który zapewne był miejscem przeznaczonym dla Damiena.
- Karl dostał... - odezwał się przywódca, siadając dokładnie tam, gdzie można było przewidzieć.
- Karl!? Nic mu nie jest? - głos, który nagle się ujawnił, należał do Auriel. Była kolejną osobą w pokoju, nie licząc dodatkowo dwóch krasnoludów, którzy wyglądali jak dwie krople wody i jakiegoś gnoma w okularach, który wyglądał bezsprzecznie na jakiegoś inteligenta.
- A co z Wie... - nie zdążyła dopytać, gdy zobaczyła swojego kompana, który wszedł do pomieszczenia. Wydawała się martwić, ale nie było to nic ponad miarę, a przynajmniej nie pokazywała nic więcej publicznie.

Damien streścił pokrótce co wydarzyło się od momentu, gdy się rozdzielili. Jax jak zawsze, zajął swoje miejsce pod ścianą i tylko wtrącał pół-słówka, gdy przywódca pominął jakiś istotny dla niego detal.
- ...stąd też mamy podejrzenia, że Hoff eksperymentuje z demoniczną krwią - zakończył swoją przydługą opowieść. Wtedy to w pomieszczeniu zapadła cisza.
- Nam udało się podsłuchać ciekawe informacje - zaczęła Katt. - Zanim uciekliśmy, usłyszeliśmy, że Nahuiner trochę sobie nagrabił tą akcją. Podobno stracił zaufanie części strażników miejskich. Wykorzystał jakieś kontakty i zasoby, o cokolwiek mogło chodzić. Może udałoby się nam teraz przeciągnąć go na naszą stronę? - zaproponowała, na co Damien w zamyśleniu pokiwał tylko głową.
- Priorytetem będzie znalezienie kreta... Ktoś wsypał naszą kryjówkę - słowa Damiena zawisły w powietrzu dobitnie, a Jax, wydawałoby się, zaczął unikać wszystkich wzrokiem. - Niemniej pomysł dobry. Musimy się jakoś podzielić. Ktoś chętny przejść się do Nahuinera? Jest jeszcze potencjalna kryjówka Hoffa, którą zna Wierzba - zwrócił się tutaj do chłopaka, spoglądając na niego. - Ja na pewno zajmę się kretem - oświadczył.

Skalgród

84
POST POSTACI
Wierzba
Bycie w centrum uwagi było jedną z największych zmor Wierzby, jednak podzielił się swoją wiedzą na temat demonich trucizn tak, jak potrafił. Na dopytywania ojca skinął tylko głową, nie mając wiele do dodania. Jeśli Hoff rzeczywiście eksperymentował z demonią krwią, były to bardzo, bardzo złe wieści, zarówno dla tych, dla których ta próba skończy się śmiercią, jak i dla wybrańców, którzy przeżyją. Takie plugawe praktyki mogły przynieść im tylko śmierć od nadziaka Wierzby. To było jego rycerskie powołanie.

Pożegnał się z Brittą kolejnym skinięciem głową. Zainteresował go przedmiot, który Damien zabrał kobiecie, ale jednocześnie poczuł dziwne ukłucie w sercu, gdy zobaczył, do czego służy - po cóż był im ten magiczny przedmiot, skoro mieli całkiem zwyczajny nadziak, służący jednocześnie za pochodnię? Światłoklask był tylko śmiesznym otoczakiem, niepotrzebnym im w ogóle! Ale skoro to kamyk miał pokazywać im drogę, poszedł za jego światłem. Nie był w stanie zapamiętać przejść i uliczek, które wyglądały dla niego niemal tak samo. Mrok nie pomagał dostrzec szczegółów.

Kolejna kryjówka, kolejne osoby. Nie zwrócił uwagi ani na Kat, ani na krasnoludów i gnoma, za to uśmiechnął się do Auriel. Rozumiał, że nie chciała robić scen przy wszystkich, ale nie obraziłby się, gdyby chociaż go przytuliła. Przez brak miejsca wolał nie przepychać się w kierunku dziewczęcia. Wierzba zamknął za sobą drzwi i wzorem Jaxa, usiadł gdzieś, gdzie nie przeszkadzał innym.

Wysłuchał opowieści Damiena, ale w przeciwieństwie do kompana, nie miał wiele do dodania. Wyłapał wahanie Jaxa, ale było to za mało, by zacząć rzucać oskarżenia. Poza tym, był wciąż obcym w tym gronie.

- Znam Idiego. - Powiedział po chwili, wyłapując ciszę między słowami innych. - ...rozmawiałem z nim. - Uściślił, bo rzucił swoje słowa nieco na wyrost. Spotkał go ledwie dwa razy. - Mógłbym... spróbować z nim porozmawiać. - Zaproponował, zaciskając palce na swoich kolanach. - Najpierw kryjówka Hoffa. Ktoś musi wskazać mi drogę. "Nabrzdąkaj mi mała"? - Rzucił nazwą, zwracając wzrok ku Auriel, jakby ona mogła potwierdzić jego słowa. Nie wyłapał, że mogło wyglądać to zgoła inaczej.
Obrazek

Skalgród

85
POST BARDA
Damien pokiwał głową w zamyśleniu.
- Najlepiej będzie się rozdzielić - zadecydował, gdy usłyszał, że Wierzba chciał przejąć zarówno odwiedzenie kryjówki Hoffa, jak i pogadanie ze strażnikiem miejskim. Zdawał się ignorować niezamierzoną grę słów chłopaka, jakby nie chcąc by czuł się niezręcznie. Co innego jednak uważali Katt i Jax, których uśmiechy pojawiły się na twarzach praktycznie od razu. Auriel też pozwoliła sobie na drapieżny uśmiech, wykorzystując wolną chwilę i podchodząc w kierunku pół-elfa. Przysiadła przy nim, zgrabnie wykorzystując jego ramię, do osadzenia ciężaru ciała obok niego.
- Skoro tak ładnie prosisz, to zastanowimy się nad tym, jak wszyscy pójdą spać - wyszeptała mu zręcznie do ucha.
- W towarzystwie się nie szepcze! - zaprotestował Jax, rozradowany jak małe dziecko, że w końcu natrafił się ktoś, komu można było dogryźć.
- Takich propozycji nie składa się pierwszemu lepszemu łachmaniarzowi - oznajmiła Auriel.
- Fakt, klient musi mieć pękatą sakiewkę, albo jakiś fajny ciuszek jak to futerko... - Jax nie przebierał w słowach. Dość jawnie obraził pół-elfkę, która chyba nieco zaczerwieniła się na twarzy.
- Skończcie! Zachowujecie się jak dzieci - Damien nieco uniósł głos. - Mamy teraz ważniejsze rzeczy na głowie - oznajmił poważnym tonem, tak że wszyscy nagle zamilkli. Jego charyzma była wręcz przytłaczająca i nikt nie miał odwagi zaprzeczyć jego słowom.

- Wierzba! Idi, czy kryjówka Damiena? Idziesz z Katt- zadecydował, dając jednocześnie wybór chłopakowi co do lokalizacji. - Jax idzie z Auriel, a ja podziałam z Herlem, Perlem i Kaazahem - oznajmił kiwając w kierunku niskich towarzyszy.
- Ale ja nie chcę z Jaxem! - zbulwersowała się Auriel, jakby przypominając sobie czasy księżniczkowania, gdzie nikt jej niczego nie odmawiał. Przywódca spojrzał się wtedy w kierunku swojego prawie-syna, jakby oczekując od niego jakieś deklaracji, czy też próby ogarnięcia swojej panny. Bo tak zapewne wyglądali w głowie Damiena - zawsze razem, jedno zawsze wypytywało o drugie, a teraz w dodatku te dwuznaczne gesty i szeptanie do ucha.

Skalgród

86
POST POSTACI


Wierzba potrzebował momentu, by zrozumieć, skąd wzięły się uśmiechy zebranych. Choć Damien wydał się zachować kamienną twarz, szybkie spojrzenie na Jaxa i Katt uświadomiły mu, jaką gafę palnął. Opuścił wzrok. Nie chciał już na nikogo patrzeć ani nawet się odzywać! Jedynie nowa, bliska obecność Auriel nieco go podbudowała. Rzucił jej krótkie, przepraszające spojrzenie, choć nie wydawało mu się, by mogła czuć się urażona, wszystko jednak zepsuła na nowo, szeptając zbereźności do uszka! Poczuł falę gorąca, narastającą gdzieś od kołnierzyka po policzki. A Jax... Jax nie przemyślał tego, co powiedział.

- Odszczekasz to! - Warknął Wierzba w kierunku mężczyzny, mimo uspokajania Damiena. Nie-ojciec słyszał, co Jax wygadywał! Wyraźnie szukał guza i należał mu się taki jak nic innego. Jakiekolwiek pokłady sympatii, jakie Wierzba do niego miał, stopniały jak śnieg przy ognisku.

Musiał jednak chwilowo odpuścić spranie nowego towarzysza. Sprawa zadań wydawała się o wiele poważniejsza i Wierzba zrozumiał, że nie tylko nie będzie mógł wykonać obu, ale również nie będzie mu dane pracować samodzielnie. Nie działał dobrze z partnerem, chyba że...

- Auriel. - Zaprotestował. - Pójdę do Idiego z Auriel. - Uściślił, by nie było wątpliwości. Lekko objął dziewczynę ramieniem, tylko podkreślając swoje przywiązanie do niedoszłej partnerki. - Hoff ją widział, chciał skrzywdzić. Nie może do niego iść. Pójdzie ze mną, rozmawiać z Idim. - Postanowił. Ale czy miał w sobie choć ułamek tej charyzmy, którą cechował się jego ojciec?
Obrazek

Skalgród

87
POST BARDA
Jax niewzruszony słowami Wierzby uśmiechnął się półgębkiem. Był pewny siebie i wychodziło na to, że kolejną jego cechą było opanowanie. Mimo tego, że był wyższy od Wierzby, bardziej męskiej postury, a do tego... Po prostu mu to leżało.
Gdy Damien nakazał spokój, nie ciągnął dalej sprzeczki, ale perfidnie puścił oczko Wierzbie, który dodatkowo nie miał zamiaru odpuszczać, mimo prób ucieszenia. Chyba-ojciec posłał mu wtedy gniewne spojrzenie, które niejednego zmroziłoby do kości. Jego lodowo-błękitne oczy miały w sobie pewną moc. Czy to była magia?

Koniec końców, czy to przez spojrzenie posłane przez ojca, czy też przez resztki zdrowego rozsądku, wszyscy powrócili do ważniejszych spraw. Gdy Wierzba zaprotestował, Auriel wdzięcznie zamigotała długimi rzęsami, jakby dziękując pół-elfowi za wstawiennictwo.
- Niech wam będzie - Damien przewrócił oczami, a z tonu jego głosu dało się odczytać, że liczył na "ogarnięcie" Auriel przez Wierzbę. Kolejne rozczarowanie, a raczej ugoda, byle tylko pchnąć sprawę do przodu i nie tworzyć niepotrzebnych sporów. Na pewno zgoda nie wynikała z wierzbowej charyzmy.
- Znajdzcie sobie jakieś miejsce na podłodze. Jutro o świcie ruszamy - zadecydował przywódca, sam sadowiąc się wygodniej w fotelu w kącie. Herl i Perl, wyciągnęli z tylko sobie znanego miejsca komplet jakiś starych koców i dziwnych rulonów wypchanych słomą, które mogły robić za prowizoryczne poduszki. Łóżek niestety nie było. Jax wskoczył na jakiś dziwny, masywny mebel, tak że z góry mógł obserwować resztę. Katt znalazła kąt pod meblem Jaxa. Ława też została zajęta. Wtedy to Auriel posesywnie rzuciła się na dywan, siadając na nim po turecku i wołając gestem Wierzbę. Chyba chciała by położył się obok.


***

W pomieszczeniu było o dziwo dość ciepło. Warunki nie były najwygodniejsze, a towarzystwo... Na szczęście nikt nie chrapał. Wszelkie źródła światła zostały pogaszone, tak że nie za wiele było widać, chyba że ktoś miał dar widzenia w ciemności. Nawet gdyby leżąca obok Auriel (jeśli Wierzba zgodził się obok położyć) leżała całkowicie naga - nikt by tego nie mógł dostrzec.
- Śpisz? - Wierzba usłyszał szept i ciepły oddech, który otulił jego lekko tylko spiszaste ucho. - O czym myślisz? - głos należał do Auriel, chłopak poznał go bez problemu.
- Jest coś, co chciałbyś zrobić? - zapytała zalotnie. Reszta wydawała się spać, ale kto wie, czy czasem ich nie podsłuchiwali. - Z tą ucieczką to było na serio?

Skalgród

88
POST POSTACI
Wierzba


Jax miał u Wierzby wielkiego minusa. Niewybredne komentarze ku Auriel odbiły się na jego postrzeganiu przez Wierzbę i dla chłopaka nie istniał argument, który mógłby na nowo przekonać go do wpsółpracownika ojca. Sam być może rodziciel również nie mógł zastraszyć Wierzby, chociaż włoski na karku podniosły się mimowolnie, gdy przeszedł go dreszcz. Mimo to, wytrzymał spojrzenie i rzucił jeszcze swoje, chociaż zupełnie ciemne!

Przynajmniej sprawy zostały ustalone i została zarządzona noc. Wszyscy reagowali tak szybko, że Wierzbie zostało miejsce obok Auriel, na dywanie... nie, żeby narzekał na taki obrót spraw. Po nocy spędzonej w zimnej, wilgotnej celi, przeniesienie się do dość ciepłego pokoiku było miłą odmianą. I choć Wierzba wiedział, że wygodniej byłoby mu na stercie słomy lub na ściółce, na łóżku zrobionym z igliwia, nie zamierzał narzekać, gdy miał gdzie złożyć głowę w bezpiecznym miejscu, a do tego Auriel była obok.

Dużo wrażeń w ciągu dnia zawsze źle wpływało na zasypianie. Kręcił się jeszcze przez chwilę, nawet jeśli nie chciał niepokoić elfki. Szybko okazało się, że ona też nie spała.

- Nie śpię. - Odpowiedział jej szeptem, przysuwając się nieco, choć nie miał żadnych niecnych planów. Pytania dziewczęcia przywodziły mu na myśl różne propozycje, które mógłby rzucić, ale czy nie ośmieszyłby się przed piękną królewną? Nie był jeszcze cnym rycerzem. Do cności jeszcze trochę mu pozostało. - Uciekniemy. - Zniżył szept jeszcze bardziej. - Skończmy z Hoffem i uciekniemy. Na południe. Obiecałem.
Obrazek

Skalgród

89
POST BARDA
Auriel uśmiechnęła się tylko, gdy poczuła jak pół-elf do niej lgnie. Oczywiście nie było tego widać, ale z pewnością był to ten złośliwy, zadziorny uśmieszek, jaki pojawiał się na jej ustach, gdy tylko osiągała to, czego zapragnęła. Pozwoliła skrócić dystans do intymnej bliskości, a gdy chłopakowi wydawało się, że odległość między nimi jest niewielka, Auriel udowodniła mu że się myli. Przysunęła się jeszcze bliżej, tak że dotykała go całym ciałem. Przekręciła się na bok i zwinnie wsunęła swoją nogę, między jego kończyny.
- Obiecałeś - wyszeptała, jakby zachwycona tym co powiedział Wierzba. - Tylko, że ja nie chcę pracować z Jaxem. To jest buc - żachnęła się po cichu, ale raczej nikt jej nie słyszał.

Poruszyła delikatnie nogą, poprawiając się, wtulona w bok chłopaka.
- A gdyby tak olać te demony? - odezwała się nagle. - Nie muszę wracać do ojca. Ty swojego też nie potrzebujesz - próbowała go chyba nakłonić w ten sposób do ucieczki. Na te słowa, jak na zawołanie, ktoś w rogu zmienił bok. Chwilowy szmer i kolejna głucha cisza, przerywana pochrapywaniem któregoś z towarzyszy.
- Po co nam te demony? Ten cały Idi... Kto to w ogóle jest? - zapytała, opierając głowę na jego klatce piersiowej. Leżała tak, słuchając bicia jego serca.
- No i co z koniem? Mamy czym uciekać? - dopytywała, ale nie nawiązała do wydarzeń sprzed bramy. Nie przeprosiła go za to i najwidoczniej nie miała zamiaru. Ale kto by teraz na to zwracał uwagę - teraz, gdy jej ciepło rozgrzewało pół-elfa w bardzo znaczący sposób, choć nie tak przyjemny jak wtedy w stodole, gdzie znaleźli Damiena. Czy Auriel chciała czegoś więcej? Być może... Ale jeśli coś było na rzeczy, ewidentnie zostawiała pierwszy ruch chłopakowi. Co jednak jeśli się zbłaźni?

Skalgród

90
POST POSTACI
Wierzba
W głowie Wierzby pojawiało się wiele myśli, gdy poczuł ciało dziewczęcia tak blisko swojego własnego. Nie uciekał od jej dotyku, ale na moment zamarł, bo przecież... przecież mieli towarzystwo! Przecież ktoś mógł zobaczyć, jak tulą się do siebie niczym zakochana para! I choć Wierzba sam nie zdawał sobie sprawy z tego, że z jego strony zakochanie było jak najbardziej obecne, ciężko było mu choćby zaakceptować myśl, że Auriel być może mogła coś do niego czuć. Prawdopodobnie było to przywiązanie, był przecież jedynym stałym, znanym elementem w tym zimnym, obcym mieście. Nie przeszkadzało mu to jednak objąć Auriel, podkreślając, że taka bliskość mu nie przeszkadza.

- Zimno? - Palnął bez zastanowienia, przesuwając jednocześnie dłonią po plecach Auriel, jakby miał ją tym rozgrzać. - Południe jest ciepłe. I... nie będziesz z Jaxem. - Obiecał kolejną rzecz, przesuwając głowę tak, by móc zanurzyć nos we włosach dziewczęcia. Chwilę delektował się jej zapachem, aż włoski na karku stanęły mu dęba! To było bardzo, bardzo miłe uczucie. Ledwie mógł skupić się na jej słowach. - Powiedziałem, że pomogę. I to... demony. - Przypomniał, jakby to wszystko tłumaczyło. Czyż nie uczył się po to, by zabijać demony? Nauka w Twierdzy nie mogła pójść na marne, a tu miał okazję, by wykorzystać umiejętności w praktyce. Mógł wypełnić misję od Mistrza i zabić demona, choć chwilowo nie planował powrotu, by o tym zaraportować. - Idi jest dobry. Pomoże. Potem uciekniemy. - Postanowił.

Wahał się długo, bardzo długo, nim odsunął się na ledwie parę milimetrów, tylko po to, by za chwilę znów zbliżyć się do jasnych kosmyków dziewczyny i złożyć na nich krótki pocałunek. Na tyle było go stać bez jej interwencji.
Obrazek

Wróć do „Turon”