[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

1
Obrazek

***
Zbita ze starych dech stodoła była wyjątkowym miejscem. Niedbale przybite gwoździe, zwisające łańcuchy i resztki podgniwającego siana tworzyły tu insertujący klimat. Nie trudno było dostrzec, że miejsce jest pewnikiem opuszczone, zapomniane przez jakiegoś poczciwego starca. któremu niegdyś dobrze służyła. Dziś jest nieocenionym schronieniem dla wędrowców, którzy zagapili się na szlaku i dopadła ich zła pogoda. W środku nie było co liczyć na temperaturę większą niż na zewnątrz - deski przybite były w za dużej odległości i niespecjalnie dobrze izolowały od zimnego powietrza i podmuchów lodowatego wiatru. Zawsze to było jednak jakieś schronienie i dach nad głową... I choć sprawia wrażenie, jakby miała się za chwilę zawalić, wytrzyma pewnie niejedno pokolenie, umilając podróż zagubionym i zmęczonym.

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

2
I cyk
POST BARDA
- Nic nie robiłam! - zarzekała się Auriel. - Dlaczego mi nie wierzysz? Jesteś okropny! - Dziewczyna żąchnęła się. Gdyby nie przedzierali się w stronę budynku, pewnie jeszcze tupnęłaby nogą.
- Naprawdę Wierzba. Nie chcę Cię zostawiać samego! - Utrzymywała, dając się ciągnąć objęta ramieniem. Nie wiadomo, czy mówiła szczerze, czy była to jej kolejna zagrywka. Ciężko było odczytać jej intencje. Emocje... Emocje już o wiele prościej - nie umiała ich zbytnio ukrywać.

Pół-elfka pewnie broniłaby się jeszcze przez długi czas, gdyby nie stodoła, która mogłaby zostać ich schronieniem. Dziewczyna chyba też to zrozumiała, bo siedziała cicho i zwyczajnie pomagała. Same drzwi chodziły dość gładko, jeśli nie liczyć walki z wiatrem, który skutecznie uniemożliwiał ich ruch. Jednak po dłuższej chwili, dzięki pomocy Auriel, udało się wygrać z drewnianymi wrotami i wślizgnąć się do środka. Wierzba, zmarźnięty, z niechęcią zauważył że w środku wcale nie było cieplej - tyle tylko, że wiatr tak przeraźliwie nie przeszywał (choć pojedyncze dmuchnięcia było czuć), było dość sucho, zaś sam dach był na tyle szczelny, że nie przeciekał.
Samo wnętrze wydawało się dość przytulne, szczególnie w świetle świecącego wierzbowego nadziaka. Pozostałości słomy walały się wszędzie, nawet na piętrze do którego można było się dostać po drewnianej drabinie. Boksy dla koni stały puste, ale...
Przy samym końcu pomieszczenia przywiązany był niewielki koń. Bestia, bardzo umięśniona, przypominała wyglądem osła będącego po wielomiesięcznych treningach na końskiej siłowni. Pewnikiem świetnie sprawdzał się na terenach górskich - nie to co te szczupłe, królewskie olbrzymy, stąpające dostojnie, niczym Jakub. Obok konia leżała zaś jęcząca postać.
Elf, jak można było wywnioskować po uszach, owinięty był jakąś płachtą. Jego blada skóra wyglądała niczym przemarźnięta, sama postać zaś pozostawała w bezruchu, całkowicie ignorując przybyłych.

- Halooo! Można?- zakrzyknęła się Auriel, szykując nóż, który ukryła w rękawie wierzbowego płaszcza. Nie otrzymała jednak odpowiedzi. Zbliżyła się nieco, po czym rozluźniła się całkowicie, jakby wypuszczając powietrze.
- Chyba nie żyje... - skomentowała spokojnie.

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

3
POST POSTACI
Wierzba
Wierzba nie odpowiadał Auriel, głównie dlatego, że zęby tak nie dzwoniły mu z zimna, gdy zaciskał szczęki. Jasnym było, że jej nie wierzył, nie musiał powtarzać tego wprost raz po raz. Choć urocza i śliczna, była ciężarem, którego Wierzba nie mógł nieść ze sobą aż na Południe. Ona opuściła Zakon, bo chciała przeżyć przygodę - Wierzba chciał po prostu przeżyć.

Jakaś wrażliwa, lecz zdecydowanie wrażliwa nuta drgnęła we wnętrzu chłopaka, gdy usłyszał, że Auriel nie chce go zostawiać. Czyżby martwiła się o niego i dlatego poszła za nim, w mróz Północy? Może w jakiś sposób przywiązała się do niego? Tęskniła podczas jej własnego wygnania? Półelf wiedział, że to nieprawda, jednak jego naiwne serce chciało wierzyć, że tak właśnie było.

Stodoła była pewnego rodzaju wybawieniem, nawet jeśli wiatr hulał między szparami w deskach ścian. Siano wyglądało obiecująco i kusiło, by złożyć na nim zmęczone ciało. Nim jednak mogło do tego dojść, Wierzba musiał sprawdzić zamiary napotkanego towarzysza.

- Stój. - Polecił Auriel, zatrzymując ją ręką. Choć wiedział, że ta potrafi o siebie zadbać, podświadomie chciał ją chronić.

Dziwny koń wydawał się źródłem ciepła i pożywienia, choć zapewne bardziej przydałby się jako wierzchowiec. Półelf zbliżał się do zwierzęcia powoli, dostrzegając u jego kopyt postać.

- Jak nie żyje, skoro jęczy! - Zdenerwował się Wierzba, rzucając Auriel nieprzyjemny komentarz. - Daj płaszcz. - Polecił. - I... o-ognisko.

Wierzba oparł płonący nadziak tak, by ogień w żaden sposób nie mógł dosięgnąć suchej słomy i wzniecić pożaru, jednocześne dając trochę światła i ciepła. Jeśli Auriel rozstała się z futrem, Wierzba miał zamiar okryć nim sylwetkę, jak się wydawało, elfa.

- Przyjaciele. - Ostrzegł, nim zbliżył się, gdyby nieznajomemu przyszło do głowy coś głupiego. Półelf znał się trochę na felczerstwie, odbywając praktyki przy wioskowym szamanie, jednak nie do końca wierzył we własne umiejętności w takiej sytuacji. - Gdzie boli? - Dopytał cicho, starając się obejrzeć elfa i dostrzec ewentualne rany.
Obrazek

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

4
POST BARDA
Pół-elfka żąchnęła się na słowa młodziaka.
- Kompletnie nie rozumiesz, że chcę dla nas dobrze! - Nie wykłócała się jednak więcej i wyjątkowo posłuchała słów chłopaka, oddając mu płaszcz, którym wcześniej się grzała. Gdy tylko wyrwał wierzchnie odzienie z rąk dziewczyny, powoli zaczął zbliżać się do jęczącego nieznajomego. Jegomość niespecjalnie zareagował na wymianę zdań między Wierzbą, a Auriel. Wydawało się, że nawet nie do końca zdaję sobie sprawę z obecności tej dwójki. Wydobył się z niego tylko nieco głośniejszy dźwięk, w momencie, gdy Wierzba, próbował przekonać go, że są przyjaciółmi.

Wierzba postawił nadziak na sztorc, między dwoma deskami, tak że ten zaczął robić za małe ognisko. Odwrócił się z powrotem w stronę leżącej postaci, tym razem oświetlonej przez płomień. Ewidentnie nieznajomy był elfem. Długie białe włosy ułożone w nieładzie, opływały postać z prawej strony, odsłaniając w ten sposób zagojone blizny po lewej strony twarzy. Kimkolwiek był, musiał z pewnością przejść niejedno. Poza tym ciężko było cokolwiek powiedzieć, jako że postać miała na sobie dość gruby płaszcz, z wykończeniem z futra z białego lisa. Płaszcz przy dolnej części był zakrwawiony - jeśli pod spodem kryła się rana, to mogło tłumaczyć pojękiwania i zwijanie się z bólu.

- Wierzba... A może wystawimy go za drzwi? Nie będzie cierpiał... Zimno go znieczuli... - Przekrzywiła głowę, patrząc się na chłopaka, tak jakby chciała odczytać jego humor - A my zdobędziemy konia. Przyda się nam w dalszej podróży - Ton Auriel był lekki, tak jakby proponowała Wierzbie spacer po obiedzie.
- Tylko nie obrażaj się na mnie! Ja tylko chcę utrzymać nas przy życiu. No i co jeśli pomożemy temu tutaj, a to jest jakiś morderca, czy inny gwałciciel? Może ktoś dał mu nauczkę i zostawił go tutaj? Może tak miało być, Wierzba? Nie powinniśmy się wtrącać w przeznaczenie! - próbowała zaargumentować swoją propozycję

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

5
POST POSTACI
Wierzba
Mężczyzna wciąż żył - a jeśli miał siłę jęczeć, znaczyło to, że jest dla niego szansa. Wierzba powoli podszedł do nieszczęśnika i widząc, że ten nie ma złych zamiarów lub też brakuje mu siły, by złe zamiary uskutecznić, okrył go własnym płaszczem, choć chwilowo tylko nogi, by mieć dostęp do rany, z której elf broczył krwią.

- Pomogę ci. - Obiecał miękkim głosem, kucając na ziemi. Przyłożył dłoń do czoła elfa, starając się odkryć, czy tego trawi gorączka, czy jest już wyziębiony. W każdym wypadku, ogień i ciepło nadziaka będą przydatne. Poplamiony płaszcz dawał mu pewną podpowiedź co do tego, gdzie znajdowała się rana.

- Trzymaj nad ogniem. - Polecił Auriel, kompletnie ignorując jej słowa, za to podając jej krótki nożyk, którego używał do skórowania zwierzyny. Ostrze nie miało żadnej przydatności bojowej, ale było zrobione z metalu, który łatwo można było rozgrzać i zamknąć nim ranę. - Nie zostawię go. - Ukrócił dyskusję. - Nie bój się, obronię cię.

Miała rację - nieznajomy mógł nie być dobrą duszą i stan, w jakim się znajdował, mógł być wynikiem jego własnych działań. Kim jednak był, by oceniać to, nie poznawszy wersji nieszczęsnego elfa? W swoim wykrzywionym poczuciu dobra i powinności, Wierzba nie zamierzał zostawiać nikogo na śmierć, czy to gwałciciela, czy kapłana najlepszego z bóstw. Podwijając ubranie nieznajomego, Wierzba chciał odkryć jego skórę i ocenić, jak rozległe są obrażenia. Blizny na twarzy elfa świadczyły o tym, że ten przeżył niejedno, dlatego Wierzba wierzył, że i tym razem mu się uda.
Obrazek

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

6
POST BARDA
Auriel nie wydawała się szczególnie przekonana zapewnieniami Wierzby. Być może uważała, ze sama doskonale sobie poradzi, albo po prostu była zirytowana, że kolejna zagrywka emocjonalna jej nie wyszła. Jeśli oczywiście taka w ogóle miała miejsce. Być może trochę zmieniła się po ostatnim wydarzeniu w obozie, ale któż to mógł wiedzieć?
Miast dąsania się jednak, dziewczyna przyjęła nóż podany jej przez chłopaka i zaczęła sama nagrzewać go nad ogniem nadziaka. Stojąc tak, obserwowała swojego kompana podróży, a dokładniej jego poczynania z nieznajomym. Patrzyła jak skupiony Wierzba bada temperaturę leżącego elfa - nie była jednak w stanie stwierdzić tego co Wierzba - jegomość był zwyczajnie wyziębiony. Nadziak pomagał, ale chyba potrzeba było czegoś większego.

Tak czy inaczej, kolejnym krokiem było dostanie się do rany obcego przybysza...
Wierzba podwinął więc ubranie nieznajomego. Ujrzał wciąż krwawiącą ranę nad biodrem, z boku, która nie wyglądała za dobrze. Skóra wydawała się gładka, choć obecny odcień bieli nie napawał zbytnim optymizmem. Wiadomym było, że ciało podróżnego elfa jest skrajnie wyziębione. Rana na szczęście nie obejmowała dużego obszaru i choć poszarpana, nie wyglądała tak, jakby była zakażona. Na tyle oczywiście, na ile wiedza Wierzby pomagała mu to stwierdzić.

- Ciekawe co mu się stało? - odezwała się niespodziewanie Auriel. Widząc samą ranę, jakby nieco się pobudziła, nieco bardziej zainteresowana życiem elfa niż wcześniej. Spojrzała się na Wierzbę, trzymając dalej nóż nad ogniem.
- Chcesz mu zaklepić ranę? - Przekrzywiła głowę niczym ciekawskie szczenię. - Nie lepiej byłoby obwiązać ją jakąś szmatą? No chyba, że już to robiłeś wcześniej... Bo mi się wydaje, że to nieco pod tortury podchodzi... No, ale ja się nie znam. W każdym razie cokolwiek nie zrobisz, fajnie byłoby nie budzić się obok trupa... Albo co gorsza demona zwabionego zapachem martwego człowieka - skwitowała.

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

7
POST POSTACI
Wierzba
Z Auriel nie mogło być wiele pożytku. Dziewczę, które wychowało się w zamku, będąc traktowaną jak księżniczka, nie mogło przydać się w tak ciężkich warunkach. Nie miało znaczenia to, kim była jej matka - córka zatraciła wszelkie potrzebne wartości. Musiała wracać do ojca tak szybko, jak to możliwe.

Przynajmniej wykonywała rozkazy.

Wierzba wiedział, że muszą działać szybko, bo stracą elfa. Kimkolwiek by nie był, nie zasługiwał na śmierć w mrozach, nawet jeśli jego koń z pewnością przydałby się niecodziennej parce półelfów. Zapoznawszy się ze skalą obrażeń, odgadł, że rana jest raczej głębsza, niż szersza, ale nie miał pomysłu, jak szybko poradzić sobie z głębszymi tkankami. Musiał zasklepić ranę, by elf dalej nie tracił krwi. A później? Czas pokaże.

- Muszę. - Mruknął do Auriel. Zdawał sobie sprawę z faktu, że nie jest to najprzyjemniejsze z rozwiązań, jak również z pewnością bolesne, czuł jednak, że to ostatnie, co może zrobić. Wciskając skórzaną pochewkę nożyka między zęby nieznajomego, był gotów, by zacząć. Odebrał od Auriel nóż i zabrał się do pracy.

Smród palonego ciała mógł być jeszcze gorszy niż zapach martwego człowieka, który mógł zwabić demony. Wierzba sam zaciskał zęby tak mocno, że bał się, iż te popękają. I choć starał się, by jego ruchy były pewne i wyważone, by zamknąć ranę, ale zrobić jak najmniej dalszych szkód, dłonie trzęsły mu się z nerwów i zimna. Gdyby nie to, że miał zajęte ręce, z pewnością chociażby pociągnąłby się za włosy, by ulżyć swoim emocjom. Wkrótce skończył, mając nadzieję, że przez noc burza śnieżna zelży na tyle, by mógł wybrać się w las poszukać czegoś, co być może mogło pomóc elfowi jeszcze bardziej.

Nie odezwawszy się do Auriel ani słowem, odłożył nóż, zakrył blade ciało elfa i owinął go w jego własny, jak i swój płaszcz, by powstrzymać utratę ciepła. Rozejrzał się równiez po stodole i postarał się zebrać większe suche deski i siano, z których mógłby zrobić ognisko. Musiał być bardzo uważny, by nie puścić ich schronienia z dymem. Nie mieli przy sobie nawet garnka, by zagotować wodę..! Życie stawało się nieprzyjazne. Jakąś opcją było wypatroszenie konia i użycie jego wciąż ciepłego ciała jako sposobu na przetrwanie nocy... Wierzba nie chciał jednak uciekać się do czegoś takiego. Będą musieli poradzić sobie z ogniskiem.

Kiedy skończył układać drewienka i podpalił je, używając płomienia nadziaka, siadł blisko ognia. Bez płaszcza był zmarznięty, do tego zmęczony, psychicznie i fizycznie. Nie miał ochoty rozmawiać z kimkolwiek, tym bardziej nie z Auriel.
Obrazek

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

8
POST BARDA
Smród palonego mięsa nie był czymś, co sprawiało że człowiek zaciągał się, myśląc o cudowne kwiecistej łące. Był to zwyczajny odór, który mierził i przenikał do szpiku kości. Nie omijał nikogo - ni zwykłego chłopaka, ni królewskiego noska dziewczyny, która wydawała się jednak w pewien sposób przyzwyczajona do takich atrakcji. Jakkolwiek chore wychowanie by to nie było, wydawało się teraz bardzo przydatne.
Wierzba jednak wiedział co robi. Nóż przyłożył pewnie, jakby był to dla niego chleb powszedni. Cała operacja potrwała chwilę. Gdyby nie skowyt leżącego elfa, nikt by się nawet nie zorientował, że chłopak właśnie uratował komuś życie. Na sam dziki dźwięk, Auriel jakby skuliła się w sobie - nie odezwała się jednak więcej ani słowem. Widziała też, że jej towarzysz był dziwnie nie w humorze, co chyba widziała po raz pierwszy w życiu. Po raz pierwszy miała wrażenie, że chłopak który był dla niej obojętny, stał się w jej oczach prawdziwym mężczyzną, który potrafi sobie poradzić nawet w najtrudniejszych warunkach. Mężczyzną, o swoim zdaniu, który uparcie wdraża je w życie. Uśmiechnęła się więc tylko lekko do siebie, jakby na jakąś głupią myśl i asystowała przy dalszych, niemych poleceniach, które wydawał pół-elf.

Po krótszej chwili udało im się zebrać sporo deseczek i drewienek. Nadziak bez problemu rozpalił maleńkie ognisko, które dawało zbawcze ciepło, szczególnie Wierzbie, który pozostał bez płaszczu. Przenikliwe zimno dawało w kość. Chłodna ziemia zdawała się wyciągać każdą, najdrobniejszą iskierkę ciepła z ciała chłopaka. Gdyby nie ogień, pół-elf z pewnością podzieliłby los jakiegoś sopla lodu zwisającego z dachu - znaczy zamarzłby na dobre.
Auriel siedziała cicho, patrząc się w ogień. Nieznajomy, z zasklepioną już raną, otulony dwoma warstwami płaszczy, oddychał miarowo. Temperatura jego ciała zdawała się wracać do normy, co było dobrym znakiem. Coraz gorzej jednak było z Wierzbą, który trzęsąc się z zimna, próbował rozgrzać coraz to bardziej marznące członki. Mógł zauważyć, że dziewczyna od czasu do czasu na niego zerka, marszcząc przy tym dziwnie brwi. W pewnym momencie po prostu wstała i podeszła do niego od tyłu.
- Ściągaj górę... Bez odwracania się i bez dyskusji - Ukróciła jakiekolwiek dyskusje. - Tym razem ja się Tobą zaopiekuję... - Dodała po chwili łagodniej.
Jeśli jej posłuchał, poczekała do momentu, gdy zobaczyła jego nagi tors. Gdyby Wierzba odwrócił się, z pewnością dostrzegłby lekki rumieniec na jasnej skórze dziewczyny. Dostrzegłby też ją w stanie, w jakim stanowczo nie powinien jej widzieć... Chwilę później mógł tylko poczuć jak miłe i miękkie kształty dotykają jego pleców, a ciepło jej ciała zaczęło ogrzewać jego zmarźnięty tors.
- Robię to tylko, byśmy przeżyli, więc sobie nie myśl - powiedziała. Lekkim ruchem zachęciła go do położenia się na ich rozłożonych ubraniach rozłożonych na starym sianie - w miarę możliwości izolowało to od zimna. Dodatkowo okryła ich swoim ciepłym płaszczem - Spróbuj się zdrzemnąć... To był męczący dzień. I nie podglądaj, bo obiecuję, że obudzisz się bez jaj - zagroziła.

***

Poranna pobudka była dość wyjątkowa. Zależnie od decyzji Wierzby: albo obudził się z Auriel nagą od pasa w górę, która wtulona w jego plecy oddychała spokojnie, albo przemarźnięty przy ognisku bez dziewczyny, która smacznie zasnęła na snopku siana tuż obok.
Ogień przygasł całkowicie - na szczęście nie spaliło stodoły, ani ich nie podusiło - znaczy musiała mieć naprawdę dobrą wentylację. Ryzykowali wiele, ale im się jakimś cudem udało... Chwilę chłopakowi zajęło nim pojął co go obudziło - był to cichy głos dochodzący ze strony, po której leżał elf.
- Gdzie... Gdzie jestem? - Głos był słaby, ale dość zrozumiały. - Boli... Co się stało? - Nieznajomy wydawał się mieć nieskończoną ilość pytań, choć leżał w bezruchu. Auriel również już otworzyła oczy. Jeśli była naga, umykając przez wzrokiem dwójki mężczyzn, okryła się swoim płaszczem, zabierając swoje ciuchy i ubrała się za snopkiem, tak by nikt jej nie podglądał. Jeśli spała na snopku, siedziała teraz na nim, wpatrując się wyczekująco w Wierzbę.

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

9
POST POSTACI
Wierzba
Zagrożenie zostało zażegnane, jeśli chodziło o wykrwawiającego się elfa. Pozostał jedynie smród palonego ciała i wspomnienie jęków mężczyzny, jednak wydawało się, że nie umrze zbyt szybko. Wierzba nie chciał myśleć o tym, że nie uratował jego istnienia, a być może jedynie przedłużył męki.

Teraz jednak musiał skupić się na sobie. Drżące członki i zgrabiałe palce nie pomagały w pracy, gdy układał drewienka na kształt ogniska, a następnie podpalił je za pomocą nadziaka. Kiedy blask ogniska rozświetlił stodołę, wydawało się, że było to za mało, by pomóc przemarzniętemu pół-elfowi. Zaczął się nawet zastanawiać, czy tym razem nie przecenił swoich możliwości i nie przejmie losu, który miał należeć do siwowłosego elfa. Ze zgryzotą pomyślał, że rok w twierdzy Zakonu sprawił, iż zrobił się miękki - ileż to razy sypiał w dziczy, na śniegu?! A tu, z dachem nad głową i ogniskiem, myślał o własnym końcu...

Z pomocą przyszła Auriel. Z początku nie rozumiał, jaki miała plan, nawet przeszło mu przez myśl, iż widząc jego stan, chce pozbawić go ostatnich warstw odzieży, by nie musieć ich ściągać z jego trupa. Po chwili stało się jednak jasne, co planowała.

Dzielenie się ciepłem własnego ciała było najskuteczniejszym sposobem na ogrzanie zmarźlucha.

- Dziękuję. - Wyjąkał, gdy głos drżał mu niemal tak bardzo, jak i ciało. Wkrótce jednak rozlało się po nim przyjemne ciepło pochodzące od Auriel, a świadomość bliskości jej półnagiego ciała dodatkowo sprawiała, że krew żywiej krążyła w żyłach.

Nie wiedział nawet, kiedy zasnął. Obezwładniające ciepło jej ciała i posłanie ze słomy pozwoliło mu odprężyć się na tyle, by porzucić myśli o zamarznięciu na śmierć. Oddając się bogom snu, musiał do końca zawierzyć Auriel. Ani myślał podglądać.


Pobudka należała do przyjemnych. Było dość ciepło, dość wygodnie, a do tego miał przy sobie kobietę, która chętnie przytulała się do jego pleców. Nim jednak zdążył całkowicie oddać się błogości poranka, zrozumiał, że głos, który słyszy, należał do rannego elfa. W jednej chwili poderwał się z posłania, otoczył Auriel płaszczem, by nie uciekało ciepło, a do tego również by została zakryta przed wzrokiem obu mężczyzn. Cicho prosząc, by została, naciągnął na siebie koszulę i przemieścił się ku rannemu.

Elf mógł zdziwić się tym, co zobaczył. Wciąż zaspana twarz, ni to męska, ni nie, ciemne ślepia wciąż podpuchnięte snem, lekko spiczaste uszy wystające z burzy czarnych włosów, które przez noc wyrwały się z upięcia... nie był to widok, który napawał optymizmem.

Wierzba nie był dobry w rozmowy. Nim odpowiedział rannemu, przyłożył znów dłoń do jego czoła, by sprawdzić temperaturę. Miał nadzieję, że płaszcz pomógł w utrzymaniu odpowiedniego ciepła.

- Nie ruszaj się. - Powiedział w końcu Wierzba, bardziej mamrocząc pod nosem, aniżeli wydając polecenia. - Ranny. My... przyjaciele. - Powiedział, uchylając płaszcza, by sprawdzić, czy rana się aby nie otworzyła. - Auriel? - Odwrócił się do dziewczyny. I choć patrzył w jej stronę, bardzo uważał, by jego spojrzenie nie spoczęło na jakimkolwiek skrawku nagiej skóry panienki. - Ognień? Woda? - Rzucał hasłami, które w jego głowie miały sens i zastępowały całe zdania.
Obrazek

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

10
POST BARDA
Nieznajomy wydawał się być oszołomiony. Jego oczy były rozbiegane, zaś głos niepewny i jakby wyrwany z rzeczywistości. Zdawał się nie zwracać uwagi na Wierzbę, który nie wyglądał nawiasem mówią wyjściowo. Udało mu się przyłożyć dłoń do czoła elfa, lecz ten po chwili jakby się wyrwał.
- Zostaw mnie! Morderca! I ten demon! Tam demon! I pali się! Pożar! - Krzyczał, rozemocjonowany, odtrącając rękę chłopaka. Pomijając majaczące okrzyki, stan znajomego nie wyglądał dobrze. Jego ciało było wręcz rozpalone, co Wierzba stwierdził po temperaturze zmierzonej ręką na czole. Niestety niewiadomym było co działo się z raną ukryta teraz pod wierzbowym płaszczem.

- Jak się trzyma? - To był głos Auriel, która kocim krokiem zbliżała się do ich małego obozowiska - ubrana już w swoją ciepłą, białą koszulę, dość mocno eksponującą jej kształty. Coś się zmieniło w jej zachowaniu. Jakby nabrała większego szacunku do Wierzby, tak jakby nie widziała w nim więcej dziecka, a prawdziwego mężczyznę, który potrafił postawić na swoim. Faceta, który nie jest postrzegany dalej niczym fajtłapa, a jak ktoś, kto potrafi samodecydować o sobie i innych.
Pół-elfka uśmiechnęła się nieco, widzą twarz chłopaka i słysząc kolejne rozkazy, ale tylko ona wiedziała co siedziało jej w głowie. Zmarszczyła jednak brwi, widząc przejęcie na twarzy jej towarzysza.
- Mogę spróbować rozpuścić śnieg... - zaproponowała, przekrzywiając lekko głowę. Nie czekając na potwierdzenie, znalazła stare, podniszczone wiadro. Zgarnęła do niego śniegu sprzed wejścia, umieszczając wcześniej wiadro w śniegu i używając wierzbowego nadziaka, ostrożnie roztopiła zawartość, starając się nie przypalić wiadra.

- Jeśli jest z nim tak źle, to może rozsądniej będzie próbować dotrzeć z nim do jakieś najbliższej miejscowości? Powinniśmy być w końcu przy głównym szlaku... - zasugerowała, podając chłopakowi wiadro z letnią wodą i oddając nadziak.
- Poza tym dość mocno ryzykujemy ponownym rozpalaniem ogniska w tak starej szopie - mówiła głośno, zbierając pozostałe resztki słomy i kawałków drewna po szopie. - Jesteś pewny, że to dobry pomysł?

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

11
POST POSTACI
Wierzba
Wierzba sam nie wiedział, czego się spodziewał. Ranny mężczyzna mógł zachowywać się nieracjonalnie, mógł też, tak jak mówiła Auriel, być niebezpieczny. Wierzba nie sądził jednak, że może wpaśc w panikę i zachowywać się zupełnie irracjonalnie.

- Ciii, ciii... - Wierzba próbował przytrzymać elfa na jego prowizorycznym posłaniu. Szarpanie się mogło przyjnieść co najwyżej kolejne obrażenia. - Nie ma demona. Nie pali się.

Jego słowa nie mogły uspokoić rozemocjonowanego elfa, tym bardziej, gdy znów rosła mu gorączka. Biedak musiał przeżyć więcej, aniżeli dwójce półelfów mogło się wydawać.

Przeniósł spojrzenie na Auriel. Wierzba zatroskał się stanem nieznajomego, nie podobał mu się fakt, że nie potrafi mu pomóc tak szybko, jakby chciał. Siadł w pewnym oddaleniu, spodziewając się, że jego widok może wpływać na rannego. Chciał pozwolić mu się uspokoić, samemu dostrzec, że nie dzieje się nic złego.

- Potrzebuje uzdrowiciela. - Przyznał z pewnym wahaniem. Niełatwo było mu stwierdzić, że jego własne zdolności nie są wystarczające, by pomóc mężczyźnie. - N-nie wiem. - Przetarł twarz, próbując odgonić ostanie oznaki senności. - Wiesz, gdzie moglibyśmy pójść?

Mieli konia, co stanowiło dużą przewagę w transportowaniu rannego. Wierzba gotów był wyruszyć, by pomóc nieznajomemu.
Obrazek

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

12
POST BARDA
Nie wyglądało to za dobrze i z racji braku lepszych środków, do Wierzby dotarło, że sam niewiele zdziała, próbując pomóc nieznajomemu. I tak najpewniej swoimi umiejętnościami, przedłużył jego męki o kolejne godziny - teraz trzeba było jednak podjąć o wiele dalej idące środki, by podtrzymać nieznajomego przy życiu.
- To nie demon... - Majaczył dalej, nie reagując zbytnio na działania Wierzby. - Skalgród. Ja muszę... - Dalszej części nie dało się zbytnio zrozumieć, bo przeszła w nie do końca rozumiały bełkot.

- Skalgród... - zamruczała Auriel pod nosem. - Pytałeś gdzie możemy iść. Jeśli dobrze pamiętam mapy ojca i pójdziemy dalej tym traktem, powinna być to kolejna większa osada, niedaleko osady Białego Pióra - wyjaśniła pół-elfka. Brzmiała dość przekonująco.
- A w najgorszym przypadku zostawimy go w zaspach i tyle - Skwitowała, wracając do swojego poprzedniego tonu, tak jakby niezdecydowanie i jąkanie się Wierzby działało na nią irytująco. Jakkolwiek wcześniej reagowała na męskie zachowanie chłopaka, po jego ostatniej wypowiedzi, stanowczo jej to przeszło.

W każdym razie z braku lepszych pomysłów i przez ciągle pogarszający się stan elfa, padła decyzja o jak najszybszym wyruszeniu w dalszą podróż. Wcześniej oczywiście wszyscy zaspokoili pragnienie i przekąsili co nieco, bowiem w jukach konia Auriel znalazła zapasy na jakiś tydzień wędrówki. Koń również poskubał jakieś stare siano i wypił pół wiadra roztopionej przez pół-elfkę wody. Tylko nieznajomy nic nie zjadł. Nie marudził za to, gdy Wierzba wraz ze swoją towarzyszką przerzucali go przez grzbiet zwierzęcia.
Te zaś wydawało się wyszkolone i zaskakująco posłuszne. Dało się prowadzić bez większego problemu za lejce i grzecznie kroczyło za chłopakiem i córą Ogara.

Trakt był przysypany śniegiem, na szczęście drzewa dość jasno wyznaczały szeroką drogę. Według wiedzy Auriel, podróż miała zająć jakieś pół dnia, ale kto wiedział, czy to nie było jedynie zgadywanie. Pozostawało jej tylko zaufać, na ile Wierzba odczuwał w stosunku do niej jakiekolwiek zaufanie.

- Myślisz, że ten pożar i demon, o którym wspominał... Że to miało coś wspólnego z Wierzchnicą? Podsłuchałam od ojca, że spłonął tam dom sołtysa - mówiła spokojnie, jakby o herbatce z najlepszą przyjaciółką. - Nie sądzisz, że to dziwne, że wspominali o tej wsi, tamci łowcy? - próbowała zagaić. - Myślisz, że to mogłaby być ich wina?

[Szlak do Białego Fortu] Przydrożna stodoła

13
POST POSTACI
Skalgród. Wierzba nie miał pojęcia, gdzie znajduje się ta miejscowość, jednak starał się zapisać sobie w głowie tę nazwę. Jeśli były tam demony - to było miejsce do którego powinien się udać.

Wierzba kiwnął głową na słowa Auriel. On nie znał okolicy, poprzednie lata spędzając w Zamku. Rzadko miał okazję, by wyjść poza mury, a jeśli nawet, nazwy miejscowości rozmywały się wśród innych wspomnień.

- Wiesz, gdzie Skalgród? - Dopytał. - Ja go nie zostawię.

Elf nie był nikim mu bliskim, ale nie zawinił. Nie zasługiwał na śmierć w śniegu.


Po porannych przygotowaniach, zapakowali elfa na konia i ruszyli w drogę. Wierzba miał nadzieję, że pogoda się unormowała i nie grozi im żadna kolejna śnieżyca. Musiał zaufać Auriel odnośnie drogi do kolejnej wioski. On przeżyje w dziczy, ale elf? Ale Auriel? Któż to wiedział.

Spojrzał na towarzyszkę, gdy ta zaczęła temat.

- Nie byli demonami. - Mruknął, nieprzekonany przypuszczeniami półelfki. - Ale... wyglądali parszywie. - Dodał, jakby zawstydzony faktem, że może wyrażać na głos swoją własną opinię. - Co im zrobiłaś? Czemu?
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Turon”