Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

46
Gotowy, gotowy - Bardziej wyskrzeczał niż powiedział Vykr zmęczony pijackimi przygodami poranka.

Znalazł sobie miejsce przy ognisku i wcisnął pomiędzy ludzi, którzy najpewniej należeli do ochrony karawany. Rześkie górskie powietrze w połączeniu z deszczem wpłynęło znacznie na trzeźwienie i gdzieś z daleka świadomości zaczął się przeciskać potworny ból głowy. W ustach zaschło jak gdyby ktoś napchał tam trocin, fantomowy ból zębów odezwał się z całą siłą, a do tego dołączył jeszcze ból skroni, serca oraz rąk. Wszystko bolało na zmianę i od nowa. Może to i dobrze - myślał krasnolud -nie trzeba być obieżyświatem,żeby wiedzieć o niebezpieczeństwach jakie czają się na szlakach handlowych. Demony były dodatkową atrakcją, a w kontakcie z nimi lepiej było być trzeźwym. Vykr siedział więc grzecznie przy ognisko żałując, że nie wrócił po hełm do karczmy, ponieważ teraz okropnie marzła mu głowa. Jeśli po tym deszczu utrzyma się przymrozek, to osełedec zamarznie mi na głowie- smętnie myślał Vykr.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

47
Cała gromadka siedziała przy ognisku i grzała się. Zrobili sobie prymitywne zadaszenie z futer poukładanych na okolicznych krzakach, dzięki czemu ulewny deszcz nie uderzał całą siłą o ich głowy. Tak czy tak, mogło to dawać trochę do myślenia jakiego rodzaju to "kupcy" skoro doprowadzili do tak drastycznego obniżenia wartości przecież dość cenionego w tych stronach zasobu... Ale po pijaku robi się różne rzeczy, wiadomo. Potem będą żałować, teraz się cieszą.

Niedługo przybył na miejsce poganiacz z czterema jucznymi mułami, na których załadowany był towar, który najpewniej przewozili do Białego Fortu. Co to było? Trudno powiedzieć, coś upchane w toboły. Poganiacz był drugim obok Vykra krasnoludem w ekipie. Nigdy się jeszcze nie poznali, choć po ogólnych oględzinach jego facjaty można było uznać "na całe szczęście". Taki gburowaty ryj trudno było sobie nawet wyobrazić, nawet wśród tych wszystkich wiecznie pijanych górników. Odchrząknął głośno, najwidoczniej chcąc aby ktoś od niego przejął towar. Adolf, który wcześniej drzemał sobie pod drzewem chrapiąc i ziejąc tanim bimbrem, obudził się dość gwałtownie i krzyknął:
- To jak kurwa będzie, idziem, co chopy? - wstał i wskazując na Vykra zawołał - Te, krasnolud! We no te woły i pędź je za nami! Chyba umisz pędzić co inne niż ino bimber, co syneczku?
Ostatnio zmieniony 10 lis 2018, 11:21 przez Theodoros, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

48
Vykr przejął od poganiacza zwierzyniec oraz spojrzenie pełne pogardy. Tak oto rozeszła się wieść o krasnoludzie opuszczającym Turon. Trzeba było ruszać, pijani kupcy powoli zwijali skóry i śmiejąc się w głos ruszyli traktem na skraju tajgi. Vykr ruszył ciągnąc za sobą objuczone muły, które raz co raz potrącały go łbami, jeden nawet próbował dobrać się do osełedca krasnoluda za został potężnie skarcony i obrzucony wiązanką przekleństw. Głowa pulsowała tępym bólem, jak gdyby ktoś pomylił głowę Vykra z kowadłem i teraz wesoło tłukł w nią kowalskim młotem.
W obolałej głowie pojawiła się jednak nagle jedna wesoła myśl, właśnie opuszczał miasto, w którego trzewiach spędził 40 lat swojego życia, a teraz miał zacząć zupełnie nowe życie, pełne niewygód, kłopotów i niespodzianek. Ta myśl sprawiała, że nawet smród mułów nie wydawał się tak odpychający, a ścieżka nie aż tak straszna.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

49
A zatem ruszali. Wszyscy bardziej lub mniej pijani ze śpiewem na ustach (trudno powiedzieć, żeby był on "wesoły", bo w większości było to pijackie zawodzenie potęgowane dodatkowo kacem...) kroczyli skrajem tajgi, od czasu do czasu sięgając za pazuchę po piersiówki i popijając z nich, najwidoczniej ze strachu, ale nie przed niebezpieczeństwami czyhającymi w lesie, przed dzikimi zwierzętami czy demonami, ale przed tym że mogą wytrzeźwieć, która to perspektywa dla wielu wydawała się przerażająca. Gdyby to jeszcze były nieco dawniejsze czasy, kiedy Wieża nie promieniowała tu swoim plugastwem, w tych stronach o tej porze roku ściskały za dupę trzaskające mrozy, teraz jednak panował tu ciepły smród, a z drzew leciał im na głowy roztapiający się śnieg.

Szli tak przez cały dzień. Tak się w każdym razie wydawało, bo dość szybko zrobiło się ciemno. Nie musiało to jednak oznaczać niesamowicie późnej pory, bo w tych stronach słońce świeciło po mniej więcej cztery-pięć godzin na dobę. Tak czy inaczej, Vykr poczuł że kiszki mu marsza grają, a na tobołach na pewno znajdowało się jedzenie... No przecież nikt nie patrzy...

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

50
Rzeczywiście, po krótkiej walce z mułem udało się zajrzeć do pierwszego tobołka. W nim znajdowało się trochę suszonego mięsa. Vykr nie chciał jak na razie ruszać swoich zapasów, więc uznał, że kilka kawałków pożywienia będzie godziwą zapłatą za to, że musi męczyć się z tymi śmierdzącymi mułami.
Zaspokoiwszy głód Vykr maszerował dalej dziarsko, mimo że pozostałe torby kusiły swoją zawartością, to jednak nie były jego. Odebrał co swoje i postanowił pozostawić resztę pakunków w spokoju.
- Daleko jeszcze? - krzyknął w stronę kupców licząc na to, że dostanie jakąś konkretną informacje, a nie porcje pijackich przyśpiewek- Może by tak przyspieszyć nieco? W takim tempie nie dojdziemy do Białego Fortu przed moimi setnymi urodzinami! Czekając na odpowiedź Vykr uniósł się nieco dumą, kac zdążył już prawie wywietrzeć z jego głowy razem z zimnym górskim wiatrem, osiągnął już więc prawie całkowitą kontrolę nad swoim ciałem.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

51
- Ej, krasnal! - krzyknął z przednich rzędów jeden kupiec. - Zostaw to żarcie! Na całą podróż musi nam starczyć! Masz szczęście, że jesteś nowy, bo inaczej już byś łapek nie miał!

Minęło trochę czasu i kolejne metry wędrówki były za nimi. Kupcy spędzili je dosyć wesoło, opowiadając sobie przeróżne historie o wygranych pojedynkach w kości, zakładali się kto wyzeruje więcej butelek bimbru jak wreszcie znajdą jakąś knajpę i licytowali się kto wydmuchał najbardziej cycatą kurwę, popijając sobie przy tym z piersiówek i śpiewając różnego rodzaju niezbyt przyzwoite przyśpiewki. Szli jednak dość wolno, spowalniały ich przede wszystkim juczne muły kroczące po mokrym śniegu dość ociężale. Pytanie Vykra, jakby się wydawało, zbyli, ale kilka minut później Adolf zawołał:
- Postój! - po głosie sądząc, był chyba jedynym trzeźwym z całej tej wesołej kompanii kupców. - Krasnal, idziesz po drewno na opał, a my szukamy polany!

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

52
Vykr milczeniem przyjął rozkaz kupca, cieszył się, że wreszcie będzie mógł oddalić się od tych przeklętych mułów. Przekazał zwierzaki pod komendę jednego z kupców, który jednak nie wiedział co się wokół jego dzieje, więc wpatrywał się w osiołki jak sroka w gnat. Krasnolud nie zamierzał bawić się w informatora i tłumaczyć biedakowi co ma zrobić z tymi szlachetnymi zwierzakami.
Las nie był wcale przyjemnym miejscem, breja, która powstała z połączenia śniegu i delikatnego deszczu przylepiała się do butów a miejscami zamieniała nawet w błoto, które przesiąkało przez buty i chlupotało w cholewkach. Vykr zabrał się do zbierania pojedynczych gałęzi, które jakimś cudem uniknęły przemoczenia i nadawały się do ogniska. Oddalił się już znacznie od miejsca, w którym rozdzielił się z kupcami, liście zaczynały nieprzyjemnie szemrać i wbijać wzrok w plecy krasnoluda, dla pewności Vykr kilka razy sprawdzał czy młot cały czas wisi na plecach gotowy do natychmiastowego użytku. Zebrawszy całkiem pokaźny, jak na warunkach w których znalazł się Vykr, pęczek gałęzi ruszył w drogę powrotną.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

53
Vykr chodził szukając po lesie drewna, które nadaje się do rozpalenia ognia. I choć starał się uważać gdzie idzie, w pewnym momencie zaczął dość znacząco oddalać się od karawany. Z jednej minuty na drugą coraz cichsze były wesołe głosy nawalonych kupców, nie wspominając już o ich widoku. Las stawał się coraz bardziej mroczny, a choć Vykrowi pewnie przyszło do głowy, aby zawołać ich żeby nie odchodzili nie wiadomo gdzie, chyba nie miało to sensu, byli zbyt pijani żeby zwracali na to uwagę... Cóż, pozostawało tylko mieć nadzieję na to, że ze strachu przed jednak nadal surowym klimatem Turonu zatrzymają się i zaczną szukać nawet jeśli nie jego, to przynajmniej drewna jakie nazbierał. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Vykr nie miał żadnego sposobu na odmierzenie czasu, choć wydawało mu się, że minęło już co najmniej kilka godzin od ich rozstania, aczkolwiek wiadomo jak to mija czas w takich sytuacjach... A co gorsza, Północna Tajga do bezpiecznych miejsc nie należała...

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

54
Ślady myśl zaświtała w głowie krasnoluda, jednak szybko się okazało, że są one nie możliwe do odnalezienie ponieważ mieszanina wody śniegu i ziemi, która powstała na ziemi ma właściwości podobne do gąbki. Każdy odciśnięty ślad natychmiast napełniał się wodą a po chwili stawała się jednością z resztą błotnistego morza.
- Cholera, no dobra najwyraźniej będę musiał radzić sobie sam - Vykr poprawił pęczek drewna, który wisiał mu na ramieniu i poprawił wszystkie sprzączki mocujący jego ekwipunek. Dobrze, że odebrał sobie od kupców nieco suszonego mięsa, miał też jeszcze nieco własnego zapasu.
- Może mnie coś zjeść, ale przynajmniej z głodu nie zginę. Od Turonu do Białego Fortu jest, licząc lekko jakieś 880 km? - myślał Vykr - Diabli wiedzą. Nawet jeśli to jakiś miesiąc drogi przez to bagno, jeśli znajdę ścieżkę może trochę mniej. Tylko w która stronę? Vykr rozejrzał się, jakby z zza któregoś drzewa miała wyskoczyć wróżka i wskazać mu drogę. Liście już po raz drugi zaszeleściły nieprzyjemnie. Krasnolud postanowił iść jak najdalej od źródła nieprzyjemnych odgłosów.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

55
Aldrin spał sobie dotąd w krzakach gdzieś w bagnistym lesie. Niefortunnie zbudził go jakiś wlóczęga, który poruszał się tak głośno, że nawet głuchy by go usłyszał z odległości 5 metrów.
-niech to psia mać-mruknął pod nosem podnosząc się do siadu i zdając sobie sprawę z tego że jest cały przemoczony, ponieważ spał po pas w wodzie. Wreszcie zdecydował się na ostrożne wychylenie swojej głowy nakrytej czarnym hełmem, który wyglądał jak kaptur.
Aldrin dostrzegł jakiegoś krasnoluda idącego w jego stronę i szybko się znów schował w krzaku.Na ponowne wychylenie zdobył się dopiero gdy ten go minął.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

56
Vykr przemierzał bagnistą Tajgę coraz bardziej przekonany o tym, że ktoś lub coś go obserwuje. Taki stan rzeczy nie podobał mu się wcale, dla poprawy morali złapał młot i oparł go sobie o ramie, w razie czego nie będzie tracił czasu na rozpinanie sprzączek.Jeszcze jeden szelest i zacznę atakować krzaki.- pomyślał. Trudno było ustalić w jakim położeniu obecnie znajdowało się słońce, skutecznie uniemożliwiał to stan nieba pokrytego gęstą siatką ołowianych chmur. Wiadomo było jednak, że czas płynie, i już niedługo może zacząć zmierzchać. By umilić sobie marsz Vykr zaczął nucić melodię posłyszaną kiedyś w karczmie. Po kolejnych kilkunastu metrach poczuł się na tyle pewien, że do melodii dołączyły słowa:
- O Kiri słodki Boże, nie patrz krzywo na nasz lud. Co byś chciał - my ci pomożem, kogo wskażesz temu w dziób. Jednak daj, daj zagarnąć ścianom skarb, daj by pod tą setką lamp rozkruszona w pył skała, skarby ziemi nam wydała... - Vykrowi nie udało się przypomnieć reszty, jednak uznał, że to lepiej, plecy dawały znać o parze ślepi wlepionych w niego.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

57
Vykr minął szeleszczące krzaki, kompletnie nie spodziewając się, że ktoś tam może być. Znalazł się jednak na dość podmokłym terenie, czego nie odkrył od razu. Szedł i szedł, nie do końca wiadomo gdzie, las stawał się coraz bardziej gęsty, a prawdopodobieństwo spotkania jakiejś poczwary, których mieszkało tu dużo i z których bynajmniej wilki najgorsze nie były, stawało się z kroku na krok coraz większe. Jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, aby te okolice nie były skute lodem. Teraz jednak wraz ze śniegiem zamienił się on w błoto, w które Vykr właśnie wpadł twarzą, kiedy potknął się o jakąś gałąź wystającą z tej brei, bo za bardzo skupił się na przypominaniu sobie słów przyśpiewki, aby jeszcze skupiać się na drodze...

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

58
Aldrin patrzył na oddalajacego się krasnoluda. gdzie on lezie?- zastanawiał się Aldrin-Przecież z dala widać, że w te stronę nie warto się zapuszczać.
Aldrin postanowił ruszyć za nim,ponieważ nawet szkoda mu się zrobiła na widok tego, jak ta fajtłapa potyka się i leci wpadając twarzą prosto w tę dziwną mieszaninę błota że śniegiem. Wstał i zaczął iść w stronę przybysza aby pomóc mu wstać i podnieść jego rzeczy.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

59
Przez tę chwilę, w której doświadczył bardzo bliskiego spotkania z błotem Vykr próbował sobie przypomnieć co tak właściwie pchnęło go do tego aby wyściubiać nos poza Turon. Zgarnął z twarzy warstwę błota tylko po to aby móc łatwiej wyrzucić z siebie wiązankę przekleństw. Kiedy to już zrobił, ulżyło mu znacznie więc zajął się mozolnym podnoszeniem się z błota. Zaprzestał kiedy usłyszał potężne burczenie w żołądku. No tak -pomyślał-nie jadłem nic od rozstanie z kupcami. Korzystając z tego, że i tak już siedzi zaczął zdejmować plecak i szukać w nim kawałka szmaty, żeby się przetrzeć i czegoś na ząb co uciszyłoby jego wewnętrznego potwora.

Re: Szlak Biały Fort - Turon, skraj Północnej Tajgi

60
Vykr znalazł w swoim tobołku, który przyniósł ze sobą "na wszelki wypadek" (czyli właśnie taki...), jakąś starą szmatę która w awaryjnych sytuacjach miała mu posłużyć za imitację ubrania oraz resztki jedzenia, jakie znalazł w swoim domu. Czerstwy chleb i spleśniały ser nie były z całą pewnością szczytem marzeń, ale na pewno lepsze to niż błoto albo kora z drzew, bo niczego innego w tym ciemnym lesie nie należało się spodziewać. Kiedy jednak podnosił głowę znad tobołu zauważył tlące się gdzieś w oddali światło. I czymkolwiek było, z całą pewnością nie było ogniem, miało bowiem szmaragdowy kolor.

Wróć do „Turon”