- Wiesz...- rozpoczął Ergar przyjacielskim klepnięciem w plecy.- Konflikt między ludźmi rozwiązuje się poprzez danie sobie po mordzie lub zapłaceniu za szkodę - wyjaśniał. - U krasnoludów, sprawa wykopalisk i fachów rzemieślniczych jest sprawą HONORU. Odstąpienie od swojej racji graniczy z jego utratą - przedstawił sprawę poważnie.
-Mówiąc prościej. Każdy krasnolud ma swoją rację i nawet myśl pójścia na ugodę, choćby nieee wieeem co, jest niemożliwa - podsumował Ksawier, a brodacz mu przytaknął.
Na układy nie ma rady. Wierzba pozostał bezradny w tej sprawie i nie pozostało mu nic innego jak tylko spełnić obietnicę złożoną przyjacielowi, wcielając się w rolę tajnego szpiega w gospodzie.
*** Ruszyli żwawym krokiem, po drodze wstępując jeszcze na chwilę do już tylko tymczasowej komnaty Wierzby, by ten mógł przyodziać się w codzienny strój. Dano mu też dodatkowe okrycie, żeby uchronić dopiero co powstałego z martwych kolegę oraz zakryć przykre w widoku kajdany, po czym cała paczka wesoło pomaszerowała do lokalnego domu kultury.
Jak na skrajnie trudne warunki wioseczka prezentowała się wręcz malowniczo. Ułożone na łagodniejszym stoku góry budynki dosyć ściśle do siebie przylegały, jednak zachowując między sobą wystarczający odstęp, żeby dwa wozy mogły bez większych trudności jechać obok siebie. Zabudowania zrobione głównie z grubego kamienia i drewna oraz nakryte spadzistymi dachami z twardej dachówki, którą w innych częściach świata mogli poszczycić się tylko najbogatsi, świetnie izolowały wnętrza od chłodu i wciskających się zewsząd białych obłoczków chmur, których na tej wysokości nie brakowało.
- Jesteśmy - oznajmił miedzianowłosy przywódca, otwierając wrota gospody.
Ciemnoszary bruk wokół nich przybrał barwę księżyca i przyjemna fala ciepła uderzyła w gości. Weszli hucznie, witając wszystkich zebranych. W odpowiedzi usłyszeli cichsze, ale wciąż uprzejme słowa powitania, wśród których dominował jeden.
- Uszanowanie, cni rycerze! - radosny okrzyk dobiegł z głębi gwarnej pijalni.
Tuż przed usytuowanym po lewej stronie, szerokim kominkiem krzątał się tęższy odpowiednik Ergara. Bujnie zarośnięty kasztanowymi włosami jak i zaplecioną w warkocze brodą krasnolud, uśmiechał się szeroko na widok najwyraźniej dobrze znanej mu ekipy. Schludnie ubrany w białą koszulę i narzuconą na nią kamizelkę koloru orzecha, a także wygodne materiałowe spodnie i wyższe buciki zakończone ostrym czubkiem, obsługiwał klientelę, to podsuwając im kolejne kufle z piwem, to proponując następny kawałek soczystej szyneczki.
Spoiler:
- Bądź pozdrowiony Grumbarze - Abram nazwał gospodarza po imieniu.- Kolejeczka najlepszego piwa dla moich chłopców i naszego przyjaciela. Na mój koszt - przeszedł od razu do sedna sprawy.
Grumbar dokładnie przebadał ciemnymi oczkami nową twarz. Zmierzył go od góry do dołu, bez trudu wyłapując drobną sylwetkę półelfa wśród rosłych mężczyzn.
- A elf, albo półelf. Rzadko tu kogoś takiego mamy- raz, dwa odgadł rasę nieznajomego.
Na jego słowa kilku innych spiczastouchych przyjrzało się z zaciekawieniem pobratymcowi, śląc mu dyskretnie uśmiechy i trudne do zauważenia ukłony. Najwyraźniej brać między swoimi musiała być w tej mieścinie niezwykle silna.
Zasiedli wspólnie przy jednym z wolnych stolików, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Ino Wierzba czuł się wyobcowany. Nijak mógł się połapać w aktualnych tematach rozmów. Do tej pory nie miał okazji na zwiedzenie miasta oraz zaznajomienia się z jego problemami. Widząc jego wyobcowanie Ksawier szturchnął go łokciem i delikatnie wskazał palcem na pewną damę.
- Widzisz tamtą oto pannę? - nakierowywał Wierzbę na prawidłowy kurs.- To luba Logana, Sofia- szeptał.
Spoiler:
Dziewczyna prezentowała się całkiem, całkiem, co zresztą nie uchodziło uwadze zebranych tutaj kawalerów. Tylko Logan jakoś nie zwracał na nią szczególnej uwagi, na co ta reagowała krótkim westchnieniem za każdym razem, gdy obróciła się w jego stronę.
- Wcale nie!- brat uderzył pięścią w stół, gdy pojedyncze półsłówka doleciały do jego uszu, na co reszta zareagowała śmiechem.
- Braciszku, ale patrz, jak ona na ciebie zerka. Mówi w myślach "Jak bym chciała, żeby wziął mnie w ramiona i ogrzałł swoim ciepłem. Zrobiłabym wszystko, o co by mnie poprosił. Buzi, buzi, mła, mła"- Ksawier począł się strasznie naigrawać, kończąc dopiero wtedy, gdy brat zdzielił go solidnie w potylice.
Przepychankę między rodzeństwem zakończyła pierwsza dostawa pieniącego się płynu oraz talerz skromnej przekąski w postaci plasterków szynki, smalcu i kawałków chleba. Rzecz jasna nie mógł przynieść im tego kto inny jak sam gospodarz i towarzysząca mu Sofia, tajemniczo szczerząca się do ulubionego z braci, na co ten skoncentrował całą uwagę na jadle, sztucznie ignorując słane ku niemu zaloty.
- Na zdrowie! Za Nas i za naszego nowego kamrata, Wierzbę!- Abram wzniósł toast i pociągnął solidny łyk napitku.
- I za nieodwzajemnioną z dzieciństwa miłość- dodał Ksawier obejmując brata za ramię.