Re: Obrzeża Turonu - Brama i okolice

31
Krasnolud zmarszczył brwi, kiedy usłyszał krótki wykład z historii. Doskonale wiedział, na jakim terenie mieszkał przez ostatnie dziesięciolecia. Z pierwszej linii znał też historie o północnych demonach i utraconych terenach. Kto jak kto, ale krasnoludy nie były tu byle przyjezdnymi. Radziły sobie tak dobrze, jak tylko można było. Nie był też pierwszym lepszym półgłówkiem! Sam pomagał budować Tunel, jak każdy w jego rodzie!

Z drugiej strony - czy takie oburzenie pomogłoby mu w tej sytuacji? Zdecydowanie nie. W ramach wyważonej reakcji kiwnął tylko głową. Ugryzł nieco prowiantu i kontynuował. Odpowiedział najuprzejmiej, jak tylko potrafił:

- Dziękuję paniom za szybkie wprowadzenie. Nie miałem pojęcia, że wasza aktywność cały czas wspiera nasze bramy. Choć, przemoc w waszej grupie wydaje się nagminnie niepotrzebna. Ciekawe to, jak więzy wspólnych interesów potrafią uwierać.

Liczył tu na aprobatę ze strony Shaevry, wspaniale pacyfistycznej, a wciąż potężnej. Szybko zreflektował się, że mógł postąpić o jeden krok za daleko według standardów Leopoldy, więc możliwie szybko wrócił do sedna wywodu.

- Tłumaczyłoby to, dlaczego Raina w ogóle pozwalała odnaleźć się młodemu, ciekawskiemu krasnoludowi. Raczej nie miała z tego wielkich korzyści, poza okazjonalnym porąbaniem drewna.

- Skoro jesteście tutaj najważniejszą liną oporu... - mężczyzna znowu wtrącał uprzejmości, dopasowane do osobowości całej grupy. - Biwak biwakiem, ale podejrzewacie chociaż, co mogło je dorwać? Ich nieobecność nie wygląda na popołudniowy spacer.

Obrzeża Turonu - Brama i okolice

32
POST BARDA
Półtora tygodnia później

Podróż przebiegała spokojnie. Żaden demon już nie atakował ich, choć nikt nie powie, że była spokojna. Atakowały ich co jakiś czas dzikie zwierzęta lub potwory typowe dla tych rejonów, ale nie były to wyzwania, które sprawiłoby im większe kłopoty. Można to bardziej nazwać treningiem na żywo, jeśli wykorzystywano to do tego. Inaczej byłby to dobry sposób na zabicie nudy. Był to także czas, kiedy wszyscy mogli dojść do siebie po przebytych urazach dojść do siebie.

Dzieciak przeżył spotkanie z demonem, choć na ramieniu pozostały mu blizny z tego spotkania, które jedynie dobry magiczny uzdrowiciel mógłby usunąć. Nie stał się jednak dzięki temu wydarzeniu pewniejsi siebie, ale zyskał nieznaczne uznanie w oczach reszty grupy. Na tyle, by zmniejszyć ciche obśmiewanie go, jak on, dowódca, czy Joverna nie patrzą. Nawet zaczęli mu pomagać, co było już bardziej widoczną zmianą. Kobieta także doszło do siebie i nie odczuwała trwałych skutków tych kopniaków. Humor także się jej poprawił i już nie przypominała wściekłego borsuka, który mógłby ugryźć w każdej chwili.

Zbliżali się do stolicy krasnoludów i widzieli, że całkiem niedaleko twierdzy panował spory ruch. Można powiedzieć, że i tak były to spore niedopowiedzeń, bo wokół drogi wyrosły namiotowe miasteczka pełne Uratai. Wciąż było widać symbole klanowe i dla osób, które pochodziły z tych stron, łatwo było zrozumieć, że zbierały się tutaj rozmaite klany, które normalnie przebywały bliżej twierdzy barbarzyńców. Widać tu było główne kobiety, dzieci, szamanów i bardzo młodych mężczyzn, którzy byli blisko wieku, który pozwalał na rytuał przejścia lub niedaleko po nim.

A nieco dalej dostrzegali kolejne powozów prowadzącej do Tunelu. Każdy z tych powozów chciał się dostać do twierdzy i często to się nie udawało, bo byli zawracani. Mijali takie konwoje, które wcale nie zawierały kupieckich towarów.
Licznik pechowych ofiar:
8
ODPOWIEDZ

Wróć do „Turon”